Go down
Antical
Antical
Kicked over 9000!
Liczba postów : 437

Antical Empty Antical

Wto Sie 01, 2017 7:39 pm
Przez jakiś czas nie mógł znaleźć miejsca dla siebie. Myśli o tym, że opuścił matkę, a Theos odszedł już bezpowrotnie, odbijały się w jego mózgu niczym piłeczka pingpongowa podczas meczu tenisa stołowego. Był zirytowany, że okazał słabość. Oczywiście nikt tego nie zauważył, jednak On sam nie mógł więcej pozwolić sobie na to, żeby życie kogokolwiek było cenniejsze niż jego własna egzystencja. Zdawał sobie sprawę, że istnieje tylko jedna metoda aby tak nie było. Muszę ją zabić… - myślał każdego dnia, jednak wciąż odkładał w czasie wykonanie tego planu. Świadomość, że zależy mu na Atalin doprowadzała go do szału. Wiedział, że niezwykle ciężko będzie mu wyzbyć się uczuć i zimną krwią skręcić rodziciele kark. Wiedział jednak również, że kiedy już zdecyduje się na zrobienie tego kroku, będzie gotów. Nadal dywagował też nad planem ucieczki. Jego ojciec nie żył, więc stracił jednego z żołnierzy. Nie był z tego powodu zadowolony. Wiedział, że jeśli Dabura weźmie udział w walce po przeciwnej stronie, jego armia będzie w nie lada opałach. Co gorsze, nie miał pojęcia, czy książe ciemności jest w tym miejscu najpotężniejszą osobą. Co jeśli jest ktoś silniejszy… muszę wiedzieć wszystko… wszystko… - Często udawał się w miejsce, w którym walczył z czerwonoskórym. W zasadzie był tam codziennie, ponieważ lodowa pustynia stała się jego prywatną salą treningową. Miał również nadzieję, że któregoś razu uda mu się ponownie spotkać Demona i dowie się, co znaczyły jego słowa, które ten wypowiedział do zielonookiego, kiedy widzieli się po raz ostatni. Nie jesteś jeszcze gotowy. Zbyt mało wycierpiałeś. Opanuj swoją nową moc, a być może zyskasz... Coś lepszego niż powrót do życia… - zdanie na tyle ciekawe, że młody Saiyanin znał je już na pamięć. Nienawiść do autora tych słów, nie zmalała jednak chociażby o jeden procent. Nadal miał ochotę zamordować władcę piekieł. Wiedział jednak, że poziom jego mocy jest w tym momencie nie wystarczający, aby to uczynić.

Pewnego dnia, kiedy po raz kolejny układał w swym umyśle plan walki z Daburą, w głowie zaświtała mu pewna myśl. Przypomniał sobie wydarzenia, w których brał udział przebywając jeszcze na swojej rodzimej planecie. Wtedy też został wysłany do walki z Tsufulianinem, który to, otoczony przez kilku Saiyan ratował się ucieczką. Najbardziej jednak intrygujący był sposób, w jaki szary mutant tego dokonał. Jego oczy rozbłysły, a Antical i reszta żołnierzy zostali oślepieni. Muszę nauczyć się manipulować energią w taki sposób, aby również móc oślepić oponenta. Tsuful zastosował ten trik w defensywie, jednak nic nie stoi na przeszkodzie, abym uczynił z tego bardzo przydatną technikę ofensywną… Kilka dni zajęło czarnowłosemu wojownikowi odpowiednie dobranie proporcji energii, oraz skupienie jej w taki sposób, aby blask, utworzony w ten sposób, był na tyle potężny, żeby oponent, patrzący w jego kierunku stracił na chwilę wzrok… Taiyoken… to dobra nazwa… - pomyślał, kiedy w końcu mu się udało. Nie byłby oczywiście sobą, gdyby natychmiast po nauczeniu się tejże wspaniałej umiejętności nie udał się na wycieczkę, w celu wypróbowania jej działania. Szczęśliwie dla niego zdarzyło się tak, że w dzień, kiedy ją posiadł, kilku mężczyzn zebrało się nad krwawą fontanną i żywo o czymś dyskutowało. Podleciał do nich, wykorzystując przy tym swoją maksymalną prędkość i natychmiast, bez ani chwili zastanowienia powiedział - Witajcie psy… a w zasadzie króliki, bo właśnie królikami doświadczalnymi będziecie… - po wypowiedzeniu tych słów natychmiast wzbił się w powietrze, trzymając dłonie tuż przed swoją twarzą i lekko rozchylając je krzyknął – TAIYOKEN!!! – błysk powstały w wyniku nagłego wyzwolenia energii sprawił, że oponenci chwytając się za oczy w groteskowy sposób, po omacku, zaczęli wpadać na siebie nawzajem. Jeden z nich zamachnął się nawet na oślep, trafiając przy tym swego wcześniejszego rozmówcę, jednak tamten, był najwidoczniej silniejszy, ponieważ nawet nie upadł. Upadł dopiero po chwili, kiedy to przemieniony już w legendarną formę Antical wbił mu swoją piętę w kark, miażdżąc przy tym kręgosłup. Z resztą rywali rozprawił się równie brutalnie. Ostatniego z przeciwników zostawił przy życiu dłużej. Miał nadzieję, że tamten posiadać może jakiegokolwiek interesujące go informacje. Pomylił się jednak, dlatego, wydłubując mężczyźnie oczy, ledwo żywego, zostawił na pewną śmierć…

Piekło nie było zbyt ciekawym miejscem. Nic nie wskazywało jednak na to, aby miał je szybko opuścić. Muszę coś z tym zrobić – pomyślał, po raz kolejny budząc się na chłodnej jak lód skale znajdującej się nieopodal szpilkowej góry. Postanowił znaleźć miejsce, w którym mógłby zamieszkać. Próżno jednak w piekielnych czeluściach szukać było domów, czy hoteli. Zielonooki wpadł więc na pewien plan. Aby go zrealizować udał się w miejsce, w którym codziennie odbywał treningi i po jednym z nich nie wrócił, jak miał w zwyczaju, w okolice gór. Mieszkanie w takim klimacie zahartuje moje ciało. Jeśli podczas buntu dojdzie do walki w tym miejscu, zyskam przewagę…  - myślał, wiedząc, iż ujemna temperatura, panująca na lodowej pustyni niekorzystnie wpływa na oddychanie. Nie miał oczywiście pojęcia, jaka jest rzeczywista – biologiczna przyczyna tego stanu rzeczy, jednak informacja ta nie była mu do niczego potrzebna…

I… zrobione… - stwierdził, wyłączając transformacje i z delikatnym uśmiechem spoglądając na jaskinię, którą właśnie własnoręcznie wykuł w lodowej górze. Chwilę później udał się z powrotem nad szpilkową górę i przenosząc stamtąd kilka większych kamieni, stworzył prowizoryczne łóżko oraz stół. Stół… po chuj mi stół, skoro nie muszę jeść, bo jestem martwy… - pomyślał zirytowany, stawiając „mebel” na środku swej pieczary. Prawie jak w domu…  - dobry humor, nie opuszczał go tego dnia, ponieważ dzień wcześniej udało mu się zgwałcić i wymazać z egzystencji dwie kobiety. Ubrane były dziwnie, bardzo kuso, natomiast kolory ich strojów były niezwykle jaskrawe. Nie posiadały również ogonów, więc zielonooki uznał, że pochodzić mogły z rasy poznanego na początku jego pobytu w piekle ziemianina. Muszę się o nich dowiedzieć czegoś więcej… całkiem fajnie się je ruchało… - zaśmiał się lekko, przypominając sobie, jak kazał jednej z nich zjeść, wyciągnięte wcześniej przez odbyt jelita drugiej… - brutalność i wymazywanie innych, sprawiało mu nie lada satysfakcję. Pozwalało zapomnieć o tym, iż dzień w którym będzie musiał zamordować Atalin zbliża się nieuchronnie…

I nadszedł… obudził się jak zwykle. Od momentu stworzenia pieczary minęło już kilka miesięcy. Nie czuł więc chłodu, związanego z przebywaniem w tym miejscu. Przywykł. Tak jak człowiek przywyka do tego, że jest okłamywany i czasami po prostu nic z tym nie robi. To dziś… dziś stanę się prawdziwym sobą… - pomyślał, odbijając się od ziemi. Poszukiwania zajęły mu chwilę. Co prawda prędkość super saiyanina, pozwalała na przemierzenia piekła w błyskawicznym tempie, jednak samo odnalezienie saiyanki, nie było tak proste jak mogłoby się wydawać. W końcu ją ujrzał. Stała koło krwawej fontanny i z kimś walczyła. Natychmiast przerwał tę walkę, wbijając oponentowi Atalin pięść w wątrobę, tak mocno, że oczy tamtego praktycznie wyskoczyły z oczodołów.
- Witaj… - powiedział, bez żadnych uczuć, choć te zaczynały dawać o sobie znać.
- Synku… tęskniłam… - odrzekła, rzucając się mu na szyję, jednak Antical odepchnął ją lekko, sprawiając, że ta wylądowała parę metrów od niego.
- Przyszedłem Cię zamordować… myśli o tym, że muszę Cię chronić czynią mnie słabym…
- A… ale jak to…? Przecież jesteś moim synem. Antical, synku ko… - nie zdążyła dokończyć, ponieważ pięść saiyanina przebiła jej ciało na wylot - …m C..i..kherhrrrr – zacharczała, plując krwią…
- Wybacz… - rzekł, a po jego policzku spłynęła łza. Jedna łza, symbolizująca uczucia, których nie potrafił zabić w sobie samemu. Łza, która sprawić miała, że nigdy już nie pozwoli sobie na słabość, jaką jest troska o kogoś innego… Powoli wysunął rękę z ciała swojej rodzicielki… - Wybacz… - powtórzył, zamykając oczy matki. Wstał i odleciał bez słowa. Nie było już nikogo na kim by mu zależało. Wiedział jednak, że to nie On sam jest winny temu, że musiał tak postąpić…

Wszyscy zginicie… opuszczę to miejsce i wszystkich Was pomorduje… - powtarzał we śnie, widząc przed oczami slajdy, ukazujące twarze jego wrogów. Chęć zemsty rosła z każdym dniem. Tym bardziej przyłożył się więc, do analizy planu, który pozwolić mu miał na jej realizację. Muszę ograniczyć morderstwa… teraz, kiedy jestem wolny od wszelkich uczuć, najwyższy czas, abym zebrał armię… - myślał, wiedząc, że chwilowo zaniedbał priorytety. Odnalazł Collego i powiedział mu, że mu Atalin zginęła w walce. Miał świadomość, że gdyby uświadomił młodzieńca co zrobił, ten mógłby zacząć mieć delikatne problemy z zaufaniem. Antical przekazał mu również informację, że czas rozpocząć poszukiwania. Co prawda, sporo czasu minęło, odkąd ostatni raz rozmawiali ze sobą, jednak zielonooki, był pewien że ten go posłucha. Gdyby nie ja, tamten demon zapewne zamordowałby nas wszystkich… - pomyślał, wpadając jednocześnie na pewną myśl…

Zaskoczenie… - to jedyna szansa, aby uzyskać przewagę nad silniejszym przeciwnikiem. Zastanawiał się, czego przeciwnicy na ogół się nie spodziewają i nagle go olśniło. Zdał sobie sprawę, że prawie nigdy nie chybił, strzelając w formie Oozaru ki blastem z pyska. Postanowił udoskonalić tę technikę. Samo nauczenie się wytwarzania energii w jamie ustnej, bez przemiany nie sprawiło mu większych kłopotów. Treningi potraktował jednak na tyle serio, że po paru tygodniach stała się ona o wiele silniejsza niż zwykły pocisk ki…

Wymazując egzystencję, drugiego z dwóch „testerów” uznał – Już czas, żebym sam zaczął szukać i szkolić żołnierzy do mojej armii…

Spoiler:
Tensa
Tensa
Time Patrol
Liczba postów : 450

Antical Empty Re: Antical

Sro Sie 02, 2017 12:26 am
Przeczytane
Powrót do góry
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach