Go down
@Whis
@Whis
No.1 Whis' Fanboy
Liczba postów : 976

Pokój Czasu Empty Pokój Czasu

Pią Sie 17, 2018 1:36 pm
Pomieszczenie przepełnione zegarami. Wchodząc tutaj, do uszu od razu dochodzi znajomy dźwięk "tik-tak, tik-tak". Panuje tutaj półmrok.
Pokój Wahadłowy nazwany jest na cześć wielkiego wahadła, przemieszczającego się z jednej strony, na drugą. Wahadło buja się nad znajdującycm się na środku pokoju ringiem, w którym należy stanąć, by zostać przeniesionym w przeszłość.
Podróż w czasie nie ma wpływu na świat. Podróżuje umysł, a nie ciało, ale mimo wszystko można zginąć.
Aymi
Aymi
Liczba postów : 1103

Pokój Czasu Empty Re: Pokój Czasu

Pią Sie 24, 2018 11:35 pm
Wszechmogący zaczął mówić coś o jakimś super saiyaninie drugiego poziomu, a ona nie bardzo rozumiała, co właściwie ma na myśli. Znała w końcu tylko jeden poziom przemiany, ten podstawowy, który opanowała do perfekcji, dzięki czemu nie traciła energii podczas przebywania w tej formie. Nigdy nie widziała ojca czy Tensy w rozwiniętym stadium super saiyanina, nie mogła więc powiązać tego z wyższą mocą, sama też nie dążyła do tego typu rozwoju tej niezwykłej dla niej przemiany. Jak zatem miała pojąć, że Kami chce zrobić z niej super saiyanina 2?
Wspomniał, że wyśle ją w przeszłość, czego również nie rozumiała. Znała oczywiście pojęcie przeszłości, przyszłości, czy teraźniejszości, gdzieś tam ktoś napomknął nawet o Patrolu Czasu, nikt jednak nie wytłumaczył jej kwestii wymiarów równoległych, alternatywnych linii czasowych i całego tego czasoprzestrzennego harmidru. Przeniesienie w przeszłość miało jej pomóc w osiągnięciu wyższego poziomu, a w tym celu musiała udać się wraz z Kamim do specjalnego pokoju, w którym wszystko miało się wyjaśnić. Ruszyła zatem do wnętrza budynku, podążając śladem Zielonego.
Mijała kolejne korytarze, niekiedy jakieś drzwi, nim jednak dotarli na miejsce, minęła dłuższa chwila. Stanęli przed drewnianymi wrotami, które właściwie niczym się nie różniły od wielu poprzednich. Aymi patrzyła na nie z dystansem i pewną dozą ostrożności. Gdy wreszcie wrota zostały otworzone, skrzywiła się, zatykając uszy. Zgrzyt nienasmarowanych zawiasów wbijał się jej boleśnie pod czaszkę, ta męka nie trwała jednak długo i w końcu mogli wejść do środka. Wnętrze było pełne zegarów i innych tego typu ustrójstw. Płomiennowłosa rozglądała się dookoła zafascynowana, kiedy Kami wyjawił, gdzie dokładnie trafi.
- Walkę z...
Zastygła w bezruchu, pojmując znaczenie jego słów. Miała znów znaleźć się na Papayi, znów widzieć walkę z sakanami, pojedynek ojca z tym grubym i... Mogła temu zapobiec!
- Mogę pomóc tacie! Uratować go! - zakrzyknęła, stając przed Kamim i chwytając go za ramiona. W oczach miała euforię i nadzieję. - Dlaczego nie zabrałeś mnie tu wcześniej? Mogę to odwrócić i nie dopuścić, by tata zginął!
Myśl, że mogłaby tak łatwo ocalić Haricotta przed śmiercią, pochłonęła bez reszty jej umysł. Pierwszy raz od tamtej chwili czuła radość i uśmiechała się. W tej jednej chwili, gdy uświadomiła sobie to wszystko, wielki kamień winy spadł z jej serca, a ona poczuła ulgę i niewyobrażalne szczęście. Mogła zmienić bieg wydarzeń!
Szkoda tylko, że nie znała prawdy o tym miejscu i jego właściwościach...
Haricotto
Haricotto
Admin/Time Patrol
Liczba postów : 2233

Pokój Czasu Empty Re: Pokój Czasu

Nie Sie 26, 2018 11:35 pm
MG

Kami patrzył na Aymi, nie wiedząc co powiedzieć. Jej nagła euforia zaskoczyła go tak samo, jak ją wiadomość o podróży w czasie. Widząc jej radość i nadzieję, której płomyk zaczął się tlić na nowo, nie miał serca jej wyjawić prawdy. Prędzej czy później sama się o tym przekona. Nie chciał tego robić, jednak nie miał wyjścia. Musiał ją okłamać, by mogła zyskać nową moc. Wszyscy będą potrzebować jej siły w nadchodzącej walce.
- Możesz uratować nas wszystkich. - rzucił krótko, nie potwierdzając, ani nie zaprzeczając jej słów o ratowaniu taty. Nie dawał tego po sobie poznać, ale czuł się okropnie.
Skinął tylko głową, po czym bez słowa odwrócił wzrok i zaprowadził ją do środka. Po kilku postawionych krokach, znaleźli się na środku. Wszechmogący wtedy odszedł na metr od dziewczyny, a pod jej nogami zapaliło się czerwone światło na podłodze, formujące się w ring, po środku którego znajdował się trójkąt. Wahadło bujało się tuż nad głową Aymi, wprawiając kosmyki jej włosów w ruch, przy wytworzonym pędzie.
- Zamknij oczy, Aymi. Kiedy je otworzysz, znajdziesz się na wyspie, na której miała miejsce batalia z ludem Sakanian. Powodzenia. - gdy skończył mówić, wahadło bujnęło się nad Saiyanka, a jej ciało spowite zostało wyładowaniami elektrycznymi. Po chwili znalazła się w środku błękitnej poświaty, aż w końcu zniknęła, zostawiając Wszechmogącego samego w Pokoju Czasu.

Wyspa Papaya, dzień walki z generałem Sakanian...

Aymi znalazła się na wzgórzu. Wiatr rozwiewał jej włosy, a promienie słońca ogrzewały jej ciało. Była piękna pogoda. Ptaki śpiewały, fruwając radośnie po niebie. Wszystko wyglądało tak, jakby panował pokój. Jakby nikt, ani Armia Czerwonej Wstęgi, ani Sakanianie, nie położyli swoich rąk na błękitnym globie. Tak, jakby wszystkie te przykre wydarzenia były tylko koszmarami sennymi.
Gdy się odwróciła, ujrzała w dole znajomy statek kosmiczny, który przypominał wielką płaszczkę. Tuż obok stał jej ojciec i wszyscy jej przyjaciele. Prawdziwa walka miała dopiero się zacząć! Do znajdującego się w dole towarzystwa, dołączyły trzy postacie, które pojawiły się nagle na horyzoncie... Wtedy dotarło do Aymi, że trafiła idealnie na chwilę, w której wszystko zaczęło się sypać.
_____
Mowa dokładnie o tym momencie.
Aymi
Aymi
Liczba postów : 1103

Pokój Czasu Empty Re: Pokój Czasu

Sro Sie 29, 2018 3:39 am
Pokój czasu. Niby zwykłe pomieszczenie pełne zegarów, wahadeł i innych rozmaitych urządzeń do pomiaru czasu. Kto by jednak przypuszczał, że miejsce to może przenieść człowieka w przeszłość i pozwolić mu zmienić bieg wydarzeń? Dla Aymi w obecnej sytuacji taka okazja była darem, szansą na odzyskanie ojca, mogła wszak nie dopuścić do jego zabicia. Jej euforia była tak wielka, że gdyby można było ją zobrazować, z pewnością wylewałaby się z niej hektolitrami.
To zaskoczyło Kamiego. On jeden wiedział coś, o czym płomiennowłosa nie miała pojęcia, a czego żal mu było powiedzieć w tej chwili. Zdawał sobie sprawę, że czegokolwiek nie zrobiłaby po wysłaniu w przeszłość, nie zmieniłoby to obecnej teraźniejszości, nie mógł jednak pozbawić dziewczyny tej nadziei. Bez niej cały plan spełzłby na niczym. Teraz najważniejszym było, by zdobyła ona nową moc i z jej pomocą pokonała Beliala. Konsekwencjami tego małego kłamstwa mógł zająć się po wszystkim.
"Możesz uratować nas wszystkich". Niby zwykłe słowa potwierdzające poniekąd jej domysły, ale dla niej znaczyły wiele. Mogła mieć wpływ na to, co się zdarzy. Mogła wykorzystać swoją wiedzę i zdolności, by powstrzymać sakana-jin, by działać. Mogła pokazać pozostałym, że nie jest bezużyteczna, że potrafi walczyć o swoje. Mogła udowodnić im, że nie jest już bezbronnym dzieckiem i nie muszą jej za takie uważać. Jednym słowem - mogła załbysnąć. Niby nic, ale dla niej znaczyło bardzo wiele, dlatego z szerokim uśmiechem i roziskrzonym wzrokiem dała się poprowadzić na środek pomieszczenia. Kami odstąpił kawałek i wtedy tuż pod nią rozjarzyło się światło. Widziała czerwony okrąg, w centrum którego stała, a także dziwny trójkąt i jakieś bliżej nieokreślone znaczki, których nie potrafiła rozszyfrować. Nad jej głową wisiało wahadło, w które wpatrywała się teraz jak zahipnotyzowana. Wszechmogący polecił jej zamknąć oczy, by mogła zostać przeniesiona, posłusznie więc je zamknęła. Czuła delikatne mrowienie na skórze, słyszała coś na kształt echa gongu, a wokół otaczała ją jasność. Po chwili wszystko ustąpiło, a ona nie była już tam, gdzie chwilę wcześniej. A może później?

Wiatr delikatnie muskał jej twarz, rozwiewał włosy. Czuła na skórze ciepło słońca, słyszała śpiew okolicznych ptaków, czuła zapach morza i lasu. Mogłaby się poddać temu uczuciu, zrelaksować, odseparować od całej reszty, nie po to jednak tu przybyła. Otworzyła oczy, orientując się w otoczeniu. Stała na wzgórzu, przed sobą miała drzewa i krzewy pełne zieleni, niebo było niemal czyste, upstrzone zaledwie kilkoma obłokami chmur. Coś mignęło jej z boku, obróciła się zatem na pięcie i rozejrzała uważnie. Wtedy też dostrzegła polanę i znajomy statek-płaszczkę, a także sakanian i mieszkańców Ziemi. W tym własnego ojca, całego i zdrowego.
- Tata! - ucieszyła się, odruchowo ruszając w stronę towarzystwa. Widziała Ryu, Jirriego, tamtego gościa w kapturze, który później pomógł Kurisu, nawet samego Kurisu jeszcze jako chłopaka. Nigdzie jednak nie zauważyła Tensy i małej Tsukki, przypomniała sobie jednak słowa Smoka. Zapewne brunetka już odleciała.
Ay uniosła się w powietrze i już miała lecieć do reszty, gdy coś zaczęło się dziać. Po pierwsze Kurisu zaczął się dziwnie zachowywać, po chwili zmieniając się w dziewczynę, ważniejsze jednak było pojawienie się trzech innych osób. Poznała tych sakana, z jednym walczyła na plaży, drugi dopadł ją w drodze powrotnej na wyspę. Gdy jednak przyjrzała się trzeciej postaci...
- To... ja? - aż zatrzymała się w locie, a czas jakby zastygł w bezruchu. Widziała własne obrażenia po tej walce i różnorakie reakcje obecnych, ale to było tylko tło. W jednej chwili jej wzrok skupił się na postaci grubego sakanianina przy statku. Generał sakana-jin, który odebrał jej ojca...
Zatoczyła rękoma krąg, ostatecznie łącząc je w nadgarstkach przed sobą. obierając grubasa za cel. Musiała go powstrzymać, zapobiec śmierci ojca. Żeby tego dokonać, musiała nie dopuścić do ich walki, bo to właśnie na jej końcu Haricotto straci życie.
- Ka... Me...
Zaczęła kumulować w dłoniach energię, jednocześnie pozwalając, by jej włosy pojaśniały od mocy super saiyanina. Gdzieś w tle słyszała krzyki Ryu i innych, kątem oka dostrzegła zalążek przemiany ojca, wzrok miała jednak skoncentrowany, a oczy przepełnione furią, którą zaraz miała uwolnić w postaci fali uderzeniowej.
- Ha... Me...
Dłonie przyciągnęła do boku, a między nimi zaczęła tworzyć się niebieska kulka pragnąca wolności. Oczami wyobraźni znów zobaczyła Haricotta pochłanianego przez eksplozję, której sprawcą był on, oślizły grubas w pancerzu. W tej jednej przeciągającej się chwili po raz pierwszy w życiu zapragnęła czyjejś śmierci, zapragnęła własnoręcznie dokonać czyjegoś żywota. Ten jeden raz chciała wymazać istnienie tego, który sprawił jej tyle bólu.
- HAAAAAAAAAA!! - wyrwało się z jej gardła, gdy uwolniła skumulowaną w rękach moc przed siebie, wprost w generała sakana-jinów. Fala uderzeniowa leciała na niego od boku, po skosie, nie powinien więc zbyt szybko zorientować się w sytuacji. Technika powinna go dopaść, zwłaszcza dodatkowo doładowana, a nawet jeśli zrobi jakimś cudem unik, z pewnością uszkodzi i jego i statek. A przynajmniej jego część. 
________
+200KI do techniki
Haricotto
Haricotto
Admin/Time Patrol
Liczba postów : 2233

Pokój Czasu Empty Re: Pokój Czasu

Sro Sie 29, 2018 6:22 pm
MG


Dziewczę rzuciło się do ataku, obierając sobie za cel generała Sakanian. Zebrała w dłoniach energię, która podczas uwolnienia przeobraziła się w falę uderzeniową, nazywaną Kamehameha. Włożyła w nią więcej energii, niż zwykle, co poskutkować miało większą mocą.
Słysząc jej okrzyk, wszyscy odwrócili swoje głowy w stronę źródła dźwięku. Nikt nie wiedział, kto stoi za nadlatującą falą. Jedyne co widzieli, to wielką, błękitną kulę, która wydawała się coraz bardziej zwiększać swoje rozmiary, mknąc w zastraszającym tempie w ich stronę. 
Wszystko działo się tak szybko, że nikt nie zdołał odskoczyć na bezpieczną odległość. Przyjaciele Aymi zasłonili się, pochylając się i krzyżując ręce, za którymi schowali swoje głowy. W trakcie gdy fala była coraz bliżej i bliżej, ziemia zaczynała pękać, a dookoła unosiły się niewielki kamyczki. Blask Kamehamehy był tak jasny, że mało kto mógł na nią patrzeć i nie odczuwać przeszywającego bólu w oczach.
Otyły generał odwrócił swoją głowę, widząc jak wszyscy się zasłaniają, ale nie zdążył zareagować... 
Nastąpił ogromny wybuch, który wytworzył ogromny krater, a gruz i kamienie pochłonęły statek płaszczkę. Wszędzie unosił się kurz i dym, więc Aymi nie wiedziała, czy jej atak dosięgnął tłuściocha. Pewnym było natomiast to, że nikt z jej bliskich nie otrzymał bezpośrednio ataku, mimo że znajdowali się bardzo blisko.

Gdy w końcu opadł kurz, słychać było kasłanie. Haricotto wyczołgał się spod gruzów, cały umorusany i zakurzony. Rozejrzał się dookoła. Widział tylko ogromny krater, na krańcu którego stał, a także resztki ze statku porozrzucane wszędzie dookoła.
- Kto...? - odwrócił nagle głowę, mrużąc jeszcze oczy, które gryzione były przez piasek. Przecierał je, starając się ujrzeć osobę, która lewitowała wysoko ponad nimi. Ujrzał złote włosy i złotą aurę. Otwierając na silę szerzej powieki, dostrzegł, że to była...
- Aymi!? - zapytał zszokowany, przypominając sobie, że jeszcze przed chwilą leżała cała zmasakrowana. Zaraz po tym, pozostali przyjaciele czerwonowłosej wyłonili się na wierzch, otrzepując swoje ubrania. Padały pytania typu "Co się stało? Jak to?". Wyłaniali się także zwykli Sakanianie, ale sparaliżowani nagłym atakiem, nie byli w stanie nic zrobić. Po generale nie było śladu.
Aymi
Aymi
Liczba postów : 1103

Pokój Czasu Empty Re: Pokój Czasu

Sro Sie 29, 2018 11:54 pm
Cel miała jeden: pozbyć się grubego generała. Bez niego jej ojciec był bezpieczny, a co za tym idzie - żywy. Skumulowała w dłoniach niebieską kulę, wkładając w nią więcej energii, niż wymagało samo jej stworzenie, i posłała falę uderzeniową wprost na wroga. Potężny strumień ki przeszył powietrze, pochłaniając wszystko na swojej drodze. Moc była tak wielka, że aż oślepiała swoim blaskiem. Tego nie dało się uniknąć.
Potężna eksplozja wstrząsnęła ziemią, gdy kamehameha dosięgnęła celu. Statek sakana-jinów wybuchł, rozpadając się na kawałki, które przysypały wszystko dookoła. Po wszystkim został tylko krater, zgliszcza i gruz. Aymi wisiała w powietrzu nad głowami przyjaciół z wciąż wyciągniętymi przed siebie ramionami. Dyszała ciężko, ale na jej ustach widniał delikatny uśmiech. Udało jej się. Pokonała generała, zapobiegła śmierci ojca, tym jednym ruchem zakończyła walkę. Powoli opuściła ręce, śmiejąc się cicho z ogarniającej ją ulgi. Zauważyła wygrzebującego się spod gruzów Haricotta i zaczęła powoli opadać w stronę ziemi. Widziała zaskoczenie na jego twarzy, zdawała sobie sprawę, w jak wielkim szoku musi on być, ale ta ogarniająca ją radość tłumiła wszystko inne. Podleciała do saiyanina i wręcz wylądowała mu w ramionach, przytulając mocno.
- Dałam radę... - chlipnęła, gdy łzy same zaczęły spływać po jej policzkach. - Pokonałam go... Uratowałam cię... Już nikt mi ciebie nie odbierze... Kocham cię, tato...
Wtuliła się w jego dogi i rozpłakała. Tak bardzo za nim tęskniła, tak długo starała się znaleźć sposób, by przywrócić mu życie. Teraz w końcu mogła znów go przytulić, poczuć ciepło jego ramion, usłyszeć jego kojący głos, spojrzeć w jego roześmianą twarz. Ta rozłąka wzmogła w niej tęsknotę, z którą nie potrafiła walczyć. Chciała tylko, by ojciec ją objął, pocieszył, głaszcząc po głowie, zapewnił, że już wszystko będzie dobrze. Spełniła swój obowiązek, powstrzymała wroga przed uśmierceniem saiyanina. Teraz chciała po prostu być przy ojcu. Nic więcej.
Haricotto
Haricotto
Admin/Time Patrol
Liczba postów : 2233

Pokój Czasu Empty Re: Pokój Czasu

Sob Wrz 01, 2018 8:52 pm
MG


Zaskoczony nagłym objęciem, Haricotto przez chwilę stał jak zamurowany. Dopiero po chwili zaśmiał się cicho pod nosem, uśmiechając się szeroko. Przytulił do siebie Aymi, równie mocno co ona, głaszcząc ją po głowie.
- Haha... dobra robota, Aycia. - powiedział wesoło, składając delikatny pocałunek na jej głowie. Wszyscy zebrani patrzyli na ten obrazek i uśmiechali się radośnie. Ryu uśmiechał się najszerzej ze wszystkich, a kiedy Haricotto zerknął na niego, obaj skinęli do siebie głowami. Kurisu, będący wtedy jeszcze kobietą, klasnął w dłonie kilka razy, chcąc bić brawo, ale nikt nie podłapał pomysłu, przez co na kilku klaśnięciach się skończyło. 
- Nigdzie się nie wybieram, głuptasie! - zażartował Haricotto, po czym zwolnił swój uścisk i uklęknął na kolano przed Aymi. Wytarł jej łzy, które spływały po jej policzkach, po czym dał jej lekkiego pstryczka w nos, cały czas uśmiechając się do niej.
- Widzisz, mówiłem ci, że pewnego dnia będziesz mocniejsza ode mnie! Nie spodziewałem się, że ten dzień tak szybko nadejdzie, ale... Ta Kamehameha to było coś! Nawet ja nie byłbym w stanie czegoś takiego wystrzelić! Jesteś najlepsza! - powiedział głośno, będąc na maksa podekscytowanym tym, czego przed chwilą był świadkiem. Wychwalał ją, bo przecież uratowała ich wszystkich. Sprawiła, że nikt nie umarł... Szkoda, że była to tylko symulacja. Tak czy siak, tego szczęścia i tego przytulasa nikt nie mógł jej odebrać. Prawdziwy czy nie, pozostanie w jej wspomnieniach na zawsze.
Saiyanin znów ją przytulił, szepcząc jej na ucho, że już teraz wszystko będzie dobrze.


Niestety, nagle ziemia zaczęła się trząść, sprawiając, że niektórym ciężko było ustać na nogach. Haricotto odruchowo zasłonił Aymi swoim ciałem, chowając ją za swoimi plecami. Ryu i Kurisu doskoczyli do nich, stając w ochronie dziewczyny i jej ojca.
Spomiędzy pęknięć ziemi zaczynało wydobywać się światło, a na sekundę przed eksplozją, znikło. Kamienie znów wszędzie latały, a piasek i kurz wprawiony w ruch idealnie naśladował burzę piaskową.
Gdy już wszystko się uspokoiło, w miejscu, w którym nastapiła eksplozja stał on - generał Sakanian. Cały poobdzierany, posiniaczony i zakrwawiony. Oddychał przez zaciśnięte zęby. Na jego twarzy widać było gniew. Pulsujące żyły pokrywały praktycznie całe jego ciało.
- Jak śmiałaś mnie zaatakować, gówniaro!? Ubiję cię jak bydło! Sprawię, że będziesz błagać o śmierć i będę patrzył jak się wykrwawiasz! Będę ostatnią rzeczą, jaką zobaczysz w tym swoim żałosnym życiu, suko! - wrzasnął, biorąc szeroki zamach. Machnął ręką uwalniając swoją energię, która sprawiła, że stojący na pierwszej lini ognia Ryu i Kurisa zostali odrzuceni kilkanaście metrów dalej za Aymi. Haricotto widząc to i słysząc słowa wypowiedziane do Aymi, rzucił się na gerenerała.
- Jak śmiesz!? - krzyknął, biorąc zamach, odbijając się od powierzchni ziemi i lecąc z wielką prędkością na przeciwnika.
- Znikaj! - znów się zamachnął, a kiedy wyprowadził cios, jego dłoń przeobraziła się w Ki Sword, który przebił na wylot zaskoczonego Saiyanina. Zatrzymany na energetycznym mieczu, Haricotto spojrzał na swój brzuch, z którego wylewała się fontanna krwi. Spojrzał zaszokowany na Sakanianina, po czym odwrócił głowę w bok, kątem oka patrząc na Aymi. Z jego ust wypływała krew, a zanim upadł na glebę, zdołał tylko wyszeptać:
- A... Aycia... - osunąwszy się na kolana, padł, a pod jego ciałem zaczynała powstawać czerwona kałuża. Generał anulował Ki Sworda, oblizując swoją dłoń z krwi zabitego wojownika.
Aymi
Aymi
Liczba postów : 1103

Pokój Czasu Empty Re: Pokój Czasu

Wto Wrz 04, 2018 10:18 pm
Udało jej się. Pokonała grubego generała, ratując przy tym życie ojca. Mogła być z siebie dumna. Nawet Haricotto przejawiał przypływ dumy z dobrze wykonanej przez córkę roboty, co wywołało na jej ustach szerszy uśmiech, choć łzy nadal ciekły jej z oczu. Brunet zapewniał, że nigdzie się nie wybiera, otarł jej łzy i dał pstryczka w nos, wychwalając jej kamehamehę.
- Nie jestem tak dobra jak ty - stwierdziła z nieco przygaszonym uśmiechem. - Nie umiem tego drugiego poziomu...
Wtuliła się w ojca, gdy zapewniał, że wszystko będzie już dobrze. Widziała uśmiech Ryu i reszty, zdawała sobie jednak sprawę, że gdzieś pod tymi gruzami jest ta druga Aymi. Ta, którą przynieśli sakanie.
- Ta druga ja jest ranna, trzeba jej pomóc - szepnęła tylko, w następnej jednak chwili wszystko zaczęło się sypać.
Nagłe trzęsienie ziemi wstrząsnęło całą polaną. Ojciec stanął przed nią, osłaniając ją własnym ciałem, po chwili byli tam też Ryu i Kurisu. A przecież jeszcze przed chwilą Haricotto twierdził, że córka go przerosła. Ziemia zaczęła znów pękać, a z powstałych wyrw wyciekały strumienie jasnego światła, które po chwili znikło. Moment później nastąpiła eksplozja, w wyniku której cała okolica została zasłonięta chmurą drobinek piasku i pyłu, a odłamki skał wyrzucone w powietrze stopniowo spadały znów ku ziemi. Gdy wreszcie kurz opadł, oczom zebranych ukazał się poturbowany i wściekły generał sakanian. Aymi patrzyła na niego z szokiem wymalowanym na twarzy. Przecież zmiotła go jej technika, jakim cudem więc..? Po chwili szok ustąpił trwodze, bo jeśli on żyje to...

Słyszała krzyk generała, lecz słowa do niej nie docierały. Widziała jego ruch, poczuła wręcz wyzwalaną wściekle energię, która odepchnęła Ryu i Kurisu, ale nie była w stanie się ruszyć. To się nie mogło dziać, nie mogło... Wtedy jednak saiyanin ruszył do ataku.
- Nie! Ta-
Chciała go powstrzymać, lecz nie zdołała. Zdążyła tylko zrobić krok do przodu, by zastygnąć z wyciągniętą przed siebie ręką. Nie mogła temu zapobiec. Haricotto został przebity energią grubego, a z jego ciała zaczęła wypływać czerwień. Czas zdawał się zatrzymać właśnie w tym momencie. Widziała spływającą z ust ojca krew, blaknące oczy, grymas na twarzy. Na ten obraz nakładał się wybuch, który uśmiercił go po raz pierwszy. Gdy przedziurawione ciało ojca padało na ziemię, ona padła na kolana, wlepiając puste spojrzenie w ciepłego wciąż trupa. To nie miało tak być. Przecież miała go uratować. Uratować ich wszystkich. Tak powiedział jej Kami. Widocznie wciąż była za słaba, a teraz znów traciła bliskich. Tyle że teraz było gorzej. Teraz wróg wciąż im zagrażał, a bez Haricotta nikt nie zdoła go powstrzymać. 
- Tato... - jęknęła, gdy spod zaciśniętych powiek spłynęły kolejne strugi łez. Pamiętała ich pierwsze spotkanie, pierwszą rozmowę na plaży, gdy mówił jej o saiyanach. Przed oczami wciąż miała uśmiech, którym zawsze ją obdarzał, czy to podczas treningów, czy zwykłego spędzania czasu razem. Ten sam uśmiech, który zniknął w eksplozji. Pamiętała również rozmowy z Ryu i śmiech, wszystkie te chwile spędzone w gronie przyjaciół. A teraz to wszystko miało zostać zniszczone, zdmuchnięte jak domek z kart. A wszystko dlatego, że była za słaba.
"Jesteś najlepsza!" Echo wesołego głosu saiyanina odbiło się w jej głowie. Zacisnęła pięści, przygryzła wargę tak, że aż przebiła zębami naskórek, ale była bezsilna. Dusząc się targającymi nią emocjami, oddychała coraz szybciej, płycej, nierówno. Nawet nie zauważyła, że na powierzchni jej skóry zaczęły skakać iskry, strzelając coraz wyraźniejszymi błyskawicami. Ta bezsilność doprowadzała ją do szału, nie mogła znieść własnej niemocy, tej słabości, przez którą na koniec była skazana na samotność. Miała dość.
Ziemia pod jej stopami zaczęła drgać, po chwili zaś drżenie przybrało na sile, stając się coraz bardziej odczuwalne. Grunt kruszył się, rozpadał tuż pod nią, a kawałki skał zmieniały w coraz mniejsze drobinki. Żal i bezsilność gnębiące jej serce przemieniały się w gniew, a ten rósł i rósł wraz z emitowaną przez jej ciało energią. Iskry na skórze przestały być już tylko iskrami, przeradzając się w strzelające dookoła pioruny. Postawiła stopę na pękającej ziemi, potem drugą, powoli wstając. Głowę miała spuszczoną, pięści wciąż zaciśnięte podobnie jak zęby, a wokół niej błyskała złotawa aura. Stanęła prosto, emanując niesamowitą ilością ki, która rozwiewała i unosiła jej krwiste włosy. Uniosła powoli powieki, stalowoszare do tej pory oczy blakły coraz bardziej, pozostawiając tylko biel białek. Przestawała wyglądać jak ona sama. A w następnej chwili wybuchła.
- GHHHRRRAAAAAAAAAAAAAAAAAA!!! - krzyk rozniósł się echem po okolicy wraz z ogromem niszczycielskiej mocy. Mocy, która swe źródło miała w młodej, osamotnionej dziewczynie. Eksplozja tej mocy odepchnęła niemal wszystko na swojej drodze, krusząc kamienie i skały, zrywając trawę z gruntu, łamiąc te najbliżej stojące drzewa, wzniecając tumany kurzu. Nikt nie mógł przewidzieć takiego obrotu spraw, nawet sam Kami.
Spoiler:
Po chwili rumor ucichł, a kurz zaczął opadać, nie odsłonił jednak Aymi, choć była ubrana jak ona. Dziewczyna stojąca w kraterze miała nastroszone zielonkawe włosy i ogon, ale posturą nie przypominała szczupłej płomiennowłosej. Potężnie zarysowane mięśnie wręcz rzucały się w oczy, do tego zaostrzone rysy twarzy i białka oczu ziejące pustką. Cała ta masa otoczona była złotawo-zielonkawą aurą i licznymi wiązkami elektrycznymi strzelającymi dookoła. To nie był drugi poziom super saiyanina, to nawet nie było rozwinięcie podstawowej formy. To była przemiana na zupełnie innym poziomie. A postać skrywająca się pod nią wyglądała na rozwścieczoną, nawet bardzo, w dodatku wzrok miała zwrócony wprost na pewnego grubasa...
Znów ryknęła, uwalniając kolejną porcję niepohamowanej mocy, i ruszyła wprost na generała. Zalała go gradem potężnych, choć chaotycznych ciosów i kopnięć, spychając go coraz dalej i dalej, a jednocześnie wciąż depcząc mu po piętach. Pięść szła za pięścią, noga za nogą, a wszystkiemu towarzyszył wściekły krzyk. Atakowała bez ustanku i nic nie mogło jej teraz przeszkodzić. W głowie słyszała tylko powtarzające się wciąż niczym mantra słowa. Zabić, rozszarpać, zniszczyć, unicestwić. A wszystkie odnosiły się do jednej i tej samej osoby - generała sakana-jin. A przynajmniej w tej chwili ograniczały się tylko do niego.
Haricotto
Haricotto
Admin/Time Patrol
Liczba postów : 2233

Pokój Czasu Empty Re: Pokój Czasu

Czw Wrz 06, 2018 9:43 pm
MG

AKCEPTACJA

W chwili, gdy Haricotto upadł na glebę, w Aymi coś pękło. Jej energia zaczęła rosnąć do niewyobrażalnych rozmiarów, co sprawiło, że jej mięśnie zaczęły się rozrastać. Ziemia drżała i pękała pod nogami czerwonowłosej. Kamienie unosiły się do góry, aż w końcu energia eksplodowała, ujawniając nową transformację!
Gdy przybrała ostateczną formę, rzuciła się natychmiast na generała Sakanian, okładając go z nienawiścią. Przy każdym uderzeniu było słychać dźwięk łamanych i miażdżonych kości. Wielkie pięści Aymi masakrowały twarz ryboczłeka, przerabiając ją na zbite jabłko. Nie zdążył zareagować. Nie miał jak, bo wszystko działo się zbyt szybko. Był zbyt wolny i zbyt słaby, by móc równać się z rozwścieczoną Super Saiyaninką.
Generał Sakanian otrzymał ostateczny cios i padł na glebę. Był jeszcze przytomny. Odwrócił się na bok, by móc spojrzeć na idącą w jego stronę Aymi.
- M-masaka... Taka moc... Taka moc na takiej planecie? Khh... - splunął krwią, próbując się podnieść. Niestety, nie wychodziło mu to, a za każdym razem, gdy próbował, ponownie upadał.

Tymczasem, w świecie rzeczywistym...

Kami stał przed drzwiami Pokoju Czasu. Opierał się o swoją laskę. Miał zamknięte oczy, jakby medytował. W chwili, gdy Aymi przeobraziła się w krwiożerczą bestię, której energia Ki była nie do opisania, Wszechmogący uśmiechnął się. Wyglądał tak, jakby kamień spadł mu z serca.
Mister Popo przyszedł w końcu i dołączył do swojego Pana. Spojrzał na niego pytająco, a Kami skinął do niego porozumiewawczo głową.
Aymi
Aymi
Liczba postów : 1103

Pokój Czasu Empty Re: Pokój Czasu

Pią Wrz 07, 2018 11:20 pm
Po raz kolejny zabił jej ojca. Kolejny raz kazał jej patrzeć, jak jej mały świat zmienia się w gruzy, mimo że tym razem miała temu zapobiec. Bo przecież miała uratować Haricotta, uchronić go przed losem, jaki zgotował mu generał. Lecz była zbyt słaba. A jednak świadomość tej słabości, żal i rosnący gniew z powodu tej niesprawiedliwości zrodziły w niej nową moc. Moc nieposkromioną, rozszalałą, wręcz bestialską. Tego jednak nie była świadoma. Nie była niczego świadoma...
Gdy jej nowa przemiana wreszcie nabrała ostatecznej formy, a energia eksplodowała, w jej głowie szalały tylko destrukcyjne myśli skupione na generale sakana-jinów. Ruszyła na niego, zadając cios za ciosem, bez ustanku, bez litości. Ta jej wersja nie znała tego pojęcia, nie odpuszczała. Zaatakowała znów, a grubas przeleciał kilkanaście metrów, wbijając się w ziemię. Jego kres niedługo nadejdzie, więc nie musiała się spieszyć. Szła w jego stronę, wciąż emanując tą nieziemską energią. Widziała ten błysk strachu w jego rybich oczkach, a na ten widok na jej ustach wykwitł przerażający uśmiech. Jakby samo zadawanie bólu i wzbudzanie strachu dawało jej satysfakcję.
Spoiler:
Gdy wreszcie stanęła nad nim, uniosła obie pięści i uderzyła nimi niczym młotem wprost w głowę sakanianina, miażdżąc ją od razu. Mimo to wciąż uderzała, obryzgując się krwią i miazgą mózgową, krusząc czaszkę, łamiąc kości. Ostatecznie całe ciało generała zostało rozgniecione i na koniec zdeptane, dopiero wtedy się wyprostowała, podziwiając kolor własnych dłoni i odzienia. Stała tak przez dłuższą chwilę, uśmiechając się szalenie, a potem obróciła się na pięcie i ruszyła do reszty. Było jej mało. Mało destrukcji, mało bólu, mało krzyków i błagań, mało śmierci. Najbliżej było sponiewierane ciało bruneta, więc właśnie ku niemu się skierowała. Zacisnęła pięści, szykując się do ataku, i wymierzyła cios. Ten jednak został zatrzymany w połowie drogi. Dlaczego? Przecież chciała siać terror i zniszczenie. Chciała się zabawić. Więc dlaczego się zatrzymała?
Stojąc tak nad ciałem Haricotta, poczuła dziwne ukłucie w klatce piersiowej. Gniew i szaleństwo, które jeszcze chwilę temu ją napędzały, uleciały gdzieś daleko, pozostawiając żal. Żal i tęsknotę.
- Ta-... ta... - wyszeptała, rozluźniając mięśnie i opuszczając ramię w dół. Już się nie uśmiechała, a po policzkach spłynęła jej pojedyncza łza. Szalejąca energia zaczęła zanikać, gdy padła na kolana, niezdarnie sięgając do pokrytej krwią twarzy ojca. Moment później moc uleciała z niej, a jej powieki opadły. Padła na ziemię bez przytomności.
Haricotto
Haricotto
Admin/Time Patrol
Liczba postów : 2233

Pokój Czasu Empty Re: Pokój Czasu

Pią Wrz 14, 2018 4:55 pm
MG

Niestety, Aymi nie udało się uratować ojca. Mimo że pokonała złowrogiego generała Sakanian, mimo że odblokowała nową, potężną moc, nie była w stanie zmienić losu ojca, który koniec końców, skończył tragicznie.
Klęczała nad martwym ciałem Haricotto, wyciągając w stronę jego twarzy rękę. Po jej policzku spłynęła pojedyncza łza, która po dotarciu do krańca jej lica, oderwała się i skierowała się ku suchej glebie. W chwili, w której dotknęła piasku, moc dziewczyny uleciała. Aymi wróciła do swojego naturalnego wyglądu. Po szalejącej zielonej aurze, jak i po łzie, nie było już śladu.
Wojowniczka straciła przytomność.

Nastała ciemność.

W Pokoju Czasu, Wszechmogący razem z Misterem Popo stali bezradnie i patrzyli na leżącą na środku pomieszczenia Aymi. Wyglądała tak bezbronnie, niewinnie. Kami spojrzał kątem oka na swojego sługę i skiną głową, po czym ten podszedł bliżej leżącej czerwonowłosej i wziął ją na ręce.

Jakiś czas później...

Aymi przebudziła się, otwierając powoli powieki. Leżała w łóżku przykryta kołdrą. Obok łóżka stał stoli, a na nim szklanka wypełniona wodą. Obok leżała karteczka, na której napisane było:

Czekamy na ciebie przed pałacem.

Kami i Popo stali na krawędzi platformy, spoglądając z troską w dół, na ziemski łez padół, gdzie nieustannie odbywał się dramat okupacyjny Armii Czerwonej Wstęgi.
Aymi
Aymi
Liczba postów : 1103

Pokój Czasu Empty Re: Pokój Czasu

Wto Wrz 18, 2018 10:51 pm
Podczas przemiany ogarnął ją szał napędzany żądzą mordu. Generała sakanian dosłownie rozgniotła na miazgę, szukając kolejnego celu, gdy jednak stanęła nad ciałem ojca, zawahała się. Zbyt wiele uczuć z nim wiązała, by nawet w tej bezmyślnej formie nie opamiętać się przed zadaniem ciosu. Łza spłynęła po jej policzku, a ona padła tuż obok, tracąc przytomność.
Ciemność była błogosławieństwem, ukojeniem dla rozdartej duszy. Otaczała ją zewsząd, otulając całunem ciszy i spokoju. W tej próżni myśli nie było zmartwień ani trosk, nie było wspomnień, przeszłości ani przyszłości. Istniała tylko ta chwila nieistnienia. Czas tu nie płynął, stał po prostu w miejscu, bo dlaczego miałby się właściwie ruszać? To było miejsce czyste i krystaliczne, miejsce, od którego wszystko się zaczęło. To był początek, a na początku był Chaos.
I wtedy czas ruszył, a ona wraz z nim. W jej jasnych oczach migały gwiazdy kolejnych galaktyk, w uszach słyszała szum wiatru. Ciemność zmieniła się w światło, noc stała się dniem. Już nie była tylko cieniem bez przeszłości i przyszłości. Słyszała echo dziecięcego płaczu, śmiech małej dziewczynki, mruczenie kołyszące ją do snu. Słyszała męski głos mówiący, by podążała za nim. Czuła czyjąś ciepłą dłoń na głowie, niemal widziała szeroki uśmiech. Znów rozbrzmiał śmiech, tym razem jednak nie jeden a kilka, a wśród nich ten jeden, ciepły, nieco głupkowaty, ale bliski. Otoczyły ją ciepłe ramiona, przyciągając do twardego, lecz znajomego torsu. Wtuliła się w niego, chłonąc to ciepło i bliskość.
"Jesteś najlepsza"
Poczuła delikatne muśnięcie na czubku głowy, chwilę później zaś ramiona zniknęły, rozpłynęły się w powietrzu, a ona została sama. W ciszy i ciemności. Ta ciemność nie była już tak przyjemna jak kiedyś, na początku. Nie było spokoju tylko cisza i żal. Żal, bo wiedziała, że straciła coś ważnego. Kogoś ważnego. A potem zalało ją światło.

Powoli uniosła powieki, rozglądając się dookoła. Nie znała tego miejsca, ale było tu ciepło. Ktoś zadbał, by miała okrycie a także wodę, co szybko zauważyła. Sięgnęła po szklankę i upiła kilka drobnych łyków, odstawiając ją z powrotem na stolik. Ledwo przełknęła ciecz, a poczuła silne ssanie w żołądku, jakby od bardzo, bardzo dawna nie miała nic w ustach. Usiadła na łóżku, obejmując brzuch ramionami. Była głodna, rozejrzała się więc, jednak nie dostrzegła niczego, co nadawałoby się do zjedzenia. Kartka papieru była przecież niezjadliwa.
Sięgnęła dłonią do skrawka papieru, na którym ktoś coś napisał i przyjrzała się mu uważnie. Rozpoznawała poszczególne litery, jednak dłuższą chwilę zajęło jej sklecenie ich w słowa i pełne zdanie. Zdecydowanie powinna częściej czytać, wrócić do ćwiczeń. Teraz jednak ktoś na nią czekał, dlatego zostawił wiadomość. Przez myśl przemknęło jej roześmiane oblicze ojca, a w sercu zatliła się nikła nadzieja.
- Tata... - szepnęła, wstając szybko i kierując się do drzwi. Musiała go znaleźć, a spodziewała się zastać go właśnie przed pałacem. Przemierzała więc korytarze, starając się odnaleźć właściwą drogę na zewnątrz. Szła szybko, rozglądając się, a serce biło jej niespokojnie. Czy będzie na nią czekał?

[z/t] -> zewnętrzna część pałacu
Haricotto
Haricotto
Admin/Time Patrol
Liczba postów : 2233

Pokój Czasu Empty Re: Pokój Czasu

Pon Wrz 24, 2018 7:25 pm
Sponsored content

Pokój Czasu Empty Re: Pokój Czasu

Powrót do góry
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach