Go down
Mirai
Mirai
Z przyszłości
Liczba postów : 15

Mirai - The Lone Warrior ( たったひとりの戦士, Tatta Hitori no Senshi) Empty Mirai - The Lone Warrior ( たったひとりの戦士, Tatta Hitori no Senshi)

Czw Mar 18, 2021 9:23 pm
Imię: Mirai
Wiek: 24
Rasa: Half-Saiyanin
Klasa: Wojownik

Wygląd: Mirai jest młodym chłopakiem o sylwetce atlety. Głowa przyozdobiona jest burzą długich, czerwonych włosów, które zwykle zapina w kucyk, ale kilka kosmyków niesfornie spada na jego czoło. Do tego szaro-zielone oczy, a także blizna na nosie, która ciągnie się od prawej powieki do lewego policzka. Ubrany jest w czarną koszulę z długimi rękawami, szare spodnie, których nogawki schowane są w niebieskich skarpetach, oraz zwykłe, brązowe buty. Do tego nosi niebieską chustę na szyi i od czasu do czasu można go spotkać w brązowej kamizelce. Dodatkowo na plecach nosi miecz, którego używa sporadycznie. W oczach Miraia jest bardziej pamiątką, niż prawdziwą bronią, ale nie należy jej lekceważyć. Jest ostra jak brzytwa. I równie niebezpieczna, jeśli użyta przez wprawione dłonie.
Ogon chowa pod ubraniem. Nie chce się go pozbyć, ale też nie chce go pokazywać.

Charakter: Mirai, który nigdy nie spotkał swojego ojca, ani nie dorastał pod jego wpływem, w połączeniu z faktem, że dorastał w apokaliptycznym świecie, jest bardzo ostrożny, zamyślony i poważny. Z powodu życia w tak trudnych czasach i prób znalezienia wszelkich środków niezbędnych do zniszczenia wrogów, Miraiowi brakuje arogancji i dumy Saiyan. Jest niesamowicie pełen szacunku dla wszystkich.


Mirai - The Lone Warrior ( たったひとりの戦士, Tatta Hitori no Senshi) DBAU-Manga-Chapter-332

Historia: Przyszedł na świat jako drugie dziecko Haricotto i Kitsune. Ze swoją siostrą, Aymi, zawsze miał dobry kontakt. Dokuczali sobie czasami, jak to bywa z rodzeństwem, ale pomijając te zabawy, byli bardzo blisko. Dzieciństwo było nudne, przepełnione dobrymi chwilami, sielanką i wszystkim tym, co sprawia, że życie jest cukierkowe. Uwielbiał patrzeć, jak jego matka pokazuje Aymi różne sztuczki i jak się przy tym razem wygłupiają. Robiły to celowo, a czasami niechcący, co wychodziło jeszcze zabawniej. Kitsune wpajała swoim dzieciom najważniejsze wartości, czyli te mówiące o tym, by być uczciwym, dobrym, pełnym pokory i szacunku, a także pomocnym dla tych, którzy najbardziej tego potrzebują. 
Lata mijały, a nierozłączalna trójka trwała razem, każdego dnia idąc do przodu z dumnie wypiętą piersią. Gdzie w tym wszystkim był Haricotto? Tego nie wie nikt. Pewnego dnia, poproszony o pomoc przez Chronoę, Kaioshinkę Czasu, nie wrócił z misji. Kobieta tłumaczyła to tym, że wpadł w coś, co nazywała "pętlą". Nie mógł się wydostać i nikt nie mógł się dostać do niego. Mimo to, próby ratunku zostały wszczęte, ale nie przyniosły żadnego skutku. Wrzucony w "pętlę", Haricotto dryfował w miejscu, gdzie nie było niczego. Niemożliwa była jego lokalizacja. Latami, z trudem, ale jednak, rodzinie udało się jakoś pozbierać do kupy. W tym czasie wydarzyło się wiele rzeczy, ale lepiej dla nich, by pozostały owiane tajemnicą.
Odbudowana idylla nie trwała długo. Gdy Mirai miałe zaledwie 16 lat, gdy zaczynał wchodzić w dorosłe życie, kiedy wszystko zaczynało nabierać nowego sensu i znaczenia, wszystko zmieniło się drastycznie i tragicznie. Nagle, z dnia na dzień, cały świat zawalił się, burząc latami budowane przyjaźnie i miłości, zostawiając po nich jedynie smutne fundamenty relikwii przeszłości. Miasta padały jedno po drugim, wsie płonęły. Ogólny stan planety był kiepski. Nawet niczego winne zwierzęta zostały wymordowane, a lasy spalone. Wszystko to było sprawką Łamaczy Czasu. Dlaczego nie zniszczyli od razu wszystkiego? Opór stawiała im Aymi, a towarzyszył jej Mirai. Kierowani byli przez Kitsune, która im była starsza, tym mniej fizycznie mogła się udzielać.
Mirai podziwiał swoją siostrę. Nauczona wszystkiego, co potrafiła Kitsune (a także pare sztuczek Haricotto, które i tak ostatecznie przekazała Kitsune), była potężnym, groźnym, a nawet strasznym przeciwnikiem. Jej formy Super Saiyanina wprawiały w ruch całą planetę! Przy niej Mirai, ciągle zamknięty na podstawowej formie, wypadał blado w oczach przeciwników. Niemniej jednak, to tylko motywowało go bardziej, by stać się jeszcze silniejszym.
Zawsze udawało im się odpierać ataki, choć zniszczenia były nieodwracalne. Smocze Kule zostały zamienione w kamienie, ponieważ pierwszym celem Łamaczy Czasu był właśnie Wszechmogący. Opuszczenie planety w celu odnalezienia pomocy w kosmosie nie wchodziło w grę. Wszystko zmieniło się w chwili, gdy na scenie pojawił się nowy wojownik. Mówiono na niego "Miira". Był dobrze zbudowany i samym wyglądem budził szacunek. Miraiowi zdarzyło się powiedzieć na głos, tylko raz, że "wygląda cool!". Szybko pożałował tych słów, gdy jednym ciosem w brzuch, został posłany na deski. Wszystkie żebra zostały złamane za jednym zamachem. Brak możliwości poruszania się, to mało powiedziane. Mirai leżał jak trup, nie drgnął nawet palcem, jedynie oczami mrugał, obserwując z bólem próby Aymi, która ogarnięta szałem za krzywdę brata, przeobraziła się w to, czego Kitsune zawsze jej zabraniała... 
Ogarnięta szałem, spowita zieloną aurą, nie mogła skupić się na odpowiedniej walce. Szybko została pokonana, ale nie to było najgorsze... Została uprowadzona. Sprowadzona do podstawowej formy, gdzie na jej głowie ścielała się czerwona burza włosów, niczym zwykła lalka, została podniesiona przez Miirę. Z przerażeniem Miraia na twarzy, złowrogim śmiechem Miiry w tle, świat pożegnał swoją najmocniejszą obrończynię. Tego dnia, w tamtej tragicznej chwili, Mirai przemienił się po raz pierwszy...
Dalsze wydarzenia sprawiły, że Mirai nie mógł walczyć w pojedynkę. Bo mimo, że do pewnego stopnia dawał radę i radził sobie, zawsze coś sprawiało, jakiś twist, zwrot akcji, oszustwo, że musiał uciekać się do... ucieczki.
Los sprawił, że Mirai natrafił na swojej drodze na pewnego naukowca. Nikt mu nie ufał, poza jedną, jedyną osobą. Tą osobą był doktor Briefs, a tą, której nie ufano... doktor Gero. Jak to się stało, że cała trójka spotkała się w jednym miejscu? To bardzo proste - zostali zrzeszeni przez powstający Ruch Oporu. To byli ci sami ludzie, którzy kiedyś przeciwstawiali się Armii Czerwonej Wstęgi. Stąd właśnie powszechna była niechęć do doktora Gero, który był naukowcem numer jeden w RR. Jego chęcią i jedyną motywacją wciąż była kontrola nad światem, ale nie mógł go przejąć, skoro został najechany przez siły przekraczające wszelkie wyobrażenie. To był tymczasowy sojusz. Tymczasowy, ale bardzo owocny. 
Dwaj mężczyźni, z pomocą i wyobraźnią córki jednego z nich, Bulmy Briefs, zdołali stworzyć maszynę, która umożliwiała podróż w czasie. Niestety, była wadliwa i nie działała do końca tak, jak powinna. Działała kapryśnie, często przewody spalały się przy odpalaniu. Użycie jej było ryzykowne, ale było jedyną nadzieją na ratunek dla świata. Tamtego świata. Mirai zgłosił się na ochotnika, bo uważał, że jeśli coś pójdzie nie tak, jest jedynym, który mógłby przeżyć silną eksplozję maszyny. W końcu, jakby nie patrzeć, nie był zwykłym człowiekiem... 
O dziwo, ku zdziwieniu wszystkich, start Wehikułu Czasu udał się w stu procentach. Uzbrojony jedynie w miecz i kilka kapsułek z psim i kocim jedzeniem, Mirai udał się w podróż, która była tylko początkiem problemów...
W przeszłości udało mu się odnaleźć siostrę i jej przyjaciół. Miał nawet okazję wyczuć energię Ki swojego ojca, ale niestety, nie udało mu się poznać go i spotkać z nim twarzą w twarz. Niemniej jednak, był rad. Wielce rad, że istniał choć jeden świat, w którym jego siostra i ojciec mogli wieść (względnie) spokojne życie. Spędził tam kilka lat, ale w końcu musiał wracać do siebie. To nie był jego świat, to nie była jego rzeczywistość. Celem podróży było zwiększenie swojej mocy bojowej, poznanie nowych technik i taktyk, a to, w pewnym sensie, chyba się udało. 
Wrócił do siebie i z pomocą innych zaczął odbudowywać świat. Szło całkiem nieźle. Ataki były odpierane bez problemu, już nie musiał uciekać. Trwało to tak długo, aż w końcu Ziemia zniknęła z celownika Łamaczy Czasu. Przynajmniej na chwilę...
Wszystko zmieniło się jeszcze bardziej, kiedy ponownie chciał użyć Wehikułu Czasu, żeby odwiedzić "alternatywną" rodzinę, poznać w końcu ojca i pochwalić się tym, że udało mu się osiągnąć choć ułamek tego, o czym marzył.
Stojąc przed maszyną, przygotowując jedzenie na podróż, którego nigdy zbyt wiele, usłyszał głos tajemniczego mężczyzny. Czy to umysł płatał mu figle? Odwróciwszy się do tyłu, ujrzał białowłosego jegomościa. Jego ubiór przypominał mu o bogach, których miał okazję poznać w przeszłości.
Tajemniczy mężczyzna zarzucił Miraiowi, że złamał prawo, które pilnowało podróży w czasie. Młodzieniec nie wiedział, czy to była prawda, czy blef. Wszystko wskazywało na to, że stojący przed nim bożek mówił prawdę. Mirai nie mógł wyczuć jego energii Ki, ubrania sugerowały pochodzenie, no i cały ten spokój duszy i otoczka tajemnicy związana z przybyszem robiły swoje.

Mirai - The Lone Warrior ( たったひとりの戦士, Tatta Hitori no Senshi) Whoisthat

- Turniej? - zapytał, nie rozumiejąc do końca słów wypowiadanych przez Kaioshina. Dopiero po czasie i z kolejnymi informacjami dotarło do niego, że miało to być wydarzenie mające opłakane skutki dla przegranych. Będąc tym, kim jest, kierując się tym, czym się zawsze kierował, Mirai zgodził się. Nie miał w sumie wyjścia. To miała być też pokuta za jego grzechy. Ale jeśli chęć uratowania życia miała być grzechem, to przyjął miano grzesznika "na klatę".
Po tym spotkaniu, Mirai spędził mnóstwo czasu z Unmeiem, który opowiadał mu o rzeczach związanych z Kaioshinami i trenował go. Właściwie, wspólnie się trenowali, bo każdy wyciągał coś z tych treningów. Ciężko było mówić o przyjaźni, ale zrodziło się pewne koleżeństwo między nimi. Unmei zwracał się per "ty" do Miraia, a Mirai zawsze zachowywał odpowiedni szacunek, mówiąc do Unmeia "Kaioshin-sama", czyli "Wielki Kaioshinie", "Panie Kaioshinie", i tak dalej... Nawet miał przyjemność nosić oficjalne ubranie bogów! Ale tylko przez chwilę, w ramach treningu.
Dwaj koledzy ciągle byli w Królestwie Kaioshinów, kiedy na kryształowej kuli ujrzeli, że... Ziemia znów została zaatakowana! Co więcej, nie byli to Łamacze Czasu, nie... To była... Aymi! Starsza siostra Miraia! I nie była pod wpływem czarnej magii Towy! Odziana w czarną szatę, lewitowała nad odbudowanym miastem, niszcząc je swoimi Ki Blastami. Robiła to od tak, jakby ludzkie życie nie znaczyło nic. Nie wyglądała nawet tak, jakby sprawiało jej to przyjemność. Zachowywała się, jakby to, co robiła, była oczywistą oczywistością, powinnością, którą trzeba zrobić. Nie tracąc czasu, Mirai i Unmei przenieśli się na Ziemię. Ten pierwszy skonfrontował swoją siostrę, a ten drugi (poproszony przez Miraia) udał się sprawdzić, co ludźmi z Ruchu Oporu.
Kiedy Mirai stanął twarzą w twarz z Aymi, swoją ukochaną siostrą, nie mógł uwierzyć w to, co robiła. Po jego policzkach płynęły łzy, bo wiedział, że nie była to sprawka Łamaczy Czasu.
- Aymi... Dō shita...? Naze...?* - pytał, co chwilę wycierając łzy, które ciągle płynęły i płynęły i płynęły...
- Aymi? Watashi wa... Akai.* - i zachichotała tak diabelnie, jak tylko można sobie wyobrazić. Przysłoniła twarz swoją dłonią, chichocząc z rozbawienia. Mirai był roztrzaskany. Nie mógł się pozbierać. Nie mógł walczyć. A to był błąd... Chyba największy, jaki mógł popełnić...
Unmei w tym czasie dowiedział się, że wszyscy członkowie Ruchu Oporu zostali zamordowani. Natknął się na ich zmasakrowane ciała. Wszystko stało się jasne. Wiadomym było, kto to zrobił. Przedstawienie niszczenia miasta miało być jedynie zaproszeniem, a nawet nie, a ściągnięciem uwagi Unmeia i Miraia na Ziemię. Wszystko to zostało zaplanowane. Wszystko to było czyjąś grą. Ktoś pociągał za sznurki i czerpał przyjemność z tej zabawy.
Kaioshin powrócił na plac bitwy, tylko po to, by zobaczyć, jak ciało jego znajomego leży u stóp wroga. Akai stała nad Miraiem, unosząc nogę do góry. Położyła ją na głowie młodzieńca, przysłaniając swym białym butem czerwoną burzę włosów. Uśmiechała się sadystycznie, patrząc na swoją zabawkę, której właśnie skończyły się baterie.
- Aymi... - szeptał Mirai, a za każdym razem, gdy wypowiadał to imię, Akai coraz bardziej denerwowała się. Chciała wgnieść chłopaka w ziemię. Ale nie mogła zabić go od tak. Czyżby bawiła ją jego krzywda? Jego cierpieniem? Wtedy stało się coś, co na moment wstrząsnęło dziewczyną, dając chwilę na interwencję, której potrzebował Unmei.
- Otō... san...* - wyszeptał Mirai, a Akai zastygła. Dlaczego? 
Unmei wykorzystał to i jednym, szybkim i celnym ciosem, poznając swą podeszwę z twarzą dziewczyny, posłał ją na drugi koniec rozwalonego pobojowiska. Chwycił Miraia za ramię i zniknął. Wrócił do domu, ale to nie był koniec atrakcji...
Na miejscu okazało się, że wszyscy pozostali bogowie nie żyją. Nie było ich nigdzie. Nie było czuć ich boskiej energii Ki. To nie mogła być Akai, ciągle była na Ziemi, co dobitnie pokazywała kryształowa kula. Ale wtedy stało się coś nieoczekiwanego. Dziewczę spojrzało na Unmeia, tak jak ona patrzył na nią przez kulę i... Zaczęła się śmiać. W tej chwili wszystko stało się jasne... Nie działała sama!
Jakiś czas później, gdy Mirai fizycznie i psychicznie doszedł do siebie, razem z Unmeiem postanowili obmyślić plan. Plan, który już raz się sprawdził u tego pierwszego. Wiązało się to ze złamaniem prawa, zgrzeszeniem, ale teraz gdy bogów już nie było, kto mógł stwierdzić co było dobre, a co złe? 
Plan zakładał podróż do przeszłości, dokładnie do świata, w którym Mirai już był. Tam razem z Unmeiem mieli w spokoju się wzmocnić i wrócić, by uratować swój świat. Niestety, wtedy żaden z nich nie miał pojęcia, że w całym Siódmym Wszechświecie, w ich linii czasowej, tylko oni dwaj zostali przy życiu. Nie było kogo ani czego ratować...
Mirai krótko opowiedział o swoim planie, na co Unmei niechętnie się zgodził. Nie tracąc więcej czasu, przenieśli się na Ziemię. Wehikułu szukać mieli w jednym z hangarów Capsule Corporation. Długo tego nie robili, ponieważ pojazd ten wyróżniał się na tle innych, to raz, a dwa - Mirai doskonale wiedział jak wyglada. Chłopak nie powiedział oczywiście o ryzyku nieudanego startu, żeby bardziej nie stresować towarzysza. Należało tylko zatankować i ruszać, ale...
Ogromna eksplozja rozwaliła kolejną część miasta, zrywając swoją mocą dachy CC i hangarów. Gdy kurz dostatecznie dobrze się przerzedził, na niebie nad ruinami miasta pojawiła się ona, Akai. Tym razem nie była sama. Miała towarzystwo. Stał za nią pewien mężczyzna, którego aparycja chowana była za ciągle unoszącą się chmurą dymu. Dialog między nimi był krótki.
- Wykończ ich. - tajemniczy jegomość przemówił, a ton jego był spokojny jak morze po burzy.
- Hai, Otō-sama!* - odpowiedziała Akai, melodyjnie, wyraźnie podekscytowana. W tej samej jeszcze chwili jej włosy przybrały inną barwę. Mirai nie mógł stwierdzić z takiej odległości i przy tak utrudnionym widzeniu, czy była to zieleń czy złoto. Dziewczyna wystawiła obie dłonie przed siebie, łącząc nadgarstki ze sobą, a w jej dłoniach pojawiła się czerwona, krwista wręcz, bańka energii.
Mirai siłą wciągnął Unmeia do kapsuły i zamknął właz, klikając w emocjach guziki klawiatury. Silnik odpalił, ekrany zaczęły pokazywać koordynaty i w końcu maszyna zaczęła się unosić ku górze.
I BAM! Czerwona kula energii wystrzeliła, kierując się z zastraszającą prędkością w stronę dwójki uciekinierów. Maszyna ciągle się wznosiła, by osiągnąć odpowiednią wysokość. Sfrustrowany Mirai uderzył pięścią w klawiaturę, dość poważnie ją niszcząc. Na jego szczęście i szczęście Unmeia... Maszyna do podróży w czasie MINĘŁA się o milimetry z kulą śmiercionośnej energii. W ostatniej chwili udało im się zbiec z tego więzienia, ale czy wolność poza kratami okaże się tego warta...?

Mirai - The Lone Warrior ( たったひとりの戦士, Tatta Hitori no Senshi) Image

Wylądowali w tym samym miejscu, z którego startowali, tylko w innej linii czasowej. Ich oczom ukazał się piękny świat, tętniący życiem. Głosy dochodzące z ulicy i centrum były niczym śpiew ptaków dla ich potarganych dusz. Nie tracąc więcej czasu, schowawszy ustrojstwo do małej kapsułki Hoi-Poi, Mirai i Unmei udali się w góry - czyli tam, gdzie mieszkała tutejsza rodzina Saiyanina.

Mirai - The Lone Warrior ( たったひとりの戦士, Tatta Hitori no Senshi) Tumblr-o9chfze-CVm1ujwg5zo1-500







Planeta/Miejsce zamieszkania: Ziemia (przyszłość)
_____
*
1. Aymi... Co się stało...? Dlaczego...?
2. Aymi? Nazywam się... Akai!
3. Ta... to...
4. Tak! Ojcze!
@Vados
@Vados
No.1 Vados' Fangirl
Liczba postów : 216

Mirai - The Lone Warrior ( たったひとりの戦士, Tatta Hitori no Senshi) Empty Re: Mirai - The Lone Warrior ( たったひとりの戦士, Tatta Hitori no Senshi)

Pią Mar 19, 2021 12:13 am
Mirai - The Lone Warrior ( たったひとりの戦士, Tatta Hitori no Senshi) Akceptacjadb
Powrót do góry
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach