Go down
@Whis
@Whis
No.1 Whis' Fanboy
Liczba postów : 976

Wielkie jezioro Empty Wielkie jezioro

Nie Lis 22, 2015 2:26 pm
Jezioro, w którym mieszka różowy potwór. Nie jest on jednak niebezpieczny. Można śmiało powiedzieć, że jest to pupilek Boga Zniszczenia. Każdy ma prawo do własnego zwierzaczka, prawda?
Pływa tutaj pełno ryb, które można wyłowić i ze smakiem zjeść. Tylko... czy naprawdę są one takie smaczne, jak mogłoby się wydawać? Nie dowiesz się, póki nie spróbujesz!

Wielkie jezioro Image


Ostatnio zmieniony przez Tori-Bot dnia Pią Sie 05, 2022 10:22 am, w całości zmieniany 1 raz
@Whis
@Whis
No.1 Whis' Fanboy
Liczba postów : 976

Wielkie jezioro Empty Re: Wielkie jezioro

Czw Kwi 15, 2021 2:02 pm
MG

Beerus siedział na podsuszonym pniaku, trzymając w ręku wędkę zrobioną z patyka i sznurka. Co chwile zanęcał, chcąc złapać jakąś rybkę. Wyglądał na znudzonego, a co więcej, zdarzało mu się usnąć raz czy dwa. Ptaszki ćwierkały, a woda szumiała, tworząc idealną muzykę pod sen.
- Beeerus-saaaamaaaa~! - dobiegał z oddali melodyjny głosik, a po chwili pojawił się jego właściciel, Whis. Czyli opiekun i jednocześnie sługa Boga Zniszczenia.
- Co chcesz, Whis? - zapytał Beerus, zirytowany faktem, że przeszkodzono mu w drze... połowie.
- Znowu poczułem zmiany w szczelinie czasowej. Chyba mamy jakiegoś podróżującego w czasie marudera. Powinieneś się temu przyjrzeć. - Whis cicho westchnął.
- Później się tym zajmę. Teraz jestem zajęty. O, mam branie, widzisz? - zapytał i machnął ręką, kolejny raz zanęcając, ale jak przy każdym wcześniejszym razie, nic się nie stało. Zapadła krótka cisza, którą przerwało niespodziewane połączenie. 

---purururu---purururu---

Laska Whisa zadrżała i już po chwili z jej czubka wystrzelił hologram, na którym pokazana był pewna kobieta, dość podobna do samego Whisa.
- Oh, Vados! Co tam, siostrzyczko? - zapytał Whis, uśmiechając się słodko i uroczo.
- Jesteśmy w drodze do was. Będziemy za chwilkę! - oznajmiła i zachichotała w głos. Do zabawy dołączył po chwili ktoś jeszcze. Zza ramienia Vados, ledwo wystawał ktoś, kto przypominał grubego Beerusa. Różnił się tylko odcieniem skóry i kolorami na ubraniu.
- Ej, Whis! Powiedz temu cymbałowi, że ma mi przygotować jakiś prezent! Zapomniał o moich urodzinach! - krzyczał głośno i wymachiwał pięścią, szczerząc groźnie swoje białe zębiska.
- Champa, gruba parówo! To były też moje urodziny i też niczego od ciebie nie dostałem! Ale chodź, chodź! Skopię ci ten tłusty zad! - poirytowany Beerus dołączył do "walki". Jeden, jak i drugi chował się za plecami swojego opiekuna, odgrażając się wyłącznie z daleka. Padały też inne obelgi, ale ciężko było je zrozumieć, bo krzyczeli w tym samym czasie.
- Ho, ho, ho, zapowiada się ciekawie! - wtrąciła Vados.
- Och, jak zwykle! Do zobaczeeeeniaaa~! - Whis pomachał swojej siostrze i połączenie się urwało. Beerus spadł z pleców Whisa i klapnął na cztery litery. Gdy już wstał, pomasował je i zaczął się odgrażać Whisowi.
- Ani słowa o tym całym maruderze. Champa mnie zabije śmiechem, jeśli się dowie, że dopuściłem do czegoś takiego. - mówił przez zęby, starając się trzymać swe nerwy na wodzy.

Jakiś czas później...

Wielkie jezioro Main-qimg-9a434df093218f47f572301af858dd37

Beerus i Champa o mało się nie pobili. Vados rozmawiała sobie z Whisem i wymieniali się doświadczeniami i wydarzeniami z życia jednego i drugiego kocura. Porównywali je jak i ich, licytując się, który opiekun ma gorzej.
- Ostatnio Beerus zafajdał całą pościel, bo śniło mu się, że jest kurą... - westchnął Whis, zasłaniając twarz ręką.
- Champa przez sen bawił się w strażaka... Nie muszę chyba mówić, czym gasił pożar... - Vados zrobiła to samo, a zaraz oboje westchnęli głośno, nie mając już siły.
- Gdybym mógł, to zlałbym cię na kwaśne jabłko! - krzyczał Champa.
- Ta, jasne! Zanim do mnie dobiegniesz, to zdążę się zestarzeć! - odpowiedział Beerus.
Gdyby mieli rękawy, to zakasaliby je. Już mieli się rzucić sobie do gardeł, kiedy berła opiekunów poszły w ruch i niesforne koty zostały od siebie oddalone.
- Przypominam, że walki między Bogami Zniszczenia są zakazane! - wtrącił Whis, a Vados skinęła głową, potwierdzając słowa brata.
- Musicie rozwiązać ten spór w inny sposób. Może szachy? - zaproponowała Vados, a Champa parsknął śmiechem.
- Szachy są dla cieniasów!
- Mówisz tak, bo jesteś tuman i nie rozumiesz zasad!
- Sam żeś tuman! To nie ja pomyliłem szachy z warcabami!
Wiercili się mocno, próbując jakimś cudem dobrać się do siebie. Nie udawało im się to, bo byli powstrzymywani przez magię.
- Wiem! Szachy odpadają, ale podoba mi się system pionków... Zrobimy sobie Turniej Sztuk Walki! Moi wojownicy przeciwko twoim. - Champa wpadł na pomysł, uderzając charakterystycznie pięścią w otwartą dłoń.
- W ten sposób dowiemy się, kto jest lepszy! 
- Dobra, ale jak wygram, to zostajesz moim niewolnikiem i wykonasz każde moje polecenie!
- Deal! A jak ja wygram, to zrzekniesz się posady Boga Zniszczenia! Ha, to będzie łatwe zwycięstwo, braciszku, khe, khe, khe!
- To się jeszcze okaże!
I tak oto, w sposób bardzo dziwny, nadejść miała nowa era. Era wojowników, którzy nie walczą dla siebie, ale pod przymusem, dla zachcianek rozkapryszonych kotów... Whis i Vados spojrzeli na siebie, rozumiejąc się bez słów. Zasady i nagrody dla uczestników miały zostać dogadane w późniejszym terminie. Szykowała się... Tragedia.
Powrót do góry
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach