Go down
Cheri
Cheri
Liczba postów : 111

Cheri "Czemu nie ma różowego?" Empty Cheri "Czemu nie ma różowego?"

Wto Sie 01, 2017 6:12 pm
Cheri siedziała w swojej kwaterze. Wieczór powoli zapadał na planecie dzierżonej przez rasę Changelingów. Rozpakowała kolejnego lizaka, jego słodki smak rozpływał się w jej ustach powodując miły uśmiech. Spojrzała na monitor, może i oficjalnie była po za służbą, obowiązek złożenia raportu wciąż jednak ciążył na jej barkach. W armii wszystko musiało być na miejscu i nie zamierzała przez swoją opieszałość wywierać negatywny wpływ na mechanizmy dowodzenia. Stukot klawiatury rozszedł się po pomieszczeniu. Białoskóra wróciła do pisania.
------------------------------------------------------------------------

Raport 1
Martwe miasto

Dzień pierwszy: Poranny apel przebiegł bez żadnych ekscesów. Niedługo po nim dostarczono mi rozkaz stawienia się w dowództwie w celu odebrania dalszych wytycznych. W centrum dowodzenia poinformowano mnie o przydzielonym mi zadaniu. Miałam udać się do ruin zbadać sprawę którą wcześniej zajął się żołnierz o imieniu Shien. Przekazano mi wszelkie potrzebne dane, następnego dnia miałam wyruszyć. Bezzwłocznie udałam się do kwatery, aby odczytać przekazane mi teczki. Po zapoznaniu się z zawartością rozpoczęłam przygotowania.


Załączono kopie dokumentów:
Miejsce: Ruiny starego miasta
Data: xxx
Opis zdarzenia: W ruinach dawnego miasta zaczęła się fala zaginięć. Do zbadania sprawy przydzielono jednego żołnierza. Odkrył on zagrożenie w postaci zmutowanych istot. W ramach przeciwdziałania wysłano oddział pacyfikacyjny.
Charakterystyka istot: Istoty z grubsza przypominają przedstawicieli różnych ras. Ich ciała poddane są fragmentarycznemu rozkładowi. Większość narządów nie funkcjonuje, jednak mimo to zachowują pełną sprawność motoryczną ciała. Istoty kierowane instynktem próbują zaspokoić głód, poprzez spożywanie tkanki istot żyjących. Z powodu niefunkcjonujących narządów odkryto tylko dwa sposoby na pozbawienie istot życia.
1. Zniszczenie mózgu, bądź oderwanie głowy
2. Całkowita anihilacja ciała.
SPRAWA UZNANA ZA ZAMKNIĘTĄ.

Zgłoszenie: Zgodnie z zeznaniami świadków zaginięcia w okolicach ruin dawnego miasta. Prawdopodobnie pozostałości po wcześniej zamkniętej sprawie. Zaleca się sprawdzić czy oddział pacyfikacyjny nie dokonał niedopatrzenia.


Dzień drugi: Po obowiązkowym apelu rozpoczęłam wykonywanie rozkazu. Wyruszyłam w miejsce zwane ruinami, aby zbadać sprawę zaginięć. Po dotarciu na miejsce rozpoczęłam przeszukanie terenu. Scouter nie wykrył żadnych oznak życia. Podczas poruszania się po mieście zaatakowana zostałam przez istotę zgodną z opisem przedstawionym w załączonym dokumencie. Po konfrontacji udokumentowałam spotkanie, poprzez wykonanie fotografii. Scouter został w jakiś sposób zakłócony uniemożliwiając kontakt z bazą. Miałam podejrzenia, iż oddział pacyfikacyjny nie dopełnił obowiązków. Podjęłam się dalszego przeszukania, wszystko przebiegało zgodnie z protokołem. Po powrocie do bazy złożyłam raport sytuacyjny. Otrzymałam rozkaz wyruszenia wraz z oddziałem pacyfikacyjnym i dopilnowania, aby rozkaz został w pełni wypełniony.

Dzień trzeci: Po obowiązkowym apelu dołączyłam na placu manewrowym do oddziału pacyfikacyjnego pod dowództwem UTAJNIONO. Bez zwłoki wyruszyliśmy do ruin miasta w celu dokonania pacyfikacji. Podczas przeprowadzania czynności wykonawczych okazało się, że ilość istot przytłacza oddział. Większość naszej siły żywej została zneutralizowana. Wraz z dowódcą podjęliśmy decyzję o dokonaniu rekonesansu. Podczas przeszukania odkryliśmy nadajnik zakłócający, dokonaliśmy jego usunięcia, jednak zostaliśmy zaatakowani przez kolejną grupę wrogich istot. Dowódca UTAJNIONO nie przeżył starcia. W związku z wydanym rozkazem wyruszyłam na dalsze poszukiwania. W jednym ze zrujnowanych budynków odkryłam humanoidalną istotę. Po zameldowaniu bazie otrzymałam rozkaz aresztowania i powrotu. Istota została odeskortowana do bazy.

Dzień czwarty: Po apelu zostałam wezwana do dowództwa w celu złożenia raportu sytuacyjnego. Pełen raport złożony miał zostać dopiero po zakończeniu misji. Otrzymałam rozkaz stawienia się przed komisją w celu wyjaśnienia śmierci tych nieudolnych śmieci członków oddziału pacyfikacyjnego. Biorąc pod uwagę zeznania moje, jak i aresztowanego, jak również nieskazitelny przebieg służby wojskowej stwierdzono niewinność i dopuszczono mnie do dalszej służby. Otrzymałam rozkaz ponownego stawienia się w dowództwie. Jako jedyny żołnierz który przetrwał spotkanie w ruinach przydzielona zostałam do nowo utworzonego oddziału mającego na celu rozwiązania problemu. 

Otrzymaną kopie zeznań dołączono:
~Aresztowany zeznał jakoby to on miał być przyczyną incydentu mającego miejsce w ruinach miasta. Oskarżony twierdzi, że dokonał odkrycia substancji zdolnej przemienić istoty martwe w specyficznego rodzaju maszyny bojowe. Według zeznań nie są one zdolne do innych interakcji niż polowanie bądź odżywianie. Ilość istot pozostaje nieznana. Mimo niezdolności do reprodukcji znalazły one sposób na przedłużenie "gatunku".~

Dzień piąty: Po zakończonym apelu udałam się do oddziału w celu ustalenia dalszych kroków w związku ze sprawą ruin. Po zakończeniu obrad stwierdziliśmy, że rozwiązaniem będzie zebranie i wyszkolenie oddziału specjalnie do walki z istotami. Szkoleniem miał zająć się UTAJNIONO. Do momentu zakończenia szkolenia ustalono stworzenie niewielkiego obozu w okolicach ruin w celu kontroli sytuacji, wykonano niezwłocznie.

Dzień szósty: Obóz został rozbity. Załoga złożona z 15 osób, lista została utajniona z rozkazu UTAJNIONO. Rozpoczęliśmy wysyłanie patroli złożonych z pięciu osób. Doszło do krótkiego starcia. Siła żywa bez strat.

Dzień siódmy: Bez zmian...
...
Dzień dwudziesty trzeci: Dołączył do nas oddział wyszkolony przez UTAJNIONO. Wyruszyliśmy do ruin w celu wykonania powierzonego nam zadania. Doszło do krwawych walk w których śmierć poniosła znaczna ilość ścierwa żołnierzy o niskich walorach bojowych. Laboratorium zostało zniszczone, a wszelkie okazy eksperymentu eksterminowane. Misja została zakończona pełnym sukcesem.
----------------------------------------------------------
Dźwięk klawiatury ucichł, raport był niemal gotów. Patyczek pustego już lizaka wylądował w koszu. Cheri zerknęła do szafki.
-Ostatni, będę musiała iść na zakupy na przepustce.- powiedziała do siebie wkładając do ust kolejnego lizaka. Przewinęła dokument, musiała upewnić się, że został on należycie sporządzony. Drukarka poszła w ruch, a gotowy raport Cheri włożyła do brązowej teczki. Porządek musi być. Położyła się do łóżka, wykonała kawał porządnej roboty.
Pobudka była miła, poranny apel i wizyta w dowództwie w celu złożenia raportu. Otrzymała rozkaz powrotu do ćwiczeń i stawienia się następnego dnia na godzinę przed apelem w dowództwie. Bez ociągania ruszyła na poligon. Manewry przebiegły bez zaskoczenia.
Budzik zadzwonił godzinę wcześniej niż zwykle, odbyła poranną toaletę i czuła się gotowa, aby wyruszyć do dowództwa. Nie znała powodu wezwania, jednak nie bała się, nie uchybiła nikomu, a i rozkazy wypełniała z pełną sumiennością. Weszła do pomieszczenia, gotowa na to co ma się stać.
-Po przestudiowaniu przebiegu pani dotychczasowej służby wojskowej, jak i uznaniu pani ostatnich działań, zostanie pani odznaczona, jak również otrzymuje pani awans. Wszystko oficjalnie ogłoszone zostanie podczas porannego apelu. Czy ktoś wnosi przeciw?- powiedział stary changeling zasiadający w "fotelu". Jakby na potwierdzenie swoich słów rozejrzał się po sali, nikt jednak nie poważył jego decyzji.
-Z racji braku sprzeciwu decyzja zostaje podjęta jednogłośnie. Kapralu Cheri odmaszerować.- Wiśnia chciała się uśmiechnąć, jednak zachowała poważny wyraz twarzy, w końcu była na służbie i nie wypadało jej ukazywać innych emocji po za determinacją i brutalnością okazywaną wrogom imperium. Zasalutowała, wykonała zwrot i odmaszerowała. Do apelu nie zostało wiele czasu.
Wszyscy zostali wezwani na plac apelowy. Na podeście stał stary Changeling przewodzący tym całym przedstawieniem. Wywołał on naszą bohaterkę, a ona wmaszerowała na scenę.
-Starszy szeregowy Cheri, w uznaniu zasług otrzymuje pani odznaczenie, oraz awans do korpusu podoficerów w randze kaprala, wysłana zostaje również pani na siedmiodniową przepustkę.- żołnierze bili brawo. Wiśnia odebrała swe odznaczenie wciąż zachowując powagę na twarzy. Zeszła z podestu, a brawa rozchodziły się naokoło. Udała się do swojej kwatery, aby zabrać potrzebne rzeczy.
----------------------------------------------------

Jakiś czas później...
Miała tydzień dla siebie. Tydzień wolnego od służby, większość tych którzy wzięci zostali w kamasze uznało by to za błogosławieństwo. Jednak nie Cheri, czego by o niej nie powiedzieć lubiła mieć wolne, jednak tydzień wydawał jej się terminem zbyt odległym. Dzień, góra dwa, tyle zwykle dostawała, tyle chciała. Nie była pewna co powinna ze sobą zrobić przez tak wiele czasu. No cóż, miała swoje mieszkanko które postanowiła odwiedzić. Weszła do różowego domku, usiadła na różowym łóżku i przytuliła różowego misia. Moro torba poleciała w kąt, gdzieś tam wyłamując się z idealnego różowego świata świeżo upieczonej pani kapral. Rozejrzała się po pomieszczeniu. Schyliła się i sięgnęła pod łóżko, pamiętała, że schowała tam coś na czarną godzinę. Wyciągnęła niewielkie drewniane pudełko, a uśmiech wykwitł na jej twarzy. Otworzyła je, nie chciała czekać. W środku czekała na nią nagroda.
-Jak to? Przecież kupiłam ich dużo, nie mógł zostać ostatni. - mówiła z niedowierzaniem wymalowanym na twarzy. Była pewna, że zapas lizaków powinien znajdować się pod jej łóżkiem. Zamyśliła się na chwilę odruchowo otwierając słodycz i wkładając ją do ust. -Chyba zjadłam już wszystkie... to znaczy tylko jedno... - pomyślała.
-Zakupy! - krzyknęła wesoło dobierając się do swojej torby. -Mundur, szczoteczka, gąbka, widelec, buty, pasek, scyzoryk, łyżka, bukłak, misio...- wyrzucała rzeczy za plecy. -Misio!- pobiegła utulić misia i odłożyła go na łóżko. Usiadła przed torbą wzdychając ciężko.
-Gdzie ja schowałam żołd, nie mogłam o nim zapomnieć. - powiedziała sprawdzając mniejsze kieszonki.

Jedną wieczność później:
-Mam!- krzyknęła wyciągając gdzieś z otchłani torby brunatnoszarą kopertę. Z szufladki wyciągnęła różową portmonetkę do której przełożyła pieniądze. Wyruszyła do miasta, żeby zrobić zakupy...
Weszła do sklepu uśmiechając się, zawsze przychodziła w to samo miejsce pełne różu i słodyczy.
-Poproszę lizaki, dużooooo lizaków, i te cukierki i czekoladę i... i... i... co to?- zapytała, a w jej oczach szalały iskry szczęścia i podniecenia. Różowa panda normalnych rozmiarów stojąca na półce skradła nie tylko jej uwagę, ale i serce. Drżącą ręką wskazała na pluszaka.
-Misio, chce misia. - powiedziała nie kryjąc podniecenia. Położyła portmonetkę na stole i wyszła ze słodyczami tuląc swojego nowego przyjaciela. Spojrzała w niebo, gwiazdy i księżyc były już dobrze widoczne, a na ulicach miasta panował półmrok. Droga niebyła długa, szybko znalazła się w domu.
------------------------------------------------------------------

Dwa tygodnie później:
Od tygodnia znów była na poligonie. Większość czasu zajmowały różnego rodzaju manewry i ćwiczenia, a także różnorakie wyznaczone jej zadania. Mimo, że poradziła sobie z oczyszczeniem ruin, nie uświadczyła więcej spektakularnych sukcesów. Również dalsze awanse nie szły tak szybko jak by sobie tego wymarzyła. Rok zakończyła służąc w randze kaprala z zaledwie jednym oznaczaniem. Za to jej opinia wciąż pozostała nieposzlakowana, co dawało nadzieje na dalsze pięcie się w hierarchii armii imperatora.


Spoiler:
avatar
Gość
Gość

Cheri "Czemu nie ma różowego?" Empty Re: Cheri "Czemu nie ma różowego?"

Sro Sie 02, 2017 6:35 pm
Przeczytane xD.
Powrót do góry
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach