Go down
Haricotto
Haricotto
Admin/Time Patrol
Liczba postów : 2233

Las Karin - Page 3 Empty Re: Las Karin

Sob Sty 26, 2019 8:56 pm
MG - SAGA

Belial został pokonany, a przynajmniej wszystko na to wskazywało. Kido również zniknął, jego energia Ki wyparowała, niemniej jednak, nie było potwierdzenia jego śmierci. Zebrani musieli wziąć to za pewnik, nie mieli i tak innej opcji.
Antical zachował się niehonorowo, grożąc śmiercią niewinnej dziewczynce. Ta leżała nieprzytomna, zakopana do połowy w gruzie. Do Anticala zbliżyli się Guts i Kenzuran, każdy w innej odległości. Zaczęli ze sobą rozmawiać.
Poraniona Aymi zaczynała się powoli wybudzać, słysząc przy okazji niektóre ze słów wypowiadanych przez trójkę Saiyan. Była świadoma tego, że zostanie zabita albo porwana, co wynikało ze słów "by ją zostawić przy życiu lub z nimi".
Ryu chciał pomóc swojej przyjaciółce, ale nie mógł niczego zrobić. Jirri sprawiał wrażenie, jakby zastygł w miejscu, przyglądając się tylko nerwowo całej sytuacji.
Guts trzymając palce przy czole, wyczuł dwa źródła energii. Jedno plasowało się w granicach jego własnej mocy, drugie natomiast było dwa razy większe.

Kamerzysta zrobił zbliżenie na całą sytuację, pokazując całemu światu grożącego niewinnej dziewczynie Anticala i pozostałych, którzy wtórowali jego pomysłowi.

Nikt się nie spodziewał i nikt tego nie widział, ale tuż nad głowami wojowników, latał mały robocik, zbierający dane na ich temat. Przypominał połączenie owada i rakiety. Był niewykrywalny.

Spoiler:
Antical
Antical
Kicked over 9000!
Liczba postów : 437

Las Karin - Page 3 Empty Re: Las Karin

Sob Sty 26, 2019 9:29 pm
Jeden z saiyan zaczął zadawać pytania. Antical nie miał zamiaru udzielać mu odpowiedzi. Nie miał pojęcia o smoczych kulach, więc był nieprzydatny. Nie wyraził również bezpośredniej chęci dołączenia do zielonookiego. Wahanie oznaczało niepewność, na której rozwiewanie, młody morderca, nie miał czasu. Kiedy głos zabrał brodaty ziemianin, na twarzy wojownika zagościł uśmiech. Błagalny lament, którym była wypowiedź ów jegomościa, mógł jedynie bawić. Co za lamus... - pomyślał, słuchając jak karateka prosi o oszczędzenie czerwonowłosej. To co wydarzyło się potem sprawiło, że każdy, nawet najdrobniejszy element planu, nagle znalazł się na swoim miejscu. Oto bowiem, do złotowłosego mieszkańca zniszczonej planety, podszedł jego pobratymiec w płaszczu. Spojrzał w jego oczy. Nie było w nich strachu. Skądś jednak znał to spojrzenie. W źrenicach mężczyzny dostrzec dało się zarówno ból, jak i pustkę. Na ułamek sekundy w głowie Anticala pojawiła się scena w której serce kobiety, która go urodziła, zostało przebite jego własną dłonią. Uczucie żalu nie pojawiło się jednak ani na moment. Skutecznie blokowane było gniewem i chęcią zemsty. Zupełnie jak... - urwał jednak tę myśl, uważnie słuchając tego, co młodzieniec ma do powiedzenia. Podoba mi się... nie czuje strachu i widać, że potrafi używać mózgu... - uznał. Dodatkowo, super saiyanin zaoferował teleportację. Przenieś nas natychmiast, kiedy tylko Cię dotknę... - powiedział szeptem, ledwo ruszając swoimi wargami. Przesunął stopę, kładąc ją na klatce piersiowej dziewczynki. Energia emanująca z jego ciała sprawiła, że leżące na niej kamienie, rozpadły się w pył. Podniósł swą głowę i krzyknął, tak, żeby wszyscy mogli go usłyszeć. MACIE DOKŁADNIE MIESIĄC NA ZEBRANIE WSZYSTKICH SMOCZYCH KUL. POJAWIMY SIĘ TUTAJ DOKŁADNIE O TEJ PORZE. JEŚLI TEGO NIE ZROBICIE, NIE ZOBACZYCIE JEJ JUŻ NIGDY WIĘCEJ!!!! - zakomunikował, kładąc jednocześnie swą dłoń na ramieniu Gutsa. Tuż przed teleportacją, wyprostował drugą rękę i wystrzelił ki blasta w kierunku brodatego mężczyzny, a jego twarz przyozdobił szyderczy uśmiech.
Guts
Guts
Liczba postów : 695

Las Karin - Page 3 Empty Re: Las Karin

Sob Sty 26, 2019 10:27 pm
Nic... Nadal nic... Jest! Już powoli zaczął tracić nadzieję, że znajdzie jakąkolwiek Ki poza planetą, jednak się udało. Najpierw pojawiła się słabsza Ki, potem silniejsza. Dużo silniejsza. Ale ten Saiyanin z eMką też był silny... Dużo silniejszy od Gutsa, więc chłopak poczuł się względnie bezpiecznie. Co nie oznaczało jednak, że losowo rzuci się na jedno z tych źródeł bez uprzedniego przeliczenia za i przeciw. Z tego, co zauważył, to jego nowy towarzysz był strasznie szybki i znał całkiem potężną technikę, więc w razie ewentualnych problemów mógł na nim polegać. Chyba...
Skinął głową, by potwierdzić, że zrozumiał rozkaz. Teraz pozostawało tylko wybranie źródła energii i lepiej to zrobić nim Złotowłosy dotknie Ogoniastego. Mniejsze źródło mocy wydawało się logicznym wyjściem. Mają szanse je załatwić bez większych problemów, bo mają przewagę liczebną, dlatego to właśnie je wybrał Guts. Skupił się na nim i czekał na znak towarzysza, po którym znikną z tej planety. Nie było już odwrotu, Kenzuran się z nimi nie zabrał, jego wina. Może jeszcze kiedyś będą mieli okazję się spotkać i wtedy wszystko zostanie wypomniane Ogoniastemu. Teraz go to nie obchodziło. Liczyło się przywrócenie Kido do życia i nic poza tym. Później spróbuje ożywić Magu, Kanę i Toka. Co jeśli zginie? Cóż... Nie może na to pozwolić.
Blondyn po lewej wykrzyczał swoje żądania i położył rękę na ramieniu Gutsa. Czas znikać. Już wcześniej przygotował się do skoku, dzięki czemu zniknęli od razu prosto do mniejszego źródła... Co potem? Potem będzie musiał się stać silniejszy. Ci tutaj na pewno nie oddadzą Kul tak łatwo i będą szykować coś, aby mieć i je i Aymi. Nie można im na to pozwolić, o nie. Zginął, jeśli spróbują, taak...
Nie widział pocisku wystrzelonego przez pobratymca z eMką. Za bardzo skupił się na energii, a potem na teleportacji, by ujrzeć cokolwiek. Zresztą, nawet gdyby zobaczył, to by to po nim spłynęło. Ci ludzie znaczyli dla niego tyle, co śmiecie.
Kenzuran
Kenzuran
Liczba postów : 516

Las Karin - Page 3 Empty Re: Las Karin

Sob Sty 26, 2019 11:00 pm
Kenzuran tylko patrzył i nie dowierzał swoim oczom. Guts od tak po prostu zszedł do tego innego złotowłosego i teraz wszyscy rozmawiali między sobą. Wreszcie po chwili Wojownik usłyszał ze strony tutejszego obrońcy, który był wkurzony wcześniejszymi jego słowami. To było oczywiste, najwyraźniej tutejszy jegomość lubił tą dziewczynę i nie miał zamiaru słuchać jak ją ktoś obraża. Złotowłosego jakoś to nie obchodziło, dlatego też prychnął i od razu odpowiedział:
-Nie jestem robakiem, po prostu nie szanuje mieszańców, to wszystko... - odpowiedział mu, po czym skrzyżował przedramiona na wysokości torsu. Długo to nie trwało zanim nie odezwał się mężczyzna z "emką" na czole, który chciał otrzymać od tutejszych bohaterów tych całych smoczych kul. Osobnik obok niego zaczął błagać by ten nic nie zrobił dziewczynie, by jej nie uśmiercał, a faktycznie była ledwo żywa, biedactwo. Była przez chwilę dłuższa cisza, nikt się nie odzywał, ponieważ wszyscy dużo przeżyli przez tą całą walkę z demonem Belialem. Wreszcie Syn Kellana usłyszał, że podobno te całe smocze kule potrafią spełniać życzenia, ale podobno to była legenda. Dostrzegł także później, że jego towarzysz podróży w kapsule jednoosobowej coś mówił do tego drugiego rodaka, ale niestety nie usłyszał o czym tak głęboko dyskutują.

Wreszcie znowu ziemianin coś dodał od siebie, żeby zabrać ze sobą to całą "Aymi", ponieważ takiej je było imię. Bratu Klen nie przyda się zbytnio ta informacja, ale przynajmniej będzie wiedział jak się nazywa, kiedyś na pewno dokona się jego zemsta na niej, za to co mu przedtem zrobiła. On chciał tylko dobrze, lecz nie, został przez nią odrzucony, karma bardzo szybko do niej wróciła w postaci Saiyanina z "M" na czole oraz jego kompanem Gutsem, którzy właśnie chyba coś knuli. Teraz była dłuższa chwila ciszy, ponieważ niestety Niebieskooki nie widział o czym mówi kolega w płaszczu, który najwyraźniej teraz ciągnął bardzo długi monolog słów. Upłynęło trochę czasu, aż wreszcie Kenzuran zobaczył że rodak, który stał za Gutsikiem zmienił postawę, przesuwając swoją stopę po ciele dziewczyny i jednakowo chwytając się barka jego kolegi. Młody Saiyanin nie wiedział co oni znowu kombinowali, dlatego też tylko zasyczał pod nosem, aż wreszcie Saiyanin z "emką" na czole coś powiedział do Gutsa, a potem zakrzyknął w stronę osób, które stały nad kraterem. Wreszcie ten drugi pobratymiec wyprostował swoją drugą wolną dłoń i wystrzelił pocisk w tego brodatego mężczyznę. Złotowłosy nie mógł stracić kolejnej szansy do dołączenia do Ruchu Oporu, skoro nie chcieli go zabrać ze sobą, więc podleciał szybko w stronę ziemianina i odbił pocisk gdzieś do tyłu, tak by ten nikogo nie trafił. Oczywiście przedtem aktywował swoją aurę, a potem odpowiedział do człowieka za nim, który mógłby go od razu zabić:
-Nie mam zamiaru działać ze zdrajcami, którzy mnie zostawiają. Za to pomożesz mi dołączyć do Ruchu Oporu... - powiedział i odszedł kilka kroków, stojąc praktycznie u boku Bojownika. Nie wiedział co się dalej stanie, ale nie będąc już w ryzach ryzyka, wyłączył swoją poświatę z ciała i czekał na dalszy ciąg tego co się stanie. Myślał wcześniej o ucieczką, przecież mógłby wszystkich bardzo łatwo oślepić, ale oni już o tym wiedzieli, ale mógł spróbować, zawsze miał drugą opcję. Jeśli jego towarzysz Guts i ten drugi nie chcieli go ze sobą zabrać, to postanowił wspomóc tutejszych bohaterów, nie miał i tak innego wyboru, ponieważ jego druh miał pilot do kapsuły i nie miał jak stąd uciec.
Ryu
Ryu
Maskotka
Liczba postów : 339

Las Karin - Page 3 Empty Re: Las Karin

Nie Sty 27, 2019 5:45 pm
Ziemianin wysłuchał odpowiedzi tamtego blondyna o nieco dłuższych włosach, po czym wzrok młodzieńca powędrował na tamtego drugiego złotowłosego. Jednakże ten nie odpowiedział nic. Siedział cicho przez ten cały czas obserwując całe to wydarzenie. Być może zastanawiał się nad opcją dołączenia do tamtego szantażysty? To mogło być bardzo prawdopodobne. Warto dodać, iż znów ubrany był w płaszcz, lecz nie zapiął go. Zarzucił go sobie tylko na barki.
Potem nadeszło oburzenie chłopaka spowodowane słowami wypowiedzianymi przez tamtego Saiyanina bez ogona. Zdawało się, iż nic sobie nie zrobił z ostrzeżenia naszego bohatera, tak jakby je całkowicie olał. Tak jakby był pewny siebie tylko dlatego, ponieważ mógł mieć jakąś pewność, iż tamten jegomość w kraterze zadbał oto, aby nie stała mu się żadna krzywda ze strony brodacza. Wojownik zaprzeczył obeldze rzuconej w jego stronę przez bruneta oraz dodał, iż nie szanuje osób takich jak rudowłosa. Po prostu nie darzył szacunkiem osób będących mieszanką Saiyanina oraz człowieka. Uczeń Haricotto doszedł do wniosku, że tak tego nie zostawi chcąc nieco dopiec temu nieznajomemu.
- Oh, naprawdę? Wiesz, jestem pewny, że Ciebie także nikt nie szanuje.
Po ów słowach na twarzy wojownika zagościł złośliwy uśmiech, który delikatnie ujawnił jego uzębienie. Nie mógł on nic zrobić, lecz nic nie stało na przeszkodzie, aby mógł się on nieco ponabijać z tego mężczyzny. Z całą pewnością brunet mógł uderzyć w jego dumę po tych słowach. Bardzo dobrze. Dla Ziemianina był on w zasadzie nikim, tak więc nie bardzo - żeby nie powiedzieć, że wcale - nie interesowało go jak ten wojownik mógł się poczuć po tym.
Niestety młodzieniec nie dowiedział się z jakiego powodu tamten ogoniasty poszukiwał Smoczych Kul. Cóż, nie było w zasadzie w tym nic dziwnego. To było raczej oczywiste, że wolałby on zachować to dla siebie. Mimo wszystko warto było zawsze spróbować.
Wzrok ucznia Haricotto przeniósł się ponownie na tamtego drugiego, milczącego  blondyna, który tym razem jednak przemówił. Wyglądało na to, że doskonale wiedział on czym były Smocze Kule. Jak sam twierdził wiedział o nich wszystko poza jednym szegółem. Poza tym jak je odszukać. Czyli ta cała gra Ryu w udawanie głupka nie opłacała się. Równie dobrze Ziemianin mógł powiedzieć wszystko co wiedział tamtemu złotowłosemu. Chociaż może i lepiej, aby nadal wierzył, iż chłopak nie wiedział za wiele w sprawie kulek? Blondyn w płaszczu zakomunikował wszystkim, iż staje po stronie tamtego Super Saiyanina, kiedy szedł w jego kierunku z rękoma schowanymi w płaszczu. Dodał również, że zamierzał on pomóc w jakikolwiek sposób temu nieznajomemu w dotarciu do kulek. Choć nie zamierzał zrobić tego za darmo. Zarządał w zamian za pomoc jednego życzenia. Tak więc ten śmieć nie wiedział o tym, że Smok był w stanie spełnić tylko jedno życzenie. To się frajerzy zdziwiliby, gdyby użyli Smoczych Kul. Na twarzy wojownika pojawił się delikatny uśmiech, który jednak po chwili zniknął, aby nie wzbudzić przypadkiem podejrzeń. Jeśli nawet udałoby się im zebrać kulki to mogliby zacząć wykłócać się oto kto powinien zgarnąć życzenie dla siebie. Może doszłoby nawet do walki między nimi? Nasi bohaterowie mogliby wtedy wykorzystać chwilę nieporozumienia, aby zabrać życzenie dla siebie odbierając takową możliwość swoim wrogom. Jednakże, aby to się udało wszyscy musieliby znajdować się w jednym miejscu, co niekoniecznie musiało się zdarzyć.
Obaj złotowłosi stali obok siebie, a tamten w płaszczu z jakiegoś dziwnego i absolutnie niezrozumiałego dla brodacza powodu przyłożył dwa palce prawej dłoni do czoła. Wskazujący oraz środkowy.
- Co on robi? Przygotowuje się do jakiegoś ataku? Nie wiem co on chce zrobić, ale powinienem być czujny.
Póki co jednak nie zapowiadało się na to, aby cokolwiek zrobił. Mimo wszystko było lepiej mieć się na baczności, brunet nie wiedział co potrafił ten nieznajomy. W zasadzie to chyba nikt z obecnych nie miał pojęcia co ten jegomość potrafił. Jego sojusznik zaś postawił swą stopę na klatce piersiowej ukochanej Ziemianina i kilka sekund później wykrzyczał trzy zdania w kierunku pozostałych osób. Wypowiedziane słowa przez niego wstrząsnęły nieco młodzieńcem. Jak to zebrać Kule? Jak to miesiąc czasu? Czy oni właśnie porywali Aymi? Nie, to nie mogło się dziać, nie w taki sposób. Nie kiedy nasz bohater nie mógł niczego zrobić. Musiał ich powstrzymać, musiał coś zrobić. Musiał coś wykombinować, nie mógł pozwolić na to. Nie mógł pozwolić im jej zabrać
- Nie, zaczekajcie! Błagam was, zostawcie Aymi, weźcie...
Ryu chciał zaproponować zamianę. Chciał, aby Ci gnoje zostawili jego dziewczynę, a zabrali jego. Chciał, aby wojowniczka była bezpieczna przebywając tutaj. On mógłby sobie jakoś poradzić, już nie z takich opresji wychodził żywy. Niestety nie dokończył swej błagalnej prośby ze względu na to, że w jego kierunku został posłany pocisk ki. Należał on do tamtego Super Saiyanina, wokół którego migały błyskawice. Ten tuż przed posłaniem swego ataku położył swą rękę na ramieniu swego towarzysza. Kula energetyczna mknęła wprost na chłopaka. Ten już chciał wykonać unik, lecz nie musiał. Przed nim zjawił się ten sam jegomość, który kilka chwil wcześniej obraził wojowniczkę. Wyglądało na to, że zamierzał przyjąć pocisk na siebie ochraniając bruneta. Po tym zdarzeniu uczeń Haricotto ruszył w kierunku miejsca, w którym znajdowali się Super Saiyanie oraz jego ukochana omijając tego blondyna o nieco dłuższych włosach.
- NIEEE, AYMIIII!!
Niestety ich już nie było, zniknęli, rozpłynęli się w powietrzu. Brunet zatrzymał się tak szybko jak ruszył. Nie chciał uwierzyć, że to była prawda. Nie chciał wierzyć, że to wszystko działo się naprawdę. Wolał myśleć, iż to wszystko, to wszystko od czasu przybycia Sakan było tylko koszmarem. Chciał wierzyć, że to się nigdy nie zdarzyło, jednakże to była prawda. Padł na kolana.
- Dlaczego... Dlaczego znowu... Dlaczego teraz... Dopiero pokonaliśmy Beliala i już pojawili się nowi przeciwnicy...
Dlaczego? Dlaczego tak musiało być? Czy to był ich pech? Czy prześladowało ich wszystkich jakieś fatum? Najpierw Czerwona Wstęga, potem Belial oraz jego ludzie, a teraz Ci Saiyanie. Dlaczego oni wszyscy musieli nękać tę planetę oraz jej mieszkańców? Dlaczego właśnie Ziemia, nie było innych planet w kosmosie, do cholery? Co takiego przyciągało to całe zło na błękitną planetę? Co było w niej takiego wyjątkowego? Czemu musieli się męczyć z kolejnymi wrogami dopiero co pokonując jednego z nich? To wszystko było winą ryboludzi. Gdyby nigdy się nie pojawili to żadne z tych wszystkich wydarzeń nie miałoby miejsca. Mistrz Haricotto nigdy by nie umarł, a jego córka nie zostałaby porwana.
- Przeklęci Saiyanie... Przeklęci Sakanie, przeklęty Belial, gdyby nigdy nie wysłał swoich ludzi na Ziemię to wszystko by się tak nie skończyło.
Ryu nawet nie był wystarczająco silny, aby zapobiec obu sytuacjom. Mógł jedynie płakać, uderzać w ziemię z rozgoryczenia i użalać się nad sobą, jak zwykłe dziecko. Co z tego, iż spędził cały rok wewnątrz Komnaty Ducha i Czasu skoro nie mógł uratować rudowłosej? Po co mu ta jego nowa moc skoro był zbyt słaby, aby cokolwiek zrobić? Mógł jedynie patrzeć i błagać. Gdyby był silniejszy mógłby zapobiec temu porwaniu. Nawet wtedy na Papayi był zbyt słaby. Nadawał się tylko do tego, aby zabrać ogoniastą do kota Korina. Gdyby był silniejszy na pewno to nie jego Haricotto-sensei odesłałby z pola bitwy. Wtedy mógłby wspomóc pozostałych swą siłą. Kto wie, może nawet mógłby uratować swego nauczyciela? Oparł się rękoma o podłoże, a prawą dłonią zgarnął ziemię.
- Jestem słaby... Jestem taki słaby... Jestem taki bezużyteczny... - Uderzył prawą pięścią w ziemię - Gdybym tylko był silniejszy mógłbym uratować Aymi...
Zawiódł. Zawiódł swego nauczyciela na całej linii. Brunet obiecał sobie, że od teraz to on będzie opiekował się jego córką. Nasz bohater miał ją przecież chronić, miał się stać silniejszy, aby chronić ich wszystkich. Zamiast tego pozwolił jakimś cholernym porywaczom ją zabrać. To nie tak miało wyglądać, absolutnie nie tak.
- Przepraszam, mistrzu... Zawiodłem Cię...
Co nasz bohater miał teraz zrobić? Co miał teraz począć? Nie chciał tak po prostu oddać tym Super Saiyanom Smoczych Kul, lecz jeżeli tego nie zrobiłby to już nigdy nie ujrzałby z powrotem swej ukochanej. Nie mógł na to pozwolić, lecz nie chciał iść im na rękę. Musiało przecież istnieć jakieś inne wyjście. Na pewno mógł ocalić rudowłosą oraz nie dopuścić do tego, aby tamci zyskali kulki.
- Jasna cholera... Co zrobiłby mistrz Haricotto?
Gdyby tylko był tutaj jego sensei, wtedy na pewno powiedziałby pozostałym co powinni zrobić. Wtedy także i jego uczeń wiedziałby co powinien zrobić.
- Tak bardzo... Tak bardzo bym chciał, żebyś był tutaj teraz z nami, sensei.
Uderzył trzy razy w ziemię obiema pięściami rozpaczając nad aktualną sytuacją. Chciał, aby to wszystko się już skończyło. Chciał, aby wszyscy mogli w końcu odetchnąć, odpocząć po tych wszystkich walkach. Na to się jednak jak na razie niestety nie zapowiadało.
@Whis
@Whis
No.1 Whis' Fanboy
Liczba postów : 976

Las Karin - Page 3 Empty Re: Las Karin

Sro Sty 30, 2019 8:03 pm
MG - SAGA

Antical i Guts uciekli z pola walki, wykorzystując Shunkanido. Porwali Aymi, która nie była w stanie się im sprzeciwić. Nikt nie mógł jej pomóc, jej życie było zagrożone i wystarczył jeden zły ruch, by je straciła. Ryu mógł tylko stać i patrzeć. Jego przyjaciółka została uprowadzona.
Nie mogąc wiele zrobić, padł na kolana, załamując się. Myślami zwracał się do Haricotto, swojego przyjaciela i mistrza. Niestety, nie było możliwości, by dotarły one do niego. Niemniej jednak, tak długo jak żył on i Jirri, istaniała nadzieja! Nadzieja na uratowanie Aymi i na zebranie Smoczych Kul.
Kenzuran zostawiony przez swojego towarzysza, Gutsa, musiał poczuć się okropnie. Być może nie przepadali za sobą, ale przeżyli wybuch planety Vegety. Przez wzgląd na to, że Saiyan nie ostało się wielu, powinni byli trzymać się razem. Kto wie do czego może doprowadzić ten rozłam?
Zostawiony na pastwę ziemskich wojowników, musiał się do nich przyłączyć.
W chwili, gdy Antical posłał pocisk energii, zwykłego Ki Blasta, w stronę Ryu i Jirriego, Kenzuran rzucił się za nim. Jako Super Saiyanin mógł poruszać się szybciej, więc mimo wyraźnego osłabienia po walce, wyprzedził lecącą energię i w ostaniej chwili zdołał ją odbić. Ta pofrunęła gdzieś daleko w bok, eksplodując i tworząc niewielki krater w ziemi.

Gdy Guts znalazł się w obranym przez siebie miejscu, nie ujrzał nikogo. Właściciel energii musiał być niewidzialny, lub bardzo mały. Istniała też możliwość, że wyczuł nadchodzące osoby i, zwyczajnie w świecie, zmył się.

________
[z/t] Guts, Antical, Aymi -> tutaj
Kenzuran
Kenzuran
Liczba postów : 516

Las Karin - Page 3 Empty Re: Las Karin

Sro Sty 30, 2019 10:26 pm
Kenzuran kiedy udało mu się odbić ki blasta, gdzie ten poleciał gdzieś hen daleko i wybuchł. Złotowłosy odetchnął z ulgą i dostrzegając, że jego towarzysz Guts i ten drugi z "emką" na czole gdzieś tak po prostu zniknęli, nie wiedział dokąd się udali. Mężczyzna bez ogona nawet nie wiedział czego użył jego dawny kompan, który w tej właśnie chwili go opuścił, odczuwał że to mogła być jakaś technika, ale mógł się także mylić. Starając się o tym zbyt długo nie myśleć, odwrócił się stronę brodacza, który teraz klękał na ziemi i chyba był dość załamany. Wojownik mruknął coś pod nosem i kiedy obserwował wszystkich tutaj zebranych, a w sumie ich resztkę, nie wiedział co ma ze sobą począć. Przeszedł kilka kroków i gdy stanął plecami do klęczącego osobnika, który teraz znajdował się za nim, rzekł w jego stronę:
-Hmmm, Belial został pokonany, ale nasza planeta nie powróci, została zniszczona. Wy przynajmniej nie straciliście swojej...Skoro niczego ode mnie nie potrzebujesz, muszę się udać na porządny trening, Armia Czerwonej wstęgi nie da mi spokoju, tak samo jak wam... - powiedział skierowany plecami do niego. Zastanawiał się czy nie poczekać chwile, ale wiedział że teraz ziemianin musiał zostać sam i poukładać swoje myśli. Syn Kellana nie zamierzał mu w tym przeszkadzać, dlatego też wznosząc się ku górze, aktywował swoją aurę i pofrunął w siną dal. Brat Klen gdy tak leciał w przestworzach, miał nadzieję że nikt nie będzie go śledzić, ponieważ chciał od tego wszystkiego odpocząć, za dużo się dla niego wydarzyło. Kenzuran nie tak wyobrażał sobie zemstę na Saiyance, która chyba zdobyła jakąś niesamowitą moc, a w lesie była taka niewinna ze swoją zmoczoną koleżaneczką. Niebieskooki starał się nie głowić tym teraz i zmierzał tam gdzie pozostawała jego i Gutsa Kapsuła, to będzie odpowiednie miejsce na zluzowanie i wzięcie się za porządny trening.

z/t - Góry
Jirri
Jirri
Time Patrol
Liczba postów : 495

Las Karin - Page 3 Empty Re: Las Karin

Pią Lut 01, 2019 10:02 pm
Jirri praktycznie zamarł w obliczu tego, co się stało. Tak, jak zawsze miał jakiś plan, zawsze wiedział co powiedzieć, tak w obliczu tych wydarzeń zupełnie stracił język w gębie. Najpierw Aymi-chan szarżuje prosto na Beliala, gdy ten ma już oberwać. Demon ginie, a ona sama leży w kraterze ledwo żywa. Wszyscy podlatują bliżej. Jirri nawet nie zorientował się, gdy sam się zbliżył. Patrzył na dziewczynę oniemiały. Po co... Dlaczego to zrobiła? Antical zbliżył się do niej, a Jirri natychmiast poczuł niepokój. Zaraz się okazało, że jak najbardziej uzasadniony. Gdy gość zaczął grozić, że ją zabije... Gdy naładował w dłoni pocisk... Gdy kazał im wypowiedzieć wszystko, co wiedzą o Smoczych Kulach... Jaszczurowi zupełnie odebrało mowę. Nie wiedział, co ma zrobić. Odpyskować? Cóż, nawet jeśli dziewczyna zginie, można ją przecież ożywić. Może zaatakować? Nie chciał się uniżać, nie zamierzał mówić niczego, co wie. Jego duma mu na to nie pozwalała. Nigdy jeszcze tak się nie czuł. Taka bezradność... To naprawdę uwłaczające dla kogoś, kto pochodzi z tak wysokiej rasy. Dwaj zdradliwi Sayia-jini zniknęli. W jego stronę pomknął pojedynczy pocisk. Nawet się tym nie przejął. Ostatecznie odbił go inny wojownik. Ten jeden Saiya-jin, który mimo wszystko okazał się mieć swoją godność. Jirri zwiesił głowę, a na jego czole nabrzmiała pojedyncza żyła. Nie wydał z siebie ani jednego dźwięku, ale jego twarz wykrzywiła się w grymasie wściekłości. Taka bezradność... Zacisnął pięści tak mocno, że po jego palcach spłynęły strużki fioletowej krwi...
- Mamy miesiąc... Niedoczekanie ich...
Podniósł głowę i spojrzał na ostatnią obecną osobę.
- Ryu-san...
W oczach jaszczura nadal błyszczał chłodny gniew.
- Zawsze można ją wskrzesić. A ja nie zamierzam oddać Kul.
Postawił sprawę jasno. Nie zrezygnuje z tych życzeń. Haricotto-san MUSI wrócić. W perspektywie trzech wszechpotężnych życzeń śmierć przyjaciółki wydawała się taka...
Mała...
Empatia nie jest typową cechą jego rasy. A w obliczu mocy zdolnej przywracać zmarłych, życie innej osoby było dla niego warte mniej niż jego własna... Własna...
Pycha...
Ryu
Ryu
Maskotka
Liczba postów : 339

Las Karin - Page 3 Empty Re: Las Karin

Pon Lut 04, 2019 1:29 am
Ziemianin czuł nieco mieszane uczucia względem tamtego Saiyanina bez ogona po tym, co zrobił. Wcześniej odważył się poniżyć wojowniczkę, lecz potem ocalił on brodacza odbijając tamten pocisk energetyczny, posyłając go gdzieś indziej. Gdyby nie jego interwencja to młodzieniec musiałby radzić sobie sam. Właściwie to nie mógł on mieć stu procentowej pewności, iż udałoby mu się uniknąć tej kulki. Gdyby nie zdążył odskoczyć w bok to nawet ten zwykły pocisk mógłby mu wyrządzić sporo krzywdy. Jego twórcą była przecież osoba przebywająca na znacznie wyższym poziomie złotowłosego wojownika. Oczywiście to, iż ten jegomość podał pomocną dłoń naszemu bohaterowi nie znaczyło, że od razu czyniło ich to przyjaciółmi. Jednakże uczeń Haricotto doszedł do wniosku, iż tym razem odpuści wymierzenie kary temu mężczyźnie przez wzgląd na jego czyn. Po następnej takiej akcji brunet jednak już nie będzie taki wspaniałomyślny dla tego wojownika.
Chłopak czuł się bezradny jak i bezużyteczny. Co on mógł zrobić teraz? Czy mógł on odzyskać swą ukochaną, a zarazem nie pozwolić tamtym porywaczom dostać Smoczych Kul? Czy mógł on podołać tak trudnej sztuce? Czy mógł dokonać wręcz niemożliwego? Sytuacja zdawała się być beznadziejna. W zasadzie to dokładnie taka była. Zostały postawione im bardzo ciężkie do spełnienia warunki. Nasz bohater nie chciał oddawać Kul takim osobom, lecz przecież musiał to zrobić jeśli chciał ponownie ujrzeć rudowłosą.
- Niech to szlag.
Miał dosłowną pustkę w głowie, nie miał pomysłów jak można byłoby inaczej to wszystko rozstrzygnąć. Chwila, przecież nie był sam. Mógł liczyć na Jirriego. Mógł zapytać go czy może on przypadkiem nie miał jakiegoś planu działania. Jakiegoś podstępu, który mogliby wykorzystać przeciwko ich wrogom. Ryu wstał, a w następnej kolejności odwrócił się do jedynej znajdującej się tu osoby - jaszczura. Tamten blondyn musiał przed chwilą odlecieć. Nasz bohater i tak nie miał co na niego liczyć. Zapewne nie obchodził go los ogoniastej, było mu obojętne to co się z nią stanie.
- Ta cała sytuacja nie wygląda... - spojrzał na ziemię i kontynuował - zbyt dobrze.
Wojownik już chciał zapytać czarnoskórego oto czy wpadł może na jakiś pomysł odnośnie tego zdarzenia, lecz ten ubiegł go informując chłopaka co sądził o tym wszystkim. Co takiego? Czyli tyle było dla niego warte życie dziewczyny? Był gotowy poświęcić jej życie tylko dlatego, ponieważ mogli ją przywrócić dzięki Kulom? On podszedł do tego jakby chodziło o spłatę niewielkiego długu. Tak jakby jej śmierć nic nie znaczyła.
- Co takiego?
Na twarzy bruneta zagościło zaskoczenie, co ogoniasty mógł dostrzec, kiedy Ziemianin spojrzał na niego. Uczeń Haricotto nie zamierzał pozwolić umrzeć swej ukochanej. Nie zamierzał stracić kolejnej osoby, która była dla niego ważna. Nie zamierzał pozwolić umrzeć kolejnej osobie, którą kochał. Najpierw stracił swego jedynego ojca. Następnie musiał pożegnać się z Breyem i Juuką. Potem odebrany został mu jego nauczyciel. Teraz miał stracić Aymi? Nie. Nie, po prostu nie. Nie zgadzał się, nie godził się na to. Nigdy nie zgodzi się na coś takiego.
- Czyli tyle jest warte dla Ciebie jej życie? Tyle ile zwykły śmieć?!
Znaczy, wojownik także nie chciał oddawać tym przeklętym porywaczom Smoczych Kul, lecz nie zamierzał pozostawiać rudowłosej samej. Chciał jej pomóc jak tylko mógł. Chciał jej pomóc, w jakikolwiek sposób.
- Posłuchaj, wiem, że jesteśmy w ciężkiej sytuacji. Ja też nie chcę oddawać Smoczych Kul tym Saiyanom, ale nie mam zamiaru tego tak po prostu zostawić. Jeżeli zamierzasz nic nie robić i po prostu poczekać, aż oni za miesiąc wrócą to droga wolna. Ja jednak nie zamierzam zostawić Aymi samej. Nie pozwolę jej umrzeć!
Ciało naszego bohatera zostało obtoczone przez mleczną aurę, która unosiła delikatnie do góry jego strój jak i włosy. Uniósł on prawą pięść na wysokość swej żuchwy.
- Słyszysz mnie?! Nikt ani nic mi jej nie odbierze!
Następnie odwrócił się, przebiegł kilka metrów, aby ostatecznie wzbić się w powietrze i odlecieć jak najdalej stąd. Jak najszybciej tylko to mogło być możliwe.

[z/t]
Kenzuran
Kenzuran
Liczba postów : 516

Las Karin - Page 3 Empty Re: Las Karin

Nie Mar 10, 2019 1:09 pm
Kenzuran stojąc twarzą w twarz przed obliczem zielonoskórego, nie wiedział jaką moc posiada i jak bardzo silny jest. Nie obawiał się go, ponieważ ten dopiero co się wybudził, więc sugerował się tym że może być jeszcze po prostu osłabiony po długim zamknięciu w maszynce od ryżu. Złotowłosy dostrzegł jego psychodeliczny uśmiech, a potem jeszcze do tego doszedł śmiech, chciał mu porządnie przyfasolić w mordę, oj tak bardzo chciał go wyrzucić ze statku i sprawdzić jego możliwości, ale mieli jeden cel. Jego przedramiona delikatnie drżały od gniewu, który chciał dać upust napierdzielania się przeciwko temu całemu Daimao, który uważał się za nie wiadomo kogo. Wreszcie Mężczyzna z utraconym ogonem odczuł, że do jego nogi się coś doczołgało i usłyszał głos Pilafa. Wzdychając pod nosem, dał się pociągnąć niebieskiemu karłowi, a potem za chwilę znowu ten zachrypnięty głos Piccolo. Niebieskooki tylko prychnął złowrogo i przepuścił wraz z Pilafem jego ekscelencję, która to usiadła sobie po turecku i zaczęła chyba medytować. Wojownik doskonale pamiętał, że robił podobnie by zapanować nie tylko nad tężyzną fizyczną, a także nad swoim umysłem. Za chwilę znowu głos został podniesiony przez Pilafa, który zaczął mieć pretensje i wszystko mu dokładnie zaczął tłumaczyć. Młody Saiyanin bacznie go słuchał i ten serio myślał, że zielonoskóry może nim wytrzeć podłogę, ale on sobie tego tak nie wyobrażał.

Dzięki swojej poznanej mocy, legendarnej transformacji w Super Saiyanian, wiedział że tak naprawdę on wytarł by nim podłogę. Ostatnie zdanie zdziwiło Syna Kellana, gdyż niebieski karzeł powiedział że Wszechmogący to Bóg Ziemi. Nie wiedział że tutaj na tej planecie istnieje coś takiego, więc zaczął mówić w stronę Pilafa:
-Hmm, myślisz że wytarł on moją podłogę, jestem aktualnie przemieniony, moje oryginalne włosy są koloru czarnego. W zanadrzu mam jeszcze jedną formę, która pewnie pokonałaby tego całego Piccolo... - warknął pod nosem, a potem jeszcze zapytał się swojego chwilowego kompana następująco:
-No dobrze, ale po co w ogóle lecimy do tego całego Wszechmogącego, po co on nam jest potrzebny, załatwi nam sojuszników do walki z Armią Czerwonej Wstęgi czy co? - zapytał i także usiadł na jednym z fotelów pasażerskich. Delikatnie zmęczyła go ta dziwna przygoda pod wodą i walka z jakimś monstrum, które posiadało macki. Był ciekaw jak idzie jemu towarzyszowi Gutsowi, czy wciąż żyje czy jednak nie powiodło mu się i gdzieś leży martwy. Starał się o nim nie myśleć, ale po tym jak go zdradził, nie daruje mu tego i znowu będzie chciał porządnie mu przywalić.
Haricotto
Haricotto
Admin/Time Patrol
Liczba postów : 2233

Las Karin - Page 3 Empty Re: Las Karin

Czw Mar 14, 2019 2:08 pm
MG

- Wszechmogący i Król Piccolo byli kiedyś jedną osobą. - skomentował Pilaf, oddalając się od Kenzurana i zasiadając obok Mai, która dzielnie pilotowała samolot.
Daimao siedział z tyłu, ciągle medytował, otoczony był energetyczną niewidzialną bańką. Jego powoli rosnąca siła trzęsła momentami całym pojazdem.

Krajobraz zmieniał się co chwilę, aż w końcu ocean przeobraził się w pustkowia. Pustkowia, które powinny być znane Kenzuranowi. Tutaj toczyła się batalia z Belialem, który zniszczył praktycznie cały rosnący tu las. Dopiero po chwili, statek znalazł się nad tą częścią lasu, która się uchowała.
Tuż przed pojazdem pojawił się słup prowadzący do góry. Mai pociągnęła w swoją stronę ster, a samolot zaczynał wzbijać się w powietrze. Już po chwili, lecieli pionowo do góry, tuż obok indiańskiego totemu sięgającego nieba.

Po dłuższej chwili, ponieważ słup był naprawdę wysoki, minęli wieżę Karina, kierując się jeszcze wyżej.
Ich oczom ukazała się ogromna, biała platforma, z kilkoma drzewami tu i tam, a na środku której stał duży pałac. Przed wejściem do jego środka stały dwie osoby.
Mai położyła powoli statek, lądując delikatnie na białych płytkach platformy.
Piccolo Daimao się przebudził, a na jego twarzy zagościł pewny siebie uśmiech.
- To Wszechmogący. - wyszeptał Pilaf. Wyglądał identycznie jak Daimao. Jedynymi różnicami w ich wyglądzie były ubrania i znaki na nich napisane. U Daimao kanji oznaczało "demon", a u Wszechmogącego "bóg".
_____
Odpisz w Pałacu Wszechmogącego.
Aymi
Aymi
Liczba postów : 1103

Las Karin - Page 3 Empty Re: Las Karin

Wto Maj 21, 2019 10:49 am
Eien no MG Modo
~Kłopoty?~

Na granicy zniszczonej batalią części lasu pojawiło się przejście. Okoliczne zwierzęta nastawiły uszu, nasłuchując nowych dźwięków. Po krótkiej chwili z owalu wyskoczyła młoda dziewczyna odziana w czerwień i rozejrzała się dookoła. Widok zniszczonych drzew i wielkiej przestrzeni ogołoconej ziemi po drugiej stronie był zaskakujący i zatrważający jednocześnie. Słyszała coś, że doszło tu do jakiejś walki, nie sądziła jednak, że skala zniszczeń będzie tak wielka.
- Musieli tu naprawdę ciężko walczyć, skoro okolica tak wygląda... - szepnęła, a w następnej chwili jakby się ocknęła, przypominając sobie o czymś ważnym. Sięgnęła do wewnętrznej kieszeni płaszcza, wyjmując zeń cienki skórzany pasek z kryształkiem, i podała towarzyszowi. - Załóż to, wytłumi twoje ki tak, że nawet scoutery cię nie wykryją. Lepiej, żeby nikt niepowołany nas nie znalazł, bo będą kłopoty.
Sama zakręciła bransoletką na własnym nadgarstku, jakby sygnalizując, że i ona nosi takie urządzonko. Pewnie właśnie dlatego Gattsu nie był w stanie zmierzyć wcześniej jej poziomu mocy - jego szósty zmysł trafiał na blokadę i nie mógł się przez nią przebić, dlatego wychodziło mu zero. Note rozejrzała się jeszcze raz po okolicy, sprawdzając coś na bransolecie, a właściwie na ekraniku, który pojawił się nad kryształkiem.
- Hm, to chyba gdzieś tam - wskazała kierunek wgłąb lasu, gdzie powalone i zniszczone drzewa z czasem ustępowały wciąż żywej roślinności pełnej zieleni. - Idziemy?
Guts
Guts
Liczba postów : 695

Las Karin - Page 3 Empty Re: Las Karin

Nie Maj 26, 2019 3:06 pm
Machnął ręką sugerując, by się uspokoiła. Panika nie pomagała w tej sytuacji, a tylko wydłużała całe to przedstawienie. Musieli działać szybko, racja? Racja. Więc trzeba się ruszyć i to od razu.
-W porządku. Stało się, nie obwiniaj się. Ruszajmy.-
Niby podszedł do tego chłodno i spokojnie, ale... No właśnie. Ale tak naprawdę bał się, że Tsufulianin przejmie kontrolę nad jego ciałem. To mogło bardzo skomplikować cały plan, jeśli Guts nie byłby w stanie jakoś wyrwać się spod kontroli pasożyta.
Później nadeszło to, na co Ogoniasty tak bardzo czekał. Note otworzyła portal prowadzący na Ziemię, a on upewnił się, że Kula znajduje się w kieszeni. Okazało się, że ciągle miał tam ten klucz należący do staruszka! Cholera... Teraz i tak mu nie był potrzebny, więc wyciągnął go i rzucił w stronę dziury w grzybie. Może Potage go znajdzie, może nie. To już nie była sprawa Saiyanina. Teraz miał coś innego do roboty... Westchnął i przeszedł przez portal.
Rozejrzał się. Okolica wydała mu się znajoma... Hm. Dopiero po chwili doznał olśnienia. Rany!
-Tutaj walczyli z Belialem. Tak mi się wydaje, bo okolica wygląda znajomo.-
Porozglądał się jeszcze przez chwilę. Dopiero teraz tak naprawdę mógł się skupić na zniszczeniach. Nieźle... Odwrócił uwagę od nowego krajobrazu, gdy dziewczyna podała mu jakąś bransoletkę. Wziął ją, obejrzał z każdej strony i założył. Fajnie. Przydatna rzecz. Odwrócił się w stronę Note, która najwyraźniej znalazła drogę do celu.
-Prowadź.-
I wraz z tymi oto słowami zaczął iść za brunetką.
Aymi
Aymi
Liczba postów : 1103

Las Karin - Page 3 Empty Re: Las Karin

Sro Maj 29, 2019 11:13 am
Eien no MG Modo
~Kłopoty?~

Gattsu zgodził się, że co się stało, to się nie odstanie i powinni ruszać dalej. Jego wewnętrzne rozterki  również musiały poczekać, choć ewentualne przejęcie kontroli przez szaraczka mogło popsuć jego plany... jakiekolwiek by one nie były. Doszedłszy zatem do porozumienia, Note w końcu otworzyła portal, a już po chwili oboje znaleźli się po drugiej stronie - na granicy scenerii niedawnej bitwy. Rzeczywiście okolica mogła się wydać saiyaninowi znajoma, bo zaledwie kilka czy kilkanaście kilometrów wgłąb pustkowia znajdował się krater powstały w wyniku eksplozji wyrzuconych na Beliala technik. Tam też rozstał się z przyjacielem, którego poświęcenia nikt z tam obecnych długo nie zapomni.
Brunet założył bransoletkę tłumiącą ki, a moment później oboje szli już w głąb lasu, który z każdą chwilą stawał się coraz ciemniejszy i ciemniejszy. Dziewczyna co jakiś czas zerkała na mały wyświetlacz, nieco korygując kurs, ale szła w ciszy, co jak na nią było naprawdę rzadkością. W pewnym momencie jednak zatrzymała się, obróciła z wyświetlaczem w jedną stronę, potem w drugą i... tyle. Stała wśród ciemnych drzew, między którymi nic właściwie już nie było widać.
- Wioska powinna być gdzieś tu, ale... - mruknęła pod nosem, zaraz tworząc na dłoni migoczącą kilkę energii, która nieco rozświetlała okolicę. Drzewa, drzewa, jakieś krzaki i lekkie przerzedzenie kawałek dalej. Tam też podbiegła Note, wychodząc na dość sporą polanę. Niestety - pustą.
- Ale... powinna tu być mała wioska - jęknęła, zerkając jeszcze na ekran, na którym zielone kółko pokrywało się z czerwonym, co zapewne znaczyło "jesteś u celu". Tylko że cel zdawał się nie współgrać z mapą dziewczyny, co mogło znaczyć, że zaszło więcej zmian, niż z początku sądzili.
- Kurczę, mogłam chociaż wziąć scouter, to może dałoby się wykryć kogoś w okolicy, a tak to nie wiem, jak niby mamy znaleźć babcię...
Klapnęła tyłkiem na ciemną trawę kompletnie załamana. Skąd mogła wiedzieć, że jej towarzysz potrafi sam odszukać w okolicy ewentualne istoty żywe? No właśnie. Padła zatem na plecy, wpatrując się załzawionymi oczami w ciemne niebo, nie znajdując wyjścia z tej beznadziejnej sytuacji. Bo jeśli nie znajdą babci, to jak mają ją uratować?
Gattsu, gdyby skupił swój szósty zmysł na przeskanowaniu okolicy, odkryłby kilkanaście metrów w prawo spacerującą łanię z młodym jelątkiem, a idąc dalej na wschód - grupkę ludzi w ilości czterech, może pięciu. Oddaleni byli o jakiś kilometr drogi, a ich energie nie wydawały się wcale jakieś wielkie, ot zwykli ludzie. Może warto iść w tamtym kierunku? Chociaż... może lepiej zjeść coś i odpocząć przed dalszą podróżą? Wyglądało na to, że na Ziemi właśnie nastała noc...
Guts
Guts
Liczba postów : 695

Las Karin - Page 3 Empty Re: Las Karin

Nie Cze 02, 2019 4:29 pm
Szedł za dziewczyną rozglądając się wokół. Las był ciemny, a nadchodząca noc nie pomagała. Wręcz przeciwnie! Dobrze, że chłopak był wyuczony umiejętności wykrywania Ki. Dzięki temu żadna istota nie powinna ich zaskoczyć... No chyba, że posługuje się tą dziwną technologią, w jaką jest zaopatrzony Patrol. To mogło poważnie utrudnić obecną sytuację, ale szanse na spotkanie tak zaawansowanego technicznie przeciwnika były niskie, jeśli nie zerowe. Racja? Chłopak nie miał pojęcia, że istnieje taka technika, która pozwalałaby mu obniżyć swój poziom mocy do naprawdę niskich liczb. Cóż, jeszcze nie wiedział. Nie wiadomo, co przyniesie przyszłość,  a Guts miał nadzieję, że będzie lepiej niż obecnie. Uważał, że i tak gorzej być nie może. Stracił wszystkich, na których mu zależało! Nawet tego tymczasowego sojusznika - Anticala... I dwukrotnie zdradził innego Saiyanina... Ta, powoli wszystko się waliło. Hej, przynajmniej nie miał nic do stracenia, nie? Tacy ludzie są najgroźniejsi! Był całkiem silny, ale uważał, że to wciąż za mało. Zbyt dużo porażek i połowicznych zwycięstw go do tego przekonało...
Prawie wpadł na dziewczynę, gdy ta nagle się zatrzymała bez ostrzeżenia, a on  był zbyt skupionych na otoczeniu wokół i nie spodziewał się ataku od frontu. "Zgrabnie" ją ominął o mało nie lądując twarzą w kupce liści i szybko odzyskał równowagę. Spojrzał na nią pytającym wzrokiem, a potem na drzewa wokół. Zgadza się, to miejsce nie wyglądało na wioskę. Mapa Note się myli? A może to wina tego całego zamieszania z Belialem? Albo oba, nigdy nie wiadomo.
-W porządku. Nie potrzebny nam scouter.-
Zamknął oczy i zaczął wyszukiwać Ki w okolicy. Nic... Nic... Jest! A nie! To tylko jakieś zwierzę. Przypominało trochę to, które Guts jadł całkiem niedawno. Około kilku godzin temu, licząc na oko... Teraz! Znalazł grupkę istot przypominających Ziemian. Około sześciu osobników. Spytanie ich o drogę jest dobrym pomysłem, nie? W końcu to mogą być tutejsi.
-Znalazłem kogoś. Chodź, spytamy o drogę.-
I ruszył machając ręką do dziewczyny na znak, żeby za nim poszła. Złotowłosa forma, która była ciągle aktywna, była pewnym zabezpieczeniem przed ewentualnym atakiem. Dzięki niej był dużo szybszy, a szybkie reakcje to ważna rzecz. Czy to pewna ochrona? Cóż, przekonamy się!
Aymi
Aymi
Liczba postów : 1103

Las Karin - Page 3 Empty Re: Las Karin

Wto Cze 04, 2019 8:17 pm
Eien no MG Modo
~Kłopoty?~

Nie pozostało im nic innego, jak ruszyć w głąb lasu według wskazań podręcznej mapki Note. Z każdym kolejnym krokiem robiło się coraz ciemniej, aż wreszcie noc całkiem pochłonęła świat. A przynajmniej tę część globu, wszak po drugiej stronie nastał już zapewne dzień.
Dwójka naszych bohaterów szła zatem przez las we względnej ciszy. Jedno skupiało się na wyznaczeniu trasy wspólnej podróży, drugie zaś zajęło się rozmyślaniami. Co prawda brunetka nie sprecyzowała, kto poza nimi używa tych tłumiących ki bransoletek, jednak szansa spotkania trzeciego osobnika z takową była naprawdę niska. I zaiste przyszłość zdawała się być niepewna, zważywszy również zmiany spowodowane pojawieniem się Beliala. Zniszczenie Vegety, utrata przyjaciół, poświęcenie Kido, do tego wszystko to, co od czasu przylotu na Ziemię robił saiyanin. Wszystko miało swoje przyczyny, a każdy wybór swoje konsekwencje. Czy Gattsu spotkałby Note na Potafeu, gdyby w którymś momencie wybrał inaczej?
BUM! No prawie. Chłopakowi jakoś udało się uniknąć zderzenia czołowego, gdy jego kompanka nagle się zatrzymała. Wyglądało na to, że byli na miejscu, choć tylko według mapy patrolerki. Okolica w żadnym razie nie przypominała wioski, czy choćby tymczasowej osady. Drzewa, jakieś krzaki i zupełnie pusta polana. Zrezygnowana Note padła na trawę, wpatrując się bezradnie w upstrzone gwiazdami niebo i żałując, że nie wzięła ze sobą scoutera, kiedy odezwał się Flaczek.
- Nie potrzebny..? - powtórzyła trochę niepewnie, zerkając na kolegę, który akurat zamykał oczy, wyczulając swój szósty zmysł. Tu jakaś sarna (może jednak warto coś przegryźć, hm?), a dalej grupka ludzi. I tu chyba trzeba poduczyć Flaczka matematyki, bo z "czterech, może pięciu" nagle zrobiło mu się sześć osób. Ale może pomińmy ten mały szczegół i przejdźmy dalej...
Sayianin oznajmił, że znalazł kogoś, kogo można spytać o drogę i ruszył w obranym kierunku, dając koleżance znać, by szła za nim. Note z początku się zdziwiła, potem jednak chyba przypomniała sobie o czymś, bo przytaknęła, otarła zawilgocone oczy, a moment później podążała w ślad za złotowłoską. Przedzierali się zatem przez zarośla i co gęściej rosnące krzewy spotykane na drodze, aż wreszcie dostrzegli jasną łunę przed sobą. Kolejne kilkanaście metrów dalej już zaczynali słyszeć głosy, z czego wyraźnie dało się odróżnić przynajmniej jeden męski i damski.
- ...i myślał, cep jeden, że może tak po prostu wymachiwać mi tą pukawką przed twarzą - ciągnął mężczyzna, chcąc zapewne jeszcze coś dodać, został jednak zbesztany przez kobietę.
- Keito, powściągnij język przy dziecku!
- Jakby młody nie wiedział, co to cep... - mruknął mężczyzna pod nosem, czym zasłużył na karcące spojrzenie rozmówczyni. I właśnie tę piękną scenę zastała dwójka naszych bohaterów.
Przy ognisku rozpalonym pośrodku niewielkiej polanki siedziała ciężarna kobieta, której włosy w świetle płomieni zdawały się lśnić złotem, a także ciemnowłosy i dość krępy mężczyzna oraz na oko dziesięcioletni chłopczyk z bujną czupryną ognistych włosów. Młody rysował coś patykiem po piasku, kiedy nagle uniósł spojrzenie wprost na saiyanina i skrytą za nim patrolerkę.
- Wujku, ktoś przyszedł - oznajmił, a pozostała dwójka dopiero wtedy zwróciła uwagę na przybyszy. Gattsu wyczuwał jeszcze jedną energię nieco głębiej w lesie, osobnik ów zdawał się jednak powoli zbliżać w stronę pozostałych. Był zapewne ich towarzyszem.
- Etto... konichiwa - odezwała się dość niepewnie Note, wciąż kryjąc się za plecami kolegi. - Chyba się zgubiliśmy...
Dorośli wymienili krótkie spojrzenia, pozostawali jednak czujni i ostrożni. Nie wiedząc, z kim mają do czynienia, zgodnie postanowili poczekać na jakieś większe wyjaśnienia ze strony przybyszy. Gattsu zauważył, że mężczyzna ostrożnie sięga do pasa, kładąc dłoń na rękojeści jakiegoś krótkiego ostrza, było to chyba jednak bardziej zabezpieczenie niż groźba. W końcu miał pod opieką ciężarną i dziecko, prawda?
Guts
Guts
Liczba postów : 695

Las Karin - Page 3 Empty Re: Las Karin

Sob Cze 22, 2019 10:06 pm
Nim dotarli na polankę, to usłyszeli krótką wymianę zdań. Głosy były zbyt rozluźnione, co oznaczało, że nie zdawali sobie sprawy z obecności Gutsa i Note. To oznaczało, że prawdopodobnie byli miejscowymi i znali tę okolicę. Świetnie! Chłopak zignorował sarnę. Nie jadł aż tak dawno temu, a teraz miał inne zajęcia, więc nawet złapanie jej dla rozrywki wychodziło z gry. Nie spytał Note o to czy jest głodna. Jeśli jest, to cóż... Jej wina, mogła się przygotować.
Wyszedł na polanę i się rozejrzał. Trójka osób: dwójka dorosłych i jedno dziecko. Kawałek dalej znajdowała się jeszcze jedno źródło energii, lecz było ono poza zasięgiem wzroku chłopaka. Pierwszy odezwał się dzieciak, który oznajmił przybycie Saiyanina i jego towarzyszki. Później owa towarzyszka całkiem szybko streściła obecną sytuację, w jakiej się znajdowała. Guts milczał jednocześnie taksując wzrokiem wujostwo młodzika. Wyglądało na to, że samiec sięgał po broń... Flaczek ściągnął brwi. Bezsensowna walka z ciężarną kobietą i dzieckiem za plecami z dwoma przybyszami z lasu? Nie, nikt nie był na tyle głupi, by tyle ryzykować. Czyli się przygotowywał do ewentualnej obrony rodziny. Zrozumiałe. Wyciągnął dłonie z kieszeni i wystawił je delikatnie przed siebie, by pokazać, że nie ma broni.
-Szukamy pewnej wioski. Podobno jest gdzieś tutaj. Wiecie coś o niej? Możecie nas tam zaprowadzić?-
Oby ci ludzie byli chętni do współpracy, bo inaczej nie będzie innego wyjścia niż tylko się tułać, aż znajdą swój cel... Chociaż, czemu by nie wzlecieć i się rozejrzeć z góry? Jeśli ci Ziemianie odmówią, to Gucio skorzysta z tej opcji.
Aymi
Aymi
Liczba postów : 1103

Las Karin - Page 3 Empty Re: Las Karin

Czw Cze 27, 2019 11:40 pm
Eien no MG Modo
~Kłopoty?~

Jak można ignorować sarnę?! Taka ładna, zgrabna, mięsista, soczysta, mniam... No ale mniejsza. Widać żołądek tego saiyanina był jakiś dziwny, skoro jego właściciel wytrzymywał tyle bez jedzenia (a w sumie nie wiesz, ile czasu spędziłeś na tamtej planecie, pamiętaj!). Dwójka naszych bohaterów ruszyła zatem tym nikłym tropem energii, Gattsu przodem, jego towarzyszka tuż za nim.
Rzeczywiście siedzący przy ognisku ludzie nie zdawali sobie sprawy z obecności naszej dwójki, a przynajmniej do pewnego momentu. Młodzik pierwszy zauważył przybyszy, a potem nastąpiła chwila ciszy, którą przerwała Note. "Zgubiliśmy się" niespecjalnie chyba przemawiało do obecnych, bo czekali na więcej szczegółów. Saiyanin wyciągnął ręce z kieszeni, chcąc pokazać, że nie jest uzbrojony i nie stanowi zagrożenia. Mężczyzna z nożem przy pasie otaksował go spojrzeniem, wciąż jednak trzymał dłoń w zasięgu rękojeści, tak asekuracyjnie.
- Pomyliliście kierunki - oznajmił cierpko. - Wioska Indian jest za wami, jakieś 50 kilometrów stąd, za tym wielkim pustkowiem.
- Ale... - Note zdawała się być na skraju załamania - wioska babci miała być tutaj...
Ciężarna kobieta zmierzyła wzrokiem oboje przybyszów, potem zaś zerknęła na Keito, ostatecznie spojrzenie zatrzymując na patrolerce. Przez dłuższą chwilę nad czymś się chyba zastanawiała, ostatecznie zaś westchnęła ciężko.
- Im chyba chodzi o Taisei - wtrąciła, a sama nazwa od razu zwróciła uwagę Note.
- Tak! Tam mieszkała babcia! Znaczy... mieszka... - zakończyła nieco zmieszana, uświadamiając sobie, że w końcu jest w czasach sprzed własnych narodzin.
- Nie chcę cię martwić, dziecino, ale od przeszło roku z pewnością nikt tam nie mieszka - mruknęła pod nosem kobieta.
- Mei! To mogą być szpiedzy! - zaprotestował ciemnowłosy, czym zasłużył sobie na litościwe spojrzenie szatynki.
- I nie mają pojęcia, że Armia zrównała Taisei z ziemią? I to dosłownie? Daj spokój.
Brunetka stała jak wryta z lekko rozchylonymi ustami, a z jej twarzy dało się wyczytać istne ogłupienie. Bo przecież jak to nikt tam nie mieszka od roku, skoro to rodzinna wioska jej babci? I jakim cudem niby miałaby ona zostać zrównana z ziemią, skoro z opowieści babci nic takiego nie pamiętała? W końcu babcia raczej by nie pominęła takiego szczegółu, prawda? Prawda? Wyglądało jednak na to, że ludzie przy ognisku wcale nie robili sobie żartów. A skoro wioski nie ma to znaczy, że jej mapa wcale nie zwariowała, tylko czasoprzestrzeń nie współgrała już z jej danymi. Zamiast na Taisei natknęli się na polanę, która zapewne jeszcze przed rokiem była wioską.
Najwidoczniej zmian było więcej, niż wszyscy sądzili... I co w związku z tym?
Guts
Guts
Liczba postów : 695

Las Karin - Page 3 Empty Re: Las Karin

Pią Lip 05, 2019 7:37 pm
Guts ani razu nie stracił przytomności na tamtej grzybiastej planecie, ani nic z tych rzeczy, więc nawet jeśli czas tam płyną inaczej, to i tak ciało chłopaka się przecież dostosowało do tego. Więc logicznie rzecz biorąc, nie ma opcji żeby zaczął głodować albo w ogóle być głodny po takim czasie... No, ale wracając do najważniejszego!
Saiyanin zmrużył oczy, gdy dostał odpowiedź. 50 kilometrów to nie tak dużo, lot w tamtą stronę nie powinien dużo zająć. Hm... Z drugiej strony, to raczej niemożliwe, żeby urządzenie dziewczyny źle działało. Skoro potrafili skakać w czasie, to potrafili również tworzyć mapy elektroniczne, nie? No właśnie. W każdym razie, Guts był gotowy do odejścia. Skoro nie ma tu niczego, to nie ma się co trudzić szukaniem. Odwrócił się i zrobił jeden krok. Potem odezwała się Ziemianka, która wspomniała o jakimś "Taisei". Chłopak się zatrzymał i spojrzał na nią przez ramię. Zignorował ucieszoną Note. Chciał tylko wykonać swoje zadanie, nic więcej. I gdy wszystko zaczynało się ułatwiać, to nagle...
-Zrównana z ziemią? Szybko się odwrócił Co się stało z mieszkańcami?-
Masz babo placek, jak to się mówi. Musiało istnieć jakieś miejsce, do którego ci ludzie mogli pójść. Załamywanie się nic nie da. Działanie górą!
Aymi
Aymi
Liczba postów : 1103

Las Karin - Page 3 Empty Re: Las Karin

Sro Lip 17, 2019 12:49 am
Eien no MG Modo
~Kłopoty?~

Sprawa wioski z chwili na chwilę robiła się coraz bardziej zagmatwana. Z jednej strony odpowiedź mężczyzny była jasna - najbliższa wioska znajdowała się przeszło pięćdziesiąt kilometrów dalej, za powstałym w wyniku starcia z Belialem pustkowiem. Z drugiej jednak strony szukanie tej konkretnej wioski opierali na aparaturze brunetki, a ta wyraźnie wskazywała najbliższą okolicę. Gdzie więc znajduje się ich cel?
Taisei - jedno słówko, a raczej nazwa, przykuwa uwagę Note, a to już skłania do myślenia. Słowa kobiety przy ognisku jednak ostudziły nagle pobudzony entuzjazm patrolerki, wspomniana wioska została bowiem... zmieciona z powierzchni ziemi. Na pytanie blondyna dwójka dorosłych przy ognisku wymieniła się spojrzeniami, a mężczyzna westchnął zrezygnowany.
- Podobno w Taisei znajdowała się jedna z komórek Ruchu Oporu, więc Armia któregoś dnia po prostu zrobiła nalot - wyjaśniła Mei. - Cały teren dosłownie zrównano z ziemią, a większość mieszkańców trafiła albo do więzienia, albo została przymusowo wcielona w szeregi RR. Ci, którym udało się umknąć, odeszli jak najdalej stąd lub szwendają się po okolicy jak my.
Szósty zmysł saiyanina dał o sobie znać, moment później po prawej stronie na granicy lasu coś upadło głucho. Gdyby Gattsu spojrzał w tamtą stronę, zauważyłby leżącego na trawie mężczyznę, którego sygnatura energii odpowiadała tej należącej do osobnika krążącego po lesie jeszcze kilka minut temu. Tylko skąd on się nagle tu wziął i to w dodatku... nieprzytomny?
- Yoichi! - zakrzyknęła kobieta z przestrachem, zrywając się z miejsca i podbiegając do leżącego. Od razu zaczęła sprawdzać jego stan. - Yoichi, proszę... ocknij się...
- Coście zrobili mojemu bratu?! - warknął Keito, wręcz wyrywając krótki nóż z pochwy przy pasie. - Sanji, pomóż matce - zwrócił się jeszcze do zaskoczonego całą sytuacją młodzika, który od razu pognał do kobiety.
Brunetka przyglądała się całej scenie, kompletnie nic nie rozumiejąc. Coś tu ewidentnie nie grało, tylko nie wiedziała jeszcze co. Potem zaś wyraz jej twarzy zmienił się, ukazując niedowierzanie, jakby właśnie dotarła do niej jakaś szczególna informacja. Szeroko otwarte oczy skierowała powoli w stronę kobiety i znajdującej się przy niej dwójki.
- Mei... Yoichi... Sanji... - powtórzyła imiona, a jej twarz zrobiła się niemal trupio blada. - Niemożliwe...

~~Pik pik pik! Niebezpieczeństwo!~~

Zegarek patrolerki zapiszczał ostrzegawczo, ona jednak zdawała się tego nie zauważać. Cały czas wpatrywała się w nowopoznanych ludzi, jakby właśnie uświadomiła sobie, że patrzy na najprawdziwsze zjawy. Ciekawe dlaczego... No i gdzie to nieboezpieczeństwo?
A zmysł wyczuwania energii milczał jak głuchy, o ile można to tak określić.
Guts
Guts
Liczba postów : 695

Las Karin - Page 3 Empty Re: Las Karin

Czw Lip 18, 2019 6:47 pm
Ściągnął brwi i nieznacznie skinął głową. Ruch Oporu... Czyli jest ktoś, kto walczy z tymi okupantami. Hmm... Ale raczej nie idzie im zbyt dobrze, skoro muszą się ukrywać i tak łatwo są pokonywani. Trochę to przypominało sytuację na Vegecie, gdzie też były dwie walczące strony i jedna miała znaczną przewagę nad drugą. Interesujące.
Szybko odwrócił głowę w stronę, z której wyczuł energię. Pojawiła się nagle, lecz nie wyglądała na ogromną. Dziwne... Chłopak nie wyczuł, żeby się przemieszczała... Cóż, wyglądało to co najmniej dziwnie. Dopiero, gdy się przyjrzał, to zobaczył leżącą na ziemi osobę. Spróbował przeczesać okolicę za pomocą wykrywania, lecz nic nie znalazł. Cholera. Napiął mięśnie i przygotował się do ewentualnego ataku ze strony niewidocznego przeciwnika. Uniki są ważne, zwłaszcza przy jego wytrzymałości. Zignorował mężczyznę z nożem. Taka broń nie zrobi mu krzywdy, a moc osobnika tę broń trzymającego nie była jakaś przerażająco ogromna. Nie musiał się niczym martwić... Przynajmniej na razie. Note zaczęła mamrotać imiona Ziemian, co przykuło uwagę Saiyanina. Rozejrzał się po okolicy w poszukiwaniu widzialnych znaków wskazujących na to, że ktoś jeszcze tutaj jest.
-Znasz tych ludzi?-
I teraz dochodzimy do kolejnego ważnego momentu! Zegarko-radyjko dziewczyny nagle zaczęło się wydzierać. Guts ustawił się w pozycji bojowej i napiął mięśnie, by być przygotowanym do uniku. Świetnie! Tylko tego brakowało! Note się wyłączyła, dzieją się jakieś paranormalne rzeczy, a jakiś typ macha Gutsowi przed nosem nożykiem. Cudownie.
-Note? Obudź się!-
Miał nadzieję, że wypadnie z transu, bo inaczej mogą mieć mały problem...
Aymi
Aymi
Liczba postów : 1103

Las Karin - Page 3 Empty Re: Las Karin

Nie Lip 21, 2019 9:31 pm
Eien no MG Modo
~Kłopoty?~

Kilka nowych informacji nieco poszerzyło ogląd saiyanina w kwestii sytuacji panującej na Ziemi. Do tej pory zdawał sobie sprawę z istnienia okupanta - Armii Czerwonej Wstęgi, teraz zaś uzupełnił swą wiedzę o kontrorganizację nazywaną Ruchem Oporu. Cóż, nie trudno zauważyć analogię z sytuacją militarną Vegety. A przynajmniej sprzed jej wybuchu, prawda?
Bliskość energii wcześniej będącej gdzieś w głębi lasu zaalarmowała naszego bohatera. Do tej pory osobnik ten przemieszczał się raczej wolnym tempem, chwilę wcześniej zaś nastąpiło gwałtowne przesunięcie jego osoby, jakby jakaś niewidzialna siła bytu obserwującego las z góry pochwyciła go i przestawiła z miejsca na miejsce niczym pionka na planszy. Tylko że ów pionek chyba nie przetrzymał tak gwałtownego przeniesienia, ostatecznie tracąc przytomność. Akcja zdawała się nagle przyspieszyć, choć dla Note świat jakby zwolnił. Pytania kompana zdawała się w ogóle nie słyszeć, wpatrywała się po prostu w trójkę ludzi, których imiona przed chwilą wymieniła. Dopiero słowa "obudź się!" sprawiły, że jakoś wróciła do rzeczywistości.
- Chroń ich! - rzuciła do saiyanina, w następnej chwili jej włosy uniosły się ku górze, zmieniając barwę na blond, a ona śmignęła w stronę wymienionej wcześniej trójki. Zaledwie przez ułamek sekundy Gattsu poczuł u niej skok mocy, który niemal natychmiastowo został stłumiony przez bransoletkę, którą i on miał. Wbrew pozorom nie była wcale taka słaba.
Unik! - rozbrzmiało nagle w umyśle blondyna, w następnej sekundzie jego ciało ruszyło się samo, cofając o dwa kroki. Tuż przed nim zaś, w miejscu, w którym przed chwilą stał, wylądowała i eksplodowała srebrzysta kulka energii.
- No, koniec przedstawienia, ludziska! - rozbrzmiał z góry nowy, męski głos. - Zdaje się, że macie tu gdzieś dwie kuleczki, których szukam, lepiej więc je oddajcie.
W górze, nad drzewami a zarazem na tle nocnego nieba unosiła się postać. Co dziwne, po głębszej analizie ów mężczyzna wydać się mógł saiyaninowi bardzo znajomy. Jakby już gdzieś go widział... Dziwne, prawda? I czego on właściwie szuka?
przybysz:
Guts
Guts
Liczba postów : 695

Las Karin - Page 3 Empty Re: Las Karin

Czw Lip 25, 2019 2:04 am
Chronić? Rany, rany... Problematyczne, naprawdę. No, ale jeśli chciał załatwić sprawę z Note, to musiał się dostosować... Albo i nie, bo dziewczyna właśnie pognała w stronę nieprzytomnego mężczyzny i grupki wokół niego. Gutsowi został tylko ten tutaj facet z nożem do pilnowania. No, przynajmniej tyle. Większa grupa sprawia więcej problemów. Hm, a gdyby tak odesłać go do Note? Może sobie grzecznie pójdzie do dziewczyny i zacznie opatrywać rany nieprzytomnego mężczyzny? Oby. Chłopak otworzył usta, a potem zrobił dwa kroki do tyłu, wystawiając jedną rękę tak, żeby odsunąć i jednocześnie dać jakąkolwiek ochronę mężczyźnie za nim. Od razu odwrócił głowę, gdy usłyszał głos nad sobą. Ten tutaj wyglądał znajomo... Czy czasem już się tutaj nie spotkali? I o jakich "kuleczkach" mowa? Zaraz! Saiyanin poklepał się po kieszeni. Kulka nadal tam była. Czy to o nią chodziło? Cóż, chłopak o tym nie wiedział... Nagle go oświeciło! Note na tamtej grzybowej planecie wspominała coś o wskrzeszeniu się za pomocą tych kul... Czyli... Czyli to była Smocza Kula?! Tuż pod jego nosem?! I na dodatek ta Aymi to miała?! Hahaha! Jakim Guts był debilem, że tego wcześniej nie zauważył! Ten gość mówił coś o drugiej... Rany, rany! Los się dzisiaj uśmiechał do Saiyanina. Pozbędzie się tylko tego przeciwnika i przeszuka ludzi znajdujących się tutaj. Ale najpierw przeciwnik. Przyjrzał mu się i wtedy sobie przypomniał skąd go pamięta. To był ten wojownik z miasta! Wtedy chłopak uciekł, bo tak zostało mu polecone czyli był silny. Ale Kenzuranowi podobno udało się go pokonać... Podobno. Widocznie kłamał i też uciekł. Zabawnie. Cóż, teraz Guts był dużo silniejszy niż wtedy, a na dodatek posiadł siłę Super Saiyanina, więc już w ogóle wykraczał poza poprzednią ligę. Mimo to wolał się upewnić, że ma jakąś szansę na zwycięstwo, dlatego spróbował sprawdzić jego siłę, ale nic nie wyczuwał. Jakim cudem? Przecież...Przecież Kido się udało... Albo jemu też się nie udało, więc dlatego kazał Gutsowi wtedy uciekać. Nie ma mowy, żeby teraz uciekł. Nie teraz, gdy jest tak blisko wskrzeszenia swoich przyjaciół i planety Vegety. Ustawił się w pozycji do walki, czyli bokiem, z jedną ręką cofniętą i blisko klatki piersiowej, a drugą półotwartą dłoń wysunął kawałek przed siebie i ustawił nad twarzą. Prawa - cofnięta - atakuje, lewa - wysunięta - paruje. Opuścił podbródek, by zredukować ewentualną szansę na szybki nokaut.
-Idź do tamtej grupy. Poradzę sobie sam.-
Rzucił na tyle cicho, żeby tylko mężczyzna z nożem go usłyszał. Teraz musiał zwrócić na siebie uwagę swojego przeciwnika... Chyba najprostszym wyborem będzie rzucenie do niego czymś, najlepiej słowem, nie? Nie ma się co ukrywać z posiadaniem Kul, skoro wie, że są tutaj dwie... Zaraz! Skąd wiedział, że są tutaj dwie Kule? Guts dopiero się pojawił! Czyżby ten ktoś był w posiadaniu jakiegoś specjalnego urządzenia? Jeśli tak, to może mieć więcej Kul! Haha! Może ostatecznie nie będzie musiał walczyć z tamtymi silnymi Ziemianami.
-Hej! Pamiętasz mnie? Wcześniej byłem brunetem. Słyszałem, że zostałeś pokonany. Chyba nie masz szczęścia, co?-
Był gotowy do uniku w każdej chwili. Jednakże nie chciał sprowadzać się tylko do uciekania. Gdy Ziemianin z nożem dobiegnie do grupy, to Guts wystrzeli ze swojego miejsca i spróbuje zasypać przeciwnika gradem ciosów. Spróbuje również uniknąć kontrciosów i tym podobnych. Gdy jego przeciwnik będzie zajęty górnymi kończynami, to Saiyanin spróbuje go kopnąć kolanem w brzuch mniej więcej w okolicach przepony, by rozbić jego obronę i następnie wymierzyć porządny cios łokciem w szczękę. Później... Później z braku pomysłu wpadnie kolejny grad ciosów. Jeśli jednak Białowłosy spróbuje zaatakować Gutsa lub Ziemianina, to Ogoniasty w pierwszym przypadku wykona unik i całą resztę wyżej opisanego combo. W drugim przypadku Guts postara się go zatrzymać kopniakiem w głowę, a następnie zacznie combo.
Aymi
Aymi
Liczba postów : 1103

Las Karin - Page 3 Empty Re: Las Karin

Sob Lip 27, 2019 12:01 am
Eien no MG Modo
~Kłopoty?~

Alarm piszczał, Note zaś w końcu wyrwała się z otępienia, nakazując Gattsowi bronić tę rodzinę. Cóż, mus to mus, choć sama dziewczyna też nie stała w miejscu. Raz, że oblondziała, dwa - śmignęła do większej grupy, trzy - saiyaninowi został pod opieką tylko niedoszły nożownik. Wystarczyło tylko poczekać na objawienie "niebezpieczeństwa" i...
Głos w głowie, a po nim bezwiednie wykonane dwa kroki, dzięki którym udało mu się uniknąć eksplodującego pocisku. Najeźdźca wydawał się znajomy, ale dopiero po chwili (i nagłym olśnieniu) blondyn skojarzył typka. Co dziwne, mimo prób nie mógł wyczuć jego mocy, a przecież wcześniej Kido go przed nim ostrzegł, prawda? Cóż, tym razem nikt nie zamierzał uciekać, więc wojownik przybrał postawę bojową i cicho nakazał nożownikowi skierować się do reszty towarzystwa.
- Niczego od nas nie dostaniesz, przydupasie Armii! - zakrzyknął zamiast tego już i tak nieco rozjuszony mężczyzna. - Czerwona Wstęga już zbyt długo panoszy się po całym glo-!
Bzzz! I od strony siwowłosego pomknęła cieniutka wiązka energii, która trafiła Keito prosto między oczy, urywając potok słów. Mężczyzna zastygł w miejscu, a kilka sekund później padł na ziemię.
- Przynudzasz - mruknął żołnierz, po czym przyjrzał się Flaczkowi uważniej. Od strony ciężarnej słychać było tłumiony w ramionach Note lament. - Byłeś brunetem? Ach, jesteś kumplem tego długowłosego, co stracił ogonek.
Twarz mężczyzny wykrzywiła się w uśmiechu. Doskonale kojarzył zarówno naszego ogoniastego, jak i sytuację z ruin miasta. W jego dłoniach pojawiły się srebrzyste kule.
- Tym razem też zostawisz przyjaciół i zwiejesz? - spytał z lekkim rozbawieniem, wyraźnie prowokując blondyna.
Nie atakuj go frontalnie! - głosik w głowie znów dał o sobie znać. - Jest inny niż wcześniej, nieprzewidywalny. Lepiej atakować z dystansu... gdybyś tylko poświęcił chwilę na naukę choćby zwykłego ki blasta, zamiast skupiać się na swojej mocy! Typowa małpa... tylko siła we łbie...
Ktoś tu był wyraźnie niezadowolony z braku arsenału technik użytkowych, i to bardzo niezadowolony. Może gdyby nie aktualna sytuacja, to rozwinąłby zapewne swój wywód, teraz jednak nie było na to ani czasu, ani też odpowiednie miejsce. Siwowłosy nie zamierzał długo czekać na ewentualną reakcję blondyna. Energia w jego dłoniach przemieściła się w kierunku palców, a w następnej chwili wystrzeliła w postaci gradu pocisków wprost na saiyanina i kompanię. Klapa! Katastrofa! Mission Failed! Bo przecież miałeś ich bronić, prawda? Prawda! Nie miałeś jednak nic, czym uchroniłbyś siebie i pozostałych przed tą salwą. Ale czy na pewno?
Ciało Gattsa znów poruszyło się samo, a on wyraźnie czuł, jak przez jego ciało przepływa ki, dążąc do dłoni. Nie wiadomo kiedy znalał się przed Note i resztą, wyciągnął przed siebie obie ręce, a energia kumulowana w dłoniach przekształciła się sama. W co? W barierę z ki, króra osłoniła całe towarzystwo na wpół przejrzystą sferą, na której to eksplodowały pociski przeciwnika.
Zapamiętaj to uczucie, to może uda ci się je kiedyś powtórzyć, małpko - głosik w głowie był z jednej strony karcący, z drugiej jednak saiyanin kojarzył ten ton wypowiedzi. Tylko czy potrafił sobie odpowiedzieć na to jedno nasuwające się pytanie?
Energia przeciwnika wciąż uderzała w barierę, a z góry słychać było tylko śmiech żołnierza. W pewnej chwili wybuchy ustały, wokół jednak unosiły się gęste tumany dymu i kurzu, przesłaniając widok. Śmiech nie ustawał, dając ogoniastemu ogląd, gdzie znajduje się przeciwnik (a ten nawet nie ruszył się z miejsca), dało się to więc wykorzystać. Bariera generowana energią saiyanina wciąż była aktywna, a jeśli zechce samodzielnie ją podtrzymać, może mu się nawet przydać, prawda?

________
Technika wykorzystana rękoma Gattsa: Energy Barrier
Guts
Guts
Liczba postów : 695

Las Karin - Page 3 Empty Re: Las Karin

Sob Lip 27, 2019 10:00 pm
Co?! Czy... Rany, rany. Nic dziwnego, że ta cała Armia Czerwonej Wstęgi wygrywa, gdy ich przeciwnicy to banda idiotów. Guts westchnął. Jedna osoba mniej do chronienia! Przynajmniej długo nie przeszkadzał Saiyaninowi. Note może nie być z tego za bardzo zadowolona, ale co mógł poradzić? Nic. Prowokacja sprawiła, że tylko cicho warknął i delikatnie zmrużył oczy. Przypomniała mu się pewna drużyna z Vegety, a to wspomnienie prowadziło głównie do negatywnych emocji, które miał zamiar wyładować na tym tutaj Szarowłosym... No dobra, koniec tego! Czas powalczy...Albo i nie! Kolejny głos w głowie? Flaczek miał szczęście do dziwnych istot w swoim ciele, to trzeba mu przyznać. Saiyanin fuknął cicho i zmienił pozycję na taką, która ułatwiłaby mu unik przed ewentualnym atakiem. Ki Blast? Ataki z dystansu? Po co mu te rzeczy? Jeśli będzie dalej trenował, to prześcignie wszystko. Żaden pocisk, fala czy cokolwiek innego nie będzie w stanie go dogonić. Nauka tych rzeczy będzie samą stratą czasu... Jeśli jednak będzie jakimś cudem zmuszony do nauki czegoś takiego, to będzie potrzebował czegoś dużo bardziej mocniejszego od zwykłego Ki Blasta. Ta mała kulka energii jest... Jest nieprzydatna. Ale skoro nie mógł atakować frontalnie z jakiegoś dziwnego powodu, to chyba nie miał wyjścia, nie? No, najwidoczniej nie. Zwłaszcza, że Szarowłosy właśnie posłał na niego i grupkę znajdującą się przy Note salwę pocisków. Dziewczyna posiadała poziom Super Saiyanina, więc była Saiyanką. Przynajmniej tak to wyglądało, a Guts nie miał zamiaru się bardziej zagłębiać w ten temat. Przynajmniej na tę chwilę. No, a skoro była Saiyanką, to była silna. Musiała być silna. Bez problemu powinna zabrać stąd te osoby, na których jej tak zależało, że postanowiła je chronić, racja? Racja! Ogoniasty spróbował uniknąć, lecz jego ciałem zawładnęła jakaś dziwna siła, która sprawiła, że chłopak nagle pojawił się przed Ziemianami i dziewczyną, a potem uwolnił ze swoich dłoni Ki, która przemieniła się w barierę chroniącą jego i grupkę ludzi. Guts zamrugał kilka razy zaskoczony, a w tym czasie głos w głowie znów się odezwał. Już wcześniej przypominał mu Kido, lecz teraz to podobieństwo było wręcz uderzające. Wolał jednak nie budzić w sobie nadziei, bo mógł się strasznie zawieść. Pewność zyska dopiero, gdy Tsuful sam się przedstawi. Rozejrzał się po bokach, lecz nigdzie nie widział Note. Walczyła? Istniała taka opcja... Wreszcie salwa pocisków ustała, a do uszu Saiyanina dotarł śmiech i... Płacz? Chłopak odwrócił się, by ujrzeć płaczącą Ziemiankę w ramionach... Note! Dziewczyna... Ta dziewczyna przez calutki ten czas, gdy mogła zabrać cywilów ze strefy walki... Siedziała w tym miejscu i przytulała jakąś kobietę? I to ona wymagała od Gutsa ochrony? Powinien ją zostawić, żeby zginęła. Zrozumiałby, gdyby zaczęła uciekać. Gdyby zabrała tych ludzi ze sobą i zniknęła. Ale to? Nie dość, że nic nie robiła, to jeszcze tylko przeszkadzała. Po co w ogóle wchodziła na poziom Super Saiyanina? Żeby się pochwalić? Żeby szybciej dotrzeć do Ziemian i się poprzytulać? Nic dziwnego, że nie potrafiła sobie sama poradzić ze znalezieniem babci, skoro była taka bezużyteczna. Ogoniasty warknął i zacisnął zęby, odwracając wzrok w stronę chmury dymu. Zastanówmy się... Walczył jeden na jednego z przeciwnikiem, do którego nie mógł się zbliżyć, na dodatek musiał chronić jakichś idiotów, którzy zamiast uciekać wolą siedzieć na środku pola walki, do tego miał inwalidkę za towarzyszkę... No, z tego mogłaby wyjść ciekawa opowieść, nie ma co. Musiał się zastanowić... Pomyśleć... Bariera? Skoro już została utworzona, to mógł do niej przesłać trochę swojego Ki, ale nie może tak robić wiecznie. Musi zacząć działać... Znów warknął, tym razem na swoją niemoc. To była strasznie beznadziejna sytuacja. Kolejny raz odwrócił się w stronę dziewczyny. Może da się z nią coś zrobić i sprawić, by przestała przeszkadzać? Skoro ten tutaj polował na Kule, to lepiej by było, gdyby znalazły się jak najdalej od niego, skoro wygrana Saiyanina nie była pewna.
-Note, weź Kulę z mojej kieszeni, zabierz stąd tych ludzi i wynocha. Skoro nie masz zamiaru walczyć, to przydaj się na coś i postaraj się nie dać złapać. Potrafisz wyczuwać energię? Jeśli tak, to zdejmę bransoletkę jeśli wygram. Powinnaś mnie wtedy móc znaleźć. Jeśli za 24 godziny znów się nie spotkamy, to zrobisz coś dla mnie i zbierzesz wszystkie Kule, a potem zażyczysz sobie powrotu wszystkiego i wszystkich którzy pośrednio i bezpośrednio zginęli przez Beliala?-
Gdzieś w połowie wypowiedzi odwrócił się w stronę chmury dymu i po raz kolejny zastanowił. Teoretycznie miał zasłonę, a Kula już powinna zostać zabrana, także nie miał nic do stracenia. Przestał ładować barierę i wystrzelił w stronę głosu. Nie widział go. Nie wyczuwał go. Jego przeciwnik przeżywał to samo. Musi się udać... Nie? Spróbuje zaatakować go używając kolana wycelowanego w szczękę, a następnie poleci metr dalej, odwróci się w stronę przeciwnika i zacznie napierać zalewając go gradem ciosów i unikając tego, co tylko mógł uniknąć. Cóż, innych pomysłów nie miał, innych technik również, a całego życia za barierą nie miał zamiaru spędzić. Może przeżyje, może nie. Jeśli nie, to wierzył, że Note spełni jego prośbę. Nie była zła, ani kłamliwa. Przynajmniej na taką nie wyglądała. Ta nadzieja napędzała ataki chłopaka.
Sponsored content

Las Karin - Page 3 Empty Re: Las Karin

Powrót do góry
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach