Go down
@Whis
@Whis
No.1 Whis' Fanboy
Liczba postów : 976

Taras      Empty Taras

Pon Lut 13, 2017 2:48 pm
Taras, ogromny balkon, który pomieścić może kilkanaście osób jednocześnie. Na środku znajduje się stolik, a dookoła niego cztery krzesła. W razie potrzeby, stolik może być wydłużony dodatkowymi deskami, które ukryte są pod rozsuwanym blatem.
Przed upadkiem z dużej wysokości ochrania poręcz, która wbudowana jest na krawędziach tarasu. Wszystko zrobione jest z drewna, które przyjemnie skrzypi podczas stawiania kroków.
Widać stąd pobliski las oraz góry, które rozciągają się do tego stopnia, iż wydawać się może, że nie ma im końca.
Tensa
Tensa
Time Patrol
Liczba postów : 450

Taras      Empty Re: Taras

Nie Kwi 16, 2017 7:30 pm
-To dobrze jeszcze trochę i prześcigniesz tatę.- odpowiedziała dziewczynie. Co prawda nie była tego taka pewna. Miała wrażenie, że mimo zbliżonego poziomu, fasolka jest wciąż przed nią. Wiedziała jak może się o tym przekonać, kolejny sparing z Haricotto. Tym razem jednak nie straci ona panowania nad sobą. Z zamyślenia wyrwały ją słowa Aymi. -Nie jest kocicą, raczej sayianką, a może halfką, sama nie wiem.- powiedziała wznosząc się w powietrze. Zgodnie ze słowami Aymi dziewczyny poleciały w kierunku z którego wydobywała się wiązka energii. Po krótkim locie dwójka dotarła do niewielkiej drewnianej chatki. Tensa po drodze nie odzywała się zastanawiając się nad tylko sobie wiadomymi rzeczami. Kiedy dotarły na miejsce Halfka wylądowała na tarasie i spojrzała na Aymi. -Wygląda na opuszczoną. Powinnyśmy to sprawdzić.- powiedziała zaglądając przez okno.
Aymi
Aymi
Liczba postów : 1103

Taras      Empty Re: Taras

Pon Kwi 17, 2017 10:54 pm
Czuła rosnącą w niej dumę na wieść, że prześcignie tatę, jak dalej będzie się tak szybko uczyć. Z drugiej strony bardziej pragnęła pochwały od bruneta niż stojącej przed nią blondynki. Blondynki, która właśnie tłumaczyła jej, że kocica nie jest kocicą.
- Tata mówił, że jestem mieszańcem bo mam czerwone włosy - stwierdziła, lecąc w ślad za koleżanką. - Nie był pewny, czy jesteś half-saiyaninem czy... czystej...
Zacięła się. Haricotto użył wtedy pewnego sformułowania, którego nie rozumiała, a właściwie nadal nie rozumie. Czysta krew, co to właściwie znaczyło? Nie wiedziała, a jednak ta wiedza była ważna. Przynajmniej do takiego wniosku doszła.
Więcej się nie odezwała, więc resztę drogi obie przebyły w ciszy. Wkrótce dotarły do z pozoru niezamieszkałego domku. Aymi nie wylądowała na tarasie jak Tensa, a raczej zawisła w powietrzu w pewnej odległości. Czuła niepokój. Lata spędzone na życiu w dziczy odzwyczaiły ją od zbliżania się do ludzkich siedzib, do tego stopnia, że obecnie się ich obawiała.
- Tensa... chodźmy stąd... - jęknęła, rozglądając się z lękiem dookoła, jakby zza rogu miał wyskoczyć jakiś wielki potwór. Podleciała do blondynki i chwyciła ją za ramię, ciągnąc w przeciwną stronę. - Tu nie ma taty... Chodźmy... proszę...
Głos lekko jej drżał, ciało miała napięte. Wyglądała tak, jakby zaraz miała uciec, a jednak trzymała się niebieskookiej. Spojrzała na nią błagalnie. Naprawdę nie chciała być w tym miejscu.
Tensa
Tensa
Time Patrol
Liczba postów : 450

Taras      Empty Re: Taras

Pon Kwi 17, 2017 11:37 pm
Tensa leciała wraz z Aymi. Kiedy usłyszała jej słowa zastanawiała się o jakie słowo może chodzić. Pierwsze i jedyne co przyszło jej na myśl to czysta krew. Będąc na Vegecie nie zauważyła, aby Sayianie strasznie się z tym obchodzili. Wiedziała jednak, przynajmniej tak jej mówiono, że mieszańce posiadają większy potencjał. -Tak, jedyne co może nas odróżnić, chociaż nie do końca to kolor włosów. Każdy "czystej" krwi sayianin, czyli taki którego obaj z rodziców byli sayianami posiada czarne włosy. Jednak niektóre Halfy, jak na przykład ja również mają tą barwę, dlatego nie był pewien.- wyjaśniła siląc się na fachowy ton. Jednak uśmiech nie schodził z jej twarzy. Po niedługiej chwili dziewczyny dotarły do domu, gdzie Tensa niemalże od razu znalazła się na tarasie. Chciała sprawdzić budynek, jednak od tego odciągnął ją jęk Aymi, która podleciała i zaczęła ciągnąć ją za ramię. -Racja, wygląda na opuszczony.- powiedziała Halfka wzlatując w powietrze. Nagle coś zaświtało jej w głowie. Strach był wyczuwalny od dziewczyny. Przypomniała sobie o czymś co może ją uspokoić. -Może poszukamy Shiro co ty na to?- zapytała zastanawiając się gdzie mógłby on być. Jedyne co pamiętała związanego z poznaniem Aymi to wyspa Kame. Wcześniej walczyła z Harim w lesie. -Chwila, Aymi mieszkała w lesie, a z Harim u Kame znalazła się po naszym starciu w lesie. Warto spróbować.- pomyślała ruszając w kierunku lasu.

[z/t]
Aymi
Aymi
Liczba postów : 1103

Taras      Empty Re: Taras

Wto Kwi 18, 2017 11:12 pm
W drodze blondynka wyjaśniła jej, co znaczy "czystej krwi" saiyanin, a także, że ich charakterystyczną cechą są czarne włosy. Oczywiście pomijając ogon.
- A gdzie są... twoi rodzice? - spytała jeszcze. Ona sama znała właściwie tylko matkę, z którą żyła od swych narodzin. Później została jej pozbawiona, a jej życie przepełnione było rosnącą wciąż samotnością i tęsknotą. Dopiero niedawno poznała Haricotto, uznając go za ojca.
Tensa była dziwna. Dwa razy stwierdziła, że dom wygląda na opuszczony. Dwa razy w innym kontekście. Przy pierwszej wzmiance uznała ten fakt jako przymus do sprawdzenia wnętrza chaty, za drugim razem zaś uznała, że z tego powodu nie powinny się zbliżać. Chociaż ta zmiana mogła być uzależniona od nastawienia czerwonowłosej. Tak czy inaczej postanowiły opuścić to miejsce, ku wyraźnej uldze młodszej z dziewczyn.
- Poszukać Shiro? - powtórzyła, a na wspomnienie kociego przyjaciela wszelki lęk wyparował. - Tak! Poszukajmy Shiro!
Decyzja była prosta i nieodwołalna. Aymi ruszyła zatem za Tensą, zdając się na jej orientację w terenie.

[z/t]
Haricotto
Haricotto
Admin/Time Patrol
Liczba postów : 2233

Taras      Empty Re: Taras

Sro Sie 02, 2017 12:45 am
Czas mijał nieubłagalnie. Haricotto po tylu wydarzeń był zmęczony. Ciągłe walki i treningi nie były dobre dla zdrowia, jeśli ignorowało się odpoczynek i sen. Mimo że miło spędzało mu się czas u Boskiego Miszcza razem z Kurisu, to potrzebował snu. Snu, o którym tak bardzo marzył. Nie chciał spać w Kame House, ponieważ nieustanny szum fal i skrzeczenie mew nie dałyby mu zasnąć.
I jest! W końcu ujrzał chatę, którą postanowił zagarnąć dla siebie. Od dawna była opuszczona, więc po prostu w niej zamieszkał, robiąc z niej użytek. Nie tracąc więcej czasu, przyspieszył swój lot i zaczął pikować w dół. Wylądował na tarasie, czyli w miejscu, w którym zawsze lądował, gdy tylko wracał do domu. Przecież nie będzie wchodził przez główne drzwi! To takie oklepane...
Gdy tylko przekroczył próg drzwi balkonowych, jego oczom ukał się dziwny, niespodziewany widok...

z/t
Ryu
Ryu
Maskotka
Liczba postów : 339

Taras      Empty Re: Taras

Pią Lip 19, 2019 2:36 pm
Bohater nasz poczuł się zirytowanym - nie, żeby wcześniej nie był - zachowaniem swojego futrzastego kolegi. Uczeń Haricotto zwrócił mu uwagę, aby ten przy następnej okazji zachował swe zębiska na osobnika, który faktycznie mógłby być wrogiem. Znaczy się, nie przekazał mu tych wszystkich przemyśleń. Wytłumaczył mu po prostu w wielkim skrócie, aby następnym razem pohamował się i nie wykonywał tego typu akcji przeciw chłopakowi. Jak zachowała się pantera słysząc te jakże pouczające słowa płynące ze słów młodzieńca? Shiro zlał to wszystko strumieniem prostym całkowicie mając gadkę brodacza w swej tylnej części ciała. Ziemianin jednak nie zamierzał użerać się tym razem i z tym, zwyczajnie dając sobie na wstrzymanie. Pokręcił jedynie głową na boki pokazując swe niezadowolenie.
No dobra, nadeszła pora, aby nareszcie przejść do właściwej akcji i pchnąć fabułę dalej, która to od pewnego czasu znajdowała się w martwym punkcie.
Wojownik nie miał pojęcia co może go spotkać w niedalekiej przyszłości. Nie miał pewności, iż aby na pewno był tutaj tylko on oraz jego kompan. Im coraz bliżej znajdował się przy drzwiach to coraz bardziej zaczął odczuwać niepokój. Niepokój związany z aktualną sytuacją. Ta nowa persona mogła być absolutnie każdym. Piosenkarzem, rzeźnikiem, politykiem, papieżem, przyjacielem, wrogiem. Każdym. Jedyną możliwością sprawdzenia tożsamości przybysza było udanie się na zewnątrz. Prawdopodobnie, gdyby zjawisko określane mianem "nocy" aktualnie nie występowało to być może nie miałby on problemów z identyfikacją intruza? Cóż, było to tylko gdybanie. Pogdybać nikt mu nie mógł zabronić.
W momencie, w którym blokada dzieląca taras, a wnętrze chatki została zneutralizowana, nagle ze środka wybiegła pantera, która w błyskawicznym wręcz tempie pomknęła w stronę nieznanego. Ryu doskonale zdawał sobie z tego sprawę, ponieważ poczuł jak coś przebiega pod jego nogami. Nie mógł być to nikt inny niż jego koleżka, choć spojrzał - prawdopodobnie - odruchowo w dół.
Po kilku sekundach do uszu chłopaka dotarły różne dźwięki. Można było je zdefiniować jako: pewnego rodzaju syczenie, pisk, uderzenie oraz warknięcie. W zasadzie to kilka tych warknięć było.
- Co jest?
Nie znajdował się w zbyt jasnej sytuacji. Nie widział zbyt wiele z punktu, w jakim to aktualnie przebywał. Nie mógł określić co tam dokładnie zaszło. Wiedział tylko jedno - zwierzę się nie pomyliło. Ktoś ewidentnie tam się znajdował. Jednakże nie wiedział kto. Nie był w stanie określić czy gość jest kimś mu znanym bądź nie. Wyglądało na to, że musiał podejść nieco bliżej, aby wychwycić jakiekolwiek szczegóły. Tak też zrobił. Wykonał kilka kroków do przodu, choć nie było ich wiele. Pozwolił sobie na tylko tyle, aby pozwoliło mu to dostrzec przybyłego osobnika, nadal jednak pozostając w - zdawałoby się - bezpiecznej odległości. Jego oczom ukazał się obrazek przedstawiający panterę, która okrążała tajemniczą postać. Ów postać ubrana była w płaszcz, a na jej głowie znajdował się kaptur. Nieznajomy był już w trakcie schylania się po coś, co znajdowało się na podłodze. Była to jakaś maska. Wyglądało na to, iż te wszystkie odgłosy, które młodzieniec usłyszał chwilę wcześniej były spowodowane tym, że Shiro musiał po prostu przypuścić atak na nieznajomego. Ten zaś był zmuszony się bronić, więc uderzył zwierzę czy coś w tym guście. Znaczy, brodacz nie miał pojęcia czy właśnie tak się stał, lecz ta wersja zdawała mu się być dość prawdopodobna. Chyba najbardziej prawdopodobna. Pytanie zadane przez ucznia Haricotto zostało najzwyczajniej w świecie zignorowane przez tego przybysza. Mogło ono jednak zostać zignorowane przez fakt, iż jegomość wolał skoncentrować się na samym zwierzęciu, które w zasadzie w każdym momencie mogło rzucić się do ataku. Wojownik postanowił zareagować zamiast stać bezczynnie i tylko się przyglądać. Jego celem było zwrócenie uwagi przybysza na swą osobę, no a aktualnie takowa możliwość raczej nie istniała, choć na pewno jednak była mocno utrudniona. Bohater nasz postanowił więc na samym początku nieco opanować swego futrzastego kolegę. Jak pomyślał tak zrobił. Ruszył do przodu zamierzając pojawić się tuż obok pantery.
- Shiro, spokojnie.
Kilka sekund później znalazł się już przy zwierzęciu.
- No dobrze, Shiro, wystarczy już.
Ziemianin nie miał pojęcia czy jego słowa wpłynęły w jakimkolwiek stopniu na jego kompana, jednakże teraz zwracał się już do zakapturzonego jegomościa.
- Nie odpowiedziałeś wcześniej na moje pytanie, więc zapytam jeszcze raz. Kim Ty w ogóle jesteś i czego chcesz?
Postanowił uważać ze względu na to, iż osoba ta mogła nie być kimś takim zwyczajnym, no a i jej zamiary były nieznane brunetowi. Już sam fakt, że persona ta wybrała taką godzinę, a nie inną, aby zjawić się tutaj mógł być dość podejrzany. Kto normalny nachodzi innych ludzi w samym środku nocy? No właśnie, normalny? Jakby tak się nad tym zastanowić to cały balkon znajdował się dość wysoko nad ziemią, więc dla osoby nie posługującej się energią ki najlogiczniej byłoby użyć głównych drzwi. Choć gdyby osoba posługująca się energią chciałaby dopuścić się niespodziewanego ataku na domowników to z pewnością wybrałaby właśnie taras. W dodatku ta cała maska, która miała zakryć twarz tego osobnika. Biorąc to wszystko pod uwagę można wysnuć wniosek, iż ten jegomość chciał włamać się nocą do środka chatki i zaskoczyć wszystkich w środku. Chyba tylko nie przewidział jednej, bardzo ważnej rzeczy. Nie przewidział, że w środku mogłoby znajdować się zwierzę, które bez problemu byłoby w stanie wyczuć, iż pojawił się ktoś nowy. W każdym razie, osoba ta pojawiła się w niewłaściwym miejscu o niewłaściwym czasie.
Aymi
Aymi
Liczba postów : 1103

Taras      Empty Re: Taras

Pon Lip 22, 2019 12:00 am
Eien no MG Modo
[You must be registered and logged in to see this link.]

Pojawienie się w okolicy kogoś obcego wywoływało niepokój u naszego wojownika. Przybysz mógł być wrogo nastawiony, choć równie dobrze mógł okazać się zupełnie bezbronny, ciężko to jednak było stwierdzić w ciemnościach nocy. Jak na złość nawet księżyc nie współpracował, skrywając się za chmurami. Co więc pozostało? Sprawdzić wszystko samemu, gdyż pantera raczej nie da już pospać w spokoju, póki ktoś się kręci po okolicy.
Drzwi tarasowe zostały uchylone, a kocur czmychnął w ciemność, po chwili skacząc. Skacząc, kolego! Taras był pusty, a intruz znajdował się gdzieś poniżej! Drapieżnik dał więc susa w dół, a kilka kolejnych następujących po sobie dźwięków dawało do zrozumienia, że doszło do konfrontacji. Żeby zorientować się w sutuacji, Ryu musiał podejść aż na skraj tarasu, by dostrzec zaistniałą scenę. W dole postać w płaszczu schylała się właśnie po leżącą na ziemi maskę, którą najprawdopodobniej upuściła w momencie ataku kocura. Sam kocur zaś krążył raz w jedną, raz w drugą nieco dalej, powarkując co chwilę i dając wyraźny sygnał, że gotów jest znów zaatakować. Gość chwilowo ignorował wojaka na górze, będąc skupionym na ruchach drapieżnika i gotując się na ewentualne natarcie zwierza.
Shiro był niespokojny, ale w pewien sposób zdawał się wahać przed atakiem, jakby wyczuwał w osobie w płaszczu kogoś, kogo zna i nie zna jednocześnie. Przybysz wreszcie dosięgnął maski, powoli kierując ją w stronę swojej twarzy, brunet zaś postanowił wkroczyć. Na pierwsze słowa chłopaka Shiro zareagował prychnięciem i ostrzegawczym warknięciem, jakby chciał powiedzieć, że nie ma zamiaru słuchać osób trzecich. Ostatecznie jednak, gdy Smok się zbliżył, pantera odstąpiła nieco w tył, odrobinę też ograniczając intensywność warknięć. Zaraz potem zaś zostało zadane pytanie, niby to samo co wcześniej, a jednak nieco inne, bardziej szczegółowe. Zakapturzona postać zdążyła już przywdziać swą maskę, teraz zaś wyprostowała się nieco, choć wciąż zdawała się pozostać skupiona i czujna w razie potrzeby. Nigdy w końcu nie wiadomo, jak zareaguje drapieżnik, prawda?
- Wybacz mi proszę, wojowniku, że skupiłam się bardziej na atakującym mnie zwierzu niżeli twojej osobie - spod kaptura wypłynął spokojny, głęboki kobiecy głos. Głos, który niósł w sobie znajomą nutę, choć nie do końca. - Wybacz również porę najścia. Zdaje się, że zgubiłam się w górach, przypadkiem natrafiając na tę chatę. W którymś momencie musiałam się zbytnio oddalić od szlaku.
Kobieta nie sprawiała wrażenia, jakoby miała stanowić jakiekolwiek zagrożenie. Z kontekstu jej wypowiedzi wynikało, że jest jakimś podróżnikiem, bądź turystą, nie miała przy sobie jednak żadnej torby czy czegokolwiek, w czym można trzymać zapasy. Czy to jednak było aż tak dziwne? Różni bywali ludzie, czasem trafiali się pustelnicy, czasem tacy, co chcieli po prostu sprawdzić swoje umiejętności surwiwalowe. Do których jednak zaliczała się persona przed Ryu?
- Jeśli miałbyś na stanie choć odrobinę wody, którą mógłbyś mnie poczęstować, byłabym niezmiernie wdzięczna - dodała jeszcze po chwili. Może rzeczywiście się zgubiła?
Ryu
Ryu
Maskotka
Liczba postów : 339

Taras      Empty Re: Taras

Pon Lip 22, 2019 10:39 am
No dobra, chyba należy sprostować mały błąd, który zaistniał w poprzednim poście. Autor tego posta najwidoczniej przez nieuwagę, roztargnienie lub głupotę źle zinterpetował część posta pani MG. Tak więc, naprawmy to.
Dźwięki, które dotarły do uszu młodzieńca pochodziły z dołu. Zdawałoby się, iż istotą wydającą kilka z nich była wszystkim dobrze znana pantera, choć chłopak rozejrzał się po tarasie w celu sprawdzenia czy, aby przypadkiem zwierzę nie znajdowało się w pobliżu. Nie, nie przebywało na balkonie. Znaczy się, prawdopodobnie, ponieważ dzięki ubarwieniu swego futra Shiro wtapiał się w tło stając się wręcz jego częścią. Tak czy siak, brodacz podszedł do barierki znajdującej się na końcu tarasu. Oczom jego ukazał się ten sam obraz, o którym mowa była już wcześniej. Nie ma sensu więc opisywać tej samej sytuacji kolejny raz. Ostatecznie, brunet zleciał na dół, aby dołączyć do tego całego zamieszania.
No, po tym krótkim wyjaśnieniu możemy przejść dalej, do tego co należy.
Wojownik starał się uspokoić nieco swego futrzastego kolegę, choć ten odniósł się do tego wszystkiego w oczywisty sposób. Miał on słowa Ziemianina rzecz jasna w głebokim poważaniu (no kto by pomyślał?). Dopiero, kiedy nasz bohater podleciał do pantery ta pohamowała nieco swą agresję, choć z całą pewnością wciąż była gotowa, aby zaatakować przybysza. A jeśli już o nim mowa to nieznajomy zdążył przywdziać swą maskę, w momencie, w którym Ziemianin zjawił się tam. Jak się okazało ten cały gość nie był mężczyzną, a kobietą. Oczywiście nie przedstawiła się, jednakże sposób wypowiedzi wskazywał na jej płeć. Nie była to jednak jedyna wskazówka. Bardziej oczywistym faktem był głos jej. Głos, który zdawał się być znajomy dla bruneta. Nie potrafił on jednak określić osoby, do której mógłby on należeć.
- Dziwne, przysiągłbym, że skądś kojarzę ten głos.
Kobieta zaczęła tłumaczyć dlaczego w ogóle zjawiła się w tym miejscu. Najwidoczniej zgubiła się w górach co poskutkowało trafieniem w okolice tejże chatki. Cóż, nie wyglądało na to, aby kłamała, było to jak najbardziej możliwe, choć bardzo nierozsądne. Mądrym posunięciem nie jest oddalanie się z jasno wytyczonej ścieżki. Nie powinno się robić tego typu rzeczy, ponieważ mogą poskutkować dokładnie takimi sytuacjami. Jednakże, ta cała sytuacja nadal zdawała się być co najmniej dziwna. Dlaczego przywdziała tę maskę? Czyżby miała coś do ukrycia? Gdyby było inaczej nie musiałaby jej nosić. Jej wytłumaczenie może i było wiarygodne, lecz przez sam ten fakt jej obecność tutaj wciąż była dość mocno podejrzana. Potencjalny włamywacz także mógłby wykorzystać takową gadkę, aby usprawiedliwić swą obecność w przypadku wykrycia. Ten cały strój... idealny dla złodzieja. Maska zakrywała twarz, dzięki czemu nikt nie mógłby ujrzeć jej buzi.
Nagle i niespodziewanie nieznajoma wyszła z prośbą do Ryu. Zapytała czy mógłby on obdarować ją czymś, dzięki czemu mogłaby ugasić swe pragnienie. Brunet w zasadzie nie miał powodów, aby tego nie zrobić. Jednak jego chęć pomocy była podyktowana czymś znacznie innym niż zwykła dobroć serca. Doszedł do wniosku, iż jeżeli pomoże jej w takowy sposób to być może stanie się nieco bardziej ufna wobec niego i powie dlaczego założyła tę maskę niż, gdyby zapytał ją o to od razu. Cóż, oczywistym było, że wcale nie musiała mu powiedzieć prawdy czy w ogóle odpowiadać na to pytanie, lecz warto było spróbować.
- W porządku, zaraz coś dla Ciebie przyniosę.
No i wzbił się w powietrze lądując ponownie na tarasie. Wykonał kilka kroków wchodząc do domu. Skierował swe kroki w stronę kuchni, aby znaleźć butelkę napełnioną wodą. W sytuacji, gdyby takowej nie znalazł wybrałby cokolwiek innego nadającego się do picia przetrzymywanego w butelcę, kartonie, puszce czy w czymkolwiek innym. W domku znajdowała się lodówka, więc na pewno powinien przebywać w niej specyfik tego rodzaju. W momencie, w którym jego misja udałaby się zacząłby kierować swe kroki w kierunku balkonu.
Warto dodać, że nim w ogóle chłopak nasz powrócił do domu to przekazał Shiro, aby pozostał na zewnątrz lub młodzieniec nic nie powiedział. Zależy od tego czy zwierze się ruszyło z miejsca czy może samo doszło do wniosku, iż będzie lepiej, aby pozostało na miejscu mając oko na intruza.
W każdym razie, brodacz powrócił do naszej dwójki częstując przybysza tym co udało mu się znaleźć.
- Wybacz, że pytam, ale dlaczego w ogóle nosisz tę maskę? Wiesz, to po prostu trochę podejrzane, że pojawiasz się tutaj w zasadzie znikąd, o tak późnej porze i w dodatku jesteś ubrana w taki sposób.
Ziemianin zadał kolejne pytanie, kiedy tylko kobieta zaczerpnęła pierwszy łyk. Może zwyczajnie przesadzał? Może szukał dziury tam, gdzie jej nie było? Może był po prostu ostrożny? Wcześniej także został oszukany i nie skończyło się to najlepiej. Lepiej, aby zapytać niż później żałować.
Aymi
Aymi
Liczba postów : 1103

Taras      Empty Re: Taras

Sro Lip 24, 2019 3:02 pm
Eien no MG Modo
~Niewiadoma~

Cóż, każdemu może się trafić gafa przy interpretacji, czy należy jednak robić z tego jakieś wielkie halo? No ale skoro gracz poczuwa się do odpowiedzialności składania wyjaśnień, Mistrz Gry nie będzie mu tego specjalnie zabraniał, prawda? A skoro mamy to już za sobą to przejdźmy do konkretów. Dziki kocur, kobieta w płaszczu i wojownik. Prawie jak "Lew, czarownica i stara szafa". (xD)
Głos kobiety wydawał się znajomy, czego nie dało się nie zauważyć, choć trudno było naszemu wojakowi przypisać go do konkretnej osoby. Wyjaśnienia były prawdopodobne, w końcu każdy mógł zgubić się w lesie, o górach nie wspominając. Zastanawiająca pozostawała jednak kwestia maski, jaką podróżniczka osłaniała twarz. Ukrywanie własnej tożsamości mogło mieć zupełnie inne podłoże, tego jednak chwilowo nie znał nikt poza samą zamaskowaną.
Poproszony o wodę Ryu postanowił spełnić prośbę nieznajomej, uznał bowiem, że ten gest wzmoże ufność kobiety na tyle, by w późniejszym etapie wyjawiła wojakowi przyczynę przywdziania maski. Zawsze to jakiś plan, prawda? Ruszył zatem z powrotem do chatki, by znaleźć w kuchni coś do picia. Z dwojga złego nawet kranówka byłaby w porządku, brunet jednak uparł się, by znaleźć napój w gotowym naczyniu, butelce, kartonie, puszcze - obojętnie. A naprawdę wystarczyłaby zwykła szklanka z kranówką. Cóż, sam sobie utrudnia, jego wola. W końcu znalazł małą butelkę wody niegazowanej w lodówce i zabrał ze sobą.
Shiro nie potrzebował polecenia bruneta, by pilnować "gościa", wszak kobieta wciąż pozostawała intruzem na jego terytorium, prawda? Gdy jednak Ryu wrócił z wodą, jego oczom ukazała się dość niezwykła scena. Kocur leżał na grzbiecie, wystawiając brzuch w stronę zamaskowanej, ona zaś kucała przy nim, drapiąc zwierza po owym brzuszysku. Jak do tego doszło?!
- Dobry kotek, pilnowałeś domu, prawda? - przemawiała do pantery łagodnym głosem, drapiąc ją za uszami, sam kocur zaś pomrukiwał cicho z zadowoleniem. Zauważywszy wojaka, przekręcił się na bok i miauknął, czym zwrócił też uwagę podróżniczki. Kobieta wstała, podziękowała za wodę i poczęstowała się, odchylając nieco maskę. Słysząc pytanie zadane przez bruneta, zatrzymała się z butelką przy ustach. Trwała tak ledwie dwie sekundy, a potem jakby się uśmiechnęła, poprawiając maskę na twarzy.
- Cóż, to z jednej strony kwestia poglądów, z drugiej zaś... wiary - zaczęła, obracając twarz ku wciąż na wpół rozłożonej na ziemi panterze. - Nie mogę ukazywać swej twarzy w blasku Tsukuyomi, nie obrażając go przy tym. Dlatego właśnie noszę maskę w blasku księżyca.
Jakby na potwierdzenie jasny krąg wychylił się zza chmur, oddając światu pogrążonemu w nocnych mrokach nieco swojego światła. Nieznajoma stała tak jeszcze przez chwilę z wciąż otwartą butelką w ręku, a potem drgnęła lekko, jakby o czymś sobie przypomniała.
- Gdzie moje maniery, w sumie nawet się nie przedstawiłam - skarciła samą siebie, po czym stanęła przodem do bruneta i skłoniła się lekko. - Na imię mam Kitsune i przepraszam, że dopiero teraz je wyjawiam, wojowniku.
Zaczęła się prostować, kiedy to mocniejszy podmuch wiatru wdarł się pod kaptur, przesuwając go znacznie na tył głowy kobiety. W blasku księżyca dostrzec można było gęste włosy przypominające fale płomieni, dziwnie znajome, ale i w pewnym stopniu różniące się od tych, które Smok mógł już widzieć nie raz. Kaptur opadł zupełnie, Kitsune jednak zdawała się nie zwrócić na to uwagi, poprawiając zaledwie jeden kosmyk, który wyrwał się z zapięcia, za ucho. Ryu mógł sobie tylko wyobrażać, jak piękną i być może znajomą twarz skrywa biała niczym tarcza Luny maska...
Ryu
Ryu
Maskotka
Liczba postów : 339

Taras      Empty Re: Taras

Czw Lip 25, 2019 10:26 pm
Fakt, iż woda pochodząca z kranu prawdopodobnie wystarczyłaby, aby ugasić pragnienie. Pomimo tego chłopak doszedł do wniosku, że może jednak po prostu nie wypada i tyle? Może zwyczajnie nie chciał, aby jego zachowanie zostało odebrane w jakiś niewłaściwy sposób? Gdyby nie posiadał żadnego napoju to wtedy oczywiście wybrałby kranówkę. Jednakże skoro miał wybór to zdecydował się na coś innego. W momencie, w którym otworzył lodówkę chwycił swą prawicą butelkę wypełnioną cieczą, która była określana mianem "wody" i wyciągnął ją, zamykając po chwili chłodziarkę. Następnie, swe kroki skierował ku tarasowi. Gdy zlatywał już z balkonu jego oczom ukazała się niezwykła, a zarazem nieprawdopodobna scena. Pantera leżała na grzbiecie, a nasza ukochana nieznajoma przejeżdżała dłonią po jej brzuchu. Chwila. Zaraz. Co tu właśnie miało miejsce? Jak to mogła się stać? Jakim prawem taka sytuacja miała w ogóle rację bytu? Przecież to było co najmniej niemożliwe. Jakim cudem zwierzę dało się oswoić w tak szybki sposób? Przecież nie mogłoby zmienić swego poglądu na czyjś temat w przeciągu tak krótkiego odstępu czasu do takiego stopnia. Shiro, który przed chwilą chciał przegonić stąd tę kobietę, a teraz, tak nagle - niczym za dotknięciem czarodziejskiej rożdżki - nie widział żadnych przeszkód w tym, aby być dotykanym przez nią. To nie było normalne. To w żadnym stopniu normalne nie było. Nikt ani nic nie przekonałoby młodzieńca, iż mogło być inaczej. Cóż, w takiej sytuacji opcje były dwie:

A - Kobieta nie była kimś zwyczajnym i wykorzystała swoją energię, aby rzucić jakiś urok czy czegoś w tym rodzaju na Shiro.
B - Mogła ona być kimś kogo pantera jednak dobrze znała, lecz dopiero teraz rozpoznała.

Obie opcje zdawały się być tak samo prawdopodobne w tej sytuacji. W żaden inny sposób nie można było wytłumaczyć tego jakże dziwnego zachowania naszego futrzastego kolegi.
- Kim ona jest?
Brunet znalazł się tam, skąd ówcześnie odleciał, przekazując butelkę przybyszowi. Zamaskowana pani podróżnik oddchyliła zasłonę, lecz tylko na tyle, aby mogła napoić się, więc brodacz nie był w stanie ujrzeć w zasadzie czegokolwiek. Usłyszawszy pytanie Ziemianina zastygła w bezruchu z butelką przyłożoną do ust. Po kilku sekundach nagle jakby odżyła. Poprawiła swą maskę i zabrała się za odpowiadanie na pytanie. Uczeń Haricotto nie miał pojęcia czy plan, który sobie ułożył kilka chwil temu faktycznie zadziałał. Wyglądało na to, iż odpowiedzią na wszelkie wątpliwości Ryu miała być po prostu wiara. Wiara w pewne bóstwo, o którym młodzieniec niegdyś słyszał. Opowiadał mu o tym jego wuj Hiro, który swego czasu zajmował się podróżowaniem po świecie w celu udoskonalania swych umiejętności w walce. Spotkał on pewnego dnia mężczyznę, który także kultywował ów wiarę. Tsukuyomi był bogiem powiązanym w jakiś sposób z księżycem. Dlaczego? Jak to miało działać? Na to pytanie brodacz nie znał odpowiedzi. Nawet jeżeli mężczyzna mu o tym powiedział nieco więcej to chłopak i tak nic więcej nie pamiętał z tego całego wywodu. Prawdopodobnie dlatego, ponieważ było to dawno temu (gdy brunet był jeszcze dzieckiem, posiadającym siedem lat), więc przez czas, który upłynął wszystko to mogło po prostu wyparować z jego głowy.
Obcy twierdził, że zakrywał swą twarz, ponieważ obawiał się urażenia swego boga, kiedy to księżyc jawił się. Dosłownie tuż po słowach nieznajomej zza chmur wyjrzał księżyc oddając nieco światła, rozpraszając do pewnego stopnia mrok.
Wytłumaczenie zdawało się być wiarygodne. W końcu wojownik nie wiedział zbyt wiele na temat jej wiary - w zasadzie to nic nie wiedział - więc chyba był zmuszony uznać, iż mówiła prawdę. Jednakże to nadal nie tłumaczyło tego dlaczego Shiro zmienił swe nastawienie względem kobiety. Przecież takie rzeczy nie dzieją się tak po prostu. Musiał być jakiś powód jego nagłej przemiany. Jakiś bardzo konkretny powód. Nasz bohater spojrzał jeszcze raz na swego futrzastego kolegę. Wyglądało na to, że całkowicie nie przeszkadzała mu obecność przybysza. Cały czas zachowywał się tak, jakby oboje znali się już szmat czasu. Może nawet dłużej?
Pani podróżnik postanowiła w końcu przedstawić się ucznowi Haricotto, kłaniając się przed nim. W momencie, w którym Kitsune - ponieważ właśnie tak miała ona na imię - zaczęła prostować się w celu powrócenia do swej poprzedniej pozycji, pod jej kaptur wdarł się podmuch powietrza. Sprawił on, iż okrycie głowy opadło z głowy przybysza. Ziemianin nie był w stanie nie zauważyć, długich oraz gęstych włosów, w podobnej barwie, które posiadała jego ukochana. No właśnie, były one podobne, lecz nie identyczne. Różniły się one. Choć różnica ta nie była widoczna na pierwszy rzut oka. Dopiero po kilku sekundach Ryu dostrzegł ją. Miał nadzieję, iż była to Aymi, której udało się uciec, jednakże to nie była prawda. Barwa włosów z początku mogła na to wskazywać, lecz po co ogoniasta miałaby w ogóle zakrywać swą twarz przed naszym bohaterem? Nie miałaby żadnego powodu, aby robić to, więc na pewno to nie mogła być ona tylko ktoś zupełnie inny.
Rudowłosa zdawała się nie przejmować faktem, iż kaptur opuścił jej głowę. Być może ukrywanie tego faktu nie było dla niej, aż tak ważne jak skrywanie wyglądu swej twarzy? Po prostu stała i czekała na kolejny ruch brodacza. Ten postanowił, że także przedstawi się, w międzyczasie zastanawiając się co powinien teraz zrobić.
- Mam na imię Ryu.
Chciał dowiedzieć się więcej o tej osobie. Chciał wiedzieć dlaczego pantera zaczęła zachowywać się w takowy sposób. Zaczął obmyślać kolejny plan. Zastanawiał się w jaki sposób mógłby dotrzeć do prawdy. W tym właśnie momencie spojrzał na swego futrzastego kolegę. Po chwili jego wzrok ponownie powędrował na intruza.
-Wy chyba dobrze się znacie, co?
Póki co tylko to wpadło mu do głowy. Aktualnie nie miał innych pomysłów niż po prostu zadanie kolejnego pytania. Być może Kitsune powie coś, co pozwoli brodaczowi zadać kolejne pytanie?
Aymi
Aymi
Liczba postów : 1103

Taras      Empty Re: Taras

Pon Lip 29, 2019 11:40 pm
Eien no MG Modo
~Niewiadoma~

Zachowanie Shiro rzeczywiście mogło wydawać się dziwne, w końcu był on drapieżnikiem pilnującym swojego terenu, więc w żaden sposób nie reagowałby na kogoś zupełnie obcego, prawda? Znaczyć to mogło, że kobieta jednak jest w pewnym stopniu mu znana, tak jak Ryu mimo zarostu został przezeń rozpoznany. Z drugiej strony jedyną znaną Smokowi przedstawicielką płci pięknej, na którą pantera mogłaby tak reagować, była jego ogoniasta przyjaciółka, ta jednak nie miałaby żadnego interesu w ukrywaniu swojej tożsamości. To zaś nasuwało myśl, jakoby nieznajoma w jakiś niezrozumiały sposób wpłynęła na zwierzę, by to nie brało jej za intruza. Cóż, jaka była prawda - ciężko stwierdzić.
Odpowiedzią na pytanie dotyczące maski była wiara w Tsukuyomi i rzekoma doktryna zabraniająca ukazywania twarzy wblasku księżyca bez urażania tym boga. Czy rzeczywiście tak było, Ryu nie wiedział, nie miał bowiem zbyt wielkiej wiedzy na temat tej wiary, musiał więc w tej kwestii zaufać kobiecie. Kobiecie, która przedstawiła się imieniem Kitsune. Mimo wszystko jej wierzenia wciąż nie tłumaczyły nietypowego zachowania Shiro. Nawet płomieniste włosy, jak przypominające chłopakowi ukochaną, nie były wystarczającym powodem tej zmiany nastawienia zwłaszcza, że podróżniczka nie mogła być ogoniastą.
Ryu również postanowił zdradzić swe imię, wciąż zastanawiając się nad zachowaniem kocura i jego przyczyną. Chciał w jakiś sposób rozwiać swoje wątpliwości, a znalazł na to chwilowo jedną możliwość - pytanie. Kobieta, słysząc je, spojrzała na wojaka nieco zdziwiona.
- Znamy? - powtórzyła, jakby do końca nie rozumiała puenty. Dopiero po chwili skojarzyła, że brunet pytał o czarnego kota, który właśnie sobie ziewnął, i zaśmiała się lekko. - Nie, skąd. Pierwszy raz mam z nim styczność. Chociaż on patrzy na mnie, jakby mnie znał, co też jest trochę dziwne...
Shiro jakby zdając sobie sprawę, że mowa jest o nim, wstał i przeciągnął się. Zaraz potem podszedł do Kitsune, złapał jej płaszcz w zęby i pociągnął do przodu tak, że omal nie wpadła ona na brodacza.
- H-Hej, chwila! - zawołała zaskoczona, kocur jednak pchnął ją pyskiem pod kolanami, w wyniku czego straciła równowagę i tym razem zderzyła się z chłopakiem. Dość boleśnie, zważywszy fakt, że jej maska uderzyła prosto w jego brodę, pękając w połowie. Panterze najwidoczniej to nie wystarczyło, bo wskoczyła kobiecie na plecy, powalając jednocześnie ją, jak i Smoka, mrucząc przy tym gardłowo. Pęknięcie na masce pogłębiło się, a część materiału oderwała się od reszty, odsłaniając prawe oko rudej - w tej chwili przymknięte.
- O co mu chodzi? Jest strasznie ciężki, więc mógłby już zejść - mruknęła z lekkim jękiem, starając się zwalić kocura z pleców, ten jednak doskonale utrzymywał równowagę. Wtedy też brunet dostrzegł jej oko, szare i dziwnie znajome. - No złaź ze mnie!
Kitsune napięła mięśnie, a Ryu poczuł mrowienie na ciele, Shiro zaś zleciał gwałtownie na ziemię. W spojrzeniu kobiety przez krótką chwilę widać było mrożący krew w żyłach chłód, moment później zerwała się do pionu i zaczęła otrzepywać płaszcz z kurzu, mrucząc coś tylko pod nosem. Kocur wydawał się zszokowany tym, że został jakoś zepchnięty i tylko zerkał to na bruneta, to na rudą. Ta ostatnia nagle stanęła w bezruchu, jakby coś sobie uświadomiła, chwilę później jej dłoń powędrowała ku twarzy, zatrzymując się na krawędzi pęknięcia odsłaniającego oko. Westchnęła przeciągle.
- No i dzięki, chciałam zwrócić tę maskę we względnej całości - mruknęła z wyrzutem, patrząc z ukosa na panterę. Jej ton przybrał zupełnie inną barwę niż na początku, był bardziej szorstki, niemal wyniosły. Aż taką tragedią była dla niej pęknięta maska? A może chodziło o coś zupełnie innego?
Ryu
Ryu
Maskotka
Liczba postów : 339

Taras      Empty Re: Taras

Sro Lip 31, 2019 1:24 pm
Kobieta zdawała się z początku nie rozumieć pytania młodzieńca. Wyglądało na to, iż dopiero po chwili zrozumiała o co chodziło brunetowi. Zaprzeczyła ona, iż miała wcześniej jakikolwiek kontakt z Shiro. Także i uwaga Kitsune została skierowana ku dziwnemu zachowaniu zwierzęcia. Ta jednak postanowiła wypowiedzieć się na ów temat. Pani podróżnik twierdziła, że została pomylona przez panterę z kimś absolutnie innym. Niemniej jednak cała ta sytuacja wciąż pozostawała niewyjaśniona. Biorąc pod uwagę fakt, że naszemu futrzastemu koleżce jakiś czas temu udało się rozpoznać chłopaka - pomimo jego znacznej zmiany - to i teraz nie powinien mieć problemów, aby rozpoznać rudowłosą jako kogoś, kogo dobrze znał. Zwierzę nie miało także problemów, aby kilka minut wcześniej, przebywając wewnątrz domku wyczuć, iż ktoś znajdował się bardzo blisko chatki. Czy w tym przypadku nasz pantera mogłaby się pomylić? Cóż, warto było mieć i taką możliwość na uwadzę, choć pozostałe dwie zdawały się być równie prawdopodobne. No dobra, może opcja rzucenia na Shiro jakiegoś "uroku" nie była tak prawdopodobna jak dwie inne, lecz także nie można było zapomnieć i o takiej możliwości. Brodacz nie mógł niestety zapytać zwierzęcia o trafność przeczuć, więc uczeń Haricotto musiał polegać na swoich domysłach.
Wojownik spojrzał na panterę, która aktualnie znajdowała się tuż obok Kitsune. Co ciekawe, zwierzę chwyciło w zęby płaszcz należący do przybłędy pociągając ją do przodu. Teraz już tylko kilka centymetrów dzieliło panią podróżnim i Ziemianina.
- Shiro! Co ty wyprawiasz?
Nasz bohater nie rozumiał, czemu miało służyć to. Przecież mało brakowało, a rudowłosa wpadłaby na naszego bohatera. No i z całą pewnością oboje padliby na glebę. Choć kobieta mogłaby mieć nieco delikatniejszy upadek ze względu na Ryu, który w jej przypadku zamortyzowałby to. Jednakże, dokładnie to stało się dosłownie kilka sekund później. Choć nie od razu padli na ziemię. Ziemianin nawet nie zdążył wyciągnąć odpowiednio szybko swych rąk w celu złapania pani podróżnik, aby ta nie zderzyła się z nim. Bohater nasz złapał ją za ramiona tuż po tym. Tak więc, było już troszeczkę za późno. Wojownik poczuł jak rudowłosa uderzyła twarzą - a w zasadzie to maską - w brodę jego. Z gardła ucznia Haricotto wyrwał się cichy jęk. Brunet już chciał pomóc kobiecie wyprostować się, jednakże nie mógł tego zrobić. Nie był fizycznie w stanie, ponieważ właśnie w tym momencie został całkowicie zwalony z nóg.
- Co jest?!
Tylko tyle zdążyło się wyrwać z ust brodacza w momencie, w którym jakaś niesamowita siła wpadła na naszą dwójkę, całkowicie powalając ich. Dopiero po kilku chwilach młodzieniec uświadomił sobie co tak naprawdę było przyczyną tejże sytuacji. Oto pantera, która aktualnie przesiadywała na plecach Kitsune musiała być odpowiedzialna za całą tę sytuację. Nie było innej opcji. Chłopak dopiero po chwili zdał sobie sprawę, że maska pani podróżnik pękła w pewnym miejscu. Mianowicie w okolicach oka. Ów pęknięcie idealnie odsłaniało całe prawe oko przybłędy. Było ono jednak aktualnie przymknięte, tak więc Ryu nie mógł określić koloru tęczówki.
- Jasna cholera, Shiro! Mam już dość Twojego zachowania!
Najwidoczniej nie tylko nasz bohater miał dość tego w jaki sposób zachowywało się zwierzę. Wyglądało na to, iż panią podróżnik także przestały w jakimkolwiek stopniu bawić akcje wykonywane przez panterę. Kobieta starała się zrzucić naszego futrzastego koleżkę ze swych pleców, jednakże na nic się to zdawało. Wszelkie wysiłki jej były daremne. W tym właśnie momencie coś przykuło uwagę Ziemianina. Tym czymś było oko rudowłosej. Było ono... szare. Dziwne. To było naprawdę dziwne. Zdawało się ono być dość znajome. Coraz więcej cech Kitsune upodabniało ją do Aymi, lecz to przecież nie mogła być ona. W żadnym wypadku. Gdyby to była ona wtedy ta cała sytuacja nie miałaby racji bytu. Nie mogłaby mieć miejsca. Nagle i niespodziewanie na całym swym ciele, brodacz poczuł dziwne mrowienie.
- Co się dzieje? Czemu nagle czuję mrowienie? Przecież nie mogło się ono wziąć znikąd.
Nic tutaj nie miało sensu. Odkąd ta kobieta zjawiła się tutaj zaczęły dziać się naprawdę dziwne rzeczy. Póki co jednak, uczeń Haricotto nie zamierzał zastanawiać się nad tym, a podnieść się, ponieważ miał on takową możliwość. Shiro nie znajdował się już na plecach przybłędy. Najwidoczniej zszedł on na ziemię, kiedy uwaga chłopaka była skierowana na nieco inną rzecz. Kitsune już prawie podniosła się, umożliwiając brunetowi to samo. Tak więc i on doszedł do wniosku, iż w końcu wstanie. W dość krótkim czasie znalazł się na prostych nogach i skierował swój wzrok na zwierzę. Wyraz twarzy młodzieńca był poważny. Miał po prostu dość zachowania pantery. Pozwalała sobie na zbyt wiele niż powinna. Powinna rozumieć, iż nie należało dokonywać tego typu rzeczy, gdy sytuacja tego nie wymagała. No właśnie, powinna. Skoro nie wiedziała to Ryu doszedł do wniosku, iż jej to po prostu dobitnie uświadomi. Od samego początku, od samego cholernego początku odkąd pojawił się tutaj w celach treningowych ta wpływała mu na nerwy. W dodatku nic nie robiła sobie z wszelkich upomnień wojownika. Za każdym razem jego słowa miała gdzieś. Najwidoczniej nasz bohater musiał pokazać swojemu futrzastemu koledze, iż w taki sposób po prostu daleko nie zaszedłby w swym życiu. Brunet musiał go ustawić do pionu. Raz na zawsze.
- My dwaj musimy sobie coś wyjaśnić.
Chłopak zacisnął prawą pięść, a następnie ruszył spokojnym krokiem ku zwierzęciu. W momencie, w którym brodacz zjawił się tuż obok niego, szybkim ruchem wykonał kopnięcie wprost w pysk Shiro.
- Może to przemówi Ci do rozsądku!
Oczywiście Ziemianin nie zamierzał użyć całej dostępnej siły. Pomimo tego, iż chciał wymierzyć karę wobec Shiro to nadal nie chciał wyrządzić mu dużej krzywdy. Tak czy siak uczeń Haricotto był gotowy na ewentualny atak ze strony zwierzęcia, który mógłby nastąpić po akcji Ziemianina. Był on gotowy na wykonanie uniku.

Gdyby zwierzę chciało rzucić się na młodzieńca, ten po prostu wykonuje cztery kroki w lewy/prawy bok w celu uniknięcia zagrożenia.
Następnie podbiega do pantery i sprzedaje jej kopnięcie lewą nogą w tułów tym razem już z całą dostępną siłą, na jaką mógł sobie pozwolić w tej aktualnej postaci.

Gdyby brunet zauważył, iż jego atak mógłby się nie powieść to po prostu oddaliłby się do tyłu wykonując dwa skoki.
Aymi
Aymi
Liczba postów : 1103

Taras      Empty Re: Taras

Pią Sie 02, 2019 10:20 pm
Eien no MG Modo
~Niewiadoma~

Zagadka przyczyny tak przyjaznego nastawienia Shiro do podróżniczki wciąż pozostawała niewyjaśniona, choć z listy możliwości skreślić można było "urok". Nawet sama Kitsune nie rozumiała zachowania pantery, która to z chwili na chwilę wyczyniała coraz dziwniejsze rzeczy. Bo jak inaczej nazwać fakt, że pociągnęła rudą wprost na Smoka? Albo że moment po ich zderzeniu wskoczyła kobiecie na plecy, zwalając pozostałych z nóg? Cóż, tylko sam kocur wiedział, dlaczego postąpił właśnie tak, a nie inaczej. Może rzeczywiście pomylił ognistowłosą z kimś innym?
Irytacja zaistniałą sytuacją była widoczna nie tylko u bruneta, ale i u leżącej na nim niewiasty. Zwykłe próby zwalenia zwierza z pleców nie przyniosły żadnego rezultatu, co tylko potęgowało rosnące zdenerwowanie. W następnej chwili Ryu poczuł na swym ciele mrowienie, jakby powietrze zawibrowało od energii. Pantera poleciała na ziemię, a rozgniewana kobieta wstała szybko, otrzepując ubranie. Shiro wydawał się zszokowany całym zajściem nawet po tym, jak brunet już się podniósł. Karcący wzrok młodzieńca również został niezrozumiany, kocur po prostu siedział w jednym miejscu, nie ogarniając, co się właściwie stało.
Chłopak aż nazbyt wyraźnie skupił swoją uwagę na zwierzęciu, co nie uszło uwadze Kitsune, która zaczęła mu się nawet przyglądać. Przekrzywiła nieco głowę na wzmiankę o "wyjaśnianiu sobie czegoś", a widząc zaciśniętą dłoń, a następnie kopnięcie - zdawała się nawet uśmiechnąć pod maską. Uderzony w pysk kocur zaskomlał i przesunął się po ziemi dobry metr dalej. Kopnięcie wyraźnie go oszołomiło, bo przez kolejne kilka sekund potrząsał łbem, nie mogąc też złapać równowagi.
- Hmmm... - mruknęła pod nosem ruda ze swego rodzaju zadowoleniem, Smok jednak był bardziej skupiony na panterze. Panterze, która chyba wróciła do normy, bo z jej gardła wydobył się basowy warkot, a sam zwierz patrzył spod byka na bruneta. Kobieta westchnęła i... pojawiła się między nimi, obracając twarz ku chłopakowi. Shiro momentalnie przestał warczeć, miauknął coś tylko jakby przepraszająco i umilkł.
- Ryu-san, nie sądzę, by walka z drapieżnikiem była dobrym pomysłem - odezwała się łagodnym tonem, choć spojrzenie jej prawego oka było przepełnione chłodem. - Nie wiem, jakie są między wami stosunki, dziwię się nawet, że reaguje on na ciebie tak... jakby brał cię za część swojego stada. Mimo wszystko jeśli zaczniesz traktować tę rywalizację o pozycję poważnie, może się to skończyć tragicznie. Nie chciałabym...
Cichy trzask, a po nim dwie części maski ściągane siłą grawitacji ku ziemi. Kitsune zastygła w bezruchu, orientując się, że oto jej twarz jest całkowicie odsłonięta. Ta krótka chwila wystarczyła, by Smok skojarzył oblicze z odpowiednią osobą, choć wyglądała nieco inaczej, niż ją zapamiętał. Przede wszystkim wyglądała na starszą, dojrzalszą, o czym świadczyć mogły ostrzejsze rysy i kilka drobnych blizn na lewym policzku. Mimo wszystko nie mógł jej pomylić z nikim innym. I wszystko stawało się jasne: nagła zmiana nastawienia Shiro do kobiety, jego uległość względem niej, swawolne zachowanie w jej pobliżu, a nawet to zaniechanie ataku sprzed chwili. Pantera widziała w ognistowłosej swojego Alfę, co do tego nie było wątpliwości.
- Szlag - wyrwało się z jej ust, sekundę później stała już odwrócona plecami do chłopaka z kapturem narzuconym w pośpiechu na głowę. - A miałam tego uniknąć...
Ryu
Ryu
Maskotka
Liczba postów : 339

Taras      Empty Teren przed tarasem

Pon Sie 05, 2019 3:49 pm
Wyglądało na to, że zwierzę nawet nie zdawało sobie sprawy z tego co za kilka sekund miało się stać. Działało to na korzyść naszego bohatera, który w zasadzie nawet nie musiał sam przechodzić do defensywy, gdyby pantera chciała zaatakować. Ziemianin mógł bez żadnych problemów wykonać swój ruch, zaś Shiro przyjął kopnięcie niczym potulny baranek. Ów uderzenie sprawiło, że nasz futrzasty kolega zmienił swą pozycję, znajdując się metr dalej. Kopnięcie ewidentnie wpłynęło w bardzo negatywny sposób na niego. Poza wyrwanym z gardła jego skomlnięciem zauważyć można było, iż miał on duże problemy z samym łapaniem równowagi. Ogólnie rzecz biorąc został solidnie oszołomiony, a stan ten utrzymywał się przez dłuższą chwilę.
- Myślę, że dobrze postąpiłem powstrzymując się. Gdybym użył całej siły wtedy mogłoby się to skończyć nieco gorzej dla niego.
Nagle, w jednej chwili, wręcz natychmiast cała irytacja skierowana w stronę zwierzęcia po prostu zniknęła. Wyglądało na to, iż uderzenie to pomogło rozładować tę całą złość, która skumulowana została wewnątrz chłopaka. Chociaż, może nie powinien był tego robić? Brodacz był zezłoszczony zachowaniem pantery, jednakże nie powinien zapominać, iż było to przecież zwierzę, które mogło nie rozumieć pewnych spraw. Mogło nie być świadomym, że takich rzeczy nie powinno się robić. Młodzieniec nie powinien więc karać Shiro w takowy sposób. Z drugiej strony nie było sensu wciąż tłumaczyć panterze "Nie rób tego i tego". Nie było sensu dłużej tego robić, ponieważ nie było to opłacalne. Nie przynosiło to żadnego efektu. Skoro nie przynosiło to żadnego skutku to brunet musiał spróbować czegoś innego. W tamtym momencie tylko to wpadło mu do głowy. Był on pod wpływem złości i na nic innego nie wpadł. Po prostu stracił on swą cierpliwość i tyle.
- Następnym razem spróbuję załatwić to nieco inaczej.
Oczywiście nie oznaczało to, iż mogłoby mu się udać. Jednakże zawsze warto było spróbować, choćby po to, aby nie krzywdzić tego zwierzęcia. Nie mógł jednak komukolwiek zagwarantować, iż przez cały czas będzie on trzymał nerwy na wodzy. Ostatecznie wybuchnie i znów skończy się tak jak teraz.
- Przy następnej okazji postaram się bardziej panować nad sobą.
Wyglądało na to, że w tym właśnie momencie nasz futrzasty kolega powrócił do normy. Spoglądał on złowrogo w stronę wojownika, a z gardła Shiro wydobywało się warczenie. Między nimi nagle pojawiła się Kitsune, zaś pantera jakby za dotknięciem czarodziejskiej różdżki zwyczajnie zamilkła, dając sobie na wstrzymanie. Rudowłosa zaczęła ostrzegać ucznia Haricotto, iż jeżeli nie zmieniłby on swego nastawienia to wtedy cała sytuacja mogłaby się skończyć co najmniej źle. Mówiła o rywalizacji o jakąś pozycję, jakby oni obaj byli członkami jakiegoś stada czy czymś w tym rodzaju. Ryu nie miał zbyt dużego pojęcia na temat wyglądu relacji między członkami stada w świecie zwierząt. Coś mu się jedynie kiedyś obiło o uszy w tej kwestii, lecz nie wiedział w ilu procentach była to prawda. W jego wyobrażeniu wyglądało to następująco: Takowe stado musiało mieć jakiegoś lidera - znaczy, chyba - który zajmował się wydawaniem "rozkazów" czy czymś tego rodzaju pozostałym członkom grupy. Tak więc, takowy przywódca zajmował się ochroną pozostałych członków. Chyba. Cóż, tak jak zostało to już wcześniej powiedziane, młodzieniec nie miał zbyt dużego pojęcia na ten temat. Niewiele wiedział na ten temat. Bardzo mało, wręcz nic. Brunet jednak nigdy nie odbierał tego w takowy sposób. Nigdy nie brał pod uwagę, że ich relacja mogłaby opierać się na czymś takim. Uważał on, że w jakiś sposób zaprzyjaźnili się, a przynajmniej nauczyli się żyć ze sobą. Tyle. Nic więcej. Z jego punktu widzenia właśnie tak wyglądało to. Przez cały czas miał wrażenie, iż pantera także traktowała tę relację w taki, a nie w inny sposób. Nagle miało się okazać, że zwierzę traktowało chłopaka w nieco inny sposób, a przynajmniej ich relacja wygląda zgoła inaczej? Cóż, dla brodacza było nieco dziwne, iż jego kolega mógłby traktować go jako członka swego stada. Nie był w stanie tego zrozumieć. W końcu nie był on także panterą. Był człowiekiem. Tak więc czy człowiek mógł stać się takowym członkiem? W każdym razie, Ziemianin nie zamierzał walczyć o jakąś pozycję w jakimś stadzie. Nie chodziło mu o to. Nie dążył on do tego. Nie zależało mu na tym. Chciał on najzwyczajniej w świecie wbić nieco rozumu do głowy swojemu futrzastemu koledze. Nasz bohater chciał przekazać mu, iż powinien uważać na swoje czyny, ponieważ ktoś może w końcu nie wytrzymać. Kiedy to nastanie wtedy może się to skończyć tylko w jeden sposób. Wyrządzeniem komuś krzywdy. Wtem stało się coś co sprawiło, iż od tamtej chwili wojownik całkowicie inaczej spoglądał na tę kobietę. Pozostałe części maski znajdujące się na jej twarzy ostatecznie odłączyły się, wędrując na ziemię. Tym samym twarz pani podróżnik została odsłonięta w całości. Ujrzawszy ją, Ryu zastygł w bezruchu. Takowy stan trwał kilka sekund.
- To naprawdę ona?
Z początku ciężko było mu uwierzyć w to co zobaczyły jego oczy. Niemniej jednak, była to prawda. Nie mógł się pomylić. Fakt, postać ta nieco zmieniła się. Wygląd jej przeszedł przemianę, lecz chłopak nie miał problemów z rozpoznaniem jej. Poza faktem, iż na jednym z jej policzków, dokładniej mówiąc - lewym - znajdowało się parę blizn o stosunkowo niewielkich rozmiarach, była to nadal ta sama postać. Zdawała się być także nieco starsza, lecz nie ulegało wątpliwościom, iż to dokładnie ta sama persona. Te długie, gęste włosy, w których mógłby wręcz utonąć. Ich wspaniała barwa dodawała tylko uroku właścicielce. Biła od nich prawdziwa dzikość, namiętność, pasja. Doskonale kontrastowały z równie wspaniałymi, pięknymi, głebokimi oczami. Szarość ta kojarzyła się ze spokojem, nostalgią, odprężeniem. Były one wszystkim czego potrzebował prawdziwy mężczyzna. Jej uroda biła na głowę wszystko inne. Była prawdziwym cudem. Ósmym cudem świata, a nawet pozostałe siedem nie były w stanie konkurować z tym co znajdowało się tutaj. Nic więc dziwnego, iż wcześniej fryzura oraz oczy należące do przybłędy zdawały się być znajome dla naszego bohatera. W tym właśnie momencie wszelkie jego pytania otrzymały odpowiedź. W tym właśnie momencie wszystko stało się jasne. Nic dziwnego, iż Shiro zmienił swe nastawienie wobec pani podróżnik. Może inni mogliby pomylić ją z kimś innym, lecz nie brunet. On mógłby rozpoznać ją na kilometr. Nie byłby w stanie pomylić się. Nie w tym przypadku. Wiedział, iż przed nim nie stała już żadna "Kitsune". Aktualnie nie miał pojęcia w jakim celu zdecydowała się ona przyjąć inną tożsamość. Wiedział jedno. Wiedział, że w tym miejscu stała jego ukochana. Jego Aymi. Serce młodzieńca przyspieszyło. Zaczęło pompować więcej krwi niż wcześniej. Nie miał pojęcia co tu się właśnie działo. Niemniej jednak wiedział, że w tym właśnie momencie poczuł prawdziwą radość. Poczuł jak cała niepewność, strach znika. Obawiał się, iż Ci Saiyanie mogliby wyrządzić jej krzywdę. Bał się, że mógłby jej już nawet nie zobaczyć. Teraz jednak to wszystko odeszło w zapomnienie. Stała tu przed nim. Znajdowała się obok niego.
- Aymi!
Okrzyk radości wyrwał się z jego gardła. Tak bardzo się cieszył. Tak bardzo się cieszył, iż znów mogli być razem. Radość jego była nie do opisania. Po chwili jednak podbiegł do swej miłości i uściskał ją najmocniej jak potrafił. Nie było ważnym dla niego czy wojowniczka zdążyła się obrócić w jego stronę. Liczył się fakt, iż mógł znów ją dotknąć. To było najważniejsze.
- Tak się cieszę... Tak się cieszę, że nic Ci nie jest!
Nie rozluźniał uścisku nawet na sekundę. Jedyne czego teraz pragnął to jej obecność. Tylko na niej mu teraz zależało. W tym momencie była dla niego najważniejsza na świecie. Nie liczyło się nic poza nią.
- Bałem się... że Ci Saiyanie mogliby zrobić Ci krzywdę. Tak bardzo się o Ciebie martwiłem... Bałem się, że Cię stracę.
No dobra, teraz tak: Jeżeli ogoniasta w momencie bycia przytulaną była odwrócona tyłem do brodacza - puszcza ją, aby ta mogła odwrócić się do niego. Jeżeli nie - przez cały czas obejmuje ją.
Sekundę później, nie wiedząc czemu po prostu zbliżył swoje usta do jej. Nie miał pojęcia dlaczego zrobił coś takiego. Po prostu czuł, iż musiał wykonać tę akcję. Czuł, że coś kazało mu to zrobić. Jednakże po chwili oderwał swoje usta.
- Aymi, chcę Ci coś powiedzieć. Powinienem zrobić to już dużo wcześniej, ale dopiero teraz mam okazję.
Nie widział sensu, aby dłużej z tym czekać. Byli sami, więc była to idealna okazja. Nie bał się on odrzucenia. Doskonale wiedział, iż jego ukochana czuła dokładnie to samo co on. W takim razie, nic nie stało na przeszkodzie, aby powstrzymywać się.
- Kocham Cię!
Teraz już tylko czekał na odpowiedź. Choć dobrze wiedział czego się spodziewać.

(Gdyby uścisk Ryu okazał się zbyt mocny dla Aymi to był gotowy on poluzować go w każdym momencie.)
Aymi
Aymi
Liczba postów : 1103

Taras      Empty Re: Taras

Wto Sie 06, 2019 10:26 pm
Eien no MG Modo
~Niewiadoma~

Dywagacje na temat innego sposobu, w jaki Ryu mogłby załatwić sprawę z Shiro, zostawmy na inny czas. Wychodziło na to, że cała ta sytuacja wynikała z nierorozumienia podstawowych praw rządzących światem zwierząt, ot czysta niewiedza. Może następnym razem wojownik zastanowi się dwa razy, zanim spróbuje wykorzystywać swoją super siłę przeciw biednym zwierzątkom. Ruda, stając między dwoma stronami konfliktu, starała się wytłumaczyć brunetowi, czym skutkowałaby dalsza konfrontacja. Pantera najzwyczajniej w świecie nie miałaby szans w starciu z wojakiem i najpewniej skończyłaby martwa, a przecież nie o to chodzi.
Kobieta zapewne kontynuowałaby swój nader pouczający wywód o hierarchii czy przynależności do stada, gdyby nagle jej maska, i tak już popękana w kilku miejscach, nie postanowiła znów się podzielić na części, tym samym odsłaniając twarz osoby, która ją przywdziała. Reakcja była niemal natychmiastowa - ukrycie swego oblicza pod kapturem. Mimo wszystko ta chwila zaskoczenia całym zdarzeniem wystarczyła, by Smok rozpoznał podróżniczkę. A to sprawiło, że spojrzał na nią teraz zupełnie inaczej niż wcześniej.
Shiro przyglądał się rudej z ukosa, jakby zastanawiał się, czemu tak nagle zaczęła się dziwnie zachowywać. I wtedy stojący od dłuższej chwili w bezruchu brunet jakby odżył, wybuchł wręcz, moment później zamykając kobietę w uścisku. Pantera warknęła ostrzegawczo, płomiennowłosa zaś w pierwszej chwili spięła mięśnie, jakby czuła się atakowana, gdy jednak z ust chłopaka wypłynął potok słów, rozluźniła się powoli.
- Bałeś się? - powtórzyła trochę niepewnie, by zaraz obrócić się w ramionach chłopaka tak, że stała teraz przodem do niego. Shiro zdążył znów ucichnąć, widząc brak zagrożenia ze strony brodacza.
I bum! Ryu niespodziewanie pocałował ukochaną, ona zaś wytrzeszczyła oczy, kompletnie zaskoczona. To zaskoczenie widoczne było na jej twarzy nawet w chwili, kiedy usta chłopaka już oderwały się od jej własnych. Ten stan nie trwał jednak zbyt długo, a sam brunet w swojej kolejnej wypowiedzi dotarł jedynie do fragmentu: "chcę ci coś powiedzieć". Dlaczego? Bo w następnej sekundzie poczuł, jak dłonie kobiety przepływają na jego kark, wplatając się we włosy, on zaś zostaje do niej przyciągnięty. Ich usta znów się spotkały, ten pocałunek był jednak inny, zupełnie inny, o wiele bardziej... intensywny. Płomiennowłosa zdawała się wręcz pożądać warg młodego wojownika, przyciągając go do siebie jeszcze bardziej i pomrukując przy tym cicho. Po kilku długich sekundach wreszcie się oderwała, biorąc zaraz głębszy oddech, i zawisła tak z lekko pochyloną głową, z palcami wciąż wczepionymi w ciemne kosmyki. Stała tak, starając się unormować nagle przyspieszony oddech, aż wreszcie Smok mógł zauważyć drganiania na jej ramionach. Moment później z jej ust wyrwał się cichy śmiech, dźwięczny, krystaliczny, w pewnym sensie nawet wesoły. Uniosła na niego roziskrzone wręcz spojrzenie.
- Nie masz pojęcia, jak mi tego brakowało - rzuciła rozweselona, przygryzając lekko wargę. - A ty mi to dajesz z taką lekkością...
Patrzyła na jego usta z rozmarzeniem. Wydawała się inna, bardziej śmiała niż mógł zapamiętać wojak. Jakby przez ten czas, kiedy jej nie było, przeżyła więcej niż on podczas rocznego treningu w komnacie. O wiele więcej. I nagle jej oblicze diametralnie się zmieniło. Spojrzenie stało się twardsze, a usta wykrzywiły lekko w grymasie niezadowolenia.
- Nie rozkazuj mi - syknęła cicho pod nosem, jakby komuś odpowiadała, a za jej plecami Shiro miauknął przeciągle, jakby przypominał o swojej obecności. Po chwili płomiennowłosa westchnęła ciężko, unosząc spojrzenie na oczy chłopaka. Wypuściła z palców kosmyki jego włosów i odsunęła się o krok, odchrząkując cicho.
- Ryu-san, ja... nie mogę zostać - powiedziała w końcu, choć wyraźnie się z tym wstrzymywała. - Właściwie w ogóle nie powinno mnie tu być. Jeśli się dowiedzą...
Nie dokończyła myśli, zamiast tego wsunęła dłonie pod ramiona wojownika, wtulając się w niego. Można było odczuć, że bardzo nie chce odchodzić, choć coś ją do tego przymusza. Tylko co by to miało być?
Ryu
Ryu
Maskotka
Liczba postów : 339

Taras      Empty Re: Taras

Pią Sie 09, 2019 9:46 am
Prawdziwa radość przepływała przez serce młodzieńca. Serduszko jego wypełniało się istnym szczęściem. Ostatni raz, kiedy tak bardzo cieszył sie na czyjś widok odbył się tuż po jego wyjściu z Komnaty Ducha i Czasu. Nie, jednak nie było tak samo. Było inaczej. Znacznie inaczej. Wtedy czuł się uradowany na widok rudowłosej, ponieważ cała ta izolatka źle wpływała na niego. Zresztą, chciał się on spotkać w tamtym momencie z kimkolwiek, aby tylko nie musieć tam przebywać w samotności. No dobra, nie z kimkolwiek, bo nie z każdym utrzymywał przyjazne stosunki. Niemniej jednak, spotkania ogoniastą wyczekiwał równie mocno. W tym przypadku radość z tegoż spotkania była podyktowana czymś znacznie innym. Z serca bruneta spadł naprawdę ogromny kamień z serca, w momencie, w którym zdał sobie sprawę z obecności wojowniczki. Właśnie z tego powodu tak bardzo cieszył się.
Po wypowiedzeniu przez chłopaka swych ostatnich słów, ten poluzował swój uścisk. Stopniowo wycofywał swe ręce, jednakże gdzieś w połowie drogi doszedł do wniosku, iż wstrzyma się. Aymi obróciła się w jego stronę, a chwilę później nastał wiekopomny moment, na który czekał każdy, czytający ten wątek. Usta dziewczyny oraz brodacza spotkały się. Ręce jego zaś, wręcz mechanicznie powróciły na swe poprzednie pozycje. Po dość krótkim czasie, uczeń Haricotto odchylił swą głowę w celu oderwania warg. Nie dało się nie zauważyć zaskoczenia, które malowało się na twarzy rudowłosej. Cóż, Ziemianin wcześniej stronił od tego typu akcji, więc ogoniasta nie mogła zostać przyzwyczajona przez niego do takowych. Szczególnie, kiedy zdarzały się one znienacka. Jednakże, wojownik postanowił przejść do najważniejszej kwestii w tej całej ich rozmowie, lecz nie dał rady. Próbował, lecz zostało mu to przerwane. Choć w bardzo przyjemny sposób. Nasz bohater nie miałby nic przeciwko, gdyby dziewczyna przerywała mu poprzez takie działanie znacznie częściej. O czym dokładnie mowa? Otóż - Dłonie wojowniczki powedrowały w okolice karku Ryu by w następnej kolejności Aymi mogła dzięki nim przyciągnąć go bliżej siebie. Wszystko stało się po to, aby ponownie się pocałowali. Niespodziewający się niczego Ziemianin, nie miał zamiaru protestować. Nie widział potrzeby w przerywaniu swej ukochanej. Spodobała mu się ta cała sytuacja. Było całkiem miło. Było zdecydowanie lepiej niż za pierwszym razem. Wojownik sam nie wiedział czemu. Po prostu spodobało mu się to poprzez sposób, w jaki dziewczyna robiła to. Ten pocałunek różnił się od tego poprzedniego. Bez dwóch zdań był on niezwykle namiętny. Zdawać by się mogło, iż rudowłosa wcale nie chciała przerywać, a przedłużać tę chwilę jak najdłużej tylko się dało. Jednakże, sekundę później dziewczyna przerwała tę jakże zajmującą czynność. Uczeń Haricotto mógł odsapnąć chwilkę przed ewentualnym drugim podejściem. Oczywiście nie miałby on nic przeciwko temu. Bardzo chętnie poddałby się takowemu doświadczeniu kolejny raz. Na jego twarzy malował się delikatny uśmiech, a z jego gardła wyrwał się cichy śmiech. Wyglądało na to, iż w przeciwieństwie do naszego bohatera, jego ukochana musiała pozwolić sobie na nieco dłuższą chwilę chcąc uspokoić swój oddech. Tym co jednak przykuło uwagę brodacza w tym momencie, były ramiona ogoniastej, które ewidentnie drgały. Wzbudziło to pewien niepokój w chłopaku. Nie było to raczej zbyt normalne, więc zastanawiał się czy z wojowniczką było w zasadzie wszystko w porządku. Kiedy już miał pytać Aymi o jej stan, próbując dociec co tu się działo, wtem do jego uszu dotarł śmiech. Cichy śmiech należący do dziewczyny. Był on jednak wystarczająco głośny by młodzieniec go usłyszał. Brunet starał się zrozumieć co tu się zaczęło dziać. Kompletnie nie ogarniał tej całej sytuacji. Na całe jego szczęście chwilę później ogoniasta dała do zrozumienia, iż wszystko było z nią w porządku. Jej stosunkowo dziwne zachowanie, którego brodacz nie był w stanie zrozumieć najwidoczniej było spowodowane radością. Z jej spojrzenia oraz mowy można było wyczuć wręcz pewną dozę ekscytacji. Ryu także się podobało to wszystko, lecz nie w takim stopniu jak najwidoczniej rudowłosej. Niczym prawdziwej hedonistce, która zatraciła się w rozkoszy, przyjemności. Chociaż, tutaj chyba lepiej pasowałoby określenie zaczynające się na "n", a kończące na "imfomanka".
Nagle i niespodziewane twarz wojowniczki przybrała całkowicie nowy wyraz. Tak bardzo różniący się od tego poprzedniego. Jej rozweselona buzia skrzywiła się jakby pod wpływem złości, irytacji. Z jakiego powodu? Czym zostało to spowodowane? Czy chłopak zrobił coś nie tak? Nie mogło to zostać spowodowane jego słowami, bo przecież nawet nie odzywał się. Tak więc, o co tu chodziło, do cholery? Młodzieniec kompletnie nie rozumiał tego całego zajścia. Na tym jednak dziwaczne sytuacje się nie zakończyły. Dziewczyna przemówiła zwracając się do - można by pomyśleć - bruneta, jednakże tu nie mogło chodzić o niego. Przez cały ten czas nie przemówił ani razu, więc z całą pewnością to nie on stwarzał tu problem. W takim razie, z kim ona rozmawiała? Poza panterą i brodaczem nie było tu nikogo więcej. Jasnym jest, że jej nastawienie nie mogło tak po prostu zmienić się ze względu na Shiro. Mimo wszystko, wojownik zerknął w stronę zwierzęcia, aby sprawdzić czy może przypadkiem nie zachowywało się ono w jakiś niestosowny sposób. No nie, nasz futrzasty koleżka nie robił w zasadzie nic co mogłoby skutkować wytrąceniem Aymi z równowagi. Analizując wszystkie te czynniki, biorąc je pod uwagę, nie dało się racjonalnie wytłumaczyć dziwnego zachowania rudowłosej.
- Co tu się dzieje? Kompletnie nie rozumiem tego wszystkiego.
Jednakże, można było zachować spokój, ponieważ ogoniasta postanowiła w pewien sposób wyjaśnić Ziemianinowi tę całą dziwaczną sytuację. Odsunęła się o kilka centymetrów, a następnie oznajmiła, iż była zmuszona odejść. Dlaczego? Jaki był tego powodu? Czemu znów była zmuszona opuścić naszego bohatera? Najwidoczniej musiała się ona kogoś obawiać. Tak jakby nie do końca udało jej się wyzwolić spod niewoli tamtych Saiyan. Czyli o to chodziło? Obawiała się ona tamtych ogoniastych, którzy wcześniej ją uprowadzili? Być może zmusili oni ją, aby pracowała dla nich? Być może miała wykonać jakąś misję, a gdyby dowiedzieli się, że zamiast wykonywać swe zadanie zabawia się z Ryu to byliby co najmniej niezadowoleni? To mogło być bardzo prawdopodobne. Sama dziewczyna zaś wtuliła się w ciało ucznia Haricotto jakby chcąc dość niechętnie pożegnać się z nim.
- Nie, nie mogę jej pozwolić odejść. Nie mogę znowu jej stracić.
Nie chciał tego. Nie chciał, aby jego ukochana odchodziła. Nie chciał ponownie zostać sam. Dopiero co ją ujrzał i już mieliby się rozstać? Nawet nie było wiadomym na jak długi okres czasu. Młodzieniec nawet nie wiedział czy znów ją zobaczyłby. Absolutnie nie mógł pozwolić jej odejść. Musiał zrobić wszystko, aby pozostała przy nim. Dłonie chłopaka spoczywające na ciele Aymi zacisnęły się, ściskając ubiór jej. Spojrzał na nią, a twarz jego zdobiła powaga.
- Chodzi o tych Saiyan, tak? Zmusili Cię, żebyś pracowała dla nich, tak?
Jedyne czego teraz chciał to po prostu, aby była obecna przy nim. Nie miał zamiaru pozwolić jakimś cholernym małpom odebrać sobie dziewczyny drugi raz. Nie miał zamiaru pozwolić, aby powtórzyła się ta sama sytuacja.
- Posłuchaj, nie musisz robić tego co Ci każą. Nie musisz się ich bać.
Był gotowy zrobić wszystko tylko po to, aby była bezpieczna. Jeżeli musiałby ich wszystkich pozabijać to zwyczajnie zrobiłby to. Nikt nie będzie krzywdził ani traktował ogoniastej jak swojego własnego niewolnika.
- Nie zostawię Cię z tym samej, możesz na mnie liczyć. Razem sobie z tym poradzimy. Nikt więcej Cię nie skrzywdzi. Tylko proszę Cię... nie odchodź... Nie chcę Cię znowu stracić, Aymi...
Bruney miał nadzieję, że wojowniczka da się jednak przekonać i pozostanie z nim.
Aymi
Aymi
Liczba postów : 1103

Taras      Empty Re: Taras

Pon Sie 12, 2019 11:05 pm
Eien no MG Modo
~Niewiadoma~

Radości nie było końca, bo oto nasz wojownik znów stał oko w oko z ukochaną, calutką i zdrową, bezpieczną w jego ramionach. Już właściwie wyznawał jej swe uczucia, już dochodził do tego zaczarowanego "kocham cię", ale kobieta go ubiegła, ponawiając czynność sprzed chwili - pocałunek. Tak inny od tego, który sam zainicjował, ale i o wiele przyjemniejszy. Chwila konsternacji nastała, gdy ruda oderwała swe usta od słodkich warg niedoszłego kochanka, by po chwili oddechu zaśmiać się z pewną dozą radości.
Ta radość nie trwała jednak zbyt długo, gdyż twarz wybranki nagle wykrzywił nieprzyjemny grymas, a z jej ust padły dziwne, na pozór kierowane do bruneta słowa. Wychodziło jednak na to, że jej chwilowa irytacja była skierowana do kogoś zupełnie innego. Kogo? Nie wiadomo. Wątpliwości jednak nie trwały długo, gdyż ukochana postanowiła wyjaśnić sytuację, a raczej... oznajmić, że nie może zostać. W głowie Ryu pojawiło się kilka teorii objaśniających tę niemoc, czy jednak były trafne?
Stalowooka wtuliła się w tors chłopaka, jakby chciała skryć w jego ramionach, pozostać przez nie otoczoną jak najdłużej. Gdy odwzajemnił uścisk, na jej ustach pojawił się lekki uśmiech, tego jednak młodzian nie był w stanie zauważyć z tej perspektywy.
- To nie to, nie boję się ŻADNYCH saiyan - stwierdziła, wyraźnie podkreślając przedostatnie słowo. - Ryu-san, ja po prostu... nie mogę zostać w tym czasie.
Odsunęła się delikatnie, choć wciąż obejmowała bruneta. Spojrzała na niego nieco smutno, po czym znów na moment przygryzła wargę.
- Niedługo zdarzy się coś złego - zaczęła trochę niepewnie, jakby nie chciała lub nie mogła powiedzieć wprost tego, co miała do przekazania. - Chciałabym temu zapobiec, ale... nie mogę ingerować. Jeśli to zrobię, skutki mogą okazać się jeszcze gorsze. Nikt nie może wiedzieć, że tu byłam i z tobą rozmawiałam. Proszę, Ryu-san, obiecaj mi, że nikomu nie powiesz. Obiecaj!
Jej palce zacisnęły się na białym materiale, wyraźnie przyciągając właściciela. W tych na pozór zimnych oczach chłopak mógł dostrzec dziwny żar, wewnętrzny ogień, w którym mógłby spłonąć. Musiała mieć jakiś powód, skoro tak się upierała, by to spotkanie pozostało tajemnicą.
Nagle Shiro poruszył się niespokojnie, zastrzygł uszami i zaczął warczeć ostrzegawczo. Najwyraźniej wyczuł coś lub kogoś wśród pobliskich drzew, nic jednak nie wskazywało na czyjąkolwiek obecność. Halfka zerknęła kątem oka w tamtym kierunku i zgrzytnęła lekko zębami.
- Ssshhh... - syknęła w stronę pantery, co Smokowi przywieść na myśl mogło ich pierwsze spotkanie na leśnej polanie podczas starcia Tensy i Haricotta. Wtedy syczała tak na niego, siedząc na jednej z gałęzi tuż nad głową wojaka. Teraz jednak znów spojrzała chłopakowi w oczy, mimo że kocur za jej plecami wciąż warczał na jakieś widmo w cieniu.
- Musisz znaleźć kule - powiedziała z naciskiem. - Nie daj się oszukać ich twórcy, ma wszystkie u siebie. Gdy w końcu je znajdziesz... będziesz wiedział, co zrobić. Pamiętasz, prawda?
Przez kilka sekund wpatrywała się w niego, czekając na reakcję, potwierdzenie lub zaprzeczenie. Moment później znów go pocałowała, tym razem jakby delikatniej, łagodniej.
- Obiecaj, że je znajdziesz i zrobisz to, co należy - poprosiła cicho, a warkot za jej plecami wciąż się wzmagał. - I... nie zmieniaj się. Choćby nie wiem, co się działo, zostań takim, jakim jesteś teraz.
- Już czas - rozległ się nieznany brunetowi głos, którego źródło znajdowało się wśród obwarkiwanych drzew. Głos wyraźnie męski.
- Chwila - warknęła w tamtą stronę ruda z wyraźnym niezadowoleniem, zaraz jednak jej oblicze złagodniało, a spojrzenie powędrowało z powrotem na Ryu. - Dotrzymasz słowa?
Postaci w cieniu nie było widać, Shiro jednak ją wyczuwał i uznał za zagrożenie, bądź po prostu intruza. Mimo wszystko ona zdawała się znać tego mężczyznę, choć nie podobało jej się, że ją pogania. Zdawała się nawet nie pałać do niego jakąkolwiek sympatią, mimo wszystko był on jakoś z nią powiązany. Może to właśnie on dał jej możliwość tego spotkania? W końcu sama powiedziała, że nie powinno jej tu być, prawda?
Ryu
Ryu
Maskotka
Liczba postów : 339

Taras      Empty Re: Taras

Czw Sie 15, 2019 12:37 pm
Brunet starał się powstrzymać rudowłosą przed odejściem. Chłopak pragnął, aby ta pozostała przy nim. Nie chciał on, aby ponownie się rozstali. Przecież dopiero co spotkali się, więc dlaczego znów miałaby dotknąć ich takowa rozłąka? Czemu osoby trzecie miałyby decydować za nich? Czemu ktokolwiek miałby zmuszać kogokolwiek z ich dwójki do czegokolwiek? Skoro istniała jakaś szansa, aby pozostali razem przynajmniej na dłużej to brodacz nie miał zamiaru jej marnować.
W momencie, w którym młodzieniec zaczął zachęcać ogoniastą do pozostania przy nim, ta całkowicie zaprzeczyła wszelkim domysłom Ziemianina. Twierdziła ona, iż cała ta sprawa nie miała jakiegokolwiek związku z tamtymi Saiyanami. Skoro to nie oni byli powodem jej zmartwień to o kim była mowa? O kogo konkretnie chodziło? Próba odpowiedzenia przez wojowniczkę na wszelkie niejasności okazała się postawić wojownika przed jeszcze większą ilością pytań i niepewności. Na dobrą sprawę to nie otrzymał on jako takiej odpowiedzi. W zasadzie to ciężko uznać to za odpowiedź, gdy dziewczyna poruszyła kwestię "czasu". Całe to zagadnienie było całkowicie niezrozumiałe dla naszego bohatera. Tak po prostu, ni z gruchy, ni z pietruchy, dziewczyna wyskoczyła z czymś takim.
- Chwila, co? O czym ona mówi?
Co miało oznaczać, iż nie mogła ona pozostać w TYM CZASIE? Chłopak bardzo chętnie chciałby wiedzieć o co dokładnie jej chodziło. Gdyby tylko młodzieniec potrafił czytać w myślach swej ukochanej, mógłby bez problemu ogarnąć ten cały temat. Niestety, nie posiadał on takowych zdolności, a szkoda, ponieważ wtedy mógłby od razu zerknąć do jej umysłu, gdzie odpowiedź posiadałby wręcz wyłożoną na talerzu. Brunet musiał jednak zadowolić się tym co otrzymał, no a nie dostał tego zbyt wiele. Można by rzec, iż otrzymał wielkie nic. Jak inaczej można było określić jakąś gadkę o niemożności pozostania w aktualnym czasie?
- Naprawdę chciałbym wiedzieć o co tutaj chodzi.
Wtem, Aymi odsunęła się od brodacza, lecz odległość dzieląca ich była mała. Bardzo mała. Nieistniejąca wręcz. Sekundę później na twarzy rudowłosej zagościł smutek. Czym on mógł zostać wywołany? Okazało się, że ogoniasta miała do przekazania pewną wieść. I nie była ona zbyt wesoła. Dziewczyna poinformowała wojownika, iż w niedalekiej przyszłości miało stać się coś okropnego. Zdawała się ona być bardzo pewna swych słów, jakby wiedziała co konkretnie miało nastać. Tylko skąd ona mogła o tym wiedzieć? Czy mogło mieć to jakiś związek z osobami, którym musiała służyć? Czy te osoby planowały przypuścić wkrótce szturm na Ziemię?
Wojowniczka kontynuowała swój wywód nie pozwalając Ziemianinowi zastanawiać się nad jej poprzednimi słowami. Te wszystkie litery, sylaby układające się w coraz to nowe słowa wypływające z jej ust były naprawdę enigmatyczne dla naszego bohatera. Co mu przyniosłyby wyjaśnienia, których nawet nie był w stanie zrozumieć? Równie dobrze mogłaby milczeć. Pewnie zbyt wiele by to nie zmieniło. Nagle i niespodziewanie Aymi wyszła do Ryu z niemniej zagadkową prośbą. Prosiła ona naszego bohatera, aby ten nie wspominał komukolwiek o ich spotkaniu. Ta cała rozmowa była coraz bardziej tajemnicza. Dlaczego tak bardzo dziewczynie zależało na tym, aby ich spotkanie pozostało tajemnicą? Musiał być jakiś powód tego. Jakiś bardzo konkretny powód, który pozostawał jednak tajemnicą przeznaczoną tylko dla rudowłosej. Cóż, brodacz był gotowy złożyć takową obietnicę, ponieważ wyglądało na to, iż było to dla niej bardzo ważne. Brunet nie rozumiał z tego oczywiście kompletnie nic, no ale skoro ogoniasta chciała, aby to spotkanie pozostało absolutną tajemnicą to młodzieniec chyba nie miał powodu, aby mówić innym osobom o nim. W tej właśnie chwili chłopak został przyciągnięty bliżej ku wojowniczce, która czekała na odpowiedź wojownika.
- Kompletnie nic z tego nie rozumiem, ale obiecuję. Dla Ciebie wszystko, Aymi.
Sekundę później, nagle i niespodziewanie do uszu Ziemianina dotarło warczenie. Wydobywało się ono z gardła Shiro, na którego powędrował wzrok naszego bohatera poszukującego źródła tego dźwięku. Czyżby znów pojawiła się jakiś osobnik? Mogło być prawdopodobne to, ponieważ pantera była po prostu w stanie wyczuć osoby znajdujące się w pobliżu. Choć nie musiała to być osoba, a zwierzę. Tak czy siak, ktoś musiał się pojawić w okolicy. Chłopak spojrzał w kierunku, na którym skupiony był jego futrzasty koleżka, lecz nikt mu się nie ukazał. Poza drzewami nie było tam w zasadzie żywej duszy. Istniała możliwość, iż postać ta ukrywała się pomiędzy drzewami, nie pozwalając, aby ktokolwiek ją zobaczył. Póki co, nie wyglądało na to, aby persona ta stanowiła jakieś zagrożenie, jednakże warto było pamiętać, iż ktoś tam znajdował się.
Wzrok młodzieńca przeniósł się na rudowłosą, kiedy tylko usłyszał on jej głos. Poleciła ona brunetowi, aby ten ruszył na poszukiwania Smoczych Kul. Zdawało się, iż miałyby one mieć bardzo duże znaczenie w nadchodzących wydarzeniach. Wyglądało na to, iż nie było to dalekie od prawdy. Chodziło o dość świeżą sprawę. Choć z perspektywy bruneta i długości nieobecności jego na Ziemii to sprawa ta nie wydawała się być zbyt "nową". Chodziło o sam powód, dla którego nasi bohaterowie w ogóle zdecydowali się podjąć starania, aby odnaleźć kulki. Chodziło rzecz jasna o przywrócenie do żywych mistrza Haricotto. Znaczy się, o tym w pierwszej kolejności pomyślał wojownik. Aktualnie tylko to wpadło mu do głowy. Najpewniej chodziło właśnie o to, biorąc pod uwagę, iż niedługo miało stać sie coś niedobrego. W tej sytuacji wskrzeszenie mistrza Haricotto byłoby bardzo opłacalne. Jego obecność wpłynęłaby z całą pewnością bardzo korzystnie dla naszych herosów. Zatrzymajmy się jednak na chwilkę. Jedna rzecz zmusiła Ziemianina do pewnych przemyśleń. Ogoniasta twierdziła, iż twórca Smoczych Kul posiadał ich cały komplet u siebie. Chwila, czy mogła to być prawda? Z tego co Ryu pamiętał to Kami-sama twierdził, iż pomimo bycia twórcą kul to nie miał on pojęcia, gdzie mogły się one znajdować. Czy oznaczało to, iż Wszechmogący zwyczajnie kłamał? Tylko z jakiego powodu? Skoro doskonale wiedział, gdzie przebywają Smocze Kule to dlaczego twierdził, iż było inaczej? Chłopak nie wiedział dlaczego Bóg dopuścił się takowego kłamstwa, lecz teraz już nie było to ważne. Teraz już nie obchodziło to bruneta, ponieważ zamierzał zrobić to co należało. Zamierzał on odnaleźć kule i poprosić smoka o przywrócenie życia swojemu mistrzowi.
Dziewczyna zapytała młodzieńca czy ten wciąż pamiętał, z jakiego powodu wszyscy poszukiwali Smoczych Kul. Ten tylko domyślał się, iż chodziło właśnie o wskrzeszenie mistrza Haricotto, co było jednak najbardziej prawdopodobnym scenariuszem. Zresztą, wszyscy właśnie z tego powodu szukali kulek, więc nie było mowy o pomyłce.
- Tak, pamiętam.
Po chwili wojowniczka znów pocałowała bruneta. Tym razem jednak ten całus był nieco delikatniejszy od jej poprzedniego. Brodacz ponownie mógł się rozkoszować smakiem ust Aymi. Jak wiele mógłby on dać, aby chwila ta trwała wiecznie. Było to dla niego bardzo przyjemne.
Po zakończonej czynności, dziewczyna kolejny raz poprosiła naszego bohatera o dość można by rzec, dziwną rzecz. Krótko mówiąc prosiła, aby ten pozostał po prostu tą samą osobą, jaką jest teraz. Kolejna rzecz, której młodzieniec kompletnie nie rozumiał, choć mogło mieć to o wiele głębszy sens. Być może było to w jakiś sposób powiązane z tym wielkim złem, które miało nadejść? Być może ktoś zamierzał mieszać w głowie Ziemianinowi i próbować go zmanipulować? Istniało wiele możliwości, a każda z nich mogłaby być równie prawdopodobna. Cóż, wojownik nie miał pojęcia czego powinien się spodziewać. Z tego wszystkiego rozumiał bardzo niewiele. To wszystko wydawało się dla niego zwyczajnie zagmatwane. Zresztą, jak mogłoby to nie być dla niego skomplikowane skoro niczego konkretnego nie dowiedział się?
Rozległ się głos. Głos, którego Ryu nigdy wcześniej nie słyszał, choć był on w stanie zidentyfikować płeć tejże osoby. Ewidentnie był to mężczyzna. Ów głos wydobywał się spośród drzew. Wyglądało na to, iż to właśnie tego osobnika wcześniej wyczuło zwierzę. Nieznajomy ponaglał rudowłosą aby ta jak najszybciej zakończyła swą rozmowę i opuściła to miejsce wraz z nim. Ona jednak zdawała się wcale nie chcieć z nim gdziekolwiek iść. Ogomiasta prawdopodobnie wolała zostać tutaj niż udać się gdziekolwiek z tym jegomościem.
Wojowniczka zwróciła się do chłopaka pytając czy ten dotrzyma słowa, pytając wcześniej czy obiecuje on, iż gdy odnajdzie Smocze Kule, zrobi to co należy. Nim jednak brodacz w ogóle odpowiedział, wycofał swe ręce, chcąc właściwie odejść od Aymi, oddalając się od niej o kilka metrów. Młodzieniec skierował swe kroki w kierunku, w którym spoglądał Shiro. Po wykonaniu siedmiu kroków brunet zatrzymał się. Spoglądnął przez prawe ramię na swą ukochaną.
- Tak.
Tylko tyle wyrwało się z jego ust. Była to oczywiście odpowiedź na zadane przez dziewczynę pytanie. Sekundę później głowa wojownika skierowana została ponownie w stronę lasu. Ziemianin miał zamiar stanąć twarzą w twarz z tym mężczyzną. Najprawdopodobnie był on jedną z osób, które zmusiły rudowłosą do pracowania dla nich. Wszystko to układało się w pewną, logiczną całość. Ogoniasta wcześniej mówiła, iż nie powinna przebywać w tym miejscu. Z jej słów można było wyczuć nawet pewną obawę przed jakimiś tajemniczymi osobnikami. Najprawdopodobniej te same osoby zmusiły ją do jakiejś pracy, a w dodatku teraz, tak nagle pojawił się jakiś jegomość, który nawet nie budził jakiejkolwiek sympatii wojowniczki. Mało tego, wyglądało na to, iż miała ona gdzieś pójść z nim z czego ta wcale nie była zadowolona. Zdawało się, iż wszystko odbywało się wbrew jej woli. Ten gość nawet nie zdecydował się podejść bliżej, a pozostał zdala od naszej dwójki. Nie, to nie mógł być ktokolwiek inny. To nie mógł być przypadek. Ten nieznajomy musiał mieć związek z tą całą sytuacją. Po prostu musiał. Tak więc, nasz bohater nie miał zamiaru pozwolić mu zabrać gdziekolwiek swej ukochanej. Ryu skrzyżował swe ręce na wysokości klatki piersiowej, a twarz jego ozdobiła powaga.
- Zamiast się ukrywać to może po prostu podszedłbyś do mnie i Aymi, aby się przedstawić, co?
Po chwili jednak, poważny wyraz twarzy chłopaka został zastąpiony złośliwym uśmiechem, zaś dłonie jego powędrowały na biodra.
- A nie, czekaj, lepiej tego nie rób. Pewnie musisz mieć tak paskudną gębę, że oślepłbym, gdybym ją zobaczył! Haha!
Młodzieniec musiał przyznać, że to mu naprawdę wyszło. To było naprawdę dobre, zabawne. Tak zabawne, że aż jego samego to rozbawiło. Młodzieniec zamierzał po prostu nieco poniżyć tego osobnika i zabawić się jego kosztem. W zasadzie to czemu Ryu miałby się z niego troszeczkę nie pośmiać? Nie widział powodu, dla którego miałby tego nie robić. W każdym razie, brunet ponownie spoważniał, odkładając tym razem żarty na bok.
- Mam nadzieję, że nie czekałeś zbyt długo na Aymi, bo mam dla Ciebie złą wiadomość.
No dobra, z tym odkładaniem docinek na bok to było małe kłamstwo, bo Ziemianin wypatrzył kolejną, wręcz idealną okazję, aby dopiec mu. Jego usta ponownie wykrzywiły się w grymasie uśmiechu. On sam zaś pomachał głową przecząco.
- Nie, kogo ja próbuję oszukać? W ogóle mi Ciebie nie jest żal.
No dobra, chyba powinien póki co dać sobie na wstrzymanie z tego typu komentarzami, bo nigdy nie doszedłby do meritum tej całej sprawy.
- Tak czy siak, muszę Cię poinformować, że Aymi nigdzie się z Tobą nie wybiera. Ani teraz, ani nigdy.
Szkoda, że wojownik nie mógł widzieć twarzy tego mężczyzny. Na pewno nie spodziewał się takiego obrotu spraw. Z całą pewnością nie brał pod uwagę, iż ktoś mógłby chcieć w ogóle pokrzyżować jego plany.
- Gościu, naprawdę myślałeś, że ona tak po prostu gdzieś z Tobą pójdzie? Naprawdę uważasz, że pozwolę jakiemuś totalnemu gównu jak Ty, które nawet nie ma odwagi, aby się pokazać, zabrać gdzieś moją Aymi?
Cóż, oczywistym było, iż nasz bohater nie miał bladego pojęcia z jakiego powodu nieznajomy zdecydował się pozostać w ukryciu. Mogły istnieć najróżniejsze powody takowego działania. Nie musiało być podyktowane to akurat strachem. Niemniej jednak Ryu nie widział problemu w tym, aby wciąż rzucać jakieś złośliwe komentarze w jego stronę.
- Nawet nie masz pojęcia jaki jesteś żałosny.
No dobra, chyba warto było dać już sobie na wstrzymanie. Chłopak powiedział mu bardzo wiele. Powiedział mu wiele słów, które uderzały w jego dumę. Nadszedł czas, aby postawić tegoż osobnika przed pewnym wyborem.
- Posłuchaj mnie, jeżeli teraz sobie odpuścisz i odejdziesz stąd to zapomnę o tej całej sytuacji. Jeżeli jednak będziesz próbował zabrać Aymi siłą to nie będę się z Tobą patyczkował. Wybór należy do Ciebie.
Coś mówiło brunetowi, iż ten mężczyzna nie należał do osób, które tak łatwo sobie odpuszczają. Prawdopodobnie będzie miał on zamiar walczyć przeciw brodaczowi, aby tylko doprowadzić do końca to co już zaczął. Znaczy, wcale nie musiało tak być, lecz to były tylko domysły Ziemianina.
- Odradzam jednak wybierania tej drugiej opcji... - w tej chwili ręce wojownika opadły wzdłuż ciała - bo na Twoje nieszczęście...
Z ciała naszego bohatera wystrzeliła mleczna aura, a pierwsze złote wyładowania pojawiły się już sekundę później.
- Ja nie jestem zwykłym człowiekiem.
Młodzieniec był gotowy, aby stanąć do walki. Nie miał pojęcia czego powinien spodziewać się po tym nieznajomym. Chłopak nie zamierzał jednak tchórzyć. Nikt nie miał prawa zmuszać do czegokolwiek jego ukochanej. Nikt nie miał prawa odbierać mu jej. Pozostanie ona tutaj, przy brunecie.

Wojownik był gotowy w każdym momencie wykonać unik w lewą bądź w prawą stronę. Musiał być gotowy, iż jego potencjalny przeciwnik mógłby zaatakować jakimś promieniem czy czymś podobnym.
Aymi
Aymi
Liczba postów : 1103

Taras      Empty Re: Taras

Sro Sie 21, 2019 11:07 pm
Eien no MG Modo
[You must be registered and logged in to see this link.]

Stalowooka wyraźnie podkreśliła, że nie obawia się żadnych saiyan, to jednak nasuwało wojownikowi inne pytanie - jeśli nie saiyanie, to kto? Kto zmusza jego ukochaną, by go opuściła? O ile ktokolwiek do czegokolwiek ją zmusza... Bo przecież nie musi tak być, prawda? Jeszcze więcej pytań pojawiło się w głowie chłopaka, gdy kobieta znów się odezwała. Może gdyby skojarzył odrobinę słowa o "tym czasie" z nikłą wiedzą na temat Patrolu Czasu (nikłą, ale zawsze wiedzą!), to w jego małym móżdżku zaświeciłaby lampka zrozumienia. Kolejne słowa niosły ze sobą przykrą wieść: wkrótce miało stać się coś niedobrego. Płomiennowłosa jednak nie sprecyzowała, co takiego. Nie chciała? Nie mogła? To nie miało w tej chwili znaczenia, gdyż padła prośba o zachowanie tego spotkania w tajemnicy, na co brunet przystał mimo wyraźnego mętliku w głowie.
Warczenie zwiastowało o obecności w okolicy kogoś jeszcze, nie dało się jednak nikogo dostrzec wśród ciemnych drzew. Ogoniasta zdawała się ten fakt właściwie ignorować, w zamian za to napomknęła o smoczych kulach, które według jej słów znajdowały się w rękach samego Wszechmogącego. Czy Kami mógł kłamać w tej sprawie? W sumie zdążył już oszukać Aymi w sprawie działania Pokoju Czasu, więc równie dobrze i tu mógł nagiąć prawdę, czyż nie? Halfka chciała, by Ryu znalazł cały komplet i "zrobił to, co trzeba", dopytując, czy pamięta. Oczywistym było, że musi jej chodzić o wskrzeszenie ojca, w końcu taki pierwotnie był cel odnalezienia magicznych kul. Usłyszawszy twierdzącą odpowiedź, po raz kolejny złączyła wargi z tymi chłopaka, zupełnie ignorując wciąż narastające warczenie pantery za plecami. Po chwili też poprosiła o dwie rzeczy. Pierwszą była obietnica, że brodacz skończy to, co wspólnie zaczęli, że odnajdzie kule i przywróci życie Haricotta. Druga sprawa była jednak nietypowa, stanowiła bowiem prośbę, by brunet pozostał takim, jakim jest, żeby się nie zmieniał. O ile pierwsza kwestia była jasna, o tyle ta druga sprowadziła do umysłu Smoka kolejną porcję pytań, odpowiedzi na które najpewniej nie uzyska w najbliższym czasie. Nie miał też wystarczającej chwili, by się nad tym wszystkim zastanowić, gdyż właśnie w tym momencie rozległ się głos. Męski głos zdecydowanie ponaglający rudą.
Skrywający się w cieniu mężczyzna z pewnością był tym, którego kilka chwil wcześniej wyczuł Shiro, ten sam Shiro, który wciąż warczał i warczał, wyraźnie uznając nieznajomego za wroga. Kobieta chciała mieć pewność, że brodacz dotrzyma danego słowa, zdziwiła się jednak, gdy ten nagle odszedł od niej, kierując swe kroki w stronę drzew. Uzyskała swoją odpowiedź, młodzieniec jednak znów skupił swoją uwagę na cieniu w gąszczu, a dokładniej - na jegomościu skrytym wśród gałęzi. Atmosfera robiła się coraz poważniejsza, Smok bowiem obrał za cel nieznajomego, a raczej postanowił uświadomić gościa, że jego ukochana nigdzie się z nim nie wybiera.
Pierwsze słowa wojownika spotkały się z ciszą, wśród gąszczu nie słychać było nawet szmeru. Komentarz na temat wyglądu jegomościa skutkował jednak czymś na kształt parsknięcia, jakby osoba, do której skierowana była obelga, w pewnym stopniu nawet doceniła żart chłopaka. Kolejne frazy, kolejne próby wyśmiania mężczyzny w cieniu, a po nich jedno stwierdzenie: "Aymi nigdzie się z tobą nie wybiera".
- Jak ty mało wiesz, człowieczku - padło spośród drzew rozbawionym tonem. Czy on rzeczywiście myślał w sposób, jaki przedstawił brunet? Na chwilę obecną wyglądało bardziej na to, że cała sytuacja go bawi. Całe to "bohaterowanie", jakie odstawiał młodzian, było dla mężczyzny jednym, całkiem zabawnym przedstawieniem. Wtedy jednak Ryu postawił swoje ultimatum. Spodziewał się ewentualnego ataku ze strony nieznajomego. Nie wziął jednak pod uwagę jednej, dość istotnej rzeczy...
- DOSYĆ!! - kobiecy głos pełen złości, a wręcz i irytacji zagrzmiał niczym piorun. W następnej sekundzie brunet poczuł niespotykaną siłę na własnej klatce piersiowej, a siła ta zepchnęła go w tył aż pod sam taras. Chłopak uderzył plecami o podstawę chaty, po chwili jednak mógł zorientować się w sytuacji. Na granicy drzew stała jego ukochana z ręką wyciągniętą w jego stronę, ale nie to było zaskakujące. Całe jej ciało otaczała zielonkawa aura, której towarzyszyły wyładowania, włosy zaś miała nastroszone i z pewnością zielone, nie złote. Smok mógł skojarzyć tę formę z walką z Belialem, w trakcie której Aymi po postacią wielkiej góry mięśni natarła na demona, dorównując mu prędkością, siłą, mocą. Postać przed nim nie była jednak workiem mięśni, a piękną i zgrabną kobietą, choć Ryu mógł się domyślać, iż pod płaszczem wyraźnie rysują się mięśnie ukochanej. Tak czy inaczej - Aymi nie była teraz bezmyślną maszynką do zabijania, zdawała się w pełni panować nad mocą, którą władała.
Wyciągnięta w stronę młodzieńca dłoń zacisnęła się w pięść, a następnie opadła wraz z ramieniem. Kobieta wyglądała na wściekłą i było to widać na pierwszy rzut oka.
- Nie musiałeś się wtrącać! Mówiłam, że załatwię to sama! - warknęła w stronę swego towarzysza. - Dobrze wiem, że mamy czas tylko do wschodu, inaczej Patrol się zorientuje! Więc mnie nie poganiaj, bo porachuję ci kości, pieprzony rogaczu! A ty...!
Jej spojrzenie padło na bruneta i przez chwilę mógł on mieć wrażenie, jakby ogoniasta chciała go wręcz rozszarpać samym wzrokiem. Zaraz jednak przymknęła powieki i wzięła głęboki oddech, chcąc się najwyraźniej uspokoić. Po dwóch, może trzech sekundach zielonkawa aura zniknęła, wyładowania również, a włosy wróciły do swej naturalnej, krwistej barwy. Wtedy też kobieta wypuściła powoli powietrze z ust, a następnie podeszła do chłopaka.
- Przestań mnie traktować jak swoją własność - rzuciła twardo. - Nikt nie będzie mi dyktował, z kim pójdę, bądź nie pójdę, jasne? To ja tu decyduję.
O ile do tego momentu jej wzrok był równie twardy jak ton wypowiedzi, tak chwilę po wypowiedzeniu tych słów i krótkim westchnieniu jakby złagodniał.
- Chciałabym zostać, ale nie mogę - kontynuowała już normalnym tonem. - To nie jest ani moje miejsce, ani czas. Nie jestem już tą, którą znałeś. Nie jestem Aymi, którą chcesz chronić. Jestem inna, tak jak i ty jesteś już inny. Ryu-san, dałabym wiele, by mieć cię właśnie takiego u siebie, by być z tobą tak blisko jak teraz...
Zrobiła kolejnych kilka kroków do przodu, skracając dystans do minimum, i dotknęła dłonią policzka bruneta. Kciukiem przejechała po skraju nosa, zahaczając o kącik ust, i na moment przygryzła wargę. Sekundę później złożyła na jego ustach pocałunek, którym wyrazić chciała swoją tęsknotę do tego, co straciła. A przynajmniej takie wrażenie mógł odnieść Smok.
- Mogę cię jednak tylko prosić, byś zawsze był właśnie taki - szepnęła wprost w jego wargi, gdy wreszcie się od nich oderwała. - Reszta to tylko nikły płomyk nadziei, że takiego zastanę cię po powrocie. Że mimo wszystko dotrzymasz słowa.
Przymknęła powieki, odsuwając się od niego. Jej dłoń opadła ku ziemi, ona zaś zrobiła krok w tył, potem kolejny z zamiarem odwrócenia się doń plecami.
- Żegnaj, ukochany Smoku - wyszeptałaby na odchodne, a następnie dołączyła w ciszy do tamtego mężczyzny. Czy jednak Ryu pozwoli jej ot tak odejść?
A ciemne niebo zaczynało powoli jaśnieć, zwiastując nieuchronne nadejście świtu~~
Ryu
Ryu
Maskotka
Liczba postów : 339

Taras      Empty Re: Taras

Sob Sie 31, 2019 9:56 am
Dopóki brunet w swym monologu nie doszedł do momentu, w którym oznajmił, iż jego ukochana miała pozostać przy nim, do tego czasu słowa chłopaka nie wywołały żadnej reakcji ze strony przybysza. No dobra, nie była to do końca prawda. Wszyscy zgromadzeni mogli usłyszeć swego rodzaju parsknięcie, gdy tylko młodzieniec poruszył kwestię potencjalnego wyglądu nieznajomego. Być może nie tylko brodacza rozbawił ten komentarz? W każdym razie, poza tym jednym wydanym dźwiękiem, z gardła mężczyzny nie wyrwało się ani jedno słowo, nawet pojedyncza sylaba. Do czasu, oczywiście.
Jak zostało tu już wcześniej wspomniane, jegomość przemówił dopiero w momencie ogłoszenia, iż podróż rudowłosej miała zostać odwołana do bliżej nieokreślonego czasu. Ten czas zaś miał nadejść... nigdy. To tak słowem wyjaśnienia. Na wieść o tych słowach, przybysz przekazał wojownikowi krótkie, choć bardzo treściwe zdanie. Nasz bohater oczywiście nie miał pojęcia o co konkretnie chodziło mężczyźnie. Nie wypowiedział się on wystarczająco jasno, aby uczeń Haricotto mógł zrozumieć kontekst jego słów. Mogły one mieć bardzo wiele znaczeń. Może ten jegomość uważał, iż był w bardzo korzystnej sytuacji, ponieważ był w stanie zaszkodzić w jakiś sposób ogoniastej? Może nawet w jakiś bardzo poważny sposób? To mogło mieć jakiś sens, zważając na fakt, iż zdawał się być dość mocno rozbawiony słowami Ziemianina. Ewidentnie nie brał sobie do serca słów Ryu. Musiał być niezwykle pewny, iż wszystko co zaplanował dojdzie do skutku. Jednakże, brodacz nie zamierzał zastanawiać się nad powodem jego nastawienia do całej tej sytuacji. Młodzieniec postanowił wesprzeć wojowniczkę i pomóc jej roztrzygnać tę sprawę na jej korzyść. Wierzył, iż oboje byli w stanie znaleźć najlepsze rozwiązanie. Na pewno nie była to sytuacja bez wyjścia. Wystarczyło poprowadzić rozmowę tak, aby nieznajomy zrozumiał, iż chłopak nie miał zamiaru się z nim chrzanić i był on śmiertelnie poważny, w momencie w którym informował, iż dziewczyna miała pozostać w tym miejscu. Jeżeli to nie pomogłoby to najpewniej należałoby przemówić mężczyźnie w nieco inny, bardziej dosadny sposób. Chodziło oczywiście o ewentualną potyczkę. Potyczkę, która mogła być bardzo prawdopodobna. Właśnie w tym celu chłopak załączył swoją najpotężniejszą transformację.
Wtem stało się coś czego Ziemianin absolutnie się nie spodziewał. Co dokładnie miało miejsce? Już za chwilę wszystko zostanie wyjaśnione, należy jednak opisać wszystko po kolei. Sekundę po uruchomieniu przez bruneta swych Złotych Błyskawic Opanowania poczuł on potężną siłę, która uderzyła wprost w jego klatkę piersiową. Poskutkowało to niemożnością dokończenia przez wojownika jego kwestii. Siła ta była tak niesamowita, że ostatecznie cofnął się on o killa metrów spotykając się z chatą. Dopiero wtedy zatrzymał się.
- Co, do cholery?!
Chwila, czy został on przez kogoś uderzony? Zdawałoby się, że tak, no ale przecież nikogo nie widział przed sobą, więc nikt nie mógł przypuścić frontalnego ataku. W sumie to zawsze mógł się pojawić ktoś nowy. Osoba ta mogła przypuścić atak z zaskoczenia. Być może poruszała się ona zbyt szybko, aby nasz bohater mógł ją ujrzeć? A może to nieznajomy użył jakiejś techniki, której uczeń Haricotto nie zauważył? Po chwili jednak, wszystkie wątpliwości Ryu zostały rozwiane, gdy tylko jego oczy powędrowały w kierunku, w którym wcześniej przebywał. Jego oczom ukazała się Aymi. Jednakże, jej wygląd nieco zmienił się. Wokół jej ciała szalała zielona aura wraz z wyładowaniami elektrycznymi. Jej rude włosy zaś, zmieniły swą barwę na dokładnie tę samą co aura oraz nieco nastroszyły się. Ogoniasta musiała użyć dokładnie tej samej przemiany, której użyła przeciw Belialowi. Chociaż, w tym przypadku nie była ona jedną, więlką górą mięśni. Jej sylwetka nie zmieniła się. W zasadzie to aktualnie forma ta przypominała w pewnym stopniu połączenie dwóch poziomów złotowłosego wojownika. Tu jednak jawiła się barwa zielona, nie za złota jak to było w zwyczaju. Tak czy siak, chodzi rzecz jasna o ten pierwszy, podstawy oraz ten o wiele potężniejszy poziom, któremu towarzyszyły wyładowania elektryczne. Chłopak niestety nie był w stanie odnaleźć dobrego określenia na te oba poziomy, które dotychczas widział, więc musiał korzystać z dość pokrętnego tłumaczenia.
Zielonowłosa stała tam z jedną ze swych rąk wymierzoną w stronę młodzieńca, a otwarta dłoń przemieniła się po chwili w pięść. Ręka opadła jednak kilka sekund później. Na twarzy wojowniczki gościła prawdziwa wściekłość, tak jakby zachowanie bruneta ją naprawdę rozsierdziło. Czy to właśnie ona spowodowała, iż brodacz znalazł się pod chatką, dotykając jej struktury? To mogło być bardzo prawdopodobne, zważając na fakt, iż dziewczyna znajdowała się w miejscu, w którym wcześniej stał Ziemianin. W dodatku jej ręka została wyciągnięta wprost w kierunku wojownika. Cóż, jego ukochana musiała wykorzystać okazję, gdy nasz bohater nie spodziewał się interwencji z jej strony i zaatakowała go. Aktualna szybkość Aymi musiała pozwolić jej na dodatrcie w bardzo krótkim czasie do Ryu, czego ten nawet nie zauważył. Jedyne co dostrzegł, a w zasadzie to poczuł była jakaś potężna siła. Musiała ona najpewniej należeć właśnie do zielonowłosej. No dobra, nawet jeżeli tak właśnie byłoby to z jakiego powodu miałaby zachować się w taki sposób? Dlaczego miałaby chcieć przeszkodzić chłopakowi? Przecież ewidentnie nie chciała ona wybierać się, gdziekolwiek z tym przybyszem. Znaczy, właśnie takie wrażenie odniósł młodzieniec. Sytuacja ta była dziwna. Zresztą, odkąd ogoniasta pojawiła się tutaj dzisiejszej nocy to cały czas zdarzały się jakieś sytuacje, których brodacz nie rozumiał, które wydawały mu się dziwne. Co najmniej dziwne.
Wojowniczka zwróciła się do jegomościa dość twardym tonem, dając mu do zrozumienia, iż wcale jej nie podobało się, że w ogóle dał znać Ziemianinowi o swojej obecności. To jednak nie było tak ważne w porównaniu do kolejnej kwestii, która została przez nią poruszona. Zdawało się, że dziewczyna była zmuszona podróżować wraz z tym rogaczem (jak ona sama określiła mężczyznę) nie ze względu na niego, a z powodu jakiegoś patrolu. Zaraz, zaraz. Aymi wcześniej poruszyła kwestię czasu i niemożności pozostawania w tym aktualnym, a teraz padła informacja o jakimś tajemniczym patrolu. Dopiero teraz, w tym momencie nasz bohater zrozumiał o co wcześniej chodziło jego ukochanej.
- Patrol... patrol... Patrol Czasu....
Dodał dwa do dwóch i wszystko stało się dla niego jasne. Mistrz Haricotto opowiadał kiedyś swemu uczniowi o tym Patrolu. Ich zadaniem miało być pilnowanie właściwego przepływu czasu w taki sposób, aby nikt nie ingerował w niego. A przynajmniej starali się oni ograniczać wpływ reszty świata na niego. Czyżby zielonowłosa brała udział w czymś nie do końca legalnym? Mogło być w tym nieco prawdy zważając na fakt, iż bardzo zależało jej na tym, aby Patrol nie ogarnął, że coś się mogło zmienić. Sama ogoniasta sekundę później powróciła do swej podstawowej formy, w międzyczasie uspokajając się nieco. Wojowniczka ruszyła w stronę Ryu, który po chwili oderwał się od struktury chatki, a następnie także i on ruszył. Spotkali się gdzieś w połowie odległości dzielącej ich.
- O co Ci chodzi, do jasnej cholery?!
Kompletnie nie ogarniał tego wszystkiego, dlatego żądał wyjaśnień. Wyjaśnień, które pomogłyby mu ogarnąć umysłem cały ten bajzel, który właśnie się tu stworzył. Dziewczyna jednak zamierzała dać mu do zrozumienia jedynie tyle, iż nie zamierzała ona brać pod uwagę jego opinii. To właśnie ona, a nie ktoś inny miał decydować o tym z kim będzie ona podróżować. Właśnie to miała mu do przekazania.
Przecież chłopak nie zamierzał jej niczego zabraniać. Nie miał zamiaru zabraniać jej odejścia z tym tajemniczym nieznajomym. To w żadnym wypadku nie było jego celem. Młodzieńcowi zdawało się, że jego ukochana nie chciała odchodzić gdziekolwiek z tym jegomościem. Właśnie dlatego brunet zachował się w takowy sposób. Chciał po prostu pomóc, a został ukarany. Został ukarany, jakby zrobił naprawdę coś niewłaściwego, kiedy postanowił tylko wyciągnąć pomocną dłoń wobec Aymi. Zirytowało go to w pewnym stopniu, lecz starał sobie tłumaczyć tę całą sytuację zwyczajnym nieporozumieniem. Mimo wszystko, z twarzy brodacza można było wyczytać złość.
- Chciałem Ci tylko pomóc!
Kilka sekund później ton głosu rudowłosej nieco złagodniał. Zdawało się, iż przemawiał przez nią już spokój i opanowanie. Starała się ona ponownie wytłumaczyć wojownikowi, iż nie mogła ona pozostać z nim tutaj, w tym czasie. Cały kontekst jej wypowiedzi brzmiał dokładnie tak, jakby była całkowicie inną osobą. Tak jakby była inną Aymi niż tą, którą znał Ziemianin. Tak jakby pochodziła ze znacznie innego miejsca niż to. Niż ta planeta. Niż ten czas. Zaraz, czy to mogła być prawda? Czy to naprawdę mogła być inna osoba? Czy to naprawdę mogła być znacznie inna dziewczyna niż jego Aymi? Czyżby jednak uczeń Haricotto się pomylił? Obie wyglądały bardzo podobnie, wręcz identycznie. Wszystko zaczynało się układać w jedną, logiczną całość. Ta cała gadka o czasie oraz jakimś Patrolu mogła zostać zrozumiana w następujący sposób: Ta "Aymi" nie była tą samą, którą znali wszyscy Ci, którzy śledzili przygody toczące się na forum Another Universe. Musiała ona pochodzić z innego czasu. Wręcz z jakiegoś innego świata. Może nawet alternatywnego? Musiała być także zamieszana w jakąś aferę czasową, skoro tak bardzo martwił ją Patrol Czasu. Musiało być to coś nielegalnego skoro miała właśnie go na uwadze.
Przez cały ten czas kobieta udawała jedynie Aymi. Tylko w jakim celu? Dlaczego postanowiła ona udawać kogoś kim nie była? Ryu nie miał pojęcia. Nie wiedział także czy mógł wojowniczce teraz tak po prostu ufać. Czy aby na pewno to wszystko o czym wcześniej mówiła było prawdą? Musiała posiadać potężną dawkę informacji o nadchodzących wydarzeniach skoro postanowiła ostrzec bruneta. Być może miało to nawet związek z osobnikiem, któremu miała towarzyszyć? Zaczynało to wszystko być coraz bardziej logiczne, sensowne. Cóż, skoro miała ona nadzieję, iż brodacz odnajdzie Smocze Kule, a następnie przywróci mistrza Haricotto, to prawdopodobnie była ona szczera w każdej kwestii.
Chwilkę później wargi rudowłosej dotknęły warg młodzieńca. Jednakże, ten od razu, wręcz natychmiast posłał swe dłonie na ramiona kobiety celem odsunięcia jej od siebie. Przekręcił swą głowę w prawo. Jego wzrok utkwił gdzieś w ziemi, choć po chwili powędrował ponownie na wojowniczkę. Chłopak potrząsnął swą głową przecząco, chcąc dać jej do zrozumienia, że nie chciał tego. Już nie chciał.
- Koniec z tym. To i tak zaszło już wystarczająco daleko.
Może i było to miłe, lecz nie chciał robić tego dłużej z nią. Chciał... Pragnął swej ukochanej. Tej, którą pokochał. Tej jedynej, prawdziwej. Nie chciał kogoś kto tylko udawał ją. Po zrozumieniu tej całej sytuacji zrozumiał, iż jego Aymi wcale nie była bezpieczna. Wciąż była przetrzymywana przez tamtych Saiyan. Widmo utraty ukochanej powróciło tak nagle, niczym grom z jasnego nieba, uderzając w wojownika na pełnej bulwie. Bardzo mocno dobijając go. Myślał on, iż osoba którą kochał była już bezpieczna, okazało się jednak, iż była to jakaś koszmarna iluzja. Nadal był zmuszony obawiać się o żywot ogoniastej. Tak więc, zamiast trenować, regenerować siły oraz obmyślać plan działania on zwyczajnie tracił czas na zabawianiu się z jakąś podróbką swej ukochanej. Gdyby tylko wiedział on od początku o tym wszystkim to pewnie nie dałby się wciągnąć w takową rozrywkę. Czasu jednak nie można było już cofnąć i powinien zakończyć to spotkanie jak najszybciej, aby powrócić do chatki w celu kontynuowania swego snu, z którego został wyrwany.
Ziemianin wycofał swe ręcę, cofając się o dwa kroki. Kobieta także cofnęła się, choć ona zdecydowała się ostatecznie odwrócić, celem odejścia stąd. Pożegnała się, rzucając przy okazji na odchodne, iż miała nadzieję, że nasz bohater nigdy się nie zmieni, pozostając tą samą osobą. Chodziło dokładnie o to samo co wcześniej. Uczeń Haricotto jednak zdecydował, że nim rudowłosa odejdzie to musiał zadać jej kilka pytań. Przynajmniej kilka, aby móc w pewnym stopniu zaspokoić swą ciekawość. Jeżeli teraz nie wykorzystałby okazji to prawdopodobnie już nigdy nie otrzymałby odpowiedzi na nurtujące go pytania.
- Aymi... Znaczy, Kitsune... Znaczy...
Pogubił się w tym wszystkim. Czy powinien nadal zwracać się do niej per "Aymi" czy może "Kitsune"? Skoro doskonale wiedział, że nie była ona jego ukochaną to z jakiego imienia powinien teraz korzystać? Była to bardzo zawiła sprawa, nie tak oczywista, jakby mogła się zdawać. Westchnął, znów nie mogąc odnaleźć się w aktualnej sytuacji. Cóż, być może najlepszym posunięciem byłoby zwracać się do wojowniczki imieniem, którym przedstawiła się na samym początku?
- Chciałem Cię zapytać o kilka rzeczy nim pójdziesz, bo jeszcze tego wszystkiego nie rozumiem.
Nawet nie poczekał, aż Kitsune zgodzi się bądź nie, po prostu zadał swe pytanie.
- Kim Ty w ogóle jesteś? Nie jesteś moją Aymi, więc pochodzisz z jakiegoś innego świata czy czegoś w tym guście, tak? Dobrze myślę?
Niezależnie od tego czy otrzymał odpowiedź na ów pytanie bądź nie, zamierzał zadać kolejne.
- Co wy chcecie zrobić? Zamierzacie działać przeciw Patrolowi Czasu? O co tutaj chodzi, do cholery?!
Miał nadzieję, iż otrzyma odpowiedzi na nurtujące go pytania.

Przez cały ten czas nasz bohater pozostawał na swej najpotężniejszej transformacji. Nie ufał on w żadnym stopniu tamtenu rogaczowi, który mógł wykorzystać odpowiedni moment na przypuszczenie ataku.
Aymi
Aymi
Liczba postów : 1103

Taras      Empty Re: Taras

Sob Sie 31, 2019 4:36 pm
Eien no MG Modo
~Niewiadoma~

Nie ma sensu rozwodzić się nad interpretacją słów skrytego w cieniu nieznajomego zwłaszcza, że z każdą chwilą zdają się one coraz bardziej tracić na znaczeniu. Co miał na myśli - pozostanie tylko w jego wiedzy. Ważniejsza była postawa młodzieńca i motywy, jakimi się kierował. Przede wszystkim chciał chronić ukochaną, a jednocześnie zachować ją przy sobie. Z góry założył, że płomiennowłosa jest przymuszana do odejścia, stąd całe to zamieszanie. Ale do sedna...
Nagłe uderzenie w klatkę piersiową kompletnie zaskoczyło bruneta, nie spodziewał się on także, że sprawcą tegoż będzie kobieta, w obronie której stawał. Już bardziej obstawiał pojawienie się kolejnego obcego, który zaatakował go znienacka, nic jednak bardziej mylnego. Aymi wydawała się zła, wręcz wściekła, a w pierwszej kolejności wyładowała się na skrytym w cieniu towarzyszu. Powiedziała mu otwarcie, co myśli o jego interwencji i poganianiu jej, a także że zdaje sobie sprawę z konsekwencji zbytniego przeciągania spotkania. W swoich słowach wspomniała oczywiście o Patrolu, co podsunęło Smokowi wniosek, iż jego ukochana ma jakiś zatarg z Patrolem Czasu, bądź robi coś nielegalnego.
Wreszcie doszło i do ich konfrontacji słownej. Ona pałająca wciąż złością, on również zirytowany całą tą sytuacją i sposobem, w jaki został potraktowany. Bo przecież chciał tylko pomóc, prawda? Najwidoczniej został źle zrozumiany przez Aymi, ale i on nie do końca rozumiał ją. Ona chyba doszła do tego właśnie wniosku, gdyż postanowiła nieco rozjaśnić zamglony umysł Ryu. Starała się powiedzieć mu, że już nie jest wymagającą ochrony dziewczyną, którą znał, że dla niej wiele uległo zmianie, tak jak i on był dla niej kimś zupełnie innym. Tu jednak znowu została źle zrozumiana, a przynajmniej chłopak nieco odmiennie zinterpretował jej słowa. Uznał bowiem, że skoro kobieta otwarcie powiedziała, iż nie jest "jego Aymi", to najzwyczajniej w świecie z nim pogrywa, podszywając się pod jego ukochaną. I właśnie dlatego, gdy znów zbliżyła ku niemu swoje wargi, odtrącił ją.
Ogoniasta nie kryła zdziwienia tak nagłą zmianą w zachowaniu chłopaka, gdy zaś stwierdził on, że sprawy zaszły "za daleko", w oczach halfki zdało się dostrzec ból. Jakby to odtrącenie zraniło ją bardziej niż wszystko, co dotychczas przeżyła. Nie naciskała jednak, po prostu spuściła wzrok, po raz ostatni prosząc, by brunet się nie zmieniał, jakby ta jedna rzecz mimo wszystko była dla niej istotna. Zaraz potem pożegnała się, odwróciła i ruszyła w stronę drzew, gdzie czekał na nią "rogacz". Gdy jednak usłyszała wołanie, zatrzymała się i odwróciła nieco zdziwiona. Nie wiedział, jak ją nazywać?
- Ryu-san, głuptasie... - mruknęła z lekkim rozbawieniem, słysząc pierwsze pytanie. Właśnie zrozumiała, jak zostały zinterpretowane jej słowa i pokręciła lekko głową. Czy czasem on nie nazwał w ten sposób Aymi nad jeziorem? - Wszystko pomieszałeś, ale to moja wina, przepraszam.
Znów do niego podeszła, nawet wyciągnęła dłoń, by pogładzić go po zarośniętym policzku, w ostatniej chwili jednak zatrzymała rękę, wahając się. Ostatecznie westchnęła, postanawiając wytłumaczyć brunetowi raz jeszcze tak, by nie miał już żadnych wątpliwości co do jej słów.
- Nie działam przeciw Patrolowi Czasu, po prostu... twoja przyszłość jest moją teraźniejszością - zaczęła zwięźle. - Moja obecność tu, rozmowa z tobą, ostrzeżenie... to wszystko nie powinno mieć miejsca, bo jestem z przyszłości. I właśnie dlatego nie mogę zostać, dlatego prosiłam o dyskrecję. Nie powinnam ingerować w przebieg zdarzeń, ale...
Przygryzła wargę, jakby wahając się, czy aby na pewno powinna mówić aż tyle. Czy jednak miała inną możliwość? Ryu w tej chwili uważał ją za oszustkę, a przecież nie tak miało być.
- Jeśli bym cię nie ostrzegła... straciłabym wszystko... i wszystkich - dopowiedziała w końcu, patrząc na młodzieńca dość smutno. Mógł on sobie tylko wyobrazić, jak samotna musi być w przyszłości, skoro nie mogła mieć przy sobie nawet jego. - Nie chcę, by ta przyszłość się ziściła, dlatego staram się temu zapobiec. To jednak stawia mnie na celowniku Patrolu, bo ingeruję w przebieg zdarzeń, zaburzam czas. Ja po prostu...
Zawahała się znów, unosząc spojrzenie na wciąż jaśniejące niebo. Świt zbliżał się nieubłaganie, a to oznaczało krytyczny moment dla ogoniastej i jej towarzysza. Ten tylko odchrząknął, jakby przypominając, że czas się kończy, a oni muszą wrócić. Płomiennowłosa przeniosła pełne smutku i nadziei spojrzenie na brodacza, a potem... objęła go i przytuliła mocno.
- Proszę... nie pozwól, by ta przyszłość nastała... - wyszeptała tylko, zaraz odrywając się od chłopaka i szybko odwracając, choć mógł on dostrzec łzy w jej oczach. Pobiegła w las, znikając po chwili już całkowicie. Ona, jak i jej rogaty towarzysz, którego Ryu ostatecznie nie widział wcale.
Płomiennowłosa odeszła, zostawiając w twoich rękach przyszłość. Czy zaufasz jej słowom i intencjom, czy też uznasz to wszystko za jedną, wielką farsę? Dała ci informacje, z których możesz skorzystać, ostateczna decyzja pozostaje jednak twoja. Cóż zatem postanowisz, Wojowniku Ziemi? Decyduj.
Ryu
Ryu
Maskotka
Liczba postów : 339

Taras      Empty Re: Taras

Czw Wrz 05, 2019 10:49 pm
Zdawałoby się, iż pierwsze zadane pytanie, rozbawiło nieco Kitsune z jakiegoś powodu. Chłopak nie miał pojęcia co mogło być zabawnego w nim. Było ono zwyczajnym pytaniem, takim jak każde inne. Jednakże, właśnie z jego powodu kobieta zdawała się być rozbawiona. W dodatku nazwała ona młodzieńca "głuptasem". O co chodziło? Dlaczego postanowiła ona określić bruneta w takowy sposób? Czyżby brodacz zrozumiał jej słowa w całkowicie odmienny sposób niż było to zamierzone? Wyglądało na to, że tak. Choć Ziemianin nie musiał martwić się i ponownie zastanawiać nad kontekstem jej wypowiedzi, ponieważ to właśnie rudowłosa (z powodu jakiejś odpowiedzialności, którą sama na siebie nałożyła) postanowiła wszystko mu wyjaśnić. W taki sposób, aby wojownik już nigdy więcej nie miał wątpliwości co do tej sprawy. Gdyby tylko przyjęła ona taką postawę nieco wcześniej, wtedy nikt tu z obecnych nie miałby żadnych wątpliwości. Można byłoby uniknąć niepotrzebnego nieporozumienia.
Okazało się, iż uczeń Haricotto tak bardzo nie pomylił się w kwestii swego osądu. Jego rozumienie całej tej sytuacji nie było do końca błędne. Fakt, iż koncept przyszłości był czymś znacznie innym od alternatywnego świata, choć nadal nie był to ten sam świat. Ten aktualny. Będąc nieco upartym możnaby uznać, iż nadal była mowa o innym, różniącym się świecie. W końcu przyszłość mogła się znacznie różnić od teraźniejszości. No cóż, mniejsza. Najważniejszym w tym wszystkim był fakt, iż wojowniczka pochodziła właśnie z przyszłości. Tak więc, nie była to żadna "obca" dla naszego bohatera kobieta, która tylko podszywała się pod jego ukochaną, a była to faktycznie ona. Była ona jedynie starsza, lecz była to nadal ta sama osoba. No cóż, wojownik bardzo pomylił się względem niej. Uważał ją za jakąś podróbkę, oszustkę, gdy przed nim znajdowała się ta sama persona, którą kochał. Odrzucił ją, kiedy ta chciała pocałować go i był gotowy zrobić to ponownie, kiedy rudowłosa zamierzała przyłożyć swą dłoń do jego policzka. Gdyby nie miał on błędnego przekonania na temat wojowniczki w tamtym momencie to nie odtrąciłby jej. W żadnym wypadku. Wszystko przez błędne zrozumienie kontekstu słów. Jednakże, dzięki ogoniastej wszystko stało się jasne. Biorąc pod uwagę jej aktualne słowa, cała ta sytuacja stała się jasna, zrozumiała. Nic więc dziwnego, że tak bardzo przypominała ona Aymi. Nic więc dziwnego, iż zdawała się ona - w przeświadczeniu Ryu - posiadać bardzo dużą wiedzę dotyczącą przyszłości, ponieważ sama z niej pochodziła. Poinformowała ona, iż (wbrew poprzedniemu przeświadczeniu bruneta) nie działała ona przeciw Patrolowi Czasu, choć i ta kwestia nie była tak oczywista. Twierdziła ona, iż jej działania nie stoją w sprzeczności z całym prawem Patrolu, jednakże im więcej słów wydobywało się z jej gardła tym bardziej brodacz utwierdzał się w przekonaniu, iż nie była to do końca prawda. Skoro twierdziła, ona iż nie powinna się przenosić w przeszłość, a w dodatku rozmawiać z młodzieńcem, ponieważ Patrol wkrótce mógłby zacząć poszukiwać ją to robiła ona coś nie do końca legalnego. Skoro dziewczyna nie powinna robić tych wszystkich rzeczy to musiała działać w jakiś sprzeczny sposób z prawem Patrolu Czasu. Skoro więc działała w sprzeczności z ów prawem to robiła coś nielegalnego. To dlatego obawiała się Patrolu. Doskonale wiedziała, iż musiała popełniać swego rodzaju przestępstwo, dlatego właśnia wolała ona niespotkać osób należych do tejże instytucji. Jednakże, jej motywację dało się zrozumieć, a może i nawet pochwalić? Brała na siebie bardzo dużą odpowiedzialność i ciężar ewentualnej kary. Musiała doskonale zdawać sobie sprawę z ryzyka. Musiała zdawać sobie sprawę z ewentualnej konfrontacji. Musiała zdawać sobie sprawę z ewentualnego zatrzymania. Musiała być świadoma takowej możliwości, a pomimo tego, odważyła się ona na taki krok. Postąpiła ona w taki sposób, aby przesłać ostrzeżenie. Ostrzeżnie przed czymś złym. Bardzo złym. Czymś tak bardzo złym, iż zmusiło tę dziewczynę do ostrzeżenia tego chłopaka. Chwila. Czy oni wszyscy, każdy wojownik, obrońca tej planety - w tym i młodzieniec - zginął? Zginął w nieodwracalny sposób, bez możliwości wskrzeszenia? Czyżby w przyszłości nie mogliby oni wykorzystać Smoczych Kul? Właśnie tak wynikało ze słów ogoniastej. Jeżeli właśnie taka była prawda to wszyscy byli w poważnym niebezpieczeństwie. W dodatku, jeżeli coś stałoby się z kulami, których mogliby nawet nie móc wykorzystać, wtedy byliby w naprawdę ciężkiej sytuacji. W takim razie, należało jak najszybciej udać się do Wszechmogącego i wykorzystać kule do wskrzeszenia mistrza Haricotto.
W tym właśnie momencie Ziemianin przypomniał sobie coś bardzo, bardzo istotnego. Przecież musiał on skompletować kulki w przeciągu tego miesiąca. Jeżeli nie zrobiłby tego, wtedy tamci Saiyanie mogliby wyrządzić rudowłosej krzywdę. Niech to szlag! Komplikacje, ciągłe komplikacje. Co on miał teraz zrobić? Z jednej strony, musiał on wykorzystać je w celu wskrzeszenia swego nauczyciela. Był on bardzo potężnym wojownikiem, który z całą pewnością przydałby się w chwili kryzysu. Z drugiej jednal strony, nadal pozostawała kwestia tych Saiyan. Jeżeli wojownik nie zrobiłby tego czego chcieli, wtedy mogłoby to skończyć się bardzo źle dla jego ukochanej. W jaki sposób powinien teraz postąpić nasz bohater? Sytuacja ta wydawała się mieć tylko jedno wyjście. Może jednak był sposób, aby znaleźć pewien kompromis pomiędzy wskrzeszeniem mistrza Haricotto, a odzyskaniem Aymi? Co Ryu powinien zrobić? W jaki sposób powinien postąpić? Fakt, obiecał on, że zbierze Smocze Kule, a następnie wskrzesi ogoniastego, jednakże był wtedy przekonany, że ogoniasta jest bezpieczna. Brunet nie wiedział, że aktualnie znajduje się przed nim jego ukochana pochodząca z przyszłości. Gdyby wiedział o tym nieco wcześniej, na pewno nie podjąłby on tak szybko decyzji. Tak więc pora zastanowić się nad obiema opcjami. Jeżeli brodacz wybrałby opcję wskrzeszenia swego nauczyciela, wtedy stałoby się to czego tak bardzo obawiała się dziewczyna znajdująca się przed młodzieńcem. Na pewno nie było to coś przyjemnego. Wręcz przeciwnie. Jednakże, jeżeli zdecydowałby się on na takowe rozwiązanie, wtedy spisałby na straty rudowłosą. Gdyby jednak postanowił on wybrać wojowniczkę i to właśnie w ten sposób wykorzystać kulki, wtedy mógłby skazać na śmierć znacznie większą ilość osób. Cała ta sytuacja wydawała się nie być zbyt optymistyczna. Jakąkolwiek decyzje podjąłby to i tak nie byłaby to decyzja bez żadnych minusów. Chociaż... może dałoby się podjąć właściwą decyzję? Taką, dzięki której możnaby uratować wszystkich. Cały plan był bardzo prosty. Otóż: Na samym początku należałoby wskrzesić mistrza Haricotto, który pomógłby wojownikom przegnać nadchodzące zło, a następnie można byłoby ponownie wykorzystać Smocze Kule, dzięki czemu można byłoby przekazać je porywaczom. Dzięki temu Aymi byłaby wolna. Oczywiście Ziemianinowi wcale nie podobał się pomysł, wizja oddania tamtym małpom kulek, lecz była to początkowa koncepcja całego planu. W przyszłości na pewno stworzyłby on lepszy, zdecydowanie bardziej szczegółowy. Może nawet pozostałym udałoby się wpaść na pomysł z zaplanowaniem jakiejś ewentualnej pułapki bądź wykiwaniem porywaczy? W każdym razie, tak prezentował się filar całego planu wymyślonego przez chłopaka. Plan był dobry. Naprawdę dobry. Mógłby się on udać.
Nagle i niespodziewanie wojownik został objęty przez rudowłosą i przytulony przez nią dość mocno. Ponownie wyszła ona z tą samą, choć ubraną w inne słowa prośbę. Tak, chodziło oczywiście o zebranie Smoczych Kul. Nasz bohater chwilę wcześniej miał pewne wątpliwości, w jaki sposób powinien on wykorzystać ów kule, lecz udało mu się odnaleźć pewne rozwiązanie z tej - zdawałoby się - krytycznej sytuacji. Teraz był już pewny, poradzi sobie. Uda mu się uratować wszystkich.
Ryu chciał odwzajemnić uścisk dziewczyny, jednakże nie zdążył. Uciekła ona nim chłopak cokolwiek zrobił. Nawet nie zdążył on jej przeprosić za swe poprzednie zachowanie. Co jednak ważniejsze, nie zdążył on podziękować jej za to wszystko. Nie podziękował jej, a powinien był to zrobić. Przecież udzieliła mu tylu ważnych informacji, bardzo wiele ryzykując. Jednakże, młodzieniec postanowił już jej nie zatrzymywać. Pozwolił jej odejść. Mogła ona pozostać tutaj jedynie do wschodu słońca, a właśnie to można było zaobserwować w tej chwili. Ciekawe jak długo brunet przebywał na zewnątrz? Cóż, najwidoczniej cała ta rozmowa nieco przedłużyła się, lecz brunet nie powinien narzekać. Przecież dowiedział się bardzo wielu ważnych informacji. Informacji, które z całą pewnością będą mogły pomóc mu w przyszłości.
- Dziękuję, Aymi. Obiecuję, że zrobię wszystko co w mojej mocy, żeby powstrzymać to zło... Nie zawiodę Cię.
Skoro ogoniasta odeszła to powinien on teraz powrócić do chatki, kontynuować swój odpoczynek, a następnie udać się do Boga. Ryu nie odczuwał jednak potrzeby snu. Najwidoczniej wypoczynek, który sobie sprezentował wystarczył mu, aby zregenerować siły. W takim razie, mógł on na ten czas poświęcić się treningowi. Skoro miało pojawić się jakieś potworne zło to powinien być na nie przygotowanym. Przynajmniej w jakimś stopniu. Tak więc, nim Ziemianin uda się do Wszechmogącego, wykorzysta czas, aby odbyć trening. Bohater nasz nie miał pojęcia jak wiele czasu mu pozostało do konfrontacji, więc z całą pewnością jego siła drastycznie nie wzrośnie. Jednakże, na pewno nie stanie się słabszym. Jego ciało zostało opuszczone przez aurę oraz wyładowania. W pobliżu nie przebywał już nikt kto mógłby mu zagrozić, więc nie musiał już przebywać w tym stadium. Mógł rozpocząć swą rozgrzewkę.
Aymi
Aymi
Liczba postów : 1103

Taras      Empty Re: Taras

Pon Wrz 23, 2019 10:34 am
Eien no MG Modo
~Niewiadoma~

[You must be registered and logged in to see this link.]

Słońce powolutku wychylało się zza horyzontu, a dwójka zakapturzonych postaci stała na jednym z górskich szczytów, podziwiając widoki.
- I jak? - spytał mężczyzna, zerkając na towarzyszkę, która ostatnimi ruchami palców pozbywała się słonych kropel spod oczu.
- Cóż, niezgorzej - stwierdziła, uśmiechając się lekko pod nosem. - Jestem nawet pozytywnie zaskoczona. Nie spodziewałam się, że ta wyprawa może być tak... ciekawa. Zupełnie nie to, do czego zdążyłam przywyknąć, aż mam ochotę zostać tu dłużej.
- W tej chwili nie możemy, wiesz o tym - napomknął rozmówca, na co kobieta tylko machnęła ręką zbywająco.
- Nie mógłbyś mnie w żaden sposób zatrzymać i dobrze to wiesz - mruknęła tylko, by zaraz przeciągnąć się niczym kotka. - Ale przecież nie o to chodzi, co nie? Moja obecność tu zwróciłaby uwagę tego całego Patrolu, a to zniszczyłoby cały zamysł. Zasiałam swoje ziarenko, teraz muszę tylko poczekać, aż wykiełkuje, żeby zobaczyć efekty. Kule na pewno są tam, gdzie go skierowałam?
Zerknęła na wyższego od niej towarzysza, ten zaś wyciągnął czerwoną, zaopatrzoną w ostre pazury dłoń ku górze i przeciągnął nią po ciemnej brodzie, uśmiechając się przy tym cwanie.
- Ależ oczywiście - potwierdził po chwili, a uśmiech nie schodził mu z twarzy. - Zawsze sprawdzamy zdobywane informacje i tylko tymi potwierdzonymi operujemy.
Kobieta patrzyła na niego z lekką podejrzliwością w oczach, nie skomentowała tego jednak. Ofiarowała mu tę namiastkę zaufania jeszcze przed podróżą, niech więc tak zostanie. Obróciła jeszcze twarz w stronę górskiej chatki, w pobliżu której zostawiła młodego bruneta i czarną panterę.
- Aymi... - wyszeptała ledwo słyszalnie, uśmiechając się delikatnie pod nosem. - Dawno nie słyszałam tego imienia...
Nagle poczuła dłoń na ramieniu, momentalnie odwracając się ku towarzyszowi, który tylko skinął głową. To był wyraźny sygnał, że czas już ruszać z powrotem. Chwilę później oboje unieśli się delikatnie nad ziemią, czerwonoskóry machnął przed sobą wolną dłonią i jasne światło spowiło obie zakapturzone postaci. Gdy zgasło, pozostawiło po sobie tylko pustkę. Przybysze zniknęli na dobre. A jedynym śladem ich obecności była roztrzaskana na kawałki biała maska, która nocą skrywała twarz płomiennowłosej.
________
END
Ryu
Ryu
Maskotka
Liczba postów : 339

Taras      Empty Re: Taras

Pon Wrz 23, 2019 10:52 pm
W tym właśnie momencie zakończył swą rozgrzewkę, mającą odpowiednio przygotować jego ciało do nadchodzącego wysiłku fizycznego. Zdecydował, iż pierwszym punktem w jego dzisiejszym programie ćwiczebnym będzie bieg. Zamierzał biec przed siebie na pełnym sprincie do momentu, w którym już nie będzie mógł złapać tchu. Wtedy zatrzyma się i wybierze kolejne ćwiczenie.
- No dobra, czas na trening.
Rzekł do siebie w duchu i po prostu ruszył, aby jak najszybciej zakończyć swój trening. Im szybciej zacząłby, tym szybciej skończyłby. Musiał przecież jak najprędzej udać się do Wszechmogącego, więc nie mógł ociągać się z tym wszystkim.

[Statystyki] START TRENINGU - 23.09.2019 22:52

[z/t]
Sponsored content

Taras      Empty Re: Taras

Powrót do góry
Similar topics
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach