Polana
+16
Sin
Kimi
Hiro
Kenzuran
Guts
Ranzoku
Tensa
Shiro
Aymi
Kyuu
Shin
Ryu
Yaki Chou
Rock
Haricotto
@Whis
20 posters
- GośćGość
Re: Polana
Czw Maj 11, 2017 6:40 pm
Minęło paręnaście minut, a z jego oczu znikł krajobraz pustynny, Pojawiło się zaś jakieś większe skupisko drzew. Zleciał na dół lądując na jakiejś polanie przy skraju lasu. Zielona trawa i zielone drzewa, a także śpiew ptaków. Ładne miejsce. Jaka szkoda że miał zamiar upuścić tu trochę krwi... Pomyślał że tu znajdzie jakąś ofiarę. Co prawda wojna nie była mu bliskim zagadnieniem, bowiem w żadnej nie brał jeszcze udziału. Ale z własnego rozumu wnioskował, że podczas wojny lud kryje się gdzie może, byle daleko od miejsc nieprzyjaznych, jak okupowane, zrujnowane miasta. A nawet jeśli nie spotka żadnego inteligentnego mieszkańca planety, poleje się krew jakiegoś zwierzęcia. A takie już na pewno spotka, choć prawdą jest że zabijanie ich nie sprawiało tak wielkiej satysfakcji. Ziewnął i postanowił zapuścić się w głąb puszczy. Spacerowym krokiem wszedł pomiędzy drzewa, wyszukując wzrokiem jakiejś dróżki po której mógłby pójść nie musząc co rusz odsuwać zagradzających mu drogę gałęzi czy pajęczyn tutejszych pająków.
- HaricottoAdmin/Time Patrol
- Liczba postów : 2233
Re: Polana
Czw Maj 11, 2017 8:59 pm
MG
W krzakach, które znajdowały się kilkanaście metrów od Honoberuto, coś się poruszyło. Głośny szelest dawał znać, że ktoś lub coś może tam siedzieć. Gdy tylko Changeling zwrócił uwagę na dziwne zachowanie krzewu, gdy zrobił pierwsze kroki w jego stronę, nagle, zupełnie bez ostrzeżenia, wyskoczył z nich człowiek! Umorusany był błotem, poobdzierany, a jedyne co zasłaniało jego genitalia i cztery litery, to prowizoryczna przepaska z liści. Na głowie miał burzę włosów, a jego twarz pokryta była gęstym zarostem, spod którego wystawały tylko jego grube, powiedzieć można że spuchnięte, wargi. Był też bardzo wychudzony. W dłoni trzymał dzidę, którę zaczął wymachiwać. Dzikus normalnie!
- Uga, czaka, uga, czaka... Ugaugaugaugauga!! Beroberoberobleee!! - wystawił język do rogacza, po czym wypiął do niego tyłek, klepiąc się ręką w niego, by sprowokować jaszczura do ataku. Odwrócił się zaraz przodem i wycelował swoją dzidę prosto w głowę kapelusznika. Nie atakował jednak, jakby czekał na reakcję swojej, jak wtedy myślał, ofiary.
- GośćGość
Re: Polana
Czw Maj 11, 2017 10:17 pm
W pewnym momencie swej wędrówki przez las usłyszał szelest. Jego wojowniczy instynkt natychmiast wyczulił wszystkie zmysły i ustawił ciało w pozycji bojowej. W gotowości zaczął się zbliżać w kierunku krzaków z nadzieją, że wyjdzie stamtąd jakiś tubylec planety. I okazało się że nie popełnił pomyłki. Nagle z kępy wyskoczył dziwaczny dzikus, zakrywający prawdopodobnie jedynie te części ciała, których utrata przekreśliłaby szanse na przedłużenie gatunku. Był chudy i brudny, ewidentnie nie możnaby go nazwać zadbanym. A więc oto Ziemianie. Cóż, Imperium nie miałoby żadnego problemu z podbiciem takiego ludu, więc czemu czekało na koniec wojny? Przecież to mogliby być doskonali pracownicy podczas prac nie wymagających myślenia. Osobiście Hono wierzył że w każdej nacji drzemie pewien potencjał czekający na to aż zostanie odkryty.
Ten jednak osobnik nie miał na to szansy. Widząc że i tak nie ma wobec niego przyjaznych zamiarów, wystawił dyskretnie palec w jego kierunku. Zebrał w nim energię, uformował należycie i wystrzelił cienką wiązkę Death Beama. Nie będzie miał szans na to by uciec.
Ten jednak osobnik nie miał na to szansy. Widząc że i tak nie ma wobec niego przyjaznych zamiarów, wystawił dyskretnie palec w jego kierunku. Zebrał w nim energię, uformował należycie i wystrzelił cienką wiązkę Death Beama. Nie będzie miał szans na to by uciec.
- HaricottoAdmin/Time Patrol
- Liczba postów : 2233
Re: Polana
Pią Maj 12, 2017 5:15 pm
MG
Zapuszczony mężczyzna nie był przeciwnikiem dla potężnego Honoberuto! Padł od razu, a jego ciało przebite zostało cienkim promieniem wystrzelonym z palca Changelinga. Krew trysnęła jak z fontanny, a on dysząc głośno i żałośnie, a gdy upadł, pod jego ciałem powstała ogromna kałuża czerwonej krwi. Tubylec głośno jęknął jeszcze kilka razy, po czym na zawsze zamknął swoje oczy.
Nie był godnym wyzwaniem, jednakże, co się dziwić? Był zwyczajnym człowiekiem, nie posiadał żadnych mocy. Jego spotkanie z Honoberuto było jak spotkanie człowieka z rozpędzonym pociągiem. Mogło się skończyć tylko w jeden sposób.
Zapadał cisza.
Lecz nagle...
~SOUNDTRACK~
Zza głowy Honoberuta dochodzić zaczął dźwięk maszyn. W oddali dostrzec można było niewielki obiekt na niebie, który z każdą sekundą robił się coraz większy. Poniżej, po ziemi przemieszczała się ogromna chmura kurzu, a na jej środku znajdowały się dwa wojskowe jeepy. To, co nad nimi leciało, to helikopter, z którego na linach pozwieszani byli uzbrojeni żołnierze, trzymający w dłoniach karabiny maszynowe.
W końcu dojechali na miejsce, objeżdżając Honoberuto dookoła. Po chwili Changeling znajdował się pomiędzy jednym a drugim, a każdy oddalony był od niego o 10 metrów. W każdym jeepie znajdowały się cztery osoby. Helikopter zawisł tuż nad rogaczem, a żołnierze opuścili się z lin kapkę wcześniej, forumując zaraz szyk bojowy przy jednym z samochodów. Ten pozostały, z drugiej strony, musiał jednak poradzić sobie we czwórkę.
- Niezwyciężona Armia Czerwonej Wstęgi! Poddaj się, kosmito! - padły pierwszy słowa, które wypowiedział gość ubrany nieco bardziej elegancko - prawdopodobnie był szefem tej akcji. Po chwili dało się słyszeć dźwięk przeładowywanej broni.
_____
Odejmij sobie ki za użycie techniki/
- GośćGość
Re: Polana
Pią Maj 12, 2017 9:29 pm
Marna, dzika człeczyna nie miała szans. Wiązka energii bez problemu przebiła jej pierś, wszystkie stojące na drodze narządy w końcu wyszła dziurą z pleców uderzając w ziemię. Oprócz charakterystycznego dźwięku wystrzeliwanego promienia, dało się także słyszeć odgłos przeszywania ciała. Tubylec rzecz jasna wnet upadł na ziemię. Zdążył tylko wydać z siebie ostatni jęk. Zaraz potem zamknął oczy i w grymasie pełnym bólu przestał oddychać już na zawsze. Nie cierpiał zbyt długo. Zapadła cisza. Honoberuto zaś poczuł tak znane i uwielbiane przez siebie uczucie ekscytacji. Cały zadrżał i z początku zachichotał cicho i niemalże uroczo, lecz zaraz potem śmiech przerodził się w głośne i głębokie oddechy. Niesamowita przyjemność pobudzała całe jego ciało. Podszedł do trupa i uklęknął obok niego nadal dysząc wzorem dzikiego zwierza. Potem zaczął stękać i jęczeć. Brzmiało jakby te odgłosy były wynikiem bólu, ale jednocześnie usłyszeć można było wymowne "Och, taak!". Podniecenie narastało i narastało by po kilkunastu sekundach oblać go falą rozkoszy i wewnętrznego spokoju. Nawet nie zauważył kiedy zaczął gładzić martwego Ziemianina po zakrwawionej klatce piersiowej. O tak, o to mu chodziło. Tego właśnie potrzebował. Zaspokoiwszy swą potrzebę, powstał śmiejąc się cicho, strzepnął krew z rąk i z motylkami w brzuchu miał zamiar wracać jak najprędzej na pustynię, a potem na No.79. Niestety, coś mu pokrzyżowało plany. A raczej ktoś.
Rozległ się nagle głośny dźwięk silników i dziwnego łopotania. Odwrócił się, ponownie przyjmując pozycję bojową. Tym razem okazało się że słusznie. Oto jechały w jego stronę dwa pojazdy naziemne. Zmierzał do niego także śmigłowiec. To wydarzenie wyprowadziło go z błędu. Nie wszyscy Ziemianie widocznie byli tak dzicy i zdobyczy cywilizacyjnych pozbawieni. Co prawda na jego planecie takich sprzętów używano pewnie jeszcze za Kanassian, ale było to jednak coś innego niż kije z grotem. Po chwili okazało się że w pojazdach siedzą żołnierze, prawdopodobnie należący do jakiejś ziemskiej armii. Ich bronie również nie dorównywały tym używanym w imperium. Ale trzeba przyznać że mieli dobre wejście. Ze śmigłowca zsunęli się po linie uzbrojeni wojacy. Podobnie uzbrojone były także załogi pojazdów naziemnych. Skrzyżował ręce na piersi i spokojnie spoglądał jak zostaje otoczony przez te pojazdy i uzbrojonych Ziemian. Wiatr wywoływany przez helikopter powiewał jego peleryną i wstążeczkami. Jeden z członków komitetu powitalnego planety Ziemia, inaczej ubrany, wyjawił jak nazywa się armia reprezentowana przez tych oto jegomościów oraz nakazał mu się poddać. Honoberuto spojrzał na niego. Usłyszał nagle jak żołnierze przeładowują broń. Rozejrzał się dyskretnie. Nikt się nie znajdował dalej niż 10 metrów od niego. Głupcy. Nadal uśmiechnięty po wcześniejszym morderstwie powiedział spokojnie:
-Ładna ta wasza planetka.
A następnie klasnął w dłonie dwa razy i zagwizdał przeciągle. Nie był to jednak zwykły gwizd. Wszyscy zgromadzeni mogli ujrzeć jak z ust wydobywa mu się coś niby pomarańczowy gaz. A zaraz potem utworzyła się wielka trąba powietrzna, w której centrum stał kapelusznik. Jak nie zawieje, jak nie zaszumi, jak nie zagwiżdże! Oczywiście był to Whirlwind Blow! Ciepłe powietrze wnet porwało żołnierzy i ich pojazdy by zaraz potem wyrzucić gdzieś daleko, prawdopodobnie uszkadzając część drzew.
//przyjmuję że wszystkich gościów jest 11: 8 z samochodów i 3 z helikoptera. Nie podałeś ilu dokładnie ich w helikopterze było, więc przyjąłem najmniejszą możliwą liczbę z której da się utworzyć szyk bojowy.
Rozległ się nagle głośny dźwięk silników i dziwnego łopotania. Odwrócił się, ponownie przyjmując pozycję bojową. Tym razem okazało się że słusznie. Oto jechały w jego stronę dwa pojazdy naziemne. Zmierzał do niego także śmigłowiec. To wydarzenie wyprowadziło go z błędu. Nie wszyscy Ziemianie widocznie byli tak dzicy i zdobyczy cywilizacyjnych pozbawieni. Co prawda na jego planecie takich sprzętów używano pewnie jeszcze za Kanassian, ale było to jednak coś innego niż kije z grotem. Po chwili okazało się że w pojazdach siedzą żołnierze, prawdopodobnie należący do jakiejś ziemskiej armii. Ich bronie również nie dorównywały tym używanym w imperium. Ale trzeba przyznać że mieli dobre wejście. Ze śmigłowca zsunęli się po linie uzbrojeni wojacy. Podobnie uzbrojone były także załogi pojazdów naziemnych. Skrzyżował ręce na piersi i spokojnie spoglądał jak zostaje otoczony przez te pojazdy i uzbrojonych Ziemian. Wiatr wywoływany przez helikopter powiewał jego peleryną i wstążeczkami. Jeden z członków komitetu powitalnego planety Ziemia, inaczej ubrany, wyjawił jak nazywa się armia reprezentowana przez tych oto jegomościów oraz nakazał mu się poddać. Honoberuto spojrzał na niego. Usłyszał nagle jak żołnierze przeładowują broń. Rozejrzał się dyskretnie. Nikt się nie znajdował dalej niż 10 metrów od niego. Głupcy. Nadal uśmiechnięty po wcześniejszym morderstwie powiedział spokojnie:
-Ładna ta wasza planetka.
A następnie klasnął w dłonie dwa razy i zagwizdał przeciągle. Nie był to jednak zwykły gwizd. Wszyscy zgromadzeni mogli ujrzeć jak z ust wydobywa mu się coś niby pomarańczowy gaz. A zaraz potem utworzyła się wielka trąba powietrzna, w której centrum stał kapelusznik. Jak nie zawieje, jak nie zaszumi, jak nie zagwiżdże! Oczywiście był to Whirlwind Blow! Ciepłe powietrze wnet porwało żołnierzy i ich pojazdy by zaraz potem wyrzucić gdzieś daleko, prawdopodobnie uszkadzając część drzew.
//przyjmuję że wszystkich gościów jest 11: 8 z samochodów i 3 z helikoptera. Nie podałeś ilu dokładnie ich w helikopterze było, więc przyjąłem najmniejszą możliwą liczbę z której da się utworzyć szyk bojowy.
- HaricottoAdmin/Time Patrol
- Liczba postów : 2233
Re: Polana
Sob Maj 13, 2017 9:08 pm
MG
Żołnierze byli w szoku, kiedy kosmita zaczął klaskać. Każdy zapewne myślał, że "jak to możliwe, że się nie boi!?" albo coś w ten deseń. Następnie zagwizdał, co wprawiło w jeszcze większe zakłopotoanie wojaków. Żaden z nich nie przewidywał tego, że z płuc Changelinga wydobędzie się specjalne powietrze, które momentalnie przemieni się w szalejącą trąbę powietrzną! Samochody pod naporem siły wichru odleciały, a razem z nimi ludzie, w końcu byli lżejsi od swoich pojazdów. Dużo czasu nie minęło, a zaraz wszyscy leżeli porozrzucani w kilku kierunkach. Niektórzy mieli pecha, ponieważ znaleźli się na tej samej drodze co ciężkie jeepy. Zgnieceni nie mieli prawa przeżyć. Inni kończyli ze złamanymi kończynami, jedni z przetrąconymi kręgosłupami, a jeszcze następni z przebitymi płucami i organami, przez co ich ciało zalewane było krwią od środka. Ostatecznie, nawet jeśli ktoś przeżył, to po chwili z wycieńczenia i przez przyjęte obrażenia skończył martwy. Honoberuto stał po środku... niczego. Widok musiał być dla niego satysfkacjonujący, biorąc pod uwagę fakt, że jeszcze chwilę temu doznawał mocnego orgazmu nad zwłokami dzikusa. Wszystko wyglądało cudownie. Mogłoby to trwać wiecznie, prawda?
Changeling nie domyślał się jednak, że z dala od tego wszystkiego, obserwowany był przez podejrzanego, tajemniczego jegomościa. Był wysoki, dobrze zbudowany, o ziemistej cerze, a włosach długich, czarnych i spelcionych w warkocz, który przewieszony był i wisiał na jego klatce piersiowej. Jego oczy pobłyskiwały, jakby były małymi ekranami komputera, który analizuje dane. Jego mina nie zdradzała wiele, poza tym, że była idealną pokerową twarzą. Gdy jego oczy przestały się błyskać, odwrócił się i odleciał w przeciwną stronę, zostawiając Changelinga w niewiedzy.
Tymczasem scouter zapikał...
---piiik---piiik---piiik---
Tu baza! Gdzie jesteś, żołnierzu? Cel Twojej misji dotarł na planete, jednakże bez Ciebie! Co to ma znaczyć? Dezercja? Prosimy o natychmiastowy raport z wyprawy. Im dłużej zwlekasz, tym większe będą konsekwencje.
---piiik---piiik---piiik---
_____Tu baza! Gdzie jesteś, żołnierzu? Cel Twojej misji dotarł na planete, jednakże bez Ciebie! Co to ma znaczyć? Dezercja? Prosimy o natychmiastowy raport z wyprawy. Im dłużej zwlekasz, tym większe będą konsekwencje.
---piiik---piiik---piiik---
Dobrze, zapomniałem dopisać ilu ich było w śmigłowcu. Niech będzie jak założyłeś.
Odejmij sobie ki za Whirlwind Blow.
- GośćGość
Re: Polana
Nie Maj 14, 2017 7:38 pm
Żaden z członków komitetu powitalnego nie miał żadnych szans w starciu z tą przepotężną siłą wyzwolonego z siebie przez Honoberutona wiatru. Samochody i stojący przy nich ludzie spotykając się z niszczycielskim żywiołem zostały rozrzucone na wszystkie strony obalając niektóre drzewa. Technika wpłynęła również na helikopter który spadł na ziemię. Rozległ się trzask łamanych pni i huk spadających drzew. Wrzaski żołnierzy również były słyszalne, lecz po chwili ustały. Honoberuto sał zaś po środku tych zniszczeń. Dyszał i drżał. Zużył dużo energii na raz, tak więc nie można było się mu dziwić. Lecz wielkie zmęczenie nie przeszkadzało mu w odczuwaniu wielkiej radości i rozkoszy. Teraz to był jego autentyczny okrzyk, który byłby w stanie spłoszyć wszystkie ptaki w obrębie kilometra. Oczywiście gdyby tylko nie odleciały już po obaleniu wielu drzew. Gdy przestał krzyczeć, upadł na ziemię. Położył się na niej i z zamkniętymi oczyma zaczął się po niej tarzać i turlać, jakby podejmując próby stłumienia tak wielkiej przyjemności. Jednak to nie było możliwe. Całe jego ciało odczuwało błogą radość. Zdawało mu się, że wszystko rozśpiewuje się wokoło. Nawet nie spodziewał się takiej okazji i tak wspaniałej przygody. Zakończył dziś życie dwunastu istot. Dwanaście, liczba magiczna, święta, oznaczająca harmonię świata. Cóż za szczęście doznać dwunastokrotnej łaski losu, który dał mu zdolność do cieszenia się morderstwami!
Lecz oto usłyszał dźwięk skautera i wydobywający się z niego komunikat. Jako że w przeciwieństwie do Jirriego nie dotarł na planetę, podejrzewali go dezercję czy inną zdradę. Durne urzędasy, wszystko wyliczają i kalkulują. Czasem zdawało mu się że w tym państwie żołnierz jest bardziej zniewolony niż podbite ludy, które w końcu w większości rozwinęły się dzięki imperialnym siłom. Nie zamierzał odpowiadać na komunikat teraz. Miał plan i nadzieję, że dzięki niemu ponownie uniknie konsekwencji nie bycia stuprocentowo posłusznym pachołkiem. Wzniósł się do góry, ponad korony drzew. Następnie przypomniał sobie skąd przyleciał i udał się właśnie tam.
z/t
Pustynia
Lecz oto usłyszał dźwięk skautera i wydobywający się z niego komunikat. Jako że w przeciwieństwie do Jirriego nie dotarł na planetę, podejrzewali go dezercję czy inną zdradę. Durne urzędasy, wszystko wyliczają i kalkulują. Czasem zdawało mu się że w tym państwie żołnierz jest bardziej zniewolony niż podbite ludy, które w końcu w większości rozwinęły się dzięki imperialnym siłom. Nie zamierzał odpowiadać na komunikat teraz. Miał plan i nadzieję, że dzięki niemu ponownie uniknie konsekwencji nie bycia stuprocentowo posłusznym pachołkiem. Wzniósł się do góry, ponad korony drzew. Następnie przypomniał sobie skąd przyleciał i udał się właśnie tam.
z/t
Pustynia
- ShiroWschodni Kaioshin
- Liczba postów : 331
Re: Polana
Sob Maj 20, 2017 12:17 am
MG
Aymi na szczęście nic nie przeszkodziło w - bądź co bądź dość niewdzięcznej - ucieczce z przytułku. Widocznie coś musiało ją bardzo mocno gryźć, skoro zostawiła samego nawet biednego Shiro, który teraz zapewne łazi po domu zdezorientowany... I obżera się beztrosko przekąskami podrzucanymi przez wychowanków Armii.Rudowłosa niewiasta, czysta niczym łąka nieskażona odchodami zwierzęcymi, postanowiła wybrać się do lasu - tego samego, przy którym spotkała tamtych dwóch żołnierzy. Aczkolwiek ten był wielki i - zwłaszcza po wcześniejszej długiej tułaczce - ciężko będzie odnaleźć tamto pamiętne miejsce. Ale czy było ono w ogóle istotne? Ot - wielkie drzewo, jakich tu nadmiar.
Leciała na swym żółtawym obłoczku, poświęcając się jakowejś kontemplacji. Bądź też nie. Czasami w rozległym morzu gęstych drzew mogła dostrzec pojedyncze prześwity, z rozstawionymi obozowiskami, wybudowanymi niewielkimi wioseczkami czy też zwykłymi polanami oraz bagnami. Nic wielkiego.
Wzrok nastolatki przykuł dopiero zbiór kilku nachodzących na siebie kraterów, każdy z dziwną, ozdobioną czerwonym szkiełkiem białą kulą pośrodku. Ziemia spływała mozolnie po ich zboczach. Przy samych krawędziach dziur rosły strzeliste drzewa, lecz w ich polu nie rosła żadna roślinność. Uderzenia, po których każda z nich powstała, musiały być świeże.
O jeden z obiektów opierał się - subtelnie acz wyraźnie - umięśniony mężczyzna o matowych, czarnych jak smoła włosach, które przechylały się, u nosząc, na bok, jakby toczyły spór z wiatrem mimo, iż takowego obecnie nie było. Na obcisły, ciemny strój nałożoną miał szarą zbroję z czarnymi elementami. Jego dłonie i stopy okrywał biały, niezbyt gruby, materiał. Jednak, co najciekawsze, sterczał mu ogon. Taki sam jak Haricottona - długi, brązowy, futrzasty ogonek.
- Spoiler:
- TensaTime Patrol
- Liczba postów : 450
Re: Polana
Sob Maj 20, 2017 11:02 pm
Przecinała niebo lecąc ze swą maksymalną prędkością. W głowie miała tylko jedno, cel którego osiągnięcie było w tej chwili najważniejsze. Pokonanie RR zeszło na dalszy plan w związku z poszukiwaniami dziewczyny którą miała się opiekować.
-Za bardzo się nią przejmujesz.- usłyszała nagle głos w swojej głowie, jakby luźno rzucona myśl. Gdyby to był pierwszy raz może nawet uznałaby to za własne zdanie.
-O co ci chodzi? - zapytała na głos. W tym czasie zdążyła dolecieć na polane gdzie kiedyś starła się z innym super saiyaninem. Wylądowała na ziemi i usiadła opierając się o drzewo. Z naprzeciwka wyszła dziewczyna o takiej samej jak ona sylwetce lecz czarnych włosach.
-Nieźle, nie dość, że z tobą gadam, to znowu cię widzę.
-Nie przesadzaj, no i nie zmieniaj tematu. Czemu jej szukasz?
-Obiecałam się nią zająć, z resztą co ci do tego?
-Jesteś za miękka, pamiętasz tego dzieciaka na Vegecie? Wtedy ci nie przeszkadzało, że zginie.
-I co z tego? Dalej mamy zniszczyć armie, a ona może w tym pomóc.
-Ona? Nie ma żadnej mocy, może chodzi o Haricotto? On nam się rzeczywiście przyda, powinnyśmy się jej pozbyć i zrzucić to na RR.
-Nie zabijemy jej.
-Bo powiedziała, że to złe?
-Nie, bo, zamknij się. - powiedziała z widocznym grymasem złości na twarzy. Wypaliła ki blastem wprost w twarz czarnowłosej. Tamta po prostu odsunęła się a pocisk uderzył w drzewo.
-W takim razie na mnie więcej nie licz.- odpowiedziała czarna odchodząc w las.
-Oby nie miała racji.- pomyślała. Siedziała pod drzewem czekając na łut szczęścia, w postaci przybycia Aymi. Obserwowała okolicę skanując ją scouterem.
-Za bardzo się nią przejmujesz.- usłyszała nagle głos w swojej głowie, jakby luźno rzucona myśl. Gdyby to był pierwszy raz może nawet uznałaby to za własne zdanie.
-O co ci chodzi? - zapytała na głos. W tym czasie zdążyła dolecieć na polane gdzie kiedyś starła się z innym super saiyaninem. Wylądowała na ziemi i usiadła opierając się o drzewo. Z naprzeciwka wyszła dziewczyna o takiej samej jak ona sylwetce lecz czarnych włosach.
-Nieźle, nie dość, że z tobą gadam, to znowu cię widzę.
-Nie przesadzaj, no i nie zmieniaj tematu. Czemu jej szukasz?
-Obiecałam się nią zająć, z resztą co ci do tego?
-Jesteś za miękka, pamiętasz tego dzieciaka na Vegecie? Wtedy ci nie przeszkadzało, że zginie.
-I co z tego? Dalej mamy zniszczyć armie, a ona może w tym pomóc.
-Ona? Nie ma żadnej mocy, może chodzi o Haricotto? On nam się rzeczywiście przyda, powinnyśmy się jej pozbyć i zrzucić to na RR.
-Nie zabijemy jej.
-Bo powiedziała, że to złe?
-Nie, bo, zamknij się. - powiedziała z widocznym grymasem złości na twarzy. Wypaliła ki blastem wprost w twarz czarnowłosej. Tamta po prostu odsunęła się a pocisk uderzył w drzewo.
-W takim razie na mnie więcej nie licz.- odpowiedziała czarna odchodząc w las.
-Oby nie miała racji.- pomyślała. Siedziała pod drzewem czekając na łut szczęścia, w postaci przybycia Aymi. Obserwowała okolicę skanując ją scouterem.
- Aymi
- Liczba postów : 1103
Re: Polana
Nie Maj 21, 2017 6:08 pm
Żółty obłok mknął nad lasem, niosąc na swym "grzbiecie" czerwonowłosą dziewczynę. Ta zerkała w dół na mijane domy, poletka i inne okoliczne urozmaicenia terenu. Nie one jednak absorbowały jej myśli. W tej chwili chciała znaleźć Tensę, a z nią zaś poszukać taty. Taki był plan. Czuła się trochę źle z faktem, że zostawiła Shiro we właściwie obcym miejscu, mimo wszystko robiła podobne rzeczy już tyle razy, że kocur powinien się przyzwyczaić i po prostu na nią zaczekać. Wie, że zawsze po niego wróci.
Ból w podbrzuszu powoli ustępował, jak zawsze w takich chwilach. Wiedziała jednak, że to nie koniec jej męczarni i dolegliwości za jakiś czas wrócą. Leżała na chmurce, wzrok utkwiwszy w przestrzeni, niespecjalnie jednak skupiając go na czymś konkretnym. Nie było nic takiego. Do czasu. Ciąg drzew nagle się urywał, odsłaniając kilka dość sporych wgłębień w ziemi, a w każdym z nich znajdowały się dziwne kuliste cosie. Aymi zmrużyła oczy, przyglądając się białym obiektom z zaciekawieniem. Nigdy nie widziała czegoś takiego. Uniosła się na łokciu i wytężyła wzrok. Dopiero po chwili przy jednej z kul zauważyła postać o ciemnych włosach i... z ogonem!
- Tata! - ucieszyła się, od razu nakazując obłokowi skręcić w tamtą stronę. Gdy jednak podleciała nieco bliżej, uśmiech zniknął z jej twarzy. To nie był Haricotto, a jakiś inny saiyanin. Saiyanin, którego nie znała. Natychmiast zatrzymała kinto, obniżając lot tak, by znaleźć się pod osłoną drzew, jakieś 10-15 metrów od ich granicy. Kim był ów przybysz? Czy miał dobre zamiary? Tego nie wiedziała, a chciała wiedzieć. Postanowiła na razie się nie zbliżać i po prostu obserwować. Tata mówił jej, że saiyanie to rasa wojowników, a ona nie miała w walce za dużego doświadczenia, wolała więc się nie wychylać. Tak na wszelki wypadek.
Ból w podbrzuszu powoli ustępował, jak zawsze w takich chwilach. Wiedziała jednak, że to nie koniec jej męczarni i dolegliwości za jakiś czas wrócą. Leżała na chmurce, wzrok utkwiwszy w przestrzeni, niespecjalnie jednak skupiając go na czymś konkretnym. Nie było nic takiego. Do czasu. Ciąg drzew nagle się urywał, odsłaniając kilka dość sporych wgłębień w ziemi, a w każdym z nich znajdowały się dziwne kuliste cosie. Aymi zmrużyła oczy, przyglądając się białym obiektom z zaciekawieniem. Nigdy nie widziała czegoś takiego. Uniosła się na łokciu i wytężyła wzrok. Dopiero po chwili przy jednej z kul zauważyła postać o ciemnych włosach i... z ogonem!
- Tata! - ucieszyła się, od razu nakazując obłokowi skręcić w tamtą stronę. Gdy jednak podleciała nieco bliżej, uśmiech zniknął z jej twarzy. To nie był Haricotto, a jakiś inny saiyanin. Saiyanin, którego nie znała. Natychmiast zatrzymała kinto, obniżając lot tak, by znaleźć się pod osłoną drzew, jakieś 10-15 metrów od ich granicy. Kim był ów przybysz? Czy miał dobre zamiary? Tego nie wiedziała, a chciała wiedzieć. Postanowiła na razie się nie zbliżać i po prostu obserwować. Tata mówił jej, że saiyanie to rasa wojowników, a ona nie miała w walce za dużego doświadczenia, wolała więc się nie wychylać. Tak na wszelki wypadek.
- ShiroWschodni Kaioshin
- Liczba postów : 331
Re: Polana
Nie Maj 21, 2017 10:27 pm
MG - Tensa
Po kilkudziesięciu minutach nudnego czekania scouter Tensy zaczął wykrywać zbliżającą się energię. Zza drzew wyłonił się potężnie zbudowany, brodaty brunet w białej zbroi z pomarańczowymi elementami. Co ciekawe, oplatał go w pasie futrzasty ogon.- Spoiler:
- I jak, znalazłaś kogoś?
MG - Aymi
"Tata!"Po tym krzyku Saiyanin zerwał się z miejsca i natychmiast począł się rozglądać. Skupił wzrok na miejscu, w którym ukrywała się Ay, jakby ją bez problemu dostrzegał. Uśmiechnął się zadziornie i wystrzelił w jej stronę Ki Blasta.
- TensaTime Patrol
- Liczba postów : 450
Re: Polana
Pon Maj 22, 2017 12:29 pm
Tensa spokojnie siedziała oparta o drzewo. Nagle ej scouter zareagował na zbliżającą się energie. W jej głowie pojawiło się jedno pytanie. Czy to możliwe, że Aymi, aż tak rozwinęła się w tak krótkim czasie? Odpowiedź jednak brzmiała nie. Z pomiędzy drzew wyłonił się dobrze zbudowany brodaty Saiyanin. Widok osobnika pochodzącego z Vegety zadziwił ją. Nie sądziła, że na Ziemi jeszcze kiedyś spotka przedstawiciela rasy pochodzącej z odległej planety. Podniosła się mierząc mężczyznę wzrokiem. Z jej obecną mocą nie był on dla niej żadnym wyzwaniem. Na modłę saiyan oplotła swój ogon w pasie. Przez chwilę nawet żałowała zdarcia peleryny. No, ale powinni oni rozpoznać zbroję która jakością przerastała nawet te należące do średniej klasy wojowników. Mogła być pewna jednego, złoto włosy w połączeniu z ubiorem powinny sprawić, iż uznają ją za godną szacunku. A może nawet wysoko postawioną przedstawicielkę dumnej rasy Sayian. Słysząc słowa mężczyzny w jej głowie wszystko ułożyło się w jasny i klarowny obraz. Domyśliła się, iż Sayianie na Ziemi poszukiwać muszą ich hybryd z ludzkimi istotami, nazywanych potocznie half-sayianami. Nie wiedziała jak dawno przybyli, ani jakie są efekty ich pracy, jednak mieli ten sam cel co ona. Tensa również szukała Halfki, ale nie jakiejkolwiek, lecz jednej konkretnej dziewczyny. Musiała lepiej zorientować się w sytuacji.
-U mnie nic, prowadź mnie do lądowiska.- powiedziała stylizując swój głos na pełen wyższości. Patrzyła na swojego rozmówcę z pogardą. W końcu mogli oni już znaleźć Aymi, a ona nie mogła dopuścić, aby doprowadzili ją oni na Vegete.
-U mnie nic, prowadź mnie do lądowiska.- powiedziała stylizując swój głos na pełen wyższości. Patrzyła na swojego rozmówcę z pogardą. W końcu mogli oni już znaleźć Aymi, a ona nie mogła dopuścić, aby doprowadzili ją oni na Vegete.
- Aymi
- Liczba postów : 1103
Re: Polana
Pon Maj 22, 2017 1:40 pm
Gdy dostrzegła, że mężczyzna przy kulach to nie Haricotto, schowała się wśród drzew, licząc, że tam będzie bezpieczna. Jakież było jej zdziwienie, gdy po krótkiej chwili rozglądania nieznajomy zwrócił swe oblicze dokładnie na nią, wyciągnął w jej stronę rękę i wystrzelił pocisk. Pocisk, który mknął wprost na nią.
W głowie dziewczyny w jednej sekundzie pojawiło się milion pytań. Jakim cudem ją dostrzegł? Czy ma aż tak dobry wzrok? Dlaczego strzelił? Chce ją zabić? Czy może sprawdza? Powinna stanąć do walki czy uciekać? Tak wiele myśli, tak wiele wątpliwości, a odpowiedzi znikąd szukać. Jedno było pewne - musi tego uniknąć. W dosłownie tej samej sekundzie jej ciało napięło się do granic możliwości, a ona odruchowo odskoczyła, schodząc z toru pocisku. Dopiero w następnej sekundzie przypomniała sobie, że przecież siedziała na zatrważająco szybkim obłoku, który...
Upadła na ziemię, przeturlała się, lądując w przyklęku i usłyszała wybuch. Spojrzała w tamtą stronę i zbladła. Ten saiyanin wysadził Kinto! Zniszczył chmurkę, którą dostała od Korina... Zdążyła tylko pomyśleć, że kocurek będzie na nią za to zły, na więcej nie było czasu. Jeśli czarnowłosy wojownik wie, gdzie ona się znajduje, nie może stać w miejscu. Ruszyła biegiem, lawirując między drzewami, byleby nie stać się łatwym celem dla kolejnego ataku. Im dalej będzie, tym trudniej będzie ją trafić, bo więcej roślinności ją osłoni. Całą uwagę skupiła na biegu i unikach. Jeśli mężczyzna zacznie ją gonić... cóż, wyjdzie w praniu.
W głowie dziewczyny w jednej sekundzie pojawiło się milion pytań. Jakim cudem ją dostrzegł? Czy ma aż tak dobry wzrok? Dlaczego strzelił? Chce ją zabić? Czy może sprawdza? Powinna stanąć do walki czy uciekać? Tak wiele myśli, tak wiele wątpliwości, a odpowiedzi znikąd szukać. Jedno było pewne - musi tego uniknąć. W dosłownie tej samej sekundzie jej ciało napięło się do granic możliwości, a ona odruchowo odskoczyła, schodząc z toru pocisku. Dopiero w następnej sekundzie przypomniała sobie, że przecież siedziała na zatrważająco szybkim obłoku, który...
Upadła na ziemię, przeturlała się, lądując w przyklęku i usłyszała wybuch. Spojrzała w tamtą stronę i zbladła. Ten saiyanin wysadził Kinto! Zniszczył chmurkę, którą dostała od Korina... Zdążyła tylko pomyśleć, że kocurek będzie na nią za to zły, na więcej nie było czasu. Jeśli czarnowłosy wojownik wie, gdzie ona się znajduje, nie może stać w miejscu. Ruszyła biegiem, lawirując między drzewami, byleby nie stać się łatwym celem dla kolejnego ataku. Im dalej będzie, tym trudniej będzie ją trafić, bo więcej roślinności ją osłoni. Całą uwagę skupiła na biegu i unikach. Jeśli mężczyzna zacznie ją gonić... cóż, wyjdzie w praniu.
- ShiroWschodni Kaioshin
- Liczba postów : 331
Re: Polana
Pon Maj 22, 2017 9:35 pm
MG - Tensa
Przybyły saiyanin nie zwrócił zbytnio uwagi na władcze słowa Tensy. Wzruszył tylko ramionami.- Skąd mam wiedzieć, gdzie wylądowała twoja drużyna? Ale jak, chcesz, możemy szukać razem. Tej zarazy jest tu od cholery. Na pewno szybciej ich wyłapiemy i wrócimy na planetę. Ale czekać na ciebie nie będę -
To powiedziawszy, bez większego zainteresowania zaczął odchodzić od blondynki. Super Saiyanin nie zrobił na nim najmniejszego wrażenia. Wszystko wskazywało na to, że jeśli wojowniczka doń nie dołączy, pójdzie sobie bez niej.
MG - Aymi
Aymi udało się zwinnie uniknąć pocisku energetycznego, który poleciał dalej w linii prostej i wysadził najbliższe drzewo. Niestety, młódka pozwoliła mu zniszczyć również chmurkę Kinto, tak bardzo ułatwiającą transport. Pomknęła między drzewami, gotowa na dalsze uniki. Przeciwnik pewnie nie miałby szans na trafienie jej, gdyby tylko spróbował. Ale nie spróbował. Roześmiał się tylko. Wyraźnie mu się nudziło, a ktoś akurat go rozbawił. Gdy się uspokoił, przywołał do siebie rudowłosą ruchem dłoni.- No chodź, pokaż się już. Nic ci nie zrobię, tylko cię sprawdzałem.
- Aymi
- Liczba postów : 1103
Re: Polana
Pon Maj 22, 2017 10:32 pm
No i uniknęła pocisku. Problem polegał na to, że zniszczył on Kinto i pomknął dalej, wysadzając jakieś drzewo. Ay nie miała jednak czasu na użalanie się nad stratą, musiała zastosować taktykę uniku, gdyby mężczyzna przy kraterze znów chciał w nią celować. No i wbiegła między drzewa, lawirując między nimi.
Ruchomy cel to zawsze trudniejszy do trafienia cel. Wiedziała to doskonale. Mimo wszystko kolejne ataki nie nadchodziły. Może miało to tylko osłabić jej czujność? Tego nie wiedziała. Za to usłyszała śmiech. Zdziwiona zwolniła nieco, zatrzymując się po chwili. Co tak rozbawiło bruneta?
Schowała się za jednym z pni, obserwując. Zauważyła ruch dłoni mężczyzny, potem usłyszała jego wołanie. Więc jednak ją sprawdzał? Ale czy na pewno nic jej nie zrobi? Stalowooka nie była skora, by ot tak komuś zaufać. Mimo wszystko skłaniała się ku temu bardziej, gdy chodziło o ogoniastych. Tak było w przypadku Haricotta i Tensy, czy jednak powinno w przypadku tego saiyanina? Zrobiła kilka niepewnych kroków w jego stronę, co jakiś czas kryjąc się za większymi drzewami i przystając na kilka sekund.
- Kim jesteś? Nie znam cię - krzyknęła w stronę nieznajomego schowana za pniem. Nadal zachowywała bezpieczny (jej zdaniem) dystans i obserwowała. Była gotowa uciekać, gdyby przybysz jednak okazał wobec niej wrogość.
Ruchomy cel to zawsze trudniejszy do trafienia cel. Wiedziała to doskonale. Mimo wszystko kolejne ataki nie nadchodziły. Może miało to tylko osłabić jej czujność? Tego nie wiedziała. Za to usłyszała śmiech. Zdziwiona zwolniła nieco, zatrzymując się po chwili. Co tak rozbawiło bruneta?
Schowała się za jednym z pni, obserwując. Zauważyła ruch dłoni mężczyzny, potem usłyszała jego wołanie. Więc jednak ją sprawdzał? Ale czy na pewno nic jej nie zrobi? Stalowooka nie była skora, by ot tak komuś zaufać. Mimo wszystko skłaniała się ku temu bardziej, gdy chodziło o ogoniastych. Tak było w przypadku Haricotta i Tensy, czy jednak powinno w przypadku tego saiyanina? Zrobiła kilka niepewnych kroków w jego stronę, co jakiś czas kryjąc się za większymi drzewami i przystając na kilka sekund.
- Kim jesteś? Nie znam cię - krzyknęła w stronę nieznajomego schowana za pniem. Nadal zachowywała bezpieczny (jej zdaniem) dystans i obserwowała. Była gotowa uciekać, gdyby przybysz jednak okazał wobec niej wrogość.
- TensaTime Patrol
- Liczba postów : 450
Re: Polana
Wto Maj 23, 2017 8:42 am
-Cholera, nie tak to miało wyjść, chyba nie mam innej opcji niż ruszyć z nim. Gorzej jeśli zauważy, że nie wysłano żadnej innej drużyny.- skomentowała. Nie miała wielkiego wyboru. W końcu skoro wysłano oddział, musiało to znaczyć, iż Vegeta potrzebuje nowych żołnierzy. To nigdy nie znaczyło nic dobrego. Może potrzebne im było wsparcie w walce z tsufulami? A może szykowali się do podboju jakiejś planety? Jedno było pewne, a przynajmniej prawdopodobne. Nawet w przypadku zaatakowania Ziemi ludzkość powinna przetrwać, przynajmniej w roli swoistej wylęgarni żołnierzy. Los może i nie najlepszy, ale przynajmniej zapewniający przeżycie. Sama nie była pewna, czy nawet wraz z Haricotto byłaby w stanie zatrzymać całą inwazję. Po prawdzie, armia powinna stanąć w obronie planety, jednak dotychczasowa siła jaką pokazały formacje wojskowe na które się napotykała nie grzeszyły ogromną siłą. No cóż, zadanie jej tymczasowego towarzysza nakładało się z jej celem, we dwoje zawsze raźniej. Przynajmniej miała pewność, że w razie czego będzie mogła szybko wyeliminować Sayiana. Oczywiście, gdyby musiała to zrobić.
-To dobry pomysł, nie spodziewałem się, że wojownik niskiej klasy będzie w stanie wymyślić coś takiego. No chyba, że ktoś ci podpowiadał.- rzuciła do mężczyzny ruszając za nim.
-Mam złe przeczucia.- pomyślała owijając swój ogon wokół pasa.
-To dobry pomysł, nie spodziewałem się, że wojownik niskiej klasy będzie w stanie wymyślić coś takiego. No chyba, że ktoś ci podpowiadał.- rzuciła do mężczyzny ruszając za nim.
-Mam złe przeczucia.- pomyślała owijając swój ogon wokół pasa.
- ShiroWschodni Kaioshin
- Liczba postów : 331
Re: Polana
Wto Maj 23, 2017 9:59 pm
MG - Aymi
Aymi postanowiła się wychylić zza drzew, wciąż jednak zachowała pewną dozę rezerwy. Może nie grzeszyła inteligencją, ale z pewnością nie była łatwowierna. Stanowczo również zażądała wyjawienia swojej tożsamości.Mężczyzna na widok dziewczyny lekko uniósł brwi i przechylił głowę, jak dziecko widzące upragnionego cukierka, lecz natychmiast się otrząsnął i uśmiechnął przyjaźnie.
- Jestem Kai, młoda damo. I tak jak ty, wywodzę się z dumnego rody Saiyan! Nie będę owijał w bawełnę. Sytuacja na naszej planecie jest tragiczna. A tak się składa, że twój ojciec zasłynął u nas jako wielki wojownik. Dlatego potrzebujemy twojej pomocy - uchylił się pokornie, złożył ręce błagalnie. - Proszę, jeśli nas nie wesprzesz, możemy wszyscy zginąć z rąk okrutnych Tsufuli!
MG - Tensa
- Średniej - poprawił natychmiast blond piękność, gdy ta stwierdziła jego przynależność do klasy niskiej. Wojownik najwyraźniej bardzo dbał o swój tytuł.Umięśniony Saiyanin otoczył się jasną aurą i wystrzelił w powietrze z całkiem niezłą prędkością. Oczywiście, Tensa mogła z łatwością mu dorównać, ale z pewnością poruszał się szybciej od, na przykład, takiej Aymi.
Lecieli przez kilkanaście minut. Wojownik nie próbował nawiązać dialogu. Odezwał się dopiero, gdy zatrzymali się nad skupiskiem brudnych, drewnianych domów, okrytych grubą strzechą. Te większe otoczone były krzywymi płotami. Dookoła spacerowały sobie beztrosko świnie, a czasami nawet ludzie. Największy budynek, niemniej paskudny od pozostałych pewnie pełnił funkcję obory, albo czegoś w tym stylu. Od biedy można by to nazwać wioską.
Żołnierz założył ręce na klatce piersiowej, patrząc na to wszystko z pogardą. Zwrócił się do tymczasowej wspólniczki.
- No, to pokaż mi jak to zrobi osoba na tyle silna, by cały czas przebywać w formie Super Saiyanina.
- Aymi
- Liczba postów : 1103
Re: Polana
Sro Maj 24, 2017 10:56 am
Powoli zbliżała się do obcego saiyanina, kryjąc się między drzewami. Zachowywała bezpieczny dystans i obserwowała jegomościa, czekając na odpowiedź. Ta przyszła po chwili.
Nieznajomy przedstawił się jako Kai i mówił o sytuacji na ich planecie. W prawdzie użył słowa "nasza", ale wiedziała, że chodzi o rodzinną planetę kosmicznych wojowników. O Vegetę. Gdy saiya-jin wspomniał, że zna jej ojca, Ay przekrzywiła lekko głowę. Czyżby to był jego znajomy?
- Skąd znasz tatę? - spytała jednak. Haricotto mówił jej, że saiyanie dość często mieszali się z innymi rasami, więc równie dobrze ten tu może w ogóle nie mieć na myśli bruneta. - I co to są... tsufule?
Właściwie zupełnie pominęła kwestię nazwania ją młodą damą. Młoda była, to rzecz oczywista, a kim jest dama, nie wiedziała, jednak lepiej nie zdradzać swojej niewiedzy. Przynajmniej tej typowo ziemskiej. A skoro Kai potrzebował pomocy w walce z tymi tsufulami, to musiało to dotyczyć samej Vegety.
- Jak miałabym pomóc?
Nieznajomy przedstawił się jako Kai i mówił o sytuacji na ich planecie. W prawdzie użył słowa "nasza", ale wiedziała, że chodzi o rodzinną planetę kosmicznych wojowników. O Vegetę. Gdy saiya-jin wspomniał, że zna jej ojca, Ay przekrzywiła lekko głowę. Czyżby to był jego znajomy?
- Skąd znasz tatę? - spytała jednak. Haricotto mówił jej, że saiyanie dość często mieszali się z innymi rasami, więc równie dobrze ten tu może w ogóle nie mieć na myśli bruneta. - I co to są... tsufule?
Właściwie zupełnie pominęła kwestię nazwania ją młodą damą. Młoda była, to rzecz oczywista, a kim jest dama, nie wiedziała, jednak lepiej nie zdradzać swojej niewiedzy. Przynajmniej tej typowo ziemskiej. A skoro Kai potrzebował pomocy w walce z tymi tsufulami, to musiało to dotyczyć samej Vegety.
- Jak miałabym pomóc?
- TensaTime Patrol
- Liczba postów : 450
Re: Polana
Sro Maj 24, 2017 12:14 pm
-Dziwne, twoja moc wskazuje co najwyżej na klasę niską. Nie spodziewałam się, że tak teraz uzupełniają braki w armii.- skomentowała. Pobyt na M2 przypomniał jej, jak powinna zachowywać się Sayianka. Tym razem to była jej prywatna sprawa, więc jej powodzenie było ważniejsze niż jakichkolwiek zadań w imię patrolu. Mężczyzna postanowił odlecieć, Tensa więc dogoniła go i zrównała się z nim.
-Znaleźliście już coś?- zapytała od niechcenia. Wiedziała, że nie może pokazać, iż się tym przejmuje. W końcu dolecieli do celu. Oczom Tensy ukazała się wioska złożona w większości ze starych drewnianych domów. Sayianin z którym tymczasowo podróżowała chciał zobaczyć jak takie sprawy załatwi super sayianin.
-Nie mogę tego zrobić, to nie przybliży mnie do celu.- pomyślała.
-W końcu się trochę zabawie.- powiedziała chłodnym głosem. Wylądowała pomiędzy domami. Wiedziała, że może zniszczyć całą wioskę jedną techniką ale nie chciała tego. Weszła do pierwszego domu, drzwi wleciały do środka wraz z nią.
-Znaleźliście już coś?- zapytała od niechcenia. Wiedziała, że nie może pokazać, iż się tym przejmuje. W końcu dolecieli do celu. Oczom Tensy ukazała się wioska złożona w większości ze starych drewnianych domów. Sayianin z którym tymczasowo podróżowała chciał zobaczyć jak takie sprawy załatwi super sayianin.
-Nie mogę tego zrobić, to nie przybliży mnie do celu.- pomyślała.
-W końcu się trochę zabawie.- powiedziała chłodnym głosem. Wylądowała pomiędzy domami. Wiedziała, że może zniszczyć całą wioskę jedną techniką ale nie chciała tego. Weszła do pierwszego domu, drzwi wleciały do środka wraz z nią.
- ShiroWschodni Kaioshin
- Liczba postów : 331
Re: Polana
Sro Maj 24, 2017 11:21 pm
MG - Tensa
Tensa pozwoliła oddać się swojej drugiej - złej - naturze. Ta wywaliła drzwi z kopa i bez pytania wlazła nieproszona do domu. Ujrzała, brudne zatęchłe pomieszczenie wyłożone drewnem oraz - siłą rzeczy - błotem. Tuż przed nią stał ubrany w poplamioną koszulkę na szelkach i filcową czapeczkę chłopiec z umorusaną twarzyczką. Popatrzył na nią chwilę, po czym uciekł z płaczem do widocznej z wejścia kuchni - albo czegoś, co miało pełnić jej funkcję. Chatka bowiem była bardzo ciasna. Kilkanaście metrów kwadratowych, na których mieściły się trzy dziecięce łóżeczka po lewej, w głębi jako tako wymoszczona sypialnia z walącym się łożem małżeńskim ze spróchniałego drewna. Na środku pokoju leżał brudny dywan, pod którym ewidentnie ruszały się jakieś żyjątka. W tymże saloniku wisiał również topór, przypominający bardziej narzędzie drwala niż jakąkolwiek broń. Jedyne wyjście na coś, co można by nazwać korytarzem prowadziło do ciasnej kuchni. Bieda pełną parą, garnek na czymś, co tylko za sprawą bożą go podgrzewało, gliniany piecyk - chyba z ery paleozoiku - i kilka drewnianych szuflad zwalających się jedna na drugą. Z boku, tuż obok siekiery, mieściły się drzwi z wydrążonym serduszkiem, od których śmierdziało strawioną i wydaloną żywnością - najpewniej latryna.Blondynka ujrzeć mogła tylko dwie osoby. Krzątającą się przy garach, tęgą kobietę i płaczące w jej suknię dziecko, które czule tuliła. Baba - bo właściwie takie określenie najbardziej pasowało do jej wyglądu - patrzyła tylko nań z przerażeniem i niezrozumieniem. Nic nie mówiła.
MG - Aymi
Aymi dalej była sceptycznie nastawiona do kosmicznego wojownika.- Skąd znasz tatę? - spytała.
- Och, twój ojciec był wspaniałym wojownikiem, nie raz i nie dwa wspomógł nas w walce! - wzniósł ręce do góry Kai. Musiał mieć naprawdę dobre stosunki z jej ojcem.
- I co to są... tsufule? -dodała zaraz rudowłosa.
Żołnierz ścisnął dłoń w pięści.
- To bezwzględna rasa potworów, która każdego dnia wybija dziesiątki z nas. I dlatego potrzebujemy jak najwięcej wojowników. A w szczególności ciebie.
Młódka, niezależnie od tego, czy to wszystko kupiła, przeszła do szczegółów sprawy:
- Jak miałabym pomóc?
Ogoniasty podbiegł tedy ku niej, ukląkł i złapał delikatnie za dłoń, chyląc głowę.
- Jedyne, o co cię proszę to... żebyś poleciała do nas. Do swojej rodziny. I pomogła nam w walce z nimi, inaczej możemy wszyscy zginąć! - to powiedziawszy wystawił wolną rękę, w której - jak się okazało - miał pilota i, dalej chyląc czoła, nacisnął nań wielki, czerwony guzik, a natychmiast z nieba spadła kolejna wielka kula. - Pani, twoja kapsuła jest już gotowa.
- TensaTime Patrol
- Liczba postów : 450
Re: Polana
Czw Maj 25, 2017 9:47 am
-Syf i ubóstwo, ale przynajmniej mają fajne zabawki.- skomentowała widząc wnętrze budynku. Jakiś mały biegający chłopiec, baba jak to baba która gotuje coś w kuchni. No i topór, albo siekiera. Duże ostre i wisiało na ścianie, z trzonkiem i ostrzem, jednak dokładna interpretacja była trudna do wykonania. No, ale siekiera nie służy do interpretacji tylko do dekapitacji. Przynajmniej ta jedna miała. Tensa zdjęła ostre narzędzie ze ściany i dokładnie mu się przyjrzała.
-W końcu trochę krwi.- powiedziała z szyderczym uśmiechem na twarzy. Topór pomknął w powietrzu, a swój lot zakończyć miał z ostrzem wbitym w czaszkę chłopca. Widziała strach na twarzy kobiety. Chciała napawać się tą chwilą. Szła powoli w jej stronę.
-Dam ci 3 sekundy na ucieczkę.- powiedziała formując w dłoni ki blast. Zaczęła odliczać, jednak, gdy była przy dwa, najzwyczajniej w świecie ją to znudziło. Wybuch energetycznego pocisku sprawił, że dom się zapalił. Tensa nie wybiegła jednak od razu, postanowiła wziąć ze sobą swoją nową zabawkę. Chwyciła trzonek siekiery. Ta jednak wbiła się zbyt głęboko w czaszkę chłopca. No cóż, powoli robiło jej się gorąco, a miała przed sobą jeszcze tyle zabawy. Wyszła przed dom i butem zdjęła truchło z ostrza. Złapała ciało i rzuciła nim do jej tymczasowego towarzysza.
-Nie zejdziesz się zabawić?- zapytała wchodząc do następnego domu, aby sprowadzić śmierć na kolejną rodzinę. Jednak tym razem w jej głowie zrodził się nieco inny plan.
-W końcu trochę krwi.- powiedziała z szyderczym uśmiechem na twarzy. Topór pomknął w powietrzu, a swój lot zakończyć miał z ostrzem wbitym w czaszkę chłopca. Widziała strach na twarzy kobiety. Chciała napawać się tą chwilą. Szła powoli w jej stronę.
-Dam ci 3 sekundy na ucieczkę.- powiedziała formując w dłoni ki blast. Zaczęła odliczać, jednak, gdy była przy dwa, najzwyczajniej w świecie ją to znudziło. Wybuch energetycznego pocisku sprawił, że dom się zapalił. Tensa nie wybiegła jednak od razu, postanowiła wziąć ze sobą swoją nową zabawkę. Chwyciła trzonek siekiery. Ta jednak wbiła się zbyt głęboko w czaszkę chłopca. No cóż, powoli robiło jej się gorąco, a miała przed sobą jeszcze tyle zabawy. Wyszła przed dom i butem zdjęła truchło z ostrza. Złapała ciało i rzuciła nim do jej tymczasowego towarzysza.
-Nie zejdziesz się zabawić?- zapytała wchodząc do następnego domu, aby sprowadzić śmierć na kolejną rodzinę. Jednak tym razem w jej głowie zrodził się nieco inny plan.
- Aymi
- Liczba postów : 1103
Re: Polana
Czw Maj 25, 2017 6:58 pm
Odpowiedź na pytanie, skąd Kai zna ojca czerwonowłosej, była wymijająca. Nie powiedział konkretnie, że spotkali się tu i tu, w takim i takim czasie, tylko rzucał ogólnikami. Aymi zaczynała coraz bardziej wątpić, że chłopak rzeczywiście wie, kim jest Haricotto. I że to o nim cały czas mówi. Tsufule okazały się być jakimiś potworami, z którymi saiyanie toczą wojnę. Wojnę, którą najwyraźniej przegrywają, skoro potrzebują wojowników.
Słuchała uważnie słów mężczyzny, a wątpliwości wciąż rosły. Gdy zaś przeszła do meritum, czyli tego, co właściwie miałaby zrobić, by pomóc, zimny dreszcz przebiegł jej po plecach. Kai podbiegł do niej, chwytając ją za rękę, którą momentalnie wysupłała z jego dłoni, cofając się kilka kroków, aż jej plecy nie zderzyły się z pobliskim pniem. Przełknęła ślinę. Brunet chciał, by z nim poleciała na Vegetę. Do rodziny. Ale przecież jej rodzina była tutaj, na ziemi. Tu był Haricotto. Tu była Tensa, podobnie rzecz się miała z Shiro.
- A-Ale... ja... - zająknęła się, patrząc na sunącą ku ziemi kapsułę, podobno jej własną. Nie wiedziała, co ma robić. Nie mogła z nim ot tak polecieć. Miała przecież znaleźć blondynkę, a z nią odszukać ojca. Tensa wiedziała, gdzie on jest, Kai nie. Przełknęła ślinę. Miała jeszcze jedno pytanie, choć spodziewała się, że nie spodoba się ono rozmówcy.
- Jak... jak ma... - zaczęła niepewnie, stawiając ostrożnie krok w tył - ...na imię mój ojciec...?
To pytanie przeważało nad wszystkim. Jeśli saiyanin znał poprawną odpowiedź (a przynajmniej tę, którą ona uznawała za poprawną), znaczyć to mogło, że rzeczywiście wie, kim on jest. W przeciwnym razie... wpakowała się w największe bagno świata. Była gotowa do natychmiastowej ewakuacji, gdyby zachowanie ogoniastego ją zaalarmowało. Coraz bardziej czuła, że ucieczka jest nieunikniona. Tylko czy zdoła uciec? Oto dobre pytanie...
Słuchała uważnie słów mężczyzny, a wątpliwości wciąż rosły. Gdy zaś przeszła do meritum, czyli tego, co właściwie miałaby zrobić, by pomóc, zimny dreszcz przebiegł jej po plecach. Kai podbiegł do niej, chwytając ją za rękę, którą momentalnie wysupłała z jego dłoni, cofając się kilka kroków, aż jej plecy nie zderzyły się z pobliskim pniem. Przełknęła ślinę. Brunet chciał, by z nim poleciała na Vegetę. Do rodziny. Ale przecież jej rodzina była tutaj, na ziemi. Tu był Haricotto. Tu była Tensa, podobnie rzecz się miała z Shiro.
- A-Ale... ja... - zająknęła się, patrząc na sunącą ku ziemi kapsułę, podobno jej własną. Nie wiedziała, co ma robić. Nie mogła z nim ot tak polecieć. Miała przecież znaleźć blondynkę, a z nią odszukać ojca. Tensa wiedziała, gdzie on jest, Kai nie. Przełknęła ślinę. Miała jeszcze jedno pytanie, choć spodziewała się, że nie spodoba się ono rozmówcy.
- Jak... jak ma... - zaczęła niepewnie, stawiając ostrożnie krok w tył - ...na imię mój ojciec...?
To pytanie przeważało nad wszystkim. Jeśli saiyanin znał poprawną odpowiedź (a przynajmniej tę, którą ona uznawała za poprawną), znaczyć to mogło, że rzeczywiście wie, kim on jest. W przeciwnym razie... wpakowała się w największe bagno świata. Była gotowa do natychmiastowej ewakuacji, gdyby zachowanie ogoniastego ją zaalarmowało. Coraz bardziej czuła, że ucieczka jest nieunikniona. Tylko czy zdoła uciec? Oto dobre pytanie...
- ShiroWschodni Kaioshin
- Liczba postów : 331
Re: Polana
Sob Maj 27, 2017 1:26 am
- +18:
- Tensa najwyraźniej nie pałała miłością do otaczających ją slumsów. Miała zamiar to ostentacyjnie i dobitnie wyartykułować w sposób godny pewnego Masaioshina, co to kule zbierał. Pochwyciła narzędzie wiszące przy kiblu. Zachowała na tyle klasy, by nie wspomnieć o kłującym w nozdrza odorze. Brakło jej natomiast tejże cechy przy egzekucji wtulonego w matczyny podołek dziecięcia. Szczyl tylko przez ułamek sekundy zdążył wydrzeć niemiłosiernie gardło - dźwięk ten nie przypominał nawet ludzkiego krzyku. Później było już tylko lepiej - przynajmniej dla złego oblicza wojowniczki. Siekiera wbiła się głęboko w potylicę malca, tworząc obleśny, wklęsły kształt w jego głowie, z którego sączyła się obficie krew i to, co kiedyś było mózgiem. Krawędź ostrza głowicy wyszła z drugiej strony makówki malca, kalecząc nieco jego matkę. Zmasakrowane ciało bezwładnie się poń osuwało, ta bezradnie próbowała je łapać rękoma, zdezorientowana. Płakała rozpaczliwie z otwartymi ustami, patrząc na Tensę. Jej dobra część nie odezwała się ani słowem. Pozostała tylko rzeź.
Ludobójczyni rozpoczęła odliczać. Baba puściła się z piskiem w stronę okna. Niestety, jej wielkie sadło zaklinowało się w nim. W tym samym momencie z latryny wybiegł krępy mężczyzna o ramionach umięśnionych bardziej od pracy fizycznej, aniżeli ćwiczeń, i grubych, czarnych wąsiskach, zgolonych "na Wałęsę". Właściwie miał on pozbawić dziewczynę przytomności, ale czułbym się jak potwór, odbierając jej całą tę zabawę. Zatem prawdopodobny ojciec zaklął niczym profesjonalny szewc, kontynuujący odwieczną rodzinną tradycję. Następnie z przerażeniem rzucił się ratować żonę. Za późno. Pół chałupy jak poszło z dymem. Płonące ciała wraz z odłamkami drewna wyleciały w powietrze. Wioska, otaczająca saiyankę wpadła w panikę, dookoła biegali przestraszeni ludzie. Świnie oraz inne zwierzęta gospodarcze instynktownie czmychały czym prędzej w las. Duchowni krzyczeli wniebogłosy jakieś gusła o karze bożej. Jedynie koty leniwie pląsały sobie wokół ognia, jak gdyby były nieobecne. Znajdowały się zupełnie gdzie indziej, z dala od śmierci.
Śmierć.
Matka niewinnej Aymi, którą zostawiła Bóg wie gdzie, balowała. Czyniła to, w czym była najlepsza. Bawiła się. A wokół niej bawiła się śmierć.
Niestety, siekiera została zniszczona. Być może Tensa zdoła obaczyć inny oręż? Kroczyła wśród ognia, zawieruchy i wszechobecnej paniki. Rzuciła słowa zachęty do współpracownika. Ten tylko wisiał w powietrzu wysoko ponad wioską z rękami założonymi na klatce piersiowej. Nie wyglądał na zadowolonego. Nie zraziła się tym. Wkroczyła do następnej chaty.
Widok wnętrza nie różnił się zbytnio od poprzedniej stacji, z tym że tutaj panika zamiast się rozpocząć, już trwała.
Dom miał kształt dużej litery L. Dłuższy z korytarzy wypełniał rząd pięciu koców, na których najprawdopodobniej spano. Z drugiej strony zdjęcie wujka Mietka tuż obok ikony jakiegoś bóstwa oraz coś, co powinno przypominać piec przy właśnie zamykającej się klapy w podłodze. Wpychał do niej małą dziewczynkę rosły chłopak o niebieskich włosach i niewinnym spojrzeniu. Chyba właśnie próbowali się ukryć w domowym schronie. Ach, gdyby tylko licho nadeszło kilka sekund później.
Sorry, że taki długi ;-;
Tensa dostała długi post, to Ay dam krótki. Rudowłosa mocno zaskoczyła ogoniastego. Nie spodziewał się takiego pytania. Zaczął się plątać w słowach, nie mogąc złożyć niczego sensownego. Jedyne słowa, które dało się zrozumieć z jego dukania brzmiały mniej więcej tak:
- No... Wiesz... To było bardzo dawno temu... Zdaje mi się, że kończyło się na... Otto? - przechylił głowę, patrząc nań pytająco.
- TensaTime Patrol
- Liczba postów : 450
Re: Polana
Sob Maj 27, 2017 12:07 pm
- +18(Skoro Shiro dał to ja też chyba powinienem):
Śmierć spadła na rodzinę w raz z nadejściem Tensy. Dziecko którego głowę zmasakrowała siekiera. Gruba kobieta utknęła w oknie, a jej mąż wraz z nią spłonął w budynku. W wiosce panowała panika wszyscy gdzieś biegali. Towarzysz Tensy nie chciał się z nią zabawić.
-Nudny jesteś wiesz? Pewnie chciałbyś wysadzić całość od razu? - krzyknęła do Towarzysza, raz po raz strzelając ki blastem w jakiegoś losowego przechodnia. Chociaż jej celem był dom, krzyczący coś o karze boskiej klecha przykuł jej uwagę.
-Naprawdę zależy ci na tej małej, skoro nie ingerujesz. - pomyślała. Jednak nie dane jej było usłyszeć odpowiedzi. Czyżby dobra Tensa odeszła na dobre?
No cóż tego nie wiadomo, dobra za to postanowiła pojawić się za kapłanem. Wbiła swoją dłoń w jego plecy i chwyciła kręgosłup. Pociągnęła wyrywając go. Śmiała się jak opętana, gdy bezwładne ciało upadło na ziemię, składając się niczym harmonijka. Wróciła do swojego celu, raz za razem smagając przechodniów wyrwanym kręgosłupem, rozcinając im tętnice. No, jeśli któryś przeżył dobijała go kiblastem, a następnym zabijała jeszcze kogoś, tak dla równego rachunku. Z uśmiechem na ustach wyważyła kolejne drzwi. Widziała jak jakiś niebieskooki chłopak chowa dziewczynkę pod podłogę i zamyka klapę.
-Jakie to urocze chciałeś kogoś schować. - powiedziała, by po chwili już stać za chłopakiem. Złapała prawą rękę chłopaka i silnym kopnięciem sprawiła, iż jego bark wyskoczył. Chwytając go za drugie ramie przyciągnęła go do siebie.
-Uroczy jesteś. - wyszeptała mu do ucha miażdżąc ramię. Odepchnęła chłopaka zakładając mu na szyję kręgosłup niczym garotę. Uniosła się pod sufit i zawiesiła kręgosłup na jednej z belek, z tak uszkodzonymi rękami chłopak nie miał szans uwolnić się z nieco bardziej ludzkiej wersji szubienicy. Dźwięk duszącego się chłopaka sprawił, że uśmiech na twarzy Tensy rozszerzył się. Podeszła do klapy, otworzyła ją i spojrzała do środka. Ki blast uderzył w podłogę schronu stworzył kolejny pożar, krzyki bólu palących się ludzi zagłuszyły dźwięki tego wieszanego.
Zamknęła klapę i położyła na niej najcięższą rzecz jaką udało jej się znaleźć w domu. Wyszła na zewnątrz rozkoszując się sytuacją. Zabijanie było przyjemne, jednak nie dawało jej żadnego wyzwania. Podleciała do Saiyanina.
-Lecimy dalej, zaczyna mi się tu nudzić.- rzuciła beznamiętnie.
- ShiroWschodni Kaioshin
- Liczba postów : 331
Re: Polana
Sob Maj 27, 2017 6:15 pm
- Też +18 na wszelki wypadek :
- Tensa zabijała, kradła, rżnęła i robiła wszystko, co przystaje czynić na wojnie. Bawiła się przy tym w najlepsze. Zręcznie wyrwała duchownemu kręgosłup - niczym w pewnej demoralizującej dzieci grze wideo - po czym zaczęła nim zręcznie wymachiwać, niby średniowiecznym kiścieniem. Po kilku minutach rozkosznej rzezi wstąpiła do kolejnego budynku slumsów. Zastała tam chłopaka wciskającego pod klapę dziewczynkę. Wiedziała co robić. Wybiła mu bark, zmiażdżyła ramię. Następnie powiesiła go, otaczając szyję układem osiowym kleryka. Nim te zdążył się udusić, podpaliła mieszkanko i wyszła. Zwróciła się do współpracownika narzekając na nudę.
- Przyleciałaś tu pracować czy się bawić? - odpowiedział jej oschle. Wystawił otwartą dłoń w stronę wioski i wystrzelił zeń technikę przypominającą jednoręczną wersję Double Sunday. Nastąpił wybuch, przypominający zrzut bomby. Po kilku chwilach wyleciał z niego torturowany przez kobietę chłopak z luźnymi rękami i czerwonowłosa dziewczyna o podobnym wieku i takich samych niebieskich oczach. - O, jeden porządny strzał i już wyłażą.
Młodzieniec natychmiast wyprowadził kopnięcie w stronę Saiyanina. Ten przełapał jego nogę i wbił mu pięść w brzuch, pozbawiając przytomności. Zarzucił go sobie na plecy. Niewiasta natychmiast zalała Tensę serią prostych ciosów, zwieńczoną bocznym kopnięciem w głowę i uderzeniem siatkarskim zza pleców. Darła się przy tym wściekle.
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach
|
|