Go down
Shade
Shade
Liczba postów : 311

Siedem Lat Przygód Przeklętego Sayanina Empty Siedem Lat Przygód Przeklętego Sayanina

Wto Gru 15, 2020 7:52 pm
Rozdział 1:

Shade, Aymi i jej brat z przyszłości Mirai opuścili kompleks budynków, który należał do firmy Capsule Corporation. Ich cel był prosty i przynoszący wielkie korzyści, mianowicie... Udali się w samo centrum festiwalu z okazji zniszczenia czerwonej wstęgi, aby się dobrze bawić! Rudowłosa ciągnęła swoich męskich towarzyszy za dłonie, nie zwracając uwagi na to, czy Ci faktycznie mają na to wszystko ochotę. Niemniej Mirai wyglądał na całkiem zadowolonego z obrotu spraw, a Shade miał w sumie wywalone na to co teraz będą robić. Jak przystało na porządnych Sayian, nieważne czy czystej krwi, czy połowicznej, najpierw planowali coś zjeść. Wkrótce Przeklęty dostrzegł interesujące miejsce, konkretniej restauracje z wielkim szyldem, na którym wielkimi literami napisano: ''Wyzwanie w jedzeniu na czas! Jeśli uda Ci się pobić rekord, możesz wybrać dowolną nagrodę z asortymentu.

- Idziemy tam-

Wkrótce trójka stanęła razem na placyku, gdzie komentator już zapowiadał rozpoczęcie konkurencji tłumowi, który zbiegł się, aby popatrzyć, jak inni ludzie jedzą na czas. Ziemianie naprawdę wszystkim się interesują... W każdym razie w zawodach brały udział na raz trzy drużyny. Pierwszą z nich była ich własna, złożona z Małpy z całkowicie innego świata, zielonowłosa i jej brat. Druga drużyna składała się z ewidentnych weteranów takich konkursów, a może nawet czempionów poprzednich. Trzy wielkie opony o ludzkich kształtach, z krótkimi rączkami i nóżkami. Ostatnia drużyna prawdopodobnie nawet nie wiedziała, dlaczego się tu znajduje, gdyż stereotypowo odgrywali rolę cherlawych kujonów.

- Uwaga... Start!!-

Właściciel gospodarki żywności wyciągnął z kieszeni spodni mały pistolet na kapiszony i skierował go w stronę nieboskłonu. Wystrzał rozległ się, ledwo słyszalny w całym rozgardiaszu. Pierwszą potrawą, na jaką natrafił Cień, był duży indyk, soczyście wypieczony. Bez ceregieli młody wojownik chwycił całą bestię w swe mocne dłonie i bez pardonu wgryzł się w mięso! Na całej szerokości placu słychać było tylko dźwięki kłapania dziobem, mlaskania, popijania, krzyki widowni i tak dalej. Najszybciej odpadli, jakżeby inaczej kujonki. Rozprawienie się z beczkami z kolei było znacznie bardziej czasochłonne, jednakże jak ziemianie mogliby dorównać Sayianom w kwestii żarcia?
Zwycięzca był praktycznie wybrany od początku spotkania. Kiedy w końcu przyszło do podziału nagrody, Shade odmówił przyjęciu jej, gdyż nie był zainteresowany, Mirai ustąpił siostrze. Właśnie dlatego dwaj mężczyźni szli za nastolatką, która na barkach niosła wielkiego, pluszowego misia, prawdopodobnie pięć razy większego od niej.

- Yare Yare Daze-

Cień nagle się zatrzymał i rozejrzał wokół, gdyż w całym tym szale zapomniał o jednej podstawowej rzeczy. A konkretnie o tym, że miał znaleźć Brokułka, który zawieruszył mu się gdzieś dość dawno. Pewnie ta cała Cheelai sprowadziła go na złą drogę!

- Dobra ekipa, tutaj się rozdzielamy na razie. Muszę iść poszukać mojego ziomala, tego, o którym mówiłem. Czekajcie na nas w Capsule Corporation-

Tak więc były adiutant Nihiliusa Imperiusa skręcił w prawo, gdy rodzeństwo poleciało prosto. Kolorowowłosy rozglądał się, szukając wysokiego i napakowanego, młodego mężczyzny z ogonem, a także małej, zielonej kosmitki. Oczywiście w takim tłumie, jaki znajdował się w mieście, nie było to takie łatwe, jak mogłoby się wydawać.

**Dobra, gdzie taka wielka dzidzia mogłaby pójść... Trzeba sprawdzić na początku sklep z zabawkami dla dzieci!**

Gwizdając wesoło, młodzieniec przemierzał miasto wzdłuż i wszerz, chcąc odnaleźć zaginionego przyjaciela. Niektórzy mogliby zażartować, że szukał ojca, który poszedł po fajki i nie wrócił. Niemniej wcale nie było to łatwiejsze od odnalezienia głównego żywiciela rodziny. W zabawkarskim nie było najmniejszego śladu, a sam właściciel nie miał pojęcia, kogo szuka. Na następny cel wybrał cyrk, w końcu była to całkiem prawdopodobna opcja! Jak taki wielki dzieciak jak Brolly zobaczyłby, takie atrakcje, bez wahania by do nich pognał. I Shade się nie mylił! Kiedy dotarł na miejsce i spojrzał w górę, zobaczył go na rollercoasterze. Westchnął na ten widok, śmiejąc się w duchu na ewidentną, dysproporcje siedzenia a twardzielem, który ją zajmował. Widząc, jak dwójka kosmitów dobrze się bawi, Sayanin postanowił na razie im nie przeszkadzać, dlatego rozsiadł się wygodnie na drewnianej ławie i niczym stalker obserwował wesołą gromadkę. W końcu Legendarny Super Sayanin Brolly zszedł z kolejki górskiej i po chwili dostrzegł swojego znajomka, czyli Shade. Chwycił go w swe niedźwiedzie, mocarne łapy i zaczął ściskać.

- No, już starczy, nie połam mnie wielkoludzie-

Po wydostaniu się z sideł zabójczego tulasa Cień przyjaźnie poklepał go po ramieniu i rzucił protekcjonalne spojrzenie Cheelai. Następnie wyjaśnił im, że od tego momentu ich punktem zbornym, czyli miejscem, w którym będą się mogli spotkać, jest siedziba korporacji kapsułek. Ostrzegł, aby nie oddalali się nie wiadomo jak bardzo, bo jeszcze się zgubią. Potem odszedł w swoją stronę, gdyż musiał załatwić kilka innych spraw

[Wiadomość: Wydarzenia pomiędzy tymi u góry a tymi na dole znajdują się w Time Skipie Aymi, łączona fabuła]

Dwójka Sayian, jeden młody i o wyglądzie absolutnie zaprzeczającym jego czystym pochodzeniu, a także halfka z ziemianki i Sayanina czystej krwii. Znajdowali się głęboko w ziemskich lasach, niedaleko chatki, w której niegdyś mieszkała córka Hariccoto. Młoda, całkiem ładna nastolatka wyciągnęła go tutaj, gdyż chciała go czegoś nauczyć.

- Pomyślałam, że skoro jesteśmy przyjaciółmi, powinniśmy uczyć się od siebie nawzajem. Słyszałeś o technice zwanej Kamehameha?-

- Nie-

- To przydatna technika bojowa, patrz uważnie-

Nastolatka zaczęła powoli i metodycznie wykonywać jakiś taniec rąk, że skrętem tułowia, układając dłonie razem, a następnie wystrzeliła długą, niebieską falę energii, którą wysłała prosto w nieboskłon, tam promień wybuchł.  W odległości co najmniej kilkunastu kilometrów, nie było żywej duszy oprócz nich, wiec nikt nie miał problemów z hałasami

- Dobra, teraz ja!-

Czerwonooki wysunął się lekko do przodu i zaczął powtarzać ruchy dziewczyny, łącznie z krążeniem Ki, które wyczuł dzięki jego umiejętności do wykrywania energii. Podjął pierwszą próbę użycia tejże Kamehamehy! Jednakże efekt znacząco przekroczył oczekiwania obojga z nich, gdyż zamiast niebieskiej fali mocy ujrzeli... Wybuchające konfetti!

- A to, co za magia wybuchowa, nie to zamawiałem halo-

- Spróbuj jeszcze raz-

- Yhmm-

Oczywiście, ziomal Shalloto nie zamierzał tak łatwo się poddawać! Tym razem postanowił wprowadzić nieco poprawek do etapu wstępnego techniki, w końcu jego ciało różniło się od tego, który posiadała ruda. Spróbował raz jeszcze, potęga krążyła w jego żyłach szybciej niż poprzednim razem, jeszcze trochę i.. I... Kolejny wybuch, tym razem silniejszy, odrzucił Shade w tył, prosto na Aymi! Zderzyli się ze sobą dość lekko i upadli na ziemię, jedno na drugim. On był na górze, ona na dole, jej rosnące kształty wbijały się w jego klatkę piersiową. Nagle Córa dziczy zaczerwieniła się dość znacznie i!

- B-Baka!!!

Odepchnęła go, wcale nie oszczędzając swoich rezerw siły mięśni, co po prostu spowodowało, że wojownik z innego świata po prostu odleciał hen daleko w powietrze, a następnie uderzył twarzą o jakieś drzewo, po czym ześlizgnął  się na sam dół w iście komicznym stylu rodem z kreskówki. Wypluł korę, jaką przypadkiem wydarł zębiskami niczym bóbr i wrócił na pozycję wyjściową. Już wiedział jak może wykonać poprawnie tą technikę.

- Ka! - Zaczął zbierać energię

- Me! -  Skręt tułowia był lekki, ale wystarczający

- Ha! - ręce złączone, stały się punktem wyjściowym energii

-Me! - nogi ugięte, ręce przyciągnięte do boku

-Haaaaaaaaa!!!-

Nagle wyrzucił przed siebie dłonie, z których wystrzeliła wielka masa niebieskiej, energetycznej mocy, która z dźwiękiem wziuuuuu poszybowała między drzewami i nagle uniosła się w góre, zupełnie jakby zamierzała opuścić atmosferę ziemską niczym statek kosmiczny! W końcu wybuchła, rozdzierając uszy drażliwym dźwiękiem  i zasłaniając dymem dużą część nieba. Kamehameha, technika stworzona przez Genialnego żółwia, Muten Roshiego trafiła do Arsenalu Shade!

Slot: Kamehameha


Ostatnio zmieniony przez Shade dnia Sob Gru 19, 2020 9:09 pm, w całości zmieniany 1 raz
Shade
Shade
Liczba postów : 311

Siedem Lat Przygód Przeklętego Sayanina Empty Re: Siedem Lat Przygód Przeklętego Sayanina

Wto Gru 15, 2020 7:53 pm
Rozdział 2:
Minął pierwszy rok od czasu hecy z łamaczami czasu. Shade ostatecznie rozdzielił się z Aymi, zdecydował bowiem że oto nadszedł czas, aby wyruszyć w kosmos, zgodnie z jego obietnicą, którą złożył Shalloto. Dlatego właśnie jego celem stała się siedzibą kapsuł, gdzie powinien czekać już gotowy statek. W drodze minął recepcjonistkę i znalazł się w warsztacie Doktora Briefsa. Znajdował się tam już wspomniany inżynier i jego kumpel, którzy wyjaśnili mu, że nie ma opcji na to, aby zbudowali potrzebny im statek. Brakowało surowców, doświadczenia i planów. Wydawało się, że cały plan poszedł lulu, ale pan Siwy podrzucił im pomysł! Mianowicie według jego informacji, gdzieś w South city miała siedzibę nie do końca legalna organizacja, która podobno było w posiadaniu prototypowego statku kosmicznego. Chłopcy nie mogli przepuścić takiej okazji koło nosa, toteż postanowili w nocy po prostu ukraść cały statek, a także, na prośbę staruszka, jego plany. Gdy nadeszła noc, panowie znaleźli się już niedaleko kompleksu budynków, gdzie znajdował się ich cel do zdobycia! Powoli i spokojnie, nie wzbudzając żadnych podejrzeń podeszli bliżej, a następnie wprost przelecieli sobie nad murem i zawisnęli wysoko w niebie, tak aby z ziemi nikt ich nie dostrzegł, a w nocy było to praktycznie niemożliwe. Plac był oświetlony, toteż odnalezienie statku było bułką z masłem. Zespół zdecydował, że Shallo zajmie się wyprowadzeniem statku do CC, a Cień niech poszuka tych dokumentów, które obiecali staremu. Przeklęty na chwilę musiał przybrać pozę agenta sił specjalnych, pokroju Solid Snake albo Sama Fishera, innymi słowy przechodzenie przez czujniki laserowe, omijanie strażników, skradanie się i cała ta otoczka. Z racji zdolności fizycznych, które znacząco wykraczały poza ziemskie możliwości, nie stanowiło to zbyt wielkiego trudu. Parędziesiąt minut później intruzi zniknęli, jakby nigdy ich tu nie było, razem z łupem, a już nad ranem właściciel dokonywał ostatnich przygotowań, podczas gdy dwójka Małpiastych przygotowywała zespół do podróży w kosmosie! Ostatecznie skład składał się z: Shade, Shalloto, Brollyego, Aymi i Miraia. Tego ostatniego siostra przekonała, aby jeszcze nie odchodził do siebie i został razem z nimi jeszcze przez jakiś czas. Kapitanem statku został Wojownik z innego świata, a na sternika tegoż okrętu zgłosił się brat Gibleta, który miał jakieś tam doświadczenie w lataniu, głównie kapsułami, ale ze statkiem też powinien sobie poradzić. Drużyna pierścienia tych czasów zapakowała się do środka i powoli zaczęła startować z placu, aż w końcu wzniosła się i wyleciała z ziemskiej atmosfery. W zasadzie nie mieli pojęcia, dokąd zmierzają, ważne, że było to na wprost, ku przygodzie!. Jak można by przypuszczać, latanie statkiem to nie byle hop siup, zajmowało to trochę czasu. Jak przystało na szefa, czerwonoki uderzył w kimę i przespał całą drogę, aż do obudzenia go przez jednego z towarzyszy. Znaleźli się na jakiejś typowo pustynnej planecie o czerwonym zabarwieniu. Brokułek natychmiast pośpieszył z informacją, że znajdują się w miejscu, które z tego co usłyszał nazywało się Vampa. Żyło tutaj niebezpiecznych, krwiożerczych stworzeń typu skorupiastego i robaczego, fuj. Zostawiając rodzeństwo na straży ich środka transportu, trzech byłych najemników na usługach nieistniejącego już Nihiliusa imperiusa ruszyło na oględziny terenu. Aktywnie korzystając ze zdolności do wykrywania Ki, przeszukiwali planetę w poszukiwaniach czegoś ciekawego, przydatnego, a także śladów poszukiwanego przez nich złola. Oczywiście musieli także stoczyć co najmniej kilkadziesiąt potyczek z bestiami tej planetki, miażdżąc i ubijając wielkie kraby, wszy i inne takie na miazgę. Przodował w tym legendarny zielonek, którego ulubionym finisherem było siadanie na pokonanych bestiach i miażdżenie ich. Wprawdzie miał on wątpliwości przed takim postępowaniem, ale Cień wyjaśnił mu spokojnie, że istoty, z którymi walczą, są bezrozumne i istnieją tylko po to, aby krzywdzić innych. Na pytanie dlaczego takie cosie powstały, odpowiedział jedynie, że łańcuch pokarmowy ma własne zasady. Ostatecznie po kilku dniach nie odkryli niczego przydatnego, więc zdecydowali się wyruszyć dalej i szukać dalej. Wzium Wzium, brum brum, silnik zaryczał a planeta wampira po raz kolejny, została pozbawiona myślących mieszkańców. Ich następnym przystankiem okazało się być miejsce niby podobne do poprzedniego, ale inne, gdyż zamiast zwykłej, czerwonej pustyni, mieli teraz do czynienia z lodowatą pustynią. Co więcej, cały czas padał tu mocny, zmrożony deszcz, który w dużym natężeniu mógłby nieźle poranić nieuważnego podróżnika. Na szczęście w ich składzie mieli Brokuła, który roztoczył barierę wokół ekipy poszukiwawczej, chroniąc ich przed deszczem igieł. Problem w tym, że nie było to jedyne niebezpieczeństwo w tym miejscu. Nagłe dziury ujawniające się, gdy stanęło się w złym miejscu na śniegu, ostre zboża, niska przyczepność podłoża, musieli być bardzo ostrożni, jeśli woleli zostać żywym. Kilkukrotnie byli blisko mniejszej lub większej tragedii, ale na szczęście umiejętność lotu i szybkość reakcji ratowała skórę, szczególnie pomysłodawcy całej podróży, który miał niezłego farta. Sęk w tym, że im dalej szli, tym robiło się bardziej niebezpiecznie i zaskakująco, a mimo to śladów Kibelka dalej nie było! Spędzili na planecie łącznie kilkanaście dni, przeszukując ją od zera do końca, poprawiając więzi ze sobą niczym w serii gier Persona i tak dalej. Brolly, Shalloto i Shade, trójca czystych Sayian stała się praktycznie nierozłączna, grając w karty i opowiadając historie podczas podróży. Co jakiś czas zamieniali się z jednym z rodzeństwa. Kombinacje były różne i najróżniejsze, najbardziej niezręcznie było, jednak gdy na statku jedynymi osobami była rudowłosa Aymi i Shade...  Ale to opowieść na inną okazję...

Generalnie w swej podróży odwiedzili masę planet i gwiazd, nieważne czy zaludnionych czy nie, sterownik okrętu powietrznego nalegał, aby sprawdzili dosłowny jeden milimetr całej galaktyki w poszukiwaniu jego ''ukochanego'' brata bliźniaka, który nie był wcale szczerze oddanym, kochającym bratem. Tak więc przemierzali kosmos niczym kosmiczni piraci lub odkrywcy, żądni przygody i bogactwa, każdy ze swoim własnym celem, marzeniami i tak dalej. Nie mieli nawet pojęcia, jak szybko czas mija im w trakcie roboty i zabawy w powietrzu, a rok dobiegał końca...

Nawiasem mówiąc, Przeklęty przez cały czas ich podróży intensywne myślał, jak mógłby się wzmocnić. Walka z łamaczami czasu jasno dała mu do zrozumienia, że w obecnym stanie nie jest w stanie radzić sobie z zagrożeniami, jakie może rzucić na niego ten świat. Dlatego właśnie szukał jakiegoś sposobu na wyrównanie szans, coś, co dałoby mu szansę! Ćwiczył więc każdej nocy w odosobnieniu, nie przeszkadzając swoim towarzyszom. Aż pewnego dnia, coś wpadło mu do głowy, istne objawienie!. Zupełnie jakby dotąd pocięte liny zostały związane w jednym miejscu i przywiązały jedną część jego wspomnień do reszty. Ćwiczyć, ćwiczyć i ćwiczyć! Tylko poprzez praktykę może wykorzystać ten napływ geniuszu i stworzyć coś nowego i potężnego! W końcu, pewnej nocy... Udało mu się ! Potężna technika bliskodystansowa, szybka i niejako szalona jak jej właściciel może okazać się potężnym asem w rękawie w podbramkowej sytuacji. Shade kontynuował badanie jej, dopracowywał ją i badał jej możliwości i zasięg. Aż w końcu pod wpływem chwili zdecydował się na jej nazwę, a brzmiała ona... Shun Goku Satsu!

Tymczasem, pewnego dnia, nagle Shalluś sprawdził koordynaty i uśmiechnął się, a następnie potwierdził wszystkim, że planetą, do której się teraz zbliżają, jest na pewno... Sadala!

Slot: Wt- Shun Goku Satsu


Ostatnio zmieniony przez Shade dnia Sob Gru 19, 2020 9:10 pm, w całości zmieniany 1 raz
Shade
Shade
Liczba postów : 311

Siedem Lat Przygód Przeklętego Sayanina Empty Re: Siedem Lat Przygód Przeklętego Sayanina

Wto Gru 15, 2020 7:53 pm
Rozdział 3:
Kiedy mieszkańcy planety Sadala, Sayianie różnej maści, karnacji i wieku spojrzeli w górę, ujrzeli, jak jakiś nieznany im obiekt latający powoli podchodzi do lądowania. Byli zaskoczeni i podejrzliwi, ale i ciekawi, toteż wokół placu w zrujnowanym mieście zebrała się spora grupa gapiów i obserwatorów. Grupka wyszła na spotkanie tłuszczy z przysłowiowymi kwiatami i ruchami rąk bohaterów, którzy wrócili z wojny, a tak naprawdę to gdy tylko stali mieszkańcy planety rozpoznali Shalo i Brokułka, natychmiast rzucili się, aby się z nimi przywitać. Kilka osób zainteresowało się też Shade, który troszkę czasu spędził na Sadali, toteż parę osób go dość słabo kojarzyło. Mirai i Aymi mogli się czuć nieco zostawieni na uboczu, ale wkrótce i nimi się zainteresowano. Generalnie cała grupa została przywitana przyjaźnie i z szacunkiem, zaproszono ich także na wspólny wieczór, gdyż tak się złożyło, że w momencie, w którym tu przybyli nadszedł wieczór! Jedzenie, jakie im zaserwowano, było dość oryginalne, różniące się od ziemskich przysmaków. Mimo to było całkiem smaczne, a na twarzach dwójki jej wcześniejszych mieszkańców dało się zauważyć wyraz nostalgii, wspaniałe uczucie!. Mieszkańcy zaprosili naszych bohaterów, aby spędzili z nimi, choć kilka dni, na co postanowili przystać, głównie z powodu nagminnych próśb Shala i Brola. Ten czas każdy z członków wykorzystał na swój własny sposób, Cień na ten przykład podróżował samotnie po planecie, zapoznając się z jej krajobrazem i poszukując jakichś ciekawych odkryć, które mogą się im przydać. Towarzyszył mu Brolly, który z jakiegoś powodu był dziwnie cichy i markotniejszy, co nieco martwiło jego ''opiekuna''. Po dłuższym pociągnięciu za język dowiedział się bowiem, że to na tej planecie zginął i został pochowany jego ojciec Paragus, zwany dalej Szparagiem. Przeklęty zapytał go, czy chciałby odwiedzić jego grób, na co ten wyraził ochotę na zobaczenie miejsca spoczynku swego starszego. Dzięki pomocy kilku Sayanów odnaleźli grób na uboczu, ze wbitym patykiem i drewnianą tabliczką i podpisem, jakie imię miał zmarły. Czerwonoki stanął trochę z tyłu, chcąc zostawić syna i ojca we własnym towarzystwie, nie popędzał, ledwo nawet oddychał, nie chcąc przeszkodzić dziecku w ciele dorosłego. Sęk w tym, że oprócz ich dwóch,  w uliczce pojawił się jakiś staruszek wspierający się laską, który nagle zatrzymał się i zaczął opowiadać o tym co się wydarzyło. Shade słuchał go, ale nie przywiązywał wielkiej wagi do zdobywanej właśnie wiedzy, w końcu działo się to dawno i nie miało z nim żadnej styczności. Nagle, staruszek chwycił go za ramię i zaczął bełkotać coś dziwnego.

- Przeklęty... Czekałem na ciebie. Śmierć nieustannie za tobą podąża, zostałeś naznaczony przez Króla ciemności. Możesz się przed nim uratować, jedynie odnajdując wiadomość... Czekam całe siedemset lat na twe pojawienie się. Gdzieś w górach znajduje się jaskinia, która prowadzi do głębokich pieczar pod powierzchnią podłoża. Musisz tam wejść sam i odnaleźć wiadomość-

Następnie staruszek zamrugał kilkukrotnie, a jego wyraz twarzy powrócił do zapadniętego starego mopsa, który życzył mu dobrej nocy. Wyglądał, jakby nie miał pojęcia, co przed chwilą robił, co zaskoczyło chłopaka, dla którego była przeznaczona wiadomość. Super Sayanin w podstawowej formie zmrużył lekko oczy i nawet nie zauważył, że Brolly już skończył odwiedziny u ojca. Wysłał go spać, aby dobrze odpoczął, a sam wyruszył na nocną wyprawę. Odnalezienie po ciemku wspominanych gór i wejścia do pieczar łatwe nie było, ale od czegoś ma się naturalne lampy w postaci ki-blastów. Niecodziennie wyglądający małpiasty zapadł dosłownie w podziemia, rozglądając się. Po jakimś czasie zaczął natykać się na dziwne malunki na ścianach, które prezentowały... Starożytnych Sayian? Nie był do końca pewien, co ma o tym myśleć. W końcu, po spędzeniu nie wiadomo ilu godzin pod ziemią, odnalazł coś! Dziwna, ostro zakończona kolumna z zatartymi inskrypcjami. Odruchowo dotknął ich, chcąc zetrzeć zalegający od zapewne setek, albo tysięcy lat kurz gdy nagle. Posąg zaczął przekazywać mu istną tonę informacji siłowo, zachowując się niczym jakiś przekaźnik rodem z Mass Effectu! W obrazach zobaczył los grupki innych Sayian, która połączyła swoje moce, aby odeprzeć najeźdźców, tworząc w efekcie jakiegoś wojownika o dziwnej aurze i wyglądzie, w ogóle nieprzypominającego Sayanina. Nie miał pojęcia, że był nieprzytomny przez kilka dobrych dni! Obudził się w końcu w tym samym miejscu, w absolutnej ciemności, ale wydawało się, że warte to było wysiłku. Wstał i korzystając z tej samej metody co poprzednio, wyszedł na zewnątrz, gdzie zaczerpnął zdrowej dawki powietrza. Pokręcił kilka razy głową i tułowiem, coby rozprostować zastałe mięśnie i wrócił spokojnym lotem do miasteczka, gdyż chciał się przejść i pomyśleć o tym co właśnie zobaczył. Zdecydował się odnaleźć najstarszego Sayanina na Sadali, dokładnie tego samego co przekazał mu wiadomość, a nie było to wcale takie trudne. Opisał mu te wizje i emocje, pytając, czy dziadunio ma jakieś pomysły. Ten nagle, ni z pietruszki, ni z gruszki, bardzo się podekscytował, ewidentnie nie zdając sobie sprawy, że sam przekazał mu, jak ma tam dotrzeć. Złapał go za rękę i zaczął ciągnąć w stronę swojego domu, gdzie już po chwili Przeklęty utonął w zwojach, mniej lub bardziej porządnie napisanych, czy narysowanych. Starzec oficjalnie przedstawił mu się jako Zardos, badacz, który w czasie swych dawnych wojaży odkrył wiele interesujących faktów o przeszłości gatunku, który w większości miał to w gdzieś. Razem studiowali zapiski, ucząc się na temat jakiegoś niezrozumiałego rytuału, w którym piątka Sayian przekazywała swoją moc jednemu, szóstemu, który następnie wzbijał się w niesamowitą wyżynę Sayiańskich możliwości. Postanowili to wypróbować, toteż staruszek obiecał przyjrzeć się kandydatom o najczystszych sercach na planecie, a Shade zdecydował się poprosić swoją ekipę o pomoc.

Po kilku dniach grupa została zebrana w całości, składały się na nią odpowiednio: Shade, Shalloto, Brolly, Aymi, Mirai, a dołączyła do nich jedna z najmłodszych dziewczynek. Rozkoszna, mała i pełna wigoru młoda nastolatka w wieku trzynastu lat, co dla Zardosa zapewne oznaczało poziom niemowlęcia. Ciągle instruowani przez wspomnianego wcześniej dziadzię, zaczęli odtwarzać wydarzenia ze zwojów i wspomnień. Zebrali się razem w kółeczku i chwycili za dłonie, rozpoczynając krążenie energią Ki. Wkrótce, dało się wyczuć, że stworzyli praktycznie takie koło mocy, gdzie energia krążyła w harmonii i nieustannie, nieniepokojona przez nikogo, a w końcu... Coś się zaczęło dziać! Powoli, wszyscy biorący udział w ceremonii zaczęli lekko wznosić się w powietrze i obracać, a dosłowny momencik później zniknęli w powstałym obłoku światła. Po kolei, w odstępach co najmniej kilku minut, każdy z nich wypadał i lądował na ziemi, aż każdy, oprócz Cienia, znalazł się poza światłem, które nagle uniosło się wyżej i wybuchło! A z niego wydobył się kapitan załogi statku, dziwnie odmieniony, rzec można by nawet, że przestał przypominać to, kim był przed chwilą. Powoli opadł na ziemię, w milczeniu, obrzucając wzrokiem okolice, wydawało się, że jego magentowe oczy błyszczą w słońcu, podobnie jak czerwonawe włosy. Z sylwetki wydawał się chudszy, zupełnie jakby mięśnie wtopiły się w jedną, zbitą masę o mniejszej wielkości, ale większej gęstości. Ponadto jego aura dawała takie dziwne, święte poczucie, którego jednak nie dało się zmierzyć, ani mu dobrze przyjrzeć. Współorganizator całego zajścia natychmiast podszedł i zaczął przyglądać się swojemu obiektowi eksperymentu, a następnie przeprowadzać staranne notatki. Trochę to potrwało i prawdopodobnie mogłoby jeszcze trwać długo, ale nagle Aymi oznajmiła, że chce już wrócić na ziemię, gdyż może jej ojciec już tam na nią czeka. Mirai także robił się coraz bardziej niespokojny, toteż chcąc nie chcąc, zdecydowali się zbierać do powrotu na Ziemie. Trójca od Nihiliusa imperiusa wylewnie pożegnała się z mieszkańcami, odczuwając do nich większą sympatię niż rodzeństwo, które prawdopodobnie było tutaj pierwszy raz. W końcu wyruszyli! Znając koordynaty, które podał im jeden z bardziej znającym się na tym mieszkaniec ruin, w końcu wiedzieli, gdzie zmierzają i kiedy tam dotrą. Jednakże mieli ze sobą pewien problem, gdyż maszyna powoli zaczynała im szwankować, a gdy wlecieli w ziemską atmosferę... Trafił ją chyba totalny szlag, gdyż wszystko przestało działać. Chcąc nie chcąc pasażerowie musieli wysiąść i resztę drogi pokonać lotem własnym, ale zabrali ze sobą statek, który ostatecznie wylądował u Briefsa, który mógł go wykorzystać jako części, gdyż prawdopodobnie do niczego innego się już nie nadawał. Wkrótce później ekipa się rozdzieliła, Shade oddalił się, chcąc pobyć w samotności i przyzwyczaić się do zmian, jakie zachodziły w jego ciele, ale obiecał, że kiedyś w końcu wróci... Tak oto minął trzeci rok przygód.

Slot: Transformacja w SSJG


Ostatnio zmieniony przez Shade dnia Sob Gru 19, 2020 9:10 pm, w całości zmieniany 1 raz
Shade
Shade
Liczba postów : 311

Siedem Lat Przygód Przeklętego Sayanina Empty Re: Siedem Lat Przygód Przeklętego Sayanina

Wto Gru 15, 2020 7:54 pm
Rozdział 4:
Shade po opuszczeniu swoich znajomych udał się w niejako głąb ziemi i zaszył się ostatecznie na bardzo dalekich pustkowiach. Musiał trochę odpocząć od ciągłych zwrotów akcji, które przytrafiały mu się wyciągane jak z rękawa. W czeluściach pustyni odnalazł całkiem przyjemny skrawek zieleni otoczony wodą, nazywany także oazą, którą postanowił wybrać na swoją obecną siedzibę. Rozłożył się jak namiot, podparł głowę ramionami i zasnął niczym ścięty dąb, w końcu otrzymując dawno upragniony spokój, w oddaleniu od innych ludzi wkrótce zaczął ponownie trenować. Jego Sayiańska, brutalna krew łaknąca nieustannych konfliktów i burd zgasła pod wpływem osiągnięcia stanów mędrca, którego, według wspomnień, nazywano Boskim super Sayaninem, czyli dla uproszczenia SSJG czy tam Super Sayanin God. Mimo to nie oznaczało, że zgasła w nim ochota do dalszych treningów! Toteż po drzemce, która trwała... Kilka dni młody Sayanin, dla niektórych mogący być nadal dzieckiem, w końcu małpy żyły z tysiąc lat, rozpoczął trening. Piasek był niezwykle pomocny przy ćwiczeniach, gdyż wymuszał dodatkowy wysiłek dolnych partii ciała, co wzmacniało jej dodatkowo. Skoro była okazja wykorzystać element natury, dlaczego by tego nie zrobić. Właśnie dlatego Cień rozpoczął długi bieg pośród piasków ubrany jedynie w spodnie, z bosymi stopami nieustannie wbijającymi się w piach i mięśniami partii górnych, po których spływał lekki pot. Słońce prażyło niemiłosiernie w tych okolicach, jednakże nie mogło to zatrzymać prawdziwego wojownika, jakim był Shade, nie to, co te podróbki z drugiej linii montażowej!. Jego czarno czerwone, elegancko nastroszone włosy płynnie powiewały zgodnie z nasileniem wiatru. Po pewnym czasie mogło się nawet wydawać, że biega w dziwnie spowolnionym tempie, zupełnie jakby grał w jakimś słonecznym patrolu czy coś tego typu! Wiedzą państwo, ten serial gdzie super piękne, jędrne kobiety i faceci ratują tonących biedaków, którym fale odebrały całą moc do stawiania oporu. Plan Boskiego Sayanina był prosty, planował co najmniej kilkaset razy obiec całą pustynię i bacznie obserwować całą okolicę. Ponadto jego celem przybycia tutaj nie było tylko wzmocnienie się i odpoczęcie od cywilizacji, postanowił... Zharmonizować się ze swoim ciałem i umysłem, innymi słowy naprawić swoje psychopatyczne i szalone wyskoki. Tak też się stało, noce po treningach ciała spędzał na motywacji, podczas której obserwował swoją świadomość i obmyślał plan naprawienia jej. Polegał on między innymi na sklejeniu rozbitych kawałków, które zalęgły się w najciemniejszych czeluściach jego potwornego umysłu. Nie było to łatwe zadanie, w końcu czy świat widział kogoś, kto ma nierówno pod sufitem i naprawdę próbował odnaleźć ''prostą'' drogę? Może i widział, ale wskaźnik tych, którym się udało, był niebezpiecznie blisko tej cyfry, która oznaczała zarówno nic jak i wszystko. Co ciekawe, acz nie zaskakujące, pobyt na pustyni dobrze służył mężczyźnie, który nabrał leciutkiej opalenizny, a także ugruntował mięśnie i wytopił te resztki tłuszczu, jakie mają sayianie wskutek jedzenia, jakie spożywają. Co więcej, od jakiegoś czasu próbował swym umysłem schwycić coś, co wydawało się być  w zasięgu ręki. Zbliżał się do odpowiedzi podczas kolejnych dni, które mijały, sam, nieniepokojony przez absolutnie nikogo. Pewnego dnia napadły go wspominki, myślał dosłownie o wszystkim jako forma odpoczynku od treningu, wspominał kamratów, których poznał i już od dawna nie widział, takich jak jego dawny szef Nihilius, Camden i jego ekipa, Korin, mieszkańcy Namek i wielu innych. Jakoś tak wyszło, że jego myśli poleciały w stronę ustatkowania się. Nigdy by się do tego nie przyznał, ale kiedyś, kto wie za ile lat, marzył mu się mały domek na środku wyspy odosobniony od reszty świata. Mieszkałby tam on i jego wybranka, którą starał się sobie jakoś wyobrazić, co ciekawe... Jej wyobrażenie z każdą chwilą stawało się jakby żywsze i lepiej odtworzone. Była to kobieta o wzroście, tak na oko, wynoszącym metr i siedemdziesiąt trzy centymetry, a pierwszą rzeczą, jaką przykuwała wzrok innych były jej długie, bujne i gęste rude włosy, które niczym grzywa obramowywały jej twarz i sterczały w różnych kierunkach. Jej talia była smukła, bez zbędnych kilogramów do pozbycia się, bioderka rozłożyste, w sam raz do zabawy mmmmrrrauuuu... Biust dość średni, jednakże dało się zauważyć wolny wzrost tendencyjny w górę, przez co można było mieć nadzieję na cieszenie się wielkimi bułeczkami. Jej nogi były takie w sam raz, bez grubych ud, ale także bez patyczkowatych nóg. Gdyby tylko podrosła kilka centymetrów więcej, wyglądałaby jak prawdziwa modelka, ale już teraz była pięknym okazem do schrupania. Nagle Shade poczuł krew spływająca mu do pingwina! Zaczął się zastanawiać, o kim może tak myśleć, jednakże jakby sam odrzucał wnioski, do jakich dochodził, dlatego twarz jego wymarzonej kobiety nadal pozostawała zamazana... A czas mijał, powoli zaczął tęsknić za towarzystwem, kolejnymi przygodami, bitkami, i właśnie w tym momencie, podczas rozmyślań o odległości, coś w jego głowie kliknęło, a jego umiejętność do kontrolowania energii wzrosła jeszcze mocniej niż wcześniej. Nagle zaczął czuć istoty nie tylko w obrębie Ziemii, ale także na innych planetach! Uderzenie tego wszystkiego naraz było za duże, dlatego rozbolała go głowa i to dość solidnie. Po kilkukrotnym uderzeniu twarzą w piach zdał sobie sprawę, że po prostu może przestać wykrywać tą KI! W końcu... Zdecydował się powrócić do cywylizacji

Slot: 3 poziom wykrywania Ki


Ostatnio zmieniony przez Shade dnia Sob Gru 19, 2020 9:10 pm, w całości zmieniany 1 raz
Shade
Shade
Liczba postów : 311

Siedem Lat Przygód Przeklętego Sayanina Empty Re: Siedem Lat Przygód Przeklętego Sayanina

Wto Gru 15, 2020 7:54 pm
Rozdział 5:
Shade opuścił pustynię z lekkim, łobuzerskim uśmieszkiem na twarzy, który w połączeniu z lekką opalenizną i muskulaturą dawało mu wygląd przystojniaka. Trochę szkoda, że jego oczy wyglądały jak po przedawkowaniu farby w kroplach, przez które wyglądał jak demon w ludzkiej, a raczej Sayiańskiej skórze. Nie zamierzał jednak latać w przestworzach, gdzie miał się śpieszyć? W tym właśnie momencie Przeklęty Sayanin szedł sobie drogą gdzieś na ziemi, nie wiedział w zasadzie, gdzie wiodą go nogi, był po prostu jak Rambo, wędrował przed siebie, w poszukiwaniu jakiegoś życia, nowego lub końca. Ostatecznie trafił do jakiegoś miasteczka, ot, typowa mieścina pełna ludu ziemiańskiego. W jednym z budynków podpisanym przez tablicę jako saloon słyszał dźwięki dobrej bójki! Popędził tam czym prędzej, aby rzucić okiem, kto też się tam może prać. Okazało się, że to wcale nie jedna osoba, a wszystkie osoby w barze tłukły się między sobą, głównie pijani mężczyźni w wieku średnim lub wyżej, ale zdarzyło się parę młodych kobiet, które najprawdopodobniej znajdowały się w sojuszu, gdyż prały tylko płeć przeciwną. Demoniczny Sayanin podszedł spokojnie do baru i zapytał, czy znajdzie się tam za szynkwasem trochę napitku i żywności dla podróżnika. Ten odparł, że normalnie nie daję nic na kreskę darmozjadom, ale w tak wyjątkowej sytuacji, zaproponował, że jeśli chłopak pomoże mu opanować ten bordel, to wyposaży go w drogę nawet na drugi koniec ziemi. Na tę informacje Cień lekko uśmiechnął się i zabrał do akcji. Wynik tejże walki był raczej przewidywalny od samego początku, w końcu jak grupka zwykłych ziemskich obywateli mogłaby się mierzyć w szranki z zawodowym wojownikiem i najemnikiem? Zwłaszcza że małpy, ale nie ziemskie, wiadomo jakie, znacząco przekraczały poziomy mocy osób na tych planecie. Akcja poszła sprawnie i szybko, Shad nawet nie musiał się zbytnio napocić, wystarczyło, że wybił parę zębów, połamał stół na jednym i wydał ryk bojowy, od którego niejednej samicy robiło się mokro. To wystarczyło, aby poskromić gawiedź, która natychmiast została skrzyczana przez właściciela przybytku alkoholicznego. Niemniej, gdy wszystko wydawało się być już gites, nagle do środka wpadli jacyś policjanci, albo strażnicy. Emerytowany żołnierz Nihiliusa nie miał pojęcia, kim są, jedynie coś tam kojarzył co mu Briefs powiedział, tzn.: podczas panowania wstęgi był ruch oporu, a jego członkowie po pokonaniu wroga zostali wcieleni w służby kraju. Czyżby to byli jedni z nich? Niee... Mógł to zobaczyć na pierwszy rzut oka. Z tego co słyszał, bójki ze wstęgą często były brutalne i zaprawione krwią, a ci tutaj wyglądali jak kompletnie zielony, objedzeni pączkami posterunkowi, którzy do niczego się nie nadają. Zignorował ich absolutnie i podszedł, aby odebrać swoją nagrodę od gospodarza, ale czy faktycznie mógłby odejść wolno, bo tak? Według szeryfa najwidoczniej nie, gdyż naoglądał się za dużo filmów o Johnie Rambo i chyba zapragnął się wcielić w tego gliniarza, który go przyskrzynił. Oczywiście Shade nie zamierzał przejmować się jakimś podrzędnym staruszkiem i po otrzymaniu plecaka wypełnionego żarciem, wyszedł przez frontowe drzwi, nie reagując na okrzyki i inne takie. Ba, kiedy w końcu jeden z niebieskich próbował go postrzelić, nawet bez odwracania się, złapał kulę i wystrzelił ją palcami z powrotem, strącając czapkę niedoszłemu zabójcy. Zniknął na horyzoncie jak księżyc, a mieszkańcy miasta jeszcze długo wspominali krótkotrwały pobyt tajemniczego wędrowca o demonicznych oczach.

W końcu, po nie wiadomo ilu dniach, Chłopak trafił w miejsce, które chciał odwiedzić, mianowicie siedzibę CC, czyli Capsule Corporation. Wszedł do środka budynku bez problemu i, jak zawsze kiwnął głową recepcjonistce, która nie zmieniła się od poprzedniej jego wizyty. Nieco dalej napotkał Tights, która uśmiechnęła się głupkowato i coś tam pożartowali, jednakże ostatecznie trafił do profesora Briefsa, który uśmiechnął się na jego widok. Widocznie polubił chłopaka, gdyż nie omieszkał wypytać go o jego zniknięcie i inne pierdoły. Gdy tak sobie rozmawiali, ostatecznie... Szef firmy zaproponował Cieniowi pracę! I to nie byle jaką tylko stanowisko konsultanta do spraw specjalnych. W zasadzie nie różniło się to zbytnio do zwykłego sługusa, który lata i pracuje dla szefa, ale Sayaninowi to pracowało. Briefs bowiem zaproponował mu stałe miejsce noclegowe i regularne posiłki, a także jakąś tam kwotę na wydzielone konto firmy, które go niezbyt interesowało, dlatego zostawił to staruszkowi, a sam wyszedł z listą rzeczy, jakich potrzebował staruszek. O dziwo nie spotkał w okolicy ani Shalloto, ani Aymi, ani nikogo z jego starej ekipy pierścienia, przez co poczuł się trochę osamotniony. Jak na zawołanie jednak znowu pojawiła się Tights, która jakby czytając mu w myślach, wyjaśniła, że Brokułek i Shalloto chcieli zwiedzić planetę, toteż razem z Cheelai i tym jeszcze innym wyruszyli w podróż dookoła świata niedługo po nim. Nie miała natomiast zbytnio informacji o losie Miraia i Aymi, ale sama ostatecznie przyznała, że nie była nimi aż tak zainteresowana.

W każdym razie pozostała część roku zleciała mu głównie na pracy dla doktora Briefsa, cenionego profesora i mechanika, zarówno jako pomocnik, jak i obstawa, gdyż co ciekawe, życie wąsacza nie było takie łatwe, jak mogłoby się wydawać. A bardzo silna ręka mogła pomóc w wielu sprawach, co więcej, dość często do jego obowiązków dołączał ten niejaki Gatts, ponury Sayanin w szarym płaszczu, który z tego co zauważył, miał wielki dług u starego. Często ze sobą pracowali i wypracowała się między nimi więź partnerska w zawodzie. W końcu Cień spotkał się ponownie z rudowłosą wybranką swojego serca, tyle że nadal nie miał pewności, że to akurat ona nią była. Niemniej Mirai raczej doskonale znał odpowiedź na ten temat, ale niestety już zniknął...

Shade
Shade
Liczba postów : 311

Siedem Lat Przygód Przeklętego Sayanina Empty Re: Siedem Lat Przygód Przeklętego Sayanina

Wto Gru 15, 2020 7:55 pm
Rozdział 6:
Shade, jak przystało na dobrego pracownika, stawił się w pracy w idealnym czasie, ledwo wszedł do środka, a tu sam wielki szef zgarnął go na stronę. Wyglądało na to, że będzie miał dla niego wyczerpujące zadanie, które będzie wymagać solidnej pracy muskułów, jakie zatrudnił profesor CC. Wkrótce obydwaj siedzieli w kącie wielkiej hali i popijali herbatę, połączoną z jedzeniem ciasta, które upiekła jedna z córek staruszka. Wyjawił on Cieniowi, że całkiem niedawno postanowił dorzucić swoje kilka groszy do pewnych wykopalisk, które prowadziła jego dawna znajoma ze studiów. Poprosiła ona, aby osobiście towarzyszył jej podczas prac, włącznie z jego najlepszym pracownikiem... A skoro mówił to właśnie jemu, wszystko było jasne. Super Sayanin przystał na propozycje ze spokojem, pytając, czy ruszają natychmiast, a taki właśnie był zamiar szefa. Tak więc dwójka wkrótce opuściła bezpieczne mury twierdzy Capsule Corporation i wyruszyła na wykopaliska. Pozaziemska istota została obdarzona rolą dodatkową, w postaci muła niosącego potrzebne rzeczy, których na pewno profesor sam nie zdołałby rady przesunąć o milimetr, prawdopodobnie tak samo jak większość ludzi. Ahh, ta brutalna siła małpy nieraz się przydawała w jego pracy, o tak. A gdy dotarli na miejsce, chłopak został natychmiast zaprzęgnięty do pracy fizycznej, z użyciem narzędzi lub nie. Jego wydajność była kilkukrotnie większa niż pozostałych pracowników, toteż prace ruszyły z kopyta. Przyjaciółka okularnika okazała się być prawdziwą maniaczką starych kości czy urządzeń z mitycznej już ery, ale przynajmniej można było sobie popatrzeć na dorodną Milfke, od razu humor się poprawiał... Aż w końcu w głębinach piachu i ziemi odnaleźli jakiś dziwny, wąski właz. Trzyosobowa drużyna złożona z Shade i dwójki profesorów wskoczyła do jamy i zniknęła, gdy nagle, po jakimś czasie... Coś się zaczęło dziać. Załoga pani profesur odpaliła maszyny i zaczęła zacierać ślady! Co więcej, dodatkowo zasypali wejście, dokonując pogrzebania żywcem! Jednakże ofiary tegoż zajścia nie miały o tym pojęcia, gdyż znajdowali się już za daleko od wejścia, aby coś usłyszeć. Przez co najmniej kilka godzin błąkali się w lochach rodem z Dungeons & Dragons, choć Sayanina to w ogóle nie interesowało, toteż nie przywiązywał żadnej uwagi do niczego poza łażeniem za nimi i targaniem rzeczy i wynalezionych rzeczy. Z ciekawości postanowił wrócić trochę drogą, którą przybyli, ale okazało się, że faktycznie nie było już widać wyjścia, cofnął się więc i poinformował o tym, że naukowców, którzy w ogóle się nie przejęli, a potem na miejscu pojawił się... Gatts.

Generalnie udało im się wydostać dzięki współpracy naprędce skleconemu zespołowi małp. Po wszystkim ekipa rozdzieliła się, Przeklęty dostał wolne od Briefsa, który pogadał sobie z Guciem. Cień za to postanowił odwiedzić... Wioskę Indian, przy której znajdowała się wieża Korina. Trafienie tam nie było aż takie łatwe, gdyż mężczyzna zapomniał, gdzie dokładnie znajduje się to miejsce, dlatego błąkał się po lasach, aż faktycznie mu się to udało. Został przywitany przez lidera wioski, który zaprosił go na herbatę i opowiedział mu o tym, że udało im się odbudować wioskę po incydencie ze zniszczeniem wieży. Wysłuchał uważnie całej opowieści, aż nagle do namiotu wodza wpadło paru Indian, raportując, że leśnicy znowu kłusują i wycinają drzewa w ich lesie!. Zapowiadało się na rozróbę, dlatego poszedł razem z nimi, aby przyjrzeć się sytuacji. Niemniej nie było żadnych szans na negocjacje, gdyż niemal natychmiast rozgorzał konflikt, a wyniku przeważające siły palnej wrogów pierwotnych mieszkańców tych ziem, pierwszy SSJG od wielu, wielu, wielu lat nie mógł stać obojętnie, toteż natychmiast wtarabanił się pomiędzy obie grupy i uspokoił towarzystwo rykiem bojowym. Walka bez końca nie ma sensu, dlatego wypadało popracować nad jakimś porozumieniem, po wielu przekleństwach, groźbach, pluciu i rzucaniu się do gardeł w końcu postanowiono doprowadzić do spotkania obydwu liderów. Następnego dnia owszem, spotkali się, ale narósł kolejny problem. Szef przeciwnej strony był wielkim fanem sztuk walki i zgodził się na zostawienie tego terenu pod jednym warunkiem, jeśli mieszkańcy lasu pokonają wybranych przez niego wojowników. Sayanin doradził szefowi klanu łuczników i czerwonej skóry, żeby przyjął wyzwanie, a on się zajmie resztą. Tak więc ostatecznie zamiast dziesięciu na dziesięciu było jeden na dziesięciu, ale tak naprawdę Cień nie był ani odrobinę w mniejszości. Wyselekcjonowani oponenci mieli dobre umiejętności, ale na zaledwie ziemski poziom, więc dość łatwo polegli w starciu z kosmicznym wojownikiem. Przywódca leśników był na tyle zadowolony z pokazu, że z radością ogłosił koniec jego zainteresowania okolicznymi terenami i odszedł w dobrym humorze, a był to prostoduszny, korpulentny, łysawy dżentelmen. Po przyjęciu podziękowań Chłopak wrócił do Briefsa gdzie kontynuował prace dla niego, gdyż skończył mu się ten króciutki urlop... I tak oto zakończył się szósty rok przygód Crejzola.

Shade
Shade
Liczba postów : 311

Siedem Lat Przygód Przeklętego Sayanina Empty Re: Siedem Lat Przygód Przeklętego Sayanina

Wto Gru 15, 2020 7:55 pm
Rozdział 7:
Shade szedł sobie ulicą niczym zwyczajny cywil, z butelką Coli w dłoni i bananem w dłoni, jak przystało na prawdziwą małpę. Szef ponownie dał mu trochę czasu wolnego, toteż chłop poleciał natychmiast wydać trochę kasy. A na co miałby wydawać hajsiwo Sayanin, jak nie na żarcie?! Dlatego właśnie, goniony naturalnym popędem za dobrym jedzeniem w wielkiej ilości, odwiedził kilka czołowych restauracji w mieście i dosłownie wyzerował je do cna, ale za to hojnie rzucając dodatkami dla kelnerów... Przez co cała jego fortuna zebrana u profesora poszła w diabli, a raczej w mięśnie!. Nie przejmował się tym jednak, w końcu pieniądze to pieniądze, muszą krążyć, inaczej są bezwartościowym papierem. Tymczasem zauważył zabawną scenkę, dwóch policjantów próbowało złapać jakiegoś staruszka, który został oskarżony o rzekome dotykanie dziewczyn w niewłaściwych miejscach. Przez chwilę pośmiał się razem z innymi, ale w końcu rozpoznał dziadygę, którym był nie byle dziadzio, a Muten Roshi. Ostatecznie Przeklęty postanowił wspomóc staruszka i nagle wybiegł z koła i zaczął głośno mówić.

- Tu jesteś dziadku! Bardzo panów i panie przepraszam, bardzo! Dziadek jest bardzo chory psychicznie, raz na rok dostaje przepustkę ze szpitala dla zdrowych inaczej i za każdym razem w coś się pakuje, bardzo, bardzo przepraszam!-

Małpiatek nagle zaczął się wszystkim kłaniać aż po sam pas i przepraszać, co spowodowało zamierzony przez niego skutek, mianowicie wszystkim zrobiło się głupio i zaczęli spoglądać na nich z trochę łaskawszym okiem. W końcu udało mu się zgasić sytuację w zarodku i zabrać ze sobą starca w jednym kawałku. Kiedy odeszli już wystarczająco daleko, aby zniknąć wszystkim z ich pola widzenia, Genialny żółw nagle wyciągnął coś z kieszeni, a było to kilka par majtek!!! W różnych barwach, zielone, czerwone, niektóre można było śmiało nazwać niewinną bielizną, a inne określić słowem erotyczne. A więc staruszek jakimś sposobem kradł kobietom intymną garderobę bez ich wiedzy, nagle Shade uśmiechnął się i odpiął bluzę, spod której wyciągnął... Kilka par kobiecych biustonoszy!

- Nawet nie zauważyły kiedy! Hahahahaha!-

Obaj panowie zaczęli się głośno śmiać z zaistniałej sytuacji, a po chwili starzec zaczął opowiadać kilka zboczonych historyjek ze swoich młodszych, bądź starszych lat, które serdecznie rozbawiły młodego wojownika. Ponadto Roshi zaprosił Cienia na swoją wyspę w ramach relaksu oraz podziękowania za pomoc, toteż wskoczył mu na plecy i zaczął nim kierować. Tak oto zespół złożony z demonicznej małpy i zboczonego nauczyciela wyruszył w drogę naturalnym samolotem. Z tego co dowiedział się od brodatego zboczucha, ten zbudował swój dom na odległej wyspie położonej na środku morza, dbając o to, aby ten był odporny na zburzenie z przyczyn naturalnych jak choćby tsunami. Tymczasem w końcu dotarli, gdzie mistrz żółw przedstawił mu swojego zwierzaka, wielkiego żółwia, a następnie popędził na jeden ze swoich ulubionych programów, czyli pilates z ładnymi paniami. Przybrany Sayanin Z Ziemi po jakimś czasie do niego dołączył, głównie, aby się pośmiać, co trwało kilka dobrych dni. Aż w końcu pewnego dnia, obaj panowie stanęli na samej krawędzi wysepki, lekko zanurzeni stopami w wodzie. Starzec bowiem wpadł na kilka pomysłów jak ulepszyć swoją kamehamehe, ale potrzebował do tej osoby pomocy drugiej osoby. Ucieszył się na wieść, że chłopak już opanował tę umiejętność, gdyż dzięki temu będą mogli zająć się od razu główną częścią treningu. I tak oto powoli mijał czas trójce samotnych mieszkańców prawie wyludnionej wysepki, na treningach, oglądaniu programów telewizyjnych i spaniu. W końcu pewnego dnia udało mu się w zupełności opanować technikę, którą Roshi ochrzcił mianem ''Super Kamehamehy"". Tymczasem domyślając się, że musi wracać do pracy, Shad po paru dniach opuścił wyspę, żegnając się przyjaźnie z kameseninem i jego zwierzątkiem, którzy gorąco zapraszali go do następnych odwiedzin.

Tymczasem gdy pracownik specjalny Briefsa wrócił, ten już na niego czekał z nowym zleceniem! Co więcej, miał pracować po raz kolejny ze swoim, powiedzmy, stałym współpracownikiem Gattsem. Przywitali się na spokojnie, kiwając sobie głową, bez zbędnych czułości, ale z szacunkiem, a skoro byli już wszyscy, doktor zaczął wyjaśniać im, o co chodzi. Otóż odkrył tożsamość tego drania, który próbował dokonać na nich zamachu w poprzednim roku, a był nim... Jego rywal w miłości?!! Tak, okazało się, że za czasów studiów poznał piękną kobietę, prawdziwą seksbombę z innego rocznika, dlatego, jak to się mówi, zaczął do niej smolić cholewki, ale w tym samym czasie wypatrzył to jego kolega z kierunku. Życie uśmiechnęło się do wąsacza, a teraz oponent próbował pozbawić go życia! Poprosił chłopaków, aby raz na zawsze rozprawili się z tą sprawą, gdyż nie wybaczyłby sobie, gdyby ktoś obrał na cel jego żonę lub córeczki. Bez żadnych szczegółów, obaj panowie zdecydowali się nie pierdzielić w tańcu, tylko uderzyć z grubej rury, czyli wpaść do głównej bazy przeciwnika i rozwalić każdego w polu widzenia. Oczywiście nie mieli zamiaru mordować każdego na prawo i lewo, nie było takiej potrzeby, wystarczy, że nastraszą ich wszystkich tak, że na myśl o profesurze zaczną srać ze strachu. Wlecieli do środka kompleksu budynków kolesia i zaczęli walczyć z jego obstawą, gdyż ten jakimś sposobem domyślił się, że zostanie odwiedzony, ale jak zwykła banda najemników niższego pokroju mogłaby długo wytrzymać z dwoma behemotami, obecnym królem Vegety, władcą wszystkich Sayian o tamtejszym rodowodzie i pierwszym Boskim super sayaninem od wielu lat. Sklepali ich wszystkich po równo, a z szefem oponentów pograli w gorącego ziemniaka, czyli rzucali nim do siebie będąc naprawdę wysoko! Oj krzykom i płaczom nie było końca i tak przez kilka bitnych godzin, aż chłop nauczy się co i jak. A kiedy odchodzili, jeden z nich kątem oka zobaczył skrzynkę Coli, która zabrali jako łup wojenny. Szli po drodze i powoli opróżniali ją ze wszystkiego, a ilość butelek starczyła im aż pod bramę CC. Nagle Gucio zatrzymał się i obrócił, a na jego twarzy ujawnił się lekki uśmiech.

- Jesteś totalnym pojebusem-

- Odezwał się, Pan jaśnie władca Emos-

A tu ni z gruszki ni z pietruszki... Obaj panowie uścisnęli sobie prawicę, po czym weszli do środka...

Slot: Super Kamehameha
@Kusu
@Kusu
No.1 Kusu's Fanboy
Liczba postów : 83

Siedem Lat Przygód Przeklętego Sayanina Empty Re: Siedem Lat Przygód Przeklętego Sayanina

Nie Gru 20, 2020 12:36 am
Sponsored content

Siedem Lat Przygód Przeklętego Sayanina Empty Re: Siedem Lat Przygód Przeklętego Sayanina

Powrót do góry
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach