Go down
Ranzoku
Ranzoku
Liczba postów : 377

To ja - Ranzoku. Empty To ja - Ranzoku.

Nie Mar 26, 2017 8:58 pm
Imię: Ranzoku (C69).
Wiek: Nie wiadomo. Praktycznie wygląda na 16 lat.
Rasa: Android
Wygląd: Avatar opisuje wygląd...
Ale teraz na poważnie: Chłopak o złotych oczętach i długich włosach zawiniętych w warkocz, który opada na plecy bohatera. Reprezentant niskich gości, bowiem jego wzrost sięga gdzieś 170 cm. Jeśli chodzi o posturę tego pana to pozostawia wiele do życzenia, lecz nie ma też powodu do narzekań. Niech was pozory nie zmylą. Zazwyczaj podróżuje w czerwonym płaszczu zakrywającym czarny t-shirt bez rękawów oraz rzecz jasna Jego boskie ciało. Spodnie tej samej barwy co górna część odzienia chłopaka. Wzdłuż spodni zauważyć można brązowy pasek coby spodnie nie spadały, bo nie chcemy żeby niewiasty zemdlały z wrażenia. Czyż nie? Prawą ręka przypomina ramię androida z wyglądu, którą chowa pod białą rękawicą i uwzględnionym wcześniej czerwonym płaszczu. Skrywa ona pewną tajemnicę, o której więcej w historii postaci.

Charakter: Żeby bliżej poznać chłopaka trzeba z nim spędzić trochę czasu. Z reguły nie chce na siebie uwagi zwracać, od czasu do czasu można z nim porozmawiać na błahe tematy,jeśli długość rozmowy nie przekracza czasu pięciu sekund. Żeby bardziej wnikać w jego przeszłość lub przyszłość należy się do niego wystarczająco zbliżyć, choć on sam nie pamięta skąd jest i co robił wcześniej. Nie jest zbyt ufny wobec ludzi, choć ich obecność nie przyprawia o mdłości naszego bohatera. Zaprogramowano go tylko w konkretnym celu. Nie ogarnia go szaleństwo czy gniew wobec randomowym osobom, jest on bowiem tylko przeznaczony na pana, który bardzo zalazł za skórę jego stworzycielowi.

Historia:
Rodział I "Miłość."
Żeby dotrzeć do głównej historii naszej postaci, poznajmy bliżej pewnego mężczyznę, dzięki któremu powstał nasz bohater i jest tym kim jest. Dawno, dawno temu za górami i za lasami żyła rodzina, która trzymała się z dala od przepełnionymi ludźmi miasta. Obszar, gdzie znajdowało się raptem kilka domostw na krzyż. Przyjaźnie nastawieni mieszkańcy dodają uroku temu miejscu.
Chodzi o chatkę gdzieś na niewielkiej polanie. Roiło się tutaj od wszelakiej zwierzyny i bogatej flory. Tutejsi mieszkańcy zajmowali się rolnictwem i polowaniem. Jednak pewien jegomość spędzał też sporo czasu w swoim laboratorium wewnątrz pobliskiej góry. O tym miejscu wiedział tylko on i jego żona, której nie podobało się za bardzo, iż przebywał przeważnie tam tworząc wszelakie wynalazki zamiast spędzać miło czas z rodziną. Jednak ostatnio zainteresował się badaniami pewnego nieznanego naukowca i chciał również spróbować swoich sił w tej dziedzinie. Jednak nie przynosiło to wówczas pożądanych efektów. Nie było łatwo oderwać męża od tych głupot jak rzekła żona mężczyzny, lecz za odpowiednią namową zdołała go przekonać, by spędził nieco czasu z rodziną, zamiast siedzieć samemu w laboratorium. Dzień spędzał pośród dwójki córek i zony, lecz nocami zmykał do swojego miejsca pracy. Świadczyło o tym, co najmniej to, iż chodził nieco przymulony i rzadko się odzywał, czasami nawet zasypiał podczas obiadu, co doprowadzało do szału Jego żonę.
Te badania kompletnie go pochłonęły, lecz rodzina potrafiła to tolerować, bowiem od zawsze marzył, by zostać światowej klasy mechanikiem. Nie chcieli odrywać go od uzyskania swojego upragnionego tytułu. Ciężko pracował sprzedając wędrownym osobom wynalazki wysokiej jakości, by utrzymać rodzinę. Chciał dokonać niemożliwego zadania, ale tylko teoretycznie, a było nim tworzenie zrobotyzowanych ludzi, żeby dać im drugą szansę na normalne życie, lecz tylko w przenośni. Nie byłby w stanie odzyskać wspomnień tychże osobników, ale dla niego nie ma rzeczy niemożliwych i teraz będzie starał się udowodnić, że tak jest. Uparty jak osioł, ale nadal pewny siebie i dążący za wszelką cenę do celu.


Rodział II "Strach."
Mijały całe tygodnie, a nasz profesorek nadal nie był w stanie spełnić oczekiwań jakie sam przed sobą postawił. Studiował całe noce, lecz nie potrafił sprostować wciąż wyzwaniu. Tyle schematów i wzorów nie do ogarnięcia, lecz gdyby poddał się w tej chwili zapadłby się pod ziemię, bo jak coś postanowi to chce to za wszelką cenę uczynić.
Pewnego razu podczas podróży do swego laboratorium, jego oczom ukazał się potworny widok. Tuż przy wejściu do swojego miejsca pracy ujrzał ciało młodzieńca, którego pozbawiono ręki w brutalny sposób. Najwyraźniej został zrzucony z góry, a jeszcze przedtem okrutnie torturowany przez jakichś sadystów. Jeszcze brak jednej ręki uświadczył naszego naukowca w przekonaniu, że to nie była tylko przyjacielska czy też rodzinna sprzeczka. Chłopak jednak zdołał wydukać jedno słowo. "Uciekajcie!" Mężczyzna czym prędzej chwycił ciało i popędził w kierunku swojego laboratorium, żeby pomóc biedakowi. Zdołał zatrzymać krwotok, jednakże to nie wystarczyło. Chłopak zrobił ostatni już oddech, by ostatecznie odejść z tego świata. Niestety przez swoją nieudolność nie zdołał udzielić pomocy, niesłusznie poczuł się winny. Zamknął chłopaka w kriokomorze, którą stworzył kilka lat wcześniej. Postanowił jednak popracować przy zmarłym młodzieńcu i stworzyć dzieło jakim był cyborg, chciał jeszcze udoskonalić na swój własny sposób projekt innego gościa. Z jednej strony można uznać to za profanowanie ciała zmarłego, lecz z drugiej strony mógł być w stanie ożywić, albo raczej "naprawić" młodziaka. Zaczynał się zastanawiać przed kim mają tak naprawdę uciekać, przecież to spokojna okolica była. Postanowił się tym nie przejmować na razie, lecz skutki tego mogły być... niekorzystne dla zamieszkujących tu ludzi. Zaczął badać poszczególne części ciała młodzieńca, w międzyczasie zdołał stworzyć zmechanizowane ramię, które chciał zainstalować w miejsce, gdzie powinna być ręka. Dzięki temu zdołał co nieco pozmieniać w ciele chłopaka. Sama procedura jest skomplikowana, lecz dzięki zdobytym informacjom udało mu co najwyżej sprawić, by chłopak zamrugał oczyma, co najwyraźniej pobudziło chłopaka do życia, lecz nie do końca o taki cel mu chodziło. Postanowił z tym poczekać. Spędził w laboratorium cały tydzień, kompletnie zapominając o rodzinie. Przy nadarzającej się okazji poszedł odwiedzić rodzinę, która zapewne się martwiła o niego. Niestety teraźniejszość bywa naprawdę okrutna.


Rodział III "Desperacja."
Biegnąc w stronę swego domostwa zastał wokół ogień szalejący pośród zgliszczy gospodarstw domowych. Makabryczny widok. Zapach spalonych ciał rozprzestrzeniał się po polanie. Starał się jak najszybciej odnaleźć rodzinę. Jedyne co ujrzał to umierającą żonę, której trudno było złapać oddech, lecz zdołał wydukać kilka słów - On... zgwałcił ją... naszą córkę i zabił... na moich oczach. - Mężczyzna łapiąc się za głowę odrzekł do niej - Kto to taki? Kto to zrobił? Dlaczego? Gdzie nasza druga córka!? - Kobieta zwróciła głowę za siebie i następnie ostatecznie zmarła. Przedtem jeszcze majaczyła coś o Czerwonej wstędze i mężczyźnie o imieniu Kurojin, na którego właśnie tak wołali. To co ujrzał nieopodal mężczyzna doprowadziło go do szaleństwa. Leżała tam głowa, należąca do drugiej córki. Reszta ciała była zakopana gdzieś pod stertą dachu domostwa. Łzy nie ubłagalnie płynęły po policzkach mężczyzny. Zdając sobie sprawę, że już nie będzie w stanie pomóc i nie starczy czasu, by przeprowadzić jakąkolwiek procedurę, albo po prostu nie potrafił już racjonalnie myśleć, w akcie desperacji ruszył do laboratorium, by nanieść już ostateczne poprawki na niedawno utworzonym androidzie. Na miejscu zaprogramował go tak, żeby zabił osobę, która doprowadziła do cierpienia jego rodziny. Napisał list z nadzieją, że ostatecznie go przeczyta, o ile jego wynalazek nie zakończy się totalnym fiaskiem. Miał cichą nadzieję, iż to będzie wystarczające, by dokonać chociaż w mniejszym stopniu prawdziwego androida. Koperta była zaadresowana do Ranzoku. Tak właśnie chciał nazwać syna, którego niestety już się nie doczekał. Nie wiedział czy to wystarczy, by chłopak na nowo cieszył się życiem. Przez to, że nie był w stanie pomóc i ostrzec rodziny obwinił siebie ignorując ostrzeżenie młodziaka. Postanowił popełnić samobójstwo, by dołączyć do rodziny. Miał nadzieję, że chociaż chłopak zdoła przetrwać, by dokonać zemsty na tym niegodziwcu, który przyczynił się do tak haniebnych czynów. Jego cel został jasno określony, inne formy życia nie były zapisane na jego czarnej liście (tak to nazwijmy). Nie wiadomo czy to spełni chociaż najmniejsze oczekiwania, ale czas pokaże.

Rodział IV "Ranzoku."
Minęło około 3 lata od strasznego czynu, jakiego się tutaj dokonano. Nie odnaleziono do tego czasu laboratorium, lecz kilku ciekawskich osobników nie potrafiło oprzeć się pokusie poszukiwania skarbów czy innych wartościowych rzeczy. Aż w końcu wewnątrz góry ujrzeli zakurzone i drewniane drzwi. Oczywiście musieli zajrzeć do środka, bo przecież taki mieli cel, prawda? Usłyszeli gdzieś o jakimś miejscu pełnym skarbów prawdopodobnie. Trójka rosłych chłopów zdołała wyłamać wejście nogą, po czym z górnej części drzwi wyleciały niedużej wielkości kawałki gruzu. Wewnątrz laboratorium odnaleźli walające się pod nogami różnego rodzaju narzędzia, w pobliżu tajemniczej komory jeden z ciekawskich dostrzegł kilka przycisków zakopanych pod centymetrem kurzu. Jegomość przywołał do siebie pozostałą dwójkę, by Ci obejrzeli ustrojstwo. Żaden z nich nie był w stanie ogarnąć znajdujących się tam znaków i innych specyficznych rzeczy. Uwagę przykuł sporej wielkości guzik, którego nie trudno było zauważyć. Jeszcze jeden z gapiów ujrzał i wytarł z kurzu komorę, w której zauważyli ciało nastoletniego chłopaka, jednak bardziej przykuł ich uwagę duży przycisk. Oczywiście ciekawość wzięła górę i wcisnęli ów guzik z nadzieją, że odkryją jakieś tajne przejście (To było do przewidzenia, no nie?). Po wciśnięciu nie wydarzyło się nic specjalnego, po za jednym. Nagle z przezroczystej komory wyświetliły się dwa kolory obok siebie o złotej barwie i nagle zniknęły. Po czym w mozolnym tempie otwierały się drzwi do wnętrza komory. Poszukiwacze przygód odnaleźli właśnie przygodę. Tułów swój podnosił właśnie chłopak, którego niespełna 3 lata temu odnalazł nieżyjący już profesor. Podniósł rękę i podrapał się po głowie zerkając na naszych bohaterów. Jeden z nich zapytał się o imię młodziaka, ten odpowiedział jedynie, że nie pamięta. Nasi poszukiwacze przygód myśląc, że ów gość robi sobie z nich jaja wyciągnęli w jego kierunku pistolety mierząc mu w głowę. Najwyraźniej byli uzbrojeni, przecież nie spodziewali się tutaj żywych ludzi, lecz chyba ostrożność wzięła górę nad rozsądkiem. Chłopak wciąż się upierał, że nie wie kim jest, skąd pochodzi i co tutaj robi. Znerwicowani goście wystrzelili w jego kierunku całą serię pocisków. Niestety nie poskutkowało to, gdyż strzały po prostu odbijały się od jego ciała. "Jakim cudem?" Prawdopodobnie takie myśli krążyły po głowie bohaterów. Co więcej! Jeden z nich ruszył z szarżą na zdezorientowanego chłopaka, kierując swoją pięść na jego twarz. Ten zaś instynktownie chwycił dłonią nadchodzący cios. Napastnik bezskutecznie próbował się oderwać od młodziaka, którego siła znacznie przewyższała bojowych jegomościów. Szybkim ruchem rzucił atakującego o pobliską ścianę, wgniatając ją lekko. Reszta mężczyzn jak to na "przyjaciół" przystała wzięła nogi za pas zostawiając jednego z nich na pastwę losu. Nasz poszukiwacz przygód przez długi czas jeszcze się nie podnosił. Młodzieniec najzwyczajniej w świecie go zignorował. Dostrzegł gdzieś za biurkiem pewien list. Z kartki papieru wyczytał jaki los spotkał pewną rodzinę, pewne informacje o młodzieńcu leżącym wewnątrz komory. Jednak nie dowiedział się niczego istotnego o sobie. Jakoś w dziwny sposób chłopakowi po myślach krąży pewna komenda "Zabij Kurojina". Pewna część Jego samego zmusza go do wypełnienia tego rozkazu. Postanowił więc podążyć ścieżką jaką mu dobrano po ponownych "narodzinach". Postanowił wypytać o szczegóły niedawno wgniecionego w ścianę poszukiwacza przygód, lecz ten nie kontaktował. Potem wymierzył mu porządnego liścia w twarz, by ten się ocknął, przy okazji wypadło mu kilka zębów, lecz nie zmienia to faktu, iż poskutkowało. Ten chwytając się za brodę ujrzał dość zniesmaczonego młodziaka, jednak nasz przyjaciel nie miał nic ciekawego do powiedzenia. Młodzieniec rzucił spojrzenie mówiące "Zjeżdżaj stąd, póki żyjesz". Mężczyzna najwidoczniej zrozumiał aluzję i ruszył przed siebie zostawiając jedynie kurz za sobą. Cel chłopaka był jasno określony. Jedyne co mu pozostało to popytać ludzi o niejakiego Kurojina, bowiem to on jest jego pierwotnym celem, a szczegółów jest niewiele. Musi to uczynić na własną rękę. Ruszył więc w podróż, która może być niebezpieczna w tych niepewnych czasach. Zdołał zauważyć jeszcze, że wbudowany w nim instynkt bojownika pozwala dokonać interesujących szkód. Uderzając pięścią z całej siły w komputer nienormalnych rozmiarów zdołał go uszkodzić tak, ażeby nikt już nie zdołał z niego skorzystać. W jaki sposób tego dokonano... nie wiadomo. Tajemnicę tą nasz profesor zabrał ze sobą do grobu. Ruszył więc w świat, by dokonać zemsty. Tak też zaczyna się nasza przygoda z Ranzoku w roli głównej.

Epilog:  "Umarłem jako bezimienny, młody chłopak i powstałem jako Ranzoku. Mój cel jest jasny. Nie pozwolę ujść z życiem człowiekowi, który dokonał takich strasznych czynów, zabierając ze sobą pełno ludzi do grobu. Odnajdę Ciebie choćby nie wiem co, poczujesz smak krwi i będziesz błagał o litość. Jestem Ranzoku, twoja Śmierć i twój osobisty kat."

Jest to opowieść autorstwa Ranzoku, który poczuł się zobowiązany, by uczcić pamięć o swoim stwórcy. Nie wiadomo jednak czy wydarzenia zawarte w treści są autentyczne czy też wyssane trochę wyssane z palca, jednak jedno jest pewne... za żadną cenę nie odpuści tego. Ranzoku ma określony cel i na razie chce się tego trzymać. Potem się okaże, czy w jego systemie jest zawarta jeszcze jakaś lista imion, czy też nie. Toteż warto zapamiętać, że nie ma złych osób; są tylko osoby, które posłuchały niewłaściwych rozkazów. Nie każdy jest zaprogramowany na maszynę do dokonywania mordów na przypadkowych osobach. Tak też jest w przypadku naszego bohatera. Choć kto wie? Okaże się to w przyszłości.
 /Prawdopodobnie wystarczyłoby napisać ostatni rozdział, ale chciałem nadać temu trochę dramatyzmu, z góry za to przepraszam./

Techniki:
- Kiai,
- Bukujutsu.


Planeta/Miejsce zamieszkania: Ziemia.
Haricotto
Haricotto
Admin/Time Patrol
Liczba postów : 2233

To ja - Ranzoku. Empty Re: To ja - Ranzoku.

Nie Mar 26, 2017 9:16 pm
AKCEPTACJA
Powrót do góry
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach