Go down
Guts
Guts
Liczba postów : 695

7 lat królowania, czyli jak to być Gustawem. Empty 7 lat królowania, czyli jak to być Gustawem.

Wto Gru 15, 2020 7:37 pm

____________________________________________________________________________________________________
ROK 1: Nowe rządy
____________________________________________________________________________________________________

Czarny hełm zsunął się z głowy Saiyanina. Twarz chłopaka była cała we krwi, a on sam miał ciężki oddech. Zamiast jednak zająć się swoimi własnymi ranami, to patrzył z nienawiścią na martwe ciało księżniczki Saiyan. Czekał na moment, w którym dziewczyna skończy udawać, że nie żyje i wstanie, by się na niego rzucić, gdy ten opuści gardę. Ten moment jednak nie nadszedł. Guts warknął i splunął krwią wymieszaną ze śliną na twarz Celutte. Była martwa. W końcu. Świetnie. Czas zabrać się za resztę rodziny królewskiej. Guts ostatni raz spojrzał na twarz swojej przeciwniczki, a potem zmiażdżył jej głowę nogą. Teraz na pewno nie wstanie. Odwrócił się i zaczął iść w kierunku pałacu, a jego czarna zbroja zaczęła się rozpadać, odsłaniając zniszczone ubrania i poranione, krwawiące ciało. Przed oczami Saiyanina zaczęły pojawiać się mroczki, a on sam nie potrafił na niczym skupić wzroku. Oparł się o jedną ze ścian pałacu i zaczął jeszcze ciężej i szybciej oddychać. Warknął z bólu, gdy nagle wszystkie obrażenia, jakie do tej pory otrzymał dały o sobie znać. W końcu nie wytrzymał i zwymiotował krwią. Otarł usta wierzchem dłoni i spróbował odejść od ściany. Niestety, do bólu, mroczków i braku skupienia doszły również nudności. Guts zdołał postawić dwa kroki w kierunku pałacu, a potem padł na ziemię. Spróbował się czołgać, lecz już nie miał siły. Osunął się w ciemność.

~~

Widział jak jego ludzie, bracia i siostry, umierają. Wszyscy, których znał, ginęli na jego oczach, a on nic z tym nie mógł zrobić. Mógł tylko patrzeć i krzyczeć z rozpaczy. W końcu wyprowadzono jego przyjaciół. Kana, Magu, Tok... Nawet Kido. Oni wszyscy stali na środku rynku, związani i bezsilni. Byli ustawieni w rzędzie i czekali na swój wyrok, a Guts stał tuż obok nich. Również był związany, a przy nim stała dwójka mężczyzn. Mieli za zadanie go pilnować, by nie odwracał wzroku od spektaklu, jaki miał miejsce w centrum Saiyańskiego miasta. Skazywali ludzi zamieszanych w nieudaną próbę obalenia władzy na śmierć, a Guts, jako główny spiskowiec i prowokator, miał patrzeć jak wszyscy, na których mu zależało giną, aby potem zostać straconym na samym końcu.
Niski mężczyzna z długimi, postawionymi na jeża włosami i widocznymi zakolami pojawił się za Kaną, pierwszą w rzędzie. Po policzkach Gutsa zaczęły płynąć łzy, gdy ich wzrok spotkał się po raz ostatni. W następnej chwili połowa jej ciała wyparowała, zostawiając po sobie tylko nogi. Saiyanin spróbował się wyrwać, jednak jego próby spełzły na niczym. Gdyby tylko był silniejszy, to by do tego nie doszło...
Kolejny w kolejce był Magu, lider drużyny... Następnie Tok... I na końcu Kido... Wszyscy podzielili los Kany. Żadne z nich na to nie zasługiwało. Guts już nie walczył. Nie było po co. Wszyscy zginęli, a teraz przyszła jego kolej.... Pozostało mu już tylko płakać nad losem przyjaciół i czekać na swój los. Niski mężczyzna podszedł do Gutsa i wycelował w niego otwartymi dłońmi. Ogoniasty uniósł głowę by spojrzeć swojemu egzekutorowi w oczy. Książę Vegeta patrzył na Gutsa z obrzydzeniem. Jakby patrzył na robaka albo psa, który odważył się ugryźć rękę właściciela. Gdyby tylko Ogoniasty był silniejszy, to by do tej sytuacji nie doszło... Zaraz. Mógł być silniejszy. Wystarczyło tylko zatracić się w gniewie i szale, tak jak zrobił to ostatnim razem. Wtedy przepływała przez jego ciało prawdziwa moc i potęga. Wystarczyło tylko... Całkowicie się zatracić...
Czarna zbroja zaczęła go pochłaniać, a on sam powoli tracił poczucie własnego jestestwa. Z każdą chwilą coraz bardziej stawał się pustą skorupą, zatraconym w szale człowiekiem.
-Nie!-

~~

Obudził się z krzykiem. Nie znajdował się już w centrum miasta. Nie, teraz był w jakimś znajomym pomieszczeniu. Leżał na w miarę wygodnym łóżku i był przykryty kocem. Co się stało? Co tutaj robił? Spróbował się ruszyć, lecz zamiast tego udało mu się tylko syknąć z bólu i spaść na twardą podłogę. Rany, jakie otrzymał podczas walki z Celutte dawały o sobie znać. Wykorzystując resztki siły, jakie mu pozostały, spróbował się podnieść, jednocześnie opierając się o łóżko. Dopiero wtedy spostrzegł, że ma na sobie tylko swoje lekko zniszczone spodnie, a płaszcz i kombinezon zastąpiły bandaże. Ten obraz sprawił, że Guts coraz bardziej zaczął się zastanawiać nad tym jak się tutaj znalazł i co dokładnie się stało. Pamiętał tylko ciężką walkę z Celutte, którą ostatecznie wygrał, lecz otrzymane przez niego rany były zbyt wielkie i stracił przytomność, a potem... A potem... Zacisnął zęby i pięści, przypominając sobie moment egzekucji. To wszystko jego wina, gdyby nie rzucał się na rodzinę królewską, to nic takiego nie miałoby miejsca. Warknął i zadecydował, że powinien się stąd jak najszybciej zabierać. Jakimś cudem przeżył egzekucję i nie miał zamiaru ryzykować, że król go odnajdzie, by dokończyć robotę. Kuśtykając i wykorzystując ścianę jako oparcie zaczął powoli ruszać się w kierunku wyjścia. Po drodze udało mu się przewrócić stolik, na którym leżał ręcznik z miską pełną wody, rozlewając zawartość na podłogę i robiąc całkiem spory hałas. Gdy był w połowie drogi do swojego celu, to drzwi zaczęły się otwierać. Guts. chcąc zrobić unik przed ewentualnym atakiem, cofnął się o krok. Niestety, stracił równowagę i po raz kolejny upadł na podłogę. Syknął z bólu, a następnie warknął w stronę przybysza.
-Odwal się ode-
-Guts! Co ty robisz? Jesteś ranny, musisz leżeć.-
Kana pomogła zszokowanemu Ogoniastemu się podnieść i posadziła go na łóżku. Następnie zaczęła sprzątać bajzel, jaki chłopak zostawił, gdy próbował stąd wyjść. Przez ten cały czas brunet tylko patrzył na nią z szeroko otwartymi ustami i się nie odzywał. W jego głowie kotłowały się setki pytań. Przecież ona umarła. Saiyanin wszystko widział na własne oczy. Zginęła na egzekucji razem z Tokiem, Magu i Kido. Już chciał się odezwać, lecz do pokoju wszedł kapitan drużyny. Spojrzał na mokrą podłogę, Kanę stojącą z boku i Gutsa siedzącego na łóżku z otwartymi ustami. Twarz kapitana wyrażała coś w stylu zdenerwowania, tak jak dowódca denerwuje się na szeregowca, bo ten źle wykonał powierzone mu zadanie.
-Od zawsze wiedziałem, że jesteś głupi. Za każdym cholernym razem rzucasz się do walki. Pamiętasz tę akcję z Tsufulami? Zrobiłeś dokładnie to samo. Westchnął, ściągając z twarzy maskę zirytowania -Ale cieszę się, że żyjesz.-
Mózg Gutsa całkowicie się wyłączył. Nie rozumiał co tutaj się dzieje, ale wiedział jedno. Żyli. Jakimś cudem to przeżyli.

Jak się okazało, Ogoniasty gorączkował i był w krytycznym stanie. Cała ta egzekucja okazała się tylko snem chorego. Zostało mu również wytłumaczone w jaki sposób znalazł się tutaj i czym "tutaj" było. Gdy tylko ruszył do pałacu, zostawiając swoich towarzyszy samych, to ci uznali, że polecą za nim, by go wspomóc. Niestety, dotarli gdy było już po wszystkim i udało im się tylko zobaczyć, jak Guts traci przytomność i upada, więc zabrali go do jego domu i zajęli się nim najlepiej jak tylko potrafili. Król Vegeta rozpoczął poszukiwania mordercy księżniczki, więc nieostrożnie byłoby korzystać z kapsuł leczniczych. Guts skinął kilka razy potwierdzająco głową, przetwarzając informacje, jakie otrzymał. Jego mała rewolucja musiała zostać na trochę zatrzymana. Przynajmniej do czasu, aż się w zupełności nie wykuruje. Wtedy będzie mógł wrócić do obalania władzy.
Kolejne dni mijały mu na rehabilitowaniu się i trenowaniu, gdy tylko odzyskał większą część władzy w kończynach . Na szczęście, rany okazały się leczyć znacznie szybciej niż początkowo zakładano i po około tygodniu Guts był prawie jak nowy. Jasne, zdobył parę nowych blizn na brzuchu od ataków Celutte, ale na szczęście nic większego mu nie zabrano. Jednakże, ciuchy, jakie na sobie miał podczas tamtej walki, zostały doszczętnie zniszczone i teraz przypominały bardziej szmaty, aniżeli rzeczywiste ubrania. Dlatego więc Magu zabrał jakieś swoją starą górę czarnego kombinezonu z długimi rękawami i ciasnym kołnierzem dochodzącym do połowy szyi. Dorzucił do tego zestawu również zbroję i czerwone długie opaski. Guts na to wszystko zarzucił swój zniszczony płaszcz i spodnie, które nosił od czasu pobytu na Ziemi. Był już ubrany i był w miarę zrehabilitowany. Nie miał zamiaru już dłużej narażać swoich przyjaciół na zagrożenie ze strony rodziny królewskiej. Czas wznowić podbój.

Opuścił swój dom w momencie, gdy Kany, Magu i Toka nie było w pobliżu. Nie chciał marnować czasu na tłumaczeniu się i słuchaniu, że musi jeszcze odpoczywać. Już wystarczająco długo się kurował. Teraz musiał przejść do działania. Nie pozwoli, by ta farsa dłużej trwała.
Wskoczył na Super Saiyanina i poleciał w kierunku pałacu królewskiego. Straże nawet nie próbowali go zatrzymać. Guts był jak niewidzialny pocisk, który zostawiał po sobie tylko potężny podmuch wiatru. Pocisk, który lawirował między korytarzami w poszukiwaniu swojego celu: Króla. Znalazł ich tam, gdzie wcześniej spotkał Celutte. W sali tronowej. Teraz jej wystrój był całkowicie przemodelowany przez walkę księżniczki z uzurpatorem. Wiele kolumn zostało zniszczonych, a niektóre ściany miały całkiem szerokie dziury. Król siedział na swoim tronie i rozmawiał ze swoim synem, księciem Vegetą. Poza nimi jeszcze było paru żołnierzy, którzy jednak nie interesowali Gutsa.
Ogoniasty wskazał palcem na władcę planety i jego syna.
-Królu, wyzywam cię do pojedynku o władzę. Każdy, kto się wtrąci, skończy jak Celutte.-
Blondyn opuścił rękę i rozejrzał się po pomieszczeniu. Nikt się na niego nie rzucał. Świetnie. Książę Vegeta odsunął się od tronu i stanął z boku. Nawet on nie miał zamiaru interweniować. W końcu widział co stało się z jego siostrą. Guts uśmiechnął się półgębkiem. Zaczekał, aż król zejdzie ze swojego tronu i ustawi się w swojej pozycji bojowej. Co go zaskoczyło, to to, że władca Saiyan zrobił coś odwrotnego. Pokłonił się przed Gutsem, błagając o życie. Wszyscy, szczególnie książę, patrzyli na niego z zaskoczeniem. Taki dumny władca kajał się i błagał o życie jak jakiś robak? Musiał wiedzieć, że nie ma szans. Ogoniasty nie wiedział co z tym fantem zrobić. Mógł go oszczędzić i kazać mu znikać z planety razem z synem. Jednak z drugiej strony... Oni zawsze mogli stwarzać jakieś zagrożenie. Ktoś mógł przez nich zginąć.
-Wstawaj.-
Nie był pewien czy to, co właśnie robi, było dobrym pomysłem. Zdawało mu się jednak, że to wywrze największe wrażenie. Król Saiyan posłusznie wstał, lecz nie patrzył na bruneta. Zamiast tego jego wzrok spoczywał na płytkach pałacu. Drżał. Bał się.
-Ogłosisz mnie nowym królem, a potem znikniesz z planety. Ruszaj się.-
Vegeta Senior przytaknął, a następnie zaczął przygotowywać swoje ostatnie oficjalne wystąpienie. Żołnierze znajdujący się w pomieszczeniu spoglądali na Gutsa z nieufnością, strachem i szokiem. Właśnie byli świadkami upadku rodu, który rządził nimi od... Od zawsze.
-A i jeszcze coś. Znam twoją Ki. Jeśli spróbujesz tutaj wrócić, to cię wyczuję. I znajdę. Wtedy zostanie z ciebie tyle, ile zostało z twojej córki.-
Guts nie żartował. Dokładnie zapamiętał sygnaturę Ki, jaką wydziela on i jego syn. Nie ma mowy, że pomyli ją z kimś innym. Jeśli którykolwiek z nich czegoś spróbuje, to Ogoniasty będzie pierwszym, który się o tym dowie i ich powstrzyma.
Dalsze wydarzenia to w większości formalności. Król Vegeta ogłosił Gutsa nowym władcą planety i wszystkich Saiyan, samemu zrzekając się swojego tytułu. Potem Ogoniasty w płaszczu wygłosił swoją przemowę, w której opowiedział o przywróceniu Vegety, a także zapowiadał zmiany, jakie miał zamiar wprowadzić. Oczywiście, wywołało to ogromne poruszenie na całej planecie, które ciągnęło się przez kilka długich tygodni, podczas których Guts starał się ogarnąć szambo, jakim była Vegeta. Zamieszki, zamachy, wandalizm, protesty, wszystko musiało zostać zwalczone. Saiyanin się tego spodziewał, w końcu miał zamiar wprowadzić ogromne zmiany. Nie poddawał się jednak i powoli zaprowadzał coraz większy porządek, starał się iść na ugody i tym podobne. Wszystkie oddziały, które znajdowały się na froncie w wojnie z Tsufulami zostały cofnięte, a ich dotychczasowe wysiłki wynagrodzone. Wszyscy żołnierze zaczęli dostawać większe wypłaty, zostały również umożliwione awansy do Średnich i Elitarnych klas, a najlojalniejsi żołnierze byli dodatkowo wynagradzani. Nie było już żadnej rodziny królewskiej, która była elitą elit.
Vegeta Senior opuścił planetę tego samego dnia, którego została ogłoszona nowa władza. Nikt za nim nie poszedł. Był szczurem, który stracił całą swoją dumę, godność i majestat w momencie, w którym padł na kolana przed swoim przeciwnikiem. Co ciekawe jednak, nawet jego syn z nim nie poleciał. Nie, jemu pozwolono zostać pod warunkiem, że jeśli jakkolwiek spróbuje zagrozić Gutsowi, to zostanie zarżnięty jak jego siostra. Oczywiście utracił pozycję księcia. Wciąż miał wysoką rangę, lecz nie był już kolejną osobą w kolejce do tronu.
Reszta roku minęła Ogoniastemu na załatwianiu politycznych spraw i trenowaniu w pałacu, gdzie zamieszkał. Od czasu do czasu widywał się z Kido, opowiadając mu o tym jak mu idzie rządzenie i pytając o rady. Ten rok jednak był nieporównywalnie spokojniejszy w porównaniu z poprzednimi wydarzeniami, jakie Guts przeżył. Odpowiadało mu coś takiego. Wreszcie miał pewien rodzaj spokoju i nie martwił się o swoich przyjaciół, ponieważ wszyscy byli blisko niego. Gdyby tylko Saiyanie nie buntowali się tak często, to byłoby idealnie...
Jednym z ważniejszych treningów, jakie Saiyanin odbył, był jego trening na ulepszenie wykrywania energii. Raz udało mu się sięgnąć swoją mocą aż na inną planetę. Gdyby udało mu się to powtórzyć, to nie musiałby korzystać ze statków kosmicznych do podróż międzyplanetarnych i mógłby od razu pojawiać się w upragnionym miejscu. Nie wiedział jednak jak się za to zabrać. Gdy ostatnio mu się to udało, to był załamany po "śmierci" Kido i zestresowany tym, że stawał sam z Anticalem przeciwko całej grupie wojowników. Stres jednak na pewno nie był kluczem do tej zdolności. Do tej pory wystarczało mu skupienie. I właśnie tym się zajął. Medytował w całkowitej ciszy w skupiając się na tym, by wyjść poza orbitę planety. Zajęło mu to długie godziny i wiele nieudanych prób, lecz ostatecznie mu wyszło. Najpierw zahaczył o planety znajdujące się najbliżej, a potem sięgał coraz dalej i dalej, i dalej... Aż wreszcie dotarł do Ziemi. Czuł znajdujące się na niej znajome Ki. Wspaniale. Ta zdolność znacznie ułatwiała mu życie...

Slot I: Wykrywanie Ki, poziom 3



____________________________________________________________________________________________________
ROK 2: Prymitywna moc
____________________________________________________________________________________________________


Gutsowi w ciągu ostatniego roku udało się ujarzmić większość zbuntowanej części rasy. Na planecie wciąż istniały jakieś małe bojówki, jednak nie były one tak wielkie i ciężkie do opanowania jak na początku rządów nowego władcy. To dało trochę więcej wolnego czasu Saiyaninowi, który spędzał go na treningach i spotykaniu się ze znajomymi. Myślał nad awansowaniem ich, lecz ostatecznie porzucił ten pomysł. Poddani mogliby to uznać za kolesiostwo, a na takie pomówienia nie mógł sobie pozwolić. Awansuje ich, gdy rzeczywiście na to zasłużą.
Ogoniasty wciąż z tyłu głowy miał obietnicę daną Briefsowi, jednak nie był pewien czy może opuścić planetę. Niby największy kryzys został zażegnany, ale wciąż istniało ryzyko kolejnego buntu, a jeśli nie byłoby w pobliżu Gutsa, który próbowałby go zażegnać, to mogłoby się to źle skończyć. Chociaż... Mógłby wziąć Scouter, by w razie czego na bieżąco dostawać informacje na ten temat. Patrząc na to, jak często Ziemia była atakowana przez różnych agresorów, to wypadałoby ją odwiedzić, dostarczając jednocześnie obiecany sprzęt Briefsowi. Zadecydował.
Postanowił, że zabierze ze sobą Kido, by mógł poznać osobę, która uratowała chłopakowi życie. Powiadomił go, by spotkał się z nim w lesie na granicy terytorium Saiyan, a następnie sam zaczął przygotowywać plany i urządzenia, które zapakował do worka i zarzucił sobie na plecy. Gdy Tsuful dotarł na miejsce, to brunet spytał go czy nie zechce razem z nim wyruszyć na Ziemię, by poznać doktora Briefsa. Początkowo sceptyczny, ostatecznie jednak wyraził chęć. Guts polecił mu, aby ciągle utrzymywał z nim kontakt fizyczny, a następnie po upewnieniu się, że wszystko jest już gotowe, to przyłożył palec wskazujący i środkowy do czoła, a następnie zniknął.
Sekundę później duet pojawiła się na innej planecie, w otoczeniu budynków i aut. Kawałek dalej stał jakiś mężczyzna z ogonem i czerwonymi pasemkami, a jeszcze dalej znajdowała się Rudowłosa. Guts skinął im głową, witając się w ten sposób, a następnie rozejrzał się wokół. Miasto. Świetnie, to znaczy, że byli całkiem niedaleko Korporacji Kapsuła. Ogoniasty powiedział, by Kido za nim podążał, a następnie poleciał w stronę swojego celu.

Jest! Korporacja Kapsuła! Brunet zaprowadził swojego przyjaciela do wnętrza budynku, gdzie spotkali się ze starszym mężczyzną, który odpowiadał za ocalenie życia Saiyanina. Uratowany przywitał się z nim ukłonem pełnym szacunku, a następnie podał mu swoją torbę z planami i urządzeniami, wśród których znalazł się również Scouter i skamieniałe Smocze Kule. Wytłumaczył starcowi do czego to wszystko jest, jak działa i co można z tym zrobić, a także polecił mu, aby ten użył komunikatora, jeśli będzie potrzebował pomocy. Całe spotkanie zajęło kilka dobrych godzin. Guts w końcu opuścił Korporację razem z towarzyszem, jednak to wciąż nie był koniec ich wizyty na Ziemi. Postanowił, że zaprowadzi go jeszcze do miejsca, w którym znajdują się Smocze Kule - artefakty odpowiadające za przywrócenie Vegety i jej mieszkańców. Nie mógł się tam jednak teleportować. Nie miał zamiaru witać się z Daimao, który i tak ukrywał swoją energię. Miał za to zamiar pokazać Kido platformę z daleka. Tak na wszelki wypadek, gdyby coś znowu się stało.
Cała droga zajęła znacznie dłużej niż początkowo chłopak zakładał. Dlaczego? Otóż, Szaraczek nie był tak szybki jak Ogoniasty. Byli w połowie drogi, gdy całkowicie się ściemniło... I wtedy miało miejsce jedno najważniejsze wydarzenie w tym roku dla Saiyanina.
Nie zwracali uwagi na porę dnia, co okazało się ich tymczasową zgubą. Księżyc nadszedł szybko i niespodziewanie, a jego blask wywołał u Gutsa efekt, jakiego nie spotyka się u innych przedstawicieli tej rasy. Większość z nich w takich sytuacjach staje się ogromnym gorylem, który jednak nie jest zbytnio silniejszy od swojej prawdziwej formy. W przypadku bruneta było inaczej.

Oddech bruneta przyspieszył, a on sam zaczął nerwowo zerkać i kląć pod nosem, gdy patrzył na księżyc. Nie mógł oderwać wzroku. Mógł go tylko podziwiać, był nawet skłonny pływać w jego blasku. Czuł jak jego dziksza, prymitywna strona daje o sobie znać. Nie była ona jednak tak słaba jak myślał. Nie. Była potężna. Silniejsza niż sam Guts na trzecim Poziomie Super Saiyanina. Zaczęła przejmować jego ciało i umysł, przejmując całkowitą kontrolę. Ogoniasty mógł tylko patrzeć jej oczami, lecz nie mógł nic zrobić. Złoty Oozaru siał totalny zamęt i zniszczenie. Dobrze, że miało to miejsce z dala od cywilizacji. Źle, że w pobliżu był Kido, który zamiast uciekać, to postanowił zostać. Tsuful nie chciał jednak krzywdzić swojego przyjaciela, latał tylko wokół niego i starał się go uspokoić. Wiedział, że niektórzy Saiyanie są w stanie zapanować nad swoją wewnętrzną bestią i liczył na to, że Gutsowi też się to uda. Złota małpa nie dawała mu jednak dojść do władzy, machając kolosalnymi łapami i starając się pozbyć natrętnego Szaraczka. Kido był jednak zwinniejszy i zgrabnie unikał ciosów. Nie mógł tak jednak robić w nieskończoność.
Bestia zaryczała w szale, jednocześnie zamachując się ogromną pięścią na Kido. Ten zrobił unik i wciąż bez ustanku krzyczał w jej kierunku, by się opanowała. Kolejne zamachnięcie i kolejny unik. I jeszcze raz. I jeszcze raz. I jeszcze raz. Kido jednak się męczył coraz bardziej, a ataki małpy nie zwalniały. W końcu dostał. Wielka pięść wgniotła go w ziemię. Tsuful już nie miał siły by się bronić. Był na jej łasce. Guts widział to wszystko jej oczami, lecz nie mógł nic zrobić. Gdy bestia uniosła pięść, by dobić jeszcze dychającego Szaraczka, to Ogoniasty nie wytrzymał. Pękł. Znowu. Głośne, mentalne, przepełnione gniewem i żalem "DOŚĆ" przebiło się przez podświadomość potwora. Spadająca pięść zatrzymała się w połowie drogi i zmieniła kurs, jakim była teraz twarz małpy. Guts częściowo odzyskał kontrolę i zamierzał teraz tłuc się ze swoją wewnętrzną bestią dopóki jedno z nich nie odpuści. Ta na wpół mentalna, na wpół fizyczna batalia nie trwała dłużej niż 10 minut, podczas których Kido udało się odzyskać choć część energii. Tsuful wstał i rzucił się w kierunku pyska Oozaru, wykrzykując w jego stronę "Uspokój się!". To był ten moment. Uwaga potwora przeniosła się na Szarego, a Guts wykorzystał tę okazję do kolejnego, tym razem ostatniego, ataku mentalnego. Stwór złapał się za głowę i zaczął ryczeć, jednocześnie się zmniejszając i zmieniając kolor. W kilka chwil Król Vegety z ogromnego, złotego Oozaru stał się czymś... Innym. Wciąż przypominał małpę, lecz teraz był bardziej ludzki. No i przede wszystkim, teraz zachowywał kontrolę. Nie wiedział czym była ta moc, ale czuł jak potężna jest. I jak się okazało, nie była ona permanentna. Wyłączył ją z taką łatwością, z jaką wyłączał Super Saiyanina. To jednak nie był zwykły Super Saiyanin... To było coś... Innego.
To nagłe, niespodziewane wydarzenie przerwało całą wycieczkę i Guts po powrocie do normalności teleportował się z Kido z powrotem na Vegetę, gdzie w spokoju mógł przestudiować nowo nabytą transformację. Nic większego poza tym wydarzeniem nie miało miejsca w tym roku i Ogoniasty mógł w spokoju zajmować się sprawami swoimi i królestwa. Nade wszystko jednak stawiał sprawę pokoju między zwaśnionymi rasami. Ten rok był dla osób chcących pokoju bardzo dobry, ponieważ miały miejsce pierwsze negocjacje między królem Saiyan i liderem Tsufuli. Spotkali się na neutralnym gruncie, gdzie próbowali pokojowo dość do rozwiązania swojego sporu. Nie było to jednak łatwe, w końcu Małpy mają całkiem niechlubną przeszłość. Rozmowy ciągnęły się dniami i ostatecznie nie doszło do właściwego zawarcia pokoju. Guts jednak uważał, że w ciągu kilku najbliższych lat powinno się udać ustanowić pokój.

Slot II: Super Saiyanin 4



____________________________________________________________________________________________________
ROK 3: Samodoskonalenie
____________________________________________________________________________________________________


Ogoniasty nigdy nie myślał, że to powie, ale... Zaczynało mu się nudzić takie życie. Ostatnie lata były takie spokojne, że aż dziwne. W porównaniu z jego długim pobytem na Ziemi, to praktycznie nic się nie działo. O buntach się już nie słyszy, wszyscy się przyzwyczaili do obecnej sytuacji. Guts jako król nie wyruszał z żołnierzami na podboje i wojny, musiał zostać w pałacu. Jego Saiyańska chęć do bitki wręcz błagała go o to, by się jakoś rozerwał. Jego jedynym sposobem na uciszenie tej żądzy choć w małym stopniu było trenowanie i sparingowanie się z innymi. Jasne, to nie było to samo, co prawdziwa walka na śmierć i życie, ale póki co to musiało mu wystarczyć. Były jednak plusy tej sytuacji. Mógł w spokoju opracowywać nowe ruchy do swojego stylu walki, wyszukując i eliminując jego wady, a także powielając zalety. I jak się również okazało, mógł opracowywać nowe techniki, które zwielokrotniłyby jego potencjał bojowy.



W głowie chłopaka zaczął kiełkować pomysł na kolejną technikę. Musiał ją jednak trochę dopracować i zastanowić się jak dokładnie ją stworzyć. Oczywiście pytał swoich najzaufańszych towarzyszy o jakieś rady dotyczące tego i owego, lecz nigdy nie mówił im wprost co chciał zrobić. Wolał to zachować jako tajemnicę, przynajmniej póki nie uda mu się tego rozpracować.
To nie było jednak jego jedyne zajęcie, które wypełniało mu dnie. Był w końcu królem całej rasy wojowników. Wojowników, którzy pracowali na życie jako żołnierze, najemnicy i zdobywcy. Mało który z nich parał się czymś innym, ponieważ wojaczka to był najbardziej ceniony i opłacalny zawód. Do tego wszystkiego wchodził wpajany im od dziecka honor, a także wewnętrzny dziki zew. Kochali to robić. Guts nie był wyjątkiem. Zanim Vegeta uległa zniszczeniu, to był jednym z szarych żołnierzy, który wykonywał rozkazy króla lub tych, którzy dali najwięcej. Walka była jednym z jego ulubionych zajęć. Wszystko się zmieniło w momencie, w którym został zmuszony do przetrwania na obcej planecie - Ziemi. Stał się wrakiem samego siebie, który jednak zdołał się podnieść z kolan i z jasnym celem przeć naprzód. Wtedy liczyło się tylko jedno i nie była to walka, której i tak miał tam pełno. Teraz jednak? Gdy wreszcie zapanował względny pokój i jego cel został wykonany? Wolny czas mijał mu na treningu i walkach, czasami wyskoczył z kumplami na piwo do swojego ulubionego baru, który rozkazał odbudować krótko po objęciu władzy. Dlatego ucieszył się, gdy w końcu po latach milczenia, otrzymał pierwszą wiadomość od Briefsa. I kolejną. I kolejną. I kolejną. Każda z nich oznaczała jakieś nowe zadanie, łatwiejsze lub trudniejsze. Dla Gutsa jednak liczyło się to, że wprowadzały jakieś urozmaicenie do jego nudnego życia. Z przyjemnością spłacał swój dług.

Slot III: Technika Własna



____________________________________________________________________________________________________
ROK 4: Pokój?
____________________________________________________________________________________________________


Pierwsze negocjacje pomiędzy Tsufulami a Saiyaninami miały miejsce już dwa lata po objęciu władzy przez Gutsa. Nie doszło jednak do oficjalnego ogłoszenia pokoju, choć stosunki między obiema rasami znacznie się ociepliły w porównaniu do tego, co miało miejsce parę lat temu. Od tamtego czasu raz na jakiś czas były prowadzone rozmowy, podczas których główny przedstawiciel Saiyan - Guts - starał się dojść do porozumienia z liderem Tsufuli. Obaj wiedzieli, że w ich społecznościach znajdują się ludzie, których ciężko będzie przekonać do zaniechania walk i obaj starali się z tym walczyć. W końcu, po czterech latach od objęcia władzy przez bruneta, na Vegecie oficjalnie ogłoszono pokój, kończąc tym samym trwającą wiele lat wojnę domową. Ogoniasty był z siebie dumny. Nareszcie udało mu się doprowadzić do tego, do czego dążył przez tak długi czas. Dość walk. Dość rzezi. Nastały czasy pokoju. Planeta zostało podzielona równo między rasami, Tsufule zaczęli odbudowywać swoje miasta i wioski, Saiyanie trzymali się swojej strony. Zostały stworzone specjalne oddziały składające się z osób popierających pokój, których zadaniem było pilnowanie porządku i to był dopiero początek. Wkrótce planeta będzie nie do poznania.

Oczywiście, zawsze będą istnieli ludzie, którzy będą się opierać takiemu stanowi rzeczy. Liderzy obu ras starali się wprowadzać pewien rodzaj propagandy, który zgasiłby takie powstania. Czasami się udawało, czasami nie, a czasami bywały naprawdę okropne przypadki, które jednak szybko zostały zamykane w celach, bądź tracone na egzekucjach, jeśli ich przewinienia były nad wyraz ciężkie. Czasami egzekucje wykonywał sam Guts, a czasami robił to Vegeta. A właśnie, jeśli mowa o tym drugim... Król planety przygotował sobie specjalną drużynę, która składała się z najsilniejszych żołnierzy na Vegecie. Byli najbardziej elitarną jednostką, która była wysyłana na najniebezpieczniejsze misje. I była również drużyną sparingową dla Gutsa. Wydał im rozkaz, by raz w tygodniu stawiali się w jego sali treningowej, gdzie będzie wszyscy rzucą się na Saiyanina. To był jedyny sposób, podczas którego chłopak rzeczywiście się rozrywał. Ich siła osobno nie była aż tak wielka, lecz razem stanowili naprawdę porządnych przeciwników, którzy nie raz potrafili go zmusić do użycia większej ilości siły. Zazwyczaj jednak wszystko zamykało się w ramach Super Saiyanina Drugiego Poziomu i Guts nie miał okazji, by wskoczyć na swoją nową formę. Prawdę mówiąc, to chłopak był na niej tylko jakieś cztery, pięć razy. Za pierwszym razem użył jej na Ziemi nieświadomie. Kolejne odpalenia były już kontrolowane i chłopak używał jej tylko przez jakieś paręnaście minut. Wystarczająco, by jakoś nauczyć się ją kontrolować, lecz wciąż nie miał okazji, by sprawdzić jej pełną siłę. Może kiedyś, w przyszłości nadejdzie taki moment. Póki co jednak musiał się zadowolić tym, że ją w ogóle posiadał. Czasami się zastanawiał czy to już, czy dalej rzeczywiście nic nie ma. W końcu za każdym razem jak myślał, że osiągnął coś nowego, po czym nie było już nic innego, to okazało się, że się przeliczał. Tak było przy każdej nowej formie. Może i przy tej też tak będzie? Był jakiś limit dla tych transformacji? Było ich pełno, każda silniejsza od poprzedniej i każda dawała znak o swojej obecności w najmniej oczekiwanym momencie.

Rok ten był chyba najspokojniejszym w karierze Gutsa i jednocześnie najbardziej emocjonującym. Tyle lat ciężkiej pracy w końcu mu się opłaciły i udało mu się stworzyć pokój. Z tej okazji zorganizował święto - Festyn na miarę tego, który widział na Ziemi. Prawdę mówiąc, to trochę się nim inspirował, bo sam nie znał się na takich rzeczach, a chciał, żeby to jakoś wyglądało. Oczywiście, jego nowy doradca - Kido - starał się mu w tym pomagać jak tylko mógł. On też jednak nie był zbyt zabawowym typem, więc praktycznie całkowicie zdał się na Gutsa. I jak się okazało, był to całkiem niezły pomysł. W części należącej do Tsufuli również zorganizowano podobny festyn, który okazał się sukcesem. Oczywiście, to nie był przypadek. Ogoniasty i lider Tsufuli chcieli mieć jakieś wspólne święto, które umocniłoby relacje między obiema rasami i wspólnie stwierdzili, że impreza z okazji ustanowienia pokoju to świetny pomysł. I tak oto powstało pierwsze prawdziwe święto narodowe Saiyan.

Slot IV: Statystyki


____________________________________________________________________________________________________
ROK 5: Rozwój
____________________________________________________________________________________________________


Życie na Vegecie zmieniło się nie do poznania w ciągu ostatnich lat. Nowo powstała władza zarządziła wiele zmian, do których mieszkańcy planety musieli się przyzwyczaić prędzej czy później. Wojna między Saiyanami i Tsufulami została zakończona, choć jej echa wciąż rozbrzmiewały w postaci małych bójek czy kłótni. Nie było już jednak mowy o jakiejkolwiek wojnie. Małpy albo się przyzwyczaiły do takiego życia, albo bały się kary ze strony swojego władcy. Cóż, z jego punktu widzenia, to był jedyny sposób na utrzymanie spokoju. Wiedzieli, że był od nich silniejszy i nie mają z nim szans. Niektórzy nawet mieli okazję zobaczyć jak dziko się zachowywał w starciu z Celutte, lata temu. Ci byli najbardziej posłuszni i spokojni. A właśnie, skoro mowa o królu, to co tam u niego?
Guts się nudził. Z roku na rok jego zainteresowanie władzą malało, a on sam zaczął tęsknić do walki, chociaż sam w to nie wierzył. Nie mógł jednak zrezygnować z obecnego stanowiska. Zbyt ciężko na to wszystko pracował. Wszyscy teraz byli bezpieczni, a Vegeta istniała. Jeśli jego zabraknie, to wszystko się posypie. Lata ciężkiej pracy upadną i wrócimy do punktu wyjścia. Nie można sobie na to pozwolić. Nie, nie można.
Podczas gdy Saiyanin się nudził i zabijał czas trenowaniem, to jego rządy doprowadziły do rozwoju obu ras. Dzięki urodzajności odrodzonej planety pojawiła się gospodarka, a także technologia rozrosła się do wcześniej niespotykanych rozmiarów. Pojawiły się nowe miasta, w których zaczęli pracować Tsufule (prawdziwi i mutanci), a także Saiyanie. Wzrost technologii poprawił warunki życia, a także wyposażenie obu ras, które z czasem coraz lepiej się dogadywały. Wszystko szło idealnie. Flaczek tego lepiej sobie nie mógł wyobrazić. Z tyłu głowy jednak miał wrażenie, że coś takiego nie może trwać wiecznie i w końcu przyjdzie mu znów stanąć w szranki z "wielkim złem". Jakaś część jego nawet się cieszyła na tę myśl. Póki co jednak nie może sobie tym aż tak zaprzątać głowy. Gdy pojawi się jakiś problem, to go rozwiąże...

Slot V: Statystyki


____________________________________________________________________________________________________
ROK 6: Epilog, część pierwsza.
____________________________________________________________________________________________________


Jak się okazało, Korporacja Kapsuła miała wiele różnych problemów, od naprawdę maleńkich po ogromne, które wymagały pomocy z zewnątrz. Pomocy, jaką ofiarował pewien Saiyanin. W pierwszych latach nie wzywano go zbyt często, w końcu tak naprawdę go nie znali i nie do końca mu ufali. Z czasem jednak ich zaufanie do Ogoniastego rosło, objawiając się tym, że otrzymywał coraz ważniejsze zadania czy nawet zaczął spędzać więcej czasu na rozmowach z szefem całej spółki. Briefs, między innymi, dowiedział się, że ma do czynienia z prawdziwym królem! Królem z innej planety, który rządził barbarzyńskim, wojowniczym ludem, ale wciąż był prawdziwym królem! Staruszek czasami napomknął coś więcej o swojej rodzinie, więc Saiyanin wiedział, że istnieją, ale nigdy nie miał okazji z nimi porozmawiać. Zdawało mu się, że czasami ich widywał gdzieś w okolicy, bo po opisach doktora wyglądali podobnie, lecz nigdy nie można być stuprocentowo pewnym.
W szóstym roku Guts otrzymywał wyjątkowo dużo zleceń od Korporacji, lecz nie narzekał. Zawsze była to jakaś rozrywka, coś, dzięki czemu mógł rozprostować kości. A właśnie tego potrzebował po tylu latach rządzenia. Siedzenie na tronie nie sprawiało tyle frajdy co taki ruch. A już zdecydowanie nie tyle, co walka. Niestety, brakowało mu tego drugiego. Żadne zlecenie nie było w stanie zaspokoić tej dziury, jaką zostawiało w nim znudzenie. Jedyną rzeczą zdolną do czegoś takiego była niczym nie skrępowana walka, głupie mordobicie, dzięki którym mógł się wyciszyć i odstresować, skupiając się tylko na machaniu pięściami. Na Vegecie nie było jednak nikogo, kto mógłby stanowić jakieś wyzwanie. Nawet specjalna grupa od takich "zadań" nie była odpowiednia. I wtedy właśnie Briefs uratował Gutsa po raz kolejny.
Saiyanin został przydzielony do innego wojownika, który pracował dla Korporacji. Był nim Shade, Saiyanin z czerwonymi kosmykami. Flaczek poznał go już dużo wcześniej, nigdy jednak nie współpracowali. No, a przynajmniej nie na taką skalę. Z początku ich relacja była dość chłodna, bo obaj traktowali się tak, jak miało to miejsce w momencie, gdy się poznali. Z czasem jednak się ociepliła, gdy dwójka mężczyzn przyzwyczaiła się do siebie. Po co jednak Briefsowi było dwóch potężnych wojowników? Otóż, Guts nie miał pojęcia i niezbyt go to interesowało. Robił to, o co go poproszono i nie pytał dlaczego, po co, na co. Jedyne, o czym wiedział, to to, że Korporacja miała jakąś konkurencję, która nie mogła zostać tak po prostu zniszczona (chociaż Ogoniasty proponował to kilkukrotnie). Musieli ją pokonać w inny sposób. No więc wzięli się do roboty.


____________________________________________________________________________________________________
ROK 7: Epilog, część druga.
____________________________________________________________________________________________________


Planeta Vegeta przeżywała swój złoty wiek, rozwijając się w zawrotnym tempie, jej król starał się utrzymywać względny pokój pomiędzy Tsufulami a Saiyanami. Władca jednak poza rządzeniem miał również inne zajęcia, którym się oddawał, by odstresować się i zająć czymś myśli. Wychodził ze swoimi przyjaciółmi ze starej drużyny, którzy zostali awansowani do rangi Elity, albo trenował. Poza Vegetą jednak "pracował" dla Korporacji Kapsuła, pomagając jej właścicielowi bądź jego rodzinie. Ewentualnie spędzał czas ze swoim współpracownikiem, Shadem. Saiyanie stali się całkiem dobrymi kumplami po tych wszystkich wspólnie przeżytych perypetiach i zdarzało im się spotkać poza pracą, od tak. Przez ostatnie 7 lat nie spotkał żadnego wielkiego zła, które kiedyś tak często nawiedzało obie planety. Zamiast tego zastał spokój i ciszę, do której się już przyzwyczaił. Nawet Vegeta, która przecież była pełna niebezpieczeństw, nie była w ciągłym zagrożeniu. Od czasu nastania pokoju wszędzie jakby się uspokoiło...
Dla Flaczka było to jednocześnie wszystko, o czym mógł zamarzyć, a jednocześnie jego wcześniejsze, gwałtowne i niebezpieczne życie odcisnęło na nim swego rodzaju piętno, które domagało się rozrywki. Myślał o różnych rozwiązaniach tego problemu, w końcu miał wiele możliwości. Mógłby polecieć gdzieś statkiem razem ze swoimi oddziałami, mógłby zacząć podbijać planety, mógłby mocniej wkręcić się w zarządzanie planetą, a w szczególności armią... Nieee, to go nie kręciło. Tylko bardziej by się nudził. Odpowiadała mu taka wielkość królestwa i nie widział powodu, dla którego miałby cokolwiek zmieniać. Wolał coś bardziej... Personalnego. Treningi, walka, spotkania z przyjaciółmi, takie rzeczy. Chociaż, raz zdarzyło mu się rozmawiać z Briefsem o rodzinie, jakie to szczęście i w ogóle. Guts tylko wyśmiał ten pomysł. Nie widział w siebie w roli męża czy ojca. Jedyny plus wychodzący z czegoś takiego, to posiadanie następcy do tronu. Wymagałoby to jednak ogromnych pokładów czasu i chęci. A Ogoniasty nie miał ani jednego, ani drugiego.


Ostatnio zmieniony przez Guts dnia Sob Sty 16, 2021 2:10 am, w całości zmieniany 1 raz
@Whis
@Whis
No.1 Whis' Fanboy
Liczba postów : 976

7 lat królowania, czyli jak to być Gustawem. Empty Re: 7 lat królowania, czyli jak to być Gustawem.

Pon Sty 04, 2021 9:48 pm
Powrót do góry
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach