Góry

+20
Sether
Shade
Nihilius Imperius
Nekomi
Antical
Kenzuran
Guts
Arisu
Rock
Ranzoku
Aymi
Ryu
Tensa
Shin
Shiro
Kyuu
Jirri
Yaki Chou
Haricotto
@Whis
24 posters
Go down
@Whis
@Whis
No.1 Whis' Fanboy
Liczba postów : 976

Góry       Empty Góry

Sob Lip 09, 2016 4:13 pm
Jest to mocno górzysty teren. Skała na skale, a gdzieniegdzie tylko zielona trawa wystawia swoją bujną grzywkę i daję o sobie znać. Ziemie ciężkie do zamieszkania, dlatego nikt tutaj się nie wprowadził. Oczywiście, jak się bardzo chce, to i tutaj można wieść godne życie. Ale czy warto?
Haricotto
Haricotto
Admin/Time Patrol
Liczba postów : 2233

Góry       Empty Re: Góry

Sob Lis 26, 2016 4:58 pm
Haricotto zostawiwszy gospodarstwo staruszki, udał się w... bliżej nie znanym kierunku. Nie miał konkretnego celu, albowiem nie znał tej planety. Z daleka ujrzał malujące się w oddali góry, więc postawił udać się w ich stronę i się tam zatrzymać. 
- Tam nie powinno być RR. - pomyślał sobie, wracając jeszcze na chwilę myślami do walki, którą stoczył z członkami Czerwonej Wstęgi. Był nieco skonfundowany tym, w jaki sposób się ona zakończyła, ale koniec końców, osiągnął obrany przez siebie cel - babcia była bezpieczna.
_____
Trening statystyk~

W końcu wylądował, a dookoła siebie zobaczył miejsce, które wyglądało na martwe. Nie na zniszczone, na martwe, pozbawiona jakiejkolwiek duszy i mieszkańców. Nawet po zwierzętach nie było śladu.
- Świetnie! Nikt mi nie będzie przeszkadzać! - zacisnął swoją pięść, podjarany faktem, że w końcu znalazł miejsce, w którym spokojnie może oddać się treningowi. 
Zdjął swoją kurtkę i położył ją na jednym z pobliskich kamieni. Wyciągnął przed siebie dłonie i krzyżując je w palcach, wyciągnął jeszcze bardziej, co sprawiło, że jego palce głośno strzeliły. Uśmiechnięty Saiyanin od razu zacisnął swoje pięści, po czym wyprowadził jedną ręką atak, drugą zaś trzymając przy swoim biodrze. I tak kilka razy na zmianę, by rozruszać zastane kości. Przecinał powietrze swoimi dłońmi, wydając zsiebie dziwny dźwięk, który według niego, napawał go motywacją.
- Da! Da! Da! Da! Da! Da! Da! - wykrzykiwał szybko, a zaraz do jego pięści dołączyły nogi, którymi wymachiwał w górę i na boki, udając, że kopie kogoś w twarz, brzuch, czy sprzedaje soczystego lowkicka. Na koniec uniósł nogę ku górze, stopą sięgając ponad swoją głowę, trzymając zaciśnięte dłonie przy sobie, na wysokości twarzy, po czym szybko, z impetem, opuścił nogę i uderzył płasko o podłoże, które lekko popękało. Widząc to, nachylił się do przodu i odbił się od spękanej gleby, robiąc kilka fikołków w powietrzu. 
Wylądował, kilka zamachnięć rękami, kilka kopniaków w walce z niewidzialnym przeciwnikiem (wyobrażał sobie jednego z żołnierzy RR, z którym wcześniej walczył) i ponownie odskok.
Wylądował tuż przy ogromnej ściance skalnej i widząc ją, naszła go genialne myśl. A gdyby tak uderzać w nią pięściami, jednocześnie hartując i utwardzając swoje pięści? Kiedyś słyszał, że po czymś takim, uderzenie boli mniej, bo skóra jest wytrenowana.
- Yoshaa! - wrzasnął radośnie, po czym ustawił się w odpowiedniej pozycji. Stanął szeroko, kolana lekko ugiął i uniósł dłonie na wysokość klatki piersiowej. Wyciągnął lewą rękę do przodu i przyłożył pięść do zimnej, skalnej ściany.

OST~

W błyskawicznym tempie zabrał lewą rękę, utrzymując ją przy w boku, zaś równocześnie gdy ją zabierał, prawa wysuwała się do przodu, by zastąpić jej miejsce. Skupiony na jednym punkcie, uderzał rytmicznie i na zmianę, nie zwracając uwagi na ból.
Wiadomym było, że już po kilkudziesięciu mocniejszych uderzeniach, kostki na jego pięściach zaczęły krwawić, zostawiając po sobie ślady krwi na płaskiej skale. Nie zniechęcało go to, bo wiedział, że teraz pocierpi, ale później wyjdzie to na jego korzyść. Jednakże, by nie popaść w nudę i monotonie, postanowił co jakiś czasu uderzyć skałę łokciem, czy uderzeniem, które wyprowadzone z dołu, przeciwnika ugodziłoby pod żebra. Nogi też miały w to układ, ale nie tak spory jak same pięści, które były tutaj głównym celem.
Kończąc, zamachnął się ostatni raz, wkładając w to sporo siły. Prawa ręka tym razem wyciągnięta była za jego głowę.
- Sorya!!! - wrzasnął, aż zabolało go gardło i wyprowadził cios, który dosiągłszy celu, zatrząsł skałą i skruszył ją w pewnym stopniu.

Odstąpiwszy na kilka kroków, chwycił kurtkę, która leżała niedaleko i oderwał z niej rękawy, z których zrobił prowizoryczne bandaże. Mocno je zacisnął, tak jak powinno być, po czym przeszedł do innej części treningu, typowo siłowej. Zaczął robić pompki, które skupiały się na klacie, pompki które za zadanie miały wzmocnić tricepsy (zamiast otwartych dłoni, robi się je na pięściach, z łokciami blisko korpusu) a także pompki, które znane były szerszej publiczności jako "spartańskie". Na koniec zastosował odmianę, do której wystarczyła jedna ręka.
Na koniec posiłkował się brzuszkami, przy podniesieniu prawym łokciem dotykając lewego kolana i odwrotnie. Czas mu mijał, stracił zupełnie rachubę...
Haricotto
Haricotto
Admin/Time Patrol
Liczba postów : 2233

Góry       Empty Re: Góry

Wto Lis 29, 2016 10:54 pm
Trening statystyk~

Saiyanin obudził się dopiero po kilku godzinach. Tak bardzo przejął się treningiem, że nawet nie zauważył kiedy zasnął z wycieńczenia. Czuł przeogromne zakwasy, zwłaszcza po pompkach i brzuszkach, jakie wykonał na sam koniec. Przy podnoszeniu się do pozycji siedzącej czuł śmieszny ból mięśni brzucha, ale wiedział, że to jest ten "dobry rodzaj bólu", oznaczający nic innego, jak właśnie progres.
- Się namęczyłem! Ale jestem zadowolony. To nie jest jednak poziom, jaki mnie satysfakcjonuje! - powiedział głośno do siebie, motywując się, po czym wyskoczył do góry, lądując na nogach.
- Ganbare, Haricotto! - krzyknął wesoło do siebie, po czym zaczął się rozgrzewać. Na początek poszły skrętoskłony, a kiedy dłonią dotknął podłoża, odbił się od niego, jak podczas biegu sprinterskiego, zostawiając za sobą tumany kurzu. Ruszył prosto na ścianę, w którą wcześniej uderzał pięściami i odbił się od niej obiema nogami, wcześniej lądując na niej płasko stopami. Zrobił salto w powietrzu, po czym wylądował w przykucniętej pozycji. Oparł dłoń na kolanie wyprostowanej nogi i zaczął dociskać je w drugą stronę, by rozciągnąć bardziej swoje ścięgna. I tak na zmianę, raz prawa, raz lewa, bujał się z jednej na drugą, dociskając mocno do dołu. Gdy w końcu stanął na prostych nogach, przechylił głowę w bok, a w jego karku pięknie strzeliło!
- Aaah! - zawył z przyjemności, po czym wyprowadził cios lewą ręką do przodu, automatycznie przechodząc do pozycji, w której nogi są ugięte w kolanach. Znów zaczał wymieniać się ciosami z niewidzialnym przeciwnikiem, jednocześnie przecinając powietrze. Starał się z każdym ruchem robić to szybciej i mocniej, szybciej i mocniej! 
- Nie poddam się! Zostanę jeszcze silniejszy! Złożyłem obietnicę i muszę jej dotrzymać! Dlatego, moje ciało... Proszę... Nie zawiedź mnie!

Jakiś czas później...

Haricotto rozgrzany do granic możliwości nie przerywał swojego treningu. Stał w bezruchu, skupiony maksymalnie. Oczy miał zamknięte. Jego głowa przepełniona była teraz myślami o walce, które w samym umyśle wydawała się być emocjonująca i bardzo realna.
Wyobrażał sobie siebie i swojego mistrza, który jeszcze na Vegecie, był dla niego jak ojciec. Nie wiedział co się z nim aktualnie dzieje, ale w tej chwili, w jego głowie, stali naprzeciwko siebie, szczerząc swoje zęby jeden do drugiego.

OST~

I nagle obaj ruszyli w swoją stronę, Haricotto przybrał pozycję obronną, którą również przybrał w rzeczywistości. Gdy jego mistrz zadał pierwszy cios, Fasolka zablokował go, wyciągając po prostu rękę do góry, by zatrzymać nadlatującą pięść. Następnie wyprowadził kopniaka, typowego lowkicka, by uderzyć w biodro przeciwnika. Rzeczywistość była odwzorowaniem tego, co robił w głowie, tyle, że w miejscu, dlatego też jego noga poszła w ruch, zatrzymując się w pewnym momencie. Tuż po zamachnięciu nogą, prawa ręka wyszła do przodu, zadając cios przeciwnikowi w przeponę, by go nieco przytkać i wykorzystać przewagę.
Saiyanin doskoczył do drugiego, zadając ciosy tak szybko, jak tylko potrafił, wyprowadzając uderzenia rękami i nogami, blokując także te, które skierowane były bezpośrednio na niego. Cios szedł za ciosem, atak za atakiem, kopniak za kopniakiem. Gdyby ktoś oglądał Haricotto z daleka, pewnie pomyślałby, że jest jakiś nienormalny, skoro bije się sam ze sobą. Na tym właśnie polegał ten trening. Walka z niewidzialnym przeciwnikiem bardzo pomagała, a gdyby tu jeszcze było lustro, wtedy byłoby jeszcze łatwiej.
W pewnym momencie mężczyzna doskoczył do ściany i oparł na niej swoje dłonie. W jego głowie ściana zastąpiona była przez starego mistrza, z którym siłował się na obie ręce. Jeden starał się przepchać drugiego. Z zaciśniętymi zębami, używający całej pozostałej energii, Haricotto pchał ile sił w rękach. Stopy wbijały mu się w ziemię, przez co robił za sobą i pod sobą małe doły, szerokie jak jego buty.
I w końcu, skała zaczęła pękać. Już wcześniej była osłabiona w jednym miejscu po jego uderzeniach, a teraz, gdy jeszcze napierał na nią całą swoją siłą i nie mógł jej przesunąć, ta nie wytrzymała i skruszyła się w miejscach, w których przyłożone były dłonie Saiyanina. Jego palce wbiły się do skały, a zaraz dłonie do nich dołączyły. Młodzieniec czując, jak przeszkoda przed nim przestaje stawiać opór, otworzył oczy i ujrzał swoje dłonie wbite w skalną ścianę. W tej samej chwili zniknął także jego mistrz, który jeszcze chwilę temu sam twardo stał i napierał na Haricotto, chcąc go przepchać do tyłu.
Ogoniasty zabrawszy swoje dłonie, otrzepał je i samego siebie, po czym z wycieńczenia padł na glebę. Patrzył w błękitne niebo, uśmiechając się delikatnie. Wyciągnął dłoń do góry i zacisnął pięść, pokazując wyciągnięty ku niebu kciuk.
- Dzięki, staruszku. Za wszystko... - opuścił dłoń i zmęczony, zapadł w sen.
Haricotto
Haricotto
Admin/Time Patrol
Liczba postów : 2233

Góry       Empty Re: Góry

Pon Gru 12, 2016 11:20 pm
Trening Sztuk Walk~

Kolejny dzień spędzony w górach. Kolejny dzień, który miał być dniem treningu. Tym razem na warsztat obrana zostać miała technika, z jaką wykonywał ciosy Saiyanin. Nie była ona perfekcyjna, dlatego należało nad nią popracować.
Haricotto przypominał sobie nauki swojego opiekuna, które za młodu bardzo często zlewał na rzecz zabawy lub innej formy treningu. Do jego głowy napłynęło wspomnienie, w którym stary Saiyanin pokazywał młodemu, jak prawidłowo wykonywać uderzenie. Na pierwszy rzut oka wydawało się to banalnie łatwe, ale w praktyce było już inaczej. Ciężko było załapać o co chodzi i "wgrać się" w to wszystko. Każdy ruch musiał być wykonany płynnie i bez żadnej skazy. Do tego właśnie potrzeba systematyczności, dyscypliny i przede wszystkim cierpliwości, której za młodu brakowało Fasolce.
Teraz jednak nadszedł czas, kiedy trzeba było wcielić w życie te nauki i wykorzystać je dla swojej korzyści! Haricotto zdjął swoją koszulę a także buty, zostając w samych spodniach. Obuwia się pozbył, by widzieć idealny ruch swojej stopy. By mógł ocenić, jak bardzo zostaje ona obciągnięta lub jak bardzo zostaje uniesiona przy kopnięciu. Koszulkę zdjął... Bez powodu. Po prostu uznał, że tak będzie dla niego lepiej. Nie było powodu, by drążyć ten temat, wszak doprowadziłby on donikąd.

Mężczyzna stanął w rozkroku, lekko uginając swoje kolana. Zaciśnięte pięści uniósł na wysokości swojego podbródka. Wpatrywał się w jeden punkt, który miał być jego wyimaginowanym przeciwnikiem już do końca treningu. I nagle poszła w ruch lewa ręka, przechodząc z podbródka prosto przed siebie, kierując się nieco niżej pięścią, bo na wysokość mostka Haricotto. Prawa w tym samym czasie cofnęła się w dół i trochę w tył, z łokciem wysuniętym za plecy, a zaciśnięta pięść "oparta" była o biodro.
- Zostanę najsilniejszy... - powiedział sam do siebie, wykonując kolejny ruch, który tym razem był odbiciem lustrzanym tego pierwszego. Prawa ręką do przodu, na wysokość mostka, lewa do tyłu, do biodra. Cała zabawa polegała na tym, by robić na zmianę, aż złapie się swego rodzaju nawyk, po którym takie ruchy będą czymś naturalnym dla ciała.

Mijał czas, a Saiyanin cierpliwie powtarzał jedną kombinację ruchów. Wydawać by się mogło, że to nic takiego, ale to również był wysiłek fizyczny, a powtórzony kilkaset razy sprawiał, że ciało po prostu się męczyło. Haricotto była cały spocony, całe szczęście, że była tutaj odpowiednia temperatura. Nie było nie wiadomo jak ciepło, ale chłodu strasznego nie było również.
W końcu, dłonie wojownika zostały opuszczone, zaś on sam odetchnął z ulgą, wycierając pot ze swojego czoła. Nie dało się ukryć, że po tylu dniach spędzonych w górach i po tylu odbytych treningach, ciało chłopaka wytwarzało specyficzny odór. Jak jednak wiadomo, swoje nie śmierdzi tak jak cudze.

Przyszedł czas na trening nóg, a mianowicie kopnięć. Na pierwszy ogień poszło kolano, które miało dwie funkcje. Jedną była blokująca, a drugą atakująca. wystarczyło podnieść kolano na odpowiednią wysokość, by zablokować cios lub wgryźć się nim w brzuch lub inną cześć ciała przeciwnika.
Następnym krokiem ku samodoskonaleniu się, była nauka wyprowadzania lowkicków. Ale nie byłe jakich, tylko dokładnych, gdzie stopa musi być odpowiednio przekręcona i obciągnięta. Dodatkowo, ruch nogi musiał być okrężny. Przy niewłaściwym ułożeniu nogi, można było sobie zrobić krzywdę, dlatego ważnym jest, by dobrze opanować taki ruch. W tym przypadku również cierpliwość grała ważną rolę.
Po kilku godzinach, kiedy ciało wojownika była wycieńczone, Haricotto uznał, że to wystarczy. Nie zrobił nie wiadomo czego, ale po wcześniejszych walkach i połączeniu dzisiejszego treningu, miał wystarczająco wprawy, by sprawnie kopać tyłki...
Gdy już było po wszystkim, zebrał się w sobie i odleciał w nieznanym sobie i nikomu kierunku.

z/t


Ostatnio zmieniony przez Haricotto dnia Nie Gru 18, 2016 11:28 am, w całości zmieniany 1 raz
Yaki Chou
Yaki Chou
Liczba postów : 114

Góry       Empty Re: Góry

Czw Gru 15, 2016 7:20 pm
MG~
Tenshi, skondensowana do małej kuleczki, zmierzała ku planecie Ziemi. Sama nie miała pojęcia co się dzieje dookoła niej. Przed oczyma miała mrok, ledwo czuła, że ruszyła się z miejsca. Nagle kulka w której była transportowana eksplodowała fioletowym światłem i demonica z niej wyleciała. Wciąż czuła się jak wcześniej, jakby balansowała na granicy między życiem a śmiercią. Padła na ziemię, a właściwie jakieś twarde chropowate podłoże. Przeturlała się jakieś dwa metry, aż poczuła pod sobą coś miękkiego. Nie mogła się zmusić do otworzenia oczu przez dłuższy czas. Czuła jedynie szczypanie w każdym mięśniu jej ciała, a zwłaszcza w miejscach w które została uderzona. Dołaczyły do tego krople wody kapiące z sufitu na jej nosek. Po pewnym czasie dzięki regeneracji wstała. Kiedy mogła w końcu otworzyć oczy, nie widziała zbyt wiele, poza najbliższą okolicą i ciemnością. Wiedziała już, że podłoga jest chropowata. Za nią wyrastał stalagmit o który mogła się oprzeć, gdyż stanie póki co było bardzo trudne. Przy stawaniu poczuła, że coś kopnęła i potoczyło się na środek pomieszczenia. Dokładnie z naprzeciwka wiał wiatr, świeże powietrze.
avatar
Gość
Gość

Góry       Empty Re: Góry

Pią Gru 16, 2016 12:45 pm
-Cholera, co się stało, jakim cudem on wygrał... muszę odpocząć.- jej myśli cały czas podróży oscylowały w okół przegranego pojedynku, przynajmniej do momentu, aż przez jej powieki przebiło się fioletowe światło. -Co jest? Zimno...twardo.- siła która przyniosła ją w to miejsce przetoczyła ją na dwa metry. Ledwo żyła, teraz czuła pod sobą już coś miękkiego. Długo leżała nie otwierając oczu, była zbyt zmęczona, aby robić cokolwiek. Jednak po paru minutach czuła się na tyle dobrze, aby wstać. -Cholera.- pomyślała, jej noga wciąż nie była w najlepszym stanie czego wynikiem było ponowne spotkani z ziemią. Po raz kolejny wstała tym razem opierając się o ścianę, otworzyła oczy. -Słyszę wodę jak kapie, i jest cholernie ciemno, gdzie ja do cholery jestem.- pomyślała. Dziewczyna oparła się o stalagmit. Czuła świeże powietrze dochodzące z naprzeciwka. -Muszę się stąd wydostać.- pomyślała. Ruszyła do wyjścia, jednak w dość nietypowy sposób, uszkodzoną nogę starała się utrzymać w powietrzu, zastępowała ją ogonem. -Cholera, co się stało?
Yaki Chou
Yaki Chou
Liczba postów : 114

Góry       Empty Re: Góry

Nie Gru 18, 2016 1:25 pm
MG~
W miarę jak się oddalałaś, kapiąca woda stawała się coraz bardziej cicho. Twoja zdrowa noga nastąpiła na jakiś przedmiot, który pękł pod jej naciskiem. Wydawał się być kulisty i pusty w środku. Odgłos, który wydał gdy się zniszczył przypominał łamanie kości. W oddali usłyszałaś machanie potężnymi skrzydłami. Tunel prowadzący na wolność zaczął się piąć ku górze, dosyć stromo. Miał rozsądną szerokość, wyglądało na to, że dziesięciu mężczyzn mogłoby stanąć w nim tuż obok siebie i się zmieścić. Zauważyłaś w końcu światło, które z początku mocno raziło Cię w oczy, ale po paru chwilach przystosowałaś się do nowych warunków oświetleniowych. Na końcu tunelu czekała półka skalna, z naturalnym, ukośnym dachem. Na zewnątrz rozciągała się zapierająca dech w piersiach górska panorama. Byłaś na jednej z najwyższych gór, z tego co mogłaś widzieć. Na dole znajdowały się bujne lasy iglaste. Bardziej przerażająca rzecz znajdowała się na niebie. Pterodaktyl latający kółkami, jakby na patrolu. Przeszukiwał każdy zakamarek okolicy. Było to potężne, brązowe stworzenie z bardzo aerodynamiczną budową ciała. Wyglądało na to, że zaczyna tu się zbliżać. W okolicy znajdował się spory głaz za którym mogła byś się schować, tunel prowadzący wgłąb jaskini, liany zwisające z granicy dachu i patyk leżący gdzieś w kącie.
avatar
Gość
Gość

Góry       Empty Re: Góry

Nie Gru 18, 2016 1:40 pm
-Jestem coraz bliżej, jeszcze tylko trochę.- dziewczyna była zmęczona, ale wiedziała, że musi się najpierw wydostać z tej jaskini. Idąc przed siebie demonica nadepnęła na coś co miało kształt kuli, a pod jej masą złamało się. -Czy to była czaszka? Cholera, gdzie ja jestem?- zastanawiała się Tenshi. W końcu dotarła do stromego tunelu który piął się niemalże pionowo do góry. Kobieta nie czekając skorzystała ze swojej techniki lotu. Nie minęła chwila, a dziewczyna znajdowała się już na półce skalnej, jednej z najwyższych gór w całym łańcuchu. Dziewczyna rozejrzała się. -Dziwne duże latające i brązowe coś w powietrzu... nie wygląda przyjaźnie. Co tu jeszcze mamy liany i kamień no i jeszcze patyk. Chyba wiem co robić.- w głowie dziewczyny pojawiła się zarys planu. Szybko oderwała kawał liany i wzięła patyk. Schowała się za kamieniem. -Usztywnię nogę, i poczekam, aż ten ptaszek wróci do gniazda.- pomyślała dziewczyna. Tak i zrobiła, przy użyciu patyka i liany usztywniła uszkodzoną nogę. Dalej pozostało jej już tylko czekanie za kamieniem, do czasu, aż bestia wróci do gniazda.
Yaki Chou
Yaki Chou
Liczba postów : 114

Góry       Empty Re: Góry

Pon Gru 19, 2016 3:52 pm
Wyglądało na to, że bestia nie zauważyła jak sięgasz po niezbędne Ci materiały. Usztywnienie nogi najłatwiej można opisać jako całkowitą fuszerkę, nawet jak na obecne materiały, jakbyś nią ruszyła za szybko, rozpadłaby się prawie natychmiastowo. Ważne jednak, że noga trzyma się w miarę sztywno.
Czekanie za kamieniem trwało stosunkowo niedługo, czego można było się spodziewać, skoro pterodaktyl i tak się zbliżał do swojego domku kiedy go ostatnio widziałaś. Wylądował niedaleko od Ciebie, mogłaś poczuć powiew wiatru, który wywołał swoim ruchem. Aktualnie znajdowałaś się w cieniu jego skrzydła, bo stał obok kamienia. Nie widzi Cię jeszcze i jeżeli nie odwróci się o 180, nie powinien zobaczyć jeszcze przez jakiś czas.
avatar
Gość
Gość

Góry       Empty Re: Góry

Pon Gru 19, 2016 4:12 pm
-To coś mnie nie zauważyło, mam szczęście.- pomyślała. Siedząc za kamieniem przy użyciu materiałów które miała pod ręką stworzyła usztywnienie, które delikatnie mówiąc nie było najlepszej jakości. -Może się nie rozpadnie.- pomyślała. Na szczęście nie musiała czekać długo, aż istota postanowi wrócić do gniazda, gdyż po chwili wylądowała ona zaraz obok kamienia za którym kryła się demonica. -Cholera.- pomyślała. Istota na szczęście stała plecami do dziewczyny. Wykorzystując to Tenshi postanowiła przejść za kamieniem, tak, aby znajdował się on pomiędzy nią, a pterodaktylem. Dla dziewczyny czas na chwilę zwolnił. Słyszała bicie własnego serca, a także swój oddech. Był on nierówny, znacznie przyspieszony, starała się go uspokoić. Jednak zmęczenie i emocje związane z ostatnim pojedynkiem znacznie jej to utrudniały. Po chwili jednak poczuła się pewniej, zaczęła się przemieszczać, kroki stawiała powoli i dokładnie, unikając nadepnięcia na coś co mogło by wydać dźwięk który zdradziłby jej pozycję. Zmiana miejsca w którym się znajdowała trwała o wiele dłużej niż można by przypuszczać. Jednak dało o wiele lepszy efekt. Teraz zostało jej tylko czekanie, aż istota wejdzie do jaskini. -Oby się pospieszył nie chcę tutaj czekać, zwłaszcza, że jest dość zimno.- pomyślała dziewczyna. Nie był to jednak miły biwak pośród gór. Zimno spowodowane dużą wysokością bezwzględną i silnym górskim wiatrem owiewającym szczyt silnie wgryzało się w zmęczone ciało. Co gorsza była ona po nawietrznej stronie góry co tylko wzmagało wcześniej wymienione czynniki. Wysokość wpływała również na coś innego. Powietrze w tym miejscu było zaopatrzone w dużo mniejszą ilość tlenu, niż ta do której była przyzwyczajona. Ciężko łapało jej się oddech i musiała niemal walczyć o każdy kolejny oddech, czuła się jakby ktoś ją dusił. Każda kolejna chwila była walką o życie, jednak nie mogła pozwolić sobie na utratę przytomności wiedziała, że gdyby tak się stało zwierzę rozszarpało by ją na strzępy, a potem ktoś zmiażdżył by jej czaszkę, gdy przypadkiem by na nią nadepnął. Po chwili postanowiła, że, gdy tylko zwierze wejdzie do jaskini, ona zeskoczy ze skarpy i korzystając ze zdolności lotu, uda się do lasu. Potem tylko zostałoby jej położyć się pod drzewem i odpocząć.
Jirri
Jirri
Time Patrol
Liczba postów : 495

Góry       Empty Re: Góry

Wto Sty 31, 2017 9:12 pm
Jirri leciał szybował w przestworzach. Czuł się... szczęśliwy. Nie był do końca pewien, dlaczego? Nie stało się nic, co powinno go aż tak bardzo uradować, ot nauczył się nowej techniki, która nawiasem mówiąc była całkiem potężna, oczywiście chodzi o Kamehameha, a nie Kiai. Nie był to jakiś wielki powód do radości. Potężnych technik jest wiele, a z pewnością niektóre dalece przewyższają mocą ten atak. Może nie to było powodem, dla którego tak bardzo się cieszy? No więc co innego? Może fakt, że udało mu się przeżyć tamto spotkanie z Time Breakers i tak naprawdę doszło to do niego dopiero przed chwilą, gdy poczuł wiatr we wło... znaczy w rogach? A może to wolność, którą teraz czuł? Tutaj nikomu nie podlega, nikogo nie musi się bać, nikogo podziwiać, wszystko co robi, zależy tylko i wyłącznie od niego. A może dlatego, że jednak poznał parę osób, które wydają się być bardziej godne zaufania niż Honoberuto? A może poprostu wszystko po trochu? Cała ta swoboda dawała mu poczucie pełnej dowolności tego, co robi. Wylądował na jednej z gór. Obserwował świat wokół siebie. Zero murów, żadnych baz, czegokolwiek, żadnych obowiązków żołnierza... żadnych osób, którym mógłby zrobić psikusa... Może to i lepiej, wkońcu pomoże mu to w jego resocjalizacji... Frieza-sama... Jego też tu nie ma... Zero władzy nad czarnym jaszczurem, nikt, kogo miałby się bać, kogo miałby podziwiać... Zero ścian, murów... Żadnych ograniczeń! Zamknął oczy, uśmiechnął się i odetchnął błogo. Jego umysł się całkowicie oczyścił, gdyż nie musiał się niczym martwić, ciało rozluźniło się i... napęczniało. Jirri otworzył oczy. Jego mięśnie się powiększyły. Nie było to jakieś znaczne powiększenie, ale jak najbardziej widoczne. Jaszczur zdziwił się bez miary, na co jego mięśnie ponownie wróciły do zwyczajnego kształtu. Jirri był trochę wstrząśnięty. Przypomniał sobie całe swoje zycie, zastanawiając się, czy coś takiego kiedyś miało miejsce... Tak, w sumie to miało. Był wtedy jeszcze bardzo młody, dużo silniejszy od innych w swoim wieku, jeszcze zanim opuścił się w treningach. Wszyscy wtedy mówili, że już niemalże osiągnął swoją... drugą formę! Radość, jaką Jirri odczuł, była wręcz nie do opisania. Czyli jest już w stanie to zrobić! Świetnie, zatem musi to wyćwiczyć.

Zleciał nieco niżej i przygotował się do treningu. Nie wiedział do końca, co powinien zrobić. Jak się trenuje... powiększenie ciała? To musi być naprawdę dziwna sprawa. Postanowił zacząć od rozgrzewki... Najlepiej jest przygotować ciało na nagły rozrost, chociaż za pierwszym razem. Zaczął od prostych ćwiczeń. Najpierw trochę spokojnego biegu, z okazjonalnym sprintem. Swoją drogą sprint był naprawdę okazjonalny, bo Jirri przyspieszał, gdy z góry spadały jakieś kamienie. Zdarzało się to dość często, więc najpewniej coś je musiało zrzucać. Prawdopodobnie były to jakieś przygłupie zwierzęta. Jirri postanowił mieć się na baczności, coby go jakiś ptak nie zaatakował. Do biegu dołączył teraz też ręce. Najpierw kręcił jedną i drugą ręką na przemian do przodu, później do tyłu, później obydwoma w przeciwnym kierunku i zmiana. Następnie zaczął biec zygzakiem, jako punkty zmiany kierunku obierał sobie wówczas kamienie, których było sporo, zważywszy, że znajduje się w górach. Za każdym razem, gdy przebiegał obok kamienia, dotykał dłonią ziemi po stronie, w kierunku której biegł, po czym zmieniał kierunek biegu. Wkońcu dobiegł pod pewne drzewo, na milutkiej polance w wysokich szczytach. Było tu dużo miejsca, więc warunki do treningu były idealne. Zapadała powoli noc, więc Jirri nie musiał przejmować się, że będzie gorąco. Zaczął wykonywać przysiady. Nie poświęcił na nie zbyt wiele czasu, zaraz przeszedł do brzuszków i pompek. Wykonał kilka rodzajów pompek, jedną ręką, z przyklaskiem, "diamentowe", udało mu się nawet stanąć na rękach i wykonać kilka pompek bez nóg. Po tych ćwiczeniach wstał i przeszedł do rozgrzewania energii. Tym razem nie uwidocznił swojej energii, ale zassał całą swoją niewidzialną aurę do wnętrza swojego ciała. Nie było sensu jej uwidaczniać, wkońcu jego ciało ma się niejako napompować. Zaczął więc pompować. Zaczął rozpychać swoje mięśnie przy użyciu Ki. Wywoływało to  bardzo nieprzyjemny, denerwujący ból. Nie podobało mu się to ani trochę. Nie przestawał. Ciśnienie w jego mięśniach wzrastało. Działało to w pewnym stopniu. Mięśnie rosły powoli, jednocześnie uwidaczniały się żyły, w których krew płynęła teraz dwa razy szybciej. Jirri wykorzystał energię do przyspieszenia procesów w organizmie. Jego serce biło szybciej, oddychał szybciej, mięśnie mocniej się spinały, a w żołądku odbywały się niestworzone sensacje. Czuł, że się do tego zbliża. Czuł, że jego ciało zaraz przeskoczy limit, ale jednak to nie następowało. Starał się tak jeszcze przez minutę, po czym padł na ziemię. Co właściwie robi nie tak? Dlaczego wcześniej przyszło mu to tak łatwo. Przeanalizował jeszcze raz tamtą sytuację. Poprostu stał, oddychał spokojnie i cieszył się wolnością, gdy nagle to przyszło... No tak! To proste! Za bardzo się stara! Wstał powoli i postarał się oczyścić ponownie swój umysł. Mimo woli doprowadził swoją aurę do widocznej postaci. Była nieco inn niż zwykle. Niby spokojna, ale jakby zaraz miała wybuchnąć. Dalej. Musi znów to poczuć. Poczuć, że nic go nie ogranicza. Frieza-sama nie jest ograniczeniem. Nikt nie jest ograniczeniem... Jego ciało nie jest ograniczeniem... Otworzył oczy, gdy tylko poczuł w swoim ciele, że to już ten moment. Szybko zrzucił z siebie Gi, by nie rozerwać go na strzępy, gdy jego mięśnie naprężyły się jak struna. Tak jak miało być, to przyszło samo, bez większych starań. Oto potęga changelingów. Aura jakby eksplodowała. Powiększyła się kilkukrotnie i zaczęła szaleć. Była nie do powstrzymania, ale Jirri wcale nie próbował jej powstrzymać. Pozwolił jej szaleć... Teraz poczuł coś, przez co zaczął żałować. Potworny ból w każdej części swojego ciała. Niesamowite uczucie, jakby coś od środka rozrywało go na strzępy. Z jego ust wydarł się wrzask, a jego oczy zaszły krwią. Złapał się za głowę. Chciał zatrzymać ten proces, jednakże było już za późno. Nie mógł cofnąć przemiany, musiał to poprostu wytrzymać. Zaczęło się od rąk. Mięśnie zaczęły pulsować z powodu przyspieszonego krążenia, od którego napęczniały żyły jaszczura. Kości zaczęły się łamać, powodując jeszcze większy ból, wydłużyły się i poszerzyły, po czym zrosły na powrót. Skóra naciągnęła się, tak samo ak mięśnie. Jirri wyglądał teraz dość kuriozalnie, gdyż jego ramiona były dłuższe od nóg. Nie na długo. Z nogami stało się to samo. Gdy piszczele i kości udowe pękły, Jirri chciał się rzucić na ziemię, ale nie mógł. Jego ciało nadal utrzymywało się w pozycji stojącej, opierając się na pogruchotanych kościach. W tym momencie krzyk jaszczura zamarł. To było za dużo. Chciał zemdleć, ale coś mu nie pozwalało. Gdy tylko kości nóg się na powrót zrosły, przez co stały się jeszcze dłuższe od rąk, zaczął się rozrastać jego tors. Żadna kość nie pękała, ale trzeszczały niemiłosiernie, w dodatku płuca rosły szybciej od żeber, powodując duszności, które ustały dopiero wtedy, gdy klatka piersiowa skończyła pęcznieć. Teraz fala bólu przeszła na głowę. Jirri ponownie zaczął krzyczeć, gdy jego rogi połamały się w połowie i skierowały ku górze, jednocześnie się przy tym wydłużając (mniej więcej w tym momencie wydłużył się też ogon, choć tego jaszczur nawet nie poczuł). Jego szyja także stała się dłuższa. Przez chwilę Jirri nie był w stanie przechylać głowy. Czuł także, jak formę zmienia jego twarz. Rysy stawały się jakby dojrzalsze, zupełnie do niego niepododbne... Wreszcie się skończyło. Jirri dyszał ciężko patrząc na swoje ciało. Było zupełnie inne. Większe, napęczniałe i... pełne mocy... Mocy osiągniętej bólem! Tak... To jest to... Zamknął oczy. Nareszcie stał się prawdziwie potężny. A to nawet nie jest pełnia mocy jego rasy. Zaśmiał się głośno. Otworzył znów oczy i podniósł swoje Gi z ziemi. Może być teraz troszeczkę za małe. Nie ma problemu... Nie, jednak jest problem. Nie był w stanie wrócić do pierwotnej postaci. Heh. Nie szkodzi. Najwyżej przez ten tydzień będzie latał w gaciach. Kame powinien mieć jakieś większe rozmiary. Ciekawe co powie na jego przemianę. Ciekawe co powiedzą te laski... Ciekawe co powie Haricotto. Jirri wzbił się w powietrze. Przez parę dni jeszcze będzie podróżował po tej planecie, a gdy tydzień minie, wróci na wyspę. Już nie mógł się doczekać.

OOC:
Trening transformacji Second Form.

z/t
avatar
Gość
Gość

Góry       Empty Re: Góry

Nie Lut 05, 2017 5:54 pm
Wędrówka Haru wydawała się być nie mała. Opuściwszy plemię Karinga, brnął przed siebie, ciągnąc w między czasie sanie, jak i wypatrując ścieżek. Nie byle jakich oczywiście. Jego celem było dostać się na górskie szczyty, więc musiał też planować swoje poczynania. Jakikolwiek zły wybór, złe pójście, mogło skończyć się opóźnieniem, a to też wpływało na żywienie, którego z każdą godziną trochę ubywało. By mieć siły, by przechadzać się po śniegu i wertepach, trzeba było jeść. Wiedział to, liczył się z tym, że w końcu mu braknie zapasów, jednak póki wszystko miał, musiał wybierać mądrze.
Tym razem jednak postanowił stanąć na odpoczynek. Zbliżała się noc i nie za specjalnie miał ochotę odbywać podróż o tej godzinie.
-*Kilka drzew, porozrzucane na ziemi kamienie... Może zdołam coś skleić na jakieś palenisko.* - Pomyślał, grzebiąc po spodniach, i wyciągając z nich sztylet, który najwyraźniej nie został zabrany przez nieznajomych z plemienia. Ma go ciągle z miejsca, w którym nie lada namieszał. Obserwując niebieskimi oczyma ostrze, poruszał nim trochę na lewo i prawo, aż w końcu  ruszył do najbliższego drzewa. Gdy przystanął przy nim, niespodziewanie wyskoczył mocno do góry, ścinając w locie parę gałązek, które jednocześnie wyłapał, gdy lądował z powrotem.
Trzymając wszystko pewnie, przemieścił się trochę na prawo, układając wszystko na ziemi. Wyszukując wzrokiem kamyków, pozbierał parę i ułożył prowizoryczne kółko, na którym układał każdy zgromadzony patyk. Następnie cofając się parę kroków, uniósł rękę nieco do góry i zaczął się koncentrować. Po niespełna chwili, w dłoni chłopaka nagromadziła się energia, która w formie niedużego pocisku, wystrzeliła w stosik i wznieciła w nim ogień.
- No, teraz noc będzie do przeżycia. - Rzekł, ewidentnie zadowolony ze swojej roboty.
===
C. D.
avatar
Gość
Gość

Góry       Empty Re: Góry

Nie Lut 05, 2017 6:36 pm
Po skończonych przygotowaniach, chłopak zastanawiał się, co ma jeszcze porobić. Było ciemno, jednak księżyc wyjątkowo mocno oświetlał teren, więc praktycznie nie odczuwał zmian w tej porze. Ognisko ładnie się paliło, dając dobre ciepło i kreując samopoczucie. Wszystko wydawało się być dobre, jednak Haru coś nie pasowało. Wyjątkowo dzisiaj miał za dużo energii. Chyba przez to, że przeleżał długo u nieznajomych i nie miał czasu ćwiczyć. Może na takiego nie wyglądał, jednak w więzieniu dużo poświęcał na to czasu. Między innymi, by móc mieć siłę na bunt i na ewentualne powstrzymywanie bójek w celi. Nie chciał dać się zdominować. Tym bardziej, że nie każdy nowy, który trafił do jego celi, mógł być szaleńcem bez myślenia. Ciało już takie miał. Mięśni znikoma ilość, lecz siła zdecydowanie większa od niejednego normalnego ziemianina. Potwierdzeniem może być fakt, że tak wysoko skakał po gałęzie na ognisko. Mając zatem nadmiar energii, chłopak zdecydował się go pozbyć.
Drzewek tutaj nie brakowało, więc mógł w spokoju wykonać parę konkretnych poczynań. Na początek mała rozgrzewka, by ciało nie zdrętwiało podczas wysiłku. Wyjątkowo nie praktykowana część ćwiczeń przez parę istnień, jednak on był nie lada wyjątkiem. Co, jak co, ale nie miał zamiaru łapać kontuzji. Nie teraz, gdy czeka go taka długa wędrówka. Wszelki ból, złamanie, może okazać się gwoździem do trumny, gdy będzie przedzierał się przez zimowe tereny.
Na start postanowił podziałać trochę rozciągnięciami. Stopniowo koncentrował się na ramionach, barkach, parę skłonów, kręciołków, pompek. Wykonywał każde z nich seriami po 20, stopniowo zwiększając tempo. Co, jak co, ale uwielbiał różnorodność. W celi podobnie działał. Pomagało mu to się wyciszyć i ignorować lokatorów. Ta część trwała jakieś 30 minut, jednak było warto. Część energii została zużyta, więc znacznie poprawiło mu to samopoczucie.
- Fiu.... Fiu... Dobra. Zaczynamy zabawę. - Odparł, stając na równe nogi i wzrokiem penetrując swój cel, do którego zbliżył się, stając parę kroków przed nim. Oczywiście chodziło tutaj o jedno z drzew, które w jego myślach wyglądało na najbardziej wytrzymałe, niż reszta w tle. I wygląda na to, że się nie pomylił. Na początek pojedyncze kopnięcia, w jedną, w drugą stronę. - Ho... Tylko lekko naruszona powłoka... Dajesz radę, widzę. - Mruknął, jeszcze bardziej się nakręcając. Wykonał salto do tyłu, jednocześnie ruszając, gdy tylko jedna stopa dotknęła ziemi. Miał tym sposobem trochę się rozpędzić i uderzyć w pień z niebywałą siłą. Rzeczywiście coś to dało. Wygrawerował na nim ślad pięści, który od razu został zmasakrowany serią uderzeń, która z każdą sekundą, co raz to bardziej się pogłębiała. Nie miał zamiaru przestać. Głowie najróżniejsze myśli, obrazy, które zaczęły się przywoływać, tylko podkręcały jego zamiary. Trwał w tej czynności bite 20 minut, zmieniając co rusz sposobności na pięści nogi, łokcie i ogólnie wszystko...
W końcu jednak wszystko musiało się skończyć. Haru wykorzystał cały nadmiar energii, padając na plecy i oddychając dosyć ciężko. Wygląda na to, że seria bez jakiejkolwiek przerwy, potrafi mocno wymęczyć. Nie mniej jednak, gdy uniósł łeb, by zobaczyć swoje dzieło, nie mało się zaskoczył. Pień, który do tej pory był piękny i silny, teraz przystrojony został falą dziur. Aż dziwne, że jeszcze potrafił się utrzymać. Jedna większa wichura i na pewno się przewali... Heh. Nie na jego zmianie.
Zebrał w sobie resztkę sił, spektakularnie podnosząc swoje cielsko z ziemi i ruszając na rozbitego pnia. Wykonał skok parę metrów przed nim, kręcąc się szybko i wykonując resztką sił kopnięcie w pień, łamiąc go całkowicie i powodując jego przewalenie na bliski teren. Po całej akcji wylądował, kontrolując oddech i otrzepując ubranie z kurzu. Nie lada się przy treningu wybrudził, to musiał przyznać. Możliwość umycia jednak odpadała, z racji, iż nie było nigdzie rzeczki. By zatem nie stać, jak kołek, wrócił na nowo do ogniska, opierając się przy pieńku i zasypiając do rana.
===
Teraz poprosiłbym o post MG.
Trening stat.
avatar
Gość
Gość

Góry       Empty Re: Góry

Nie Lut 05, 2017 8:37 pm
Noc była wyjątkowo spokojna i cicha. Potwierdzeniem tego może być fakt, iż chłopak czuł się nad wyraz wypoczęty. Obudzony przez blask słońca, czym prędzej poderwał się na pozycję siedzącą, wzrokiem penetrując podłoże. Nie mógł jeszcze przez chwilę unosić łba, oczy za bardzo były zaspane, więc zmuszony był je przetrzeć. Gdy w końcu doprowadził się w miarę do porządku, ziewnął mocno, wstając na równe nogi i obserwując okolicę. Sądząc znikomej ilości cienia, padającego znad drzewa, musiało być bardzo wcześnie. Tym dla niego lepiej, bo wędrówka wydawała się być długa, a im wcześniej wyruszy, tym dalej zajdzie przed nadejściem nocy. Nie chcąc zatem tracić ani chwili dłużej, rozciągnął się jeszcze ze dwa razy i zbliżył do sań. Wygrzebał z nich jakąś małą, zjadliwą część i urządził sobie śniadanko, siadając przy już mocno dopalonym ognisku. Jedząc, przyglądał się resztkom drewna, podziwiając swoje dzieło. Wygląda na to, iż to ono właśnie ochroniło jego ciało przed zmarznięciem w nocy. A wszystko dlatego, że był za bardzo zmęczony, by wyciągać jakieś futro z sań do okrycia. Tak myślał, w końcu kończąc posiłek i podnosząc swój leniwy tyłek.
-*Dobra, koniec odpoczynku. Jeśli chce być choć w połowie drogi, muszę natychmiast wyruszyć.* - Stwierdził w myślach, stając na przodzie sań i łapiąc łączenie, które pozwoli mu teraz ciągnąć je za sobą. I tak. Brnął z maszynerią do przodu, wzrokiem szukając jakiejś ścieżki, skrótu, którym mógłby się szybciej przemieścić. Wiele tutaj było takich ścieżek, więc musiał działać intuicyjnie. Wiedział bowiem, iż najczęściej, to właśnie najgorszy z możliwych wyborów, może okazać się właśnie tym kluczowym, który pozwoli mu szybciej działać. I takim myśleniem działał... Działa do tej pory.
avatar
Gość
Gość

Góry       Empty Re: Góry

Nie Lut 05, 2017 10:50 pm
MG


Odpoczynek nadał nowych sił temu biednemu, chudemu ciału. Słońce znajdowało się już na niebie kiedy Haru wstał i stwierdził, że to najwyższa pora na wędrówkę. Obrał ścieżkę, która wydawała się być główną, najbardziej używaną i najszerszą. Jedna było wąska, tak, że podróż mogła odbyć się jedynie bez tych sań, druga natomiast była zasypana. Mógł również zwyczajnie odlecieć gdyby tylko duży ciężar sań nie ciągnął się za nim. Wyjścia nie było, ruszył na przód. Gdy tylko wszedł w ścieżkę znajdował się już w górach, ośnieżonych, śliskich, dookoła tylko skały i śnieg. Temperatura spadła momentalnie do 10 stopni, a to był tylko początek. Najwyższa pora na ciepłe ubranie. Gdy tak przemierzał szlak na jego drodze zza jednej ze skał wyszedł dziko podobny stwór na dwóch nogach, właściwie kopytach, dużym mieczem i niebieską szatą. Za nim kolejny. Mieli około 3,5 metrów wielkości.
- No no, kogo nam tu przywiało haha! Dobra młody, dawaj co tam ciągniesz i zjeżdżaj. To nie teren dla ciebie. - Powiedział jeden z nich wyciągając miecz i idąc w twoją stronę.
avatar
Gość
Gość

Góry       Empty Re: Góry

Pon Lut 06, 2017 7:27 pm
Podróż, po jakimś czasie stała się wyjątkowo niepewna. Zimno doskwierało, bo chłopaka przechodziły dreszcze. Nie mogąc iść w takich warunkach, na chwilę przystopował, opuszczając sanie na ziemię i kierując się na jej tyły. Przyjrzał się wszystkim pakunkom, grzebiąc w nich po krótkiej chwili i wyciągając jedno z futer. Przypatrzył się mu dobrze, oceniając, że powinno zdać się na tej pogodzie. Zarzucił je sobie na plecy, doczepił do ciała i na nowo wrócił w miejsce ciągu. Chwycił łączenie sań i ruszył ponownie przed siebie.
I tak sobie brnął, w pewnym momencie zatrzymując swój chód i przyglądając się nieznajomym stworzeniom, które wyszły zza skał i spoglądały na chłopaka. Z ich wyglądu mógł wyczytać, że są podobni do goryli. Chyba ludzie nazywali ich stworami śniegu, jakieś yeti. Nie był do końca pewny, ludzie potrafią bajdurzyć, jednak może tym razem była to prawda? Mimo wszystko miał nie jeden, a dwa przykłady przed swoimi oczyma.
Nie wykonując gwałtownych ruchów, Haru obserwował poczynania stworków, czekając na jakiś ich ruch. Wygląda na to, że jeden z nich ruszył do przodu, wcześniej wspominając coś o oddaniu łupu. Chłopak oczywiście ani myślał czegokolwiek oddawać, jednak by móc się ewentualnie zbuntować, musiał poznać zamiary przeciwników, może pokombinować trochę z pogadanką, heh.
- Chcecie łupu, hmm... Nie mogę go wam oddać... Przynajmniej nie w chwili obecnej. - Rzekł, chowając ręce do kieszeni i kończąc zaczętą wypowiedź. - Jeśli jednak zaprowadzicie mnie do siedziby Ruchu Oporu, wtedy oddam wam wszystko, co mam. - Stwierdził, oczekując odzewu. Oczywiście liczył się z tym, że odpowiedź najpewniej będzie negatywna, więc gdyby doszło do ewentualnej walki, siłą zmusi ich do posłuszeństwa. Na razie obserwował ich reakcje, bacząc na zbliżającego się stwora.
avatar
Gość
Gość

Góry       Empty Re: Góry

Pon Lut 06, 2017 7:33 pm
MG


Wielki dzik, który ruszył w kierunku chłopaka z wyciągniętą, ostrą bronią zaśmiał się w niebo głosy.
- Słyszałeś? Hahaha szczeniak nam będzie żądania stawiał. Nie jeden taki odważny leży pod tym śniegiem. Dobra weźmiemy sobie to sami. - Powiedział i ruszył przed siebie tak jakby chciał cię ominąć i po prostu wziąć sanie. Drugi również wyciągnął miecz i ten zaczął biec na ciebie, miecz uniesiony ku górze z zamiarem wykonania cięcia od góry.
- TAK KOŃCZY KAŻDY KTO NIE PODDA SIĘ ARMI RR! - Wykrzyknął w biegu.
avatar
Gość
Gość

Góry       Empty Re: Góry

Wto Lut 07, 2017 10:40 pm
Odpowiedź, jak się spodziewał chłopak, okazała się negatywna. Hmm, a szkoda, bo liczył trochę na to, że nie będzie musiał brudzić sobie futra. Niestety jednak musiał zainterweniować, tym bardziej, że oprawcy już zaczęli swoje szarże. Było ich dwóch, jednak wzrok Haru powędrował na tego, co był najbliżej. A konkretnie potwora, który go ominął i zmierzał wprost na jego pakunek. Nie chcąc mu pozwolić na duże luksusy, chłopak czym prędzej go dogonił, zachodząc go od tyłu i wyskakując mocno do góry. Kontrolując przy tym lot, niespodziewanie wykonał silny półobrót nogą, uderzając oponenta w boczną strefę głowy i powodując jego zachwianie. Co, jak co, ale jeśli miał się wywrócić, to niech przynajmniej zrobi to gdzieś dalej. Bez uszkadzania sań.
- Przecież was ostrzegałem... - Mruknął cicho, gdy spadał na ziemię. Wybór lądowiska był jednak przemyślany, bowiem wymanewrował dokładnie przed leżącego(miejmy nadzieję) przeciwnika, którego przez chwilę obserwował. Musiał się upewnić, że przez krótką chwilę ten się nie podniesie, bowiem tuż tuż zbliżał się jego kompan. Nie chcąc dać się ubić, Haru sięgnął dłonią za siebie, wyciągając zza pazuchy sztylet, który chwycił pewnie w dłoń i oczekiwał konfrontacji.
Co, jak co, ale pośpiech nie był tutaj wskazany, tym bardziej, że oponent wyglądał na silnego. Gdy zatem wykona zamach, lub podziała cokolwiek innego, co mogłoby uczynić go jeszcze bardziej groźnym, Haru ruszy... A jego zamiar zdziwi niejednego śmiałka.
avatar
Gość
Gość

Góry       Empty Re: Góry

Wto Lut 07, 2017 10:47 pm
MG


Haru nie zwracając uwagi na przeciwnika z mieczem, który leciał w jego kierunku zwyczajnie odwrócił się zaraz jak ten pierwszy go minął, doskoczył w jego kierunku na wysokość głowy i pięknym obrotem wykonał uderzenie piszczelem w polik zahaczając o ucho przeciwnika. Uderzenie było silne, do tego wykonane na głowę, więc zwyczajnie odebrało to zmysł równowagi i się przewrócił, prawdopodobnie był jeszcze przytomny jednak nie mógł wstać. Powodem był nagły szok mózgu + uderzenie w ucho. Chłopak wylądował przed leżącym dziko podobnym stworem i dzielił go 1 metr od sań, może mniej? Drugi przeciwnik wykonał skok by nie nadepnąć na towarzysza od góry i z całą siłą zamachując się mieczem od góry zwyczajnie wykonał cięcie w głowę chłopaka. Pogoda uległa zmianie, zaczął padać śnieg.
avatar
Gość
Gość

Góry       Empty Re: Góry

Pią Lut 10, 2017 7:10 pm
Podczas zamieszania z pozbyciem się pierwszego oponenta, Haru wylądowawszy przed nieprzytomnym przeciwnikiem, obserwował nadbiegającego "brata". Odległość, jaka ich dzieliła nie była duża, więc musiał czym prędzej przygotować się na szarże. Niestety, ale tego nie chciał zbytnio ogłuszać, zważywszy, że potrzebował informacji. A przez to, że już jeden leżał, to ten, który odpowie mu na parę pytań i może doprowadzi na dobry szlak, będzie właśnie atakujący stwór.
Doczekawszy się w końcu dotarcia przeciwnika, Haru już wcześniej przygotował sobie sztylet, który wręcz wyrwał zza pazuchy, łapiąc go pewnie w dłoń i robiąc lekki odskok w bok. Skoro oponent wykonał atak od góry, to jedynym, stosownym ruchem było uchylić się na lewo i prawo. Chłopak wybrał tą drugą stronę, jednocześnie wykonując atak, gdy broń przeciwnika gruchnęła o ziemię.
- Ostrzegałem, by mnie nie prowokować! - Zadarł się gniewnie, przejeżdżając bronią po ciele stwora, robiąc na nim długą krechę zaczynającą się od miejsca znajdowania się wątroby, po górną część lewego sutka.
Tym ruchem i w tym zamieszaniu, czym prędzej usunął się oponentowi z drogi, bo pewnie ten musiał wierzgać z bólu, jednocześnie zachodząc go od tyłu i doskakując mu na górną część pleców, której się chwycił, przykładając nóż pod gardziel stwora.
I cóż. Rana, którą chłopak zadał potworowi była taka lekko powierzchowna, gdyż nie miał zamiaru go zabić, a co najwyżej zadać mu ból. Cóż, to jednak też zależy od jego naturalnego pancerza. Niestety, Haru nie miał wiedzy na temat jego wytrzymałości. Gruba skóra i naturalne czynniki, mogły oczywiście go ochraniać, więc jeśli poczuł na sztylecie "opór", wtedy też głębiej go umieszczał, przynajmniej do czasu, aż nie zobaczył lekkiego rozbryzgu krwi.
Jeśli zatem ruch się powiedzie, Haru będzie znajdował się na górnej części pleców przeciwnika, a także przykładając sztylet do jego gardła, skutecznie uspokoi jego dalsze ruchy.*
- Nie ruszaj się. Chyba, że chcesz zginąć... - Rzekł, a w jego głowie nie wyczuwało się, ani odrobiny zawahania. - Wracając do mojego wcześniejszego pytania... Którędy do Ruchu Oporu, panie żołnierzu Armii Czerwonej...? Hmm..? - Zapytał wprost, oczekując odzewu.*
avatar
Gość
Gość

Góry       Empty Re: Góry

Pią Lut 10, 2017 7:28 pm
MG


Wszystko to co zaplanował sobie chłopak powiodło się, wykonał szybki unik przed bronią, która gruchnęła o ziemię, następnie przeciął jego ciało, znalazł się z tyłu i przyłożył do gardziela wielkiego byko podobnego człeka, którego skóra była niezwykle mocna, więc Haru musiał użyć siły by ją rozciąć. Przedstawił swoje żądania, jego życia za informację o Armii.
- Nic ci nie powiem, haha. Możesz mnie nawet zabić i co ci to da? Niczego ode mnie nie dostaniesz. Zresztą jakbyśmy wiedzieli gdzie oni są to dawno tam byśmy byli. Nie pomyślałeś o tym prawda? Jesteś głupszy niż myślałem. - Powiedział w złości. Dalej tylko szarpnął się, myśląc, że Haru blefuje a jego sztylet w tym momencie zatopił się w szyi chłopaka, Byk z oczami szeroko otwartymi złapał się za rozcięte gardło i po chwili upadł a strużka krwi zaczęła wypływać spod jego łba (chyba, że Haru cofnie sztylet w odpowiednim momencie).
avatar
Gość
Gość

Góry       Empty Re: Góry

Pią Lut 10, 2017 8:26 pm
Chłopak oczekiwał odzewu, jednak reakcja oponenta była bardzo nieprzyjemna. Chyba stwór nie zdawał się dobrze rozumieć swoje aktualne położenie. To nie on tutaj dyktował teraz warunki, a młodzieniec z bronią przy jego gardle. Denerwując się, nie specjalnie zainteresował się odsunięciem ostrza. Czemu tak postąpił...? Szczerze... To po prostu miał już dosyć spotykania się z takimi ludźmi. Wszyscy, którzy mieli coś wspólnego z Armią Czerwoną, musieli mieć prędzej czy później prania mózgów, bo żaden nie potrafił racjonalnie myśleć. Nikt zatem nie będzie za nimi płakał. I cóż... Chłopak też nie należał do normalnych.
Gdy zatem doszło do zabójstwa, Haru zeskoczył z pleców oponenta w odpowiednim momencie, lądując na ziemi parę sekund wcześniej przed opadającym stworem. Obserwując przez chwilę, jak ten wydaje swoje ostatnie tchnienie, zalewając ziemię czerwonym śladem, w pewnym momencie spojrzał na niebo. Z racji tego, że pogoda nie wydawała się zmieniać... Śnieg ciągle padał, jego twarz przyjmowała na siebie niezliczoną ilość opadających płatków.
-*To zbrodnia narzucać światu taką ładną pogodę, gdy dosłownie przed chwilą odbyła się tu rzeź... Matko...* - Myślał przez dłuższą chwilę, kierując w końcu wzrok na nieprzytomnego pierwszego. Co, jak co, ale do końca nie wiedział, co ma z nim teraz zrobić. Niby go ogłuszył, ale prędzej czy później się zbudzi. - Skóra, którą ciąłem na drugim była wyjątkowo oporna... Chyba ta powłoka uchroni go od śmierci... Niech zatem leży. - Przemyślał sprawę, wzdychając lekko i myjąc zakrwawione ostrze w śniegu. Czyste, dające odbicie młodzieńca, schował z powrotem za pazuchę, omijając trupa i zbliżając się do powozu.
-*Przez tych durniów straciłem kupę czasu... Mam nadzieję, że nadrobię... - Parsknął, szukając wzrokiem ścieżki i na nowo łapiąc za sanie, ruszył z powrotem na szlak.
avatar
Gość
Gość

Góry       Empty Re: Góry

Sob Lut 11, 2017 8:07 pm
MG


Nikt by się nie spodziewał po białowłosym, że okaże litość komukolwiek z Armii RR. Co więcej, większość by nawet zrozumiała, że Haru nie cofnął sztyletu, był to wybór żołnierza popełniającego samobójstwo... Drugi natomiast został oszczędzony, stracił tylko przytomność... chyba. Pogoda istotnie miała zamiar się zmienić, nadciągały szare chmury od strony przybycia chłopaka, w tym momencie sypał już śnieg, zmiana pogody może przeistoczyć to w prawdziwą zamieć a to jest niebezpieczne nawet dla kogoś tak wyjątkowego jak Haru. Czy pójdzie zwyczajnie do przodu, czy może będzie rozglądał się za jakimkolwiek schronieniem tymczasowym?
Kyuu
Kyuu
Liczba postów : 38

Góry       Empty Re: Góry

Pon Lut 20, 2017 9:27 pm
Pogoda dyktowała swoje warunki. Śnieg, porywisty wiatr, ziąb. Normalnie szanujący się człowiek nie przebywałby w takich okolicznościach w górach, jedynie pod przymusem. Całe szczęście, że człowiekiem nie była, gdyż o wiele bardziej dotkliwie przeżywałaby wściekłą, zimową aurę niż teraz. Co prawda posiadała ludzkie organy, unerwioną i ukrwioną skórę, lecz mechaniczny szkieleto-pancerz stanowił dobrą izolację cieplną. Niekończący się zapas KI ogrzewał robota do podobnej temperatury ciała co ludzkie. Plus pozornie cienkie bandaże na całym jej ciele robiły swoje. Uzbrojona w pozytywne nastawienie maszerowała przez zaspy śnieżne i testowała swoją wytrzymałość na największym jak dotąd przeżytym mrozie. Nie tylko pogoda, ale i ukształtowanie terenu zmuszało dziewczynę do logicznego myślenia. Nafaszerowana energią mogła ją wykorzystać w wieloraki sposób, i po raz pierwszy uczyniła to, gdy stanęła przed ścianą skały, wysoką na pięć pięter, szeroką jak basen sportowy. Mogłaby rzecz jasna rozpocząć wspinaczkę, lecz po co to robić, skoro wystarczyło wyciągnąć dłoń przed siebie i wystrzelić kilka Ki Blastów? Skała przemieniła się w drobny mak, ale masa śniegu, jaką podtrzymywała na szczycie, runęła prosto na dziewczynę, która stała w miejscu niewzruszona. Tu po raz drugi uaktywniła pokłady KI i swoją aurą roztapiała napływające na nią lawiny śniegu. Że tak ujmę to obrazowo - przekroiła ją na pół swoją obecnością, a reszta spłynęła w niższe partie gór ku dolinie. Nawet nie spojrzała za siebie, parła do przodu zdeterminowana, aby iść umyślaną przez siebie ścieżką.
Krążąc po wąwozikach i przesmykach natrafiała po drodze na pojedyncze skały. Nie zmieniając tempa kroku, to jest powolny spacerek, wystawiała to jedną to drugą rękę i nimi rozwalała w mak mijane obiekty. Cóż, to materie nieożywione, nie mają za bardzo jak oddać, ale Matka Natura wkurzyła się nie na żarty za zdemolowanie krajobrazu, który rzeźbiła swoimi nieokiełznanymi żywiołami. Sypnęła z nieba o wiele więcej śniegu, zadął huraganowy wiatr, i dotąd stabilnie krocząca androidka musiała zaprzeć się nogami o grunt, a rękoma zasłaniać twarz jednocześnie torując w wirze powietrznym drogę naprzód. To chyba był ten moment, w którym zaczęła doceniać siłę natury i to, żeby z nią sobie nie pogrywać.
Resztę ćwiczeń spędziła pod lekko nachyloną skałą, pod którą znalazła schronienie od coraz mocniej zacinającego śniegu. Musiała odtajać, i chociaż posiadała w sobie niewyczerpalne źródło Ki, nie zamierzała go nadmiernie eksploatować. Przykucnęła tak, że plecami opierała skałę za sobą i patrzyła się przed siebie z lekkim zamyśleniem. Nie wiedziała, jak bardzo mogła ufać organizacji RR, ale tylko ona zajęła się nią, ba - dała jej życie. Jak mogłaby zdradzić swoich "rodziców"? Swoich braci i siostry? Posiadała wolną wolę, co zostało podkreślone przez samego naukowca, lecz dawało też trochę do myślenia. Był aż tak pewny, że Kyuu nie zdradzi swoich, skoro nie zmusił na siłę kobiety do dołączenia do nich? Może w myśl przedsięwzięć związanych z uczłowieczeniem androidów dążył do doskonałej metamorfozy blaszanych puszek? Intrygujące.

Trening na punkty, odbywa się w innej części gór niż miejsce położenia Haru.
Kyuu
Kyuu
Liczba postów : 38

Góry       Empty Re: Góry

Sro Lut 22, 2017 10:48 pm
Zamieć nie dawała spokoju. Wiało, sypało, i niby to nie przeszkadzało Kyuu w egzystowaniu, ale ile można siedzieć pod skałą? Mogła tylko czekać, aż nieco opad zelżeje, żeby mogła powędrować dalej. A gdzie dokładnie? Nie miała pojęcia, odkąd dostała wolną wolę to musiała liczyć się z tym, że sama sobie jest panią i władczynią, więc szybko nie dostanie rozkazów. Nawet jeśli otrzyma jakieś polecenie, to niekoniecznie miała powinność je wypełnić. Czasami lepiej nie mieć za wielkiego wyboru, gdyż trudniej podjąć odpowiednią decyzję.
Zatem tak przeczekując silny opad śniegu odtworzyła sobie z własnych wnętrzności rockowy kawałek bliżej nieokreślonego zespołu i lekko kiwała głową na boki. Lepsze to niż gadać sama do siebie. Nie widziała nic złego w byciu samej, ale halo - po co została powołana do życia? Do poznawania świata, a na świat składają się też jednostki takie jak ludzie, zwierzęta, rośliny, może inne androidy i inni przedstawiciele ras? Według jej zasobu wiedzy są jeszcze demony... i chyba tyle. Powinna poszerzyć ten zbiór wiedzy o kilka pozycji, bo świecił pustkami jak tyłek bez bielizny.
Poprawiła kaptur na głowie i zabrała swoje o wiele zgrabniejsze cztery litery z bielizną (o ile naukowiec zostawił je w spokoju) w dalszą drogę donikąd. Interesująco byłoby spotkać innego androida z organizacji RR, żeby wymienić informacje, lecz jeśli były one przystosowane jedynie do walki - pewnie nie notowały zdarzeń niezwiązanymi z walkami z Ruchem Oporu. Hm, posiadała sporą bazę danych dotyczących Armii Czerwonej Wstęgi, to powinna opracować bazę o jej przeciwnikach, aby słać za nimi listy gończe czy po prostu informować o takim osobniku. Jeszcze była stanowczo za słaba, aby samodzielnie likwidować lub nakłaniać cele do zmiany frontu, ale jakby miała przydzielonego partnera... nie, nie dałaby rady siedzieć z kimś dłużej niż Ustawa przewiduje. Miałaby jeszcze manię prześladowczą, że jest monitorowana, podglądana, jak nie coś gorszego. Pewnie i tak ma w sobie nadajnik GPS, lecz przynajmniej nikt fizycznie nie łazi za nią i nie zadręcza swoją osobą. Co innego, gdyby podjęła naukę u kogoś doświadczonego. Zacisnęłaby przysłowiowe zęby i ambitnie poszerzała zasób wiedzy.
Przemierzała góry, wolniutko, z zamyślonym wyrazem twarzy. Przecież nic się nie działo nadzwyczajnego, aby wracać myślami na ziemię.

Kyuu znajduje się w innej części gór niż miejsce położenia Haru.
Sponsored content

Góry       Empty Re: Góry

Powrót do góry
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach