Go down
Corona
Corona
Liczba postów : 8

Corona Galactica Empty Corona Galactica

Pią Mar 20, 2020 5:01 pm

♛♕♛

    Imię: Corona Galactica
    Wiek: 22 lata, na które nie wygląda

    Klasa: Mag–Mechanik
    Rasa: Bio–android (Demon + Makaiōshin)


Umiejętności wrodzone:
— Zdolności magiczne:
— Kai Kai:

♛♕♛

Wygląd: Okrągłe, ufne oczy są niebieskie, jednak ich kolor różni się w zależności od padania światła, oscylując pomiędzy czystym błękitem a granatowym. Różni się też w zależności od nastroju diablicy, ale o tym ciii. To one na jasnej plamie twarzy przyciągają uwagę jako pierwsze, deklasując zadarty nosek czy usta pełne szpiczastych ząbków. Innych cech przynależności do Demonów na pierwszy rzut oka nie widać, pewnie zmieni się to podczas transformacji. Proste, długie aż do kolan włosy barwą pasują do oczu i zupełnie tak samo się zachowują, choć gdzieniegdzie błyszczą dodatkowo purpurowe i fioletowe pasemka, niwelując monochromatyczność i nudę w wyglądzie Corony. Grzywka niemal zakrywa te błyszczące oczęta.
Choć jest całkiem wysoka, szczupła sylwetka i dziewczęcy wygląd odwracają uwagę od 170 cm wzrostu, więc sprawia wrażenie małej i nieszkodliwej. Dłonie ma niewielkie, o ostro zakończonych paznokciach, śmiech perlisty, a głos niski, choć niezapadający w pamięć. Chodzi lekko, jakby cały czas tańczyła, choć jeszcze częściej po prostu używa lewitacji, by przebyć kałużę czy nierówny teren.

Charakter: Corona jest niezwykle, wręcz dziecinnie ciekawska. Interesuje ją to, co dzieje się na świecie, jakie są ostateczne granice w użytkowaniu Ki, ile wysiłku i Many trzeba zużyć, by dorosły mężczyzna się załamał – takie rzeczy. Nic dziwnego jednak, dorastała obserwując pochłoniętą badaniami i projektami genialną matkę. I o ile demonica nie była matką w popularnym tego słowa znaczeniu – nie łączyły je ani więzy krwi, ani bliskie więzi emocjonalne – tak zaszczepiła w naszej małej antagonistce pęd do wiedzy i życia oraz zamiłowanie do ułatwiania sobie tegoż. Corona kocha się w wygodach i ulepszeniach, w wyręczaniu się innymi i upraszczaniu sytuacji i zdarzeń. Równocześnie, zanudziłaby się na śmierć gdyby miała po prostu wieść wygodne życie księżniczki, za którą się ma. Tak więc podróżuje ile wlezie i poznaje nowe osoby i punkty widzenia, nie pozwalając by miały jakikolwiek wpływ na obrany przez nią kierunek i światopogląd. A należy wiedzieć, że nasze dziecko z probówki nawet jeśli jest księżniczką, to nie Disneya.
Od maleńkości przekonywana, że posiadanie boskich genów czyni ją wyjątkową i stawia ponad innymi, wbiła to sobie więc do główki jako dogmat, który ją definiuje. I o ile zwykle nie jest arogancka i wyniosła, dzieje się tak jedynie dlatego, że spojrzenie ufnej łani i uśmiech na buzi przynoszą więcej wykalkulowanego zysku niźli dystans i chłód. Dodatkowo, znajduje rozrywkę w udawaniu młodej, ciekawskiej dziewczynki oraz kolekcjonuje w pamięci wyrazy twarzy ludzi, którzy znienacka ujrzeli jej prawdziwe oblicze – oblicze cynicznej diablicy. Zawsze ma coś do powiedzenia i zawsze znajdzie piekielną ripostę, która wypowiedziana po promiennym uśmiechu czyni upiorne wrażenie. Nie szuka jednak na siłę zwady, a ceni się na tyle wysoko, że woli ustąpić niż zostać zraniona w walce, w której nie ma wyraźnej przewagi. W końcu ktoś, kto z urodzenia ma wysoką pozycję nie musi jej udowadniać na każdym kroku. Korona jej z głowy nie spadnie.
Nie bez kozery Koronka posiada mieszankę genów prosto z samego dna Piekła. Słodka i wdzięczna, kreuje się na taką, by w najprostszy sposób dostać czego właśnie zapragnęła. Nie ma jednak żadnego problemu, by zaprezentować się w zgoła inny sposób – jako głupiutka gapa czy oddana pracy mechanik – jeśli tego akuratnie wymaga sytuacja. Nie wyznaje żadnych wartości poza osobistą korzyścią, choć gdy pozna interesującą w swojej ocenie osobę, chce z nią spędzać czas i włącza się w cele tamtej. Równocześnie brak u niej zaangażowania emocjonalnego w jakiekolwiek relacje, wszystko co czyni wynika z ciekawości lub wykalkulowania.

♛♕♛

Historia: Venestra Galactica robiła w swoim życiu wiele rzeczy i każde przedsięwzięcie przeprowadzane było w niekonwencjonalny, a czasem wręcz obrazoburczy sposób. Tak więc gdy nasza protoplastka gdzieś głęboko w swoim (kamiennym) sercu poczuła chęć posiadania potomka, nie poszła prosto do jakiegoś sprawdzonego banku spermy jak uczyniłaby każda porządna, samotna kobieta.
Nie, kobieta musi znać swoją dumę i umieć wykorzystywać atuty, tak więc Venestra włożyła swoje gogle i fartuch Szalonego Naukowca i poczęła sporządzać listę zakupów części potrzebnych do skonstruowania biokapsuły. Diablicy marzyło się własne dziecko z probówki.
Nie sam sprzęt, którego części przy konkretnych znajomościach i odpowiedniej dozie funduszy wykonano i dostarczono w ekspresowym tempie, był jednak największym problemem. Gotowa, błyszcząca nowością kapsuła stanęła w honorowym miejscu warsztatu, skąd demonica w każdej chwili dnia mogła oglądać swoje (przyszłe) dziecię. Na razie jednak biokomora pozostawała pusta – wnętrze nie nosiło żadnego życia, grube sznury kabli nie dostarczały energii, a Venestra odczuwała po równo zniecierpliwienie i podekscytowanie. Nie, najbardziej ważkim problemem w całym tym jej kolejnym (niedorzecznym) przedsięwzięciu był dobór materiału genetycznego. Nie mogła bowiem zrobić sobie pierwszego lepszego dzieciaka! Potomek musiał przewyższyć rodzica, jak działo się to z pokolenia na pokolenie. A przewyższyć chodzącą perfekcję nie będzie łatwo.

Bardzo długo borykała się z odpowiednim wyborem. Równocześnie, miała dużo czasu do namysłu i spore pole do popisu przy zbieraniu próbek – w końcu podróżowała z planety na planetę z flotą Organizacji Handlu, dla której od dłuższego czasu pracowała. Naprawianie i konstruowanie ich broni sprzyjało kontaktowaniu się z dużą ilością istot, spośród których mogła selekcjonować potencjalne cele. Dostarczało też sporej ilości frajdy, gdy jej broń przeważała szalę zwycięstwa na stronę Organizacji.
Zdobycie bazy, czyli genomu Demonów było jak zawsze rozczarowująco nudne. Bardziej nużące stałoby się tylko wtedy, gdyby postanowiła użyć swoich własnych genów. No ale szanujmy się. Mieszanka demonicznego DNA ma lepsze szanse na mutację niż pojedyncza próbka. A jak powszechnie wiadomo, jedyną stałą rzeczą w tym świecie jest zmiana. Część genotypu oczywiście, pochodziła od samej Venestry, jednak dużo bardziej ceniła sobie na przykład palec pewnego porucznika, który próbował się do niej dobierać. Oprócz pamiątek wojennych dodała także materiał pozyskany „pokojowo”, podczas któregoś z powrotów do „domu”, czyli Piekła. O ile można mówić o pokoju w takim miejscu. Perełką w koronie i wiśnią na czubku tortu były włosy boga, którego przekupiła za tylko sobie znaną cenę. Można też sytuację porównać do zmanipulowania, jednak wypowiedzenie tego na głos pozbawiłoby Venestrę głowy, napawała się więc tą świadomością w myślach. Gdy wszystko było już gotowe, pozostawało wyekstrahować uzyskane DNA i przetworzyć je w nowe życie. Dumna matka nie byłaby sobą, gdyby na imię pociechy nie wybrała nazwy jakiegoś wirusa siejącego dawno temu postrach wśród Ziemian.

Nasza antagonistka dorastała w otoczeniu śrubek i przekładni, a także broni laserowej i lewitujących elementów dopasowywanych do ich usprawnień. Oddychała powietrzem przesyconym nagrzaną energią z silników, wyglądając zza okien statku bojowego, na którym pracowała jej matka. Ulubionym pomieszczeniem, które sprowadzało spokój (lub jeszcze większą martwotę na już anemiczne reakcje dziewczynki, jak kto woli) był warsztat pełen wynalazków w trakcie tworzenia i pistoletów do naprawy oraz widok skupionej Venestry, pochylonej nad roboczym blatem. (Lub też jeszcze milszy widok rozsierdzonej Venestry, oraz jej lewitujących, rozwianych niewidzialnym wiatrem włosów, gdy znęcała się nad nieszczęśnikiem, który zepsuł otrzymany wczoraj, podrasowany blaster.) W rzadkich chwilach, gdy demonica miała więcej czasu, czy raczej mniej zleconej pracy, bo kolejna planeta została podbita, a osiłki z floty nie zniszczyły zupełnie otrzymanego ekwipunku, siadała z córką na podłodze i uczyła ją kontroli Ki i magii, snując opowieści o kobiecej sile w świecie pełnym mężczyzn, o zaletach bycia bogatą i niezależną i, rzadziej, o pełnej zwyroli rodzinnej krainie. Nigdy nie zabrała tam jednak Corony, jeden Zeno wie dlaczego. Niemniej przez większość czasu jej szkolenie przejmowali współpracownicy Venestry, a gdy zostawała na którejś z pobliskich, zdobytych planet, by przeczekać niebezpieczne pierwsze uderzenie przy podbijaniu następnej, nikt się nią nie przejmował i mogła robić co jej się żywnie podobało. W ten sposób zawierała dziwne jak na dziewczynkę znajomości, uczyła się o obcych rasach i z prawdziwym zainteresowaniem oglądała wszystkie okropności jakie żołnierze pozbawieni nadzoru mogli wyczyniać z jeńcami. Zdobyta wtedy wiedza bezpardonowo uzupełniała wszystkie luki w udających cywilizowane lekcjach od otaczających ją dorosłych.

I już przyspieszając, ta historia, jak każda inna o złych i podłych postaciach, nie kończy się dobrze. Pewnego razu statek, którym podróżowała Venestra został zaatakowany, wybuchł i wszyscy zginęli, a na pewno słuch po nich zaginął. Nastoletnia wtedy Corona, nieprzygotowana do objęcia schedy po matce, została odesłana przez Organizację Handlu na planetę 79, co wcale, a wcale jej się nie spodobało. Ostatecznie przygotowuje się do rozpoczęcia życia na własną rękę, odkąd spięcia z opiekunami – Elsą i Snowem, znajomymi i współpracownikami matki – stają się coraz bardziej zaciekłe i bezsensowne.

♛♕♛

Techniki startowe:
— Flight /Bukujutsu/:
— Ki Attack /Kiai/:

Planeta/Miejsce zamieszkania: Aktualnie planeta No.79 – tam została skierowana i osiedlona przez Organizację Handlu po śmierci matki.
@Mojito
@Mojito
No.1 Mojito's Fanboy
Liczba postów : 160

Corona Galactica Empty Re: Corona Galactica

Nie Mar 22, 2020 11:09 am
AKCEPTACJA

Powrót do góry
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach