Go down
@Whis
@Whis
No.1 Whis' Fanboy
Liczba postów : 976

Las        Empty Las

Sro Kwi 11, 2018 11:54 am
Miejsce cieszące się bogatą florą i fauną. Dom dla zwierząt. Drzewo przy drzewie, a za drzewem drzewo. Liczne krzewy, paprocie, liany, wszystko zmieszane ze sobą, tworzące w ten sposób niesamowity klimat, którego nie sposób znaleźć w innym miejscu.
avatar
Gość
Gość

Las        Empty Re: Las

Czw Maj 31, 2018 9:36 pm
Drzewa uginały się, a inne łamały pod ciężarem okrętu wojennego Laptora, który podczas lądowania wstał i podszedł bliżej szyby. Zauważył bogaty las w florą i faunę, gęsty, duży las, bogaty we wszelką roślinność. Nie wyczuł jednak żadnej energii, planeta więc była po prostu opustoszała. Zerknął na Saiyanina. Nie uśmiechnął się, nie pokazał żadnych uczuć. Nie cieszył się z tego, że wygrał, ani nie smucił, że zostawia go na pewną śmierć. Zerknął na jego aureolkę, bo wiedział, że Antical zostanie wymazany za dzień, miesiąc czy rok. Gdy wylądowali, natychmiast wysunięte zostały stopy statku, a zaraz po nich otworzyła się grodź prowadząca na zewnątrz. Popchnął Anticala w kierunku wyjścia, a gdy dotarli do grodzi, popchnął go raz jeszcze, tak aby opuścił podest wychodzący ze statku, jednocześnie odwinął go drugą ręką, z gumowej uwięzi. Nigdy wcześniej nie widział kręcącej się małpy. Grodź została zamknięta, a Laptor powrócił na krzesło sterujące i rozpoczął sekwencje startu. Z założonymi rękoma patrzył jeszcze przez chwilę na Anticala, od którego się oddalał. Miał nadzieję, że głupia małpa nie zrobi nic, co mogło zakończyć jego i tak pewny los.
Antical
Antical
Kicked over 9000!
Liczba postów : 437

Las        Empty Re: Las

Czw Maj 31, 2018 10:24 pm
Osiedli w lesie, a Antical został oswobodzony z więzów, które wcześniej założone zostały mu przez Laptora. Ze swych ust natychmiast oderwał gumę, po czym odwrócił się i spojrzał prosto w oblicze Majina. Nie odezwał się jednak ani słowem. Nie miał zamiaru wymieniać z potworem wątpliwych uprzejmości. Ze spokojem obserwował jak statek szaraka wzbija się w powietrze. Po raz kolejny w swym mózgu odnotował istotną dla siebie informacje. Był to mianowicie kierunek, w którym kosmiczny transporter wyruszył. Lepsze to niż nic... - pomyślał. Przez chwilę zastanawiał się, czy nie wystrzelić w stronę odlatujących promienia ki. Nie wiedział jednak jak szybko majin może się poruszać. Gdyby nawet udało mu się zniszczyć statek, istniało spore ryzyko, że jego wróg zdąży znaleźć się na planecie o własnych siłach. Był w końcu niezwykle szybki. Póki co położył się na ziemi. Postanowił chwilę odpocząć. Tuż po obudzeniu miał zamiar rozpocząć poszukiwania... poszukiwania jakiegokolwiek życia, czegoś, co pozwoliłoby mu wydostać się z tej planety, a tym samym rozpocząć plan zemsty.
Haricotto
Haricotto
Admin/Time Patrol
Liczba postów : 2233

Las        Empty Re: Las

Nie Cze 03, 2018 10:44 pm
MG

Antical odpoczywając na miękkiej trawce poczuł nagle dziwne uczucie, jakby go ktoś obserwował. Statek Majina dawno zdołał opuścić Sadalę i skierować się w stronę otwartej przestrzeni kosmicznej.
Nagle zaszeleściły krzaki, a z nich wyłonił się ktoś, kto łudząco przypominał Saiyanina! Odziany był w niebieską zbroję, która przypominała to, co nosili Saiyanie na Vegecie. Wyglądała jednak biedniej, a materiał z jakiego została zrobiona wcale nie wyglądał na wytrzymały.
Miał czarne włosy, jak na czystej krwi Saiyanin przystało, a także ogon, który zwisał z tyłu i poruszał się lekko na boki.
- Ara? Saiyanin!? - krzyknął, widząc leżącego Anticala. Ogon zawiązany na pasie rzucał się w oczy. Nikt nie nosił takich włochatych pasków!
- Kim jesteś? Mieszkam tu całe życie, ale pierwszy raz widzę Ciebie! - powiedział podekscytowany, wskazując palcem na zielonookiego.
- Przyleciałeś tym tajemniczym statkiem? - zadawał mnóstwo pytań, co było zrozumiałe. Nie dało się ukryć ekscytacji wypisanej na jego twarzy.
Spoiler:
_____
Oficjalny koniec przygody, rozdajcie sobie po 4 punkty.


Ostatnio zmieniony przez Haricotto dnia Sro Cze 06, 2018 6:38 pm, w całości zmieniany 1 raz
Antical
Antical
Kicked over 9000!
Liczba postów : 437

Las        Empty Re: Las

Pon Cze 04, 2018 2:34 pm
Został zbudzony przez jakąś osobę. Saiyanin... ? - pomyślał, ze zdumieniem spoglądając na ogon mężczyzny. Obecność członka jego rasy niezwykle go zdumiała. Co prawda ten tu mógł zostać wysłany z jakąś misją, jednak jego zbroja nie była tą, którą wdziewali żołnierze armii króla Vegety. Uznał więc, że jakimś cudem, ten tutaj musi zamieszkiwać planetę na której się znalazł. Chwilę później jego wątpliwości zostały rozwiane, gdyż przybysz sam udzielił mu na nie odpowiedzi. Tak... przybyłem tym statkiem... - odpowiedział, po czym kontynował - Nazywam się Antical, potrzebuję jak najszybciej wydostać się z tej planety... Zaprowadź mnie do swojego władcy jeśli możesz, jesteście w niebezpieczeństwie... - skłamał. Starał się być spokojny. Nie znał siły nowo poznanego, dlatego też wolał, póki co, unikać agresji. Lepiej załatwić to dyplomatycznie, może będzie szybciej... - stwierdził. Liczył na to, że zostanie doprowadzony przed obliczę tego, który władał miejscem w którym aktualnie się znalazł. Potrzebował statku i to szybko. Nie miał zamiaru spędzić tu ani chwili dłużej niż było to konieczne. Szary potwór mógł bowiem wyruszyć już w stronę ziemi...
Haricotto
Haricotto
Admin/Time Patrol
Liczba postów : 2233

Las        Empty Re: Las

Sro Cze 06, 2018 6:38 pm
MG

- Witaj, Anticalu. - powiedział Saiyanin, uśmiechając się delikatnie. Jego entuzjazm nieco opadł, ale wciąż widać było, że był podekscytowany spotkaniem z nieznajomym. Dotarło do niego nagle, że sam się nie przedstawił, więc czym prędzej chciał to naprawić.
- Jestem Shalotto. - w tej chwili uśmiech jeszcze gościł na jego twarzy. Słysząc o niebezpieczeństwie, spoważniał i czym prędzej machnął do Anticala ręką, żeby ten podążał za nim. Skierował się wgłąb lasu, brnąc dzielnie do przodu. Zbyt szybko mu zaufał? 
Kiedy obaj szli przez las, przedzierając się przez krzaki i unikając korzeni drzew, by się o nie nie potknąć, Saiyanin zaczął wypytywać Anticala.
- Powiedz mi, skąd jesteś? Jesteś Saiyaninem, ale nie jesteś jednym z nas. Czyżbyś należał do tego odłamu, który kiedyś opuścił Sadalę? - zapytał, kątem oka obserwując idącego za nim zielonookiego.
Antical
Antical
Kicked over 9000!
Liczba postów : 437

Las        Empty Re: Las

Sro Cze 06, 2018 7:37 pm
Antical podążał za Shalotto po drodze udzielając mu niezbędnych, choć spreparowanych informacji. Pochodzę z planety o nazwie Vegeta. Niestety... niedawno została ona najechana przez szarego stwora pochodzącego z rasy majin. Ja i kilkunastu moich ludzi zostaliśmy uprowadzeni. Z niewiadomych przyczyn ów potwór wyrzucił mnie tutaj. Niestety reszta z nas nadal jest zdana na jego łaskę. Próbowałem z nim walczyć, jednak jest niesamowicie potężną istotą. Potrzebuję statku, aby ocalić tych, którzy przeżyli. Na własne oczy widziałem jak od niechcenia rozszarpał mojego przyjaciela na pół... - urwał, udając, że zrobiło mu się smutno. Opuścił swą głowę i mocno przełknął ślinę. Nie mogę pozwolić na to, aby mój lud cierpiał... - zakończył. Jego kompan wydawał się dość ufną osobą. Gdyby tylko wiedział na kogo trafił. Dla zielonookiego fakt, czy otrzyma to czego chce po dobroci, czy też siłą nie miał większego znaczenia. Spodobało mu się jednak granie kogoś, kim nigdy nie był, nie jest i nie będzie, dlatego też miał zamiar kontynuować swój mały teatrzyk...
Haricotto
Haricotto
Admin/Time Patrol
Liczba postów : 2233

Las        Empty Re: Las

Nie Cze 10, 2018 5:01 pm
MG

Shalotto wysłuchiwał Anticala, biorąc jego słowa z przymrużeniem oka. Nie mógł mu zaufać w pełni, ponieważ był intruzem. Być może faktycznie poszukiwał pomocy, ale nie mógł potwierdzić swojej historii dowodami.
- To smutne. - skwitował Shalotto, przedzierając się przez kolejne krzaki. Zastanawiał się, dlaczego nie polecieli ponad koronami drzew?
- Nie wiem czy mamy tu jakiś statek kosmiczny. Od wojny domowej żyliśmy w ubóstwie, powoli odbudowując to, co zostało zniszczone. Być może nasz król będzie wiedział więcej. - odwrócił się przez ramię i patrząc na Anticala posłał mu delikatny uśmiech, chcąc podnieść go tym samym na duchu. Choć tyle mógł zrobić.
- Wydajesz się być spokojny jak na kogoś, kto wywodzi się z tamtego odłamu Saiyan. - rzucił po chwili, chcąc podejść w ten sposób zielonookiego. Zmienił jednak szybko temat, kiedy przed nimi pojawiła się polana.
- Już prawie jesteśmy. Tylko się nie przestrasz. Dla zachowania bezpieczeństwa, mieszkamy w ruinach, które tylko z zewnątrz wyglądają strasznie. W środku jest... inaczej. - powiedział wesoło, przyspieszając tempo.

z/t -> https://dbanotheruniverse.forumpolish.com/t751-zniszczone-miasto
avatar
Gość
Gość

Las        Empty Re: Las

Wto Kwi 16, 2019 10:26 am
Kapsuła po przejściu przez orbitę planety zaczęła opadać coraz szybciej. Wszystko zaczynało się coraz bardziej trząść a kapsuła wewnątrz zaczynała się coraz bardziej nagrzewać. Kumitso po chwili miał wrażenie, jakby siedział w piekarniku z karuzelą. Z pokładowego komputera zaczęło iskrzyć raniąc saiyanina w ręce, w powietrzu unosił się smród topiących się kabli. Z zewnątrz kapsuły zaczął odgniatać się metal, tworząc dziury.
- Zaraz wybuchnie! - Krzyknął próbując przejrzeć przez okienko ile drogi na dół zostało. Do lądowania zostało już niewiele, kapsuła znajdowała się poniżej poziomu chmur i spadała coraz szybciej. Kumitso wyciągnął dłoń w stronę drzwi kapsuły i wypuścił ki blasta, który rozwalił klapę. Saiyanin wyskoczył w ostatnim momencie. Przebił się przez kilka drzew, przez które przeleciał z impetem, wystawiając naprzód swoje ramię. Kapsuła również zwaliła kilka drzew po drodze, zanim runęła na ziemię. Powstał wybuch, a następnie głos rozrzucanych metali. Kumitso wstał i obejrzał się po sobie. Nic mu się nie stało. Podszedł bliżej do miejsca wylądowania kapsuły kilkanaście metrów obok. Kapsuła zrobiła krater w ziemi niszcząc przy tym kilka drzew oraz glebę w tym miejscu. Na dole krateru leżała kupka metalu, z której się jeszcze dymiło.
- Było blisko. - Saiyanin z poważną miną rozejrzał się wokół. Otaczało go nowe środowisko, nie wiedział na co ma uważać i na co zwracać uwagę. Powietrze oraz klimat był tutaj zupełnie inny niż na Vegecie, choć dosyć podobny jak na planecie, na której był przedtem zanim tu przyleciał. Grawitacja tak samo, mógł czuć się tutaj lekko i poruszać się bez większego problemu. Zobaczył, że kilka z tych powalonych przez niego drzew zaczęło się palić. Kumitso wystrzelił kilka ki blastów w stronę ognia, aby się nie rozprzestrzenił dalej. Nie miał zamiaru spłonąć tutaj żywcem. Kiedy już zabił ogień, zaczął rozciągać plecy, wyginając się lekko w tył.
- Nogi mi ścierpły. Mała rozgrzewka nie zaszkodzi. - Rozciągnął się i stanął w gotowości. To był odpowiedni czas na mały trening.

Start treningu.


Ostatnio zmieniony przez Kumitso dnia Sro Kwi 17, 2019 12:47 pm, w całości zmieniany 1 raz
avatar
Gość
Gość

Las        Empty Re: Las

Sro Kwi 17, 2019 12:46 pm
Czas na rozciąganie się skończył. Saiya-jin zaczął myśleć nad tym co dalej. Musiał obrać w końcu jakiś dalszy cel. Miał zamiar wrócić na Vegetę, ale została ona zniszczona przez jakiegoś Beliala. To było pewne, że będzie musiał się na nim zemścić za to, ale najpierw będzie musiał stać się silniejszy. Na pewno pozostali saiya-jinowie stawiali mu opór. Skoro nie dali rady to znaczy, że jest naprawdę mocny. Musi też odnaleźć pozostałych saiya-jin przy życiu. To jest niemożliwe, żeby tylko on przeżył. Na pewno ktoś jeszcze musiał przeżyć. Tylko gdzie oni mogą się znajdować? Kosmos jest rozległy, jest wiele planet na świecie. Chyba będzie musiał odwiedzić każdą planetę po kolei, aż w końcu znajdzie kogoś. Musiał odnaleźć swojego brata, nie godził się z myślą, że może nie żyć. Rozwścieczony machał swoim ogonem na boki. Podszedł do drzewa opierając się o nie ręką. Zacisnął siłą swoje palce, przez co wbiły się one w pień drzewa. Opuścił swoją głowę w dół.
-Król Vegeta, mama, Ruji, Houji, oni wszyscy... - Nie mógł myśleć teraz o tym, że jest wojownikiem niskiej klasy. Ma potężną moc w sobie, piekielną determinację. Poddana wypada z gry. Rosła z nim coraz większa złość, gniew, zew zemsty. Zacisnął jeszcze bardziej swoją dłoń w pięść, przez co połowa drzewa się oderwała rozsypując wiór. Złamało się w połowie i zaczęło opadać na bok, tworząc przy uderzeniu z ziemią donośny huk. Saiya-jin spojrzał się przed siebie sadystycznym wzrokiem, w oczach jego można było dostrzec przerażającą pustkę.
- Zabiję go. Własnymi rękoma... - Spojrzał się na swoją dłoń, po czym zaczął iść przed siebie przemierzając las coraz bardziej w stronę polany. Swoim ogonem wymachiwał nerwowo na boki uderzając o mijające drzewa, na których pozostawiał ślad wgniecenia po uderzeniu. Zacisnął mocno swoje pięści oraz szczękę.
- ... daj mi tylko trochę czasu.

Koniec treningu.
avatar
Gość
Gość

Las        Empty Re: Las

Czw Kwi 18, 2019 12:12 pm
Młody saiya-jin przemierzając las poczuł głód. Postanowił, że poszuka dzikiego jedzenia. Na drzewach i krzewach rosły różnego rodzaju owoce, które postanowił zebrać. Biegał wokół drzew i odbijał się co chwilę od powierzchni, aby złapać te wyżej wiszące owoce. Zrobił sobie ''koszyczek'' z ręki, na który kładł zebrane owoce. Chwilę mu to zajęło, ponieważ musiał przedostać się przez pewną długość, aby zebrać odpowiednią ilość jedzenia, która tymczasowo zaspokoi jego apetyt. W tym lesie też niezbyt gęsto rosły te owoce, więc trochę musiał się namachać. W końcu usiadł na ziemi w tradycyjnej pozycji po turecku, położył jedzenie na swoich nogach i zaczął je szamać z apetytem. Owoce te zdawały się być pyszniejsze od jakiegokolwiek jedzenia z poprzedniej planty. Nie były to jakieś rarytasy, ale i tak smakowało lepiej. Niejadalne resztki porozrzucał na bok. W szybkim tempie zjadł całe zebrane jedzonko, po czym wstał i się otrzepał. Pomyślał, że po jedzeniu mała rozgrzewka nie zaszkodzi. Przez ten długi lot w kapsule poczuł, że zapuścił korzenie i w tej chwili chciał się poruszać, ponieważ brakowało mu ruchu. Poczuł, że mięśnie mu ścierpły. Na początek ponownie zrobił krótką rozgrzewkę rozciągając swoje mięśnie w rękach oraz nogach i kręgosłupie.
- A może mały trening? - Zapytał sam do siebie. Na poprzedniej misji przebywał sam przez bardzo długi czas i nie miał z kim porozmawiać, nawet do kogo otworzyć ust. Przez to nabył mu się nawyk, że czasami coś sam do siebie powie lub się zapyta. Może to być dla niektórych dziwne, jednak ci co znają samotność doskonale wiedzą o co chodzi. Podszedł do drzewa i zaczął bić je z pięści coraz mocniej, chciał się wyżyć. Po krótkiej chwili drzewo rozwaliło się i runęło na ziemię. Kumitso spojrzał się zastanawiającym wzrokiem, po czym zaczął się rozglądać wokół oraz do góry.
- Nie ma sensu niszczyć tych drzew. Będę walczył z cieniem. - Odbił się gwałtownie od ziemi i unosząc się nad lasem zaczął wymierzać ciosy.

Start treningu.
avatar
Gość
Gość

Las        Empty Re: Las

Pon Kwi 22, 2019 2:02 pm
Saiya-jin po pewnym czasie przestał walczyć z cieniem i zatrzymał się nad drzewami. Zaczął powoli opadać na dół. Wyobrażał sobie możliwego przeciwnika, jednak po chwili próbował przestać o tym myśleć, ponieważ im głębiej o tym myślał z kim walczy, tym coraz bardziej grzebał swojej pamięci w swych złych wspomnieniach. Przypomniał mu się generał, który nie chciał go przyjąć do armii. Kumitso stanął stopami o podłoże i zaczął zaciskać pięści. Przymknął swoje oczy, a na twarzy jasno widniał grymas bólu i wkurzenia. Nie chciał o tym myśleć. Nie mógł myśleć o przeszłości. Miał nową szansę i chciał z niej skorzystać. Jednak myśl o Vegecie nie dawała mu spokoju. Zaczął słyszeć głos generała mówiący ''Nie chcemy takich słabiaków w armii, nie jesteś nam potrzebny. Będziesz tylko żołnierzem niskiej klasy.'' Saiya-jin podszedł do drzewa i wziął zamach głową do tyłu, po czym przywalił z całej siły w drzewo, które złamało się w pół i runęło z hukiem na ziemię.
- Przestań! Wkurzasz mnie! - Zaczął paranoicznie oddychać, kiedy napinał swe mięśnie oraz plecy, ale również próbował się uspokoić. Spojrzał się na prawo, gdzie stał obok niego głaz. Zbliżył się i wykonał kopnięcie, po którym głaz złamał się w pół a złamane kawałki poleciały na kilka metrów turlając się po ziemi. Kumitso uspokoił już oddech oraz swój umysł. Zaczął myśleć o tym co zrobić teraz, aby złe myśli nie wróciły znowu do głowy.
- Spoko. Muszę się jakoś odpłacić za pomoc, a do tego będę musiał poszukać jakiejś cywilizacji. Przydałby mi się do tego scouter, może jakiś został we wraku kapsuły. - Nie, Kumitso nie znajdzie we wraku nic przydatnego, choć miał jednak nadzieję, że coś mogło jeszcze przeżyć awaryjne lądowanie. Scouter by mu bardzo ułatwił poszukiwania. Podszedł do krateru i stopami zjechał po ściance na dół prosto do dymiącej się sterty metalu. Zaczął przerzucać na boki rozgrzany metal, jednak w kupie złomu nie znalazł nic przydatnego. Będzie musiał chyba szukać ''po staremu'', czyli z powietrza. Mógł też mieć nadzieję na to, że ktoś inny mógł go tutaj znaleźć. W końcu swoim lądowaniem oraz ''rozprostowaniem kości'' narobił sporo hałasu.

Koniec treningu, post zaczynający przygodę.
Guts
Guts
Liczba postów : 695

Las        Empty Re: Las

Pon Kwi 22, 2019 7:45 pm
MG Mode ON!

Kumitso oczywiście nic przydatnego nie znalazł w resztkach kapsuły. Ot, trochę złomu, jakiś materiał, który pewnie znajdował się we wnętrzu fotela, śrubki. Takie rzeczy. Szybko zostawił kapsułę i wzniósł się w niebo, by móc rozeznać się w sytuacji. Planeta, na której się znajdował, wyglądała na opuszczoną... No cóż, bywa! Może jeszcze znajdzie jakieś rozumne żywe istoty. Czas pokaże... Chociaż... Gdyby się tak przyjrzeć, to do jego obecnej lokacji zmierzała dwójka jakichś osób. Z tej odległości nie dało się ocenić czy byli pokojowo, czy agresywnie nastawieni do Saiyanina, więc warto zachować ostrożność. Wyglądali na humanoidalnych, lecz nie dało się dostrzec żadnych szczegółów ich wyglądu. Jedyne, co było pewne, to to że lecieli jakieś 5-6 metrów nad ziemią i kierowali się w stronę Kumitso.
Jeśli Saiyanin postanowił przyjrzeć się im bliżej i poczekał, aż podlecą te kilka metrów, to mógłby dostrzec na ich ciałach zbroje. Dodatkowo, ujrzałby, że ci ludzie są podobni do jego rasy! Jednakże, w kosmosie może być wiele ras podobnych do Saiyan... Cóż, zobaczymy, co zrobi Małpka. Bez czekania miałby jakieś 30 minut, nim do niego dolecą. Po zaczekaniu ten czas zmalałby do 15 minut. Działaj, Ogoniasty! Pochwal się tym, czego nauczyło cię życie w dziczy.
avatar
Gość
Gość

Las        Empty Re: Las

Wto Kwi 23, 2019 4:14 pm
Saiya-jin uniósł się w powietrze nad poziomem drzew i zaczął się rozglądać wokół. Musiał znaleźć cywilizację, jakieś miasto. Do tego potrzebował jakiegoś punktu odniesienia, w którą stronę najlepiej polecieć, aby coś znaleźć - jakieś budynki, miasta, ciała, cokolwiek. Rozglądając się po czterech kierunkach świata zobaczył w oddali jakieś kropki na niebie. Skupiając swój wzrok czarne kropeczki zaczęły formować się w sylwetki. To ptak? Nie, to samolot? Takiego wała! To leciały dwie osoby! Kumitso obejrzał głową za siebie w stronę rozwalonej kapsuły, z której jeszcze trochę się  dymiło. To zapewne są jacyś strażnicy, którzy przylecieli za hałasem i dymem spowodowanym przez saiya-jina. Lecieli chyba w jego stronę, to prawdopodobne. Teraz rodziło się pytanie - czekać, czy lecieć w ich stronę? Kumitso podrapał się po ''łysej'' potylicy, po czym postanowił ruszyć w ich stronę. Po co czekać? Szkoda marnować swojego czasu. Wokół wojownika pojawiła się biała aura, saiya-jin gwałtownym ruchem zaczął lecieć w ich stronę pozostawiając za sobą białą smugę na niebie.

Po umownych piętnastu minutach Kumitso doleciał do dwójki osób. Okazało się, że Ci mężczyźni byli ubrani w pancerze! Tylko jakie? Te saiyańskie z Vegety, czy Sadalskie? Od razu spojrzał się na ich pas w poszukiwaniu ogonów. Powinni je mieć, jeśli są saiya-jinami jak on. No, w każdym razie zatrzymał się przed nimi, jeśli oni również się zatrzymali. W końcu chyba to z nim chcieli się spotkać? Biała aura wokół wojownika zniknęła, Kumitso unosił się w powietrzu przed nimi, luźno wyprostowany. Spoglądał się tylko na nich w milczeniu, nie wiedział teraz co ma im powiedzieć, jak się odezwać. Liczył, że zaraz pierwsi coś powiedzą i będzie prościej mu odpowiedzieć. Miał lekki mętlik w głowie, ponieważ nie wiedział jak wyjaśnić słowami swoją skomplikowaną sytuację.
Guts
Guts
Liczba postów : 695

Las        Empty Re: Las

Wto Kwi 23, 2019 5:24 pm
MG Mode ON!

Kumitso zdecydował, że jednak wyruszy na spotkanie z żołnierzami. Gdy wreszcie dotarł i przyjrzał się ich pancerzom, to mógł z całą pewnością stwierdzić, iż do Saiyańskich z Vegety one nie należą. Ale co tu się dziwić? To w końcu nie była Vegeta. Jednakże, było tutaj coś, co przypominało chłopakowi rodzimą planetę... Były to ogony obwiązane u pasa obydwu żołnierzy. To ta sama rasa, co jego? A może są zwyczajnie podobni? Kto wie, kto wie...Jeden z nich, ten niższy, machnął do wojownika ręką.
-Witaj! Jestem Despo, a to Buffalo. Jesteśmy żołnierzami Króla Sadali.-
Najpierw wskazał wyciągniętym kciukiem na siebie, a potem na wojownika obok. Obydwaj wyglądali dość miło i niegroźnie, pomimo tego, że byli wyraźnie umięśnieni i tytułowali się mianem żołnierza.
-Przybyliśmy tutaj z rozkazu naszego szefa, który ujrzał kilka kapsuł spadających na powierzchnię planety i chciał sprawdzić czy ktokolwiek przeżył. Jesteś cały? Nic ci się nie stało?-
Tym razem odezwał się drugi i zapytał profilaktycznie. Despo przymknął delikatnie oczy i szturchnął Buffalo w bok, aby zwrócić na siebie jego uwagę. Potem brodą wskazał Kumitso. Co takiego przyciągnęło ich uwagę?
-Masz ogon. Czy jesteś Saiyaninem?-
Zbroja niby się zgadzała, ale zawsze istniały inne rasy, które mogły być podobne do Saiyan, racja? Jeśli dostali odpowiedź twierdzącą, to uśmiechnęli się szeroko i poklepali przybysza po plecach.
-A więc witaj w domu!-
Jeśli jednak nie, to cóż... Klepania po pleckach nie było, a oni przeszli do kolejnych pytań, do których przejdą również, gdy już skończą go dotykać. Buffalo splótł ramiona na wysokości klatki piersiowej, a Despo splótł je na potylicy, tworząc sobie w ten sposób prowizoryczne oparcie.
-Czy czegoś potrzebujesz? W naszym obozie jest mnóstwo różnych rzeczy, więc jeśli jesteś głodny czy coś w tym stylu, to ruszaj z nami. Mamy też czyste ciuchy i nowe zbroje. Mógłbyś się najeść, przebrać i przy okazji opowiedziałbyś nam co się stało, że tutaj przybyłeś.-
Obaj Saiyanie spojrzeli na niego pytającym wzrokiem. Nie wyglądali, jakby mieli złe intencje, ale nigdy nic nie wiadomo, racja? To mogła być przykrywka, aby go zabrać w jakieś straszne miejsce...
avatar
Gość
Gość

Las        Empty Re: Las

Sro Kwi 24, 2019 2:16 pm
Kumitso unosił się przed nimi w powietrzu luźno wyprostowany, obserwując dokładnie obu żołnierzy. Jeden machnął dłonią przyjacielsko w jego kierunku. Bohater lekko się wzdrygnął na gwałtowny ruch obcego przybysza, ale zaraz znowu się rozluźnił.Przedstawił się za ich obu, to byli żołnierze króla Sadali. Przez chwilę pomyślał, czy aby ich królem nie mógłby być król Vegeta? Niby dowodził grupą saiya-jinów, ale to raczej niemożliwe. Nie mógł się z tym nadal pogodzić, że król Vegeta jak i inni nie żyją. W każdym razie słowo ''król'' jak najbardziej zaciekawiło Kumitso w tym powitaniu.
- Cześć. Jestem Kumitso, żołnierz niskiej klasy z planety Vegeta. - Niby wydawali się być przyjaźni, ale saiya-jin miał mieszane uczucia. Nie wiedział czy może im zaufać, z drugiej strony to byli przecież jego krewni. Nie stwarzali żadnych pozorów, coby wskazywało na jakikolwiek sposób, że mają złe intencje. Kumitso postanowił, że może ich obdarować zaufaniem, ale póki co mocno ograniczonym. Zobaczymy jak relacje potoczą się dalej.
Zaczęli tłumaczyć, że przybyli tutaj z rozkazu swojego dowódcy, ponieważ ten zauważył na niebie spadające kapsuły. Kumitso najbardziej zaciekawił fakt, że mówiąc o kapsułach wyrazili się w liczbie mnogiej. To by oznaczało, że nie on jedyny przyleciał na tę planetę z Vegety? A oni? Oni nie są raczej z Vegety. Świadczył o tym fakt, że mieli te same pancerze, który Kumitso dostał wcześniej od tamtego Sadalianina. One bardzo różniły się od tych z Vegety. Zatem co tutaj zaszło? Będzie musiał zapytać się o to później.
- Nic mi nie jest. Moja kapsuła została uszkodzona i lądowałem awaryjnie, ale zdążyłem ją opuścić w porę. Wiecie coś o pozostałych kapsułach? Oni nie przylecieli ze mną. - Zastanawiało go kto to mógł być. Może to byli akurat jacyś saiya-jinowie, którym udało się w ostatnią porę opuścić zniszczoną Vegetę? To było prawdopodobne. W każdym razie jakaś informacja mogłaby się przydać, ale wcale by się nie zdziwił, jakby wiedzieli o tym tyle samo co on sam, czyli praktycznie nic.
Bardziej zdziwiło go dziwne zapytanie o ogon. Poruszył swoim ogonem w przód, wysuwając go blisko przed siebie i zaczął machać nim na boki, po czym znowu schował go za swoimi plecami, gdzie swobodnie poruszał się na boki.
- Tak, to prawda. Jestem pełnokrwistym saiya-jinem. - Dlaczego o to pytali? Na te pytanie nie musiał długo oczekiwać, ponieważ został przywitany jak u siebie. Mógł poczuć się jak w domu, choć ta planeta w żadnym stopniu domu nie przypominała. Mimo to jednak za miły gest Kumitso odpłacił się delikatnym uśmiechem na twarzy. Obaj się wtedy zbliżyli i poklepali go po plecach przyjacielsko. Kumitso z zaskoczenia odsunął się od nich kawałek. Nie chciał być przez nich dotykany. Przez kilkanaście lat nawet nie poczuł przyjacielskiego uścisku, więc to doświadczenie było dla niego dziwne, obce i nieznane. Nie tak szybko, koledzy.
Nowi znajomi zapytali go czy czegoś potrzebuje. Zaoferowali mu mnóstwo rzeczy w swoim obozie, ot tak po prostu. To było dla niego dziwne, saiya-jinowie z Vegety tak się nie zachowywali. Despo i Buffalo byli zbyt mili dla niego. Coś kombinowali? Kumitso postanowił być ostrożny, póki nie sprawdzi co tak naprawdę chcą zrobić, ale nie chciał też sprawiać wrażenie podejrzliwego. Po prostu będzie uważał, aby nie dał się podejść. Saiya-jin zaczął się chwilę zastanawiać nad odpowiedzią.
- Będę potrzebował później nowej kapsuły oraz scoutera. Chciałbym też spotkać się z waszym królem, jestem mu winny zaoferować swoją pomoc. Wasz dowódca wysłał was do mnie, więc pewnie też chciałby mnie zobaczyć. Jedzenia też nigdy nie odmówię. Resztę swojej historii opowiem wam później, myślę że to dobry pomysł. - Kumitso postanowił skorzystać z gościny i zjeść porządny posiłek. Nowej zbroi nie potrzebuje, ta leży na nim jak ulał i już zdążył się przyzwyczaić do jej wygody. Może mieli do niego jeszcze jakieś pytania? Albo chcieli mu coś powiedzieć? Jeśli tak to dał im jeszcze na to czas, a jeśli nie to zgiął swoje ręce oraz nogi do połowy, a wokół niego pojawiła się biała aura, która tylko czekała, aby wystrzelić i ruszyć w którymś kierunku.
- Jeśli to już wszystko to możecie prowadzić, polecę za wami.

Zt?
Guts
Guts
Liczba postów : 695

Las        Empty Re: Las

Sro Kwi 24, 2019 3:02 pm
MG Mode ON!

Saiyanie popatrzyli na siebie zaskoczeni. Czyli Kumitso nie przyleciał tutaj z tamtymi innymi kapsułami? Dziwny zbieg okoliczności.. No nic! Później porównają informacje z resztą rozbitków. Teraz jednak musieli się skupić na tym tutaj, bo mógł być głodny i wymęczony. Nigdy nie wiadomo, jak długo leciał. No i może mieć ciekawe informacje o świecie spoza Sadali, co mogło bardzo ucieszyć Nihiliusa.
-Hmmm. Nie wiemy za dużo. Pojawiliście się nagle w prawie tym samym momencie. Byliśmy pewni, że jesteście jedną grupą.-
Despo wzruszył ramionami. Widocznie mówił prawdę, albo bardzo dobrze kłamał. Jedno z dwóch. Później rozmowa szła już normalnie, poza jedną zmianą. Gdy zobaczyli, jak Saiyanin się od nich odsuwa, gdy chcą go poklepać, to oni również zabrali ręce. Cóż, to było zrozumiałe. Nie każdy lubił dotyk innych, jakkolwiek by to nie brzmiało...
I tutaj docieramy do przedostatniej wypowiedzi Saiyanina! Despo i Buffalo skinęli kilka razy głowami z szerokim uśmiechem. Cieszyli się z tego, że Kumitso postanowił z nimi pójść.
-A więc za mną!-
Odwrócił się w stronę, z której przylecieli i... Spadł? A nie! Poprawka! Wszyscy spadli! Zupełnie tak, jakby ich moc latania zniknęła! Uderzyli o korony drzew, a później zaczęli spadać coraz niżej łamiąc gałęzie. W końcu upadli na twardy grunt. Nie poturbowali się za bardzo, w końcu byli Saiyaninami. Dwójka Saiyan z Sadali wstała i spróbowała wzlecieć w górę, lecz nic się nie działo. Coś tutaj zdecydowanie było nie tak... Jakby tego było mało, to gdzieś za plecami i po bokach Kumitso dało się słyszeć jakieś dziwne warczenie i ryki... Mimo to było spokojnie... Jeszcze.
avatar
Gość
Gość

Las        Empty Re: Las

Czw Kwi 25, 2019 2:00 pm
Wokół wojownika pojawiła się biała aura spowijająca energicznie jego ciało. Jeden z dwójki saiya-jin odwrócił się, aby rozpocząć lot w kierunku ich posterunku. Wtedy wydarzyło się coś, czego Kumitso nigdy jeszcze nie doświadczył - jego aura zniknęła rozbijając się na wszystkie strony jako strzępki energii a on sam zaczął bezwładnie spadać na dół. Z przyzwyczajenia wyciągnął ręce ku górze, aby móc się czegoś złapać, ale na tej wysokości jeszcze nie było gałęzi ani drzew. Swój ogonek też zawinął w haczyk i wysunął w drugą stronę, aby móc się złapać za jakąś gałąź. Jednak pod naporem jego ciężaru ciała wszystkie gałęzie, za które łapał lub na które spadał łamały się w pół. Kumitso runął twardo plecami na glebę. Jednak nie odniósł przez to żadnych obrażeń, był zbyt twardy aby zranić się upadkiem. Gorzej by było, gdyby na dole znajdowały się ostre albo iglaste skały, na które mógłby się nadziać. Na szczęście w tym lesie takie nie występowały. Kumitso wstał na nogi i rozejrzał się wokół siebie, gdy ogonem otrzepywał resztki ziemi ze swojego pancerza. Widział, że Despo i Buffalo też spadli. O co tu chodzi? Oberwali jakimś promieniem? Kumitso nie wiedział kompletnie o co chodzi, był zdezorientowany. Zagiął swoje ręce w połowie i skupił się, aby próbować się wznieść, ale nic z tego. Jego nowi znajomi też mieli z tym problem.
- Co się dzieje? Nie mogę latać! - Krzyknął w ich stronę wkurzonym głosem. Pierwszy raz miał taką sytuację, próbował się wznieść ale wcale nie dawał rady. Tak jakby zapomniał jak latać. Po chwili za plecami usłyszał dziwne odgłosy, jakieś warczenie.
- Co to? - Odwracając się w stronę odgłosów zapytał się dwójki saiya-jin. Czy na tej planecie żyją jakieś groźne stworzenia? Czy to możliwe, aby to on odebrał im zdolność latania? Czuł, że niedługo pozna odpowiedź na swoje pytania, które zadawał sobie w głowie. Zacisnął swoją szczękę okazując na zewnątrz swoje zęby oraz zacisnął mocno swoje pięści, lecz nie przechodził do żadnej pozycji ani nie podnosił gardy. Mimo to był gotów do ataku. Tak - ataku, nie obrony. Nauczył się już dawno temu, że trzeba być drapieżcą, a nie ofiarą. No dalej, pokaż się! Jestem gotów!
Guts
Guts
Liczba postów : 695

Las        Empty Re: Las

Czw Kwi 25, 2019 2:50 pm
MG Mode ON!

Kumitso był w równie wielkim szoku, co dwójka Saiyan z Sadali. Nie mogli się wznieść ku górze, ale widocznie mogli korzystać z technik wykorzystujących Ki. Skąd taki wniosek? Ano, bo Despo właśnie wystrzelił Blast w niebo. Skinął kilka razy głową i spojrzał na Buffalo, a potem na Saiyanina z Vegety.
-Hmmm. Widocznie coś blokuje naszą technikę latania. Dodatkowo...- Starał się skontaktować z Nihiliusem za pomocą scoutera, lecz... -Tak jak myślałem. Coś blokuje również nasz sygnał. Ktoś lub coś czegoś od nas chce i nie wygląda to za dobrze.-
W tym momencie pojawił się kolejny ryk, tym razem za plecami Buffalo. Dwójka Sadalczyków wycelowała dłońmi w tamtym kierunku, przygotowując się do ataku. Cokolwiek to było, na pewno nie miało przyjaznych zamiarów.
-YEEEEEEEHAAAAAAAW! Ruszać pieski, ruszać! Woof! Woof!-
Zza drzew znajdujących się za Kumitso wyskoczył jakiś osobnik ujeżdżający wielkiego, sięgającego nieco ponad głowę Saiyanina, psa z długim pyskiem, z którego wychodziły ogromne kły. Na jego grzbiecie znajdował się dość barczysty, ubrany w gruby kombinezon jegomość. Jego twarz była zakryta maską, a na plecach miał duży plecak z trzema antenkami. W jednej dłoni trzymał lejce, a w drugiej coś a'la pistolet. Despo natychmiastowo odwrócił się w jego kierunku i wystrzelił kilka Blastów, które jednak zostały odbite przez pole siłowe. Wtedy ryk za plecami Sadalczyków zmaterializował się w mniejszą wersję "konia" agresora. Mniejszy pies skoczył na plecy Despo i spróbował odgryźć mu głowę, ale Buffalo zareagował szybciej i kopniakiem odrzucił zwierza. Wtedy obok przybysza pojawił się trzeci pies. Sadalczycy podbiegli do Kumitso zaczęli i odwrócili się do niego plecami tak, aby móc nawzajem się ochraniać. Psy tymczasem zaczęły krążyć wokół grupki wojowników, a ich treser zaczął chichotać.
-Dam wam, hihihi, daaam... 30 sekund! Tak! Macie 30 sekund na ucieczkę, a później pobawimy się w berka. Jeśli przegracie, to macie mi oddać swoje ogonki. Jeśli nie, to, hihihihihihihi... Wiecie, ja nigdy nie przegrywam! Zaczynamy! Raaaaaz.... Dwaaaaaa....-
Despo i Buffalo popatrzyli na siebie, a później na Kumitso.
-Uciekamy? Walczymy?-
Obydwaj przełknęli ślinę. Nie wiedzieli, z jaką siłą mają do czynienia, bo ich scoutery również przestały odczytywać moc. Co zrobicie?
avatar
Gość
Gość

Las        Empty Re: Las

Sob Kwi 27, 2019 2:45 pm
Okazało się, że ktoś lub coś zagłusza ich zdolność wykorzystującą unoszenie się w powietrzu i latanie. Na szczęście mogli korzystać z ki, jeszcze, bo Despo właśnie sprawdził to wystrzeliwując pojedynczego ki blasta w niebo. Dwójka saiya-jin próbowali się skontaktować ze swoją bazą, jednak sygnał scouterów również był zagłuszany. Nagle wszyscy usłyszeli dziki ryk, po którym zza krzaków wyskoczył jakiś osobnik ujeżdżający dzikiego, zmutowanego psa. Posiadał on duże i nieregularne uzębienie. Jednak bardziej uwagę zwrócił na nim osobnik ujeżdżający dzikie zwierzę. Po jego ubiorze nie mógł uznać, że jego lud należy do cywilizowanej rasy. Był odziany w dziwny kombinezon oraz posiadał prowizoryczną broń, która została prawdopodobnie wykonana ręcznie, tak jak jego maska. Chyba znowu trafił na planetę o niskim rozwoju technologicznym, tak pomuyślał. Za jego plecami dostrzegł jakiś dziwny plecak z trzema antenkami. To prawdopodobnie on zagłuszał lot i sygnał detektorów. Trzecia antenka musiała tworzyć barierę wokół tubylca, ponieważ Despo wystrzelił kilka ki blastów w jego kierunku, które zostały odbite przez pole siłowe. Sprawy obrały nagle szybki obrót, znienacka pojawiły się kolejne psy, tylko trochę mniejsze. Rozmiar nie robił na nim żadnego wrażenia, dlatego nie zwracał na to uwagi. Jeden z nich próbował odgryźć głowę Despo, ale Buffalo zdążył pomóc mu na czas. Saiya-jinowie zaczęli zbliżać się szybko do bohatera, on postanowił zrobić to samo. Domyślił się co chcą zrobić, w końcu kiedyś na Vegecie jego drużyna robiła podobny manewr. Odwrócił się do nich plecami, teraz nie było bata, aby dali się zajść od tyłu. Dzikie zwierzęta zaczęły wokół nich krążyć, a wojownicy również zaczęli się lekko obracać. Wolnym krokiem i w przeciwnym kierunku, dokładnie obserwując każdy ruch psów przed nimi. Każdy przybrał pewnie jakąś pozę do obrony, tylko nie Kumitso. On tylko zgiął swoje łokcie w połowie oraz lekko zagiął swoje kolana. Nie znał żadnej pozycji do defensywy ani ofensywy, jeszcze nigdy nie miał okazji się tego nauczyć. Przez ten cały zwrot akcji padło kilka zdań i słów, Kumitso jeszcze nic nie powiedział. On słuchał, obserwował... do tego momentu.
Łowca postanowił dać saiya-jinom na ucieczkę trzydzieści sekund. Aż trzydzieści, cóż za dobroduszność. Miał ochotę pobawić się z nimi w berka a jeśli by przegrali to saiya-jinowie mieliby stracić swoje ogony. W tym momencie Kumitso wolnym ruchem owinął swój dotychczas luźno wiszący ogon sztywno wokół pasa. Nie zamierzał wcale tracić swojego ogona w tak durny sposób. Na koniec oznajmił, że on nigdy nie przegrywa, po czym zaczął odliczać czas. Dwaj wojownicy spojrzeli się na bohatera z poważnymi minami z ważnym pytaniem - uciekać, czy walczyć? Kumitso po usłyszeniu ich przełykającej śliny w gardle, stanął prosto.
- Hmm, ha, haha. HAHAHAHAHA! - Bohater wcale nie czuł strachu ani przerażenia. Śmiał się głośnym i donośnym tonem, ale przez krótki czas, ponieważ przez chwilę się na niego spojrzał z szerokim uśmiechem. Wyciągnął w jego stronę rękę zaginając w połowie palce ku górze, jego mina też uległa zmianie. Był to przerażający uśmiech lekko odsłaniający jego zęby, w jego oczach było widać gniew. Jedno oko bardziej rozszerzył, a drugie zaś lekko przymknął. Jego włosy lekko zaczęły unosić się ku górze i falować na boki, a wokół niego zaczęły unosić się małe kamyczki. Ciśnienie wokół niego zaczęło stopniowo rosnąć. Rosła w nim coraz bardziej gniew i złość, za kogo on się uważa, aby tak z góry na niego patrzeć? Myśli, że może mu odebrać ogon? Że może się zabawić jego kosztem? Kim on jest - ofiarą, czy drapieżnikiem? Zwierzyną, czy wojownikiem? Jest dla niego nikim więcej jak zwykłym dzikusem z lasu.
- Myślisz, że jesteś wielkim łowcą, że możesz ustalać zasady. Tymczasem jesteś zaledwie pchłą, która siedzi na karku psa. Wytłumaczę Ci coś, bo chyba nie masz zielonego pojęcia do kogo mówisz. Możesz odebrać wojownikowi zdrowie, ogon a nawet życie, ale jest taka jedna rzecz na świecie, której nigdy mu nie odbierzesz - JEST NIĄ DUMA SAIYA-JIN!!! - Przy ostatnim krzyku całe ciśnienie wokół wojownika razem z małymi kamyczkami wystrzeliło do przodu tworząc podmuch powietrza. Kumitso ruszył naprzód, zaczął biec zostawiając za sobą kurz i odgłos tuptania stóp. Miał zamiar najpierw wykończyć jego psy, aby nie przeszkadzały w późniejszym ataku. Podbiegł do pierwszego psa i wymierzył mu kopnięcie w podbródek, aby lekko uniósł się w powietrzu na wysokość klatki piersiowej wojownika. Wymierzył mu wtedy kilka uderzeń z pięści. Następnie złapał psa za kark i wymachnął nim w stronę następnego, jeśli do niego jakiś biegł by go zaatakować. Jeśli nie to Kumitso sam pobiegł do następnego i zderzył głowę psa z głową następnego przeciwnika. Jemu też wymierzył kilkanaście ''ślepych'' ciosów oraz kopnięć. Po chwili spojrzał się na dwójkę saiya-jin, jednak już z większą powagą na twarzy. Miał nadzieję, że poradzili sobie z pozostałymi przeszkodami, aby przejść do następnego ataku.
Guts
Guts
Liczba postów : 695

Las        Empty Re: Las

Sob Kwi 27, 2019 3:26 pm
MG Mode ON!

Walka, bądź ucieczka, wkrótce miała się rozpocząć. Co było najlepszym wyjściem w obecnej sytuacji? Co mogło uratować im życie? Te pytanie zaprzątały głowy dwójki Sadalczyków, lecz nie Kumitso. On wiedział, co chce zrobić. Wybrał walkę. Cóż, duma Saiyan z Vegety była iście imponująca! Zaśmiał się, czym zwrócił na siebie uwagę psów, które zaczęły warczeć w jego stronę. Nie wyglądało to za miło, racja? Przynajmniej nie atakowały. Widać, że były szkolone do polowań na zwierzynę w postaci ludzi. Łowca siedzący na jednym z nich tylko się przyglądał, a w pewnym momencie zaczął się drapać lufą pistoletu po plecach. Mniej więcej gdzieś tak w połowie wypowiedzi Kumitso wystrzelił w jego stronę. Całe szczęście, że Despo i Buffalo zareagowali całkiem szybko i pociągnęli chłopaka do tyłu, jednocześnie ściągając go z linii strzału.
-Gościu, przynudzasz! Dałem wam czas na ucieczkę, a nie jakieś gadanie. Masz problem ze słuchaniem ze zrozumieniem? Skoro tak, to... EJ!-
Saiyanin z Vegety wystrzelił ze swojego miejsca i zaatakował psa znajdującego się najbliżej. Drugi spróbował na niego skoczyć, lecz został odrzucony kopniakiem Buffalo, który zaczął go atakować również pięściami. Łowca wymierzył w Kumitso i wystrzelił, lecz jego pocisk został zniszczony przez Blast Despo. Gdy Saiyanin z Vegety postanowił zmienić przeciwnika, to to samo uczynił Buffalo, który podskoczył i kolanami wbił się w pierwszego psa. W ten właśnie sposób oba zwierzaki zostały spacyfikowane. W między czasie Łowca zaczął cofać się i strzelać, lecz każdy jego pocisk był niszczony przez Blasty Despo.
-O kurka! Hej, a może to obgadamy? Wiecie, jakieś piweczko, dziewczynki, takie rzeczy. Znam świetny bar na pewnej stacji kosmicznej, to tylko 3 godzinki drogi stąd. Co wy na to? Hę? Hę?-
A później szarpnął lejcami i jego pies skoczył za siebie, a później odwrócił się i pobiegł wgłąb lasu. Bez mocy latania ciężko będzie go dogonić, ale może natrafi na taką gęstwinę, że będzie musiał zwolnić... Kto wie? Sadalczycy byli gotowi dać mu spokój i wrócić do Nihiliusa, bo sygnał z plecaka zaczął słabnąć, co oddało im możliwość lotu, lecz nadal mieli problem ze scouterami.
avatar
Gość
Gość

Las        Empty Re: Las

Wto Kwi 30, 2019 2:59 pm
Kumitso chciał nawiązać z najeźdźcą dialog, lecz kwestia bohatera została przerwana przez strzał. Strzał, który przelał czarę złości i gniewu ponad miarę, co poskutkowało nagłym atakiem saiya-jina. Oczywiście strzał był niecelny, gdyż podczas wystrzelenia pocisku jego nowi znajomi złapali go za ramię i przechylili w bok, aby kula nie trafiła saiya-jina.
Po zgranym ataku nastąpiła kolej na ostatniego bossa. Ten jednak chciał obrócić sytuację proponując saiya-jinom ugodę. Kumitso nie wierzył w żadne jego słowo. ''Dzikus'' nie wyglądał na osobę posiadającą statek kosmiczny. Po chwili się okazało, że to jednak zmyłka, by odwrócić uwagę wojowników po to, żeby następnie dać dyla do lasu. Właśnie zwiał, gdy Kumitso szedł w jego stronę ciężkim krokiem. Spojrzał się na dwójkę saiya-jin. Po ich minach stwierdził, że nie chce im się gonić za tym pasożytem. Kumitso też tak pomyślał. To by było uciążliwe, ponieważ nie można było wokół niego latać przez te urządzenie na plecach z antenami. Tak samo nie mogli go zestrzelić ki blastem, ponieważ wszystkie pociski odbijały się od niego. Dwójka saiya-jin miała pewność, że już oddalił się na dobre, ponieważ powróciła ich umiejętność latania. Kumitso docenił ich troskę o to, by nikogo pocisk nie trafił, ale nie było potrzeby takiej ostrożności. Metalowe pociski nie są w stanie nic im zrobić, tym bardziej, że wszyscy mają na sobie pancerze. Bohater uspokoił się biorąc kilka pełnych wdechów i wydechów, po czym podszedł do pozostałej dwójki.
- Nie ma sensu dłużej tutaj siedzieć. Wynośmy się stąd. - Wokół Kumitso znów pojawiła się biała aura, po czym uniósł się w powietrze nad drzewami. Poczekał na pozostałych i kiedy obrali już kierunek, ruszył za nimi.
Guts
Guts
Liczba postów : 695

Las        Empty Re: Las

Wto Kwi 30, 2019 3:29 pm
MG Mode ON!

Przybysz na psie uciekł, a Saiyanie odpuścili sobie pościg. Może to i lepiej. Nie wyglądał na supergroźnego przeciwnika, jego ekwipunek też nie interesował żadnego z nich, a on sam pewnie już nigdy nikogo nie napadnie. Tak przynajmniej można zakładać, bo nigdy nie wiadomo kim lub czym był ten "łowca" polujący na Saiyańskie ogony. Buffalo oparł swoje ręce na biodrach i rozejrzał się wokół. Gwizdnął głośno, gdy jego wzrok wrócił do martwych bądź nieprzytomnych psów. Nikt nie sprawdził ich tętna, więc jeszcze mogły żyć, ale nie stwarzały kłopotów, więc nie było sensu ich dobijać. Despo wzleciał ponad drzewa i machnął ręką do Kumitso i drugiego Sadalczyka.
-Racja, kolego. W drogę! Za mną!-
I poleciał, a zaraz po nim do góry wzleciał Buffalo, który zaczekał na Saiyanina z Vegety. Gdy ten podleciał obok, to ruszył w kierunku, który prawdopodobnie prowadził do Króla Sadali. W międzyczasie Despo zakomunikował Nihiliusowi, że nadchodzą wraz z przybyszem.

KONIEC PRZYGODY

Z/t Zniszczone Miasto
_____________________________________
Dostajesz 4 punkty za przygodę i 1 punkt za walkę, czyli razem otrzymujesz 5 punktów.
Safari
Safari
Liczba postów : 44

Las        Empty Re: Las

Czw Paź 03, 2019 12:36 am
Piekła go twarz po eksplozji jego własnego ataku mimo, że w ostatniej chwili zasłonił się przedramionami zamykając przy tym oczy. Udało mu się jakoś wyhamować w powietrzu, ale nie miał pojęcia o tym co było tuż pod nim. Gdy tylko opuścił ręce, podjął próbę polegającą na samym otworzeniu powiek. Samego zadania nie ułatwiał fakt, że dziesiątki metrów dalej odbywała się walka i podmuchy energii razem z pyłem gruzowym docierały do niego i lekko spychały ku tyłowi przez co musiał ponownie się osłaniać. Przy okazji zdołał niechybnie się nałykać drobin z kurzawy wokół, że aż mu chrupało w ustach.  Ostatecznie, chociaż z lekkim trudem udało mu się spojrzeć na obecną sytuację. W jednej chwili był świadkiem jak ojciec strzelił przeciwnikowi prosto w maskę, która się rozpadła na kawałki. W tym momencie jego mózg nie wierząc w to co widzą oczy, można śmiało rzec: zawiesił się. Jakimś cudem udało mu się na tyle oprzytomnieć by rzucić okiem na drugą scenę jaka się odbywała niedaleko przed nim. To nie był bowiem koniec przedstawienia. Unosił się jakoś w powietrzu, a raczej lewitował w miejscu i był jak sparaliżowany będąc tego świadkiem. Chciał się ruszyć i nawet krzyczeć, ale nie mógł nic zrobić. Ta groza, której nigdy wcześniej nie czuł. Nawet kiedy prawie by zginął od uszkodzonego statku czy też ataku potwora na jednej z małoznanych planet.
W pewnym momencie obok niego strzeliła niewielka purpurowa błyskawica. Już było za późno jak doszło do niego, że był tuż nad nadal otwartym portalem. Ten z kolei był już znacznie mniejszy niż wcześniej. Dodatkowo zdał sobie sprawę, że od jakiegoś czasu powoli ściągała go do siebie grawitacja zamykającej się właśnie tej szczeliny czasoprzestrzennej. Im bliżej było jej zniknięcia, tym bardziej było czuć wzrastającą jej siłę wsysania. Nie miał pojęcia co się może stać w zetknięciu z jej niepokojąco falującą powierzchnią wyraźnie mówiącą, że mimo domykania się jest niestabilna. Dodatkowo ten fakt dopełniały wędrujące po niej drobne wyładowania o dość niespotykanym kolorze.
Młody Saiyan próbował wyrwać się tej sile. Przez myśl mu przeszło czy nie podjąć próby ciskania pociskami w tą osobistość. Może by to zadziałało, ale przyglądając się na szybko temu czemuś pod sobą; nabrał wątpliwości. Prawdopodobnie pogorszyłby i tak złą sytuację w jakiej się znajdował.  Raczej nie dysponował żadnym sposobem na uwolnienie się od wzrastającego z każdą sekundą przeciążenia. Obecnie całą moc jaką posiadał wkładał w próby utrzymania się w powietrzu. Podświadomie jakoś czuł, że to jednak jest bez sensu. Miałby szansę się z tego wyrwać gdyby w porę się zorientował, a tak to było za późno. Kolejny podmuch energii zderzył się z nim. Stracił na ten ułamek sekundy koncentrację, a na dodatek średnica portalu gwałtownie zmalała. Jego stopy prawie się stykały już z jej powierzchnią. Zaczęło go powoli wciągać niczym ruchome piaski. Zwiększona grawitacja praktycznie uniemożliwiała mu już poruszanie się. Częstotliwość ładunków wokół znacznie wzrosła. Ni stąd ni zowąd większy fioletowy piorun uderzył w niego. Nim stracił na chwilę przytomność, poczuł swąd przypalanych włosów i odpłynął.

Gdy tylko się ocknął, leciał kilkaset metrów głową w dół. Nieregularna plama jeziora niebezpiecznie się zwiększała wraz z malejącą odległością. Był wypompowany z energii i ledwo widział na oczy, by móc cokolwiek zrobić. Jakoś nie przejmował się tym w tej chwili. Zapewne sądził, że to sen razem z tym co było wcześniej. Coraz szybciej spadał. Na pewnej wysokości nad powierzchnią tafli zbiornika otworzył lekko oczy by przed kolejną nicością ujrzeć jak zderza się z jakimś dużym stworzeniem wodnym. Z hukiem przywalił z główki w zwierzę, że aż chlusło na kilka metrów w górę i obaj wylądowali w wodzie. Krótką chwilę obaj dryfowali po powierzchni. Saiyan zaczął się powoli zatapiać, co go szybko ocuciło. Charcząc, plując i gwałtownie machając kończynami dopłynął jakoś do najbliższego brzegu. Mroczyło go co chwila po zderzeniu. Tylko trzeba było się jakoś wygramolić, co nie było proste kiedy nie ma o co zaczepić. Jakoś mu się udało na czworaka zejść na ląd a potem pacnąć mokrym dupskiem na ziemie. Chociaż miał blisko do najbliższych paproci, ale już zbrakło mu sił na dalszy wysiłek. W obecnej chwili ciężko mu było złapać oddech, a na dodatek woda naleciała mu do uszu co tylko wzmagało dyskomfort. Jego mokry ogon bardziej przypominał podłużną stertę kłaków, a głowa pulsowała niemiłosiernym bólem. Z niego jeszcze strugami ściekało jak po ulewie, że aż ziemia pod nim zaczęła być błotnista. Po tym lądowaniu potrzebował chwili, by trochę odsapnąć. Próba rozmasowania łepetynki skończyła się stęknięciem i sykiem po dotknięciu guza.
Safari
Safari
Liczba postów : 44

Las        Empty Re: Las

Pon Paź 14, 2019 8:25 pm
Dotykanie świeżo nabitego guza okazało się bardzo złym pomysłem. Jego układ nerwowy gwałtownie zareagował, że aż doznał chwilowego wstrząsu w postaci drgawek aż po koniuszek ogona, który się zwyczajnie zjeżył.

„Po cholerę to dotykałem ?” - pomyślał gdy tylko spojrzał na winną dłoń, przez którą głowa jakby zapłonęła pulsującym bólem. Czuł się jakby ktoś po jego czerepie bił młotkiem kotlety na niedzielny obiad. Dodatkowo go pobolewało gdzieniegdzie po poobijanym i sponiewieranym ciele. Może kombinezon jakoś go uchronił od poważniejszych obrażeń, ale pewnie i tak miał już siniaki. Ten rykoszet i portal okazały się skuteczną kombinacją razem z doznanym szokiem, byle tylko szybko znikł tamtym z oczu.
Jak tylko zaczął o tym rozmyślać i przypominać sobie co się dokładnie działo, poczuł wstyd i pewien żal. Był zły na siebie za to czego nie zrobił, a nie zdołał nic zrobić. Przeciwnik nie dość, że okazał się zbyt potężny także się wykazał sprytem wykorzystując jego własny atak przeciw niemu, a na dodatek porwali mu kuzyna. Zastanawiało go: dlaczego akurat Greefisa i co planowali z nim ? Nie mogli go zabić, widział na własne oczy co ta kobieta mu robiła. Nie miał bladego pojęcia co się wtedy stało. Na jego oczach zielonowłosego pochłaniało coś mrocznego o wyglądzie fioletowego dymu. Tak złego, że było to równie namacalnie i wyczuwalne jak aura sobowtóra jego ojca.
Poczucie winy mu ciążyło i miał wrażenie jakby ponownie zanurzał się w polu grawitacyjnym dziury czasoprzestrzennej. Siedział tak przykulony i nadal mokry przez jakiś czas wspominając niedawne wydarzenia wciąż od nowa. Rozmyślanie o tym tylko pogarszało jego i tak kiepskie samopoczucie. Wciąż i wciąż na nowo odtwarzały się te sceny w jego głowie. Zerwanie maski, widok identycznej blizny czy purpurowa mgła pochłaniająca osobę, na której mu zależało. Zapomniał o urazie głowy, ale zdawało mu się jakby coś go miało rozerwać od środka. Nawet wydawało mu się jakby ktoś go przyciskał do ziemi trzymając nogę na jego piersi uniemożliwiając poruszanie się jak i prawidłowe oddychanie. Zacisnął mocniej zęby, wzrok mu się lekko zamglił, ale nie uronił łez. Nie mógł się rozpłakać mimo, że bardzo tego chciał w obecnej chwili.

Po kilku minutach gapienia się w mokrą ziemie pod sobą przypomniał sobie o swoim tablecie. Robił przecież nim kilka fotek z ukrycia nim się rzucił jak głupi na wroga. Obwinianie się przeszło w ciekawość.  Z tyłu prawego buta wyciągnął coś co wyglądało jak dwudziesto-centymetrowe dwie złączone ze sobą cienkie listewki z czegoś co przypominało plastik i metal równocześnie. Przycisnął jeden z boków i rozdzielił pałeczki. Pomiędzy nimi pojawiła się holograficzna, połyskująca, zielonkawa powierzchnia twardego i równocześnie elastycznego światła. Po chwili miał w rękach w pełni rozwiniętą dosłownie tabliczkę podobną do szkła czy pleksi. Pogrzebał w dolnej części notatnika i wyjął z niej rysik. Trzymając zaawansowany (równocześnie prosty) sprzęt na kolanie począł przeglądać ostatnią zawartość urządzenia przesuwając piórkiem po nim. Znalazł kilka zdjęć jakie robił tabletem w formie kompaktowej. Na szczęście urządzenie wyświetlało normalnie kolory miast wszystko na zielono czy inny kolor jaki można było domyślnie ustawić. Większość zdjęć nie wyszła dobrze, a nie robił ich niewiadomo ile. Mimo wszystko udało mu się uchwycić tą tajemniczą dwójkę, która ich zaatakowała jeszcze przed przybyciem złej wersji jego ojca. Na jednym z lepszej jakości obrazów z nimi powiększył podgląd by lepiej się przyjrzeć, ale ich wygląd nic mu nie mówił. Zupełnie nic.


Ostatnio zmieniony przez Safari dnia Wto Lis 05, 2019 8:55 pm, w całości zmieniany 1 raz
Sponsored content

Las        Empty Re: Las

Powrót do góry
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach