Go down
avatar
Gość
Gość

Retsu ~ Authentically Saiyan Empty Retsu ~ Authentically Saiyan

Wto Sie 01, 2017 3:21 pm
Retsu ~ Authentically Saiyan RCgzZz4

Retsu zaraz po ćwiczeniach na sali treningowej, jak i treningu fizycznym w plenerze, podczas którego udało mu się również opanować formę wielkiej małpy, ruszył w kierunku swojego pokoju, gdzieś w mieszkalnej dzielnicy miasta saiyan. Po drodze starał się nieco ochłonąć po tym, jak pewien saiyanin go zaczepił. I chociaż cała sytuacja miała miejsce nie pierwszy raz, w końcu saiyanie słynęli z rasy wojowników, to najczęściej spory między nimi samymi szybko się goiły, lecz też jeden do drugiego zbytnią sympatią nie lgnął. Parę dni po tym wydarzeniu nie działo się kompletnie nic, krzątał się po mieście, czasami trenując na sali treningowej ot, tak, dla ochłody swojej gorącej natury do walki. W końcu, podczas wieczornego, zwykłego leżenia na kanapie usłyszał swój komunikator, scouter zrobił głośne „PIIIPIIII”. Okazało się, że został wezwany przed oblicza Tomatsa, którego szefa cholernie nie cierpiał. Musiał się jednak stawić, bo jako prawdziwy saiyanin, Retsu odpowiadał za to, co robi przed Królem. Na miejscu okazało się szybko, że czego go misja na inną planetę. Tomats z ironicznym uśmiechem tłumaczył, że to pomoże rozwinąć umiejętności saiyan a przy okazji załatwić kolejną planetę na handel dla Królestwa. Dwadzieścia cztery godziny później cała drużyna spotkała się w dokach, przy kapsułach. Okazało się, że saiyanin, z którym miał pewne zatargi Retsu, również tutaj był. Już w tym momencie Retsu zrobił się lekko podejrzliwy, ze wszystkich setek saiyan, wybrali akurat niego? Drużyna składała się z trzech saiyan i dwóch, pięknych saiyanek. Trzeci saiyan, najwyższy i najlepiej zbudowany otrzymał tytuł dowódcy. Kapsuły wprowadziły naszym bohaterów w stan hibernacji i pognały na planetę Toggu. Po prawie dziesięciu dniach podróży, małe statki kosmiczne weszły w orbitę planety, by po chwili wylądować na zielono-czerwonym podłożu, twardym na pozór. Planeta Toggu wyglądała na niezamieszkałą, było widać liczne wulkany, ciemne chmury spowiły całą planetę, powietrzę było niezwykle ciężkie a grawitacja dwa razy większa niż na planecie Vegeta. Roślinność, jaka tutaj występowała to czerwone drzewa o zielonych owocach, czerwone krzaki i krótka, czerwona trawa, ale w innej części planety. Pozbawiona ona była natomiast wody, a przynajmniej tak się wszystkim wydawało. Rozkazy były proste, mieli zlokalizować wszelkie życie i je zlikwidować. Scoutery zostały włączone, energii w ich obrębie brak. Cała drużyna w formacji 1-2-3 ruszyła przed siebie z pełną prędkością. Dane z bazy wskazywały, że średnia temperatura na całej planecie to zaledwie 10 stopni w nocy i 20 w dzień, prócz 2 dni w tygodniu, w których było aż 60 stopni na powierzchni. Retsu i zapewne nie tylko on, szybko zorientował się, że to wtedy wulkany muszą mieć swój czas. Szybko również okazało się, że planeta ma swoje humorki i lubi zmieniać pogodę. Deszcz, jaki spadł z nieba, był intensywny a krople duże niczym ciała saiyan i ciężkie niczym one. Sytuacja uniemożliwiła dalszy lot, misji chwilowo przerwana, miejsce schronienia jaskinia tuż w podłożu planety. Jakie było zdziwienie, gdy pod powierzchnią odkryli tunele prowadzące niczym ziemskich kretów, we wszystkich kierunkach. Kontakt z bazą niestety był niemożliwy, dlatego zarządzono przeczesanie terenu w parach. Retsu poszedł z piękną, czarnowłosą saiyanką o miseczce C. Jako mężczyzna w tym chwilowym „związku” od razu zarządził pójście tymi tunelami, które kierują się jak najbardziej w dół. Podróż trwała około godziny. Kiedy to tunel skręcał gwałtownie w prawo, ukazując naprzeciwko niego ogromną grotę, zieloną z liczną roślinnością, piękną i lśniącą dosłownie wszędzie. Nawet ściany groty były nią obrośnięte. Na dole zaś oboje zauważyli dość duże miasto, pierwsze spojrzenie sugerowało domy dla około 1000 ludzi. W mieście szalały trzy, duże ogniska, między domami przepływała niebieska, prawdopodobnie, woda. Istoty zamieszkujące tę planetę były czerwone, prawie całe. Jedynie ręce i nogi oraz małe rogi miały kolor zieleni, i w tych miejscach czerwień stopniowo zmieniała się w zieleń (coś jak gradient w gimpie).
- Miejsce niestrzeżone? – Powiedział na głos do saiyanki. Dziwiło go to, że było to jedno z trzech, na pierwszy rzut oka, wejść do tej ogromnej groty. Wtedy też usłyszał za sobą hałas, z obrośniętych zielenią ścian skały zeszły dwie istoty, które zaskoczyły Retsu i jego koleżankę natychmiast pozbawiając ich przytomności. Kiedy się obudził, saiyanka jeszcze spała. Obudził ją szturnięciem nogą. Oboje byli przywiązani do dwóch, metalowo-kamiennych słupów. W końcu zjawiły się istoty z broniami przypominającymi ostrza. Uśmiechały się i szeptały coś do siebie, w języku nieznanym. Retsu po lewej stronie usłyszał ostry wybuch energii ki. To jego kompani przybyli z odsieczą. Jednakże zbroje mieli zniszczone a krwi na rękach sporo. Dodatkowo byli bez jednego saiyanina. Zostało ich pięcioro. Cała piątka stoczyła bój z setkami żołnierzy wroga. Kiedy skończyli tutaj, domordowali całą społeczność, nawet tą niewinną… Okazało się, że wszyscy tutaj żyją właśnie w czymś takim i pod powierzchnią. Jeden z cywili wygadał się, że są trzy takie miasta, oraz stolica. Jednak potrafili mówić w normalnym języku. Trzy miasta nie stanowiły wielkiego problemu dla pięciorga saiyan. Tylko ostatnie miasto zmusiło ich do transformacji w dzikie, kontrolowane i pełne chęci mordu bestię, małpy. Podczas tych trzech bitew kapitan został ranny w ramie a saiyanka, z którą Retsu nie szedł dostała ostrzem w bok. Jednakże nie były to rany niepozwalające na kontynuowanie walki. W przeciągu, jak się potem okazało, kilku dni Saiyanie byli już w stolicy po wszystkich bitwach. Weszli w to miasto w gotowych transformacjach. Tutaj poległ ranny kapitan oraz saiyanka. Byli już zbyt osłabieni, by przetrwać ilość żołnierzy, która rzuciła się na drużynę. Retsu zabił prawdopodobnie dowódcę sił nieprzyjaciela, ponieważ reszta straciła morale, połowa zaczęła zwyczajnie uciekać. Miasto padło w ruinach, wszelkie znalezione życie na planecie dobite w ciągu następnych kilku, lub kilkunastu dni. Łączna ilość trupów scoutery szacowały na dwanaście tysięcy. Saiyanie wyruszyli w kierunku domu. Jednakże deszcz meteorytów zniósł ich na nieznaną planetę, gdzie się rozbili. Okazało się, że planeta była kamienna z nieliczną roślinnością, jaką stanowiły lasy około pięcio kilometrowe. Nie było tutaj żadnej wody. Temperatura, jak i grawitacja utrzymywały się w ryzach normalności. Niestety statki nie nadawały się na kolejną podróż. Nadano sygnał pomocy. Natomiast Retsu i pozostali zdecydowali się na zwiad po planecie, a przynajmniej po lokacji, w której aktualnie się znajdowali. Pobyt na planecie trwał kilkanaście dni, w granicach osiemnastu. Przez ten czas scoutery zidentyfikowały około dziewięciuset różnych źródeł energii w granicach 600-1000 PL. Źródła energii znajdowały się na dwóch półkulach planety, czyli około dwudziestu pięć kilometrów od siebie. To była bardzo mała planeta, lecz jak się okazało żyzna w dużo minerałów. Dwa obozy stanowiły dwa klany istot o czarno-srebrnym ubarwieniu z wyglądem ludzi wilków oraz istot o żółto czarnym ubarwieniu z wyglądem ludzi panter/tygrysów. Przez te kilkanaście dni Retsu postanowił zbliżyć się do saiyanki, co prawie mu się udało. Niestety ją wypatrzył sobie Brutus, saiyanin, z którym Retsu miał na pieńku. Wydawało się, że kilkudniowa miłość Retsu miała się ku najlepszemu, wyglądał poważniej i zachowywał się, jak na saiyanina przystało. To się Brutusowi niezbyt spodobało… W deszczową i burzliwą noc, kiedy chwilowy obóz drużyny zbudowany z kamieni i drewnopodobnego czegoś zapewniał im chociaż minimalną ilość obrony przed jakimś zagrożeniem, i dawał im chociaż trochę czasu na reakcję, Brutus nie spał. Właściwie zawładnięty zemstą, zhańbiony saiyanin, odrzucony przez kobietę, postanowił zabić Retsu, który obudzony silnym ukłuciem w bok od razu zerwał się na nogi. Zauważył tam patyko podobne coś, Brutus rzucił się na Retsu, jednak ten nabrał nieco tężyzny przy walce na poprzedniej planecie. Nie miał też pojęcia, że Retsu podczas jednego ze zwiadu na obecnej planecie, zamiast faktycznie sprawdzać co i jak, trenował. Trenował praktycznie do upadłego, ciężko. Podnosił zarówno ciężary, jak i polepszał swoją technikę walki z wymyślonymi wrogami, spotkał nawet jednego z wilko podobnych istot, z którym się zmierzył. Zwiad miał trwać dwie godziny, trening trwał trzy. Wzmocniony Retsu poradził sobie z Brutusem, na końcu rzucając nim w przepaść. Nie tłumaczył się przed pozostałą częścią drużyny, każdy wiedział, że atak na brata = śmierć. Przetrwali kolejne dwa tygodnie i zostali zabrani na Vegetę przez statek wysłany na pomoc. W drodze powrotnej Retsu otarł się prawie o śmierć, miał w sobie truciznę, silną i nieznaną. Szybko musiał znaleźć się w kapsule. Gdy dotarli na planetę, praktycznie nieżywy został wrzucony do kapsuły regenerującej. Prawdopodobnie to patyk miał w sobie coś, o czym nikt nie wiedział… Leczenie potrwało siedem dni, cudem przeżył i poczuł się jeszcze bardziej wspaniale… Nie żałował utraty czasu, nie żałował bólu, jaki mu towarzyszył. Po wyjściu z kapsuły omalże jej nie rozwalił swoją nową mocą, której się nijak nie spodziewał. Jego miłość została jego miłością, chociaż traktował ją zwyczajnie, służyła mu jedynie jako rozrywka, co było oczywiste wśród tej rasy… Po wyzdrowieniu poprosił Tomatsa o kolejną misję tym razem na planetę, na której się rozbili. Poleciał tam znowu, jednakże z nową siłą szybko rozbił wraz z kompanami w formie Oozaru obydwa gatunki zamieszkiwane na planecie. Dwa podboje w ciągu kilku miesięcy, odwaga i chęć służenia Królestwie Saiyan, sprawiły, że szybko awansował ze zwykłego żołnierza na Starszego Sierżanta, któremu przysługiwało dowodzenia nad drużyną saiyan. Miał ją zebrać, kiedy chciał, jednakże na początek zaplanował coś jeszcze. Zemstę na Tomatsie. Był od niego słabszy, to było rzeczą oczywistą. Zresztą irytował go swoim gadaniem i rozkazami, które mówiły, byleby przeciw Retsu. Zwyczajnie odnalazł saiyanina gdzieś poza murami miasta i stoczył z nim bój. Bój, który skończył się śmiercią Tomatsa, na szczęście całość udało się ukartować tak, że nikt nie wiedział, że to Retsu. I mimo miesięcznej wrzawy na ten temat, w końcu był oficerem, wszystko ucichło z braku dowodów, a na jego miejsce usiadł ktoś inny. Podczas tego czasu Retsu wielokrotnie wybierał się na samotne polowanie po różnych, słabszych planetach, by stoczyć odpowiednio dużo walk z innymi rasami, mógł w obecnym stopniu wylatywać, kiedy chciał i miał nawet własną kapsułę. Jego pierwszy członek załogi to oczywiście piękna saiyanka, natomiast drugi to nieznana istota z jednej z planet o nazwie Namek. Zielona, wysoka z czułkami. Prawdopodobnie od strony Naraki. Zgodził się współpracować, prawdopodobnie źle działo się na planecie Namek, grasował tam jakiś Majin, cokolwiek to było. Miał już dwóch kompanów, jeszcze dwóch, ale nie śpieszył się… Do czasu aż nie otrzymał kolejnego zadania, miał to być zwyczajny zwiad na jednej z planet, metalowej, tajemniczej planecie… Zaraz po wylądowaniu cała trójka została otoczona przez dziwne istoty, wyglądały na roboty. Walka była zbyt ciężka i okrutna, formy Oozaru początkowo dawały pewną przewagę, okazało się, że nameczanin również posiada formę zwiększenia rozmiarów. Jednakże po dłuższej walce zjawiły się trzy większe roboty na czele z niebieską humanoidalną istotą. W pierwszym sekundach walki z istotą, saiyanka, „dziewczyna” Retsu została zmasakrowana, żółty promień energii przebił ją na wylot. Wraz z nameczaninem udało mu się uciec, jednak jego statek uległ awarii, a na Vegete wrócił jedynie Retsu. Był wściekły, jego agresja sięgała zenitu… Poprzysiągł zemstę i od tej chwili trenował ostro w komorach. Robił sobie tylko przerwy na posiłki i chociaż lekarze odradzali i tłumaczyli, że jego ciało nie zniesie nagłego wzrostu mocy, on ich nie słuchał i dniami i nocami zatracał się w treningach. Krótko po wszystkich wydarzeniach, dowiedział się, że Tomats tak naprawdę zamierzał pozbyć się Retsu, dlatego został wysłany na daleką misję, a Brutus miał go tam zabić. Dodatkowo Brutus jakimś cudem przeżył, kobieta Retsu natomiast nie zginęła przypadkiem, Brutus bowiem zaplanował to w zamian za życie tamtej rasy, mieli zabić całą trójkę. Jak się o tym dowiedział? Usłyszał jego rozmowę ze swoją dziewczyną. Zemsta musiała nastąpić. Retsu w przypływie złości, mając opanowanego już Power Balla w oku, poprzez wielokrotne użycie Power Balla zwykłego opanował jego nową formę, która byłą w oku i nie wymagała długiego procesu przemiany. W zadaniu pomógł mu saiyanin imieniem Lottus, któy stał nieopodal, słysząc rozmowę Brutusa ze swoją saiyanką. Postanowił mu pomóc, jednakże nie za darmo, ale tego czegoś w zamian miał dowiedzieć się później, kiedy przyjdzie pora. Lottus obiecał Retsu trening z jednym ze swoich ludzi, wtedy gdy Retsu uzna to za stosowne. Wcześniej jednak rozpoczął inny trening w ramach zobaczenia dobrych intencji Lottusa, nauka zajęła około 2 dni, po tym czasie Retsu udał się za miasto uzbrojony w jedną technikę więcej (Renzoku Energy Dan), tam bowiem znajdowały się dwie saiyańskie energię. Doleciał do celu i ujrzał dwójkę saiyan w objęciach, przyssanych do siebie, kto to by? Wiadomo. Szybko zmiana w Oozaru dzięki rozwinięciu techniki Power Balla, pozwoliła Retsu na zaskoczenie parki, wypowiedział tylko głośne, „zdychajcie śmiecie” i zdeptał ich na miazgę. To go ucieszyło i uszczęśliwiło, splunął na ścierwo w postaci miazgi i wrócił do domu, jakby nigdy nic. Po paru dniach dalszych, lżejszych treningach zbliżał się termin pójścia do Lottusa i spełnienia danej obietnicy. Retsu obawiał się również tsufulianina demona, musiał tam kiedyś wrócić i wziąć rewanż, a czas wydawał się w pełni odpowiedni, wszak to cały, cały rok od jego poprzedniego, słabego życia.

Spoiler:
Tensa
Tensa
Time Patrol
Liczba postów : 450

Retsu ~ Authentically Saiyan Empty Re: Retsu ~ Authentically Saiyan

Sro Sie 02, 2017 10:32 pm
Przeczytane \o/
Powrót do góry
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach