Wschodnie Metro

Jak sama nazwa wskazuje, znajduje się tutaj podziemne metro. Jest to kolej elektryczna przeznaczone do transportu pasażerów. Mnóstwo ludzi korzysta z tego typu usług, codziennie rano wybierając się do pracy. Jest to wygodny sposób transportu i stosunkowo szybki. Jeśli więc nie posiadasz samochodu, użyj metra!

Krążąc spokojnie po opustoszałym metrze, potworek kopał sobie puszkę. Oczekując cierpliwie na nadchodzące wydarzenia, które miały za niedługo się ujawnić. Słysząc dźwięki stawianych kroków, nie poprzestawał kopania w puszeczkę. Kroki były coraz głośniejsze i liczebniejsze, co świadczyło o sporej liczebności nadciągających osób. Nim się Crimson obejrzał, do metra wkroczyła spora grupa ludzi. Gdzieś tak koło pięćdziesięciu osób. Połowa ubrana niczym zwykłe dresy, druga połowa w garniturach.
Puszka poleciała w kąt, a sam Crim stanął wyprostowany i spojrzał w stronę grupy, która po chwili go okrążyła.
- Jaka jest odpowiedź?
Spytał ze spokojem, następnie sięgnął do kieszeni po papierosa, którego następnie umiejscowił pomiędzy zębami czaszki. Z tłumu wyłonił się umięśniony osobnik, odziany w garnitur i ciemne okulary, łysy z blond wąsem.
- Decyzja jest jednoznaczna. Obydwoje chcą twojej głowy.
Odpowiedział pewnym tonem, następnie krzyżując ręce. W tym samym czasie potworek podpalając swojego papierosa, przymknął oczy i pokiwał głową.
- Trudno.
Dodał na końcu, po czym zaciągnął się dymem. Widocznie plan przeciągnięcia obecnych mafii na jego stronę, po prostu nie wypalił. Co za tym idzie? Będzie trzeba sobie znaleźć jakiś lojalnych ludzi, ale wpierw trzeba pozbyć się tych.

Dresy uzbrojone w przeróżne pałki i kije bejsbolowe, ruszyły jeden za drugim w stronę potwora. Za nimi uzbrojeni w noże i pistolety, goście w czerni. Kolejka była bardzo duża, jednak nie było zbytnio co się nią przejmować. Wypuszczając dym z ust, Crim wyprowadził moce proste kopnięcie lewą nóżką na wysokość głowy pierwszego osobnika, który przy bezpośrednim trefieniu po prostu odleciał kawałek do tyłu. Drugi osobnik z prawej strony, przymierzał się akurat do uderzenia metalową rurą prosto w kolano. Jednak Crim mając jeszcze swoją nogę w powietrzu, zamachną się lewą nogą i dość mocno uderzył łysola prosto w bok głowy. Siła była wystarczająca, żeby ściągnąć przeciwnika do parteru i wbić jego głowę z ziemię. Dwóch kolejnych pojawiło się zza plecami Crim'a, nożownik oraz dres z bejsbolem.
Stawiając już lewą nóżkę na ziemie, stwór obrócił się na niej i tym razem zamachnął się prawą. Uderzając uzbrojonego dres'a w ramię, wyrzucił go prosto w nożownika obok. Siła była na tyle wystarczająca, żeby dwójka wpadła w jeden z filarów, które znajdywały się w metrze. Z czasem zaczęło robić się coraz ciaśniej, więc ruchy nogami były odrobinę ograniczone. Wyciągając łapki z kieszeni, Crim wyskoczył do przodu i przy okazji złapał dwójkę przeciwników. Jednego osobnika w czarnym dresie, którego pochwycił za gardło oraz drugiego w garniturze, którego złapał za twarz. Obracając się trzy razy wokół, cisnął dwójką w różnych kierunkach. Następnie wyprowadził prosty sierpowy w kolejnego przeciwnika na wprost, uderzenie złamało mu nos i przy okazji znokautowało. Kolejne fale nacierały bezlitośnie na biednego bezbronnego stworka, który mógł jedynie się bronić.
Przechodząc do dalszego starcia, do którego dołączyło się aż trzech osobników. Dwóch posiadających pistolety i jeden z nożem, tutaj było już co prawda niebezpieczniej. Kiedy pistolety wystrzeliły w tym samym czasie, Crimson wyskoczył do góry, tym samym unikając pocisków. Jednak chcąc kontynuować walkę, postanowił wbić się nogami w przeciwnika z nożem. Tym samym po przez wbicie w ziemię, eliminując go całkowicie z walki. Stojąc teraz pomiędzy pozostałą dwójką, potwór po prostu złapał obydwu za gardła i uniósł odrobinę do góry.
- Dobrze, że zrezygnowaliście.
Powiedział spokojnie, w tym samym czasie łamiąc karki obydwu przeciwnikom.
- Nie potrzebuję żałosnych robali, które nawet nie potrafią ugryźć.

Kolejne słowa tylko wzburzyły pozostałymi ludźmi, który jeszcze bardziej chcieli uszkodzić potwora. Jednak z każdym krokiem, ich zwłok było tylko więcej. Jednak widocznie nikt się tym nie przejmował.
Odrzucają kolejne zwłoki na bok, Crimson skierował swoje dwa palce wskazujące w kolejnych przeciwników. Wystrzeliwując ledwo widoczne promienie, które po chwili przyczepiły się do twarz przeciwników. Crim po chwili mocno szarpnął rękami, tym samym przyciągając kolejną dwójkę do siebie, które po prostu znokautował. Uderzając  pięściami prosto w środek twarzy. Nie przerywając swojej serii, ponownie wyskoczył w stronę oponentów. Tym razem przeszedł do innej taktyki, po prostu łatwiejszej.
Lądując przed pierwszym dresem, Crim po prostu wbił w jego serce swoje pazury. W tym momencie kilku gangsterów otworzyło ogień w jego stronę, jednak to niczym nie poskutkowało. Ponieważ potworek zasłonił się zwłokami ofiary, które zaraz po przerwaniu ognia odrzucił. Tworząc w dłoni dwa ki blasty, Crimson odwdzięczył się strzelcom i po postu cisnął w nich pociskami. Eksplozja nie była na tyle silna, żeby wysadzić metro. Jednak była wystarczająca, żeby pozbyć się kilu osób.

Kolejne ciała uderzały o ziemię, a pomiędzy nimi tańczył sobie potworek. W rytm melodii, którą tylko on jest wstanie usłyszeć. Kolejne ciosy ścierały się z twarzami przeciwników, kolejne zwłoki tworzyły bałagan. Nim ktokolwiek się obejrzał, liczebność oponenta spadła drastycznie.
Zatrzymując się w miejscu, Crimson delikatnie poruszał swoimi łapkami w powietrzu. Niczym dyrygent kierujący całą orkiestrą.
- Dawno tak się nie bawiłem.
Rzekł dość radośnie, spoglądając na pozostają trójkę, która została przy życiu. Jednym z nich był napakowany osobnik, który był bliski wzrostu potwora. Widocznie najlepsze na sam koniec.
Łysy wielkolud w garniturze miał dość nieciekawą buźkę, przedstawiała gniew i strach jednocześnie. Zazwyczaj to nie idzie w parze, że sobą. Jednak tutaj mamy przykład, że ktoś się mylił.
Mięśniak nie czekał za długo i ruszył na potwora, gdzie pozostała dwójka po prostu postanowiła uciec gdy miała okazję. Po co ryzykować życie na zwykłą potyczkę?
- Zmiażdżę cię!!
Wykrzyczał oponent i zamachnął się swoimi obiema rękami, chcąc przypuścić prosty atak polegający na uderzeniu z otwartych dłoni prosto w główkę. Czy to nie było tak zwane stereo? No cóż, nie mając zamiaru kończyć dobrej zabawy. Crimson stał spokojnie i oczekiwał na odpowiedni moment.
Kiedy tylko ręce człowieka zmierzały ku niemu, on po prostu wystawił swoje łapki i zablokował obydwie dłonie przeciwnika.
- Całkiem niezła próba.
Powiedział, następnie zacisnął swoje pazurki na rękach łysego. Tym samym blokując mu możliwość ucieczki, czy też dalszego atakowania. Jakoż, że Crim miał ograniczony czas, postanowił szybko załatwić sprawę. Przypuszczając szybkie kopnięcie w podbródek przeciwnika, Crim puścił jego ręce, następnie wyprowadził szybką serię uderzeń pięściami prosto w klatkę piersiową. Na samym końcu wyprowadzając potężne uderzenie otwartą dłonią, potwór przebił wielkoluda na wylot. Podpierając mocno nogami podłoża, Crim zamachnął się oponentem i cisnął nim w najbliższą ścianę.
- Chyba przesadziłem
Powiedział sobie pod nosem, następnie sięgnął do kieszeni po chustkę, żeby sobie wytrzeć zakrwawioną łapkę. W tym samym momencie udał się w kierunku schodów, nie chciał pozostawać w tym miejscu zbyt długo. Jeszcze by go o coś oskarżyli, czy coś. Najlepiej będzie w sumie pozostawić to miejsce bez śladów jego użytkowania. Chociaż wysadzenie metra nie jest tak głupim pomysłem, to raczej sobie odpuści. Trzeba w końcu dać jakiś znak innym mafiom, które będą chciały mu wejść w drogę.

Shade spokojnie podążał za swoimi ofiarami, jednakże musiał nieco zmienić nieco plany, gdyż energia posiadana przez tych kiepów była tak niska, że nie do końca mógł się nią kierować, aj aj, co zrobisz. W końcu dotarł do wspomnianego celu, którym okazało się Metro, gdzie dokonano transakcji . Znajdowało się tam pięciu ludzi, z czego ten piąty, o wyróżniającej się energii ukrywał się. Niestety pech, bądź wola prowadzącego sprawiła, że został dostrzeżony, w tym samym czasie wykorzystując maksymalną szybkość, cofnął się i ukrył w pierwszym lepszym przypadkowy miejscu, był znacznie szybszy niż typowi ludzie, więc powinien sobie poradzić w takiej sytuacji, nieprawdaż? Ostatecznie gdy i to zawiedzie to krzyknie, że jest zbieraczem złomu i nie muszą się nim przejmować

Occ:
Trening koniec

Cała grupka spojrzała w miejsce, gdzie wcześniej znajdywał się Shade. Chwila ciszy zapadłą, nikt nic nie mówił.
- Wydawało mi się?
Odparł gość do siebie, następnie wszyscy wrócili do interesów. Oczywiście dalej już nie słyszałeś, bo stali kawałek dalej i mówili dość cicho. No ale mniejsze, gdy tylko minęło parę minut. Zwierzoludzie w garniturach wyszli z metra, przeszli obok ciebie i w sumie nawet nie zwrócili uwagi. Pewnie pomyśleli, że zwykły turysta czy coś. Bo nietypowe włosy oraz ogólnie za duża budowa ciała, tak czy siak wsiedli do auta nieopodal i odjechali w swoją drogę. Dalej to tylko pozostało czekać aż wyjdzie reszta, albo nie wiadomo.
No ale w między czasie, żeby się nikomu nie nudziło. Można było usłyszeć eksplozje, która została wywołana nieopodal metra. Jakby gdzieś w centrum miasta, albo cholera wie. Nie minęło kilka minut i pełno syren oraz radiowozów leciało jak opętane w jednym kierunku. Coś się działo i mogło być ciekawie. Chociaż nikt nie wie, co jest ciekawszego. Pachołki w metrze, czy może eksplozja w mieście?

Shade okazał się być wirtuozem w sztuce ukrywania się przed wzrokiem innych i na szczęście uniknął odkrycia, jednakże problem w tym, że nie był w stanie podsłuchiwać, a zanim pomyślał, aby się zbliżyć, to zaczeli się już rozdzielać. Garniaczki odjechały samochodem, ignoryjąc ją, a następnie... Usłyszał potężną eksplozję gdzieś z centrum miasta! Radiowozy i te wszystkie inne rozkrzyczały się w mieście, ale zignorował to, gdyż postanowił zbadać dalej kwestię tych pachołków z metra. Badając ich energię, czekał aż zaczną się w końcu przemieszczać, a on będzię mógł dalej śledzić przebieg sprawy. Na razie jego pole manewru było dość biedne, gdyż w zasadzie robił to wszystko z nudów niż z tak zwanego Tryhardowania, ale co zrobisz, no nic nie zrobisz. Jakie macie plany, złodupce w metrze?

Occ:
Trening start

Tak więc tryhardowanie przeszło do historii, pozostało spokojne granie detektywa. Czyli sprawę czas zacząć, a nawet pora ją przyspieszyć. Metro może i było nie czynne, ale w środku zaczęło robić się dość głośno. Jakby ktoś pojazd jakiś odpalił, no ale przecież nie powinno nic tam jeździć podczas budowy? Cholera wie co tam się dzieje.
Mogłeś jedynie wyczuć energię jednego gościa, który powoli przemieszczał się w głąb tunelu. Prawdopodobnie wraz z resztą. No i nie przemieszczali się wolno, wręcz dość szybko. Choć co to dla ciebie, który pewnie by obleciał świat w kilka minut. Gdy tylko wejdziesz do środka, będziesz mógł dostrzec brak osobników. A sam dźwięk z tunelu będzie sygnalizował, iż mieli jakiś pojazd. To się nazywa sprytna transakcja i ucieczka z miejsca nielegalnego dealu.

Shade nie miał wyjścia, musiał dalej podążać za swymi ofiarami, które z tego co zobaczył posiadały jakiś pojazd, ale co to dla niego, potrafi wyczuwać energię i jest diabelsko szybki w porównaniu z ziemianami, toteż raczej to będzie bułka z masełkiem. Ruszył za nimi spokojnym truchtem, cały czas podążając tropem tej jednej energii, która była wystarczająca do odczytania, w przeciwieńśtwie do tych odrobinek jakie posiadała reszta. Kątem świadomości zastanawiał się też co słychać u jego znajomków, jak choćby u jego kobity Aymi, ale nie za bardzo miał czas aby teraz się tym przejmować. Nie martwił się o nią jednak, gdyż doskonale zdawał sobie sprawę, że jest dziewczyną, która umie zadbać o siebie i o swoje otoczenie... Hooo boi

Occ:
Trening koniec

No więc ruszyłeś za swoimi ofiarami, które chciały tylko nielegalnie zakupić jakieś kilka rzeczy. Cholera wie co było w walizce, ale też nie wiadomo czy cię to interesowało. Wiadomo było jedno, szybko ich dogoniłeś i skończyłeś w drugim metrze. Było o wiele większe, ale i też ładniejsze. Widocznie wyłączone tylko z obiegu, ale było czyściutko i jaśniutko. Kilku zwykłych bandziorów, jeden większy mający koło dwóch metrów. Typowy muskularny czołg. Wszyscy kierowali się do jednego miejsca, mianowicie do ławki. Gdzie siedział zamaskowany osobnik. Elegancko ubrany w czarny garnitur, miał też kapelusik oraz parasolkę. Tutaj właśnie rozpoczęła się druga transakcja. Na tą chwilę nic nie słyszałeś, ale było tutaj kilka słupów za którymi mogłeś się ukryć i podejść bliżej by podsłuchać rozmowę.

Shade ruszył za swoimi ofiarami, dokładnie tak jak powiedział Bóg spoglądający z niego z góry. Nie miał pojęcia co było w walizkach i jak słusznie odgadł to szefuńcio, nie obchodziło go co tam jest. Łaził za nimi głównie dla zabicia czasu niż z powodu obowiązku obywatelskiego. Ostatecznie trafił do następnego, większego metra, które o wiele bardziej mu się podobało niż to pierwsze, które było tak zapyziałem, że przydałaby się gigantyczna odkurzarka. Tymczasem, zaczęła się druga transakcja, zobaczył jakiegoś mięśniaka i dystyngowanego pana, zamaskowanego i w garniturku. Postanowił zbliżyć się i posłuchać o czym mówią, będąc skrytym za słupkiem. Może tym razem znajdzie coś co go zaciekawi? Albo najwyżej ruszy do ataku i powalczy trochę dla lepszego humoru.

No więc udało ci się podejść bliżej, nawet na tyle by płynnie słyszeć rozmowę nieznajomych. Zamaskowany osobnik otworzył walizkę i wyciągnął z niej pigułkę. Niby zwykła tabletka?
- Szkoda, że takie drogie. Jednak bardzo przydatne, zabierz walizkę i spadajcie.
Odparł zamaskowany, po czym tableteczkę schował do kieszeni a resztą dał zbirom. Oni oczywiście bez żadnego ale i pytań, ruszyli na powierzchnię. Gdzie szybko zniknęli ci z pola widzenia, natomiast sam pan zamaskowany też zniknął. Tak niby spuściłeś go z oka na sekundę, podążając wzrokiem za zbirami. Chwilę ci zajęło, ale poczułeś czyjeś ki dokładnie za swoimi plecami. Stał tam nikt inny jak zamaskowany

Spoiler:

- Zgubiłeś się chłopczyku?
Spytał łagodnie, można wręcz powiedzieć mogłeś poczuć iż był wyluzowany. Pomijając już, że błyskawicznie się przemieścił. Wyczuwałeś od niego ki, ale nie było jakieś imponujące, wręcz przeciętnie słabe.

Shade niczym tajny agent z gry Splinter Cell bądź Metal gear solid kontunował swoją misję szpiegowską dla dobra kraju, a właściwie to tak naprawdę z nudów. Wyglądało na to, że trafił na kolejną transakcję, jedna ze stron sprzedawała... Jedną, jedyną, pojedynczą pigułkę. Co to miało być? Zazwyczaj w takich sytuacjach gangsterzy sprzedają narkotyki, jak chociażby Kokę, Heroinę albo metamfetaminę. W innych przypadkach zdarza się też, że przeprowadza się transakcje broni pochodzenia wojskowego bądź policyjnego. Ale jakaś pigułka jedna o wyglądzie Viagry? Nie było żadnych wątpliwości, że musiała mieć jakieś wyjątkowe, rzadko spotykane działania. - Czyżby jakaś tabletka na stałe powiększenia kabanosa? Toż to byłoby przełomowe odkrycie, w końcu przynajmniej jeden kompleks facetów zniknąłby z powierzchni ziemii... Każdy miałby dużego kutanga, wszyscy byliby zadowoleni.- Mruknął cicho do samego siebie Mąż Aymi. Osobiście on nie potrzebował takich specyfików, gdyż tak się składało, że jego sprzęcior był pokaźnych rozmiarów i zawsze gotowy. W towarzystwie czasami nawet śmiał się, że jakby wjebał go komuś pod pachę, to ten ktoś by myślał, że niesie dywan!. A jego żona? Była bardzooooooo zadowolona każdej nocy. Szczęśliwe małżeństwo, po prostu. Tymczasem transakcja dobiegła końca, a ten zamaskowany Slenderman nagle pojawił się za nim. Niemal natychmiast skojarzył mu się z jego przyjacielem Guciem, na którego można było wołać Mucha, ponieważ tylko BZZZZ BBZZZZ jak błyskawica w każdym kierunku. -Zgubiłem? Nieee... Jestem poszukiwaczem pięknych kobiet, ale tutaj ich nie ma. Czy wiesz może gdzie ich szukać?- Zaczął nawet rozglądać się wokół z ręką nad czołem, coby światło mu nie wpadało w oczy.

Occ:
Trening start

Zamaskowany mężczyzna słuchał jak to dziwnie i strasznie denerwująco tłumaczysz się na siłę, oczywiście nie było po nim widać iż był zirytowany tą rozmową.
- Rozumiem.
Odparł na wszystko, po czym w jego prawej dłoni pojawiła się laska. Nie była to zwykłą laska, tylko taka z małą kryształową kulą. Ogólnie miała może coś ponad metr długości. Nie zastanawiając się długo, gościu skierował kryształ w twoją stronę i po chwili troszkę go przytkało. Odskakując na środek metra, gdzie jest więcej przestrzeni. Zaczął chwilę myśleć.
- Żeby spotkać takiego kogoś jak ty, w takim miejscu. Musisz naprawdę się nudzić Saiyajinie.
Dodał, następnie uderzając końcówką laski o ziemię. Wytworzył falę widocznej energii, która rozniosła się w każdą stronę i zniknęła. Poza tym nic się nie wydarzyło.
- Jesteś z patrolu, czy może po prostu przez przypadek tutaj zawitałeś?
Spytał na sam koniec.

Shade oczywiście wciskał kit, ile popadło, ale tak naprawdę od samego początku wiedział, że nic to nie da. Zrobił to raczej dla śmiechu niż próby oszukania przeciwnika, gdyż tylko najgorszy bałwan kupiłby coś takiego. Jego przeciwnik z głosu nie dał po sobie poznać, że jest w jakimś stopniu zdenerwowany, po prostu odparł, że rozumie i pokazał mu swoją drewnianą laską z kryształową kulą, a następnie oddalił się od niego skokiem. Co ciekawe prawidłowo rozpoznał go jako Sayanina, po czym zapytał go czy jest z jakiegoś patrolu, czy po prostu przez przypadek tutaj zawitał. Cień wzruszył ramionami i jedynie odpowiedział. - Przypadek, byłem głodny, kupiłem pączki tej całej Gesslerowej i przez przypadek usłyszałem rozmowę albo dwóch waszych, albo tych co z nimi interes ubijaliście. Postanowiłem, że to sprawdzę z nudów i tyle. Policjantem nie jestem-

Occ:
Trening koniec

Zamaskowany osobnik sprawiał wrażenie wyłączonego, zastanawiał się jak bardzo można zaniżać poziom rozmowy. Nic, widocznie nie doczeka się konkretnych odpowiedzi. Dlatego też zamachnął się swoim magicznym kijem, po czym.
- Widać tutaj rozmowa się kończy, nie było wtykać nosa w nie swoje sprawy.
Odparł i następnie wyprowadził atak w formie magicznej kuli, była ona wielkości piłki lekarskiej. Szybka i precyzyjna, wbiła się w ciebie i posłała prosto w ścianę metra. Nie nastąpiła żadna eksplozja, widać była to technika polegająca na robieniu sobie dystansu. Wracając, obrażenia nie były dla ciebie zbytnio odczuwalne. Lecz gdy spojrzałeś w stronę zamaskowanego, mogłeś dostrzec sześć jego kopii? Klonów czy kij wie. Każda z nich emanowała taką samą energią, więc nie było możliwości odróżnić który to oryginał.
Wszystkie magiczne kijki skierowały się w twoją stronę i zaczęły emanować czerwoną energią, po chwili wystrzeliły z nich promienie. Jakoż, że metro nie jest zbyt przestronne. Będzie problem z całkowitym poruszaniem się oraz unikaniem co większych ataków, jednak kto wie.

OOC
- 10 hp

W końcu nadeszła ta chwila, kiedy chłopaki naprawdę będą mogli się rozerwać! Zamaskowany przedstawiciel podziemnych kręgów z zaskoczenia aktywował przepływ mocy magicznej w swojej lasce i wystrzelił kulę mocy wielkości piłki lekarskiej, czyli z tego co się orientował Shade, to takie urządzenie, które dzieciaki w szkołach na ziemii rzucały w ramach jakiegoś testu, który w zasadzie nic ciekawego nie dawał. Bardzo możliwe, że jego znudzenie osiągnęło wtedy maksimum, gdyż dał się trafić tą szybką, ale precyzyjną energią, która posłała go prosto w ścianę metra. Brak eksplozji, jedynie on, Sayanin zderzający się z twardą ścianą. Cień w ostatnim momencie napiął wszystkie mięśnie swoich pleców, co spowodowało, że jedynie odbił się od ściany, zamiast rozbijając się o nią. Wylądował na dwóch stopach sprężystym krokiem i uśmiechnął lekko na widok tego, że jego oponent stworzył łącznie piątkę klonów, które razem z nim tworzyły istne 1v6. Ich energia była taka sama, uniemożliwiało to odkrycie, który to który. Tymczasem Szóstka slendermanów przygotowywała promienie celem skrzywdzenia go! Jak powinien zachować się Mężczyzna? Uniknąć, uciekać? Postanowił zaatakować frontalnie, a następnie wszystko zależało od trajektorii promieni, jeśli wszystkie polecą prosto to przeskoczy je lub przetoczy się pod nimi, jeśli w różnych to wykona kilka akrobacyjnych, wręcz cyrkowych sztuczek, w których był wyśmienity. Małpa to jednak małpa, umie robić sztuczki. Jeśli mu się uda, to zaatakuje klona drugiego od prawej

No więc ruszyłeś do przodu, a w tym momencie wystrzelił wszystkie promienie. Co prawda nie były takie same, każdy miał swoją trajektorię. Czyli można stwierdzić, że te klony są czymś więcej niż tylko lustrzanymi odbiciami zamaskowanego. Zrobiłeś kilka akrobacji, nawet uniknąłeś kilku. Jednak dwa ciebie trafiły, lecz niezbyt ci coś zrobił. Gdy tylko miałeś zasięg, zaatakowałeś wybranego oponenta. Oczywiście w chwili uderzenia, on po prostu eksplodował. Ten zadał może i nieco większe obrażenia, jednak jeszcze nie było tak źle.
- Nie zrozum mnie źle, ale ta technika jest dość wyjątkowa i niedługo pewnie dowiesz się więcej.
Odpowiedział jednej, po czym ponownie zaczął się ostrzał promieniami w twoje miejsce.

OOC:
- 100 hp

Runda generalnie zakończyła się mniej więcej remisem, gdyż Shade pomimo ran i pułapek dorwał swój cel, jednakże ten okazał się być wybuchowym klonem, toteż wynik ostatecznie wynosił Shade-0.5 i Oponent-05. Wyglądało na to, że ta technika była nieco bardziej skomplikowana niż wydawałoby się na pierwszy rzut oka, a jego przeciwnik także go o tym poinformował. Kiwnął głową z powagą, przyznając, że mężczyzna, chyba, naprzeciw niego wykazuje większą wyjątkowość niż przeciętni ziemianie, którzy byli słabi jak źdbło trawy. W końcu uznał, że skoro adwersarz nieco popisuje się ''specjalną'' sztuczką, to on użyje jakiejś ze swoich? W końcu postawił na nie tyle co sztuczkę... A co na Henhsin!!! Transformacja! Konkretniej mówiąc Cień postanowił wywołać w sobie stan nazywany Opanowanym Super Sayaninem, czyli po prostu zwykłym SSJ, tyle, że nie spalającym energię Kii. Rzucił się w różne strony aby unikać promieni, po czym... ZAATAKOWAŁ FRONTALNIE! FRONTALNY ATAK, ŻADNYCH JEŃCÓW! SŁYSZYSZ?! ŻADNYCH JEŃCÓW! Jednakże Ojciec Luny nie był typowym, ćwierćmózgowym Sayaninem, który wykrzykuje jakieś okrzyki bojowe lub zaczyna monolog podczas wymiany ciosów, w ciszy atakował... A jednak nie! to była podpucha, gdyż planem Chłopaak było dobrać się do pobliskiej, długiej rury, porzuconej z jakiegoś powodu a z jej pomocą trafienie we wszystkich garniaczków naraz!

Occ:
Aktywacja MSSJ

No i poszła transformacja, co pomogła uniknąć wszelakich ataków i przewyższyć oponentów szybkością. Zamaskowany był troszkę zaskoczony, a raczej każdy jego klon. No cóż, ale nie mieli powodu by przerywać z tego powodu ataki.
- Heh, jestem zaszczycony że musiałeś się aż transformować dla mnie. Jednak to miejsce jest za małe, więc nawet z dużą prędkością sobie poradzę.
Zaczął mówić, a ty w tym czasie złapałeś wielką rurę i cisnąłeś w przód ku przeciwnikom. Okazało się, że trafiłeś kilku. Wybuchli i pozostawili po sobie dym, jakby nie patrzeć pozostał jeden na polu bitwy. To na pewno był oryginał.
- Cóż, mi też nie służy to miejsce.
Odparł, po czym klasnął dłońmi i wystrzelił w kilka stron jakieś pociski z cieczą. Była niebieska i kleiła się do wszystkiego, ciekawe co to. Nie chcesz dotknąć? Po tym akcie, oczywiście kontynuacja. Czarodziej stworzył sporą kulę ognia, którą po chwili w ciebie cisnął.

Wybieg Shade, czyli podkręcenie tempa poprzez transformacje zdecydowanie się opłacił, przewyższył oponentów szybkością, co więcej pozbył się wszystkich klonów za jednym dobrym rzutem rurą. Był to niezły wynik, którego można było sobie pogratulować, jednakże walka się jeszcze nie skończyła. Zamaskowany zaczął mówić, tymczasem cień zbierał w ustach energię Kii, ot, tak w ramach przezorności i ataku z zaskoczenia. Masked man poczuł się zaszczycony faktem, że odpalił SSJ specjalnie dla niego, jednakże wypomniał mu, że w tak małym miejscu szybkość nie daje zbytniej przewagi żadnemu z nich, po czym wystrzelił jakąś maź na ziemię, prawdopodobnie następne klony. Co więcej, zaczął tworzyć jakąś kulę ognia, a gdy osiągnęła ona spore rozmiary, cisnął nią w Shade. To była okazja, na którą czekał! kiedy ogień zasłonił jego twarz, Przeklęty Boski Sayanin wystrzelił całą nagromadzoną energię w przeciwnika, wykonując tym samym technikę, którą dawno temu nauczył go jego dobry ziomeczek Brokuł.

Occ:
Używam Mouth Energy Wave [Chou Makouhou], ponadto bonusik z powodu maksymalnej kontrolii Ki też wpada, dziękuję

No więc cała okolica była naszprycowana magią oraz technikami, no po prostu pole minowe. Gdy tylko czarodziej wystrzelił kulę ognia, ty postanowiłeś wystrzelić promień z dziubka. Wiadomo jednak, że żywioły niezbyt sobie radzą przeciwko ki. Tak więc zmiecenie całej kuli ognia, było wręcz czymś banalnym. Przebiłeś się przez nią, tym samym rozpraszając ją na wszelkie strony. Sam czarodziej dostał promieniem prosto w klatę, można powiedzieć że go zmiotło i przy okazji wybuchł wraz z promieniem. Dodatkowo wybuch był ciut za silny, więc zrobił wyrwę w suficie. Dość sporą i mielącą cały gruz na pył. Kilka kuleczek ognia dotknęło mazi, która się po prostu zapaliła. A za tym poszedł cały łańcuch i wszystko wokół się zapaliło. No po prostu zajebiście, nie ma to jak rujnować nowego metra. Dopiero co zostało odbudowane, ale nie. No nie ważne, widać na tym się chyba skończyła walka.
A może i nie? Jak dobrze się przyjrzysz, to będziesz mógł dostrzec zamaskowanego lewitującego w powietrzu. W sumie ciut nad dziurą w metrze.
- Cóż, widać z łatwością zniszczyłeś moją barierę.
Rzekł czarodziej, po czym wylądował na skrawku dziury do metra.
- Zanim twój móżdżek zada pytanie - Dlaczego- Pozwól, że ci odpowiem. Jako możesz sobie przypomnieć, przed naszym starciem rozrzuciłem po metrze kilka specjalnych pieczęci, które wytworzyły iluzję oraz barierę. Dzięki czemu mogłem bezpiecznie opuścić metro, dodatkowo stworzyłem kilka swoich replik które miały co prawda na celu cię wyeliminować. Jednak nie oszukujmy się, wy saiyanie jesteś zbyt dzicy.
Dodał, następnie jego ciało jakby powoli zaczęło się rozpadać i zmieniać w coś ala liście.
- Szczerzę będę oczekiwał naszego ponownego spotkania, będę musiał bardziej się przygotować.
No i tutaj się rozpłynął, gość po prostu wyparował zmieniając się w liście. Tak więc pozostałeś ty, ogień który się zbliżał do twojego tyłka i troszkę gruzu. Na domiar złego, słychać było syreny.

OOC -

Cóż... Żywioł ognia niezbyt poradził sobie z jego energią, toteż jego promień z łatwością przebił się przez kulę ognia, uderzył w złodupca i co więcej zrobił wyrwę w suficie. Dość sporawą jeśli być dokładnym, no i przy okazji sprawił, że całe metro zaczęło się palić, tym samym przyczynił się do destrukcji świeżo budowanego metra. Świetna sprawa i tak dalej, może być z siebie dumny. Zamaskowany sprzedał mu typową gatkę o tym jak to go przechytrzył, ale reakcja Shade jasno mówiła coś w stylu ''mam wyjebane'' tak więc chwilkę później typiarz zniknął. Przy okazji do uszu Cienia doszły syreny, co oznaczało, że siły porządkowe zmierzały w tą stronę. Nadszedł czas aby wycofać się na z góry upatrzoną pozycję, innymi słowy spieprzać w podskokach, ale z fasonem. Ojciec Luny wyleciał przez dziurę z prędkością rakiety i gdy znalazł się bardzooo wysoko nad ziemią ewaakuował się z całego miasta lecąc w jakimś przypadkowym kierunku.

Occ:
Trening start

Zt: Rzeka