Rzeka

+18
Haron
Guts
Arisu
Antical
Kimi
Kenzuran
Kotaro
Iwaru
Shin
Kyuu
Tensa
Aymi
Ranzoku
Jirri
Haricotto
Yaki Chou
Nekomi
@Whis
22 posters
Go down
Haricotto
Haricotto
Admin/Time Patrol
Liczba postów : 2233

Rzeka      - Page 2 Empty Re: Rzeka

Wto Sty 31, 2017 10:19 pm
Haricotto ledwo zdążył skończyć swój trening, a już jego uwaga był odwrócona przez nadlatujący helikopter. Znaki, jakie były na nim namalowane, przypominały Saiyaninowi o incydencie z samochodem. Pojazd ze wspomnień mężczyzny także namalowane miał dwie duże litery "r" na swojej masce. Wtedy była to Armia Czerwonej Wstęgi, która uprowadziła starszą kobietę. Trzeba nadmienić, że staruszka ta, bardzo pomogła zagubionemu Fasolce. Tamten dzień był pierwszym dniem jego pobytu na tym błękitnym globie, który nazywany był przez jego mieszkańców "Ziemią". Oaza, którą miała okazać się ta planeta, okazała się jeszcze większym gównem niż Vegeta, na której od lat trwała bezsensowna wojna.
Zanim zdążył się obejrzeć, żołnierze z latającej maszyny nadali komunikat. Haricotto został skazany na śmierć. Ciekawe. To nie był pierwszy raz, kiedy ktoś mu groził utratą życia. Saiyanin spojrzał tylko do góry, uważnie przyglądając się elicie, która postanowiła go zaatakować. Tuż po chwili wystrzelone zostały w jego kierunku pociski, który zbombardować miały wszystko na swojej drodze.
- Niech to szlag! - powiedział Haricotto, odbijając się od powierzchni ziemi tak wysoko, jak tylko dał radę. Zawisnął w powietrzu na takiej wysokości, by znajdować się w bezpiecznej odległości od siły rażenia wybuchów.
Wisząc tak w powietrzu, przybrał odpowiednią pozycję do fali uderzeniowej.
- Kamehame... Haaa!!! - gdy już w jego rękach skumulowała się wystarczająca ilość energii, wystrzelił błękitny promień, który pomknąć miał prosto na helikopter okupantów. Saiyanin miał na celu przebicie się przez samą maszynę, by ta spadła na glebę i nie mogła więcej używać niebezpiecznej broni, w którą została wyposażona.
avatar
Gość
Gość

Rzeka      - Page 2 Empty Re: Rzeka

Wto Sty 31, 2017 10:39 pm
MG


Haricotto wystrzelił z powierzchni ziemi jak proca, zawisł w powietrzu, żołnierze nie potrafili zauważyć ruchów saiyanina, więc strzelali jeszcze przez chwilę w dawne położenie ciała. Gdy tylko się zorientowali postanowili przestawić działko, jednakże zanim wystrzelił dziesiąty pocisk kolejna kamehameha była gotowa w dłoniach. Cóż za wspaniała okazja do kolejnego przećwiczenia tej pięknej fali energii. Pomknęła w helikopter zwyczajnie wyparowując pociski po drodze a przy okazji powodując potężny wybuch helikoptera. Hari mógł teraz zauważyć z tej wysokości, że jakieś kilkadziesiąt metrów od jego pozycji znajdowało się 4 ludzi i coś pośrodku nich... żołnierze na pierwszy rzut z tej odległości kopali nieznajomą, chyba leżącą postać? Wypadało by to sprawdzić skoro Hari był dobrym, uczynnym bohaterem chcącym zakończyć barbarzyństwo ze strony RR.
___
Odejmij se za technikę ofc xd
Haricotto
Haricotto
Admin/Time Patrol
Liczba postów : 2233

Rzeka      - Page 2 Empty Re: Rzeka

Sro Lut 01, 2017 1:01 pm
Kamehameha wykonała swoje zadanie. Helikopter w ogniu. Haricotto zadowolony był z siebie. Zadać trzeba pytanie, kto by nie był?
Gdy latająca maszyna nie była już problemem dla Saiyanina, przed jego oczami pojawiła się kolejna zagwozdka. Będąc tak wysoko w powietrzu, ujrzał kilkadziesiąt metrów dalej małą grupkę ludzi, która nad kimś się znęcała. Saiyanin podleciał trochę bliżej i dopiero wtedy zobaczył znajomą mu osobę. To była staruszka, która jako jedyna okazała mu serce i dobroć. Nakarmiła go i napoiła, kiedy tego najbardziej potrzebował. Prawdopodobnie gdyby nie ona, nie wiedziałby co się aktualnie dzieje na planecie. Wiele jej zawdzięczał, to można śmiało powiedzieć.
Widząc jak jest poniewierana przez czterech rosłych mężczyzn, nie zastanawiał się długo. Poczuł złość i momentalnie, jak z procy wystrzelił w kierunku oddalonej grupy. Jego szalejąca biała aura spowijała jego ciało, które pruło w dół, jak strzała, przecinając kolejne warstwy powietrza.
- Yaberoooo!!* - wydarł się, a kiedy w końcu wylądował na glebie i miał w swoim zasięgu czwórkę oprawców, nie zawahał się. Postawił kilka kroków, po czym odbił się od podłoża i wykorzystując swoją szybkość zjawił się tuż pod nosami żołnierzy. Pierwszego z nich uderzył prosto w krtań poprawiając po chwili uderzeniem klatkę piersiową, dokładniej w lewą stronę, gdzie znajdowało się serce. Drugiego podciął, a gdy ten spadał, postanowił go wykopać kilka metrów dalej. Trzeciego delikwenta poczęstował kolankiem prosto w żebra, a gdy się zgiął, złączonymi pięściami, uderzył go prosto w plecy, by upadł na twardą glebę. Ostatniego, czwartego już złoczyńcę, poczęstował soczystym uderzeniem prosto w przeponę, łapiąc go zaraz za szyję i ciskając nim o glebę. Następnie przykucnął przy staruszce, sprawdzając, czy ona jeszcze żyje...
- Oi, babciu... - wyszeptał potrząsając jej ramieniem.

*Przestańcie!!
avatar
Gość
Gość

Rzeka      - Page 2 Empty Re: Rzeka

Sro Lut 01, 2017 1:21 pm
MG

"leżącą postać" - Nigdzie nie napisałem, że to babcia czy, że to ktoś znajomy itp.
Dobra, mój błąd, panie idealny. - Haricotto

Gdy Haricotto wylądował od razu wyruszył do ataku na żołnierzy znęcających się nad niewinną istotą. Wyprowadził serię uderzeń w krtań, klatkę piersiową, kopnięcie i tak dalej. Żołnierze byli powaleni na glebę, 3 z nich straciło życie. W swoim szale zabił wykonujących rozkazy żołnierzy, chociaż nie był typem mordercy, dlaczego to zrobił? Dlaczego nie obezwładnił ich tylko zwyczajnie pozbawił ich życia, jak jakiś sędzia? Jednakże wkrótce okazało się, że słusznie postąpił!

Zwinięta postać okazała się bardzo znajomą, chociaż teraz trudną do rozpoznania, twarzyczką.
Starą, pomarszczoną ale jakże serdeczną. Oczy miała otwarte, lecz nie patrzyła na Haricotto, nie patrzyła nigdzie. Jej oczka patrzyły ślepo przed siebie, gdzieś daleko daleko... Jej serduszko nie biło tak jak wcześniej, jej uśmiech nie mógł być odwzajemniony. Jej schorowane, stare ciało nie wytrzymało siły licznych uderzeń patrolu armii czerwonej wstęgi. Leżała tam martwa...
Haricotto
Haricotto
Admin/Time Patrol
Liczba postów : 2233

Rzeka      - Page 2 Empty Re: Rzeka

Sro Lut 01, 2017 10:15 pm
Haricotto nawet nie zwrócił uwagi na to, że zabił tamtą czwórkę. Ich los był mu zupełnie obojętny. Nie mógł przejmować się mniej. Jednakże można powiedzieć, że zrobił to z premedytacją, ponieważ sprawianie im bólu sprawiło mu przyjemność. Wewnętrzną ulgę. Sprawiedliwość...
Kiedy jednak już przykucnął przy skulonym ciele kobiety i kiedy tak bezradnie ciągnął ją za ramię, nie otrzymując żadnej odpowiedzi, powoli zaczynało do niego docierać co się stało. Walczył z tym do samego końca, coraz mocniej szarpiąc rękę staruszki. Widząc jej oczy, zobaczył w nich śmierć. Jej twarz była sponiewierana i zdeformowana od kopnięć, jakich dostarczyli jej żołnierze Armii Czerwonej Wstęgi.


- Nie... nie... - wyszeptał, a po jego policzku spłynęła pojedyncza łza, która spływając po nim, po podbródku, w końcu spadła na jej otwartą, brudną od błota i krwi dłoń. Nagle przed oczami wojownika przebiegły wszystkie chwile spędzone w towarzystwie babci. Nie było ich wiele, ale miały one ogromne znaczenie. Wystarczy sobie wyobrazić, jak bardzo zagubionym człowiekiem był Haricotto, kiedy pierwszy raz ujrzał Ziemię przez okno kosmicznej kapsuły. Już pierwszego dnia natrafił na tę kobietę. Był dla niej obcą osobą, nikim ważnym, a jednak pomogła mu. Udzieliła mu pomocy, kiedy najbardziej tego potrzebował. Nakarmiła go, napoiła, a nawet odziała, by nie rzucał się tak bardzo w oczy. Podarowało mu namiastkę tego, czego nigdy nie miał. Kawałeczek tego, do czego dąży każda istota. Podarowała mu dom i swoje serce, obdarzając go zaufaniem od pierwszego spojrzenia.
- Nie... - znów wyszeptał, chwytając jej dłoń i ściskając ją mocno. Była jeszcze ciepła, ale z każdą sekundą coraz bardziej traciła na temperaturze. Można to było wyczuć, nie trzeba było być ekspertem.
Trzymał ją za rękę, ale nie mógł spojrzeć na jej twarz. Zamknął swoje oczy, zaczynając się kołysać do przodu i do tyłu. To był pierwszy raz, kiedy się modlił. A raczej starał się to robić, bo nigdy wcześniej nie praktykował takich rzeczy. Uniósł swoją głowę ku górze, spoglądając swoimi czarnymi jak węgiel oczami na te przesuwające się leniwie, sunące po błękitnej planszy, obłoki.
- Panie Boże.. Spraw, by ta kobieta ożyła. Jest tyle zła na tym świecie, a mimo to, potrafiła sprawić, że całe to zło nie miało znaczenia. Była jedynym jasnym promykiem w otchłani ciemności... Proszę... Proszę... Weź moje życie w zamian... Proszę... - im dalej brnął w modlitwę, tym bardziej łzy napływały mu do oczu. Nie potrafił ich powstrzymać, płynęły samoczynnie, dając mu tym samym jakiegoś rodzaju ulgę.
Spuścił swoją głowę w dół i zamilkł. Już nawet nie kołysał się. Trzymał obiema rękami dłoń staruszki, mając nadzieję, że ta zaraz odwzajemni jego uścisk i że wszystko wróci do normy. Miał taką nadzieję, jednakże została ona po chwili bezczelnie rozwiana. Tak, jak silny wiatr pozbywa kwiatków ich płatków, zostawiając je zupełnie nagie i brzydkie.

Nie stało się nic.


Haricotto spojrzał na twarz staruszki. Ta nie zmieniła swojego wyglądu, jej oczy wciąż patrzyły w dal, jakby daleko, gdzieś tam, działa się rzecz tak piękna, że nie sposób był odwrócić od niej wzorku.
Wtedy do Saiyanina dotarło, że to już koniec. Że stracił przyjaciółkę, jego ostatni, jedyny promyk nadziei, jaki nakręcał go do działania, nieważne w jak beznadziejnej sytuacji się znajdował.
- Nie... To nie może być... - wyjąkał, pociągając nosem. Patrzył na martwe ciało babuszki i odczuwał żal. Żal tak głęboki, że zaczynał przeradzać się w gniew. Złość w nim narastała, a z tego wszystkiego zaczął coraz to bardziej nerwowo oddychać.
Czuł złość. Złość do żołnierzy RR i złość do boga, który nie wysłuchał jego prośby. Czuł złość do całego świata, który był zepsuty i coraz bardziej przepadał w otchłań zniszczenia.
- Kuso!! - przeklął głośno, uderzając otwartą pięścią w ziemię.
Wstał na obie nogi, cały się trzęsąc. Pięści zaciskał tak mocno, że lała się z nich krew. Jednakże, on tego nie czuł. Jego wszystkie zmysły skierowane były ku nienawiści. Każda część jego ciała się buntowała, chcąc rozpieprzyć cały świat w drobny mak.
- Cholerna armia... Cholerni bogowie... - jego włosy zaczynały unosić się lekko ku górze i falować. Co jakiś czas połyskiwały na kilka sekund złotym kolorem. Pomniejsze kamienie unosiły się do góry, tworząc jakby naturalną aurę wokół Fasolki.
- Jak śmieliście... Jak śmieliście... Jak śmialiście mi ją odebrać! - napiął swoje mięśnie maksymalnie, aż żyły pojawiły się na jego ciele. Zacisnął mocno zęby, czując jak ogarnia go coraz większa złość. Wszystkie wspomnienia zaczynały nachodzić jedno na drugie, powodując jeden wielki burdel w jego umyśle. Z jednej strony widział uśmiechniętą babcię i siebie, kiedy razem spożywali posiłek, a z drugiej widział siebie klęczącego nad jej martwym, zimnym i sponiewieranym ciałem.
Nie wytrzymał. Upuścił swój gniew uwalniając tym samym swoją energię, która spowiła jego ciało w postaci białej, szalejącej aury. Co jakiś czas, podobnie jak włosy, połyskiwała kolorem złotym. Saiyanin zaślepiony nienawiścią, nie dostrzegał tego. Wzrok ciągle miał skupiony na leżącą przed nim ofiarą zepsucia ludzkiego i boskiego. Od zaciskania zębów boleć zaczynały go szczęki. Czuł, jak jego ciało się napompowuje, jak mięśnie rosną do swoich limitów, jak krew się gotuje, parząc od wewnątrz. Nigdy wcześniej nie odczuł czegoś takiego, czegoś tak... niesamowitego i zarazem przerażającego.
- UWAAAAAAAAHHH!!! - wydarł się, zaciskając mocniej pięści, z których trysnęła krew. Grunt pod jego nogami się osuwał, a w momencie uwolnienia całej swej energii, wytworzył się pod nim niemały krater, na środku które stał.
Aura przybrała kolor złoty, a włosy mimo, że zwyczajnie były uczesane do góry, najeżyły się jeszcze bardziej, połyskując na złoty kolor, który pięknie komponował się z barwą szalejącej, groźnej aury!
Saiyanin głośno dyszał, spoglądając na swoje dłonie. Czuł moc, jaka przez niego przepływała. Poczuł ją dopiero wtedy, kiedy cała ta negatywna energia opuściła jego głowę i gdy jego myśli były przejrzyste. Tak klarowne, jak nigdy dotąd. W jednej chwili wszystko stało się jasne. Dotarło do niego, że przez gniew stał się Super Saiyaninem! Tak jak Trunks w Komnacie Czasu, tak i teraz Haricotto mógł nazywać siebie "legendarnym wojownikiem".
Wszystko było jasne. Teraz do mężczyzny w końcu dotarło, że najważniejsza na świecie jest siła. Bez niej, jest się tylko robakiem, który ginie zaraz po tym, jak wychyli z nory swoją głowę. Jego mina dobitnie wskazywała na złość. Usta wykrzywione były w grymasie niezadowolenia, a jego oczy były mocno podkrążone.
Chłopak znów przykucnął przy staruszce, gładząc dłonią jej policzek. Zamknął palcami delikatnie jej oczy. Teraz wyglądała tak, jakby spała. Wojownik uśmiechnął się przez łzy. Był jeden plus tej beznadziejnej sytuacji. Kobieta nie będzie musiała być już świadkiem tych okropnych rzeczy, jakie się działy i jakie dopiero miały mieć miejsce.
- Babciu... Przyrzekam Ci, że... Zapłacą mi za to. Cała Armia Czerwonej Wstęgi. Bogowie mi również zapłacą. Za to, że pozwoli na takie zepsucie tego pięknego świata, co doprowadziło do Twojej śmierci. Nie bezpośrednio, ale zabrali mi Ciebie. Zaprowadzę... Sprawiedliwość. - po czym skończył przemowę. Uścisnął jej dłoń, po czym zamilkł, oddając jej hołd minutą ciszy...
avatar
Gość
Gość

Rzeka      - Page 2 Empty Re: Rzeka

Sro Lut 01, 2017 10:35 pm
Smutna to rzecz jaką niesie za sobą śmierć osoby bliskiej. Haricotto na próżno prosił Bogów by ożywili staruszkę, nie było to do spełnienia, a takich życzeń napływa do nich codziennie bardzo dużo. Nikt nie przejąłby się jedną istotą, zresztą zakłóciło by to harmonię... Musiał nauczyć się żyć z tą myślą. W umyślę wojownika toczyła się potężna walka, realizmu z wydarzeniami z przeszłości, obrazy zaczęły napływać znikąd przed oczy saiyana, obrazy, które wywoływały wzbudzającą agresję, agresję skierowaną przeciwko całemu światowi. Gniew ten przerodził się w dodatkowe siły, które wypełniły w jednej chwili, za pomocą jednego blasku światła, ciało Haricotto. Jego włosy zmieniły kolor, jego oczy zyskały niebieski kolor, mięśnie urosły a chęć mordu natychmiast zagościła w jego sercu. Uczucie to było nagłe, jakby musiał to zrobić teraz, natychmiast. Energia wybuchła z jego ciała powodując dziurę w miejscu, w którym stał. On o tym nie wiedział, jednakże liczne głowy różnych postaci skierowały się w tej chwili w kierunku ogromnej energii otaczającej całą planetę.
Poprzez silny podmuch wiatru, jaki wywołał Haricotto przyjmując nową transformację odrzucił również kawałek martwe już ciała. Z ciała jednego z żołnierzy wyleciał skrawek papieru, zawierający raport a na nim lokalizacja głównej bazy R.R

-Stało się. - Rzekł Kami, wszechmogący, Bóg tej planety, który pozostał głuchy nie tylko na wołania Hariego, lecz na wołania wielu. Nie mógł spełniać takich życzeń, zwyczajnie nie mógł. Stał na krańcu swojej wieży i spoglądał w dół - Tylko... jaki będzie tego skutek? - Zapytał sam siebie.
_____________
Akceptuję tą transformację! Very Happy
Haricotto
Haricotto
Admin/Time Patrol
Liczba postów : 2233

Rzeka      - Page 2 Empty Re: Rzeka

Czw Lut 02, 2017 4:38 pm

Saiyanin nie marnował więcej czasu. Wyprostował się, patrząc na staruszkę spojrzeniem pełnym żalu. Był to przykry widok, jednak nie mógł nic na to poradzić. Gdyby cofnął czas, nie zostawiłby jej wtedy. Nawet jeśli kosztować by go to miało utratę nowej mocy. Więzy rodzinne są najważniejsze, a traktował tę kobietę jak rodzinę, jak prawdziwą babcię, której nigdy nie miał okazji poznać. Do diaska, nawet nie pamiętał swoich rodziców, wiec leżąca przed nim kobieta była jedynym członkiem jego rodziny. Racja. Była, ale zawsze pozostanie w sercu Haricotto.
Wtedy mężczyzna odwrócił się w stronę martwych żołnierzy. Może kiedyś przejąłby się tym, że ich zabił, jednak w tej chwili, nie czuł nic. Patrzył na nich i nie odczuwał niczego, ani krzty winy ni żalu. Ujrzał po chwili, jak obok ciała jednego z nich leży kartka. Była pogięta, jednakże gdy Saiyanin podniósł ją do ręki, mógł bez problemu odczytać to, co było tam zapisane.
- Główna baza Armii Czerwonej Wstęgi? - zapytał retorycznie. To była dobra informacja, jednakże Saiyanin nie uśmiechnął się. Jakby mógł, kiedy jego serce przepełniał żal i gniew? Skinął głową, po czym zgiął kartkę na kilka razy i schował za swoim pasem.
- Babciu, kiedy wrócę, to pochowam Cię przy Twojej chatce. Teraz muszę iść załatwić pewną sprawę. - spojrzał następnie w niebiosa i odbił się od powierzchni ziemi. Złota aura ciągle mu towarzyszyła. Podmuchy przez nią wytwarzane kołysały jego włosami na boki.
Haricotto postanowił udać się do paszczy lwa. Już nawet wiedział, co zrobi, by osiągnąć swój cel.

z/t
Jirri
Jirri
Time Patrol
Liczba postów : 495

Rzeka      - Page 2 Empty Re: Rzeka

Czw Lut 02, 2017 9:33 pm
Jirri leciał nad szczytami gór wcale nie tak długo. Leciał dużo szybciej niż kiedykolwiek przedtem. Moc drugiej formy była naprawdę niesamowita. Otwarła mu drogę do potęgi, której nigdy wcześniej nie czuł, a fakt, że była to ledwie połowa znanej mu mocy changelingów, tylko bardziej go podniecał. O tak. Nie mógł się już doczekać, gdy opanuje pełnię mocy swej rasy. W tym celu jednak z pewnością będzie musiał się wzmocnić. Na ten moment napewno nie starczy mu sił, by wykroczyć poza formę drugą, więc droga jest jedna. Musi się wzmocnić. Trenować dużo i ciężko, do momentu, gdy będzie w stanie opanować wszystkie istniejące formy. Kto wie? Może odkryje nawet taką, o której nikt nie ma pojęcia? Już widział siebie, górującego nad całymi budynkami. Z mocą wystarczającą, by skinięciem palca zniszczyć całą planetę. O tak... No ale najpierw musi na to zapracować. Zatrzymał się i rozglądnął. Gdzie by mógł potrenować? Rzeka? Świetnie! Wylądował tuż przy brzegu rwącej rzeki i rzucił pomarańczowe Gi, które miał ciągle przewieszone przez ramię, na ziemię. Świetne miejsce... Jeszcze nie wiedział, że nie dane mu teraz w spokoju potrenować...
avatar
Gość
Gość

Rzeka      - Page 2 Empty Re: Rzeka

Czw Lut 02, 2017 9:49 pm
MG


Zaprawdę moc nowej transformacji Jirriego była ogromna! Jaka szkoda, że nie mógł tego zobaczyć Freeza-sama! Czy nie byłby dumny? Czyż Jirri nie był wyjątkowy? Przecież przeciętne changelingi nigdy tej formy nie osiągnęły... Utkwił na Ziemi na jakiś czas, dla większości byłoby to smutne, zostawić rodzinną planetę, jednakże ten jaszczur tak o tym raczej nie myślał... Cieszył się z nowej mocy, i zdawało by się, że jego charakter również przeszedł przemianę, jednak to już było skutkiem otarcia się o śmierć. Kiedy Chang tylko wylądował przy rzece mógł dostrzec w oddali czarny, gęsty dym unoszący się w górę. Było to na granicy zasięgu jego wzroku, jakieś 2-4 kilometry od niego. Z daleka dostrzegł też nadjeżdżający stary wóz, totalny rzęch (oczywiście nie potrafił tego odróżnić) ciągnący przyczepę mieszkalną. Może oni wiedzą coś więcej? Nie musiał pytam, mógł zająć się swoimi sprawami. Jednakże może to będzie rozrywka jakiej mu brakowało? Może to ta 'akcja', która pozwoli zastąpić mu trening, może nabierze doświadczenia, przy odrobinie szczęścia mógł nawet powalczyć!
Jirri
Jirri
Time Patrol
Liczba postów : 495

Rzeka      - Page 2 Empty Re: Rzeka

Czw Lut 02, 2017 10:02 pm
Cóż... Może trochę za bardzo przeceniał swoją nową moc, ale osobiste wrażenia powodowały, że nie czuł wcale, że nie jest aż tak potężny, jak mu się zdaje, choć oczywiście sporo mocy miał, temu nie da się zaprzeczyć. Jirri już miał zacząć trening. Już rozciągał swoje ramiona, wykonywał skłony, chciał przejść do pompek i przysiadów... ale oczywiście ktoś musiał mu przeszkodzić. Ktoś? Czy może coś? W pierwszej chwili Jirri zauważył mnóstwo dymu. Znajdował się on dość daleko dla normalnej osoby, ale Jirri pokona tę odległość w bardzo krótkim czasie. No tak... Tylko czy naprawdę chce? Miał nadzieję na porządny trening w celu oswojenia się z nowym ciałem... No ale nie ma tego złego! Przecież może się tam znaleźć jakiś godny przeciwnik! Nie zastanawiał się już dłużej, co powinien zrobić. Podniósł z ziemi strój, który otrzymał od Kame Sennina i wzbił się w powietrze. Mniej więcej w tym momencie zauważył jakiś pojazd. Chyba pojazd. Na to wyglądało, bo żywa istota to nie była... Nie znał się na tym, ale przecież nie ma stworów zrobionych z metalu, prawda? Poszybował w ich stronę. Fakt, że jechali w stronę przeciwną od dymu, wskazywał na pewne z nim powiązania. Pewnie będą w stanie mu coś powiedzieć. Wylądował jakieś dziesięć metrów przed nimi, przygotowany na unik, w razie, gdyby kierowca nie zdążył wyhamować. Pomachał, by ich zatrzymać. Jeśli się nie zatrzymają... zatrzymuje ich siłą i otwiera drzwi kierowcy.
- Eee... Tego... Siemanko! Co to za dym tam, ze strony, z której... no... jedziecie? Ja jestem z tego... Straży... Przeciwogniowej... Ktoś może potrzebować pomocy...
No, kulawa to wypowiedź, ale jakaś.
avatar
Gość
Gość

Rzeka      - Page 2 Empty Re: Rzeka

Czw Lut 02, 2017 10:10 pm
MG


Ogromny, byczy changieling zjawił się w jednej chwili przed wozem z przyczepką, który od razu zaczął hamować, tłum dymu okrył okolicę, szorowanie opon było słychać już z daleko. Samochód jak i przyczepka postawił się bokiem, metr nie więcej zatrzymując się przed twarzą samobójcy.
- Co ty sobie wyobrażasz! Chcesz zgi... - Postać przerwała widząc byczego podróżnego, gdy ten skończył mówić zrobił wielkie oczy, smark wylazł mu z nosa, pot zaczął spływać po twarzy.
- T-t-tam? T-to w-w-wybych wybuch. Wie P-Pan, w siedzibie RR. Uciekamy, pewnie znowu testują nową broń... - Powiedział, wsiadł do auta i czym prędzej uciekł żując oponami piasek. Czarny dym nadal utrzymywał się na niebie, nie było z tej odległości słychać nic więcej, żadnych wybuchów, krzyków... Czym była ta armia? Czy Jirri coś o niej wie, może ktoś przy nim o czymś podobnym wspominał? Z drugiej strony, czemu w ogóle miałby się tym przejmować, to nie była jego planeta a jej problemy nie dotyczyły jego. Dla niego priorytetem powinien być powrót do Freezera, który po tej przemianie na pewno dostrzeże go z tłumu swoich ludzi.
Jirri
Jirri
Time Patrol
Liczba postów : 495

Rzeka      - Page 2 Empty Re: Rzeka

Czw Lut 02, 2017 10:27 pm
Jirri zdecydowanie nie jest genialnym myślicielem. Najpierw się tak rozpływał nad swoją wspaniałą mocą, wielką szybkością, imponującą siłą... a nie przewidział efektu swoich działań. Myślał, że poprostu zwyczajnie wyląduje przed tym pojazdem, bez żadnych niespodzianek, tymczasem jego szybkość spowodowała, że musiało to wyglądać na teleportację, przynajmniej z perspektywy tych ludzi. Z pewnością napędził im sporego stracha, zwłaszcza samemu kierowcy, który natychmiast zaczął hamować, w wyniku czego samochód prawie się wypierdzielił. Ostatecznie zatrzymał się tuż przed twarzą jaszczura. Ten ścisnął mocniej w dłoni swoje gi, by go nie zgubić. Trochę głupio, że stał tak w samych gaciach z niepasującym stroju w łapie, a jeszcze bardziej głupio, że podszywał się pod "straż przeciwogniową"... W dodatku dość nieudolnie. Niemniej jednak gość nabrał się na to, co Jirri powiedział. No i dobrze, przynajmniej nie musiał się bardzo starać, by wyciągnąć z niego informacje. Swoją drogą facet trochę się zmieszał, gdy przyjrzał się jaszczurowi. No cóż... Raczej nie na codzień widzi się takie pakerne gady z byczymi rogami... Grunt, że nie dostał zawału, choć niewykluczone, że zmoczył spodnie.
- Eee... Dzięki.
Wzbił się w powietrze i poleciał w tamtą stronę. Nie spieszył się. Zastanawiał się, co to może być? Co to jest, to całe RR? No i nie wiedzieć czemu przyszedł mu na myśl Frieza-sama... Czy nie zauważyłby go teraz, gdy osiągnął już nową formę? Z pewnością... Ale... Czy Jirri wciąż tego chciał... Bił się z myślami. Z jednej srony miał się zmienić, ale z drugiej... Frieza-sama. Z jednej strony dyktator z pewnością by mu nie pomógł w resocjalizacji, a nawet pewnie przeszkodził, ale z drugiej... Frieza-sama...
avatar
Gość
Gość

Rzeka      - Page 2 Empty Re: Rzeka

Pią Lut 03, 2017 11:42 am
Rzeczka, do tej pory miejsce nadzwyczaj spokojne, dające ukojenie zmęczonym istnieniom, teraz wydawało się zmieniać. Znad drzew, zmęczony podróżą, cały brudny i posiniaczony, niespodziewanie wyłonił się białowłosy młodzieniec. Stojąc przy jednym z pni, opierając się o niego dłonią, obserwował on otoczenie, drugą ręką zasłaniając nagły słup światła, który w niego uderzył, gdy tylko wyszedł z ciemności lasu. Widać pogoda po paru godzinnej wędrówce, zdążyła się już unormować.
-*Gdzie ja...* - Zatrzymał niespodziewanie, dostrzegając przed sobą gromadę wody. Jako, że dopiero, co zdołał opuścić piekło, jasnym było, że chłopak był mocno spragniony. Picie deszczówki z błotnych kałuż było okropieństwem, zważywszy, że większość z nich była albo zatruta, albo całkowicie już niezdatna do picia.
Nie mogąc się pohamować, wystartował, jak z procy do przodu, zapominając nawet, że jego organizm jest już wystarczająco zmęczony. Taki nagły pęd odbił się mocno na jego stratowanym ciele, przez co wywrócił się już, po niespełna paru sekundach od zaczęcia. Praktycznie wręcz nie mogąc się podnieść, czołgał się do rzeczki, aż w końcu zatopił w niej swoją twarz, pijąc łapczywie i odnawiając zużyte siły. Tak trwając, niespodziewanie zatrzymał czynność, gdy ujrzał w wodzie swoje odbicie...
- To... Ja...? - Wymamrotał do siebie, wypatrując w wodzie swoją posiniaczoną twarz, na której wciąż znajdowały się zaschnięte plamy krwi. Mimika, która jej towarzyszyła symbolizowała pustkę, zmęczenie. Spojrzenie, które w poprzednich latach mogło okazywać jakieś przesłanie, teraz nie dawało nawet nadziei.
-*Czy ja się stałem, Ksa....! - Odparł, jednocześnie trącając dłonią fragment wody, na której znajdowała się jego podobizna. Widać widok inności wywołał w nim niebywałe obrzydzenie.
Gdy skończył już się poić, z niebywałą lekkością bachnął na plecy przy strumyku, oddychając z trudem i obserwując niebo. Chwilowo nie miał siły na dalszą wędrówkę. Potrzebował snu... Tak, teraz on jest mu potrzebny. W celi nigdy nie miał sposobności się przespać... Sen, tak.
Zamknął swoje zmęczone oczy i pogrążył się w panującym tutaj spokoju.
avatar
Gość
Gość

Rzeka      - Page 2 Empty Re: Rzeka

Pią Lut 03, 2017 1:28 pm
MG


Jirri borykał się się wewnętrznie z pewnym problemem wyborów. Jednakże teraz postanowił udać się w miejsce wydobywającego się dymu, już po chwili mógł usłyszeć syrenę, alarm, który został za chwilę przerwany. Coś musiało się wydarzyć! Ponieważ Changeling nie leciał wykorzystując całą szybkość, tylko po drodze bawił się w myśliciela nie dotarł tam od razu tak jak chciał. Przemierzając przestrzeń 500 metrów od swojego startu zauważył jakiegoś chłopaka chlupiącego wodę z rzeki.

Haru natomiast cały obolały, w licznych ranach, zmęczony i ledwo żywy dotarł do wody do której szybko się dossał i już miał wypić całą rzekę, gdy na tafli wody dojrzał przelatujący cień, jeśli spojrzał w górę zauważył czarną postać odzianą w pomarańczowy strój, udawał się zdaje się, że w stronę jego wcześniejszego pobytu, gdzie teraz wydobywał się dziwny, ciemny dym jakby coś wybuchło. Czy był to ktoś kto go szuka? Nie zauważył go? Czy to nikt z tej ekipy, która go torturowała? Czy bezpiecznie było odpoczywać w miejscu otwartym, nie tak daleko od miejsca z którego uciekł? Na chwilę obecną oprócz dymu, syreny, która zaraz przestała wyć i postaci lecącej w tamtym kierunku nic nie wskazywało na kłopoty.
___________
Kolejność obojętna, skoro i tak nie macie ze sobą styczności, ale odpisywać będę na dwa posty na raz.
avatar
Gość
Gość

Rzeka      - Page 2 Empty Re: Rzeka

Pią Lut 03, 2017 1:58 pm
Tafla wody niosła co rusz wiele niespodzianek. Pierwotnie celem podróżników było jej spożytkowanie, jednak tła, które na sobie kreowała, potrafiły czasem nie jednego wytrącić z przemyśleń. Haru, mając obraz nieznajomego przed oczyma, gwałtownie się wzdrygnął i spojrzał w górę. Nie do końca wiedział, kim może być ów osobnik, jednak spotykanie stworzeń, praktycznie po ucieczce z piekła, zdecydowanie nie wróżyło zbyt dobrego losu. Wstał z klęczek, wzrokiem obserwując przelatującą postać. Nie bardzo wiedział, czego ma się spodziewać, jednak stwierdził, że może bierność jest tutaj atutem. Liczył na to, że nieznajomy przeleci sobie od tak i nic się nie wydarzy, zważywszy na to, że kierunek, który obrał... W żadnym stopniu nie popędzał go do chęci ukrycia i ewentualnego śledzenia go. Nie miał zamiaru wracać do piekła, z którego właśnie wybył. Nawet widok dymu, który z tamtego miejsca się wydobywał, nie wywoływał w nim żadnego zainteresowania. Miał po prostu dosyć tamtego rejonu.
-*Nie wygląda mi na jednego z tych strażników... - Stwierdził sucho, obserwując przelatującą postać, a także kątem oka analizując teren. Nie miał zbytnio sił, by kreować jakieś plany walki, więc w głównej mierze szukał miejsca na ewentualny odwrót. Nie znał siły nieznajomego, więc ta myśl była, jak najbardziej na miejscu.
Nie wiele tutaj było, poza gęstwinami, przez które dopiero, co się przedarł. Chyba tylko tam będzie mógł coś podziałać, gdyby rzeczywiście doszło do kontrowersyjnej sytuacji.
Ale to wszystko z czasem... Nie wiadomo przecież, co jeszcze może się wydarzyć.
Jirri
Jirri
Time Patrol
Liczba postów : 495

Rzeka      - Page 2 Empty Re: Rzeka

Pią Lut 03, 2017 9:29 pm
Jirri leciał tak powoli, zatopiony w myślach. Myślał o tym, co powinien wybrać. Życie na ziemi i poprawę na lepsze, czy jednak powrót do domu, gdzie zostałby nagrodzony przez swego idola. Może nawet zostałby jakimś jego bliskim strażnikiem. Ale... Przecież obiecał Bogu, kimkolwiek jest, że się poprawi, a niszczenie planet pod rozkazem wielkiego dyktatora, to raczej nie najlepsza opcja. Gdy tak leciał, rozglądał się powoli po okolicy. Chciał zawiesić na czymkolwiek oko, by coś go wyrwało z zamyślenia, które wprawiało go w przygnębienie... i zobaczył. Był to jakiś chłopak z białymi włosami. Pił wodę z rzeki. Najwyraźniej też go zauważył, w dodatku wyglądał na wystraszonego. Jirri zniżył lot, dość gwałtownie, przez co mógł wywołać lekki przestrach, ale zniżył się tylko na tyle, by gość mógł go usłyszeć.
- Hej! Wszystko w porządku?
W sumie nie oczekiwał żadnej odpowiedzi, nie spodziewał się, że czegoś się dowie, a i nie miał zbyt wiele czasu.
- Słuchaj, lepiej trzymaj się możliwie z daleka od dymu... To mógł być wybuch broni, może być szkodliwy...
No tak... Jaszczurowi też mógł zaszkodzić... No ale przecież nie może teraz się wycofywać i kompletnie to zignorować. Pomachał więc chłopakowi na pożegnanie i przyspieszył, obierając sobie na cel owy kłąb dymu.

z/t
avatar
Gość
Gość

Rzeka      - Page 2 Empty Re: Rzeka

Pią Lut 03, 2017 9:55 pm
MG


Haru, postać, która przeżyła niezwykle dużo jak na tak młody wiek, był wykończony, ledwo żywy i poobijany. Słodka woda dała mu niewielkie ukojenie, jednak teraz odezwał się żołądek, nie jadł od dawna i przez to tracił coraz więcej sił. Może mógłby spróbować wyrwać jakąś rybkę w rzece? Teraz postać, którą ujrzał w tafli wody zatrzymała się i gwałtownie obniżyła lot w jego kierunku. Czy to był jednak patrol? Strach oraz przerażenie pojawiły mu się przed oczami tak nagle, że zachwiał się na nogach. Okazało się jednak, że changeling, który wyglądał przerażająco przez swój czarny kolor ciała i zadziorne rogi tylko chciał zapytać czy wszystko w porządku i ostrzec go przed niebezpieczeństwem jakie może grozić mu ze strony wydobywającego się dymu. Kto jak kto, ale Haru wiedział najlepiej jakie niebezpieczeństwo mogło grozić mu z tej strony, nie trzeba było mu o tym przypominać. Jego celem na teraz było oddalenie się, ucieczka. Co potem? Młody chłopak miał niewątpliwie potencjał (zwykli mieszkańcy nie mają nawet 100PL), był silniejszy i szybszy od pozostałych ludzi, co dopiero teraz zaczęło go zadziwiać i interesować. Miał potencjał, który mógł szlifować, lub dalej kryć się i uciekać mając nadzieję, że sytuacja w której był jeszcze przed chwilą nigdy się nie powtórzy. Czy jeśli wybrałby szlifowanie umiejętności to wykorzystał by je jedynie do obrony swojej osoby, czy może podzieliłby się nimi z Ziemią, która stawała się coraz większym piekłem? Decyzja należała do niego...

Jaszczurka jak dobra i troskliwa osoba zatrzymała się, drugi raz nie myśląc i wywołując przerażenie u napotkanej osoby, nie nadawał się na pewno na dobrą duszyczkę, co prawda ostrzegł biało włosego przed ewentualnym zagrożeniem, jednakże nie zwrócił nawet uwagi na jego liczne rany, strach, panikę, zmęczenie, podarte ciuchy. Po prostu odleciał dalej mając nadzieję, że tam gdzie leci będzie trochę zabawy, którą może wykorzystać by zdobyć doświadczenie, które te z kolei miałoby przerodzić się na jego efektywność w walce.
avatar
Gość
Gość

Rzeka      - Page 2 Empty Re: Rzeka

Pią Lut 03, 2017 11:42 pm
Zamysł chłopaka o ewentualnej możliwości zignorowania przez nieznajomego, widać okazał się fiaskiem. Chang go przyuważył i nawet zdecydował się obniżyć pułap, by zamienić z białowłosym parę słów. W normalnych sposobnościach, Haru już byłby w gęstwinach, jednak ból towarzyszący uczuciu głodu, zblokował jego postanowienia. Zmuszony był stać i obserwować poczynania nieznajomego, który najwidoczniej nie wydawał się być wrogo nastawiony. Bardziej roztaczała się wokół niego aura obojętności.
Niby zadał jakieś pojedyncze pytania, jednak ewidentnie nie oczekiwał odzewu. Okropnie śpieszyło mu się do miejsca, z którego właśnie białowłosy się zwinął. Czyżby zwariował...? Coś tam niby wspomniał o jakimś wybuchu broni, jednak Haru obstawiał inną opcję. Po prostu, w czasie ucieczki za bardzo mógł tam namieszać... Przecież zabił już parę tamtejszych osób, zatem mógł być do tego zdolny.
- Dlaczego tak Cię ciągnie do tego miejsca...? - Zapytał niespodziewanie, przełamując przerażenie i nagle ruszając powolnym truchtem za uciekającym nieznajomym. I, dodawszy, że jest już na tyle głodny, długo nie przebrnął, padając po paru sekundach na ziemię, lecz ostatkami sił, unosząc łeb znad przygniecionej ziemi.
- Nakarm mnie, a zaprowadzę Cię do tego piekła... - Wymamrotał, nie licząc jednak zbytnio na jakieś zainteresowanie. Jeśli Changeling nie skoncentruje się na jego osobie, to najpewniej będzie tak trwał w tej pozycji, najpewniej zasypiając i może w jakiś magiczny sposób będąc później odratowanym.
avatar
Gość
Gość

Rzeka      - Page 2 Empty Re: Rzeka

Pią Lut 03, 2017 11:55 pm
MG


Changieling, jaszczurka a po prostu Jirri nie usłyszał już mamrotania pod nosem chłopaka, zwyczajnie odleciał nie mając ochoty wyczekiwać na jego odpowiedź. Chłopak w pozycji leżącej pozostał tak w bezruchu. Nie miał siły, ochoty lub po prostu był zmęczony. Mijały godziny lecz chłopak nie zyskiwał przytomności. Dopiero lodowate uczucie na głowie wyrwało go ze snu. Otworzył oczy i zauważył postać o ciemnej karnacji z tatuażami na ciele i piórem we włosach. Na czole miał zimną szmatę, prawdopodobnie okład. Obok leżało jedzenie i picie. Znajdował się w jakimś okrągłym pomieszczeniu, promienie słońca wpadały tutaj przez jakąś szmacianą zasłonę.
- Obudził się! - Krzyknęła postać stojąca nad nim. Był to mężczyzna, młody, wysoki, muskularny.
__

Odpisz tu: https://dbanotheruniverse.forumpolish.com/t19-wioska-plemienia-karinga
Haricotto
Haricotto
Admin/Time Patrol
Liczba postów : 2233

Rzeka      - Page 2 Empty Re: Rzeka

Czw Lut 09, 2017 2:58 pm
Saiyanin tułając się po lesie, od drzewa do drzewa, w końcu dotarł do miejsca, które obrał sobie za cel. Podczas tej tułaczki, czuł się trochę lepiej, mimo że zdarzało mu się upaść raz czy dwa. Nadal targała nim złość, ale w tej chwili, występowała ona pod postacią żalu, który narastał z każdym krokiem. Im bliżej był miejsca, w którym leżała jego martw przyjaciółka, tym bardziej chciało mu się płakać. Nie dopuszczał jednak do siebie myśli, że się rozpłacze. Nie mógł, musiał zostać twardy. Dla samego siebie.
W końcu usłyszał szum wody.
- Rzeka... Jestem na miejscu... - pomyślał sobie, przyspieszając nieco tempo. Gdy opuścił linię drzew i znalazł się na bezpośrednim terenie uważanym za polankę, obok której płynęła rzeka, wziął jeden, bardzo głęboki wdech. Następnie wypuścił nerwowo powietrze ze swoich płuc, brnąc dalej. Jego oczom w końcu ukazała się kobieta, która leżąc na ziemi wyglądała, jakby raczyła swój organizm leczącym snem. Haricotto doszedł do niej, przykucnął przy niej, pogłaskał dłonią jej głowę, po czym sam ułożył się obok niej. Wziął jej rękę i mocno ścisnął, po czym sam zasnął z wycieńczenia. Sen ma właściwości lecznicze, więc miejmy nadzieję, że po przebudzeniu, będzie czuł się lepiej.
Gdy tylko zamknął oczy, od razu zasnął. Oczami wyobraźni widział swoją wcześniejszą walkę, Jirriego, a także staruszkę, obok której aktualnie leżał. Wszystko to nanosiło się na siebie, po czym wyparowało, zostawiając Saiyanina w spokoju.
Jirri
Jirri
Time Patrol
Liczba postów : 495

Rzeka      - Page 2 Empty Re: Rzeka

Czw Lut 09, 2017 5:21 pm
Jirri leciał, popychany przez swoją własną falę energetyczną. Śmiał się przy tym jak dziecko. Świetnie! Udało mu się! Zwiał! Wygrał życie! Śmierć może mu laskę robić! Nikt już mu nie podskoczy! Co prawda walka nie zakończyła się dla niego wcale zwycięstwem, ale nie można jej też nazwać porażką. Jakby nie patrzeć - żyje! Mimo, że dostał dość porządnie w dupę, to jednak żyje. Miejsca, w które uderzył bachor, dawały o sobie znać, ale nie były jakąś wielką przeszkodą. Na razie fakt, że znów uniknął śmierci, powodował, że Jirri nie czuł bólu prawie wcale. Wszystko przyćmiła ogromna radość, jaką teraz odczuwał. Chciał jeszcze krzyknąć coś do młodego, ale nie zdążył. Nie miał szans go obrazić, bo już poleciał dość daleko, a i przez olbrzymią prędkość dzieciak pewnie niczego by nie usłyszał. Nie był to dla jaszczura powód do dramatyzowania. To on zwiał przed śmiercią po raz drugi, a nie ten bachor. Jirri westchnął i opuścił się powoli na dół. Wylądował nad rzeką, tam gdzie wszystko się zaczęło. Ciekawa srawa. Ale to dobrze, wreszcie może potrenować. Zrzucił gi, którym był przewiązany niczym szarfą i rzucił je na ziemię. Następnie stanął w pozycji gotowej.

Każdy trening dobrze jest zacząć od rozgrzewki, dzięki temu ciało przygotowane jest na wysiłek, związany z ćwiczeniami. Tym razem jednak Jirri nie zamierzał ćwiczyć swojego ciała. Transformacja dała mu wystarczająco dużo mocy. Nie potrzebował więc teraz się wzmacniać, a bynajmniej nie czuł tej potrzeby. Teraz zamierzał się nauczyć kontrolować swoje Ki. Dzięki temu będzie w stanie wyzwalać więcej mocy podczas wykonywania technik. Usiadł na ziemi. Jeśli zamierza ćwiczyć swoją energię, to musi rozgrzać właśnie ją, a co za tym idzie, wyciszyć jak zwykle swój umysł. Zamknął oczy i jak zwykle przy tego typu treningach zaczął walczyć ze swoimi emocjami. Tak, możnaby to nazwać walką. Tym razem była to radość. Mimo że jest to uczucie przyjemne, to jednak może powodować dekoncentrację, a na to Jirri nie zamierzał sobie pozwolić. Jego trening musiał być w pełni efektywny, więc zaraz zaczął odganiać od siebie radość. Zmusił swoją twarz do zachowania całkowitej powagi i zaczął tłumić w sobie szczęście, które jednak cały czas narastało. Zatopił się w swoim umyśle. Nie mógł jednak usłyszeć swojej energii. Aura pozostawała niesłyszalna, przez zagłuszający ją... śmiech. Tak. Czysta radość, którą musiał teraz w sobie stłumić. Skupił się. Chciał zdusić w sobie ten śmiech. Spiął wszystkie swoje mięśnie, by jak najbardziej się skoncentrować na wykonywanej czynności... ale z jakiegoś powodu nie potrafił tego zrobić. Poprostu za bardzo się cieszył, by to w sobie tłumić. Jedyne co mógł zrobić, to powstrzymać się od skakania z radości i śmiechu, ale mógł to też ugryźć z drugiej strony. Zamiast zmniejszać swoją radość, zaczął zwiększać poziom swojej energii. To poskutkowało. Ciężko jest walczyć z własnymi emocjami, ale pogodzenie się z nimi pozwala na osiągnięcie harmonii. Prawdą jest też to, że jak to poczuł wcześniej, jego moc płynie ze swobody, więc najlepiej będzie, jeśli nie będzie ograniczał też sam siebie. Zaraz poczuł różnicę. Energia nie tylko się go "słuchała". Sama zaczęła wręcz współpracować. Jirri poczuł różnicę. Ki wzrastało w zastraszającym tempie. Co prawda nie jest to dla ciała naturalne, nie zniszczy go od środka, ale gdy skończy się koncentrować, nadmiar energii zwyczajnie zniknie, rozproszy się i tyle. Jego aura natychmiast się ujawniła, obszerniejsza niż zwykle, ale i ciężka do kontroli. W tej sytuacji musi z nią walczyć, doprowadzić do momentu, w którym będzie mu całkiem posłuszna. Starał się bardziej ją zagęścić, zmniejszyć przy tym jej objętość. Bardziej nad nią zapanować... Niestety energia przestała już współpracować. A że najlepszą obroną jest atak, zaczęła atakować. Ciało jaszczura zaczęło drżeć. Zaczęły pojawiać się dziwne tiki. Powieki drżały, a kolana dygotały, przed oczami zaczęły się pojawiać dziwne plamy. W tej sytuacji Jirri nie mógł zapanować. Musiał najpierw zwalczyć efekty działania Ki. Spiął wszystkie mięśnie, by zwalczyć drgawki. Oczywiście zadziałało to w drugą stronę. Drgania się spotęgowały, bo mięśniom ciężko jest było wytrzymać takie napięcie. Jirri dość długo się w ten sposób siłował, zanim wreszcie wpadł na lepszy pomysł. Zwyczajnie rozluźnił mięśnie. W wyniku tego drgania ciała ustały. Teraz zaczął walczyć z drgającymi kolanami. W wyniku działania tej mocy, Jirri wstał. Nie zauważył nawet, kiedy to się stało, ale teraz stał, a kolana dygotały. Przez chwilę się zastanawiał, co może zrobić. Przecież bardziej się już nie rozluźni, jego kończyny już wręcz wisiały. Tu zaraz znów wpadł na nowy pomysł. Poprostu znów usiadł. Dzięki temu kolana przestały drżeć. Drżące powieki i plamy przed oczami? Z tym też nie miał większych problemów. Poprostu zacisnął powieki i obydwie dolegliwości przestały go dotyczyć. Teraz mógł przejść do kontrofensywy. Zaczął ściskać swoją energię, pakować ją w siebie. Chciał jak najbardziej nad nią panować. Aura się zmniejszała, ale stawała się coraz gęstsza. Jirri czuł, że jest już prawie u swego celu. Że już prawie w pełni osiągnął panowanie nad swoją mocą wewnętrzną. Starał się dalej. Mocniej zacisnął powieki, bardziej spiął swoje mięśnie, pośladki niemalże mu pękały pod wpływem olbrzymiego zacisku i... W jednej chwili poczuł coś, jakby cios w brzuch. Otworzył szeroko oczy i wzbił się w powietrze. Kompletnie nad tym nie panował. Wszystkie dolegliwości powróciły, tym razem ze zdwojoną siłą, jakby energia wpadła w szał. Aura znów się powiększyła, tym razem była trzy razy większa niż normalnie. Jirri nie był w stanie nad sobą zapanować. Chciał powstrzymać te drgawki, ale nie mógł przejąć kontroli nad własnym ciałem. Jak tak dalej pójdzie, to wybuchnie. Jirri rozpaczliwie starał się stłumić swoją szalejącą aurę, ale nie był w stanie. Była zbyt potężna. Zbyt niekontrolowana. Zupełnie... nieograniczona. Jaszczurka chilli poczuła przypływ geniuszu. No przecież! To oczywiste. Zupełnie przestał ograniczać swoją energię. Pozwolił jej szaleć, bez żadnej kontroli. Czy to dobry pomysł? Pewnie zaraz się dowie. Na jego skroniach pojawiły się kropelki potu, czuł, jakby miało go rozsadzić od środka, ale... to nie następowało. Poczuł, jak dolegliwości go powoli opuszczają. Jak aura się uspokaja. Jak odzyskuje panowanie nad sobą. No tak... To przecież oczywiste... Przecież na tym się opiera jego moc. Na braku ograniczeń. Ciekawe, ile razy jeszcze o tym zapomni. Poczuł, jak jego stopy dotykają ziemi. Już stał na twardym gruncie. Idealny moment, by zakończyć trening. Stanął w pozycji, którą nauczył go Kame Sennin i zebrał całą nadwyżkę energii między dłońmi.
- Ka... Me... Ha... Me... Ha!!!
Owa nadwyżka zmieniła się w falę energii, która przemknęła przez rzekę. Jirri czuł, że jest to fala silniejsza, niż ta, której użył wcześniej, ale nie oszukiwał się. To jeszcze nie to. Na razie jednak był z siebie zadowolony. Czuł, że następnym razem pójdzie mu lepiej. Położył się na ziemi i zaczął odpoczywać. Wreszcie mógł spokojnie zregenerować siły po walce z tym bachorem, a i przed następnym treningiem. Spojrzał w niebo. Tak. Wkrótce będzie gotowy do powtórnej potyczki. Napewno.

OOC:
Pierwszy trening Kontroli Ki.

Hari, jestem w innej części rzeki. Jeśli uznasz, że nasze postacie się spotkały, to spoko.
Haricotto
Haricotto
Admin/Time Patrol
Liczba postów : 2233

Rzeka      - Page 2 Empty Re: Rzeka

Pią Lut 10, 2017 12:41 pm
Minęło już trochę czasu, ciężko określić ile, ale w końcu Haricotto otworzył oczy. Czuł w swojej dłoni chłód. Spojrzał więc na swoją rękę, a w niej trzymana była zmarszczona ze starości dłoń staruszki. Byłą zimna, wręcz lodowata. Saiyanin spuścił swoją głowę w dół, po czym otarł swój policzek z pojedynczej łzy, która samowolnie wymknęła się z jego oka.
Pomimo obrażeń, jakie otrzymał, czuł się nieco lepiej. Sen jednak jest najlepszym lekarstwem. Owszem, bolały go jeszcze mięśnie, w których prawdopodobnie utworzy się kwas mlekowy, więc zakwasy będą mu towarzyszyły przez najbliższy dzień lub dwa.
Podniósł się na nogi, po czym odwrócił się twarzą w stronę, z której przyszedł. W stronę głównej bazy RR, gdzie on, jak i później się okazało Jirri, walczył. Nad drzewami, w oddali, jeszcze unosił się dym. Fasolka miał nadzieję, że Changelingowi nic się nie stało. Byłaby wielka szkoda, gdyby taka moc została unieszkodliwiona.
Haricotto następnie spojrzał na swoją przyjaciółkę, po czym przykucnął przy niej, biorąc ją po chwili na ręce. Stał tak i patrzył na jej twarz. Miała taki spokojny wyraz.
- Obiecałem, że Cię pochowam i taki mam zamiar. - powiedział do niej, uśmiechając się serdecznie. Jak to się mówi, to była dobra mina do złej gry. Nie mógł już nic zrobić, więc uśmiechnął się po raz ostatni, ruszając przed siebie z kobietą w swych ramionach. Po kilku pewnych krokach, odbił się od powierzchni ziemi i wzleciał do góry, kierując się w stronę polany, gdzie był dom babci.

z/t
Jirri
Jirri
Time Patrol
Liczba postów : 495

Rzeka      - Page 2 Empty Re: Rzeka

Pią Lut 10, 2017 8:56 pm
Gdy Jirri wreszcie podniósł się z ziemi, był już późny wieczór. Wzniósł twarz ku niebu i odetchnął. Wiatr był przyjemny. Jaszczur zamknął oczy, chłonąc wieczorny chłód i rozmyślając. Zastanawiał się, co teraz robi Haricotto. Czy przeżył? Raczej tak, to wkońcu twardy typ, a jeśli był w stanie osiągnąć transformację, to na pewno mógł o siebie zadbać, poza tym Jirri uratował mu życie, więc był zobowiązany przeżyć, takie są zasady, wkońcu musi mu się kiedyś odwdzięczyć. Fajnie było wiedzieć, że ktoś ma wobec jaszczura dług wdzięczności. Kiedyś z pewnością mu się opłaci, że ocalił ogoniastego. Tymczasem... co takiego robią Time Breakers? Czy rosną w siłę, tak samo jak Jirri i Haricotto? Jak silny jest teraz ten różowy glut i nadpobudliwy pseudobożek? Czy też osiągneli nowe transformacje? Najpewniej tak... Tym lepiej! Im większe zagrożenie, tym większa motywacja, a im większa motywacja, tym cięższy trening. Ale jeszcze nie teraz. Teraz, skoro się ściemnia, przydałoby się iść spać. Jak Jirri pomyślał, tak zrobił. Położył się ponownie na ziemię i natychmiast zasnął.
Jirri
Jirri
Time Patrol
Liczba postów : 495

Rzeka      - Page 2 Empty Re: Rzeka

Nie Lut 12, 2017 8:32 pm
Jirri spał przez całą noc, gdy się obudził było około dziesiątej. Sny miał dziwne. Pierw śniło mu się, że walczył znów z tym dzieciakiem, ale tym razem nie miał rąk, a do kolan miał przywiązanego grubym sznurem Haricotto. Dzieciak tymczasem nie atakował, zamiast tego rozłożył leżak i czytał magazyny erotyczne, mrucząc pod nosem coś o "Pichi-pichi girls". Gdzieś po prawej stały dwie ogoniaste laski, które poznał na wyspie Kame, tuliły się do siebie i lizały się namiętnie, a Haricotto pojękiwał o jakiejś... babci? Czemu niby o babci? To nie trzymało się kupy, ale to wkońcu sen, a sny mają to do siebie, że rzadko kiedy mają jakikolwiek sens. Mniej więcej w momencie, gdy ogon miał mu już zesztywnieć, Jirri obudził się. Przetarł oczy i wstał, rozejrzał się. Chwilę mu to zajęło, zanim zrozumiał co się dzieje i gdzie jest. Po paru sekundach wszystko się już rozjaśniło. No tak. Walka się odbyła, ale nie w takiej dziwnej formie, Haricotto gdzieś uciekł, a sam Jirri przeżył i także dał nogę, choć dużo bardziej kreatywnie i efektownie. Teraz był tu nad rzeką w celu zwiększenia swojej mocy. W celu treningu. No tak. Czas wracać do roboty.

Jirri ponownie zaczął od rozgrzewki. Oczyszczenie umysłu tym razem nie było wcale takie trudne. Owszem, był jeszcze trochę zaspany, ale działanie jego aury bardzo szybko go wybudzało i zaraz był już w pełni gotowy. Ledwo zaczął się koncentrować, a już odpędził od siebie wszystkie myśli. Także te brudne, które to dopadły go w związku z elementem snu, którym były dwie ogonaste laski... Nie! Nie powinien teraz sobie zawracać tym głowy. Później przyjdzie czas na myślenie o laseczkach, a na razie musiał się skoncentrować. Ponownie uwolnił się od brudnych myśli i skoncentrował się na uwidocznieniu swojej energii. Otoczyła go fioletowa aura. Szalała bez żadnych ograniczeń, tak jak wczoraj, ale tym razem Jirri dał jej od razu odpowiednią swobodę, dzięki czemu szybko się podporządkowała. Jirri skupił się na zagęszczeniu jej. Objętość się zmniejszyła, ale kolor stał się dużo żywszy, wyraźniejszy, jaskrawszy. Fiolet ogarnął bliską okolicę. Jirri zaczął koncentrować Ki w różnych miejscach w swoim ciele, najpierw w palcach. Nie w rękach, czy dłoniach, ale konkretnie na opuszkach palców. Nie było to łatwe, skupienie energii na tak małej powierzchni ciała wymagało dużo więcej konentracji, niż Jirri kiedykolwiek poświęcał na cokolwiek. Dużo więcej, niż wymagała to jakakolwiek technika, którą znał. Prawie że miażdżył swoją energię, starając się "wepchać" ją do swoich palców. Jednocześnie musiał tworzyć choćby złudzenie swobody, co osiągał poprzez zostawianie części Ki poza samymi dłońmi. Czuł, jakby jego palce miały eksplodować, tym bardziej, że wraz z energią przetransportował tam krew. Szybko przeniósł Ki w inne części ciała, by uchronić się przed "popsuciem" swojego ciała. Tym razem starał się rozmieścić energię równomiernie w każdej kończynie, co może i brzmi łatwo, ale nie jest takie w praktyce. Idealnie równe podzielenie swojej mocy na każdą część ciała jest niesamowicie trudne, ale dzięki temu Jirri jeszcze lepiej czuł, że panuje nad swoją mocą. Wypuścił swoją aurę zpowrotem na zewnątrz. Tym razem była bardziej oklapła i nie tak rozległa. Zupełnie jakby uległa jaszczurowi. Świetnie. Tym lepiej, że nie będzie miał problemów z jej ujarzmieniem. Wzniósł się w powietrze i zaczął lecieć nad rzeką. Starał się podzielić swoją uwagę tak, by jednocześnie lecieć i formować energię w różne figury. Nie jest to łatwe zadanie, ale Jirri nie starał się tym razem robić nic wielkiego. Skupił się na czymś łatwym, a nie ma nic łatwiejszego, niż zwykłe figury geometryczne. Zaczął od kuli. Energia uformowała się wokół niego, a on sam wleciał do wody. Najwyraźniej niedostatecznie się skupił, ale to go wcale nie zmartwiło. Kula była zupełnie wodoszczelna, więc nawet się nie zmoczył. No nieźle. Szkoda jednak, że wymaga to tyle koncentracji. W prawdziwej walce na bank nie dałby rady tego zrobić. Zaczął teraz "lecieć" pod wodą. Efekt był niesamowity, bo wyglądało to, jakby płynął w jakiejś bańce, lub łodzi podwodnej z fioletowego szkła. Zmienił kształt aury. Tym razem był to sześcian. Później zaczął tworzyć najróżniejsze ostrosłupy. Cztery ściany. Pięć. Sześć. Przy siedmiu przechylił ostrosłup do poziomu i zaczął go obracać z niebywałą wręcz prędkością. W wyniku tego wyglądał on zupełnie jak stożek, tymczasem jednak nie stworzył takiego właśnie kształtu, ale coś na kształt wiertła. Jirri skręcił tak, że wraz z owym wiertłem wbił się w ziemię, no i jak to z wiertłem, zaczął wiercić... Nie wywiercił nawet najmniejszej dziury, ale miał okazję trochę się napocić, gdy spiął wszystkie mięśnie, jakby chciał walnąć potężnego kloca, by lepiej się skupić. Przez chwilę zresztą bliski był upuszczenia małej brązowej pamiątki, ale w porę się opamiętał i wzleciał w górę. Jego aura znów szalała swobodnie, a on sam wisiał w powietrzu nad rzeką. Skumulował w dłoni trochę Ki. Uformowała się w niej idealna kula świecąca fioletowym światłem. Dokładnie to samo zrobił w drugiej dłoni. Zamknął oczy i skupił się na nich. Tym razem zamiast kształtu zmieniał kolory. To nie była łatwa sprawa, wkońcu kolor to jest indywidualna sprawa, niezależna od samej osoby, podobnie jak rasa, czy kolor skóry. Ostatecznie, mimo że naprawdę mocno się natężał i skupiał, udało mu się tylko trochę zmienić odcień fioletu. Raz trochę ciemniejszy, raz trochę jaśniejszy. Nie był wstanie zmienić barwy nawet na niebieski. Zaczął tworzyć więcej kul energii, jak najbliżej swoich dłoni, tak, by nie tracić Ki. Ostatecznie dłonie jego otaczało po pięć świetlistych kul. Kule ruszyły i zaczęły latać wokół dwóch pierwszych kul. Stworzyło to wrażenie, jakby były to dwa duże modele atomów. Jirri sam nie wiedział, czym owe atomy są, a nawet jeśli wiedział, to sobie nie przypominał, nigdy jakoś nie przykładał się do nauki i innych spraw niezwiązanych z walką. Zawsze wolał praktykę od teorii. Czuł, że już wystarczająco przygotowania. Teraz czas zdominować energię. Wiedział, że nie może jej ograniczać i nawet nie zamierzał próbować. Pozwolił jej ponownie szaleć. Po raz kolejny pojawiły się dolegliwości, ale szybko ustąpiły. Teraz zaczął ją formować. Robienie tego bez ograniczania jej było dość... dziwne. Głównie dlatego, że nie mógł jej tak naprawdę rozkazywać, ale raczej dawać uprzejme sugestie. Było to dziwne, ale autentycznie działało. Tak lekko ją "popychał" do formowania kształtów dużo bardziej skomplikowanych, niż zwykłe figury geoetryczne. Zaczął tworzyć różne abstrakcje, figury niemożliwe, to, co nigdy by mu normalnie do głowy nie przyszło. Tak! To jest to! Czuł olbrzymią potęgę, która jest pod jego całkowitą kontrolą. Energia jakby się rozmnożyła, zupełnie tak, jakby sugerowała wypróbowanie jej. Jirri natychmiast przysunął ręce do boku, wyrecytował sylaby "Kamehameha" i wystrzelił falę energii. Wcale nie bardziej naładowaną, ale potężniejszą. Tak. Zdecydowanie się udało. Jirri skończył trening, poleciał tam, gdzie wcześniej spał i podniósł gi.
- No! Czas lecieć do starego mistrza. Kame-sensei! Przybywam!
Wzbił się w powietrze i... poleciał.

OOC:
Trening Kontroli Ki.

z/t
Nekomi
Nekomi
Z przyszłości
Liczba postów : 81

Rzeka      - Page 2 Empty Re: Rzeka

Czw Mar 09, 2017 6:47 pm
Po treningu u kame sennina przyleciała ty, oczywiście wcześniej zahaczając o pustynie by wziąć swoje ubranka.
-Uf było ciekawie, kiedyś będzie trzeba to powtórzyć. ale teraz przyda się chwila relaksu.
Uśmiechnęła się do siebie, i kładą ubranka gdzieś z boku rozejrzała się. Lubiła to miejsce zazwyczaj był tu spokój i cisza nie to co w pozostałych miejscach. Można było tu odpocząć, no chyba że te pokurcze z czerwonek firanki czy jak im tam było ją dalej gonią. No ale będzie trochę rozrywki, jednak teraz czas się troszku poleniuchować. Położyła się na trawie i dała się ogrzać słonku.
Sponsored content

Rzeka      - Page 2 Empty Re: Rzeka

Powrót do góry
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach