Go down
@Whis
@Whis
No.1 Whis' Fanboy
Liczba postów : 976

Bar        Empty Bar

Wto Lip 12, 2016 12:56 pm
Miejsce, w którym po ciężkiej misji można napić się alkoholu a także zjeść coś, czego nie podają na stołówce... Napoje wyskokowe sprowadzane są z przeróżnych stron świata. Wino, piwo, wódka, czy inny ekskluzywny napitek znajdują się właśnie tutaj.
Można tu także usłyszeć ciekawe informacje, a jeśli przekona się barmana, to sam wyśpiewa co nieco.
avatar
Gość
Gość

Bar        Empty Re: Bar

Pon Sty 23, 2017 7:58 pm
Do zatłoczonego baru wkroczyła kolejna postać. Piękna pelerynka pozostawiała za nią ślad cudowny jak warkocz komety, jeszcze ładniejsza czapka była, wręcz oniemiała szykiem i elegancją. Był to oczywiście Honoberuto. Niósł w rękach zieloną zbroję z jednym naramiennikiem. Wszedł szybko do baru, odnalazł pośród tłumu Sauzera, podszedł do niego, wyciągnął ku niemu pancerz i powiedział do niego:
-Panie Sauzerze, pańska zbroja została wyczyszczona.
Teraz raczej nie mógł się ukłonić, więc poczekał aż zbroja zostanie zabrana z jego rąk. Gdy już tak się stało, ukłonił się uprzejmie pod kątem 45 stopni. Uznał że uśmiechanie się byłoby nietaktowne, dlatego zrobił minę posłusznego pazia wdzięcznego swemu panu za możliwość pracy dla niego. Następnie wyprostował się i dyskretnie zaczął zacierać ręce. Miał nadzieję że jego wysiłek zostanie doceniony.


Ostatnio zmieniony przez Honoberuto dnia Nie Kwi 09, 2017 11:15 pm, w całości zmieniany 1 raz
Haricotto
Haricotto
Admin/Time Patrol
Liczba postów : 2233

Bar        Empty Re: Bar

Pon Sty 23, 2017 10:34 pm
MG

Sauzer spojrzał na Honoberuto, który szybkim krokiem przebył całe pomieszczenie, niosąc pewnie w rękach zbroję. Podstawił mu ją praktycznie pod sam nos, by jej wlaściciel mógł ją dobrze obejrzeć. Blondyn wziął ją bez słowa, po czym skrupulatnie zaczął ją sprawdzać, szukając ewentualnych zarysowań lub pęknięć. Niczego się nie doszukał. Nie wiadomo, czy zbroja była w dobrym stanie, czy po prostu Sauzer wypił o jednego głębszego za dużo.
- Dobra robota, Honoberuto-san! - powiedział głośno, łapiąc zaraz za kufel i podając go Changelingowi. Sam wziął sobie drugi, który był już do połowy opróżniony, po czym przechylił go i dopił wszystko do końca.
- Oi, Hono - skrócił jego imię - Weź no idź za ladę i przygotuj jakieś jedzenie! - widać było, że skrupulatnie wykorzystywał kapelusznika. W końcu czegoś od niego chciał i nie mógł tego dostać od tak, za darmo. Nauka techniki to bardzo ważna sprawa, a Sauzer potrafił docenić tych, którzy starali się o możliwość wyuczenia się jej.
- I weź powiedz barmanowi, żeby zadzwonił po dziewczyny! - jak od zawsze wiadomo, dobra wixa nie może się odbyć bez przedstawicielek płci pięknej.
avatar
Gość
Gość

Bar        Empty Re: Bar

Wto Sty 24, 2017 11:48 am
Honoberuto wysłuchał dokładnie instrukcji odnośnie tego, co ma zrobić, a następnie na potwierdzenie że je zrozumiał, tonem posłusznego pachołka wykrzyknął:
-Tak jest. Już się robi, panie Sauzerze.
Przy tym zasalutował, a potem odmaszerował do lady. Podszedł do barmana i szepnął mu na ucho:
-Pan Sauzer życzy sobie tych... No, dziewczyn. Prosił żebyś po nie zadzwonił, a ja mam mu zrobić jakieś żarcie.
Następnie spojrzał na ladę. Kurde mol, jak on ma coś ugotować? Nie znał się na tym. Gdyby tu był jego brat, ten by coś poradził, ale on? Spojrzał na Sauzera, który chyba dopiero zaczynał posiedzenie w tym barze. Te całe "dziewczyny" i alkohol nie były bynajmniej zapowiedzią spokojnego i kulturalnego posiedzenia, a raczej wielkiej biby. No, wolał się nie zastanawiać co będzie jeśli postanowi trenować go bez uprzedniego wytrzeźwienia. On wolał nic nie pić aby mieć pewność, że całą sytuację będzie mieć pod kontrolą.
Tu zaczyna się przygotowanie jedzenia ----> Znów spojrzał na ladę i zastanawiał się, co też może przygotować takiemu komuś. Spróbował przypomnieć sobie jakieś dobre danie. I gdzieś w pamięci coś mu tam dobrego majaczyło. Konkretnie pewna niezbyt wyszukana, ale w gruncie rzeczy smaczna mieszanina najzwyklejszego w świecie majonezu z sosem z diabelnie pikantnej papryki. Dokładnie to pamiętał. Za sprawą majonezu piekąca i nieznośna pikanteria znikła razem z większością nieprzyjemnych objawów spożycia ostrego sosu, pozostała za to ta charakterystyczna właściwość kapsaicyny, dla której zazwyczaj smakosze ostrości z własnego wyboru spożywają posiłki z taką jej ilością narażając się na ślinotok, i pieczenie na wlocie oraz wylocie. Właściwością tą był nagły wzrost energii do działania, wyzwolenie endorfin oraz pobudzenie zmysłów, któremu towarzyszyły także poczucie zatkanych uszu i przyspieszony oddech. W sumie nie każdemu takie odczucie się podobało, ale są osoby które są od tego wręcz uzależnione. Jaszczur miał nadzieję że znajdzie tu taki sos i majonez i będzie mógł je wymieszać ze sobą tworząc definicję pychoty. Cóż, jeśli jednak majonezu by nie było, nie było by żadnego problemu. Kapsaicyna dobrze rozpuszcza się bowiem nie tylko w tłuszczach takich jak majonez, ale także w alkoholu. No cóż, ale taki sos to jeszcze nie był posiłek. Musiał znaleźć cokolwiek zdatnego do gryzienia. Nieważne czy miałoby to coś jakikolwiek smak, główną zaletą tej potrawy miało być to, co już przygotował. Starał się tylko nie wybrać niczego co byłoby zbyt tłuste, bo ta przyjemna i uzależniająca właściwość kapsaicyny mogłaby wyparować całkowicie. Gdy już znalazł szukany nośnik dla definicji dobrego smaku, pokroił go i oblał obficie mieszaniną majonezu i ostrego sosu. Albo też samym ostrym sosem. Wyłożył to coś na talerz i z podniesionym wysoko czołem ruszył ku Sauzerowi.
-Żarełko gotowe, panie Sauzerze!
Haricotto
Haricotto
Admin/Time Patrol
Liczba postów : 2233

Bar        Empty Re: Bar

Wto Sty 24, 2017 9:43 pm
MG

Sauzer nie mógł się już doczekać jedzenia. Co chwilę pokrzykiwał i popędzał, by już, w tej chwili, natychmiast podano mu zamówione jedzenie. No, nie do końca "zamówione", bo sam nie wiedział, co też dostanie. Tupał i uderzał pięścią o blat stołu. Normalnie by się tak nie zachowywał, ale alkohol zaczynał działać. W niewielkim stopniu, ale jednak.

I w końcu, po tylu latach... ekhm, po tylu chwilach czekania, w końcu nadchodziło ukochane żarełko, którym Sauzer zaraz miał zamiar napełnić swój pusty brzuch. Nie wiedział, co mu podał Honoberuto, ale nie zastanawiał się długo. Chwycił od razu talerz i podstawił sobie pod usta.
- Itadakimasu! - krzyknął, po czym zaczął pałaszować. Na początku nie poczuł ostrości potrawy, ale kiedy ta uderzyła, to ze zdwojoną mocą.
- Phaaa! - otwarł swoje paszczęki, a z nich zionął ogień. Honoberuto chyba przesadził. Świadomie, czy też nie, przesadził zdecydowanie.
- Łaaa! Moje ulubiene! - powiedział, specjalnie zmieniając wydźwięk ostatniego słowa, po czym zaczął jeść dalej. Gdy skończył, wypił cały kufel piwa jednym ciągiem, odstawiając go zaraz z impetem na blat stolika.
- Dobra! Wystarczy tego usługiwania. Nauczę Cię Ki Sworda! Jakieś jeszcze pytania przed nauką? - zapytał, siedząc przodem do Changelinga.
avatar
Gość
Gość

Bar        Empty Re: Bar

Wto Sty 24, 2017 11:01 pm
Początkowa reakcja Sauzera wskazywała na to, że Hono chyba nieco przesadził (choć widać było że nie aż tak bardzo, w końcu jego chyba-nauczyciel nie skarżył się za bardzo), ale blondyn prędko pociągnął z kufla i pozbył się pieczenia. Widocznie coś mu się tu spodobało, prawdopodobnie smak, pomysłowość lub praktyczna ekonomiczność dania. Po wypiciu piwa odłożył szklanicę na stół i stwierdził, że jednak nauczy go energetycznego ostrza. Zadał pytanie o pytania, na które jaszczur odpowiedział prędko:
-Nie mam żadnych pytań, panie Sauzerze, jestem gotów do działania.
Istotnie, nie miał o co pytać. On się popodlizywał, to dostanie czego chciał. No i całe szczęście że niebieskoskóry przystał na propozycję w tym momencie, a nie kilka piw później, bo gdyby postanowił z nim trenować zanim by się "ogarnął"... Oj, zbijali by trumienkę, zbijali dla kapelusznika... Teraz jednak nie myślał o trumienkach, tylko patrzał na smakosza kapsaicyny z zaciekawieniem.


Ostatnio zmieniony przez Honoberuto dnia Czw Sty 26, 2017 8:44 pm, w całości zmieniany 1 raz
Haricotto
Haricotto
Admin/Time Patrol
Liczba postów : 2233

Bar        Empty Re: Bar

Sro Sty 25, 2017 11:06 pm
MG

Sauzer klasnął w dłonie, po czym klepnął Honoberuto po jego naramienniku. Wszystko co miał wypić - wypił. Wszystko co miał zjeść - zjadł. Ruszył pierwszy do wyjścia.
- Chodź. Pójdziemy na pustkowia, tutaj głupotą byłoby odpalanie energetycznego miecza. - powiedział już spokojnie. Zatrzymał się w progu drzwi, po czym rzucił kilka monet na ladę barmana, płacąc za jego usługi.
- Niedługo tu wrócę. Rozgrzewaj dziewczyny. - uśmiechnał się zadziornie, a barman pokazała mu "okejkę". Po czym Sauzer, a za nim w zamyśle Honoberuto, opuścili bar i udali się w bardziej przystępne dla treningu miejsce.
- Wszystko opiera się na odpowiednim wyobrażeniu energii, słuchaj. Musisz sobie w głowie wyobrazić, że Twoja dłoń, to miecz energii. Zaraz spróbujesz, spokojnie. - zagadał do Changelinga, gdy obaj znajdowali się w przestrzeni powietrznej. Wiadomo, lotem szybciej, bo chodzenie jest głupie. Mimo wszystko, Sauzer nie sprawiał już wrażenia pijanego. Czyżby tak szybko wytrzeźwiał, czy po prostu alkohol na niego nie działa?
_____
Honoberuto z/t -> https://dbanotheruniverse.forumpolish.com/t179-kanion
Napisz od razu tam posta.
avatar
Gość
Gość

Bar        Empty Re: Bar

Pon Maj 22, 2017 9:48 pm
W barze panował wielki gwar. Odgłosy wydobywające się z niego były słyszalne w całkiem sporym fragmencie bazy. Bełkot zawianych żołnierzy, spontaniczne śpiewy, okrzyki niedające się jednoznacznie zinterpretować, co jakiś czas łomot przewracanych mebli lub brzdęk pękających butelek z alkoholem. Nie da się ukryć że tego dnia trwała tam nieprzeciętna libacja, jaka zdarzała się zapewne nie częściej niż raz na rok. I tu właśnie spędzić trochę czasu postanowił Honoberuto, w takiej właśnie głośnej atmosferze, gdzie nie wiadomo co się dzieje. Gdy wszedł do środka, nikt specjalnie nie przejmował się jego przybyciem. Każdy był zajęty swoimi sprawami. Jedni pili, drudzy się szarpali, trzeci uprawiali jakiś rodzaj hazardu. Ogólne zamieszanie i harmider. Nie przypominało to wcale pomieszczenia w bazie wojskowej potężnego imperium trzęsącego całym kosmosem i pociągającego za sznurki w polityce każdej niemal planety, a przy tym w pewien sposób dostojnego. Prędzej porównać można było to do spotkania niepiśmiennych i niewyedukowanych barbarzyńców w średniowiecznej karczmie cieszącej się złą renomą. Cóż, pewne rzeczy zwyczajnie należą do ludzkiej natury i są z nią nierozerwalnie związane, także taki prymitywny i gorszący sposób na zabawę.
Honoberuto nie znał zbyt dobrze tutejszych żołnierzy, dlatego nie miał z kim się witać. Zamówił kufel jakiegoś piwska płacąc częścią wziętych z domu pieniędzy. Otrzymawszy po chwili oczekiwany trunek, zaczął powoli pić. Siedział na jednym ze stołków przy kontuarze i obserwował towarzystwo. Wtem usłyszał jak jakaś grupka zaczyna nucić znajomą mu piosenkę pijacką. Zaraz dołączyli się inni i po chwili śpiewał cały bar. Brzmiało to razem dość niezrozumiale, ale nawet słów nie potrzeba było znać, aby wiedzieć o czym śpiewają. I kapelusznik się dołączył, bo gorszym być nie zamierzał.

Gdy w barze sobie siedzimy,
O życiu zbyt nie myślimy.
Karty wyjmiem, kością rzucim,
Kufel zbijem, się pokłócim,
Obgadamy króla czasem,
Rzekniem jakim jest smutasem.
Taka wolność tylko w barze,
O nim przy podbojach marzę!

Rozlegały się i dalsze zwrotki, których liczba z każdą większą libacją się zwiększała, bo pijackim łepetynom zdarzało się dostawać skłonności do rymowania. Śpiewali w sposób całkiem zgrany i zorganizowany. Zupełnie jak profesjonalny chór, tyle że na wpół pijany. Gdy już skończyli "kanon" i już mieli sobie dośpiewywać własne fragmenty, nagle zapadła ciemność. Zapadła na moment cisza. Po kilku sekundach znów rozbłysło światło, choć blaskiem nieco słabszym. Zapewne któryś śmielszy rzucił czymś w sufit i trafił w jarzeniówkę. Ta chwila mroku zupełnie zbiła z pantałyku śpiewaków, którzy zapomnieli już co robili przed kilkoma sekundami i powrócili do wcześniejszych zajęć, tyle że aktualnie w półmroku.
Harara aktualnie pijany całkiem nie był. Przed chwilą skończył dopiero opróżniać kufel piwa i odstawił go na kontuar. Teraz tak siedział i nadal obserwował bawiących się żołnierzy z lekkim uśmieszkiem na ustach.
Shin
Shin
Liczba postów : 393

Bar        Empty Re: Bar

Sob Maj 27, 2017 2:19 pm
Mistrz Gry

Nasz kochany kapelusznik siedział przy swoim stoliku. Wszystko w sumie wydawało się być w jak najlepszym porządku. Należał mu się odpoczynek, sprowadził jednego z zagubionych żołnierzy do domu... A jednak coś nie było w porządku. Czuło się nitkę niepokoju w powietrzu. Bardzo cieńką nitkę, ale i tak nie powinna co czulszym dawać spokoju. I wtedy stało się. Przed Honem rozbłysły trzy światła wielkości człowieka, po czym zmieniły się one w trójkę nieznajomych. Jeden wyglądał na człowieka, drugi miał trochę dziwne rysy twarzy... A trzeci był szarym ludkiem z czułkami. Zapowiadało się... Interesująco.
-Kuuuuurwa Spoooock, gdzie ten Szkocik nas przeniósł?!-odezwał się człowieczek
-Kuuuuurwa Spooock-powtórzyła szara istota
-Kapitanie, prosiłem cie byś nie przeklinał gdy Bobo jest obok, on nie rozumie że nie wolno powtarzać, zobacz, on nie rozumie...-powiedział ze smutkiem trzeci osobnik
-Kuuurwaaa Spock mieliśmy lecieć na planetę striptizerek za ukradzione Szkocikowi pieniądze, gdzie my kurwa jesteśmy?!
-Nie wiem Kapitanie, ale zaraz się dowiem. Przepraszam przerażająca Jaszczurko, co to za miejsce?

Cała trójka patrzyła na Honoberuto, i czekała co też odpowie. Cała reszta towarzystwa w Barze jakimś cudem ich nie zauważyła, a nawet jeśli to udawali że nic nie widzą. Ciekawe.
avatar
Gość
Gość

Bar        Empty Re: Bar

Sob Maj 27, 2017 4:33 pm
Jaszczur siedział sobie i w pewnym momencie zwiesił wzrok i zaczął wpatrywać się w swoje stopy. Nagle jednak coś rozbłysło. podniósł głowę i zobaczył trzech kosmitów. Widok raczej nie powinien go dziwić z uwagi na to że mieszkał we wielorasowym imperium. No, może co najwyżej to że mieli zbroi, ale to przecież był bar i wszyscy na wszystko przymykali oko. Wszyscy goście zaczęli coś bredzić miedzy sobą zachowując się dość, dziwnie, a potem spytali go co to za miejsce. Nad tajemnicą pojawienia się ich tutaj zastanawiać się nie musiał, uznał że widocznie nie zauważył że nadeszli, co było dość możliwe z uwagi na stan w którym się znajdował. Ale zadane mu pytanie go zaskoczyło. Czy naprawdę nie widzą gdzie są? Oczywiście że w barze. Ale zaraz po chwili zdziwienie minęło i uśmiechnął się cwaniaczkowato już wszystko rozumiejąc. To po prostu jakieś pijusy co to zasnęły przy kuflu i teraz nie wiedzą co się dzieje. Objawy może dość nietypowe jak na stan upojenia, ale ras było przecież we wszechświecie wiele i różnie ich organizmy mogły na alkohol reagować. Powstał ze stołka, skrzyżował ręce na piersi i powiedział do nich wyraźnie kpiącym tonem:
-To miejsce to kraina pijaków. A teraz sio, bo nie przyszedłem tu po to żeby tacy jak wy zawracali mi głowę.
Po wypowiedzeniu tych słów popchnął tego całego Spocka w bark. Nie jakoś mocno, ale pewnie będzie miał problem ze złapaniem równowagi. Spojrzał jeszcze na pozostałych z tej dziwnej trójki wzrokiem jasno i wyraźnie zniechęcającym do dalszej rozmowy z nim.
Shin
Shin
Liczba postów : 393

Bar        Empty Re: Bar

Pon Maj 29, 2017 6:06 pm
Mistrz Gry

Istoty popatrzyły na przerażającą istotę w kapeluszu, jakby widzieli nachlanego menela który próbuje im wcisnąć plan na idealny biznes.
-Kapitanie, jesteśmy w... Barze.
-To ma być bar? To obora jakaś dla wiejskich dresików. Gdzie rury, gdzie dziewczyny, gdzie automat z prezerwatywami. Kurwa Spock, to jakieś zadupie nie planeta, musimy stąd uciekać.
-Kurwa Spooock
-Widzi Kapitan, znowu to samo! Bobo nie wolno przeklinać, musisz ładnie mówić tak jak ja, nie mów jak Kapitan bo Kapitan mówi nieładnie.
-A w mordę chcesz?
Nagle podeszła do nich dziwna, karykaturalna istota. Miała wielką głowę, małe ciałko... i jak się na nie patrzyło, miało się wrażenie że... Nie ma żadnego koloru, zupełnie jakby było tylko zwykłym konturem ironicznej i prześmiewczej animacji.
-Dzieńdobry, chcieliby państwo pomóc w ratowaniu naszej huty? To bardzo dobra huta, ale sołtys chce coś zburzyć i padło na nasza hutę. To jak, pomożecie z Hutą?
-Kapitanie co to jest Huta?
-Kurwa Spock, Huta to komin i tyle.
-Ale jak to komin?
-Srak kurwa. Jestem pewien że na jej otwarciu też byłeś!
Honoberuto natomiast siedział przy swoim stoliku, i miał poważne powody do stwierdzenia, że te jego piwo nie było zwykłym piwem... Co też się zaraz stanie? Jak zareaguje jaszczur?
avatar
Gość
Gość

Bar        Empty Re: Bar

Pon Maj 29, 2017 6:42 pm
Do pewnego momentu wszystko wydawało się być dosyć prawdopodobne. Ale gdy nadeszła jakaś dziwna istota która wyglądała naprawdę nietypowo, jakby pozbawiona kolorów, uznał że dość. Już nawet nie słuchał tego co między sobą mówili ci dziwaczni kolesie. Odwrócił się na pięcie i krzyknął w kierunku baru z wyraźną irytacją w głosie:
-Co to za piwo do cholery? Ja was do sanepidu zaskarżę za jakieś narkotyki w alkoholu!
Tu uświadomił sobie że jest w tym momencie kolejnym awanturującym się niezadowolonym klientem baru, tak więc nie ma szans że będą go traktowali poważnie. Od tego całego gwaru zaczynała go już boleć głowa. Następnym razem chyba przyjdzie z własnym browarkiem. Ponownie odwrócił się na pięcie, tym razem w kierunku drzwi. Odepchnął wszystkich którzy stali mu na drodze i po chwili trzasnął drzwiami wychodząc na korytarz. Stanął na nim i oparł się o ścianę przeklinając po cichu tego kto zrobił to durne piwsko. Zamknął przy tym oczy i dyszał jak dzikie zwierzę.
Shin
Shin
Liczba postów : 393

Bar        Empty Re: Bar

Sro Maj 31, 2017 4:49 pm
Mistrz Gry

Honoberuto, oszołomiony tym, co zobaczył swoimi oczkami pinkniusimi, wybiegł z lokalu. Dyszał pod ścianą, gdy tu nagle JEEEEEB. A potem drugie, ale jakby BUUUUUUM. To z lokalu dobiegały jakieś chore dźwięki. Ktoś chyba krzyczał, latały jakieś meble... To wciąż pijackie majaki czy jednak realny problem? Z lokalu wybiegł jakiś niski, śmiesznie ubrany jegomość. W ręku trzymał jakiś śmieszny, pokraczny sierp.
-ZA MONGOLSKIE CESARSTWO! ZA CZYNGIS-CHANA!!! ZA...
I nie udało mu się dokończyć za co, bo jego pierś przebiła długa na około dwa i pół metra włócznia jegomościa stojącego za nim. No no, ten to już był popie... dziwny. Miał na sobie zbroję w kolorze złotym, w kształcie mięśni brzucha, ale takich fest, a na łbie miał złoty hełm z upośledzonym piuropuszem czy innym ustrojstwem.
-NIECH ŻYJE CEZAR!!!
I wbiegł z powrotem do lokalu, stukając podbitymi sandałami. Co tu się odprawiało? Może lepiej zajrzeć do środka lokalu? Albo po prostu uciec w siną dal, z dala od tych koszmarów?
avatar
Gość
Gość

Bar        Empty Re: Bar

Sro Maj 31, 2017 5:39 pm
Jak widać gdy wyszedł, biba dopiero zaczęła się tam w środku rozkręcać. Nagle zaczęli wychodzić jacyś goście którzy krzyczeli o nie wiadomo czym. Byli ubrani w jakieś stroje z zamierzchłych epok, jeden został przebity włócznią. No, morderstwa nie były tak częste, ale on już nie miał zamiaru tam dalej być i na cokolwiek reagować. Wyjście do tego chorego baru to był błąd. Nie miał zamiaru nawet stać pod jego drzwiami. Widząc że ten co wspominał o jakimś chanie przestał się ruszać, postanowił dać dyla. Nie zamierzał narażać się na jakieś nieprzyjemności w razie gdyby za chwilę ktoś miał wyjść zza rogu i pomyśleć że to on jest za to odpowiedzialny. Skrzywił się, a następnie prędkim chodem (ale nie biegiem) oddalił się od baru. Nie chciał już tu być. O wiele bardziej wolałby w tym momencie towarzystwo Funkego, dlatego też do domu swe kroki skierował.

z/t
Dom Honoberuto
Shien
Shien
Liczba postów : 34

Bar        Empty Re: Bar

Sob Cze 03, 2017 1:27 pm
Shien wszedł do baru i się rozejrzał w poszukiwaniu kogoś kto wart byłby jego uwagi. Znajdowała się tutaj ciekawa mieszanka rasowa. Od changów, przez tsfuli aż po małpki, za tymi ostatnimi nie przepadał. Czy to przez walki jakie Changi toczyli z mieszkańcami Vegety? A może była jakaś inna przyczyna? Tego nikt nie wiedział.
Ważne było, że za nimi nie przepadał i z tego powodu odebrał jednemu z nich alkohol. Przyjrzał się butelce.
Wódka... jak miło
Nie zwracał uwagi na zachowanie Saiyanina który podniósł się i domagał zwrotu butelki. Uniósł naczynie do ust i spróbował trunku po czym spojrzał na nieznajomego.
-Wybacz, mówiłeś coś małpeczko?
Na jego twarzy pojawił się uśmiech, natomiast jego przeciwnik dosłownie się zagotował. Chang napił się raz jeszcze po czym przełożył butelkę do lewej dłoni i przyjął postawę bojową. Nie zaniedbywał treningów ale okazji do walki miał niewiele więc musiał sam ich szukać. Saiyanin jednak nie atakował, najwidoczniej jeszcze się wahał.
-Małpeczka się boi? Nie nauczono jej walczyć?
Najwidoczniej te słowa uraziły dumę nieznajomego bo ten ruszył na Shiena. Na twarzy Changa nie pojawił się nawet cień strachu czy zwątpienia. Po prostu odsunął się tak by rozpędzony idiota go ominął. Niestety gość wpadł na innego żołnierzyka który odpoczywał w barze. Również Saiyanina, czyżby Shien specjalnie się tak ustawił? Oboje teraz patrzyli na Shiena.
-Ogoniasty zaprosił kolegę bo sam sobie nie da rady?
Parsknął śmiechem, czuł na sobie wzrok pozostałych gości ale ci na razie nie ingerowali. W razie czego mógł liczyć na pomoc Changów.
Shien cofał się przed ciosami tej dwójki, wystarczyła mu chwila by stwierdzić, że mają poważne braki w synchronizacji. Uniki nie sprawiały mu większych problemów ale starał się dawać tej parce nadzieję na zwycięstwo. Po kilku minutach stwierdził jednak, że zaczyna się to robić nudne. Poczekał aż jego nieco zmęczeni już przeciwnicy dadzą mu okazje do uderzenia.
Szybkie uderzenie w klatkę piersową a przeciwnik musiał się cofnąć do tyłu. Pozostał jeden i tym razem Shien nie zamierzał czekać na kolejną okazję. Zasypywał go ciosami i zmuszał tym samym do cofania się. Wreszcie przeciwnik zachwiał się a kopniak Changa posłał go kilkanaście metrów dalej, prosto na ścianę.
-Do domu słabeuszu
Shien skorzystał z Bukujutsu i poleciał do sufitu ponieważ spodziewał się ataku małpy którą zajmował się na początku. Gdy się odwrócił stwierdził, że faktycznie drugi przeciwnik szykował się do zadania ciosu w plecy Shienowi ale był jeszcze trochę za daleko by to zrobić.
-Wypierdalaj żółtodziobie
Posłał w Saiyanina trzy Ki blasty ale nie mógł się zbyt długo cieszyć widokiem leżącego przeciwnika. Poczuł jak coś zaciska się wokół jego szyi. Poleciał w dół razem z drugim Saiyaninem który zamiast uciekać postanowił raz jeszcze zmierzyć się z jaszczurką. Na nieszczęście małpy to ona uderzyła o podłogę a Chang miał "miękkie lądowanie" na jego ciele. Ten gość coraz bardziej irytował Shiena. Złapał go za gardło i uniósł do góry. Ignorował jego ciosy i ból który powodowały. Rzucił nim stronę otwartych drzwi po czym spojrzał na jego kolegę który również się ulotnił.
Chang podniósł z ziemi butelkę z wódką, oparł się o ścianę i delektował się łatwym zwycięstwem oraz nawet dobrym trunkiem.
Shiro
Shiro
Wschodni Kaioshin
Liczba postów : 331

Bar        Empty Re: Bar

Nie Cze 04, 2017 12:22 am
Ciekawostka: 0% graczy naciska napis MG. A ty właśnie zepsułeś tę piękną, równą liczbę. Ciumcioku. >:c

Chwilę po bójce tłum wypełniający karczmę powrócił do swojego rutynowego rumoru. Poważniejsze wymiany ciosów zdarzały się tu raz na kilka dni, toteż nie wywoływały większego zamieszania od tego, które panowało tu cały czas. Birbanci śpiewali niezrozumiale, wrzeszczeli i tłuki się po mordach. To zabawne, że tak wysoce rozwinięta zarówno pod względem fizycznym jak i intelektualnym rasa jak Changelingi dalej czerpie przyjemność z tak prymitywnego zajęcia jak masowe spożywanie alkoholu i towarzyszące mu niezbyt dojrzałe rozrywki. Cóż, najwyraźniej niektóre rzeczy nie zmieniają się nigdy.
Spośród wszechobecnego galimatiasu udało się chyba odróżnić tylko jedno zdanie.
- Podejdź tu.
Wypowiedziane było cicho i spokojnie, lecz jaszczur mógł je usłyszeć głośno i wyraźnie. Co dziwne, reszta obecnych w pijalni zupełnie nie zwracała na to uwagi.
- Tak, do ciebie mówię.
Głos dochodził z zacienionego kąta zamtuza. Siedziała tam przy małym mała, zakapturzona postać, której jakiekolwiek szczegóły ciężko było dostrzec przez słabe oświetlenie w miejscu, które zajęła.
Nihilius Imperius
Nihilius Imperius
Liczba postów : 436

Bar        Empty Re: Bar

Czw Lut 14, 2019 11:13 pm
Z tego co zaobserwował okularnik kiwnął głową, że rozumie co się do niego mówi. Tylko pytanie, co odnośnie tego uważał. Może był pewien Swojej kontroli nad legendarnym saiyanem i nie bał się zdrady, może wierzył, że faktycznie może coś się stać jak będzie nieuważny, a nawet możliwe było to, że Imperius nic nowego mu nie przekazał. Nie skomentował niczego, więc cholera wie, co tak naprawdę o tym sądził. Z resztą nieważne. Miał go ostrzec i tyle, chociaż z tego co zaobserwował to raczej Fu nie wiedział o czym rozmawiał z Cumberem. Niewiele to zmienia bo i tak zamierza grać na dwa fronty. Nie będzie się z nimi bawił. To on tutaj będzie rozdawał karty, a przynajmniej się postara. Z resztą obaj byli zbyt potężni, by Nihilius mógł cokolwiek tam znaczyć, także nic to nie zmieniało. Obaj, wciąż patrzyli się na kulę lecz jego towarzysz bardziej to przeżywał. Z zapartym tchem oglądał tę walkę, tak jakby to był najciekawszy pojedynek świata, a czas upływał. W końcu saiya-jin się transformował, chyba w ich specjalną formę bodajże. Jego kolor włosów uległ zmianie, siła się zwiększyła i wydawał się jeszcze bardziej szalony, po czym przypierdzielił Szaremu tak, że ten chyba nie wiedział co się wokół Niego dzieje. Był faktycznie o wiele silniejszy od Niego? Czy może ten się bawił? Wszystko było możliwe. Oczywiście jego kumpel musiał to skomentować, że wiedział od samego początku, że jego sługa będzie walczył na poważnie i z niemałym rozbawieniem popatrzył się na Niego pewnie śmiejąc się z tego co mu wcześniej mówił. Również się na niego spojrzał.
- Najwidoczniej, za wiele się po Nim spodziewałem. Paranoicy tak mają.
Dodał z małym rozbawieniem. Jednak mieli siać chaos. Na stołówce. Trochę średnio, ale jak się nie ma co się lubi to się sieje chaos gdzie popadnie. Tak mówiło przysłowie. Chyba. Podał mu parę informacji. Masa osób siedzi na stołówce i oglądają walkę, więc wiele rzeczy można im wmówić. Nawet miał parę pomysłów jak to załatwić. Fu wyszczerzył kiełki i wyszedł, a kula lewitowała za nim. Ciekawa rzecz. Przydałaby mu się taka moc. Ale lepiej nie być chciwym. Może po udanej akcji go o to zapyta. Chociaż nie był pewien, czy jego moc na to zezwala. Na razie musi jednak Sobie na to zasłużyć, by nie gadał, że ten tylko, by brał. Gdy usłyszał jego głos oraz gest to się zaśmiał, ale poszedł za nim. Przy okazji zastanawiał się nad planem.
- I jak. Wiesz co robimy? Bo jak nie, to mam parę pomysłów.
Na początku oczywiście go wysłuchał, ale niezależnie czy miał, czy nie miał, to gdy skończył gadać to postanowił powiedzieć co myślał.
- Możemy, albo od razu ich zaatakować co jest raczej głupie. Możemy też użyć Twojej magii jeśli będzie przydatna. Zależy co potrafisz. Oprócz tego jest taka opcja, by zrobić na nich zasadzkę. Mamy zbroję, więc albo ja albo Ty, w każdym razie jeden z Nas, wbiegnie do baru i powie, że zostaliśmy zaatakowani. Zabierzemy ich w ustronne miejsce...
Po czym pokazał gest ręką, tak jakby coś zgniatał.
- I zgnieciemy ich. Albo też po prostu ich gdzieś wyprowadzimy. Raczej powinni szybko uwierzyć, a jak nie to ich problem. Chyba, że masz lepszy pomysł. Jeśli żaden nie pasuje to zawsze można zrobić burzę mózgów i na coś wpadniemy.
Zdradził Swoje pomysły co do tej całej sprawy i pewnym krokiem szedł obok Fu, wciąż tworząc w głowie różne plany.
- Co prawda jest jeszcze parę możliwości, ale w sumie nie wiem czy trzeba się z Nimi, aż tak bawić i czy są warci naszego zachodu. Pomysłów masa, ale raczej pewnie warto wybrać coś prostszego o ile są słabi.
Dodał pod koniec. Faktycznie miał wiele innych pomysłów, jak chociażby udawanie, że ich atakują, a następnie się wycofują, albo powiedzieć, że jakiś ważny rangą ich wzywa, lub jakoś ich uśpić. Może użyć trucizny? Może ładunków wybuchowych? Tyle możliwości.
Haricotto
Haricotto
Admin/Time Patrol
Liczba postów : 2233

Bar        Empty Re: Bar

Nie Lut 17, 2019 7:55 pm
MG

Fu zatrzymał się przed drzwiami prowadzącymi do baru. Odwrócił się przodem do Nihiliusa, który nie przestawał mówić. Wysłuchał go, po czym pokręcił głową. Czyżby nie spodobały mu się jego pomysły? Już się odwrócił i miał pociągnąć za klamkę, kiedy zamarł. Zabrał dłoń z klamki i odwrócił się ponownie do Imperiusa. Na jego twarzy zagościł uśmiech. Gestem rąk wskazał pierwszeństwo dla Nihiliusa.
- Ciągle pytasz mnie o zdanie. Teraz sam zadecyduj, co zrobimy. - uśmiechnął się zadziornie, chowając zaraz swoje zębiska. Poprawił okulary i puścił oczko do Nihiliusa. Znowu coś kombinował?

Tymczasem, po drugiej stronie drzwi, wszyscy żołnierze stali przy oknach, obserwując zamieszanie na zewnątrz. Saiyanin i Majin podjęli walkę. Wszyscy zebrani w barze wojownicy, patrzyli z przerażeniem i podziwem. Niektórzy zazdrościli mocy Laptorowi i Cumberowi.

Stojący przed drzwiami Fu i Nihilius, usłyszeli kilka wyraźniejszych kwestii. Rozmówcy krzyczeli. Jeden z nich nie grzeszył inteligencją.

- Myślisz, że walczą na serio?
- Nie, na pewno dla jaj... Spójrz tylko na te zniszczenia, idioto!
- Oh, racja...
Nihilius Imperius
Nihilius Imperius
Liczba postów : 436

Bar        Empty Re: Bar

Pon Lut 18, 2019 4:12 pm
Zastanawiał się jak najlepiej rozwiązać tę sytuację, oraz ciekawiło go to czy Fu ma coś do powiedzenia. Niestety co ciekawe Fu popatrzył się na niego i pokręcił głową. Imperius uznał, że według jego kompana, żaden z jego pomysłów nie był dobry. I już miał mu powiedzieć, że skoro jest taki mądry to niech sam na coś wpadnie, lecz pomyślał, że może to, że pytał go o zdanie, a nie od razu robił sprawiało, że źle o Nim pomyślał. Oczywiście nie był tego pewien, ale cholera go wie. Nie wiadomo co w tej szalonej główce się kotłowało. Po za tym i tak głównie to Nihilius myślał, a Fu czasem coś dodał od Siebie i jak na razie nie było to zbyt dobre. Dlatego też prychnął. Tamten już trzymał rękę na klamce i mieli wejść, gdy nagle zamarł. Zastanawiał się co mu jest. Długo nie musiał czekać, bo ten zaprosił go gestem, by był pierwszy. Następnie dodał, że ciągle pyta go o zdanie i ma sam zdecydować co mają zrobić, a następnie uśmiechnął się, poprawił okulary i puścił do niego oczko. Westchnął.
- Pytam Cie o zdanie bo cie szanuję. Gdybyś był moim podwładnym to bym rozkazywał, o ile bym uważał, że to najlepszy pomysł. Ale nieważne. Mi to nie przeszkadza. Jeśli wolisz bym dominował.
Specjalnie dodał wrednie i uśmiechnął się, obracając to wszystko w żart. I tak jego uśmiechu nie było widać przez maskę. Z resztą mówił prawdę. Co prawda pytałby o zdanie i pomysły Swoich doradców, ale doskonale wie, kiedy należy samemu o wszystkim decydować. Podszedł do drzwi i się chwilowo zaczął zastanawiać. Nie wiedział co ten gość kombinował, ale aż tak go to nie obchodziło. Co najwyżej ciekawiło. Usłyszał także rozmowę na temat walki. Wpadł mu do głowy pewien pomysł.
- Czas byśmy zostali aktorami.
Powiedział cicho, po czym puścił pocisk ki daleko przed Siebie robiąc mały wybuch w oddali, a następnie krzyknął na cały głos.
- Intruzi! Intruzi w bazie! Za Nimi!
Był ciekaw jak mu to wszystko wyjdzie. Udał, że gotował się do pościgu w kierunku zniszczeń, i wyglądało to na pewno komicznie z perspektywy jego towarzysza, ale inni powinni to uznać za postawę w której niedawno kogoś ścigał i był zmęczony. Jak to nie wyjdzie to zostanie stary dobry sposób spuszczania łomotu, albo ucieczki. Jedno z tych. Chociaż na pewno część głupców powinna udać się szybko w kierunku zniszczeń.
Haricotto
Haricotto
Admin/Time Patrol
Liczba postów : 2233

Bar        Empty Re: Bar

Wto Lut 19, 2019 5:56 pm
MG

Nihilius i Fu doszli do porozumienia, po czym obaj skinęli do siebie porozumiewawczo głowami. Na twrzy Fu znów namalował się szyderczy uśmiech. Udawanie kogoś, kim nie jest, sprawiało mu zawsze najwięcej radości. Robił to często, a ktoś złośliwy mógłby powiedzieć, że bez przerwy.

Nagle nastąpił wybuch na korytarzu, spowodowany wystrzelonym kilka chwil wcześniej Ki Blastem Nihiliusa. Budynek się zatrząsł, a z sufitu posypał się tynk. Zebrani ludzie w barze natychmiast odwrócili swoje spojrzenia ku wejściu do pokoju. Ujrzeli w nim "zdyszanego" Imperiusa i stojącego za nim Fu.
- Nani!? - krzyknął ktoś z tłumu, a zaraz pojedyncze jednostki podbiegły do dwóch aktorów.
- Gdzie? - pytali, wybiegając z baru i kierując się w stronę wcześniejszej eksplozji. W salce przerzedziło się szybko. Zostali tylko ci bardziej strachliwi i starsi, którzy byli na tym etapie swojej kariery, że nie zależało im na niczym i wszystko mieli gdzieś.
Trzech wybiegło, a czterech zostało w środku. Niczym się nie wyróżniali, ot, zwyczajnie wyglądający żołnierze, noszący uniformy i zboje w tym samym kroju. Na rękach mieli Ki Blastery, a na głowach kaski, przez które widać było tylko oczy. 
Jeden z nich, najstarszy, o długiej brodzie i łysej glacy, siedział przy stoliku, będąc zupełnie nie wzruszonym przez dwustronny atak. Ubrany był w elitarną zbroję i czarny kombinezon. Siedział i popijał piwo, spijając je z kufla.
- Bierz ich, tygrysie. - skomentował, odzywając się do Nihiliusa. 

Tymczasem za oknem...

Walka Majina i Saiyanina ustała, ale zanim tak się stało, zdecydowana większa część bazy No. 79 została zrównana z ziemią. Jaskrawy błysk techniki Bakuhatsuha oślepił Nihiliusa, Fu i pozostałych żołnierzy znajdujących się w barze.
Gdy już można było otworzyć oczy, Fu uśmiechnął jak sam diabeł.
Nihilius Imperius
Nihilius Imperius
Liczba postów : 436

Bar        Empty Re: Bar

Wto Lut 19, 2019 6:54 pm
Fu jego pomysł się spodobał. Nic dziwnego, bo ten sam również był dobrym aktorem. Nie jest niemożliwe to, że nie oszukiwał przez to Nihiliusa. Mimo to, go to nie obchodziło. I tak był paranoikiem, więc wcale, by się nie zdziwił. Co ma być to będzie. Jeśli polegnie z własnej głupoty, to będzie jego wina. Dlatego zawsze, przy każdej okazji, był gotowy do ucieczki. Dlatego też nauczył się tej techniki. Co prawda planował z czasem poznać jeszcze jedną. Najwyraźniej dotyczyła telekinezy, czy czegoś w tym rodzaju. Stwierdził to po lewitującej kuli. Wątpił, że lewitowała sama z Siebie. Jego nie lewitowała, gdy ją używał. Może nie potrafił. Tak czy siak teraz nie było tak istotne. Jakby miał zostać zdradzonym to użyje bariery i przy odrobinie szczęścia ucieknie. Z resztą jakby Fu chciał go zabić, to by to zrobił. Nie wiedział co ten kmini, i pewnie nie było to nic dobrego, ale tak długo jak mu to nie szkodzi, to się tym nie przejmował. Pierwszym problemem pozostało zrobienie chaosu tutaj. Na pewno niespodziewali się ataku z wewnątrz. Z ich własnych szeregów. Tym bardziej, że nie przypominali ogoniastych jak Cumber i Shalotto, tylko zupełnie inne rasy. Może ich długie uszy ich zdradziłyby, ale tylko tym którzy znają ich rasę. Imperius co prawda był Shinjinem, ale jednak wyglądał inaczej. Mało który ma takie dodatki jak On. Bardziej przypominał demona. Ale nic dziwnego. W końcu był Makaioshinem. Splugawionym Shinjinem. A może w tym wypadku. Oczyszczonym? Tak czy inaczej wyglądem pasowali. Dlatego też po użyciu techniki i specjalnym zmęczeniu się, by wyglądało to bardziej prawdziwie, to gdy Ci tylko wybiegli to wiedział, że niczego nie podejrzewali. Udawał zmęczonego i nic nie mówił, tylko wskazał kierunek zniszczeń, a przy okazji ten kierunek prowadził do wyjścia z bazy. Na wszelki wypadek. Nie chciał, by przybyli zbyt szybko. Tak czy inaczej Ci wyglądający na bardziej narwanych i silniejszych zaraz wybyli. Zostali zwyczajni, oraz jeden najwidoczniej elitarny, który wyglądał tak jakby miał gdzieś to co się aktualnie działo. W głowie już tworzył plan. Zanim jednakże weszli do środka to wyszeptał Fu do ucha.
- Chciałeś bym decydował. Pozbądź się tej trójki. Postaram się zająć tym silniejszym.
Wyszeptał bardzo cicho, ale tak by słyszał i poklepał go po ramieniu, wciąż udając zmęczonego. Wyglądało to tak, jakby nic nie szeptał do jego ucha, ale po prostu upierał się o kolegę, który go trzymał, zważywszy na jego zmęczenie. Po czym zaczął powoli i ledwo iść, i nawet można było słyszeć jego szybszy oddech, jakby niedawno kogoś gonił i zbliżał się do tego co żłopał piwo i wyglądał na najsilniejszego. Nie miał pojęcia, czy mu da radę, ale trzeba czasem ryzykować. Dlatego też szedł powolnym krokiem i wolno mówił.
- Mam... ważne... informacje...
Zatrzymał się i udawał, że chce nabrać oddech. Nawet jak nie znał jego głosu, to rekrut raczej nie był niczym nowym. Mieli takich osób masę. Specjalnie nie powiedział Sir, i może mu się za to oberwać, ale trudno mu było, aż tak się poniżać. Oczywiście jeśli, by od tego zależał cały plan, to by to zrobił. Ale tak nie było. Już miał coś dodać, gdy nagle cały jego plan w jednej chwili uległ zmianie. Jaskrawy błysk jakiejś techniki, był tak mocny, że Imperius został oślepiony razem z resztą. Ale to mu nie przeszkadzało. Było mu to nawet na rękę, bo wszystko poprzednio zapamiętał. Postanowił działać, i nie minęła nawet małą część czasu, gdy jego ogon wydostał się, z kombinezonu oraz z ogromna szybkością niczym ogon skorpiona wystrzelił w kierunku elity, z zamiarem przebicia go oraz poderżnięcia mu gardła. Tym bardziej starał się przebić jego łeb, jeśli by była taka możliwość, jeśli nie to unicestwiłby mu mózg. Oprócz tego, wykorzystując jego nieuwagę i Swoją pamięć w tym samym momencie wyrwał mu kufel i przywalił mu w łeb. By następnie bardzo szybko otworzyć oczy i używając Eye Blasta, miał zamiar poprawić i w miarę możliwości, bardzo szybko pozbyć się żołnierza.
- Kiai Gan!
Krzyknął i wystrzelił, gdy ten powoli upadał, albo już leżał. Przy okazji odzyskał wzrok i ponownie wszystko widział. Przy okazji widział diabelski uśmiech kompana, ale tym się nie przejął i miał zamiar wykorzystać okazję i pozbyć się tego wojownika, zanim ogarnąłby co się dzieje. Miał nadzieję, że jego plan wypali zważywszy na to, że starał się wykorzystać zaskoczenie, aktorstwo, oraz oślepienie tutaj zgromadzonych. Atakował miejsca niechronione przez zbroję, dlatego jego ostry jak piła łańcuchowa ogon, miała za zadanie przebić się przez jego czaszkę, albo cokolwiek, a gdyby to nie dało rady, to poprawiłby to własnymi dłońmi. Miał nadzieję, że Fu, pozbędzie się reszty. Chciał, by decydował? To niech też coś zrobi!
Haricotto
Haricotto
Admin/Time Patrol
Liczba postów : 2233

Bar        Empty Re: Bar

Pią Lut 22, 2019 1:43 pm
MG

Starzec wciąż siedział i popijał piwo. Fu wzruszył ramionami, po czym udał się za trójką żołnierzy, którzy pobiegli sprawdzić eksplozję. Wbiegł za nimi w dym, a jedyne co było słychać, to odgłosy walki, mocnych uderzeń, kopniaków i żałosnych jęków. Chwilę później, z kłębu dymu wyłonił się Fu, który klaskał ręką o rękę, pozbywając się kurzu z dłoni.
- To było... rozczarowujące. - powiedział pod nosem, wykrzywiając swoją minę w podkowę.

Nihilius w tym czasie pozbył się starca, który niespecjalnie się stawiał. Czyżby było mu wszystko jedno, dlatego wcześniej zupełnie nic go nie ruszało? Możliwe, że też niczego nie zauważył. Jakby nie było, padł martwy. Najbardziej szkoda było piwa. Biedny, złocisty napój bogów...

Fu wolnym krokiem wszedł o baru, trzymając dłonie na biodrach. Zatrzymał się w drzwiach, rozejrzał się po pomieszczeniu, ujrzał to, co Imperius uczynił, ale nawet nie wzruszył ramionami. Spojrzał na niego pytająco, czekając na dalsze instrukcje. W końcu, pozwolił mu pobyć przez chwilę szefem.

Za oknem rozbłyskiwały kolejne kolorowe promienie. Ten jednak był szczególnie potężny. Ziemia się zatrzęsła, tynk zaczął się sypać z sufitu, a szyby zaczęły pękać, aż w końcu rozleciały się na kawałki. Pod Majinem i Saiyaninem pojawił się ogromny krater. Większość bazy zostało zniszczone. Jedynie bar i kilka dalszych budynków zostały "nietknięte".
- Racuszki się rozkręcają! Jupi! - skomentował Fu, uśmiechając się półgębkiem. Nie mógł ustać w miejscu z ekscytacji.
Nihilius Imperius
Nihilius Imperius
Liczba postów : 436

Bar        Empty Re: Bar

Pią Lut 22, 2019 4:20 pm
Starzec najwidoczniej nawet się wybuchem nie przejął. Czyżby miał wszystko gdzieś lub był zbyt pewny Siebie? Tego nie wiedział. Wiedział, za to tyle, że nawet nie zareagował zbytnio kiedy rozbił mu kufel na łbie, a następnie przebił czaszkę Swoim ogonem, a na dodatek poprawił techniką. W sumie nie było to potrzebne, ale nie spodziewał się, że tak szybko i łatwo to pójdzie. Spodziewał się większego wyzwania i zagrożenia. Mylił się. Nawet Bóg może się pomylić, gdy przeciwnik okaże się za słaby. Jego technika wysadziła czaszkę starca, a pozostałości mózgu były wszędzie. Na szczęście Sam nie został nimi ochlapany. Jeszcze tego tylko, by brakowało. By się ubrudził. Mimo to ubolewał nad stratą. Zastanawiał się, czy go nie przekonać do zmiany strony, ale wolał nie ryzykować. Czy popełnił błąd, czy też nie tego nie wiedział. Mógł ryzykować oczywiście, ale nie wydawało mu się, by to był dobry pomysł. Dlatego też starzec poniósł śmierć. Może to i dla Niego lepiej. Zginął śmiercią wojownika. Powiedzmy. Strasznie antyklimatycznie to wszystko wyszło, ale nie przeszkadzało mu to. Mimo to Nihilius wiedział, że nie może się nic marnować i postanowił Swoją starą zbroję schować do jego kapsułki z rzeczami, a następnie zdjął zapewne elitarny lub ważny pancerz i założył go na Siebie. Przy okazji wcześniej widział jak jego kompan zniknął w dymie, po czym dosyć szybko wrócił. Mówił, że to było rozczarowujące. Nie wiedział czego ten się spodziewał po zwykłych żołnierzach. Oprócz tego postanowił i tak przeszukać starca, mając nadzieję, że coś znajdzie. Zabrał też jego broń i założył Sobie na rękę, tak dla niepoznaki, a następnie resztę pancerzy również zdjął, zostawiając wojowników w samych kombinezonach po uprzednim przeszukaniu ich i zabraniu wszystkim broni i schowaniu ich. Miał zamiar stworzyć kiedyś własne, a do tego potrzebuje próbek. Rozejrzał się trochę po barze i starał się zebrać to co mógł i okazało się przydatne. Nektar śmiertelników olał. Miał nadzieję, że Ci żołnierze mieli cokolwiek przydatnego. Tym bardziej starzec. Tyle dobrego, że pancerza nie uszkodził i był cały i zdrowy na Nim. Najbardziej starał się przy staruszku znaleźć jakąś kartę identyfikacyjną, czy coś innego. Tacy wysoko postawieni wojownicy często mieli jakieś przepustki. Gdy tylko taką znalazł i upewnił się, że nic innego nie ma to postanowił stąd odejść. Jeśli nic nie znalazł to był lekki problem i będzie musiał się bardziej postarać i korzystać z pancerza. Mimo to miał nadzieję, że ją znajdzie. Był prawie pewien, że coś takiego powinien posiadać. Przy okazji miał trochę dobrego ekwipunku dla Swojej przyszłej frakcji. Kombinezonów nie zdejmował. Przy okazji zabrał też wszystkim scoutery, tym bardziej staruszkowi o ile je posiadali. Jego towarzysz już czekał i patrzył się na niego, czekając na dalsze polecenia. Pewnie chciał go przetestować. Jego sprawa. Miał parę pomysłów, gdzie mogliby się udać. Tylko zastanawiał się jak to powinni zrobić. Za oknem mieli istny pokaz fajerwerków i ładnych kolorów. Cały ten odór śmierci i cierpienia. Piękne. Nagle jednak był dosyć silny wybuch, ziemia pod jego nogami się zatrzęsła, sufit się sypał, a szyby rozleciały na malutkie kawałeczki. Widział jak pod Majinem i Saiyanem pojawił się wielki krater i większość bazy była zniszczona. Nie podobało mu się to. Fu za to nie mógł powstrzymać ekscytacji. Tak czy inaczej walkę tych dwóch typków olał i się odezwał do Fu.
- Czas iść do Naszego ulubionego miejsca. Laboratorium! Miejmy nadzieję, że się ostało. Zobaczmy w kuli na wszelki wypadek.
Gdyby Fu tak zrobił, co zapewne nie byłoby dla Niego trudne, to nie ważne czy było to miejsce zniszczone czy też nie, to miał zamiar sprawdzić podziemia.
- Mógłbym Nas tam przenieść do środka, ale to byłoby podejrzane jeśliby usłyszeli co robimy. Lepiej przejdźmy normalnie przez strażników korzystając ze zbroi oraz rzeczy które znalazłem u elitarnego wojownika. Jeśli Nas nie przepuszczą, to najwyżej się tam przeteleportujemy do środka mimo wszystko. To do dzieła Racuszku.
Zaśmiał się mówiąc to dziwne słowo co On wcześniej, po czym złapał Fu za ramię i przeniósł ich w miejsce, które było w pobliżu wejścia, ale na tyle skryte, by ich nie zauważyli. Miał zamiar jak najbardziej zaoszczędzić na czasie.

OOC:
Sponsored content

Bar        Empty Re: Bar

Powrót do góry
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach