Go down
Benorn
Benorn
Liczba postów : 127

Benorn - Historie pomiędzy wierszami (7 letni time skip) Empty Benorn - Historie pomiędzy wierszami (7 letni time skip)

Wto Gru 15, 2020 6:42 pm
~~Rok pierwszy~~


       Pamiętał jakby to było wczoraj. Serce waliło mu jak nigdy w życiu, nogi… nie, całe ciało trzęsło mu się bez opamiętania, a w gardle pojawiła się jakaś lepka kula, blokująca struny głosowe. Właśnie targował się z Lordem Nailem, przywódcą nameczańskiego ludu. Próbował przekonać go, że bez niego nie zdoła uratować swojej planety, co było prawdą, lecz skąd on mógł to wiedzieć? Wystarczył jeden błędny gest, jedno błędne słowo a jego życie dobiegło by końca. A jednak, postanowił nadwyrężać swe niesamowite szczęście i wciąż drążyć temat. Miało to swój cel, który pozwoli Benornowi w przekonaniu Lorda Coolera do swych racji, a to oznaczało, że również i ród Nameczan przedłużył by swój los.
       Nameczanin odezwał się, a w jego wzroku pojawiło się coś czego w tamtym momencie nie potrafił odczytać, a co po tych wszystkich latach Benorn uznaje za czysty obłęd. Lord Nail odpowiedział na prośbę changelinga. Ten spodziewał się, że jeśli jednak coś dostanie, to będzie to ręka jednego z martwych nameczan, którzy na pewno gdzieś musieli zostać pochowani. Lecz nie, ten uciął swoją kończynę, na wysokości łokcia. Pamiętał, że był zdziwiony, to oczywiste, lecz czuł wtedy jeszcze coś. Radość, bo właśnie osobnik, który w przyszłości będzie jego przeciwnikiem, zmniejszył swoje możliwości bojowe. Jednak emocjonalny rolecoster trwał w najlepsze, gdy poczucie radości zastąpiły kolejne stany emocjonalne. Do zdziwienia dołączyło przerażenie, niezrozumienie i fascynacja. A to wszystko na widok odrastającej niemalże natychmiast kończyny. Nameczanie byli niesamowici i Benorn wiedział już wtedy, że musi mieć ich w swojej armii.
       Chwycił rzuconą przez Lorda Nameczanina kończynę i wysłuchał jego słów, oh tak nie mógł ukrywać, że czuł nad sobą ostrze kata. A nawet dwóch. Stąpał po bardzo cienkim lodzie, lecz kto nie ryzykował, nie zdobywał szczytów. Nie skinął głową, nie pomachał ręką, ani nie oddał mu honorów. Jego myśli całkowicie uleciały już ku Lordowi Coolerowi. Przeczuwał, że będzie mu trudniej niż z Lordem Nailem.
        Lord Cooler znajdował się dokładnie tam gdzie widział go ostatnim razem. Siedział on w swoim lewitującym fotelu, z końcówką ogona zwisającą swobodnie poza krawędź. Głowę wspartą miał o prawdą dłoń, a w lewej bawił się kielichem pełnym zapewne konatskiego wina. Nuda, która biła z jego twarzy, rozwiała się niemalże natychmiast, gdy w polu jego wzroku pojawił się Benorn. Młodszy changeling wylądował przed swym Lordem, klękając natychmiast na jedno kolano i kładąc skamielinę obok siebie. Głowę pochylił patrząc w ziemię, niczym istota niegodna na patrzenie na swego pana, a prawą dłoń złożył na miejscu gdzie większość ras posiadała serce, w geście salutu, gdy lewa znajdowała się za plecami, trzymając uciętą kończynę, czekając na odpowiedni moment na ujawnienie.
       - Lordzie wró… - zaczął wyuczoną sekwencję, gdy usłyszał świst obok swego ucha. Benorn uniósł swoją głowę, dostrzegając zimną i pozbawioną uczuć twarz, a także uniesioną prawą dłoń z wycelowanym w jego kierunku palcem. Spojrzał również za siebie, dostrzegając otwór w ziemi, gdzie uderzył promień energii.
       - Widzę - Głos Lorda Coolera zmącił nieprzyjemną ciszę jaka zapadła pomiędzy dwoma changelingami.
       - Nie zapomniałem również jaki rozkaz wam wydałem, a którego nie spełniłeś - jego ogon zaczął poruszać się nerwowo, uderzając raz za razem o krawędź latającego fotela wybijając złowieszczy rytm.
         - Mój lordzie, ja… nie śmiałbym - Benorn podniósł się ze swego miejsca powoli, na zewnątrz opanowany, w środku spanikowany. Prawa dłoń, skierowała się nawet kierunku leżącej obok Changelinga skamieliny i był gotowy wszystko wyjaśnić, gdy palec Lorda Coolera rozbłysnął ponownie, a niewidoczny dla oczu promień przemknął z drugiej strony głowy Benorna. Ten mógł przysiąść, że drugi wystrzał był bliższy, na tyle bliższy, że poczuł jak jego polik faluje pod wpływem ciśnienia wywołanego promieniem.
       - Nie zapominaj przed kim stoisz głupcze, obiecuje ci, że jeśli nie masz odpowiedniego wyjaśnienia pozostawię tutaj twoje truchło - Przestrzegł swego podwładnego, przeszywając go wzrokiem. Benorn zamarł w bezruchu. Zbierał myśli, układając w głowie co powinien powiedzieć. Wskazał ponownie na leżący obok niego kamień, ściskając mocniej skrytą za plecami dłoń.
       - Mój Lordzie, odnalazłem smoczą kulę - Przemówił, a wzrok Lorda Coolera natychmiast przeniósł się w kierunku kuli. Brwi zmarszczyły mu się w geście niezrozumienia, a pytający wzrok ponownie wrócił ku Benornowi.
       - Kule straciły swoją moc… - zaczął tłumaczyć, lecz bardzo szybko zorientował się, że te słowa tylko rozeźliły Lorda Coolera, więc postanowił zareagować, nim ten zrobi coś, co mogłoby zakończyć żywot Benorna.
       - By zadziałały należy odprawić specjalny rytuał, lecz ten nie może zostać odprawiony ponieważ brakuje jednego składnika…- skłamał, cholera jasna, mógł się dowiedzieć z jakiego powodu nie są aktywne a teraz jak głupi musiał wymyślać coś. Lord Cooler nastroszył się jeszcze bardziej. Nie wyglądał na zadowolonego, wstał ze swego miejsca i wyskoczył, lądując zaraz obok Benorna. Jego wzrok jednak nie spoglądał na Changelinga, a na okrągły kamień. Położył na niej rękę i przesunął dłonią po jej gładkiej powierzchni.
       - Więc mówisz, że kule przepadły?! - Jego wzrok nie odrywał się od kuli, a głos pozostał spokojny i zimny. Właściwie był jeszcze bardziej przerażający niż zwykle, a on chciał stanąć przeciwko całej tej potędze.
       - Nie do końca… odnowią zapas tego składnika za trzy lata - miał wrażenie, że cała ta historia nie trzyma się kupy, ale brnął w nią dalej, było już za późno na zmianę linii frontu, wszystko albo nic. Lord Cooler przeniósł swój wzrok ponownie na Benorna, na jego twarzy widniało zamyślenie.
       - Co z ich umiejętnością zwiększania mocy? - Padło kolejne pytanie z jego ust. Scautery obu zabrzęczały wskazując, że zbliża się Sauzer, będzie tutaj za jakieś trzy minuty.
       - Również trzy lata… ponieważ… brakującym składnikiem jest nameczanin o mocy która pozwala mu odprawić odpowiedni rytuał… ostatni zmarł, a kolejny dopiero się narodził i będzie potrafił odprawić rytuał dopiero za trzy lata. - skąd mu przyszło to do głowy, nie wiedział. Lord Cooler też chyba nie uwierzył mu, ponieważ uniósł swój palec i wycelował nim wprost w środek czoła changelinga.
       - Skąd pewność, że nie okłamali cię? - kolejne pytanie, lecz na to był gotowy. Wyciągnął przed siebie dłoń skrywaną za plecami i okazał swemu Lordowi uciętą dłoń.
       - Dlaczego nie głowa? - był nieustępliwy, lecz wtedy wylądował Sauzer. Na jego twarzy jak i na ciele była krew. Nie było jej na tyle by mógł się w niej wykąpać, lecz było to jednoznaczne, że zabił więcej niż jednego nameczanina. I jak on to wytłumaczy lordowi Nailowi?
       - Mój panie - Sauzer przyklęknął na jedno kolano zupełnie jak Benorn
       – Przynoszę złe wieści, Nameczanie stracili kule, ta planeta jest nam nieprzydatna- Benorn słuchał słów Lorda Coolera z rosnącym przestrachem. Istniało prawdopodobieństwo, że Sauzer właśnie zaprzepaścił całą jego misję. Ogon Lorda Coolera zawirował w powietrzu i uderzył wściekle o ziemię zostawiając wgłębienie. Był wściekły, nie pozostawiało to żadnego złudzenia. Benorn widział, że chciał wysadzić tą planetę, musiał go powstrzymać.
       - Mój panie… trzy lata, trzy lata i twoje życzenie się spełni - Uniósł się z klęczek wskazując na kule. Lord Cooler spojrzał na niego pełnym nienawiści spojrzeniem. Benorn nie zdążył nawet mrugnąć, gdy dwa promienie przeszyły jego ciało, jeden w prawą część klatki piersiowej, drugi w udo. A gdy już mrugnął, trzeci promień przeszył jego lewy bark.
       - Trzy lata i ani minuty dłużej, jeśli nie dostanę swego życzenia ta planeta zginie, a ty razem z nią! - Benorn wysłuchał wściekłej przemowy Lorda Coolera leżąc na ziemi, zwijając się z bólu.
       – Zabierzcie to ścierwo, odlatujemy - Benorn poczuł jak Sauzer podniósł go z ziemi i zaciągnął na statek, gdzie wsadzono go do komory leczącej. Drugi raz w przeciągu ostatnich kilku dni. Stracił właśnie szansę na zwiększenie swej mocy, lecz miał trzy najbliższe lata by się upomnieć, o ile oczywiście go nie oszukają.



Benorn
Benorn
Liczba postów : 127

Benorn - Historie pomiędzy wierszami (7 letni time skip) Empty Re: Benorn - Historie pomiędzy wierszami (7 letni time skip)

Wto Gru 15, 2020 6:55 pm
~~Rok drugi~~


       Kręcił się jeszcze przez rok z Lordem Coolerem. Obserwował go, uczył się, nabywał wiedzy o jego charakterze i rzeczach które lubi. Sauzer wciąż go obserwował, od momentu jak Benorn wstawił się za Namek, bacznie przypatrywał się Changelingowi. Nie ufał mu, szukał na niego haków, a Benorn nie dawał mu szansy. Był posłuszny, wykonywał swe zadania najlepiej jak potrafił. W końcu jednak padł rozkaz, na który czekał od dawana. Wracają do domu. Frieza 79 przypadło Lordowi Coolerowi, gdy ten został uznany za zdrajcę imperium. Niechybnie był to potężny cios dla całego imperium, a jednocześnie ogromne wywyższenie dla Lorda Colera. Benorn wiedział jednak, że zwiększająca się władza Lorda Colera oraz brak Lorda Frezera wytworzyło swego rodzaju próżnię. Niezagospodarowaną strefę nad którą nikt nie panował. Wystarczyło jedynie wkupić się w łaski odpowiedniej osoby i on sam mógł zająć miejsce Lorda Frezera.
       Przybycie na rodzimą planetę nie należało do najprzyjemniejszych. Stolica, niegdysiejszy klejnot w koronie imperium, wyglądała jak ruina. Odbudowa trwała w najlepsze i z informacji jakie wyciągnął Changeling trwała ona już od ponad roku, a to dawało mu wyobrażenie jak źle musiało tu być na samym początku. Zaraz po wylądowaniu powitała ich kompania powitalna, z całym Ginyu Force na czele. Choć tak naprawdę, wszyscy zdawali sobie sprawę kogo tutaj witano.
       - Od dnia dzisiejszego służycie mnie. Zapomnijcie o moim bracie, zapomnijcie o głupich tańcach i najważniejsze. Macie stać się silniejsi, by to co stało się ze stolicą, nigdy więcej się nie powtórzyło - Lord Cooler nie owijał w bawełnę, przybył tutaj jako nowy pan i nie pozostawiał co do tego żadnych złudzeń. Natychmiast również wydał rozkazy dotyczące odbudowy stolicy. Wszelkie pomniki jego brata miały zostać zrównane z ziemią i zastąpione jego podobiznami, reszta… reszta go aż tak bardzo nie interesowała. Benorn bardzo utożsamiał się z tym poglądem. Odbudowa stolicy nie interesowała go w najmniejszym stopniu. Był pod wrażeniem tego, co stało się ze stolicą, ale co stanie się z nią w przyszłości nie obchodziło go już tak bardzo. Lecz miał tutaj do załatwienia jeszcze jedną sprawę.
       O dziwo kwatery mieszkalne przetrwały niemalże bez szwanku, lub też odbudowano je jako pierwsze. Z niezadowoleniem odkrył, że jego własna kwatera została przydzielona komuś innemu, z drugiej jednak strony, ktoś taki jak on, zasłużył na coś większego niż jednopokojowy apartament z łazienką. I nawet miał pomysł gdzie zdobyć coś większego. Udał się w kierunku starszych dzielnic. Wspomnienia zaatakowały go niemalże natychmiast. Tutaj spędził pierwsze trzydzieści lat swego życia jako podlotek i dopiero kształtujący się Changeling. To tutaj przybył na ten świat i tutaj został ukształtowany w to kim jest teraz. I tutaj znajdował się cel jego wędrówki. Jego rodzinny apartament, o ile tak mógł go nazwać, stał nienaruszony. Nie zastanawiał się długo, nacisnął przycisk wejścia i wszedł do środka jak do siebie. W środku rozbrzmiewała muzyka. Była cicha, spokojna, kojąca duszę, dokładnie taka jakiej słuchał sam Benorn. Dało się wyczuć również kwaśny zapach mocnego wina, niechybny znak, że właściciel tego przybytku otworzył już nie jedną butelkę. Changeling postąpił do przodu przechodząc przez przedsionek, mijając zamknięte drzwi i wchodząc do przepastnego salonu. Podniósł z najbliższego stolika otwartą butelkę i pusty, czysty kieliszek. Powąchał zawartość butelki i po chwili zastanowienia nalał czerwonego trunku do kieliszka. Następnie odstawił butelkę na swoje miejsce i ruszył w głąb apartamentu wraz z napełnionym już kieliszkiem. Dotarł na drugi kraniec salonu, aż pod całkowicie przeszkloną ścianę, skąd rozpościerał się widok na odbudowywaną stolicę. W połowie długości okna, siedział on. Był trzy razy starszy od Benorna, jego ciało poznaczone było licznymi bliznami, wskazującymi na to jak wiele przeżył on pojedynków i jak rzadko przeobrażał się w swoją drugą formę. Ponieważ musicie wiedzieć, że znajdujący się przed Benornem changeling, był jednym z wyjątkowych demonów mrozu, potrafiących przeobrażać swoje ciało w celu zwiększenia swojej mocy. Młodszy z Icerów postąpił do przodu, zrównując się z własnym ojcem. Zero, bo takie imię nosił osobnik, który sprowadził Benorna na ten świat, nawet nie odwrócił swego wzroku od okna.
       - Wiedziałem, że przybędziesz - Odezwał się swym ochrypłym głosem. Głosem, który świdrował uszy Benorna niczym tysiące igieł. Lecz nie zareagował na słowa swego ojca, potrząsnął jedynie kieliszkiem, wzbudzając do ruchu, zawarte weń wino i pociągnął łyk.
       - Mój scauter powiedział mi, że zmieniłeś się bardzo, lecz widzę, że charakter masz dokładnie taki sam jak miałeś - Kontynuował nie mogąc doczekać się odpowiedzi na poprzedni wywód. Benorn wciąż jednak milczał. Wiedział , że ojciec będzie chciał go obrazić i sprowokować. Całe życie ich relacje wyglądały w ten sposób. Musicie wiedzieć, że Zero zaplanował sobie syna, który kiedyś go przerośnie. By osiągnąć to, szczuł syna każdego dnia, zasypywał go morderczymi treningami i wpajał mu, że będzie wart cokolwiek jedynie wtedy gdy stanie na samym szczycie. Benorn nienawidził go za to. Nienawidził go za te wszystkie dni, gdy Zero zajeżdżał go na treningach. Gdy bił go do nieprzytomności i gdy drwił z niego.
       - Zamierzasz milczeć przez całą wizytę chłopcze? – Zero nie wytrzymał w końcu, co wzbudziło radość w Benornie. Wygrał pojedynek cierpliwości, a to była dopiero pierwsza bitwa.
       - Wiesz dobrze, po co przyszedłem… - Benorn pociągnął jeszcze jeden łyk i odstawił kieliszek na pobliski stolik. Zero zarechotał i uniósł się ze swego miejsca, obracając się w kierunku syna i stając między nim a oknem, zasłaniając mu widok.
       - Patrzcie, patrzcie. Piskle postanowiło zdetronizować swego ojca - Zarechotał ponownie. Benorn zareagował gwałtownie, przerywając rechot Zero, kopniakiem w sam środek klatki piersiowej, wyrzucając go przez okno z apartamentu. Benorn spojrzał jeszcze na kieliszek ojca, który wypadł z jego dłoń pod wpływem uderzenia i rozlał zawartość po podłodze. Pamiętał, że przez myśl przeleciało mu, że było to marnotrawstwo dobrego trunku, nim wyskoczył przez okno.
       - Ho ho ho ho, zaskoczyłeś mnie, pozwól, że nie popełnię już więcej tego błędu i nauczę cię odrobiny respektu do starszych - Zero zdążył podnieść się z miejsca, gdzie upadł nim przybył Benorn. Cios który otrzymał na klatkę piersiową nie zadał mu widocznych ran, lecz Benorn był przekonany, że musiał to poczuć. Nie to jednak było najważniejsze. Zero przestał żartować. Starszy changeling zacisnął swe pięści, przyjmując lekko pochyloną pozycję i rozpoczął transformacje. Jego as w rękawie, druga forma, dzięki której był zdolny do zdominowania większości swych przeciwników. Benorn nie pozostał mu jednak dłużny i po chwili sam rozpoczął proces transformacji.
       - Proszę, proszę… ptaszyna wyhodowała sobie kilka piórek… - Zero nie krył swego zaskoczenia. Nie był jednak przerażony, czy mniej pewny swej wygranej. Ruszył na swego syna z impetem, łapiąc go za dłonie i zakleszczając się z nim w morderczym uścisku. Lecz, nie mógł zdominować syna czystą siłą. Benorn natomiast nie zamierzał tracić elementu zaskoczenia i odchyli swą głowę do tyłu by po chwili uderzyć nią w głowę Zero. Obaj jednak nie zamierzali oddać życia za darmo. Pojedynek trwał w najlepsze przez ponad pół godziny, przenosząc się ulicami miasta w kierunku obrzeży, gdzie mogli walczyć swobodniej. Im dłużej jednak trwał ten pojedynek, tym coraz wyraźniejsza robiła się przewaga Benorna. Był od swego ojca dużo bardziej wytrzymały i jeśli nawet odstawał mu w szybkości, to ostatecznie nie znaczyło to nic.
       - Po tylu latach… - Zero klęczał na ziemi, zalany mieszanką krwi swojej i swego syna. Mimo przegranej walki wyglądał na dumnego z tego co osiągnął syn. Benorn nie wyglądał lepiej. Z licznych ran ciekła jucha, a najgorsza była ta na łuku brwiowym. Cieknąca krew spływała mu wprost do oka oślepiając go nieustannie. Syn changelinga wciąż jednak nie czuł się usatysfakcjonowany. Uniósł swoją dłoń i wycelował nią w kierunku swego ojca.
Benorn - Historie pomiędzy wierszami (7 letni time skip) 340?cb=20170827054524
       - A więc tak to się skończy… - Zero nie wydawał się zaskoczony, choć Benorn mógł przysiąść, że wyczuł w tonie jego głosu nutkę rozczarowania. Młodszy z demonów mrozu był jednak zdecydowany. Zrobił to co pokazywał mu Lord Cooler. Skupił energię na swoim palcu, kumulując ją na czubku swego palca. Najtrudniejszym, bez dwóch zdań, było wymierzenie odpowiedniej ilości ki jaką trzeba było włożyć w atak. Ojciec Benorna chyba chciał coś powiedzieć, lecz jego syn miał dość wysłuchiwania co stary pryk miał mu do powiedzenia. Wystrzelił, a różowawy promień uderzył w jego klatkę piersiową, po prawej stronie, przeszywając jego płuco na wylot. Zero splunął na ziemię krwią i wykrzyknął przekleństwo. Ponownie chciał coś powiedzieć, lecz Benorn ponownie skumulował ki i wystrzelił. Tym jednak razem zamiast strzelać na oślep, wycelował w jego głowę. Pocisk jednak zszedł z toru lotu i trafił w jego ramię. Benorn wystrzelił tak jeszcze kilka razy, dopracowując za każdym razem coraz bardziej, swoją technikę. W końcu jednak nadszedł czas by to zakończyć.
       - Żegnaj ojcze… dziękuję za wszystko - Zero uniósł swą głowę, słysząc słowa syna. Różowawy pocisk trafił go dokładnie między oczy, siejąc zniszczenie w jego mózgu. Zero, ojciec Benorna, syn Siberiana opuścił świat żywych. Niech ziemia miękką mu będzie, tylko dlaczego Benorn nie czuł ulgi?


Slot 1: Nauka Death Beam

Benorn
Benorn
Liczba postów : 127

Benorn - Historie pomiędzy wierszami (7 letni time skip) Empty Re: Benorn - Historie pomiędzy wierszami (7 letni time skip)

Wto Gru 15, 2020 7:31 pm
~~Rok trzeci~~


       Czas mijał, a jemu paliło się coraz bardziej. Musiał wrócić na Namek, obiecano mu coś i jeszcze tego nie dostał. A termin który wmówił Lordowi Coolerowi zbliżał się ku końcowi. Wiedział, że jest to jego ostatnia chwila by działać. Wykorzystał jedną z kapsuł jakie pozostały na Frieza 79 i skierował swój statek w kierunku Namek. Wylądował w odosobnionym miejscu, tam, gdzie nikt go nie zauważy. Szkoda by było rozpocząć niepotrzebną wrzawę, podczas której ktoś mógłby zginąć i zaprzepaścić jego szansę na wzmocnienie. Kapsułę zostawił tam gdzie wylądował, nie spodziewał się, że któryś z mieszkańców tej zapyziałej planety byłby zdolny do pilotażu. Właściwie oprócz Lorda Sluga to nigdy nie widział Nameczanina poza tą cholerną planetą.
       Dotarł na miejsce kilkanaście minut później. Lord Nail czekał na niego przed budynkiem. Skąd wiedział, czyżby został zauważony przez innych nameczan i zdążyli przekazać swemu przywódcy o jego przybyciu? Nameczanin nie był zadowolony, oj bardzo nie był. Benorn wylądował w bezpiecznej odległości nie chcąc prowokować nikogo.
       - Wielki Lordzie Nail - zaczął radosnym tonem, zupełnie jak gdyby witał się ze starym przyjacielem. Nawet dorzucił lekki ukłon.
       - Czego chcesz? - Odpowiedział mu Nail, z wyraźnie negatywnym nastawieniem, gdy Benorn był w połowie ukłonu. Członek klanu demonów mrozu wyprostował się natychmiast, już bez uśmiechu
       - Przybyłem po swoje - Changeling postanowił porzucić wszelkie grzeczności, nadając swemu głosu bezemocjonalny ton. Czyżby ktoś chciał go właśnie wydymać?
       - Ustaliłem zasady, żadnemu nameczaninowi nie miał spaść włos z głowy, zginęło czterech - Oboje mówili do siebie w tym samym tonie. Bezemocjonalnym, zimnym. Benorn miał ochotę parsknąć śmiechem na wspomnienie o spadających z łysych nameczańskich głów włosach. Lecz sytuacja nie była na to odpowiednia.
       - Nie mam władzy nad podwładnymi Lorda Coolera. Twoja planeta przetrwała i dałem was spokój którego tak pragnęliście. Lord Cooler opuścił planetę i nie wrócił tutaj już prawie trzy lata i nie mogę wam obiecać jak długo jeszcze ten stan rzeczy potrwa. Jeśli więc chcecie przedłużyć czas swojego pokoju, dajcie mi to co prawnie mi się należy i wesprzyjcie mnie gdy postanowię zdetronizować Lorda Coolera. - Nie po to narażał swoje życie, nie po to dał się postrzelić kilkukrotnie, dla jakiegoś wieśniackiego ludu na zapomnianej przez bogów planecie, żeby odejść z pustymi rękoma.
       - Czterech nameczan za życie całego ludu i przetrwanie planety przez kolejne trzy lata i kto wie jak długo jeszcze, wciąż twierdzę, że wywiązałem się ze swojej części umowy - złożył ręce na klatce piersiowej, czekając na ruch nameczanina. Lord Nail zrobił krok do przodu, zbliżając się do Benorna na odległość kroku. Pochylił się do przodu, będąc o wiele wyższym od changelinga chwycił go za ramię i spojrzał mu prosto w oczy. Benorn odpowiedział na wyzwanie.
Benorn - Historie pomiędzy wierszami (7 letni time skip) QW7swnI
       - Sądzisz, że możesz stawiać tutaj jakiekolwiek warunki? Twoja rasa jest tylko przekleństwem dla całego kosmosu, nie należy się wam nic - Benorn czuł ciepły oddech nameczanina na swojej twarzy. Czuł jak narastała w nim wściekłość, miał ochotę przyłożyć temu nameczaninowi w twarz, nawet jeśli oznaczałoby to jego śmierć.
       - Dotrzymasz swej obietnicy i dasz mi to, na co zasłużyłem, albo następnym razem, gdy Lord Cooler lub którykolwiek z Changelingów pojawi się na tej planecie, sami będziecie sobie z nimi radzić - Wóz albo przewóz, nie miał zamiaru tracić czasu na tym wypizdowie. Lord Nail wyglądał na zaskoczonego, uniósł się odrobinę zwiększając dystans między nimi. Czyżby rybka złapała przynętę?
       - Co? - Zdołał tylko wydukać. Benorn nie mógł się powstrzymać i nie uśmiechnąć się.
       - Rozszerzam swoją ofertę. Gdy zajmę należyte mi miejsce pośród pozostałych największych changelingów, żaden nie tknie Namek i zyskacie swój upragniony spokój, będziecie mogli orać swoje pola, sadzić drzewka i wszystko co tylko sobie umyślicie. - Zakończył z wyraźnym zaznaczeniem kropki. Lord Nail wyprostował się, jednak bez zaskoczenia. Spoglądał badawczo na Benorna. Nie ufał mu, to oczywiste, lecz tak naprawdę nic nie tracił. W najgorszym wypadku jeden changeling zostanie wymieniony na drugiego. Zrobił krok w bok i gestem ręki wskazał na stojący za nim budynek. Benorn wszedł bezsłownie do środka. Był mocno rozczarowany, a jednocześnie chyba spodziewał się ujrzeć dokładnie coś takiego. W budynku nie było niemalże nic. Żadnych zdobień, a to co już tu było wykonano niesamowicie topornie. Było też drugie piętro, na które nie prowadziły żadne schody, lecz tam nie pozwolono zajrzeć changelingowi. Nail, wszedł zaraz za nim i stanął w drzwiach, blokując mu drogę. Z mroku pomieszczenia wyłonił się kolejny nameczanin. Starzec, podobny do tego, którego spotkał podczas pierwszej wizyty na Namek, trzymał dłonie na drewnianej lasce.
       - Jeśli oszukałeś mnie, jeśli będziesz nas więcej nękał, jeśli którykolwiek z twojej rasy postawi tutaj choćby stopę, znajdę cię i zabiję własnymi rękoma. - Głos Lorda Naila doszedł do uszu Benorna zza jego pleców. Changeling nie mógł tego widzieć, ponieważ skupił całą swoją uwagę na starcu, ale Lord Nail skinął w kierunku starszego nameczanina. Ten westchnął ciężko, ale ruszył w kierunku Benorna.
       - Klęknij i nie ruszaj się póki nie skończę - rozkazał, a demon mrozu usłuchał jak potulny baranek. Klęknął na jedno kolano, tak by starzec, który zbliżył się do niego na odległość kroku mógł bez problemu położyć dłoń na jego głowie. Było to dziwne uczucie, zupełnie jakby głaskano pieska, a Benorn bardzo nie chciał być tak traktowany. Przez dłuższy czas nic się nie działo. Czuł jedynie narastającą irytację, lecz nim dał on jej upust, poczuł mrowienie. Pojawiło się znikąd i objęło całe jego ciało niczym rozszalały ogień. Miał wrażenie, że całe powietrze wokół niego naelektryzowało się, a następnie całe powietrze wokoło zaczęło się unosić, a jego ciało stało się nagle lekkie. Wszystko to, minęło tak szybko jak się zaczęło. A jednak lekkość jego ciała nie przeminęła. Czuł się odmieniony, czuł się szybszy, silniejszy… pełen mocy. Benorn ścisnął obie dłonie w pięści i uniósł je na wysokość twarzy. Następnie zaczął się podnosić. Starszy nameczanin pośpiesznie postąpił kilka kroków do tyłu, jak gdyby to miało go przed czymkolwiek uchronić. Demon mrozu zaniósł się szaleńczym śmiechem, pochłonięty przez jego własną nowo otrzymaną potęgę. Wyprostował się i obrzucił obu nameczan swym spojrzeniem. Uśmiechał się, pierwszy raz od kiedy pamiętał uśmiechał się szczerze.
       - Dostałeś co chciałeś, a teraz wynoś się i pamiętaj o mej przestrodze, bo ja będę o niej pamiętał na pewno - Benorn spojrzał w kierunku Lorda Naila wciąż uśmiechając się do niego. Złożył w jego kierunku ukłon.
Benorn - Historie pomiędzy wierszami (7 letni time skip) 5075111-frieza_movie_12_by_kingvegito-d5sfdgw
       - Jak sobie życzysz - Wyprostował się i bez obijania ruszył w kierunku wyjścia. Po drodze do kapsuły wciąż nie potrafił przestać się uśmiechać. Do dzisiejszego dnia był zwykłym changelingiem, silnym, ale zwykłym. Od dzisiaj, od dzisiaj należał do elity.


Slot bonusowy: Nameczańskie uwolnienie mocy.
Benorn
Benorn
Liczba postów : 127

Benorn - Historie pomiędzy wierszami (7 letni time skip) Empty Re: Benorn - Historie pomiędzy wierszami (7 letni time skip)

Wto Gru 15, 2020 7:51 pm
~~Rok Czwarty~~


       Początkowo wrócił na Frieza 79, gdzie oddawał się głównie treningom. Musiał poświęcić naprawdę wiele czasu, by opanować nowo otrzymane siły. Pod rozkazami Lorda Coolera odbudowa stolicy nabrała tempa i została ukończona jeszcze przed końcem zeszłego roku. Benorn był pewien, że Lord Cooler ruszy następnie na Namek by odebrać im smocze kule, lecz z jakiegoś powodu tak się nie stało.-- Z jakiegoś powodu również Lord Cooler przestał korzystać z usług Benorna, to samo tyczyło się również oddziału Ginyu, który już od bardzo dawna nie opuszczał stolicy. Wszyscy jednak pamiętali wytyczne Lorda Coolera. Mieli stać się silniejsi i to właśnie robili, ćwiczyli. Benorn nie miał zamiaru pozostać z tyłu. Szczególnie polubił treningi z ciężarami. Ubierał takie na ręce i nogi, a następnie rozpoczynał pojedynki z niewidzialnymi przeciwnikami. Jego najcięższym przeciwnikiem był ten pomarańczowy jegomość, z którym walczył u Lorda Sluga. Tylko, że teraz nawet nie musiał się transformować by z nim wygrać. Choć stanowił on największe wyzwanie, nie licząc oczywiście jego własnego ojca. Lecz jego ducha, nie chciał przyzywać. Wszystko trwało jednak do czasu.
       Benorn postanowił działać. Zasiedział się w tym miejscu wystarczająco długo, a nie miał tutaj nic więcej do roboty. Nim jednak opuści ponownie swój dom, musiał się przygotować. Na szczęście nie było to tak okropnie trudne, jak mogło się wydawać, w końcu należał do rasy panów, był w imperium niemalże na szczycie łańcucha pokarmowego, jeśli czegoś chciał, mógł mu tego zakazać tylko Lord Cooler, albo sam Król Cold, a zatem był wolny jak ptak. Uzyskał zatem potrzebne informacje. Dokładne koordynaty planety Króla Colda i oficjalne informacje dotyczące wizyt króla imperium na innych planetach. Po upewnieniu się, że przywódca Changelingów będzie w swoim królestwie poczynił jeszcze jedno przygotowanie. Poprosił o audiencję, twierdząc że ma ważne informacje dotyczące jego syna. Odpowiedź przyszła jakiś czas później. Benorn był gotowy.
       Przybył na królewską planetę najszybciej jak mógł. Czy był poddenerwowany? Nie. Przeżył przez te ostatnie lata tyle dziwnych przygód, że stało się to dla niego chlebem powszednim. Pierwszym co go uderzyło po lądowaniu, było to, że oczekiwano go. Został powitany przez jednego ze swoich. Changeling był w pierwszej formie, kolorystycznie przypominał trochę Benorna, lecz rysami twarzy bliżej było mu do zdrajcy Friezera niż niego samego. Nie był nachalny, wręcz można by powiedzieć, że przyjacielski, lecz nie spuszczał Benorna z widoku i nie odstępował go na krok. Nigdy się nie przedstawił, a Benorn nie dopytywał. W końcu dotarli. Pierwszy wszedł do środka jego opiekun i zapowiedział przybysza. Drugi wszedł Benorn i zaniemówił. Sala tronowa była duża, może nie tak ogromna jak sobie wyobrażał, ale dało się wyczuć, że w tym miejscu zasiada ktoś ważny. Poczucie to pogłębiało się jeszcze bardziej gdy dostrzegło się jego. Króla Colda, przywódcę wszystkich changelingów, najpotężniejszego z potężnych. Był wielki, nie ogromny. Jedyny z całej rasy, który przebywał w drugiej formie przez cały czas. Nie był jedynym, który potrafił to osiągnąć, lecz nikt poza nim nie odważył się na ten krok. Był to jego przywilej i nikt nie odważył się mu tego odebrać. Benorn zbliżył się do swego króla i ukląkł przed jego obliczem, spuszczając wzrok w dół.
       - Słyszałem, że masz informacje o moim młodszym synie - Jego głos poniósł się po sali, rezonując od ścian i powracając do zebranych pod postacią echa. Benorn podniósł się ze swego miejsca i odważył się spojrzeć w kierunku Colda.
       - Zgadza się, mój królu… Jestem w posiadaniu informacji, że twój syn został porwany i zmuszony do posłuszeństwa przez Imperatora Laptora. Lord Frieza stacjonuje na planecie o nazwie Candy Land - Wykrzesał z pamięci wszelkie informacje jakie zdobył na planecie wielkiego Zuno. Król Cold podparł swoją głowę o pięść, z wyraźnie znudzoną miną.
       - Jeśli to wszystko, to możesz odejść - oznajmił niewzruszony informacjami jakie ujawnił mu Benorn. Czyżby wiedział o tym wszystkim wcześniej? Wiedział oczywiście, że Lorda Friezera ogłoszono zdrajcą, lecz czy Lord Cooler naprawdę podałby swemu ojcu prawdziwe informacje? Bezimienny changeling, ruszył w kierunku Benorna, chcąc go wyprowadzić, lecz ten ostatni postąpił o krok w kierunku króla.
       - Nie panie, przybyłem tutaj ponieważ chce dostać się na służbę u ciebie. - Słowa te wywarły jakąś reakcję u króla Colda. Stary changeling zarechotał jak gdyby usłyszał najprzedniejszy żart. Wstał ze swego miejsca, ukazując swe ogromne rozmiary i rozpościerając swe ramiona powodując, że wydawał się jeszcze większy.
       - A dlaczegóż miałbym przyjąć na służbę kogoś takiego jak ty? - Benorn wpatrywał się przez chwilę w swego króla nim zacisnął pięści i rozpoczął proces transformacji. Król wyglądał na pozytywnie zainteresowanego spektaklem, który odbywał się przed nim. Gdy przemiana zakończyła się, Benorn nie omieszkał zauważyć, że wciąż był mniejszy niż sam król. Cold przyjrzał się stojącemu przed nim Changelingowi i uśmiechnął się jeszcze szerzej. Benorn nie miał pewności co oznaczał ów uśmiech, ale niepokoił go.
       - I co, nadaje się… eh Plum?- W pierwszej chwili Benorn nie wiedział do kogo zostało rzucone to pytanie. Zza ogromnego tronu wyłoniła się jednak jakaś postać. Cholera jasna, czy stał on za tym tronem przez cały czas? Był to fioletowo skóry członek rasy, która była dość popularna wśród żołnierzy imperium. Ten tutaj jednak, wyglądał na starszego i bardziej doświadczonego niż większość jaką spotkał Benorn na swej drodze.
       - Umie się transformować… nada się - Potwierdził, przyjmując pozę ze skrzyżowanymi rękoma na klatce piersiowej.
       - Dobrze chłopcze, zaczynasz od zaraz. Frigid, zabierz go do zbrojowni, a potem zaprowadź do Artico, ma nowego rekruta - Cold zwrócił się do changelinga, który go przyprowadził. Chwile później oboje wyszli z sali tronowej. Kolejny krok w drodze do wielkości osiągnięty.


Slot 2: Trening statystyk
Benorn
Benorn
Liczba postów : 127

Benorn - Historie pomiędzy wierszami (7 letni time skip) Empty Re: Benorn - Historie pomiędzy wierszami (7 letni time skip)

Wto Gru 15, 2020 10:43 pm
~~Rok Piąty~~




       Wiele działo się w imperium demonów mrozu. Zniknięcie zdrajcy Friezera wywołało niemałą reakcję w imperium. Kolejne planety, jedna po drugiej zaczynały się buntować. Ci nieszczęśnicy uwierzyli, że Frieza został zabity i że skoro można zabić jednego demona mrozu to można to zrobić ze wszystkimi. Przejęcie władzy przez Lorda Coolera zdawało się poprawić sytuację, ale tylko w światach bliższych centrum imperium. Światy graniczne wciąż próbowały szczęścia. Wtedy też Król Cold rozkazał wspomóc tłumienie buntów. Zadanie to zostało przydzielone do oddziału specjalnego pod dowództwem Artico, do którego należał teraz i Benorn. Była to praca żmudna i długotrwała. Dziesiątkowali razem buntowników, przywołując do porządku kolejne społeczności i przyłączając do imperium kolejne zbuntowane planety. Opór stawiany przez buntowników różnił się zależnie od planet, lecz na żadnej nie istniała żadna jednostka, która mogła przeciwstawić się im. Ba, Benorn ani razu nie musiał nawet przemieniać się w drugą formę. Po jakimś czasie z braku większych wyzwań, grupa zaczęła dodawać sobie wyzwania i traktować tą robotę bardziej jak zabawę, niż obowiązek. Na jednej z planet zrobili sobie konkurs zabójstw. Na innej ścigali się kto pierwszy ubije jedynego przedstawiciela rasy X’zth w armii buntowników. W końcu jednak i takie durne zabawy zaczynały się nudzić.  Był tam również jednak czas na naukę. Było to na jednej z wielu planet imperium, których nazwy nie było nawet warto pamiętać.
       - Leci w twoją stronę - Artico przekazywał informację o kolejnym z uciekających buntowników przez scauter. Byli na tej planecie od trzech dni i wszystko wskazywało, że główny opór został załamany. Benorn stał obok swego dowódcy i obserwował jak ze zburzonych budynków wyłania się jeden z Changelingów. Fross był najbrutalniejszym z członków oddziału. Nie potrafił przepuścić żadnej okazji do wyżycia się na innych. Jeśli Benorn uważał siebie za bezdusznego, to Fross był czystym psychopatą niezdolnym do jakiejkolwiek empatii, a jedynym motorem dla całej jego egzystencji była czysta i niepochamowana przemoc. Oboje z Artico widzieli jak Fross dopada do swego celu. Jak wpada w niego z całym impetem i po bardzo krótkiej wymianie ciosów strąca go z nieba by po chwili podążyć za nim i wykończyć go zapewne.
       - Wydaje się być w swoim żywiole. - zauważył Artico, a Benorn jedynie przytaknął chrząknięciem. Ich spokój szybko jednak został rozwiany gdy z ruin pobliskich budynków wyskoczyło kilku buntowników, którzy jeszcze wierzyli w swoje zwycięstwo.
       - GIŃ SZUMOWI…!!!- Krzyknął jeden z atakujących. Lecz przerwał mu różowawy promień, przebijający się przez jego krtań. Ot taki brak wychowania ze strony Benorna. Następnie changeling obezwładnił jeszcze jednego z buntowników, poprzez złamanie mu karku. Następnie obrócił się w kierunku Artico, chcąc mu pomóc, lecz był mocno spóźniony. Jego dowódca stał wyprostowany, z rękoma wyciągniętymi do przodu, w których przytrzymywał dwóch z napastników. Benorn uśmiechnął się w jego kierunku, zastanawiając się jak mógł się martwić o niego, gdy z pobliskiej kupki gruzów wyskoczył kolejny napastnik. Adwersarz rzucił się w kierunku dowódcy oddziałów Króla Colda i tym razem Benorn był już pewny, że musi mu pomóc.
       - GIŃ!!! - Wykrzyczał buntownik, powtarzając słowa swego kolegi. I on miał skończyć podobnie do niego. Benorn uniósł swoją dłoń do góry, wycelowując w przeciwnika, lecz nim zdołał wystrzelić, Artico skierował swój wzrok na buntownika i wystrzelił z oczu dwie wiązki promieni. Te przebiły ciało przeciwnika (i zniszczyły noszony przez niego scauter), a jego martwe ciało padło u jego stóp oblewając go juchą.
       - Ughh - zirytował się, a jego prawa dłoń zacisnęła się mocniej, miażdżąc krtań pierwszego ze schwytanych wrogów, a następnie wystrzelił kolejne promienie z oczu w drugiego z przeciwników. Benorn przyglądał się w milczeniu jak ten upuszcza zwłoki na podłoże, a następnie otrzepuje swoje dłonie z krwi.
       - Naucz mnie tej techniki - zażądał Benorn, postępując krok do przodu. Przełożony demona mrozu przypatrzył się swojemu podwładnemu i uśmiechnął tajemniczo. Przestąpił przez zwłoki wymijając wszelką juchę na tyle na ile mógł. Stanął przed Benornem krzyżując ręce na klatce piersiowej i spiorunował go swym wzrokiem.
       - I dlaczego miałbym to niby zrobić? - zapytał. I tu pojawił się problem. Bo Benorn nie miał żadnego porządnego argumentu. Otworzył usta by coś powiedzieć i po chwili zamknął je, następnie ponownie je otworzył i dalej nie mając żadnego argumentu oprócz „bo tak”, znów je zamknął. Artico wyglądał na mocno zdziwionego tym obrotem sytuacji. Wpatrywał się w swego podwładnego z niedowierzaniem, które szybko przeszło w irytację.
       - Chodź - warknął i ruszył w kierunku brzegu ruin. Zatrzymał się na kupce gruzu, dzięki czemu mógł górować nad całą okolicą. Benorn ruszył za nim, lecz stał na poziomie ziemi. Artico wskazał na kolejnych uciekających w powietrzu.
       - To będą nasze cele - Oznajmił, a chwilę później z jego oczu wystrzeliły dwa promienie, które pomknęły z dużą prędkością w kierunku swego celu wybuchając przy zderzeniu z nim.
       - Twoja kolej - Benorn poczuł się jakby ponownie trenował go Lord Cooler. Czy było to normalne wśród changelingów, że traktowali innych z góry i nie chcieli wyciągać pomocnej dłoni do innych? Po bardzo krótkim zastanowieniu stwierdził, że owszem. Westchnął ciężko, ściągając jednocześnie swój scauter, nie chcąc by został zniszczony jak ten należący do Artico. Skierował swój wzrok w kierunku uciekających istot i zrobił to co robił zawsze gdy szykował się do ataku. Poczuł to samo przyjemne mrowienie rozchodzące się po jego ciele, gdy jego ki zbierała się z całego ciała w jedno, wybrane przez Benorna miejsce. Tym razem miejscem tym były oczy, lecz uczucie towarzyszące zbieraniu ki w okolicach oczu było dalekie od przyjemnego. Miał wrażenie, jakby coś próbowało wypchnąć jego oczy z oczodołów. Próbował wycelować całą zebraną energię w kierunku uciekających. Był tak skupiony na swoim celu, że nawet nie zauważył kiedy jego brwi zmarszczyły się. Próbował wystrzelić ale nic się nie stało. Wszystko musiał chyba zauważyć Artico ponieważ zaniósł się szyderczym śmiechem.
       - Jesteś chyba jeszcze gorszy niż sobie wyobrażałem - Wyśmiał Benorna, bez cienia skrupułów, czym uraził swego podwładnego. Benorn nie był na niego zły dlatego, że mu nie pomógł, oh jego zachowanie było normalne, sam by wyśmiał kogoś, kto nie potrafi tego co potrafi on sam. Zabolało go jednak to, że Artico uświadomił go, że wcale nie jest taki wyjątkowy za jakiego się miał.
       - No dobra, bo widzę, że sam nigdy nie dojdziesz do niczego - Artico uspokoił się, choć wciąż miał drwiący ton, a do tego przyjął pozycję wskazującą na brak szacunku.
       - Wyobraź sobie, że twoje oko to tunel. Twoje białka to ściany tunelu, a źrenica jest jej wylotem… - Nie musiał mówić nic więcej. Benorn natychmiast skupił się na swym celu, nie chcąc dać im uciec. Ponownie skupił część swej ki w oczach, tym jednak razem pole skupienia zostało zmniejszone z całej powierzchni oczu do zaledwie samych źrenic. Było to trudniejsze niż się wydawało. Ki czasami zdawała się zachowywać jak każda inna ciecz i w momencie gdy trzeba było zbić energię w mniejszym miejscu, wtedy zaczynało się siłowanie. Gdy jednak był gotowy wystrzelił. Energia przemknęła po niebie w formie dwóch promieni wprost do swego celu i… spudłowała. No, nie do końca, ponieważ trafiła w osobę obok.
       - Jednak coś potrafisz - Artico chyba stwierdził, że Benorn opanował już technikę, lecz on wiedział, że jeszcze daleko mu do pełnej swobody. Wycelował w kolejnego i ponownie skupił energię, tym razem jednak skumulował ją w jeszcze mniejszym punkcie. Wystrzelił tak jeszcze kilka razy, za każdym razem robiąc promień jeszcze cieńszym i bardziej skupionym. Promień był coraz szybszy, ale panowanie nad nim stawało się właściwie niemożliwe. W pewnym momencie cele niemalże się skończyły i może to dobrze, bo sam czuł się mocno wyczerpany po takiej ilości strzałów, jeszcze któryś z buntowników by go obezwładnił.
       - Koniec zabawy, daj mi swój scauter, zgrupujemy się i odpoczniemy przed kolejnymi łowami - Benorn posłusznie podał swój okular. Odpoczynek był właśnie tym czego potrzebował.


Slot 3: Technika rasowa: Darkness Eye Beam


Ostatnio zmieniony przez Benorn dnia Wto Gru 15, 2020 11:12 pm, w całości zmieniany 1 raz
Benorn
Benorn
Liczba postów : 127

Benorn - Historie pomiędzy wierszami (7 letni time skip) Empty Re: Benorn - Historie pomiędzy wierszami (7 letni time skip)

Wto Gru 15, 2020 10:51 pm
~~Rok szósty~~


       Buntownicy zostali niemalże całkowicie wyparci, lecz Król Cold stwierdził, że jego syn sam poradzi sobie dalej i kazał wycofać się swojemu oddziałowi specjalnemu. Na miejscu jednak nie dane było im odpocząć. Król Cold po ostatnim konflikcie z imperatorem Laptorem chciał wiedzieć, czy jego siły są zdolne do obrony swego króla. Dlatego też kilka dni po powrocie, dostał wezwanie do jednej z sal treningowych. Na miejscu ze zdziwieniem zauważył, że jedyna znajdującą się tam osobą był Plum. Sam generał sił królewskich, najważniejsza osoba w całym imperium zaraz po changelingach.
       - Król rozkazał mi sprawdzić na co stać jego elitarne oddziały i w razie potrzeby przeszkolić każdego z was… - Plum nie brzmiał na zadowolonego. Był chyba dokładnie takim jakiego sobie wyobrażał Benorn. Służbista, opanowany i profesjonalny. Nawet jeśli czegoś nie chciał robić, ale dostał rozkaz to wykonywał go w pełni. Changeling stanął naprzeciwko generała i przyjął pozycję ofensywną.
       - Hmpf… jednak coś potrafisz - zareagował główny dowódca sił Colda i przyjął podobną pozycję do Benorna. Demon mrozu uznał to za komplement, lecz nie mógł nie zauważyć, że pozycja Pluma mimo podobnej do changelinga była lepsza. Dłonie ułożone miał kilka centymetrów wyżej, dzięki czemu zasłaniał większą powierzchnię swego ciała niż Benorn. Również jego postawa wydawała się bardziej wyprostowana. Demon mrozu starał się poprawić swoją postawę i mimikować jego, co Plum przyjął z potężnym rechotem. Nie zamierzał jednak dawać mu czasu na poprawę swojej postawy. Generał ruszył bez słowa wprost na changelinga, z całą swoją mocą. Benorn zdążył zasłonić się w ostatnim momencie, gdy pięść generała spadła na niego, uderzając w przedramię demona mrozu. Bolało, bolało jak jasna cholera. Zirytowany changeling zrobił pół kroku do przodu, nadając swemu ciału pędu i wykonał prawy prosty wprost w twarz generała. Plum jednak i na to miał odpowiedź. On wycofał się do tyłu o pół kroku, odchylając swe ciało w prawym kierunku i przechwycił nadlatujący cios. Nie był to jednak koniec. Plum wykorzystał pęd Benorna przeciwko niemu, ciągnąc jego rękę dalej, samemu kontynuując obrót swego ciała by zakończyć go widowiskowym rzutem changelingiem przez swój bark. Benorn trzasnął plecami o podłogę wydając z siebie okrzyk, który był bardziej wyrazem zaskoczenia niż bólu.
       - Wstań. Myślę, że widziałem już wystarczająco dużo - rozkazał. Benorn jednak, jak przystało na jego rasę, nie potrafił odpuścić ot tak. Podniósł się ze swego miejsca, powoli, z naburmuszoną miną, bacznie przypatrując się swemu przeciwnikowi. Rzucił się w jego kierunku, tylko po to, by po chwili ponownie znaleźć się obezwładnionym na podłodze. Plum ponowił swój rozkaz, niczym dorosły upominający nieposłuszne dziecko. Changeling wstał ponownie, tym razem jednak posłuchał polecenia.
       - Dobrze. Kto cię szkolił? - Zadał pytanie, podchodząc jednocześnie do Benorna i unosząc jego dłonie, przyglądając się im.
       - Dowódca Shisami - odpowiedział z nieskrywanym zdziwieniem Benorn. Nie wiedział jak powinien czuć się z tym, że dotykał go ktoś bez jego pozwolenia. Nawet jeśli jest bohaterem imperium.
       - Ah, Shisami… - Odpuścił jego dłonie i odszedł na trzy kroki.
       – Pragnę teraz, byś pokazał mi jak panujesz nad swoją ki… - Rozkazał ponownie. Benorn nie był pewien co to właściwie ma znaczyć. Generał Plum chyba to wyczuł, ponieważ rozeźlił się niemalże natychmiast.
       - Wystaw swoją dłoń i stwórz kulę ki - Rozkazał, a Benorn natychmiastowo wykonał rozkaz. Już po chwili nad jego dłonią pojawiła się świetlista kula stworzona z czystej ki.
       - A teraz powiększ ją, a potem zmniejsz… - padł kolejny rozkaz. Benorn starał się wykonać rozkaz. Tylko, że nie wiedział co miałby właściwie zrobić. Starał się więc zrobić… coś. Tylko, że nawet to mu nie wychodziło. Generał Plum westchnął głęboko.
       - Widać, że masz podstawowe przeszkolenie wojskowe, za to brak ci całkowicie panowania nad swoją wewnętrzną energią. - Generał Plum zaczął obchodzić Benorna z rękoma założonymi za plecy.
       - To, że potrafisz wystrzelić, nie powoduje, że wiesz potrafisz się posługiwać bronią jaką jest twoje ciało. - Zatrzymał się za jego plecami i stuknął changelinga między łopatki, powodując, że ten wyprostował się jeszcze mocniej.
       - Twój aktualny poziom nie przystoi komuś, kto służy w elicie wojsk samego króla. Dlatego też zaczynamy od przyszłego tygodnia. Będziemy widywać się trzy razy w tygodniu aż do momentu gdy zdecyduję, że jesteś gotowy… - Generał Plum opuścił pomieszczenie nie czekając na odpowiedź ze strony Benorna. Lecz słowa dotrzymał… poniekąd. Benorn rozpoczął żmudny trening, trzy razy w tygodniu. Czasem z generałem Plumem, innym razem z jednym z wielu trenerów jacy szkolili wojsko w armii King Colda. Pracowano nad wszystkim. Nad jego sylwetką, nad sposobem wyprowadzania ciosów. Uczono go, że uderzanie nie jest jedynym sposobem walki. Uczono go jak wykorzystywać siłę przeciwnika przeciwko niemu. Jak przechwytywać jego ataki, jak blokować je by zrobił krzywdę sobie samemu. Jak odbijać nadlatującą pięść, by on sam nabił się na naszą własną pięść. Uczono go również jak panować nad własną energią. Kazano mu medytować. Tworzyć kule ki i utrzymywać ją bez ruchu nad wystawioną dłonią. Następnie polewali go to zimną, to gorącą wodą. Czasem tłukli go kijami po plecach. Wszystko to trwało długo… potwornie długo, kilka miesięcy, a może i cały rok. W końcu jednak nastał dzień gdy Plum zwolnił go z treningów. Nie pogratulował mu jednak. Pożegnał go mówiąc mu, że nie może poświęcić mu więcej czasu, ponieważ król Cold przydzielił go do kolejnego zadania. Benorn wiedział jednak, że to był dopiero początek jego drogi na szczyt.


Slot 4: Nauka Umiejętności: Sztuki walki poziom 2
Slot 5: Nauka umiejętności: kontrola ki poziom 1
Benorn
Benorn
Liczba postów : 127

Benorn - Historie pomiędzy wierszami (7 letni time skip) Empty Re: Benorn - Historie pomiędzy wierszami (7 letni time skip)

Wto Gru 15, 2020 11:05 pm
~~Rok siódmy~~


       Imperium ponownie stało się jednością. Lord Cooler zarządzał większością planet, sprawiając, że jego pozycja i władza w imperium zdawała się równać niemalże z samym Królem Coldem. Jakie dalsze plany miał król? Nie było mu wiadome. Zwolnił ze służby ich wszystkich dając im wolną rękę na podróżowanie po imperium i poza jego granicę. Benorn jednak postanowił nie opuszczać swego nowego domu. Postanowił wykorzystać wolny czas w inny sposób i wreszcie zadomowić się. Przez te 7 lat prowadził życie prostego żołnierza (a przynajmniej tak uważał Benorn). Dlatego też udało mu się odłożyć większość swego żołdu i zebrała się całkiem pokaźna sumka. Sumka wystarczająca do tego by zakupić sobie przytulniejszy przybytek, niż ten który dostał w przydziale. Dlatego też gdy tylko nadarzyła się okazja, Benorn zdał swój malutki apartament, składający się z jednego pokoju z aneksem kuchennym i osobną łazienką i kupił sobie najprawdziwszy pałac. Może trochę przesadził. Kupił sobie apartament, lecz większy, dużo, dużo większy od poprzedniego. Znajdował się w jednym z najwyższych budynków w mieście, na jednym z górnych pięter, skąd rozpościerał widok na całe miasto. Miał do swojej dyspozycji kilka pokoi. Dwie sypialnie, kuchnię, dwie łazienki, salon, biuro i balkon. Wyposażył swój apartament w najlepsze meble jakie mógł znaleźć i było go na nie stać. Bardzo szybko odnalazł swoje ulubione miejsca, było ich dwa, choć oba miały jeden wspólny mianownik… no dwa wspólne mianowniki. Pierwszym było jego biuro, gdzie mógł siedzieć w swoim ogromnym fotelu, odchylony wygodnie do tyłu, z lampką wina wpatrując się w okno, za którym rozpościerał się widok na miasto. Drugim miejscem był balkon. Stawał tam na brzegu, przewieszony przez balustradę, z lampką wina w dłoni, wpatrując się w panoramę miasta. Oczyszczało to jego umysł, wino i widok miasta z góry. Patrząc tak na miasto, dostrzegał więcej, a jego myśli podążały w toku wewnętrznych dywagacji zupełnie jak drogi prowadzące do centrum. Układał wtedy w swej głowie kolejne plany, analizując je krok po kroku, gdzie go zaprowadzą, co będzie musiał poświęcić i jakie korzyści z tego osiągnie.
       Trwał tak w swoich dywaganiach, spędzając czas na delektowaniem się życiem i sporadycznych treningach, do czasu gdy wezwano go ponownie na służbę. Lord Cooler przybywał z oficjalną wizytą i Król Cold chciał powitać swego syna z wielką pompą. Benorn nie był zadowolony z faktu spotkania ze swoim poprzednim pracodawcą. Wciąż nie wiedział co stało się z Namek, choć podejrzewał, że wieść zniszczeniu planety przez Lorda Coolera natychmiast rozeszłaby się po imperium. Zresztą wybuchające w całym imperium bunty na pewno odciągnęły go od planety zielonych ludzików. Ubrano ich wszystkich w galowe zbroje, z przypiętymi do barków pelerynami, wielkimi tak bardzo, że spokojnie mogły by robić za zasłony. Zakazano im nosić scautery, lecz Benorn miał swój przy sobie, tak na wszelki wypadek. Sądził, że wyślą ich na lądowisko by odebrali przybywającego syna, lecz King Cold zdecydował inaczej. Na powitanie została wysłana cała armia. Żołnierze mieli stać jeden obok drugiego po obu stronach drogi od lądowiska aż po sam pałac. Sznur żywych ludzi o długości około 15 kilometrów, czyste szaleństwo. Oddział Artico został umieszczony w sali tronowej przy samym królu. Król Cold zasiadł na swym ogromnym tronie, oczekując nadejścia syna, a ich ustawiono po dwoje na prawo i lewo dwa kroki za tronem. Oni nie dostali siedzenia, mieli stać przez cały czas, wyprostowani, dostojni. Wieczorem będą go boleć plecy, co do tego nie miał wątpliwości. No chyba, że Lord Cooler stwierdzi, że Benorn go zdradził i jego ojciec pozwoli mu go zabić.
       Z przemyśleń wyrwał go odgłos otwieranych drzwi. Do środka pomieszczenia natychmiast dotarł dźwięk imperialnego hymnu odgrywanego, o ile słuch nie mylił Benorna, na żywo przez orkiestrę. Do pomieszczenia wszedł on Lord Cooler we własnej osobie, w towarzystwie Sauzera, jego najbliższego wojownika. Ciekaw był, czy miałby teraz szanse przeciw temu głupiemu blondasowi. Chętnie wyrównałby z nim rachunki za planetę Wielkiego Zuno.
       - Ojcze - Zaczęło się. Lord Cooler nawet nie zaszczycił spojrzeniem pozostałych osób zebranych w sali.
       - Synu - King Cold podniósł się ze swego miejsca, rozpościerając ramiona na boki, okazując wszystkim zebranym całą swoją potęgę. Lord Cooler zatrzymał się u podnóża tych kilku stopni, prowadzących wprost do tronu jego ojca. Obok niego zatrzymał się Sauzer i o ile Lord Cooler nie dostrzegł swego byłego żołnierza, o tyle jego przyboczny odnalazł go wzrokiem bez problemu. Oboje wymienili gorzkie uśmiechy, jakby każdy chciał przekazać drugiemu, że doskonale zdają sobie sprawę z tego co planuje drugi. Wymiana uprzejmości nie przeciągała się jednak, ponieważ obaj Changelingowie wpadli sobie w ramiona i oboje udali się do sąsiedniego pomieszczenia, gdzie czekała ich uczta. Oddział Artico udał się wraz z nimi, tak samo jak i Sauzer. Ich zadaniem było najzwyklejsze stanie przy drzwiach, gdy ci najważniejsi będą posilać się i rozmawiać. Większość rozmów dotyczyła spraw imperium. Ot pytania czy bunty zostały zażegnane, jak idzie odbudowa zniszczonych światów, jakie dalsze plany ekspansji ma Lord Cooler. I wtedy wydarzyło się coś. Benorn nie wychwycił tego w pierwszej chwili. Lecz ekspresja na twarzy Lorda Coolera zmieniła się, wyglądał jakby coś go trapiło.
       - Nasi szpiedzy donieśli nam, że na planecie Vegeta panuje nowy król… od kilku lat, a my dowiadujemy się o tym dopiero teraz?! - Rozpoczął syn Króla. Ojciec jednak zdawał się nie podzielać jego trosk, ponieważ natychmiast zaczął ruszać zbywająco ręką.
       - I tak cię to martwi? Jedna małpa zastąpiła drugą, wielkie mi zmiany. Ten cały ich król wybił lub wygnał poprzednią rodzinę królewską. Najpotężniejszych osobników na tej ich malutkiej czerwonej planetce. Wyświadczył nam co najwyżej przysługę - Król Cold sięgnął po wielki kielich wina i uszczuplił jego zawartość, wpatrując się w Lorda Coolera, który wciąż nie wyglądał na spokojnego.
       - Ta małpa, jak go nazwałeś tato, zakończył wojnę z Tsufulami. Czy zdajesz sobie sprawę jak wiele uwagi poświęcali na tę wojnę sayanie? Jak myślisz, gdzie pokieruje się teraz ta cała uwaga? - Benorn był zadziwiony opryskliwym tonem Lorda Coolera. Jeszcze bardziej dziwiło go to, że King Cold pobłażał takiemu zachowaniu, gdy tracił innych za dużo mniejsze przewinienia.
       - A czy równie bardzo martwi cię ten cały Imperator Laptor, który więzi twojego brata i zmusił go do służby u niego? Szpiedzy donoszą, że jego imperium rozkwita- Król zdawał się mówić trochę prześmiewczo, trochę poważnie. Lord Cooler wciąż jednak nie zdawał się być udobruchanym.
       - Straciliśmy dwie planety, jedna obok drugiej, kilka miesięcy temu… - wydusił z siebie. Powiedział to przyciszonym głosem, niczym dziecko, które bało się przyznać rodzicowi do złego uczynku.
       - I uważasz, że jest to robota sayan? - Król Cold rozsiadł się wygodniej w swoim miejscu bacznie obserwując syna.
       - Sayanie, Laptor, co za różnica, równie dobrze mógł to być Beerus - I wtedy wydarzyło się coś czego Benorn nie spodziewał się dostrzec przez całe swoje życie. King Cold wzdrygnął się i uniósł ze swego miejsca.
       - Lord Beerus, to imię wypowiadamy tutaj z godnością - W pomieszczeniu natychmiast wzrósł stopień napięcia. Lord Cooler stracił swój rezon, lecz nie tylko on. Pozostali, w tym i Benorn, również mieli nietęgie miny.
       - Sądzisz, że mógł to zrobić Lord Beerus? - Ton króla złagodniał, było w nim wiele zakłopotania, choć nie tym, że dał się ponieść przed chwilą, a raczej tematem ich rozmowy. Lord Beerus. Benorn zastanawiał się kto mógł powodować takie poruszenie w samym Królu imperium. Ani król sayan, ani nawet Imperator Laptor, który zniewolił jego syna nie wzbudzali w nim takiej reakcji.
       - Nie wiem - Odpowiedział jego syn. Dalej rozmowa ciągnęła się jak gdyby nic się nie wydarzyło. Nie wspomniano już więcej imienia tego, który wszystkich tak bardzo przerażał. Nie nawiązywano już nawet do dwóch zniszczonych planet. Rozwodzili się nad wzmocnieniem granic. Zwiększeniem współpracy z rasami o wyższym poziomie technologii niż imperium. Rozmowy trwały do późnego wieczora. I dopiero gdy obaj changelingowie udali się do swoich prywatnych komnat na spoczynek, Benorn i reszta mogli odetchnąć.
@Kusu
@Kusu
No.1 Kusu's Fanboy
Liczba postów : 83

Benorn - Historie pomiędzy wierszami (7 letni time skip) Empty Re: Benorn - Historie pomiędzy wierszami (7 letni time skip)

Sob Gru 19, 2020 5:49 pm
Sponsored content

Benorn - Historie pomiędzy wierszami (7 letni time skip) Empty Re: Benorn - Historie pomiędzy wierszami (7 letni time skip)

Powrót do góry
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach