Go down
Shin
Shin
Liczba postów : 393

Shin-Time Skip  [WIP] Empty Shin-Time Skip [WIP]

Czw Paź 12, 2017 4:46 pm
Shin po wylądowaniu na Namek miał bardzo, bardzo mieszane odczucia. Nie wiedział co zrobić, wiedział tylko że jest przerażony tym co właśnie poczuł. Panicznie się bał. A przynajmniej przez pierwszą minutę, bo zaraz potem przypomniał sobie kto siedzi wygodnie na Królewskim dworze. Ten zielony potwór wciągnął by Tego potwora nosem, bez dwóch zdań. W jednej chwili nakazał odwrót swojej drużynie, bał się chociaż włączyć scouter co by mu nie wybuchł. Od razu skierowali się z powrotem na Vegetę. Przez całą podróż wysłuchiwał narzekań swoich ludzi, którzy nie potrafili zrozumieć o co mu chodzi. Próbował im wytłumaczyć, że właśnie uratował im życia, i chyba coś tam do nich powoli docierało. Gdy tylko dotarli na swoją planetę po długiej i męczącej podróży, skierował się w stronę sali tronowej, po drodze tłumacząc coraz to kolejnym osobom, co tu robi, czemu tu robi i z kim musi się spotkać. Czuł powoli zapętlającą się na jego szyi linę, i wiedział że musi się śpieszyć. Jakimś cudem udało mu się dotrzeć na miejscu, mało tego, była tam nawet księżniczka! Od razu na wejściu klęknął na jedno kolano i przeprosił za najście.
-Wybacz mi, o Pani! Misja okazała się totalną porażką. Gdy tylko wylądowaliśmy, poczułem na planecię ogromną energię. Nie miałbym z kimś takim szans, i tylko potraciłbym cennych żołnierzy, bo jednak nawet Saiyan z niższych klas potrzeba nam na gwałt w trakcie wojny na naszej własnej planecie. Błagam cię Księżniczko, zrozum moje działania. Przynajmniej wiemy że przebywa tam taki potwór, a do tego mogłem cię o tym żywy poinformować. Uniżenie proszę o zaniżenie kary do minimum...
Jedyne co mógł poczuć po tych słowach to wielki wybuch energii i potężny cios w twarz. Lotu przez kolejne korytarze i burzenia kolejnych ścian już nie czuł. Trudno czuć coś bez świadomości.
Obudził się dopiero w celi więziennej. I tu czekała go kolejna niemiła niespodzianka. Siedział tam już drugi dzień, twarz mu się trochę poprawiała... Ale ciągle nie mógł otworzyć lewego oka. W końcu nie wytrzymał i podszedł do drzwi celi. I tak musiał pogadać ze strażnikiem ile będzie tu siedział, to od razu może się dowiedzieć o co chodzi z jego okiem, no nie?
-Haaaaalooooo, Straaaaaażniiiik!!!
-STRAAAAAAAAAAAŻŻŻŻŻNIIIIIIIIIIIIIIIK
-HAAAAAAAAAAAAAALOOOOOOOOOOOOOOO STRAAAAAAAAAAAŻŻŻŻŻŻŻ...

-ZAMKNIJ MORDĘ POJEBIE, JUŻ IDĘ!
Jakiś wielki, gburowaty typ podszedł pod jego cele. Shin nie wyczuwał w nim jakiejś ogromnej siły, ale i tak postanowił być miły i potulny. Kiedy indziej wyrwie mu flaki.
-Czego kurwa chcesz odpadku? Mało ci problemów po nie wykonaniu misji dla księżniczki? Czy może chcesz znowu dostać w mordę i stracić drugie oko?
Tu chłopaka na chwilę zatkało. Jak to stracić oko? Jakie znowu stracić oko?
-O czym ty pierdolisz? Jak to drugie oko?
-Ghahahahahaha, jeszcze się nie połapałeś, ty zasrańcu? Zajebała ci tak mocno, że oko ci po prostu nie wytrzymało. Obrażenia były zbyt poważne. Nie dało się z tym nic zrobić. Szkoda że nie zajebała ci przy okazji między nogi, wtedy miałbyś jedno oko i jedno jądro, chociaż nie jestem pewien czy wgl je masz, jak tak na ciebie patrzę, ghahahaha!!!
Tego już Shinek nie wytrzymał. SSJ odpalił mu się sam z siebie. Potem poszło już z górki... Nie no spokojnie, nie zabił go. Złapał go tylko przez kraty za gardło, podniósł i bardzo powoli wytłumaczył mu w jakim gównie się znalazł.
-Słuchaj no, pierdolona, gruba świnio. Zamknij swój tłusty ryj, odejdź ode mnie najlepiej na 30 metrów, zaraz po tym jak powiesz mi jak długo tu będę, i zamień się z kimś na tą robotę. Rozumiemy się?
Po tym jakże dżentelmeńskim pytaniu, ścisnął mu szyję jeszcze mocniej i odrzucił go pod ścianę.
-Ddddd....ddd...dddwa...dddwa miesiące... Dwa miesiące!!!
Wykrzyczał poszkodowany i uciekł czym prędzej od wściekłego, świecącego napastnika. Shin po chwili się uspokoił i wyłączył transformację.
Dwa miesiące, co? No to czeka mnie nudny jak flaki z olejem okres oczekiwania. Może by go jakoś wykorzystać? Hmmm... Ale jak... Może by tak poćwiczyć nad kontrolą swojej energii? Albo po prostu nad swoim ciałem? Hmm. Co mi się najbardziej przyda do przeżycia w mojej i tak skomplikowanej sytuacji? Hmmm... No to co, bierzemy się za kontrolę energii. Ale jak się za to zabrać? Ech. To będą dwa dłuuugie miesiące. Może na początek...
I tak przez kolejny miesiąc Shin po prostu medytował. Lewitował sobie grzecznie trzydzieści centymetrów nad podłogą swojego nowego apartamentu, i próbował wczuć się w swoją wewnętrzną energię, w jej przepływ. Starał się wyczuć jej rytm. To był pierwszy punkt jego treningu. Potem chciał w jakiś sposób zacząć nią manipulować. Zmieniać jej bieg. Burzyć jej rytm. Często kończył z bólem głowy i rzygał jak kot, ale to przynajmniej znaczyło że MOŻE nią manipulować. Na szczęście szybko uzupełniał żołądek ohydnymi zlewkami które dostawali więźniowie. Po jakimś czasie przeszedł jeszcze dalej-tworzył w dłoniach kulę Ki i starał się modulować jej kształt. Przez pierwsze dwa dni ćwiczeń energia po prostu się rozpraszała, jednak po tych paru dniach udało mu się dokonać tego, czego tak bardzo pragnął. Mógł swobodnie modulować kształt kuli Ki, a to oznaczało iż potrafi panować chociaż nad kształtem swojej energii. Teraz chciał popracować nad jej siłą. Strzelał prostymi pociskami Ki z palców, praktycznie wystrzeliwał malutkie, nic nie szkodzące Ki Blasty. No, miały nic nie szkodzić, ale pierwsze próby osmalały kamienne ściany jego celi. Dopiero gdzieś po 3 minutach udało mu się ustabilizować dawaną im energię. W końcu jego pociski nie osmalały ścian, a jedynie rozpryskiwały się na nich. Potem dwa dni odpoczywał, odnawiając swoje siły. Resztę pobytu w więzieniu spędził na dalszej medytacji i codziennych ćwiczeniach, aby nie stracić tężyzny fizycznej. Kontrola Ki po dwóch miesiącach nie była dla niego niczym trudniejszym od oddychania. Dodatkowo został wreszcie wypuszczony. Po pierwsze polazł prosto do lecznicy. Z okiem faktycznie nie dało się nic zrobić, ale przynajmniej dali mu skórzaną opaskę, więc nie musiał łazić z zabliźnionym ryjem. Potem poszedł na spotkanie z dalszym przeznaczeniem. Długo myślał co zrobić, ale w końcu stwierdził że raz saibamenowi śmierć. Przesłał przez strażników wiadomość do księżniczki, iż ma zamiar odpokutować porażkę dobrze wykonaną misją. A jak najlepiej się do tego zabrać? Masowy mord Tsufuli, ot co! Skierował się w stronę najbliższego, większego skupiska energii na ich terytorium. Leciał tak, ile tylko sił. Po godzinie drogi w głąb planety, dotarł na rejony których normalnie nawet nie obrzuciłby znudzonym spojrzeniem. Ot, piach, piach, ruiny, piach. Ale to tu poczuł jakąś większa gromadę słabych Ki. To mogło oznaczać tylko jedno. Tsufulska wioska!!! Shin nie miał ochoty zlatywać tam do nich i mordować każdego po kolei, patrząc jak ich krew powoli spływa po jego dłoniach, jak ich rozczłonkowane ciała ruszają się jeszcze w konwul... No dobra, piekielnie chciał. Ale nie miał czasu! Musiał szybko odpokutować swoją porażkę na Namek!!!
A więc na co wpadł? Zmiecie te poukrywane w kruchych zawaliskach tsufulątka jednym atakiem. Zmienił się w tym celu w stadium SSJ, po czym zaczął kumulować w sobie swoją energię. Skupił się na niej z całych sił, robił wszystko by zebrać jak największą jej ilość w jak najbardziej skoncentrowanej formie. Skupił to wszystko w swoich palcach, gdyż tak mu było najwygodniej. Po prostu, ot co. Następnie zaczął się zastanawiać nad tym, w jaki sposób użyć całej tej nowo nagromadzonej energii. I nagle wpadł na pomysł. Kiedyś niby widział jak stary to robił, ale czy jest w stanie to powtórzyć? Cóż, skoro ten chlejus coś potrafił, to nawet najgorsza w fachu kurwa na Vegecie zrobiłaby to lepiej.
Powrót do góry
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach