Go down
Aymi
Aymi
Liczba postów : 1103

Szczyt Boskiego Pałacu - okrągła, biała platforma - Page 2 Empty Re: Szczyt Boskiego Pałacu - okrągła, biała platforma

Sro Sie 15, 2018 6:48 pm
Kurisu nie wydawał się przekonany jej wyjaśnieniami odnośnie działania smoczych kul. Widać było, że nie do końca wierzy w ich magiczną moc. Będąc szczerym, nawet ona miała co do tego wątpliwości, pokładała jednak wiarę, że dzięki nim uda jej się wskrzesić ojca. Była zdeterminowana jak jeszcze nikt wcześniej, mogłaby zrobić niemal wszystko, by tylko przywrócić Haricotta do życia, by go odzyskać. Jej dążenie do tego zostało nazwane przez Kamiego czynem szlachetnym. Nie do końca rozumiała, o co chodzi z tą szlachetnością, wychodziło jednak na to, że w pewnym sensie aprobował on jej cele. W końcu ten uśmiech nie wyglądał na jakiś wymuszony.
Chwila wzburzenia nastąpiła w momencie, gdy Ryu spytał o Beliala. Oczywiście wyjaśnili mu wszystko, choć po dłuższym zastanowieniu Ay doszła do wniosku, że miał prawo nie wiedzieć. Ona pierwszy raz usłyszała to imię w postaci szeptu, który niekoniecznie musiał trafić do uszu chłopaka już w tamtej chwili bardziej zaabsorbowanego śmiercią mistrza. Później też raczej nie miał okazji go słyszeć, nie było więc sensu, by go za to winiła. Zdziwiło ją jednak zachowanie drugiego z brunetów, który podszedł do niej i położył dłoń na jej ramieniu, deklarując swoją pomoc w poszukiwaniu kul. Po jej twarzy przebiegło coś na kształt zawahania, jakby przez krótką chwilę chciała uciec, czego jednak nie zrobiła. Gdy jednak sięgnął ręką do jej głowy...
- Nie dotykaj mnie! - krzyknęła, odtrącając wyciągniętą w jej stronę dłoń, i cofnęła się o dwa kroki. Znów w głowie miała tamte słowa stwierdzające, że w jej żyłach nie płynie saiyańska krew. Jedno stwierdzenie przeczące temu, co o sobie wiedziała od ojca. A teraz ten sam człowiek, choć chłopak a nie dziewczyna, chciał ją udobruchać słodkimi słówkami i protekcjonalizmem?
Zacisnęła zęby, obracając się na pięcie. Otuliła się własnymi ramionami, walcząc ze wzbierającymi w jej oczach łzami. Najchętniej by stąd zniknęła, był jednak powód, dla którego nie mogła tego zrobić. Jeszcze nie teraz, ale wkrótce. Ryu w końcu wspomniał coś o najeźdźcach, co również potwierdzić miał jego trójoki znajomy. Ufała chłopakowi, czego nie mogła powiedzieć o reszcie towarzystwa. No, może za wyjątkiem Wszechmogącego, bo przecież był on kimś w rodzaju przyjaciela Korina, a i jemu ufała. Kocur nie wysłałby jej tu, gdyby Kami nie był godny zaufania. Zapytana o Jaszczura i Tensę rozluźniła się nieco, próbując skupić myśli na ostatnich wydarzeniach.
- Jirriego widziałam ostatnio u Kame - zaczęła powoli, wciąż odwrócona plecami do reszty. - Odleciał z wyspy przede mną, jeszcze zanim ruszyłam szukać ciebie. Co do Tensy... była na Papayi, a potem już nie wiem. Być może jest w domu, mogłabym tam wpaść i sprawdzić.
Dopiero wtedy spojrzała na Smoka nieco smutno. Chciała go przeprosić za to, że na niego naskoczyła, choć miał prawo nie znać Beliala z imienia. Gdzieś w głębi miała też ochotę podejść do niego i wtulić się w jego ramiona, nie zrobiła jednak tego. Takim zachowaniem pokazałaby tylko własną słabość, a nie chciała być uznawana za słabeusza. Nie w obecności Kurisu.
Kami wytłumaczył, czym jest ta cała komnata i jakie panują w niej warunki. Myśl, że w ciągu jednego dnia mogłaby przeżyć cały rok treningu, była fascynująca. Nawet uwzględniając ciężkie warunki. Gdyby mogła tam wejść, z pewnością w jakimś stopniu mogłaby zatrzeć przepaść dzielącą ją od pozostałych wojowników. Dzięki temu może byłaby też w stanie pokonać Beliala bez ojca. Był jednak jeden problem - do komnaty wejść mogą tylko dwie osoby, a jedno miejsce przeznaczone już zostało dla Kurisu. Nie zniosłaby jednego dnia z nim sam na sam, nie wspominając już o całym roku. Jej chwilę milczenia wykorzystał Ryu, skłaniając się przed zielonym jegomościem z prośbą o wstęp do komnaty. Niby nie przeszedł próby, ale przecież zawsze mógł spróbować. Innego zdania był jednak Kurisu, który otwarcie stwierdził, że Smok sobie nie poradzi. Sposób jego wypowiedzi świadczył jednoznacznie, że uważa się on za lepszego zarówno od niej jak i jej przyjaciela. Z jego słów wynikało, że w przeciwieństwie do niego oboje są słabsi kondycyjnie i nie zdołają wytrzymać całego cyklu treningu wewnątrz komnaty.
Aymi zacisnęła pięści, próbując zapanować nad samą sobą. Jak on w ogóle śmiał się wywyższać? Jak śmiał ich oceniać? O ile dobrze pamiętała, przy ich ostatnim spotkaniu to ona przeważała w ich krótkim starciu, nie miał więc podstaw uważać się za silniejszego. Z każdym kolejnym padającym z ust saiyanina słowem rósł w niej gniew, wyraźnie oddziałujący na powietrze wokół, aż w końcu nie wytrzymała.
- Dość tego! - warknęła ostrzegawczo, obracając się na pięcie. W tej samej chwili jej włosy i ogon się ozłociły, a ona w kilku szybkich krokach znalazła się tuż przy chłopaku, popychając go w tył. - Nie masz prawa osądzać nas i naszej siły! Nic nie wiesz o nas! Na Papayi zatrzymałam cię jednym ciosem, a teraz uważasz się za lepszego?! Nie masz pojęcia, jak silny jest Ryu! Jak silna ja jestem! Twierdzisz, że Ryu nie wytrzyma w komnacie? Jeśli on nie, to ty tym bardziej!
Pchnęła go jeszcze raz, tym razem mocniej, chcąc go przewrócić, utemperować. Złota aura szalała wokół niej, a po skórze tańczyły delikatne wyładowania. Nie myślała teraz o tym, jak wyglądają jej poczynania z boku, ani gdzie obecnie przebywa. To nie miało znaczenia. Nie mogła znieć myśli, że po tym wszystkim ktoś uważa ją za słabą. Że uważa Ryu za słabego. I to wszystko mówił ktoś, kto twierdził, że nie jest ona saiyanką. To tak, jakby po raz kolejny napluto jej w twarz, a tego było dla niej już zbyt wiele. Stała tak nad Kurisu z zaciśniętymi pięściami i oddechem przyspieszonym przez nerwy, nie chciała jednak atakować. Nie dążyła do tego. Była lepsza niż on.
- Jestem córką saiyanina imieniem Haricotto! - rzuciła jeszcze ze złością. - W moich żyłach płynie krew saiyan, choć ty twierdzisz inaczej! Jestem saiyanką i twoje słowa tego nie zmienią! Oto kim jestem!
Wyzwoliła całą swoją moc w tej jednej chwili, patrząc na Kurisu z wyższością. Ojciec mówił jej, że saiyanie to rasa dumnych wojowników, więc i w niej jest ta duma. Duma z tego, kim się jest i co się potrafi. I nikt nie będzie tego mieszał z błotem!
Haricotto
Haricotto
Admin/Time Patrol
Liczba postów : 2233

Szczyt Boskiego Pałacu - okrągła, biała platforma - Page 2 Empty Re: Szczyt Boskiego Pałacu - okrągła, biała platforma

Czw Sie 16, 2018 11:09 pm
MG

Kurisu wyciągnął rękę w stronę Aymi i... rozpętał piekło. Dziewczyna była pamiętliwa. Zachowywała w pamięci każdą rzecz, nawet taką, która nie miała w danej chwili większego znaczenia. Nie dała sobie w kasze dmuchać.
Zaskoczony natychmiastową przemianą Aymi, Kurisu odleciał do tyłu, będąc chwilę wcześniej popchniętym przez dziewczę. Wygłosiła mocną przemową, która sprawiła, że nawet sam Kami był pod wrażeniem. W duchu, ma się rozumieć, na zewnątrz nie dał tego po sobie poznać.

Tenshinhan i Popo rozmawiali dłuższą chwilę. Nagle ten pierwszy stanął jak wryty. Popatrzył tępo przed siebie, po czym po jego policzku spłynęła pojedyncza łza, a kolejne się zbierały. Rzucił tylko spojrzeniem na towarzystwo, po czym wyszeptał ciche "przepraszam". Pobiegł w stronę krawędzi i zeskoczył w dół, kierując się ku powierzchni. 

Wszechmogący spojrzał na Popo, który akurat skończył rozmowę z Tenshinhanem. Obaj wiedzieli, co się właśnie stało, ale dla dobra ogółu, postanowili zataić prawdę. Przynajmniej na jakiś czas. 
Popo skinął głową i podszedł natychmiast do zwaśnionej dwójki. Stanął między nimi, rozkładając ręce. Pokręcił też głową na boki, wypowiadając mową ciała nieme "nie".
- To nie czas na przepychanki. - oznajmił Kami, który wtrącił się po chwili - Wasze morale osłabły przez śmierć bliskich wam osób. Nie możecie pozwolić, by wasze niesnaski was poróżniły. Przynajmniej nie do czasu, aż Belial przestanie być zagrożeniem. Musicie współpracować, bo tylko w ten sposób zwyciężycie.
Popo skinął głową patrząc na Aymi, a zaraz kątem oka na Kurisu, który do tego czasu powinien się ogarnąć.
- Ryu, chłopcze, w normalnych okolicznościach, musiałbyś przejść podobny test do tego, który przeszedł twój przyjaciel. Nie ma na to jednak czasu. Wejdziecie pierwsi do Komnaty. Mister Popo was zaprowadzi. W kryzysowych chwilach niezbędne jest podejmowanie ryzykownych decyzji. Jeśli któryś z was nie będzie mógł wytrzymać, może w każdej chwili wyjść na zewnątrz. - Wszechmogący rzucił spojrzeniem na Ryu i na Kurisu, po czym skupił swoją uwagę na Aymi.
- Jestem pewien, że w międzyczasie znajdziemy też zajęcie dla ciebie. - skinął do niej głową, po czym odprawił spojrzeniem swojego sługę, który wskazał ręką do wejścia do wnętrza Pałacu.
- Wy pójść za mną. Szybko.
_____
Aymi zostaje z Wszechmogącym. Ryu, Kurisu, napiszcie posty tutaj i dajcie z/t. Później ja pierwszy napiszę w Komnacie (wtedy też zapoznacie się z zasadami działania Komnaty Ducha i Czasu).
Ryu
Ryu
Maskotka
Liczba postów : 339

Szczyt Boskiego Pałacu - okrągła, biała platforma - Page 2 Empty Re: Szczyt Boskiego Pałacu - okrągła, biała platforma

Pią Sie 17, 2018 6:12 pm
Po tym, gdy Kurisu wraz z Aymi wytłumaczyli Ryu, kim był ich wróg, Saiyanin podszedł do ogoniastej kładąc swą dłoń na jej ramieniu deklarując, iż zamierzał pomóc pozostałym w poszukiwaniu kul. On także chciał wskrzesić mistrza Haricotto. Na twarzy naszego bohatera zagościł uśmiech. Brunet po raz kolejny pokazał, iż można było na niego liczyć, więc istniała szansa, że jeszcze nie raz będzie mógł służyć pomocą innym. Dzięki temu było coraz więcej osób, które mogły wesprzeć pozostałych w odparciu Czerwonej Wstęgi, lecz także ewentualnie całkiem nowych przeciwników. Najważniejszym było jednak to, kogo obdarowywało się zaufaniem. Póki co, Kurisu zdawał się być osobą godną go.
Nagle i niespodziewanie Saiyanin doznał swego rodzaju zaskoczenia, szoku czy czegoś w tym rodzaju. Z jakiegoś niezrozumiałego dla Ziemianina powodu wycofał swą dłoń z ramienia rudowłosej i zaczął przyglądać się swej ręce. Chłopak już miał zapytać czy wszystko z nim w porządku, jednakże nie zdążył, ponieważ wydarzyła się niezbyt przyjemna sytuacja. Uczucie, którego doznał uczeń staruszka Kame spowodowało, iż ten, z jakiegoś kolejnego niezrozumiałego powodu postanowił, że położy swą dłoń na głowie ogoniastej. Ta akcja nie spotkała się ze zbyt dobrym przyjęciem ze strony dziewczyny. Cofnęła się tworząc pewien dystans między ich dwójką i odwracając się do pozostałych ówcześnie odrzucając rękę wojaka. Młodzieniec podszedł do swej przyjaciółki chcąc nieco załagodzić sytuację. Miał w głowie poprzednie działania swego znajomego i wierzył w jego dobre intencje. Z całą pewnością nie miał on na celu zezłościć Aymi swoim zachowaniem.
- Kurisu na pewno nie miał niczego złego na myśli.
Kłócenie się w takim momencie nie było zbyt dobrym pomysłem. Należało się trzymać razem i wspierać, bo przecież musieli powstrzymać zagrożenie.
Wzrok Ryu powędrował po chwili na ucznia staruszka Kame, gdy tylko padło imię naszego bohatera. Chciał on o czymś pogadać z Ziemianinem, jednakże, gdy będą mieli oni możliwość przebywania sam na sam. Czy chciał się on podzielić tym, co wcześniej poczuł? A może było to coś całkowicie innego? Wojak nie wiedział, czego mógł się spodziewać, lecz postanowił się zgodzić, na co po prostu kiwnął głową.
Bohater nasz zapytał o miejsce pobytu Jirriego i Tensy swą przyjaciółkę mając nadzieję, że będzie wiedziała, gdzie można byłoby ich szukać. Jednakże jego nadzieja została rozwiana, ponieważ ona także nie miała pojęcia, gdzie mogliby przebywać. Ta jednak spekulowała, iż dziewczyna mogła przebywać w swoim domu, lecz nie było to nic pewnego.
- Rozumiem… Jirri na pewno przydałby się tutaj, ale wygląda na to, że będziemy musieli sobie poradzić na razie bez niego. No dobrze, poleć sprawdzić za niedługo czy znajdziesz tam Tensę. Chociaż wolałbym, żebyś zrobiła to teraz.
Należało zebrać jak najwięcej osób. Liczyła się każda pomoc, a jak było teraz wiadomo, nie tylko z Belialem należało się zmierzyć. Właśnie dlatego młodzieniec potrzebował w tym momencie jaszczura oraz brunetkę. Należało przegrupować siły i wysłać kilka osób na spotkanie z Belialem, lecz także choć jedną osobę przeciw nowym najeźdźcom.
Zauważył smutek, który można było wyczytać z twarzy jego przyjaciółki. Nie było wiadomym, czym mógł zostać on spowodowany. Być może martwiła się przyszłymi wydarzeniami i miała pełno wątpliwości, jak tak naprawdę to wszystko mogło się skończyć? Można było zastanawiać się nad tym, a chłopak mógł jedynie spekulować nad tym, co ją trapiło. Postanowił zapytać, bo co inne mógł zrobić?
- Coś się stało?
Po chwili padło pytanie z ust Saiyanina, który najwidoczniej nie miał pojęcia, o kim nasza dwójka rozmawiała. Nasz bohater mógł teraz wykorzystać sytuację i z takim samym wyrzutem, jak uczeń staruszka Kame zrobił to wcześniej, wytłumaczyć mu kim byli Jirri i Tensa. Był przecież razem ze wszystkimi na Papayi i tak po prostu pytał o nich? Mimo wszystko, Ryu postanowił zachować się nieco dojrzalej i od razu odpowiedź na jego pytanie.
- Byli z nami wtedy na Papayi. Jirri to ten czarny kosmita z rogami na głowie i mieczem na plecach. Tensa to ta dziewczyna, która została wtedy ciężko ranna.
Ryu ukłonił się przed Wszechmogącym prosząc o pozwolenie na wejście do Komnaty Ducha i Czasu lub o ewentualny test, który mógłby przejść i dzięki temu mógłby bez jakichkolwiek problemów dostać się do środka. W tym jednak miejscu Kurisu postanowił wyrazić swą opinię twierdząc, iż bez odpowiedniego przygotowania nasz bohater nie da rady wytrzymać roku wewnątrz Komnaty. Rzucił przykładem powietrza, znajdującego się na ich aktualnej wysokości. Fakt, Ziemianin mógł tego nie odczuwać, ponieważ tak jak powiedział Saiyanin, nie wykonywali oni żadnych czynności, które mogłyby ich zmęczyć. Być może i warunki w Komnacie były naprawdę ciężkie, lecz czy to znaczyło, iż młodzieniec miał nie przetestować swoich możliwości? Czy to znaczyło, że nie powinien się nawet podjąć tego wyzwania? Nie, oczywiście, że nie. Musiał spróbować, musiał wejść do środka. Możliwość urośnięcia w siłę w tak krótkim czasie nie mogła mu przejść koło nosa. Nie zamierzał tak po prostu siedzieć bezczynnie, gdy uczeń staruszka Kame trenowałby cały czas wewnątrz. Chłopak nie był przeciętnym przedstawicielem swojej rasy. Był znacznie lepszy od innych ludzi. Z tego, co mu wiadomo to Kurisu potrafił się przemieniać tylko i wyłącznie w standardowego Super Saiyana. To właśnie Ryu, to właśnie ten człowiek zyskał moc przewyższającą ten poziom. Trenował tak ciężko, co zaowocowało jego nową, niesamowitą siłą. Przemiana, która dotychczas wydawała się dla niego barierą nie do przebicia już takową nie była. Był potężniejszy, znacznie potężniejszy niż rok temu. Był silniejszy niż jakiś tam Super Saiyan. Był silniejszy niż uczeń staruszka Kame, dobrze wiedział o tym. Skoro Kami-sama uważał, że Kurisu po przejściu tego całego testu mógł spróbować swoich sił w Komnacie to Ryu także zamierzał tam wejść. Zamierzał tam wejść i pokazać Saiyaninowi, że jest lepszy niż wydawało mu się. Nie zamierzał wyjść do póki nie minąłby cały rok. Wytrzyma i urośnie w siłę.
Wojak już miał odezwać się i przedstawić swoją opinię, lecz ktoś go ubiegł. Była to jego przyjaciółka. Młodzieniec spoglądnął na dziewczynę, a ta przemieniła się w Złotowłosą wojowniczkę. Zniknęła z pola widzenia naszego bohatera, po czym ten zaczął się rozglądać. Ogoniasta znalazła się tuż przy Kurisu w celu pchnięcia go. Zaczęła wykrzykiwać w kierunku wojaka to, co sama myślała. Postanowiła wstawić się za naszym bohaterem, prawdopodobnie uważając, iż z całą pewnością wytrzyma on cały trening. Wyglądało na to, że uważała ona tak samo, jak podopieczny Haricotto. Cieszył się, że Aymi postanowiła go wesprzeć, jednakże teraz nie było na to czasu. Kurisu został ponownie pchnięty, lecz tym razem zdecydowanie mocniej, co poskutkowało tym, iż został odrzucony. Należało zainterweniować, ponieważ sytuacja ta nie wyglądała zbyt dobrze. Wydawało się, że mogło dojść do walki.
- Aymi, przestań! Kurisu na pewno już wszystko zrozumiał.
Dziewczyna jednak zdawała się być głucha na jego słowa i tylko uwolniła ze swego ciała jeszcze większą dawkę energii. Chłopak zaparł się nieco nogami, aby nie zostać przypadkiem odrzuconym. Tak się na szczęście nie stało. Między złotowłosą, a brunetem stanął przyjaciel Wszechmogącego chcąc ich trzymać z dala od siebie. Ziemianin także musiał zainterweniować, musiał on uspokoić swą przyjaciółkę, a przynajmniej spróbować to zrobić. Był za nią teraz odpowiedzialny i musiał ją powstrzymać nim zrobiłaby coś głupiego. Młodzieniec podbiegł do dziewczyny, po czym zatrzymał się i położył swą lewą dłoń na jej ramieniu spoglądając na nią.
- Aymi, uspokój się, już wystarczy. Nie musiałaś tego robić. Dobrze wiemy, że jesteś Saiyanką i nic tego nie zmieni.
Wyglądało na to, że złotowłosa wciąż miała w pamięci słowa Kurisu, który negował to, kim była. Musiało to bardzo uderzać w jej dumę skoro postanowiła wspomnieć o tym teraz. Wszechmogący postanowił także zainterweniować i postarać się załagodzić całą tę sytuację.
- Kami-sama ma rację, nie możemy teraz się kłócić. Musimy stać się silniejsi i razem pokonać Beliala. Potem wskrzesimy twojego tatę i znów się zobaczycie, ale musisz się uspokoić.
Miał nadzieję, że uda się zapanować nad całą tą sytuacją. Nie było czasu na to, aby sprzeczać się, trzeba było spieszyć się. Nie można było marnować czasu na kłótnie. Nie teraz. Nie teraz, gdy istniało tak wiele zagrożeń.
Gdy dziewczyna już nieco ochłonęła chłopak zabrał rękę i spojrzał na Boga, który zwrócił się bezpośrednio do niego. Okazało się, że pomimo tego, iż młodzieniec nie przeszedł żadnego testu to i tak mógł on wejść do komnaty w celu odbycia treningu. Miał tam wejść właśnie z Kurisu, a zaprowadzić ich tam miał niejaki Mister Popo, którym miał być właśnie ten czarny jegomość. Wszechmogący zapewnił, że jeżeli, któryś z wojowników nie będzie mógł wytrzymać to miał on możliwość wyjścia w każdym momencie. Brunet jednak nawet nie myślał o tym, aby wyjść przed czasem, zamierzał pozostać na całym treningu. Mister Popo wskazał ręką pałac i ponaglił naszą dwójkę w celu jak najszybszego przejścia do komnaty. Nim Ryu ruszył postanowił przyłożyć swą głowę do ucha swej przyjaciółki.
- Dziękuję.
Szepnął jej tylko jedno słowo. Był wdzięczny za to, że wcześniej wstawiła się za nim, więc postanowił podziękować. Chciał się jej jakoś odwdzięczyć, jednakże jeszcze nie wiedział, w jaki sposób mógłby. Cóż, z pewnością wpadnie na coś przez ten cały rok. Odchodząc zauważył, iż nie było tutaj już Tenshinhana. Brunet nawet nie zauważył, kiedy zniknął. Robiło się tu coraz bardziej tajemniczo. Najpierw trójoki gadał z czarnoskórym, a potem już go nie było. Wojak postanowił w końcu zadać przyjacielowi Wszechmogącego pytanie, bo już miał dość, jakichś tajemnic i nagłych zniknięć.
- Gdzie jest Tenshinhan?

[z/t]
avatar
Gość
Gość

Szczyt Boskiego Pałacu - okrągła, biała platforma - Page 2 Empty Re: Szczyt Boskiego Pałacu - okrągła, biała platforma

Pią Sie 17, 2018 9:34 pm
Atmosfera powoli zaczynała się coraz bardziej zmieniać i Kurisu dobrze to odczuwał. Dziewczyna odsunęła się od chłopaka z oburzeniem, saiyanin zaś zrobił to samo, tylko bez jakiegokolwiek nerwu. Ryu chciał ją jakoś uspokoić, ale było to niepotrzebne działanie, przynajmniej dla niego. Trochę go irytowało, że zachowuje się jak mała, obrażona dziewczynka w tak ważnym miejscu, jakim był pałac Wszechmogącego, ale przymykał na to oko. Kimże on jest, aby ją pouczać? Miał tylko nadzieję, że nie zrobi niczego głupiego. Kurisu będzie pierwszą osobą, która stanie w obronie Wszechmogącego.

Następnie nadeszła rozmowa między Ryu a czerwonowłosą o jakimś Jirrim i Tensie. Chłopak nie wiedział o co chodzi, ale po pewnym czasie Ryu rozwiał wątpliwości saiyanina. Przypomniał sobie wszystko dokładnie. Ah, no tak. Jirri jest tym sługusem uzurpatora, zaś Tensa to była tamta dziewczyna, która padła ofiarą losu i o mało co nie zginęła zabierając ze sobą małe dziecko. Wtedy Ryu połamał sobie nogę, a mnie trochę poniosło z pomocą dla niego. Teraz wszystko się układa. - powiedział w myślach. Nie miał zamiaru spotykać się znowu z tą podłą rasą niższego sortu. Woli już umrzeć, niż współpracować z changelingiem. Po pewnym czasie dopiero zauważył, że dziewczynę coś trapi, ale postanowił to olać. Czuł, że atmosfera robi się coraz bardziej napięta i uznał, że to odpowiedni moment, dlatego dołożył kolejne kilka cegiełek rozpoczął swój długi monolog, który zadziałał na dziewczynę jak przynęta na rybę. Zanim zdążył się obejrzeć, dziewczyna była w formie super saiyanina i pchnęła go agresywnie do tyłu. Kurisu był nieco wolniejszy, ale po pchnięciu zdążył zareagować w trakcie monologu dziewczyny i wykonał salto do tyłu, a następnie odbijając się od podłoża co chwilę nogami i rękoma na przemian, na końcu zrobił kilka salt w powietrzu i w niewielkiej odległości naprzeciwko super saiyanki stanął do niej bokiem. Grzywka chłopaka przysłaniała jego oczy, ale można było dostrzec egoistyczny uśmiech. Udało mu się. Jego prowokacja wyszła lepiej, niż się spodziewał. Tylko Kurisu również został przez dziewczynę zaskoczony, gdy doszło do kontynuacji monologu dziewczyny. ''W moich żyłach płynie krew saiyan, choć ty twierdzisz inaczej!'' Chwila... co takiego? Spojrzał się na nią pytającym wzrokiem, a następnie na Ryu. Przez chwilę został kompletnie zbity z tropu.
- Czekaj, co masz na myśli? Nie rozumiem o co Ci chodzi. - Kompletnie nie rozumiał co do niego mówiła. Przecież ma ogon, potrafi zmienić się w super wojownika. Dlaczego myśli, że niby chłopak uważa inaczej? Coś go ominęło, kiedy spał? A może po prostu coś przeoczył, gdy był zajęty czymś innym? Ostatnio miał wiele trudnych spraw na głowie, niektórych rozdziałów nie zdążył jeszcze zamknąć. Możliwe, że wydarzyło się coś, czego tak naprawdę nie zauważył. A może został po prostu z kimś pomylony? Był przez długi czas zamieniony w dziewczynę, targały nim wtedy różne emocje więc miał dobre wytłumaczenie, którego jednak nie postanawiał wykorzystać. Nie chciał wracać nigdy więcej do tego, że był kiedyś kobietą. Spoglądał się na wściekłą super saiyankę, a następnie swój wzrok odbił w stronę swojego przyjaciela. Tak, udało się. - powiedział w myślach, gdy na jego twarzy pojawił się przyjemny i pogodny uśmiech. Kami-sama chciał zakończyć to wydarzenie, a sam Myster Poopo stanął pomiędzy chłopakiem a dziewczyną. Sytuacja była skomplikowana a atmosfera była napięta, każdy skupił się na konkretnej rzeczy. Wtedy Kurisu postanowił, że należy przestać, tak więc zanim ktokolwiek zdążył się zorientować, Kurisu stał już za Mr. Popo trzymając lekko swoją dłoń na jego plecach wciąż z tajemniczym uśmiechem na twarzy.
- Stop. - Powiedział spokojnym i pogodnym głosem, jakby obecne wydarzenia w ogóle go nie ruszyły. Kiwnął do czarnej postaci głową porozumiewawczo, co dawało jasny komunikat, że saiyanin panuje nad sytuacją i zamierza ją wyjaśnić. Saiyanin zaczął iść w stronę Ryu.
- Doskonale! - Krzyknął zachwycony w jego stronę, gdy się do niego zbliżał, a następnie klepnął go w ramię. Dostrzegł cały ten żar w ich oczach, zniknęło z nich poczucie strachu czy wątpliwości. Od razu stanęli z dumą i pewnością siebie, że dadzą radę i podołają zadaniu. W ich oczach rozpalił się ogień, który płonął, który pragnął więcej, który był silny i dostrzegalny. Sprawiał, że poczuli się jeszcze silniejsi.
- Dostrzegłem ten żar w waszych oczach. Teraz jestem całkowicie pewny, że dacie sobie radę i że dacie z siebie wszystko. Wybaczcie mi za to, ale chciałem was jakoś zmotywować do działania i dać wam dodatkowe siły. Mam nadzieję, że się za to nie obrazicie? - Na twarzy Kurisu pojawił się znowu egoistyczny uśmiech, który był skierowany do chłopaka, a następnie w stronę dziewczyny.

Nie było czasu na dalsze gierki psychologiczne, trzeba było w końcu wziąć się do roboty. Kurisu poczekał jakiś czas przed wejściem do pałacu i dał czas dla Ryu, aby mógł pożegnać się ze swoją dziewczyną. Ostatecznie nieco się zawiódł, ponieważ spodziewał się jakiegoś długiego i słodkiego pocałunku, ale o takim widoku mógł sobie jedynie pomarzyć w swoich myślach. Przy okazji zauważył, że w trakcie tego całego zamieszania zniknął gdzieś ten łysy koleś z trzecim okiem, ale nie zaprzątał sobie już tym głowy. Po prostu... wejdźmy już do tej komnaty. Poczekał przy wejściu na Ryu, a gdy już podszedł, Kurisu stanął przed nim opierając swoje ręce o biodra.
- To jak, jesteś już gotowy? Czeka nas mnóstwo pracy. Dobrze, że idziesz ze mną. Sam zanudziłbym się na śmierć.- Postanowił już nie przedłużać i po prostu weszli za Panem Popo. W tym czasie, kiedy szli, Ryu zadał jakieś pytanie.
- Tenshinhan? To ten z trzecim okiem?

Zt.
Aymi
Aymi
Liczba postów : 1103

Szczyt Boskiego Pałacu - okrągła, biała platforma - Page 2 Empty Re: Szczyt Boskiego Pałacu - okrągła, biała platforma

Sob Sie 18, 2018 11:43 pm
Sytuacja z każdą chwilą robiła się coraz bardziej napięta. Pierwszą iskrą była próba położenia dłoni na głowie płomiennowłosej. Niby zwyczajny gest, ale nie dla niej, nie po tym, co usłyszała od Kurisu podczas ostatniego spotkania. Stworzyła wyraźny dystans między nimi, a Ryu w pewnym sensie pełnił rolę mediatora. To on próbował załagodzić sytuację, choć sam też był wtedy na Papayi i słyszał to co ona.
Powiedziała przyjacielowi to, co wiedziała lub przypuszczała na temat miejsc pobytu Jirriego i Tensy. Przytaknęła tylko, potwierdzając, że ma zamiar to sprawdzić, a gdy spytał, czy coś się stało, odruchowo zaprzeczyła, uśmiechając się nieco krzywo. Nie chciała go martwić wewnętrznymi rozterkami, nie przy Kurisu. Z nim nie chciała nawet rozmawiać, więc to Smok wyjaśniał mu, o kim chwilę wcześniej mówili. W jego słowach było jednak coś niepokojącego.
- Tensa była ranna?
Próbowała sobie przypomnieć sytuację z Papayi. Brunetka zjawiła się z Tsukki u boku, później Ay zniknęła, a gdy wróciła, po Tensie nie było nawet śladu. Czyżby więc ucierpiała w starciu z sakanami, czy stało się to w innych okolicznościach? Będzie musiała później dopytać przyjaciela. Później, teraz nie było to aż tak istotne.
Teraz Ryu starał się o pozwolenie na wejście do Komnaty, a saiyanin wręcz wyśmiewał jego szanse, samemu się wywyższając. Nie mogła tego zdzierżyć, dlatego też zareagowała, wtrącając swoje trzy grosze. Smok oczywiście próbował załagodzić sytuację, lecz to do niej należało ostatnie słowo. A zdziwienie na twarzy Kurisu i jego niezrozumienie tylko jeszcze bardziej ją rozsierdziło. Gdyby nie Mr. Popo, który stanął jej na drodze, mogła nawet ruszyć do ataku, byleby tylko wbić temu idiocie do głowy, że nie będzie z nią pogrywał.
Poczuła dłoń na ramieniu, słysząc uspokajające słowa przyjaciela. Sam Kami również się wtrącił i właściwie miał rację. Rzeczywiście nie mieli czasu na marnowanie go w ten sposób, musieli współpracować, by pokonać Beliala. I choć nie do końca rozumiała kwestię morale i niesnasek, była gotowa ustąpić. Emitowana przez nią moc zaczęła słabnąć, aż w końcu wygasła. Ale saiyanin postanowił odstawić jakąś szopkę, próbując im wmówić, że jego słowa i działanie miały na celu zmotywowanie ich do działania. Aymi tylko prychnęła, dając mu wyraźnie odczuć swoje niezadowolenie. Nawet obróciła się do niego plecami, byleby więcej nie mieć przed oczami tego wkurzającego uśmieszku.
Wszechmogący zezwolił Smokowi na wstęp do Komnaty bez testu, co było rozsądnym posunięciem, zważywszy brak czasu. Dla niej również miał znaleźć jakieś zajęcie, choć nie wiedziała, co takiego miałaby robić. Chłopcy mieli udać się z Popo na miejsce, nim to jednak nastąpiło, usłyszała krótkie podziękowanie od Ryu. Szybko odwróciła się w jego stronę, odruchowo chwytając go za ramię i przytrzymując. Zawahała się przez moment, zerkając na Kurisu, ten jednak szedł w stronę budynku, nie patrząc w ich stronę, skorzystała więc z okazji. Spojrzała czule w ciemne oczy chłopaka.
- Uważaj na siebie - uśmiechnęła się delikatnie. - I skop mu dupę ode mnie, dobrze?
Puściła ramię Smoka, pozwalając mu dołączyć do reszty i zrobić to, co zrobić musiał. Patrzyła za nim, póki całkowicie nie zniknął jej z oczu. Dla niej to będzie jeden dzień, dla niego cały rok. Rok treningu u boku saiyanina, z dala od niej. Sama nie wiedziała, czy wytrzymałaby tyle czasu bez niego. Był dla niej ważny, bardzo ważny, choć w ostatnim czasie próbowała to ukryć. Może lepiej by było, gdyby było inaczej, a jednak żałowała, że nie jest na miejscu Kurisu i nie idzie tam właśnie ze Smokiem. Ona jednak miała coś do zrobienia tu.
- To co teraz? - spytała Kamiego. W końcu mówił, że znajdzie dla niej zajęcie.
Haricotto
Haricotto
Admin/Time Patrol
Liczba postów : 2233

Szczyt Boskiego Pałacu - okrągła, biała platforma - Page 2 Empty Re: Szczyt Boskiego Pałacu - okrągła, biała platforma

Nie Sie 19, 2018 11:44 pm
MG

Mister Popo zaprowadził Ryu i Kurisu do środka Pałacu. Cała trójka udała się do Komnaty Ducha i Czasu. Na zewnątrz została jedynie Aymi i Wszechmogący. Patrzyli na siebie przez chwilę. Wiatr wprawiał w ruch ich ubrania. Kami uśmiechał się delikatnie, jakby wiedział, co się zaraz stanie. Aymi nie wyglądała na aż tak pewną siebie. 
W końcu zadała pytanie, a Wszechmogący zamknął swoje oczy i skinął lekko głową. Gdy znów je otworzył, utkwił je na twarzy Aymi. Podszedł do niej kilka kroków, podpierając się na swojej drewnianej lasce. Do uszu czerwonowsłosej dochodziło tylko stłumione "stuk, stuk, stuk", które wydawała drewniana podpórka przy kontakcie z twardymi płytkami. Gdy znalazł się blisko, gdzieś metr od niej, zatrzymał się i spojrzał jej głęboko w oczy.
- Zrobimy z ciebie Super Saiyanina drugiego poziomu. - zmarszczył swoje brwi, uśmiechając się zadziornie. Po chwili jednak kontynuował.
- Wydaje mi się, że właśnie to osiągnął twój ojciec podczas walki z generałem Sakanian. Super Saiyanin drugiego poziomu, a przynajmniej tak słyszałem... - uniósł głowę nieco do góry, ciągle utrzymując kontakt wzrokowy z Aymi. Prawda była taka, że nie mógł słyszeć nazwy, ponieważ padła dopiero ona później, gdy Haricotto znalazł się w Zaświatach. Czyżby ukrywał coś przed Wojownikami AU*? 
Był pewny swego, co więcej, doskonale wiedział, że dziewczę może odblokować nową moc.
- Mamy tu taki pokój, który wyśle cię w przeszłość... - przerwał, chcąc widzieć reakcję dziewczyny.
_____
*AU Senshi - ukłon w stronę Zetto Senshi - Wojowników Z - Z Fighters.
Aymi
Aymi
Liczba postów : 1103

Szczyt Boskiego Pałacu - okrągła, biała platforma - Page 2 Empty Re: Szczyt Boskiego Pałacu - okrągła, biała platforma

Czw Sie 23, 2018 10:54 am
Gdy usłyszała od Ryu, że Tensa została ranna na Papayi, nie mogła się powstrzymać przed pytaniem, spowodowało ono jednak zdziwienie na jego twarzy. A słysząc wyrzut w jego głosie, gdy stwierdzał, że przecież tam była, poczuła lekkie ukłucie. Chłopak jednak szybko przypomniał sobie fakty i przeprosił za swój ton. Zdała sobie sprawę, że pewnie to samo odczuwał on, kiedy pytał o Beliala, a oni mieli do niego pretensje. Ważne były jednak słowa wyjaśniające zajście na Papayi. Tensa i Ryu zostali ranni podczas pojedynku jej ojca z Sharke. Przyjaciółka chciała ochronić siostrę, niestety przy okazji sprawienia sobie własnych obrażeń uszkodziła także bruneta. Wychodziło jednak na to, że cała akcja była przypadkiem, gdyż sakanie zabrali ich na statek i wyleczyli. Chociaż czy tak aby na pewno przypadkiem? Równie dobrze mogli zainicjować ów wypadek i wejść w łaski mieszkańców Ziemi pomagając rannym. W końcu i tak okazali się zdradzieckimi najeźdźcami.
Zachowanie Kurisu podczas jej małego wybuchu irytacji też nie było normalne. Nawet Smok wyśmiał "brak zrozumienia" chłopaka w kwestii zanegowania jej pochodzenia. Nie było jednak sensu kontynuować sporu, musieli w końcu przygotować się do walki z Belialem. Chłopcy mieli udać się do komnaty na całoroczny trening, a dla niej Kami miał inne zadanie. Gdy obaj zniknęli już wewnątrz budynku, ona wciąż zastanawiała się, skąd na twarzy ziemianina ten rumieniec. Może dostał gorączki? Któż to wie...
W końcu została sam na sam z Kamim, gdyż Tenshinhan po drodze gdzieś zniknął, choć nie robiło jej to zbyt wielkiej różnicy. Nie znała go, Ryu też zdawał się go dopiero co poznać, więc nie spieszyła się z obdarowywaniem tego człowieka zaufaniem. Wszechmogący to co innego, on był przyjacielem Korina. Patrzyła teraz, jak podchodzi bliżej, stukając laską o podłoże, a gdy stanął naprzeciw, odwzajemniła jego spojrzenie.
- Super saiyanina drugiego... co? - nie za bardzo rozumiała, o czym mowa, Kami jednak kontynuował. Kolejny poziom rozwoju mocy super saiyanina... Nigdy się właściwie nie zastanawiała, czy istnieje coś takiego jak "wyższy poziom". Chciała po prostu być silniejsza, by samej móc bronić tych, na których jej zależy, ale kolejny poziom przemiany? I jej ojciec miał to niby osiągnąć podczas tamtej walki?
Jak przez mgłę pamiętała powiew złotej energii rodziciela, a później jego walkę z tym grubym. Zacisnęła pięści na samo wspomnienie. Kojarzyła jednak wyładowania okalające ciało wojownika, co było dziwne jak na zwykłe stadium ssj. Może właśnie o to chodzi z tym drugim poziomem? I ona ma to osiągnąć z pomocą Kamiego?
- W przeszłość? - zmarszczyła lekko brwi. Wiedziała, że przeszłość to wszystko to, co już się zdarzyło, tak jak obecne wydarzenia to teraźniejszość, a przyszłość to to, co jeszcze na nich czeka. Jak jednak ktoś mógł wysłać ją w przeszłość? Nawet jeśli był to bóg...
- Nie rozumiem, jak to w przeszłość? Co mają mi dać wspomnienia? Dzięki nim zmienię się w tego... super saiyanina drugiego poziomu?
Dla niej podróże w czasie były abstrakcją, o której nawet nie śmiała myśleć. Jej umysł automatycznie wykluczał nawet taką możliwość, nic więc dziwnego, że podróż w przeszłość kojarzyła ze wspomnieniami. Tylko jak bliska prawdy była z takim rozumowaniem?
Haricotto
Haricotto
Admin/Time Patrol
Liczba postów : 2233

Szczyt Boskiego Pałacu - okrągła, biała platforma - Page 2 Empty Re: Szczyt Boskiego Pałacu - okrągła, biała platforma

Pią Sie 24, 2018 12:20 am
MG

Słysząc i widząc Aymi, która nie do końca potrafiła zrozumieć to, co do niej mówił, Wszechmogący uśmiechnął się delikatnie. 
- Może lepiej, jeśli dla ułatwienia będziemy nazywać to Super Saiyaninem 2. Myślę, że to dobra nazwa. - skinął głową, w dalszym ciągu zdając sobie sprawę z tego, że dziewczyna może nie rozumieć do końca jego słów. Stanął bokiem, rzucając jej spojrzenie, po czym odwrócił się do niej plecami i zaczął kierować się w stronę Pałacu, gdzie przed chwilą zniknęli Popo, Ryu i Kurisu. 
- Chodź za mną. Łatwiej ci będzie zrozumieć, jeśli zobaczysz to na własne oczy. - powiedział spokojnie, nie zwalniając na krok. Jego laska stukała rytmicznie. Zatrzymał się na chwilę i odwrócił głowę, by widzieć kątem oka Saiyankę. Skinął głową w bok, zachęcając ją i jednocześnie pośpieszając. Zniknął zaraz w Pałacu.

Po krótkim spacerze w akompaniamencie dźwięków stawianych kroków i stukania drewnianej laski o podłogę, Wszechmogący i Aymi znaleźli się przed zamkniętymi drzwami, które prowadziły do miejsca, o którym wcześniej była mowa.
- To tutaj. - Kame spojrzał na Aymi, ciągle się uśmiechając. Chciał jej tym dodać otuchy. Złapał za klamkę i pchnął drzwi, które zaskrzypiały na cały Pałac. Skrzywił się, mrużąc jedno oko.
- Zapomnieliśmy nasmarować, hłehłe. - zaśmiał się cicho pod nosem, po czym przystawił pięść do ust i chrząknął, przywracając się do porządku, bo przecież takie zachowanie nie przystoi na jego stanowisku. Nie zwlekając dłużej, wszedł do środka.
Pokój był słabo oświetlony, ale widać było, że na ścianach i suficie zawieszone były zegary. Każdy wymierzał inny czas, ale wszystkie tykały równocześnie. Tik tak, tik tak, tik tak.
- Wyślę cię w przeszłość, gdzie przeżyjesz walkę z generałem Sakanian kolejny raz. - powiedział spokojnie, ale tym razem wyraz jego twarzy był zupełnie inny. Mocno zmarszczone brwi, zero uśmiechu i pełna powaga.
- Jesteś gotowa? - zapytał.
_____
Odpisz od razu w Pokoju Czasu.
Haricotto
Haricotto
Admin/Time Patrol
Liczba postów : 2233

Szczyt Boskiego Pałacu - okrągła, biała platforma - Page 2 Empty Re: Szczyt Boskiego Pałacu - okrągła, biała platforma

Pon Wrz 24, 2018 7:23 pm
MG

Aymi wybiegła z pokoju, kierując się na zewnątrz. Gdy tylko wybiegła z pałacu i minęła próg jego drzwi, oczom jej ukazali się Wszechmogący i Mister Popo. Stali przy drabince, która prowadziła na platformę. W ciszy spoglądali w dół. Niestety, wbrew oczekiwaniom dziewczyny, nie było tam jej ojca. Kami powoli odwrócił się przodem do Aymi. Nie odzywał się, a jedynie patrzył na nią spojrzeniem, które pełne było współczucia i żalu. Czuł się winny, że musiał postawić ją kolejny raz przed tragedią związaną ze śmiercią jej ojca. Niestety, nie było innego wyjścia. Mister Popo odwrócił się też.

Po chwili, z wnętrza pałacu usłyszeć można było ciche kroki, które z każdą chwilą stawały się głośniejsze. Ryu opuścił Komnatę Ducha i Czasu. Wyszedł do innych, ale nie łatwo było go rozpoznać. Po czasie, który spędził w komnacie, jego wygląd uległ drastycznym zmianom. Miał teraz długie włosy i zarost na twarzy.

- Wreszcie. - wyszeptał Wszechmogący, a Mister Popo skinął porozumiewawczo głową. Czyżby nadszedł czas ostatecznej bitwy?
Aymi
Aymi
Liczba postów : 1103

Szczyt Boskiego Pałacu - okrągła, biała platforma - Page 2 Empty Re: Szczyt Boskiego Pałacu - okrągła, biała platforma

Wto Wrz 25, 2018 10:11 pm

Mówi się, że nadzieja jest matką głupich. Zdarza się jednak, że nie pozostaje nic poza nadzieją, choćby i była złudna. Aymi miała nadzieję. Chciała wierzyć, że jakimś cudem udało jej się odmienić przeszłość, że jej ojciec nie zginął po raz drugi, a ona go uratowała. Chciała, by to małe marzenie stało się prawdą, choć gdzieś w głębi duszy wiedziała, że to nierealne, że znów go straciła, tak jak zawsze traciła, gdy uciekała. Przy pierwszej ucieczce odebrano jej matkę, a mimo obietnicy, że nie będzie już nigdy uciekać - znów to zrobiła. W chwili słabości, ale jednak. Tym razem odebrano jej ojca, a to bolało. Bolało jak diabli zwłaszcza, że musiała przeżywać to dwukrotnie.
Szła zatem szybkim tempem korytarzami pałacu, mając tę nierealną w spełnieniu nadzieję, że na zewnątrz spotka ojca. Gdy jednak wyszła na rażącą bielą posadzkę z marmurowych płytek, zastała tam tylko Kamiego i jego druha. Po Haricotto nie było nawet śladu, a wyraz twarzy Wszechmogącego pozbawił ją złudzeń. Zawiodła.
- Tato... - szepnęła z boleścią, spuszczając głowę. Do oczu zaczęły podchodzić jej łzy, zacisnęła pięści z bezsilności. Jaki z niej pożytek, skoro nie potrafi ochronić tego, co kocha? Była najzwyczajniej w świecie słaba. Zbyt słaba. Najsłabsza. Najgorsza.
Klapnęła na tyłek, podciągając kolana pod brodę i opatulając je ramionami, ogon miała zwinięty przy nogach i tylko koniuszek drgał lekko. Oparła się o nie czołem, pozwalając włosom przesłonić jej twarz a łzom - płynąć. Szlochała cicho, pogrążając się w rozpaczy. Bo przecież miała go uratować, osiągnąć drugi poziom super saiyanina, a została z niczym.
Nie zwróciła nawet uwagi na dźwięk kroków dochodzący z wnętrza pałacu. I chyba tylko wtargnięcie Beliala mogłoby wytrącić ją z tego marazmu smutku, żalu, tęsknoty i bezsilności. Czuła się źle, bardzo źle. A najgorszy był fakt, że go zawiodła. Bo wcale nie była najlepsza...
Ryu
Ryu
Maskotka
Liczba postów : 339

Szczyt Boskiego Pałacu - okrągła, biała platforma - Page 2 Empty Re: Szczyt Boskiego Pałacu - okrągła, biała platforma

Czw Wrz 27, 2018 10:27 pm
Mogło się wydawać, iż nie minęło zbyt wiele czasu. Tak właśnie było, jednakże nie do końca. Faktem było, iż na Ziemi upłynęło naprawdę mało czasu, zaledwie dzień. Wewnątrz Komnaty Ducha i Czasu minęło jednak kilkanaście miesięcy, które w pewnym momencie stały się prawdziwą męczarnią. Męczarnią, którą mogliby wytrzymać tylko najsilniejsi. Będąc przyzwyczajonym do obecności innych osób każdy najzwyczajniej w świecie zaczynał się powoli uzależniać. Od początku narodzin każdy kto przebywał wystarczająco długo wraz z innymi ludźmi - bądź nieludźmi - zaczął po prostu potrzebować jakiegokolwiek kontaktu. Urwany zaś powodował różne, dziwne zachowanie, które objawiały się w danym osobniku. Działało to dosłownie niczym jakaś używka.
Młodzieniec miał już serdecznie dość tego miejsca, chciał stąd wyjść. Ten moment właśnie nastąpił. Właśnie dziś, właśnie teraz. W momencie, w którym otworzył drzwi rozległo się to charakterystyczne, niesamowicie głośne skrzypienie. Możliwe, iż już wtedy było wiadomym dla osób, które nawet nie przebywały wewnątrz pałacu - a poza nim - że brunet wyszedł na zewnątrz. W zasadzie dopiero teraz chłopaka zastanawiało to, iż kiedy jego kolega opuszczał Komnatę to Ziemianin nie został zbudzony przez to skrzypienie. Nawet jeżeli jego sen byłby naprawdę twardy to wydawało się, że ów skrzypienie byłoby w stanie zbudzić każdego, bez wyjątku. Były to jednak tylko jego domysły, wydawało mu się, iż tak właśnie powinno być. Tak więc stwierdził, że nie będzie sobie już zawracał tym głowy, ponieważ mógł się po prostu mylić. Zamknął po chwili drzwi ciesząc się długo wyczekiwaną wolnością. Był uradowany, iż ponownie będzie mógł wszystkich ujrzeć. Jednakże na samym początku spotka się z rudowłosą. Oczywiście z Wszechmogącym oraz jego przyjacielem będzie miał okazję także się spotkać, lecz to właśnie ogoniasta była dla niego najważniejsza spośród ich trójki i to właśnie z nią chciał najchętniej się spotkać.
- Już za chwilę... Już za chwilę znowu będziemy razem, Aymi.
No dobra, trochę się pospieszył. Przecież nie byli w żadnym związku, a przynajmniej jeszcze. Mimo wszystko zdawało się, że wystarczyła po prostu rozmowa. W końcu oboje czuli to samo. Należało tylko wybrać odpowiedni moment, aby ją przeprowadzić. Taki, w którym będą oni sam na sam. Powinni o tym porozmawiać we dwójkę, nie było sensu, aby uczestniczyły w tym osoby trzecie.
Ruszył truchtem na zewnątrz i zatrzymał się tuż przed schodami. Zauważył w oddali trzy postacie znajdujące się nieopodal krawędzi platformy. Ruszył w ich kierunku. Kiedy zbliżył się nieco mógł się im lepiej przyjrzeć. Naprzeciw niego stał Bóg wraz z Panem Popo, a przed nimi siedziała na podłodze kolejna osoba. Rozpoznał ją, była to jego ukochana. Cała ta sytuacja nieco go zainteresowała. Dlaczego miałaby siedzieć na płytkach przed nimi? Postanowił podejść i po prostu zapytać. Jednakże w momencie, w którym się przy nich znalazł zrozumiał, iż coś musiało się wydarzyć, kiedy on sam był tutaj nieobecny. Wskazywał na to sposób w jaki siedziała wojowniczka. Nogi przyciągnięte do klatki otulone przez ręce i głowa spuszczona w dół. Podszedł do niej, przyklęknął na prawe kolano, otulił ją swą prawicą, a lewą oparł na udzie drugiej z nóg.
- Hej, Aymi, co się stało?
Nie miał większych problemów z tym, aby usłyszeć jej cichy płacz. Zmartwiło go to jeszcze bardziej. Sprawiło to, że jeszcze bardziej chciał się dowiedzieć, co tu miało miejsce. Kochał ją i nie chciał, aby płakała. W ostatnim czasie i tak już sporo wycierpiała. Kolejne problemy nie były potrzebne. Spojrzał na Wszechmogącego oraz Pana Popo mając nadzieję, że może oni powiedzą mu, co tu zaszło. W końcu byli tutaj cały czas.


Ostatnio zmieniony przez Ryu dnia Sob Wrz 29, 2018 10:00 pm, w całości zmieniany 1 raz
Haricotto
Haricotto
Admin/Time Patrol
Liczba postów : 2233

Szczyt Boskiego Pałacu - okrągła, biała platforma - Page 2 Empty Re: Szczyt Boskiego Pałacu - okrągła, biała platforma

Sob Wrz 29, 2018 8:02 pm
MG

Wszechmogący podszedł wolnym krokiem do siedzącej na podłodze Aymi. Mister Popo mu towarzyszył. Nameczanin stanął przy dziewczynie i położył dłoń na jej głowie, delikatnie ją głaszcząc.
- Przykro mi. - wyszeptał, zabierając zaraz swoją dłoń. Mister Popo w tym czasie tłumaczył Ryu co zaszło. Aymi weszła do Pokoju Czasu, gdzie "cofnęła się" do dnia śmierci swojego ojca. Osiągnęła nową moc, ale niestety, nie mogła zmienić nieuniknionego. Nie tak działał ten pokój, ale dziewczyna potrzebowała tego, by odblokować nową moc.

- Panie Popo... przyprowadź statek. Nie mamy więcej czasu do stracenia. - rzekł Wszechmogący, odwracając się plecami do Ryu i Aymi. Jego mina mówiła jedno - odczuwał wielki żal, że musiał postawić biedną czerwonowłosą w obliczu ponownej śmierci Haricotto. Niemniej jednak, jak wcześniej już zaznaczono - było to konieczne.
Popo skinął głową i przywołał swój latający dywan, po czym odleciał na nim w bliżej nieokreślonym kierunku. 
Wrócił po jakimś czasie, przynosząc ze sobą statek kosmiczny. Użył swojej magicznej, nikomu nie znanej siły. Można by rzec, że była to telekineza, która pozwalała mu podnosić rzeczy bez dotykania ich. Po kroplach potu na jego czole, można było się domyślić, że to wcale nie było takie łatwe. Maszyna została postawiona na platformie, pomiędzy palmami witającymi nowych gości.

Spoiler:

Wszechmogący podszedł do statku i w ciszy spoglądał na niego. Wyglądał tak, jakby wpadł w głęboką zadumę, która sprowadziła go wspomnieniami do dnia przybycia na Ziemię. Niewiele pamiętał, ale pamiętał kilka słów, dzięki którym sterowanie statkiem było możliwe. Mister Popo stanął tuż obok swojego pana.
- Piccolo. - powiedział głośno, a już po chwili otworzył się właz statku. Platforma zjechała na dół, umożliwiając wejście do środka.
- My długo badać ta maszyna. Udać nam się rozszyfrować jak działać. Ustawić kierunek na Planeta Widmo. Wszystko być gotowe. - powiedział Popo, patrząc na Ryu i Aymi. Wystarczyło wejść na pokład.
Aymi
Aymi
Liczba postów : 1103

Szczyt Boskiego Pałacu - okrągła, biała platforma - Page 2 Empty Re: Szczyt Boskiego Pałacu - okrągła, biała platforma

Sro Paź 03, 2018 1:38 am
Zawiodła. Tu nie było wątpliwości. Miała zapobiec tragedii, lecz nie potrafiła. Okazała się zbyt słaba. Nawet nie pamiętała, co się właściwie stało. Kojarzyła tylko upadające ciało ojca i rosnącą plamę krwi, a potem już tylko ciemność. Czy to możliwe, że straciła wszystkich? Nie tylko ojca, ale też przyjaciół? Nawet Ryu? Zwłaszcza jego...
Czuła dłoń Kamiego na głowie, słyszała jego słowa współczucia, ale tylko bardziej się skuliła. Czuła wielkie szpile wbijające się w jej rozdarte serce. To Haricotto zawsze gładził jej włosy. On jeden od początku okazywał jej ten specyficzny gest i tylko z nim go kojarzyła, bo przecież jak mogłoby być inaczej. Usłyszała jeszcze zmartwione pytanie Ryu. Miała ochotę rzucić mu się na szyję i rozpłakać już zupełnie, tak jak miało to miejsce wtedy za domkiem Kame. Nie zrobiła tego jednak.
- Nie dałam rady... - wychlipała stłamszonym głosem. - Zawiodłam tatę... Byłam za słaba...
Gdzieś między jej szlochem a żalem ściskającym serce docierały do niej słowa czarnoskórego jegomościa, który tłumaczył całe zajście w Pokoju Czasu tak, jakby sam tam był. Właściwie było to mało istotne, w końcu i tak nie udało jej się niczego osiągnąć, jednak kilka kwestii przykuło jej uwagę. Po pierwsze: podobno odblokowała nową moc, co było dziwne zważywszy, że wcale tego nie pamiętała. Czy więc rzeczywiście zyskała ten cały drugi poziom? Druga kwestia sprawiła, że Ay na dłuższą chwilę zastygła w bezruchu, zaprzestając płaczu. Nie mogła zmienić nieuniknionego, bo nie tak działał ten pokój. W dodatku według Popo potrzebowała tego do uzyskania nowej mocy. Czy to znaczyło, że oni wiedzieli od początku?
Możesz uratować nas wszystkich - zabrzmiały echem w jej głowie słowa Wszechmogącego sprzed całego zajścia. Okłamał ją. Wiedział, że nie zdoła uchronić ojca przed śmiercią. Kazał jej na to patrzeć. Wszystko to było jednym, wielkim oszustwem. Znów miała przed oczami uśmiech ojca, który chwilę później zabarwił się czerwienią krwi cieknącej z jego ust. Obraz popękał i skruszył się, pozostawiając tylko pustkę, ciemność. Ten sam mrok, który towarzyszył jej we śnie. Już nie płakała.
Podniosła się powoli do pionu, choć wciąż miała spuszczoną głowę i pociągała nosem. Patrzyła na własne dłonie, które zaciskały się i rozluźniały. Naprawdę musiała znów go stracić, by zyskać nową moc? Musiała cierpieć, by stać się silną? To nie było w porządku. Zdecydowanie nie było w porządku. Zacisnęła gwałtownie pięści, aż po jej skórze przebiegły iskry. Oddech nieco przyspieszył swój rytm, będąc wdychanym i wydychanym przez nos.
- Oszukałeś mnie... - wysyczała cicho przez zaciśnięte zęby, a po jej ciele przeskoczyła kolejna iskra. - Mówiłeś, że mogę go uratować... uratować wszystkich... Kłamałeś...
Obróciła się powoli w stronę pozostałych, patrząc z boleścią w oczach na Kamiego. To on sprawił, że po raz kolejny straciła ojca. On dał jej nadzieję, że może to wszystko naprawić, a potem z premedytacją jej to odebrał. Zabrał jej ukochanego ojca, odarł ze wszystkiego, dosłownie wszystkiego. A przecież mu zaufała! Uwierzyła mu!
Kolejna fala wzbierających łez przesłoniła jej widok, to jednak nie miało znaczenia. Jej włosy nastroszyły się, uniosły, wokół niej rozbłysła złota aura, a energia gwałtownie wybuchła. Słone krople skapywały na białą posadzkę, w którą teraz się wpatrywała. Jeśli nie mogła ufać Wszechmogącemu, opiekunowi Ziemi, to czy mogła zaufać komukolwiek? Przed jej oczami mignęły twarze wszystkich poznanych do tej pory osób, ludzi, których znała i których obdarzyła zaufaniem. Korin, Tensa, Jirri, Ryu, Kame sennin, Kurisu, Erica... Czy mogła komukolwiek z nich teraz zaufać? Teraz, gdy została zdradzona przez zaufanego?
Potrząsnęła gwałtownie głową na boki, jakby chciała odtrącić złe myśli, a potem ostro skręciła i skoczyła w dół. Nie powinna była ufać ludziom. Wszyscy w którymś momencie i tak stawali przeciw niej, oszukiwali, kłamali, ranili ją. Ostatecznie znów zostawała sama, oszukana, osamotniona, zraniona. Nie mogła ufać nikomu. Nikomu. A teraz chciała być jak najdalej od wszystkich...
________
[z/t] -> gdzieś daleko stąd
Ryu
Ryu
Maskotka
Liczba postów : 339

Szczyt Boskiego Pałacu - okrągła, biała platforma - Page 2 Empty Re: Szczyt Boskiego Pałacu - okrągła, biała platforma

Nie Paź 07, 2018 12:11 am
Kiedy to brunet zbliżał się do całej trójki nie miał problemów z tym, aby dostrzec jak to Wszechmogący położył swą dłoń na głowie siedzącej rudowłosej delikatnie ją głaszcząc. Po paru chwilach przerwał tę czynność wycofując kończynę. W tamtym momencie bohater nasz zaczął przypuszczać, iż coś się wydarzyło pod jego nieobecność. Przecież takiego obrazka nie ujrzałby, gdyby było znacznie inaczej. Pozycja, w której siedziała ogoniasta tylko utwierdziła go w tym przekonaniu. Następnie młodzieniec otulił swą reką dziewczynę czekając, aż ktoś mu wytłumaczy, co zaszło. Nie musiał czekać zbyt długo. Dziewczyna postanowiła wyjaśnić mu całe zajście, choć nie do końca rozumiał, co miała na myśli. Czyżby wciąż przeżywała śmierć swego ojca? Ziemianinowi wydawało się, że już doszła do siebie po jego śmierci. Minęło nieco czasu od tamtego wydarzenia. W późniejszym czasie nie było widać, aby wciąż rozpamiętywała o tym. Chociaż mogła nadal przeżywać to w duchu nie pokazując tego po sobie. W dodatku, co miało znaczyć, że zawiodła Saiyanina? Jak to była za słaba? O czym ona mówiła? Uczeń Haricotto nic z tego nie rozumiał. Na całe szczęście, Mister Popo stwierdził, że rozwinie nieco wypowiedź wojowniczki i dokładnie wytłumaczy to wszystko naszemu bohaterowi. Okazało się, iż jego ukochana weszła do jakiegoś tajemniczego pomieszczenie. Był to jakiś Pokój Czasu, po wejściu do którego Aymi cofnęła się w czasie do dnia, w którym Haricotto zszedł z tego świata. Nie udało jej się zapobiec tragedii, bo najwidoczniej nie było to miejsce, dzięki któremu można było cofnąć się w przeszłość i nie dopuścić do niezbyt przyjemnych wydarzeń. Wyglądało na to, że wszystko musiało być zwyczajną symulacją. Ostatecznie jednak dzięki temu rudowłosej udało się zdobyć nową moc. Czy chodziło tutaj o ten sam poziom, który osiągnął mistrz Haricotto na Papayi? Prawdopodobnie tak zważając na fakt, że mężczyzna osiągnął go w momencie, w którym ujrzał swą pół żywą córkę. Tak więc, kiedy ogoniasta po raz kolejny ujrzała swego zamordowanego ojca to poprzez swą furię musiała wyzwolić ze swego ciała całkiem nowe pokłady energii osiągając nową przemianę. Nic więc dziwnego, że kolejny raz przeżywała śmierć ojca, ponownie została postawiona przed tym. Musiało być to dla niej bardzo trudne, aby znów patrzeć jak jej ukochany rodzic umiera i nie móc z tym nic zrobić. Spojrzał na nią zastanawiając się nad tym wszystkim. Coś tu nie miało sensu. Była to tylko symulacja, nie wydarzyło się to. Dlaczego więc uważała, iż zawiodła? Dlaczego uważała się za zbyt słabą? Przecież miała tylko osiągnąć nową przemianę, nie było opcji, aby uniknąć tego wszystkiego. Dlaczego więc tak o sobie myślała? Doskonale wiedziała, że tak się to wszystko potoczy. Zawsze mogła się nie zgodzić. Mimo wszystko zrobiła to, a teraz tak bardzo krytycznie oceniała samą siebie.
- Aymi, wiem że to bardzo trudne, ale musisz pamiętać, że to się nie stało naprawdę. Nawet jeżeli bardzo chciałabyś to nie mogłabyś niestety nic zrobić.
Z drugiej strony, czy mając świadomość tego wszystkiego, wojowniczka z własnej woli zdecydowałaby się podjąć takie kroki? Nie, przecież nikt o zdrowych zmysłach nie zgodziłby się na takie coś. Przecież rudowłosa nie zgodziłaby się na to, aby patrzeć jak brunet ponownie umiera. Pomimo tego, że zyskałaby nową moc to na pewno nie zgodziłaby się na to. To było pewne. Tak więc, czy aby na pewno została poinformowana o wszystkim? Spoglądnął na Boga oraz jego przyjaciela dość podejrzliwie.
- Coś mi tu nie gra.
Może nie powinien ich podejrzewać o cokolwiek? Może się nieco pospieszył? W końcu jeden z nich był Bogiem. Czy Bogu na pewno przystoi oszukiwać innych? Jeszcze za nim wszedł do Komnaty Ducha i Czasu to Kami-sama wraz z Panem Popo zachowywali się dziwnie, chcieli coś ukryć. To wszystko w połączeniu z aktualną sytuacją powodowało, iż stawali się naprawdę podejrzani.
Poczuł jak jego prawica ześlizguje się z ciała jego ukochanej. Jego wzrok natychmiast powędrował na nią. Zaczęła powoli wstawać, Ryu nawet nie ogarnął, kiedy przestała płakać. Chociaż wciąż musiała przeżywać to wszystko. Wstał przyglądając się jej, aż ona sama w końcu odezwała się. Chwila, czyli jednak? Czyli jednak było coś na rzeczy? Wyglądało na to, że Wszechmogący wmówił wojowniczce, iż będzie mogła ona ocalić pozostałych. Wmówił jej, że będzie w stanie powstrzymać to wszystko.
- Czyli nie myliłem się.
Teraz wszystko zaczęło układać się w logiczną całość. Najpewniej było tak: Bóg powiedział rudowłosej o Pokoju Czasu. Zapewnił ją, iż będzie mogła ocalić Saiyanina (co było oczywistą bujdą na resorach) a następnie przeniosła się w przeszłość. Nie udało jej się zmienić niczego, lecz zdobyła nową transformację. Na sam koniec wróciła tutaj myśląc, że była zbyt słaba, aby ocalić ogoniastego.
To nie było potrzebne, ani trochę nie było. Nie musiała znowu patrzeć na to wszystko. Nie musiała znowu przeżywać tego wszystkiego. Po raz drugi była zmuszona cierpieć z tego samego powodu. W tym wszystkim chyba najgorsze było to, że ona myślała, iż mogła zmienić cokolwiek. Weszła do tego Pokoju myśląc, że będzie mogła uchronić Saiyanina przed okropnym końcem, co nie mogło jednak się spełnić. W porządku, Kami-sama chciał dobrze, zrobił to aby dziewczyna mogła odblokować nową przemianę. Chciał, aby stała się silniejsza. Pytanie brzmiało: czy musiało do tego dojść? Przecież, gdyby dziewczyna tylko wiedziała, że nie będzie mogła niczego zmienić to nie weszłaby tam. Wszechmogący narobił jej tylko niepotrzebnych nadziei przez co znowu cierpiała. Istniała inna droga. Z całą pewnością można było osiągnąć tę przemianę na kilka różnych sposobów. Oni jednak woleli znów postawić ją w tej sytuacji.
Dziewczyna odwróciła się od całej trójki, a jej włosy momentalnie zmieniły swą barwę na złotą, energia zaś która wystrzeliła pod postacią aury wokół ogoniastej odrzuciła nieco do tyłu Ziemianina. Padł pleckami na podłogę. Przyglądał się jej. Cała ta sytuacja nie wyglądała zbyt interesująco. Brunet nie za bardzo wiedział, co powinien zrobić. Po chwili wstał. Czy powinien starać się uspokoić swą ukochaną przed zrobieniem czegoś, czego później mogłaby żałować? Z drugiej jednak strony, byłoby to dość zrozumiałe. Przecież wcale się o to nie prosiła. Wierzyła, że mogła coś zmienić i tylko dlatego tam weszła. Na pewno przez nawet chwilę jej nie przeszło przez myśl, że mogło być całkowicie inaczej.
Ogoniasta potrząsnęła tylko głową, po czym zniknęła z pola widzenia Ryu. Bohater nasz zaczął rozglądać się i na całe szczęście od razu udało mu się dostrzec delikatną smugę pozostawianą przez aurę Złotowłosej, która prowadziła ku krawędzi platformy. Jednakże po chwili ona zniknęła. Musiał ruszyć. Nie mógł pozostawić samej ogoniastą. Musiał ją wspierać. Potrzebowała go teraz, tak więc nie mógł tutaj tak po prostu zostać. Jednakże nim zdecydował się opuścić to miejsce, jego wzrok powędrował na Kami-samę i jego przyjaciela.
- Kami-sama, rozumiem że chcieliście jej pomóc, ale wy chyba nawet nie wiecie przez co musiała znowu przejść. Myślicie, że było to dla niej łatwe? Myślicie, że co mogła poczuć, gdy znowu zobaczyła jak jej ojciec umiera? Jak w ogóle mogliście powiedzieć, że mogłaby coś zmienić? Czy wy chociaż przez chwilę zastanowiliście się nad jakimś innym sposobem, dzięki któremu Aymi mogłaby osiągnąć swoją przemianę?! Pewnie stwierdziliście, że jest to najłatwiejszy sposób i nie będziecie sobie zawracać głowy pozostałymi!
Postanowił skończyć, nie miał czasu na to, aby dalej kłócić się i wygarniać Bogu i Panu Popo pozostałe rzeczy. Musiał ruszyć za swą ukochaną, lecz w tym stanie był zbyt wolny. Musiał być szybszy. Musiał wykorzystać swą przemianę. Głowa jego skierowana została na wprost, w kierunku z którego pochodziła pozostawiona wcześniej smuga. Zamknął oczy, rozluźnił mięśnie i zajął się kumulowaniem energii. Wykonał głeboki wdech przy pomocy nosa. Z jego ciała wystrzeliła biała aura w akompaniamencie złotych wyładowań. Mięśnie jego stały się większe. Gi zaś było delikatnie unoszone ku górze, o włosach można było powiedzieć to samo. Otworzył oczy, wykonał wydech otwierając usta i oderwał się od podłoża dzięki swej umiejętności lotu. Wystrzelił niczym strzała w pogoni za blondynką. Miał świadomość tego, iż pod tą postacią był szybszy od niej, tak więc nie martwił się. Zdawał sobie sprawę, że dogoni ją bez najmniejszych problemów.
W momencie, w którym ją dogonił postanowił dostosować się do jej tempa.
- Możemy się zatrzymać i porozmawiać?
Czekał na jej odpowiedź, bo w sumie nic innego nie mógł zrobić. Znaczy, mógł sam ją zatrzymać, jednakże zdecydował się tego nie zrobić.

[z/t]
Kenzuran
Kenzuran
Liczba postów : 516

Szczyt Boskiego Pałacu - okrągła, biała platforma - Page 2 Empty Re: Szczyt Boskiego Pałacu - okrągła, biała platforma

Pią Mar 15, 2019 1:19 am
Kenzuran bardzo szybko dostał odpowiedź ze strony Niebieskiego Karła. Po części niestety tego nie rozumiał, gdyż on jakoś nigdy nie mógł się podzielić na dwie różne osoby, zależy jeszcze w jakim sensie. Jego mina mówiła sama za siebie, był zdezorientowany jak małe dziecko, które miało zdecydować którą zabawkę chcę, a oczywiście że chciałoby wziąć tą najdroższą. Złotowłosy westchnął pod nosem i nadal siedząc w wygodnym fotelu, najgorszej torturze dla tych co nie lubią foteli, zapytał się Pilafa o co z tym wszystkim chodzi:
-A możesz dokładniej? Ja jakoś nie potrafię się dzielić...i raczej nie ma o tym mowy bym miał jakiegoś niewiedzącego brata bliźniaka... - rzekł i nadal był skołowany. Mężczyzna z utraconym ogonem dalej rozmyślał i zauważył, że kobieta także wreszcie postanowiła odsapnąć i sobie klapnęła na wygodnym fotelu. Wojownik wyjrzał zza okna i dostrzegł, że przelatywali nad miejscem w którym była walka z demonicznym szarlatanem, który niegdyś zniszczył planetę Vegety, ale on sam za to przypłacił życiem. Niebieskooki zacisnął swoje kły, jego dłonie także za chwilę zamknęły się w mocne pięści i delikatnie nimi drżąc, starał się o tym zapomnieć, lecz nie mógł.

Wiedział że już raczej nie ujrzy Super Saiyanina o imieniu Rutaga i nie podziękuje mu za to, że uratował jego oraz jego Towarzysza Gutsa, który go opuścił z jakimś innym saiyaninem. Syn Kellana wreszcie wypuszczając powietrze, nie rozumiał czemu jego kolega go zdradził, może po prostu nie miał do niego szacunku. Bratu Klen wydawało się, że będzie musiał wreszcie podjąć słuszną decyzję i jak następnym razem uda mu się go spotkać, poprosi go o walkę. Na chwilę Młody Saiyanin przypomniał sobie słowa Ojca, że gdzie dwóch saiyan-jinów się spotyka, tam następujące solidna potyczka między nimi. Każdy chcę dorównać swojemu rywalowi i tak idą ciągle, że raz ktoś jest lepszy, a potem ta pierwsza osoba znowu ląduje na pierwszym miejscu. Kenzuran mrucząc coś pod nosem, nadal spoglądał przez szybę i widział, że przelecieli nad jakimś lasem, a potem statek uniósł się ku górze. Najwyraźniej cała grupa doleciała na miejsce, Złotowłosy postanowił nie czekać dłużej i kiedy odczuł, że maszyna osiadła na jakimś stałym gruncie, wstał z fotela i rzekł:
-No dobra, chyba z tego co widzę, to jesteśmy na miejscu. Co dalej? Czy ten cały Wszechmogący pomoże nam w walce z Armią Czerwonej Wstęgi? - zapytał się Pilafa, bo raczej nie oczekiwał odpowiedzi od tego całego Demonicznego Daimao. Mężczyzna z utraconym ogonem odczuwał od czasu do czasu dziwną mroczą aurę ze strony Piccolo, ale nie rozumiał dlaczego, zastanawiał się czy by z nim nie powalczyć.
Haricotto
Haricotto
Admin/Time Patrol
Liczba postów : 2233

Szczyt Boskiego Pałacu - okrągła, biała platforma - Page 2 Empty Re: Szczyt Boskiego Pałacu - okrągła, biała platforma

Sro Mar 20, 2019 6:56 pm
MG

Gdy pojazd wylądował bezpiecznie i kiedy tylko właz został całkowicie otworzony, Piccolo zszedł z pokładu i postawił swoje pierwsze kroki na białych płytkach boskiego pałacu.
Szedł powoli w stronę Wszechmogącego. Słychać było tylko dźwięk jego kroków.
Stuk, stuk, stuk...
Patrzył prosto na swojego "bliźniaka". Wyglądało na to, że nic nie mogło go powstrzymać.
Nagle, stojący tuż obok Wszechmogącego, Mister Popo, oderwał się od podłoża i z okrzykiem bojowym rzucił się na Daimao. Zaciśnięta pięść zbliżała się w stronę twarzy zielonego demona, ale niestety, atak nie poskutkował.
Czerwone promienie wystrzeliły z oczu Piccolo i przeszyły na wylot ramię Mistera Popo. Upadł, wyjąc głośno z bólu. Starał się zatamować ręką krwawienie, ale nic to nie dawało. Krew wylewała się strumieniami.
- Popo! - krzyknął zaskoczony Wszechmogący, podbiegając do swojego sługi. Sprawdził, czy z nim wszystko w porządku, a kiedy ten skinął głową, że tak, cała uwaga Kamiego przeniosła się na Piccolo Daimao.
Wszechmogący patrzył groźnie, trzęsąc się z emocji, które starał się opanować. Daimao natomiast ugościł na swej twarzy paskudny, prześmiewczy uśmiech, który eksponował jego ostre kły.

Nastała cisza, podczas której spojrzenia Kamiego i jego złego bliźniaka przenikały się walecznie.

- W końcu. Po tylu latach. Zestarzeliśmy się. - zaczął Daimao, chowając swoje kły. Wszechmogący nie odezwał się, mocno ściskając swoją drewnianą laskę.
- Kto był na tyle głupi, by cię uwolnić? - zapytał Kami, a Piccolo wskazał kciukiem za siebie, na stojący przed statkiem Gang Pilafa.
- Nie przychodzę tu jednak w ramach zemsty. Na to przyjdzie jeszcze czas. Chcę... Zaproponować ci układ. - ponownie się uśmiechnął, przekręcając głowę lekko w bok. Wszechmogący wyglądał na zaskoczonego.
Od tej pory zaczęli rozmawiać ciszej, więc Pilaf, Shu, Mai i Kenuran nie byli w stanie usłyszeć dalszej części słownej konfrontacji.

Pilaf zerknął na Blade, dopiero teraz odpowiadając na jego pytanie.
- Wszechmogący był kiedyś jedną osobą. Zanim został Bogiem, musiał oczyścić swoje serce, więc wyrzucił z siebie całe zło, jakie w nim drzemało. Tak narodził się Piccolo Daimao, złe alter-ego Wszechmogącego. Jeden jest bogiem, drugi jest diabłem. - przełknął ślinę, łypiąc kątem oka na rozmawiających "bliźniaków".
- Ciekawe o czym rozmawiają? - zapytał Shu, nadstawiając uszu. Jako pies, miał nie tylko lepszy węch, ale także słuch.
Kenzuran
Kenzuran
Liczba postów : 516

Szczyt Boskiego Pałacu - okrągła, biała platforma - Page 2 Empty Re: Szczyt Boskiego Pałacu - okrągła, biała platforma

Sro Mar 20, 2019 10:36 pm
Kenzuran wreszcie nie dostał od razu odpowiedzi, więc chciał opuścić pokład. Niestety pierwszy przed niego wepchną się zielonoskóry, któremu najwyraźniej się śpieszyło na rozmowę z tym całym Wszechmogącym. Mężczyzna z utraconym ogonem warknął pod nosem, tak by Piccolo nie usłyszał i postanowił, że wyjdzie jako ostatni. Po opuszczeniu statku, odczuł że powietrze jest tutaj inne niż tam niżej w dole, najwyraźniej musieli znajdywać się wysoko w górze. Złotowłosy na spokojnie wypuścił powietrze przez swoje usta i stając obok całej ekipy Niebieskiego Karła, widział że Daimao idzie w stronę kogoś podobnego do niego wyglądem. Niebieskooki dostrzegł, że jakiś czarny niski Pan rzucił się na tego Piccolo, ale ten nagle wystrzelił promienie z oczu i przebił jego ramię. Wojownik już chciał ruszać na pomoc, ale nie wiedział jakby miał zakończyć ten cały spór. Delikatnie odczuwał nieprzyjemne uczucie, jego ciało drżało ponieważ był i podekscytowany i odczuwał delikatny strach. Nie rozumiał co było powodem tego całego przestraszenia, ale chciał się pozbyć jak najszybciej tego uczucia. Syn Kellana usłyszał trochę słów, a potem już tylko była rozmowa pomiędzy dwoma zielonymi osobnikami.

Brat Klen był ciekaw o czym tak rozmawiają, ale z ciekawości wytrącił go Pilaf, który mu zaczął tłumaczyć kim jest ten cały Wszechmogący. Wreszcie po dowiedzeniu się tej wiadomości, Kenzuran zrozumiał już wszystko i jeszcze usłyszał słowa ze strony pieska. Młody Saiyanin także był ciekaw o czym rozmawiają, więc rzucił do całej bandy Pilafa następujące słowa:
-No to jest bardzo ciekawe....Nie mam zamiaru dłużej czekać, zapytam o co chodzi... - rzekł do nich, a potem przeszedł kilkanaście kroków by się znaleźć z dwa metry za plecami Piccolo. Po dojściu na miejsce, chrząknął na tyle głośno by zwrócić na siebie uwagę i powiedział:
-Skończyliście rozmawiać? Dolecieliśmy na miejsce, co teraz Piccolo?? Rozwalamy Armię Czerwonej Wstęgi czy nie?? - oparł jedną dłoń na biodro i wyczekiwał na odpowiedź. Chciał już pozbyć się robactwa, a wiedział że na pewno sobie sam nie poradzi. Miał nadzieję, że ten cały Daimao go nie oszuka i nie pomoże mu po tym, że został uwolniony po iluś tam latach.
Haricotto
Haricotto
Admin/Time Patrol
Liczba postów : 2233

Szczyt Boskiego Pałacu - okrągła, biała platforma - Page 2 Empty Re: Szczyt Boskiego Pałacu - okrągła, biała platforma

Nie Kwi 07, 2019 12:44 pm
MG

Kami i Daimao rozmawiali dłuższą chwilę. Jeden z nich ciągle szczerzył swoje zęby, a drugi nerwowo marszczył swoje brwi, powstrzymując się od działania. Atmosfera między nimi była tak gęsta, że można było ją przeciąć. Nieustanny kontakt wzrokowy trwał od pierwszej do ostatniej sekundy rozmowy.
W końcu, Daimao, pewny swego, wyciągnął otwartą dłoń w stronę Kamiego. Wszechmogący spojrzał na jego rękę, już miał wyciągnąć swoją, ale... zawahał się. Ich dłonie dzieliło zaledwie kilka centymetrów. Uśmiech zniknął z twarzy Piccolo i przerodził się w całkowite przeciwieństwo. Namalował się wyraz niezadowolenia polany smakiem goryczki.
- Jakieś wątpliwości? - zapytał oschle, a Kami podniósł głowę i spojrzał na niego.
- To ostateczna ostateczność. Jeśli naprawdę chcesz połączyć siły w pokonaniu Armii Czerwonej Wstęgi, najpierw zrobimy to po mojemu. - odparł Wszechmogący, a na jego twarzy, pierwszy raz od pojawienia się Daimao, namalował się delikatny, aczkolwiek mocno zadziorny uśmiech.
- Zbierzemy wojowników i przeprowadzimy wspólny atak. Jeśli to się nie uda... Wtedy... Wtedy zrobimy to po twojemu. - tutaj spoważniał, a po jego skroni spłynęła pojedyncza kropla potu.

W tej samej chwili do rozmowy włączył się Kenzuran. Wparował z butami jak Policja do mieszkania osoby zafascynowanej małymi dziećmi.
Daimao nawet na niego nie spojrzał, Kami natomiast wydawał się patrzeć przyjaźnie. Spojrzenie Piccolo cały czas wbite było w lico Ziemskiego Boga.
- Niechaj tak będzie. - odpowiedział chłodno. Dopiero po chwili odezwał się do Kenzurana, ale wciąż nie raczył na niego spojrzeć.
- Niegrzecznie jest przerywać rozmowę. - tu na moment urwał, kątem oka dopiero teraz zerkając na Saiyanina.
- Teraz czekamy. Nadchodzą "posiłki". - pogardliwie rzucił, krzyżując ręce na swojej klatce piersiowej. Odwrócił się i udał się nad krawędź platformy, spoglądając w dół na rozciągający się malowniczy krajobraz Ziemi.

- Witaj, Saiyaninie. - przywitał się Kami, kierując swe słowa do Kenzurana.

Stojący przy wejściu do Pałacu Mister Popo, westchnął z ulgą, przecierając dłonią pot z czoła.
- Uff... to pójść gładziej niż się spodziewać.
Kenzuran
Kenzuran
Liczba postów : 516

Szczyt Boskiego Pałacu - okrągła, biała platforma - Page 2 Empty Re: Szczyt Boskiego Pałacu - okrągła, biała platforma

Nie Kwi 07, 2019 2:24 pm
Kenzuran zadając to pytanie, dalej obserwował rozmawiających zielonoskórych. Zaczął powoli pokazywać prawdziwe saiyańskie zachowanie, gdyż ta planeta po prostu za bardzo go zmieniła, a nie chciał robić sobie robić problemów. Złotowłosy wreszcie zauważył, że kolejne słowa Daimao już zostały pokierowane w jego stronę. On tylko na to dziko prychnął niczym małpa której zabierają zdrowego i pożywnego banana, a za chwilę odpowiedział:
-Niegrzecznie...Myślałem że będzie ona trochę szybsza, Daimao... - odpowiedział i skrzyżował przedramiona na swoim torsie. Dalej spoglądając na dwójkę zielonych ludzików, ponownie otrzymał odpowiedź ze strony Piccolo uwolnionego z maszyny do ryżu. Mężczyzna z utraconym ogonem zastanawiał się o jakie konkretnie posiłki chodziło, bo on tylko znał Gutsa, ale nie sądził by ten nagle się od tak tutaj pojawił. Niebieskooki zbliżył się jeszcze kilka kroków i stojąc kilka metrów za plecami Nameka, zapytał się:
-Hmm, a czy te posiłki będą wystarczające silne by wygrać z Armią?? - uniósł jedną brew ku górze i był po prostu ciekaw jak wsparcie będzie silne, jeśli te w ogóle przyjdzie.

Przez dłuższy moment nastała cisza, ale za chwilę drugi z zielonoskórych odezwał się do Syna Kellana, po prostu witając go cieple. Brat Klen spojrzał na tego całego "bożka", a potem odpowiedział mu:
-Witaj...Wszechmogący bo chyba cie tak nazywają...Skąd wiesz z jakiej rasy się wywodzę, co!? - opuścił ramiona ku dołowi i zacisnął jedną pięść przy swoim pasie. Trochę go zirytowało sam fakt, że jakiś zielony człek wiedział skąd się wywodzi, po części mu się to nie podobało, wcale a wcale. Wojownik wiedział, że to wyczekiwanie na wsparcie może jeszcze trochę poczekać, więc znowu się zbliżając do dwóch zielonych osobników i stając obok nich, zapytał się tego boga następująco:
-Widać, nie tylko jesteś Wszechmogącym, ale też bardzo dużo wiesz...W takim razie zapytam cie o coś...Czy sądzisz że w ogóle możemy wygrać z Armią, przez to że mają te mechaniczne puszki, są bardzo potężni...albo czy jest jakiś sposób żebym ja wraz z Daimao się wzmocnili?? - znowu jego jedna ze złotych brwi poszła do góry i wyczekiwał teraz na odpowiedź. Miał zamiar zapytać, czy jego Ojciec i Siostra przeżyli wybuch planety, ale to nie było teraz dla niego takie bardzo istotne. Musieli wyczekiwać nadchodzących posiłków i mieć szczęście, że akurat nikt z Czerwonej Armii ich nie zaatakuje.
Haricotto
Haricotto
Admin/Time Patrol
Liczba postów : 2233

Szczyt Boskiego Pałacu - okrągła, biała platforma - Page 2 Empty Re: Szczyt Boskiego Pałacu - okrągła, biała platforma

Pią Kwi 12, 2019 1:20 pm
MG

Daimao zignorował pytanie Kenzurana, siadając zaraz po turecku i krzyżując ręce na klatce piersiowej. Zaczął lewitować pół metra nad powierzchnią, a jego ciało zamknięte zostało w energetycznej bańce. Rozpoczął medytację.

Wszechmogący ciągle łypał na niego kątem oka, jakby chciał mieć pewność, że Daimao będzie się porządnie zachowywał. Zaraz potem spojrzał na Kenzurana, który wydawał się być poirytowany. Na twarzy Kamiego pojawił się delikatny uśmiech.
- Spokojnie, chłopcze. - starał się uspokoić młodzieńca.
- Nie jesteś pierwszym Saiyaninem, którego spotykam. To dziwne, ale... Całkiem sporo Saiyan odwiedziło już Ziemię. Na szczęście wszyscy byli na tyle porządni, by nie robić niczego złego. Poza tym, każdy z nich potrafi przemienić się w Super Saiyanina, tak jak ty. - skinął głową, zerkając na Daimao. Wciąż medytował.
Dopiero wspomnienie przez Kenzurana o Androidach oderwało uwagę Wszechmogącego z Piccolo. Znów skupił się na młodym Saiyaninie.
- Jestem pewien, że odrobina wiary w siebie może zdziałać cuda. - odpowiedział niejednoznacznie, uśmiechając się, kiwając głową i przytakując własnym słowom.
- Mistrz Karin wysłał swoich uczniów. Powinni tu być lada moment. - dodał, spoglądając gdzieś w dal.

Pilaf, Mai i Shu stanęli obok Mistera Popo, obserwując go z zainteresowaniem.
- To jakiś dżin? - zapytał Shu, a Mai wzruszyła ramionami na znak braku jakiegokolwiek pojęcia.
- Może spełnia życzenia jak Shenron? - zapytał Pilaf, ekscytując się coraz bardziej. Wyciągnął rękę i pociągnął za kamizelkę Popo. Ten przekręcił swoją głowę i popatrzył na nich. Jego spojrzenie było zimne i puste, zagłębiające się prosto w duszę tego, na kim skupiał swą uwagę.
Pilaf, Mai i Shu przez chwilę odwzajemniali spojrzenie. Z każdą chwilą narastała w nich niepewność, która przeobrażała się w przerażenie, które z kolei od razu malowało się na ich twarzach.
Strach ich sparaliżował. Nie mogli się ruszyć.

Spoiler:
Kenzuran
Kenzuran
Liczba postów : 516

Szczyt Boskiego Pałacu - okrągła, biała platforma - Page 2 Empty Re: Szczyt Boskiego Pałacu - okrągła, biała platforma

Sob Kwi 13, 2019 10:17 pm
Kenzuran usłyszał pierwsze słowa tego dobrego Piccolo, ponieważ ten zły po prostu zaczął chyba jakąś medytację i zamknął się w jakimś energetycznym polu. Złotowłosy westchnął pod nosem, aż wreszcie delikatnie się zdziwił że Piccolo zaczął mówić, że nie jest pierwszym saiyaninem jakiego spotyka bóg i wytłumaczył mu na domiar tego, że także oni potrafili osiągnąć te stadium co on. Mężczyzna z utraconym ogonem westchnął pod nosem, ale wyczekiwał do końca aż wreszcie dobry zielonoskóry skończył na chwilę mówić. Niebieskooki spojrzał na niego poważniej aż w końcu zapytał:
-Hmm, no dobrze...to gdzie oni wszyscy się podziali, wiem tylko że pomagała nam czerwonowłosa dziewczyna, która jest mieszańcem i jakiś inny saiyanin, ale ten posiadał symbol M na czole, zabrał mojego towarzysza Gutsa, który także się wywodzi z mojego rodu. Jeśli tak dużo potrafisz, spróbowałbyś go jakoś tutaj przenieść, zawsze może nam pomóc w walce z Androidami... - zapytał się go i zaciskając pięść ku dole, tak by nikt tego nie zauważył. Nie wiedział co się dzieję z jego kompanem, gdzie przebywa i co robi, równie dobrze mógł być martwy...to by była duża strata.

Syn Kellana słuchając kolejny słów ze strony dobrego Kamiego, który stwierdził że odrobina wiary na pewno zdziała jakieś cuda. Tutaj nie o wiarę chodziło, a o moc i czystą siłę i to było najważniejsze do pokonania Armii i ich metalicznych puszek.
-Wiara tutaj nie pomoże, Piccolo. Jeśli chcemy to wygrać, muszę stać się silniejszy...tylko nie mamy zbyt wiele czasu, ponieważ nie wiemy kiedy Armia znowu ruszy...no i jeszcze te całe smocze kule, czemu każdy ich tak pragnie?? - to nie dawało spokoju Wojownikowi, który przedtem usłyszał o nich od saiyanina z literą M na czole. Był ciekaw co takiego robią, że każdy chcę położyć na nich swoje dłonie, aż w końcu kolejne słowa Zielonoskórego zaciekawiły go. Jakiś Karin wysłał posiłki, ale czy ta pomoc będzie na tyle silna by walczyć z Czerwoną Armią, on tego niestety nie wiedział. Brat Klen mrucząc coś pod nosem, widział że zgraja Pilafa coś kombinowała z czarnoskórym jegomościem, ale jego to nie obchodziło. Musiał jeszcze zadać ostatnie pytanie do Kamiego, które było następujące:
-Rozumiem Piccolo, ale czy te posiłki na pewno dadzą radę nam pomóc. Ja już walczyłem z tymi robotami u boku Łysego Bojownika o imieniu Krilin, ale prawie tylko przy tym straciłem życie, nie chcemy przecież wszystkich stracić, musi być jakiś sposób by ich pokonać... - zaciskając raz po raz swoją dłoń, miał złe obawy i odczuwał że Armia może użyć jeszcze silniejszych sprzętów, które posiadają w swojej bazie. Młody Saiyanin teraz był ciekaw kiedy te posiłki przylecą i czy na pewno będą chętni na walkę z Armią.
Fabu
Fabu
Liczba postów : 51

Szczyt Boskiego Pałacu - okrągła, biała platforma - Page 2 Empty Re: Szczyt Boskiego Pałacu - okrągła, biała platforma

Nie Kwi 14, 2019 2:10 pm
Podróż w górę trochę trwała. Już przez moment zacząłem się zastanawiać czy jednak dobrze lecimy. Czy ten samolot z wcześniej nie skręcił gdzieś czy coś, ale na całe szczęście moje wątpliwości zostały rozwiane. Zobaczyłem platformę która unosiła się na niebie bez żadnych filarów, jakby latała tak jak ja czy blondyn.
Spojrzałem na mojego towarzysza przez ramie i kiwnąłem do niego porozumiewawczo głową. To była chwila prawdy, zobaczymy co tam znajdziemy. Obawiałem się, że może tam się rozgrywać jakaś bitwa, bądź co gorsza zobaczymy tam scenę jak z horroru.
Przyśpieszyłem. Nie mogłem dłużej zwlekać, tutaj liczyła się każda sekunda, która może uratować kogoś od tragedii.
Wyrównałem na wysokość obiektu i odrazu na niego wskoczyłem. Od razy zauważyłem białe kafelki, jakąś roślinność i pałac. Odrazu można było powiedzieć, że to siedziba wszechmogącego. Wysoko ponad chmury, nikt nie wie że to istnieje i jest tam pałacyk! Rozejrzałem się na prawo i lewo. Zauważyłem całka pokaźną grupkę, a przede wszystkim nic się nie działo, wszyscy stali sobie spokojnie w miejscu albo lewitowali.
-No dobrze, nie wygłup się.- Powiedziałem do siebie pod nosem i ruszyłem przed siebie.
Wszyscy mogli się mnie możliwe wystraszyć. Jestem dwumetrowym czerwonym humanoidalnym smokiem? bądź jaszczurką? Sam do końca nie wiem do czego przyrównać moją aparycję. A i do tego mam przewieszoną torbę przez ramię!
Było aż siedem osobników. Kiedy tylko się do nich zbliżałem coraz lepiej mogłem ich zobaczyć. Jakiś czarnoskóry dżinn który straszy brzydkie dziecko, shiba-inu ninja i kobietę. Nie będę oceniał, wiele dziwów może się znajdować w takim miejscu, co nie? Chociaż wypadałoby zabrać to dziecko. Nastepnie widziałem blondyna o najeżonych włosach w wielu kierunkach świata, obok niego zielony starzec... jeżeli tak ma wyglądać staro, że będę zielony to ja wole chyba nie być stary. Wygląda jakby na coś chorował. Ostatnią osobą była tez zielony jegomość, który wyglądał tak samo jak wcześniej wspomniany chory starzec, tylko w tym przypadku lewitował on w jakiejś energetycznej kuli? Nie wnikam.
-Jestem Fabu! A to mój towarzysz Ranzoku! Przybyliśmy tutaj od Mistrza Korina....- Rozejrzałem się po wszystkich szukając znaczka "bóg" i go znalazłem. Był on na tym starym zielonych osobniku który stał z laską. Cofam wszystko co mówiłem o chorobie! Przepraszam! No to kiedy to zauważyłem pokłoniłem się nisko w jego kierunku.
-Do zaszczyt poznać Wszechmogącego. Jesteśmy do twoich usług... ale przede wszystkim- I po tych słowach zwróciłem się całym moim ciałem na Daimao. Bo to pewnie ten co lewituje. Wszechmogący i to zło o którym opowiadał nam Mistrz byli braćmi, wiec nie trudno się domyśleć po znaczkach który jest dobry. No nic, kontynuowałem odrazu.
-Usłyszeliśmy że wielkie zło zostało wypuszczone na wolność. Jesteśmy tu by położyć temu kres.- Zacisnąłem moje pięści gotując się do walki. Nie wiedząc czemu czułem się dziwnie w jego obecności. Nie wiedziałem jak sklasyfikować moje odczucia względem niego. Strach? Niepewność? Deja-vu? Czy jakbym go znał? Nie wiem.
Ranzoku
Ranzoku
Liczba postów : 377

Szczyt Boskiego Pałacu - okrągła, biała platforma - Page 2 Empty Re: Szczyt Boskiego Pałacu - okrągła, biała platforma

Wto Kwi 16, 2019 5:21 pm
Obydwaj wzbili się w powietrze, by odnaleźć miejsce, w którym rezyduje Bóg sprawujący pieczę nad Ziemią. Można dojść do wniosku, że każda planeta ma jakiegoś Opiekuna. Póki co, wiadomo tylko o Tym jednym, do którego właśnie poszukiwacze przygód się wybierają. Ciekawe jaką osobą jest? Raczej nie byłoby miejsca dla kogoś kto posiada ciemność w sercu. Bóg musi być czysty jak łza, ale nie w sensie higienicznym, tylko metaforycznym, choć nic nie wiadomo na temat tego jak często się Bóg myje, bo kogóż to interesuje. W ogóle po co dbać o higienę? Taki Ranzoku sam w sobie jest zajebisty i nie potrzebuje mydła. Nie ma to jak dissować samego siebie. W każdym razie, wróćmy zatem do meritum sprawy. Fabu i nasz złotooki bohater przemierzali niebo aż do momentu ujrzenia unoszącej się platformy w przestworzach za sprawą jakichś heretyckich czarów. W końcu dwójka wojowników znalazła się na usłanym białymi kafelkami podłożu, które w oczach androida wyglądały znajomo, prawdopodobnie to stąd spadł android lądując tuż pod wieżą, na którą notabene później się wspinał. Ot co. Fabu wylądował pierwszy, a zaraz po nim nasz ulubiony android z tą melodią w tle. Rozejrzawszy się dookoła zobaczył jakiegoś zielonego orka, czarnego sułtana oraz mężczyznę przypominającego... mężczyznę. Do tego pałętały się tu jakieś dzieciaki, które chyba zabłądziły. Rzecz jasna, android został przedstawiony przez Smokołaka, który dość często to robił, tak jakby był jego adwokatem. Może chłopak woli nie przedstawiać się swoim przyszłym ofiarom? Ale to tylko błahostka, więc nie warto tego drążyć, tak jakby nie miał się już do czego przyczepić nasz protagonista. Po za tym to właśnie android może być ich ofiarą, co nie wyglądałoby zbyt kolorowo. Trzeba jednak przyznać, że wszystko zapowiadało się ciekawie, chłopaka uwagę jednak przykuł sam Wszechmogący w białej tunice i z hipsterskim napisem. To właśnie On doprowadził chłopaka do tego zadowalającego stanu. Ta woda, to z pewnością pomysł samego Boga, ale piastując to stanowisko musi wiedzieć o wiele więcej, toteż naszego bohatera interesowałyby informacje, lecz aktualnie może być z tym problem, przez tą grupę pozytywnie zakręconych. Chyba. - Kim jesteście i czego szukacie tutaj? - Zapytał patrząc na intruzów, którzy nijak tu pasują. Już darował sobie formalności, jeżeli sytuacja się zakończy pomyślnie lub nie, to zostawi samą rozmowę na koniec, o ile nie zakończy się tą krwawą rzeźnią. Nie czekając na odpowiedz, przyjął pozycje obronną, bowiem nie wie czego się tu może spodziewać.
Haricotto
Haricotto
Admin/Time Patrol
Liczba postów : 2233

Szczyt Boskiego Pałacu - okrągła, biała platforma - Page 2 Empty Re: Szczyt Boskiego Pałacu - okrągła, biała platforma

Wto Kwi 16, 2019 9:11 pm
MG

- Nie potrafię przenieść kogoś wbrew jego woli. - odpowiedział od razu Wszechmogący, kładąc dłoń na ramieniu Kenzurana. Jego spojrzenie wyrażało współczucie, którego Saiyanin w tej chwili nie chciał, ale w głębi serca na pewno potrzebował.
- Smocze Kule to artefakty o potężnej mocy. Mogą wracać życie, między innymi... I nie nazywaj mnie Piccolo. To nie moje imię. - skinął głową, uśmiechając się delikatnie. Wszechmogący nie pamiętał swojego imienia. Nie pamiętał nic, co wiązałoby go z przeszłością. Imię wypowiadane przez Blade'a należało do złego odpowiednika Kamiego. 

W końcu nadszedł ten moment. Niczym wystrzeleni z procy, nad powierzchnią platformy pojawili się dwaj wojownicy. Fabu i Ranzoku. Wylądowali na białych płytkach, w bezpiecznej odległości od reszty zebranych osób. Ich wzrok mówił jedno - to nie czas na żarty.
Po krótkiej chwili Fabu odezwał się. Okazał szacunek Wszechmogącemu, rozpoznając go po wskazówkach nadanych przez Karina. Ranzoku natomiast... Nie patyczkował się. Od razu przeszedł do meritum.

Kami ujrzał przybyłych wojowników i uśmiechnął się. Kątem oka zerknął na Daimao, a ten niechętnie, ale odwzajemnił spojrzenie. Jeden i drugi skinęli do siebie głowami. Czyżby to był pierwszy znak ich sojuszu? W końcu na początku mieli zrobić wszystko wedle planu Wszechmogącego. Ciężkie czasy wymagają poświęceń.
Widać było po Piccolo, że nie pasuje mu to, ale gotów był odczekać jeszcze chwilę. Zacisnąwszy zęby, znów zapadł w medytację. Ta z kolei była niebezpieczna, ponieważ z każdą chwilą jego poziom mocy się zwiększał.

- Witajcie! - zaczął Wszechmogący, uśmiechając się szczerze do przybyłych sojuszników.
- Czekaliśmy na was. Nie ma czasu do stracenia. Razem z Piccolo Daimao zawarliśmy sojusz. Jeśli wasza misja się nie powiedzie, to... Właściwie, Pan Popo wszystko wam wyjawi. Proszę... Udajcie się z nim. Ty też, Kenzuranie. W końcu pytałeś o sposób na zwiększenie swojej mocy... - kątem oka spojrzał na Rivera i skinął do niego głową. Nawiązywał do rozmowy, która odbyła się pomiędzy dwoma zwaśnionymi "bliźniakami", podczas której padła oferta, która równać mogła się z paktem z diabłem.
Pilaf, Mai i Shu wciąż byli sparaliżowani strachem. Mister Popo rozstawił swoje ręce, wskazując jedną z nich na wejście do wnętrza pałacu.
- Teraz albo nigdy. - wyszeptał Kami, a po jego skroni spłynęła pojedyncza kropla potu.
W tej samej chwili, w głowach Fabu i Ranzoku rozbrzmiał głos Karina, który wyraźnie mówił "zaufajcie mu, proszę".
_____
z/t - Komnata Ducha i Czasu
Kenzuran
Kenzuran
Liczba postów : 516

Szczyt Boskiego Pałacu - okrągła, biała platforma - Page 2 Empty Re: Szczyt Boskiego Pałacu - okrągła, biała platforma

Pon Maj 20, 2019 4:50 pm
Kenzuran pociągając przedtem za klamkę, roztworzył brązowe drzwi, które otworzyły się jego stronę i przechodząc przez nie, otrzymał on na swoje oczka potężne światło promieni słonecznych. Złotowłosy się czegoś takiego nie spodziewał, ale faktycznie biała światłość, która panowała na sali, równie raz na jakiś czas biła po oczach. Starając przyzwyczaić się swoje ślepia do słonecznego blasku, kierował się przed siebie. Przechodząc przez  pod przejściem, które znajdowało się na dworze, starał się znaleźć wszystkie te osoby które już zapoznał. Wojownik po upływie jakiegoś czasu, docierając wreszcie do tego całego Wszechmogacego, Pana Popo oraz Demona Daimao, jak i drużyny Pilafa, cieszył się że może ich zobaczyć. Nie odczuwał niestety żadnych zmian w swoim ciele, mógł uważać że jest znacznie silniejszy, ale czy na pewno? Młody Saiyanin miał co do tej sali pewne wątpliwości, ale to czy udało mu się w jakikolwiek sposób wzmocnić, pokażę mu kiedy zmierzy się przeciwko Armii Czerwonej Wstęgi. Dochodząc do wszystkich zebranych osób, odezwał się do Kamiego:
-Witaj Wszechmogący oraz ty Daimao...Czy przez ten czas coś się działo niedobrego?? Czy Armia wykonała już swój ruch?? - spojrzał poważnie i miał nadzieję, że obydwoje Zielonoskórzy nie będą mieli żadnych negatywnych wiadomości dla niego.

Oczywiście za chwilę, po niewielkiej przerwie czasowej, do reszty grupy dotarli Blondyn Ranzoku oraz Jaszczur Fabu. Mężczyzna z utraconym ogonem spojrzał na nich i odczuwał, że oni też na pewno bardzo mocno nabrali siły i są potężniejsi niż przedtem. Syn Kellana uśmiechnął się poważnie w ich stronę i znowu odezwał się do tutejszego bożka i zarządcy tej placówki:
-No dobrze Wszechmogący, to jakie teraz mamy plany, mamy czekać aż Armia zaatakuje czy to my na nich wyruszymy?? Nie możemy zapomnieć, że mają te całe swoje androidy, które są naprawdę potężne...miałem z nimi już styczność... - kiedy to mówił, zacisnął swoje obydwie dłonie, bo wkurzał się tylko dlatego że przegrał walkę, a miało być zupełnie na odwrót. Teraz tylko kwestią czasu było to co powie Kami i czy w ogóle im na to zezwoli. Przypominając sobie jedną taką małą drobnostkę, zapytał się i Kamiego oraz Daimao następująco:
-Właśnie, tak jak widzicie...mam na sobie same spodnie. Czy jest sposób bym otrzymał od was jakieś ubranie, czy wy raczej nie korzystacie ze zmiany ubrań, hmm?? - uniósł jedną brew ku górze i także wyczekiwał na dostanie odpowiedzi. Wreszcie nie chciał przebywać w samych podartych spodniach, które za niedługo będą tak zniszczone, że mu będą spadać z czterech liter.
Sponsored content

Szczyt Boskiego Pałacu - okrągła, biała platforma - Page 2 Empty Re: Szczyt Boskiego Pałacu - okrągła, biała platforma

Powrót do góry
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach