- Fabu
- Liczba postów : 51
Fabu
Czw Gru 27, 2018 10:02 am
Imię: Fabu
Wiek: 15 lat
Rasa: Bio-Android = Nameczanin, Changeling
Klasa: Wojownik
Wygląd:
Pre-Semiperfect Form:
Teraz:
Historia:
Powstanie Bio-Androida nr. 32123
Nie ten sam jeszczur.
Techniki startowe:
Ki Blast [Kiko]
Flight [Bukujutsu]
Wybrane:
Nameczańaskie: Eye Lasers [Kōsengan], Hyper Explosive Demon Wave [Chōbakuretsumaha], Makosen [Makōsen], Hellzone Grenade [Makūhōidan], Special Beam Cannon [Makankōsappō].
Changelingów: Whirlwind Blow [Iki Wo Hakifuki Tobasu], Death Beam [Desubīmu], Death Wave [Daichiretsuzan], Death Saucer [Tsuibi Kienzan], Death Ball [Desu Bōru].
Wrodzone umiejętności:
Planeta/Miejsce zamieszkania:
Ziemia
Wiek: 15 lat
Rasa: Bio-Android = Nameczanin, Changeling
Klasa: Wojownik
Wygląd:
- Forma Podstawowa:
- Jaszczur, Potwór oraz ”niedorozwój”. Te trzy słowa mogą opisać mniej więcej wygląd tej postaci. Jak już możecie się domyśleć, nie wygląda jak człowiek, a pierwsze określenie przedstawione już wcześniej mówi, że ma pysk podobny do wielkiej jaszczurki. Wielki łuskowaty pysk, który wygląda dość groźnie, przez tą masywną szczękę oraz żółte oczy, które łypią spod łba niczym bestia, która czeka do skoku.
Całe jego ciało jest pokryte czerwonymi łuskami. Do tego warto dodać, że jest przygarbiony, więc mierzy tak z sto pięćdziesiąt centymetrów.
Generalnie to jest całkiem masywny. Ma wielką głowę, tors oraz nogi, jak u jakiegoś dinozaura. Tylko w jego wyglądzie jest coś nie tak. Wracając do dwóch ostatnich słów, które opisują Fabu na początku. No cóż. Ma niedorozwinięte ręcę, albo raczej nie proporcjonalne co do reszty całego ciała. Ma bardzo chudziutkie, można tutaj zażartować i powiedzieć, że zapomniał na siłce robić łap. Jeżeli zostajemy przy jego rękach, to warto dodać, że są nieco dłuższe niż u zwykłego człowieka, a przez to, że jest przygarbiony to jego palce mają kilka centymetrów do ziemi. Jak już wspomniałem o jego palcach, no to ma tylko trzy które są zakończone pazurami.
Tak na tą chwile prezentuje się sztuczne stworzenie o nazwie „Fabu”. Przez swoje niedorozwinięte ręce nie wygląda tak groźnie, jak jego reszta ciała, ale lepiej na niego uważać, bo to jego podstawowa forma, która ulegnie zmianie.
Pre-Semiperfect Form:
Smok, Potwór, Wojownik.
Po osiągnięciu swojej pierwszej przemiany, a można się pokusić o nazwanie tego nową ewolucją, nasz smoczy bohater zmienił swój wygląd.
Już nie wyglądał jak jakaś niedorozwinięta forma dinozaura, czy też jaszczura. Teraz mia formę bardziej zbliżoną do człowieka niż wcześniej. Wyprostował się. Już nie mia garba, przez którego był niżej niż ustawa przewiduje i musiał patrzeć na wszystkich z dołu. Do tego trochę mu się urosło. Ma co najmniej dwa metry wysokości kiedy jest całkowicie wyprostowany. Więc wreszcie to ona może popatrzeć na innych z góry. Przybrał trochę na masie, więcej mięśni mu się pojawiło i wygląda jak napakowany wojownik. Pomijając jego łuski, ogon i twarz, to ciało ma jak kulturysta.
Ręce już ma poprawnie rozwinięte, są nawet proporcjonalne do reszty jego ciała, a nawet wyrosły mu nowe palce, przez co ma ich tyle ile normalny człowiek. Ogon został wydłużony oraz pogrubiony. Oczy przybrały dość poważniejszego wyrazu, to już nie były niewinne oczka jak przedtem, były one już wypełnione czymś innym, czymś jak wolą walki, upartością godna byka oraz inteligencją. Pysk mu się trochę skurczył, nie wygląda już jak u jakiegoś gada, a bardziej jak u smoka. Kolor jego łusek został taki sam, czyli czysta czerwień, która łączy się z jego żółtymi oczami.
W tym momencie wygląda groźniej niż wcześniej. Nadal niczym potwór, ale mniej niż niedorozwój. Jest to już nowy wojownik, który jeszcze nie raz się zmieni i będzie silniejszy niż przedtem. To tylko jego kolejny stopień do perfekcji.
Charakter:Po osiągnięciu swojej pierwszej przemiany, a można się pokusić o nazwanie tego nową ewolucją, nasz smoczy bohater zmienił swój wygląd.
Już nie wyglądał jak jakaś niedorozwinięta forma dinozaura, czy też jaszczura. Teraz mia formę bardziej zbliżoną do człowieka niż wcześniej. Wyprostował się. Już nie mia garba, przez którego był niżej niż ustawa przewiduje i musiał patrzeć na wszystkich z dołu. Do tego trochę mu się urosło. Ma co najmniej dwa metry wysokości kiedy jest całkowicie wyprostowany. Więc wreszcie to ona może popatrzeć na innych z góry. Przybrał trochę na masie, więcej mięśni mu się pojawiło i wygląda jak napakowany wojownik. Pomijając jego łuski, ogon i twarz, to ciało ma jak kulturysta.
Ręce już ma poprawnie rozwinięte, są nawet proporcjonalne do reszty jego ciała, a nawet wyrosły mu nowe palce, przez co ma ich tyle ile normalny człowiek. Ogon został wydłużony oraz pogrubiony. Oczy przybrały dość poważniejszego wyrazu, to już nie były niewinne oczka jak przedtem, były one już wypełnione czymś innym, czymś jak wolą walki, upartością godna byka oraz inteligencją. Pysk mu się trochę skurczył, nie wygląda już jak u jakiegoś gada, a bardziej jak u smoka. Kolor jego łusek został taki sam, czyli czysta czerwień, która łączy się z jego żółtymi oczami.
W tym momencie wygląda groźniej niż wcześniej. Nadal niczym potwór, ale mniej niż niedorozwój. Jest to już nowy wojownik, który jeszcze nie raz się zmieni i będzie silniejszy niż przedtem. To tylko jego kolejny stopień do perfekcji.
- Przed Time-Skipem:
- Czym jest dobro, a czym jest zło. To było pierwsze pytanie, które zadał sobie Fabu, kiedy tylko wyruszył w świat.
Dopiero poznaje świat. Można go nazwać raczkującym dzieckiem, które nie jest nauczone by nienawidzić, ale także kochać. Ale najlepiej go nazywać pustym naczyniem, które czeka aż ktoś je wypełni dobrem albo złem.
Idąc tym tokiem, to jest wiadome, że jego charakter jakoś tak bardzo się nie rozwinął, ale już ma jakieś zalążki. Naukowiec który go wykradł oraz się nim zajmował przez tydzień, kiedy wyszedł ze zbiornika zrobił takie podstawy-podstaw. Nauczył go czytać, pisać oraz dał mu trochę miłości, ale to było za mało by się do niego aż tak przywiązał. Dlatego po jego stracie nie poczuł żadnego żalu czy też nienawiści. Po prostu poszedł dalej, tak jak jego natura mu każe. Iść dalej, nie zatrzymywać się ani na krok, ewoluować do swojej ostatecznej formy.
Jest tym naszym przysłowiowym "dzieciakiem", która nie odróżnia dobra od zła. Ale na całe szczęście ma swój instynkt oraz ponad przeciętną inteligencję. Te dwie rzeczy mu pomogą jak najszybciej zaadoptować się w tym świecie, lecz to zależy od osób które spotka, kim się stanie oraz jaki charakter przybierze. Czy zostanie dobrym bojownikiem sprawiedliwości? Neutralnym samotnikiem? Bądź wcieleniem zła. Tego nie wiadomo, to wszystko zależy od przypadku.
Teraz:
Niegdyś był pojemnikiem. Pustym pojemnikiem, które nie było wypełnionym ani złem, ani dobrem. Był Neutralny do wszystkiego. Tylko to się zmieniło po roku od wyjścia ze zbiornika w ukrytym laboratorium. Spotkał wiele wspaniałych osób, które naprowadziły go na drogę dobra, prawości i miłości do wszystkiego. Stał się dobrym stworzeniem, które nie jest pochodzenia ziemskiego, lecz utożsamia się z tym, że jest "Ziemianinem", ponieważ urodził się na ziemi i dlatego będzie o nią dbał, jak tylko potrafi. To jego Dom, który kocha, przez co nie chce by działy się na takie okropne rzeczy, które sprowadziła "Armia Czerwonej Wstęgi".
Lecz wróćmy do charakteru. Stał się dobry i miły. Każdy dla niego zasługuje na szacunek, oczywiście dopóki nie zrobi na prawdę strasznej rzeczy. Lecz tak to każda nowa osoba ma u niego czystą kartę, która może zostać pomalowana na kolor dobra bądź zła. Jest pomocny, uważa się za wojownika sprawiedliwości, który powinien pomagać słabszym oraz nie zabijać swoich przeciwników. Każde stworzenie zasługuje na życie, a zabijanie jest dla niego złe. Tylko skąd ma takie szlachetne zasady? "Nie zabijać", przyjął ją z jego pierwszej rozmowy z Rock, a bycie wojownikiem słabszych to od swego Mistrza, który nauczył go sztuk walki. Jak już jesteśmy przy temacie "wojowników". To nasz Bio-Android odkrył w sobie pasję do trenowania oraz szukania wyzwań. Czuje się w tym najlepiej, jakby to był jego żywioł. Jest typem wojownika, który uwielbia walczyć o samodoskonalić się na każdym kroku. Ale to dobrze się składa. Bo to się łączy z jego instynktem oraz tym, że jego całe ciało dąży do ewolucji w jego perfekcyjną formę. Dzięki temu osiągnie swój cel.
Taki jest teraz Fabu, miły oraz szlachetny wojownik, który będzie kroczył swoją ścieżką prawości. Tylko trzeba uważać, bo to nie jest droga, która może trwać wiecznie. Każda decyzja, każda sytuacja oraz każda napotkana osoba może drastycznie namieszać w jego życiu oraz charakterze, który jest jak On sam. Ciągle ewoluuje.
Lecz wróćmy do charakteru. Stał się dobry i miły. Każdy dla niego zasługuje na szacunek, oczywiście dopóki nie zrobi na prawdę strasznej rzeczy. Lecz tak to każda nowa osoba ma u niego czystą kartę, która może zostać pomalowana na kolor dobra bądź zła. Jest pomocny, uważa się za wojownika sprawiedliwości, który powinien pomagać słabszym oraz nie zabijać swoich przeciwników. Każde stworzenie zasługuje na życie, a zabijanie jest dla niego złe. Tylko skąd ma takie szlachetne zasady? "Nie zabijać", przyjął ją z jego pierwszej rozmowy z Rock, a bycie wojownikiem słabszych to od swego Mistrza, który nauczył go sztuk walki. Jak już jesteśmy przy temacie "wojowników". To nasz Bio-Android odkrył w sobie pasję do trenowania oraz szukania wyzwań. Czuje się w tym najlepiej, jakby to był jego żywioł. Jest typem wojownika, który uwielbia walczyć o samodoskonalić się na każdym kroku. Ale to dobrze się składa. Bo to się łączy z jego instynktem oraz tym, że jego całe ciało dąży do ewolucji w jego perfekcyjną formę. Dzięki temu osiągnie swój cel.
Taki jest teraz Fabu, miły oraz szlachetny wojownik, który będzie kroczył swoją ścieżką prawości. Tylko trzeba uważać, bo to nie jest droga, która może trwać wiecznie. Każda decyzja, każda sytuacja oraz każda napotkana osoba może drastycznie namieszać w jego życiu oraz charakterze, który jest jak On sam. Ciągle ewoluuje.
Historia:
Powstanie Bio-Androida nr. 32123
- Powstanie Bio-Androida nr.32132:
- Na początku była dla niego ciemność. Coś niezrozumianego, mrocznego, przerażajaącego, lecz niedługo po tym zaczął słyszeć dwa różne od siebie głosy. Jeden należał do starszej osoby, która gadała jak szalona, ale było wyczuć w jego słowach smutek oraz życzliwość. Drugi za to był młody, kapryśny, niemiły oraz podejrzany.
-Jesteśmy idiotami, a najbardziej ty szalony pierdzielu!- Zagrzmiał młodszy, który najważniej był czymś zdenerwowany na tego drugiego. Osoba która tylko tego słuchała mogła to wyczuć, nie wiedząc dlaczego.
-Daj spokój!- Odpowiedział starszy, który chodził po pomieszczeniu z miejsca na miejsce. Oddalał się od stworzenia, a potem przybliżał się przez co coraz lepiej go słyszał.
-To nie moja wina, że to mi zrobili! Zabili moją żonę i dziecko! Tobie też zabrali rodziców, nie pamiętasz?! Dlatego ukradłem go! By stworzyć coś co wypełni naszą zemstę!- Krótka chwila ciszy, jedynie można było usłyszeć ich oddechy. Po chwili znowu ktos coś powiedział.
-Toto, masz wspaniałe zadatki na naukowca, wiem o tym, więc pomóż mi z nim.- O kogo chodziło? Tego nie wiedział. Te dwa głosy o kimś teraz rozmawiały.
-”Nim”? Chyba postradałeś rozum stary pieniku. To jest „TO”, nie ma imienia, a do tego długo nie pożyje bo jest skradzionym projektem testowym z jednego z laboratoriów DOKTORA GERO! Nie wiemy czy to przeżyje, mówiłem ci to już wiele razy! Oni już nas przez to szukają i chcą zlikwidować. Przez twoja głupotę umrzemy!- Zakodował jedno imię, które było wypowiedziane z grozą, a dokładniej „Doktor Gero”, kim był ten Gero? Tego jeszcze nie wiedział, ale czuł, że to osoba której trzeba się bać.
-Widzę, że nie lubisz jak coś nie jest nazwane...- Mruknął szaleńczy głos, po czym dodał zadowolony.
-Nazwę go Fabu od "wyzwolenie"*! Wspaniałe imię!- Głos podszedł bardzo blisko i powtórzył.
-Nazywasz się Fabu, a ja jestem twoim tatusiem.- Stworzenie było zdziwione tym co usłyszało. Zostało nazwane „Fabu”. Nie wiedział też dlaczego, ale zrozumiał prawie wszystko co usłyszał, ale nie rozumiał znaczenia jednego słowa „tatusiem”.
-FA-BU? Na serio? Drogi Bertolo, to chyba jakiś żart. - Westchnął zrezygnowanie Toto.
-Dobra, pomogę ci z tym... raczej z FABU. Teraz jesteśmy za pewnie przeciwnikami Czerwonej Armii, trzeba znaleźć sojuszników. -
-A tym to się nie martw, już mam to wykombinowane, nie musisz się martwić, bo skontaktowałem się z...- I w tym momencie dwa głosy zniknęły, jedynie co po sobie zostawiły to metaliczny dźwięk, jakby coś się zamknęło.
Po pewnym czasie znowu dobył się ten dziwny metaliczny odgłos, a zaraz po nim dwa znajome głosy. Toto oraz Bertolo. Podeszli do Fabu i ktoś zapukał.
-Witaj kochaniutki~ Tutaj Tatuś Bertolo oraz wujaszek Toto, dzisiaj zrobimy kilka testów. Ty mój mały stworzeniu.- Kolejne westchnięcie młodego głosu, które było najwyraźniej z czegoś niezadowolone.
-On Cie nie słyszy, nawet jeszcze nie wiemy czy wszystko się porządnie rozwija.... zobacz na jego ręce... DAJ MI TE PAPIERY!- Usłyszał jakiś szelest, jakby ktoś komuś coś wyrwał. Pewnie te „papiery”.
-Co my tutaj mamy... z czego składa się nasz niedorozwój?- Rzucił na głos. Ostatnie słowo nie spodobało mu się, wyczuł, że to jest coś nie miłego, jakby obelga.
Nie czekając zaczął czytać gdzieś od połowy raportu.Obiekt testowy nr. 32123 napisał:Obiekt testowy numer 32123.
Został stworzonych z dwóch różnych DNA nieznanego nam dokładnie pochodzenia.
Pierwsze komórki wydobyliśmy z ręki odnalezionej na jednym pobojowisku, gdzie rozegrała się jakaś bitwa. Świadkowie zostali znalezieni oraz przesłuchani. Mówili, że to była walka dwóch zielonych demonów. Poruszali się bardzo szybko i wystrzeliwali jakimiś laserami, które niszczyły skały.
Pozyskana dłoń wyglądała dość nietypowo, nie mogliśmy znaleźć żadnego stworzenia które pochodziło z ziemi i do niej pasowało. Wygląda niby jak ręka człowieka, ale ma cztery palce, jest prawie cała zielona, poza jednym skrawkiem które jest różowa.
Drugi obiektem był wielki ogon jaszczura, który został wydobyty z dziwnego statku kosmicznego, który rozbił się dawno temu na naszej planecie.-Co za stek bzdur! Zielona dłoń demona! Ogon jaszczurki z kosmosu! Może jeszcze dodajmy do tego kosmicznych ludzi, którzy są rasą wojowników, wyglądają jak my ale mają ogony?! To chyba kpina!- Coś zostało zgniecione i rzucone w dal.
-Toto, ale stworzyli tak naszego Fabu! Są androidy, możemy stworzyć życie, to mogą się też takie rzeczy zadziać! Do tego armia ma swoje dojścia, więc pewnie skrywają więcej tajemnic o których nie wiemy. Nie wydziwiał i chodz, przeprowadzimy badania.- Po tych słowach nowe dźwięki się pojawiły. Jakieś stukania i pikania.
-Ah~ Zobacz no Toto! Minęło aż trzynaście lat! Patrz jak się rozwinął! Wygląda tak mocarnie! JAK SMOK! poza tymi łapkami, ale to się jakoś naprawi!- Wszedł zadowolony starszy głos, który chyba nie mógł się doczekać tego momentu w ich życiu. Za to jego towarzysz był innego zdanie.
-Zmarnowanych trzynaście lat, na całe szczęście jeszcze przy okazji pomagaliśmy rebelii przez to mieliśmy co jeść, prąd nam dostarczają i wszystko inne rzeczy potrzebne do eksperymentów. Ale tak czy siak to już jest prawie w ruinie.- Usłyszał kroki. Zatrzymali się przed nim.
-Wygląda jak potwór niedorozwój, ale jestem dość ciekawy kiedy wykituje kiedy wyjdzie z tego szkła.- Zapukał w szybę.
Wtedy Fabu otworzył oczy. Pierwszy raz w życiu. Co zobaczył? Wodę, a raczej był w zielonej wodzie i podłączony do jakiś rurek, a poza wodą stała dwójka mężczyzn w brudnych i podziurawionych kitlach. Najstarszy był bez włosów, cały pomarszczony, ale w oczach miał młodzieńczy entuzjazm i szaleństwo. Młodszy miał czarne włosy, rozczochrane na wszystkie strony świata, wyglądał dość niepewnie na widok stworzenia, które na jego głos pierwszy raz od trzynastu lat otworzyło oczy.
Bertolo podbiegł do konsoli, przycisnął całą dłonią czerwony przycisk i woda ze zbiornika zaczęła wypływać.
-Wy-wypuszczasz go?- Zapytał niepewnie rozczochrany, który odszedł parę kroków od zbiornika, które się otworzyło.
-No pewnie! Nie będziemy go już trzymać w tym zbiorniku! Teraz nasza zabawa się dopiero zaczyna!- Zaśmiał się szaleńczo, jakby właśnie stworzył frankenstaina.
Nasz stworek zrobił parę kroków, po czym nogi mu się ugięły i upadł na ziemię. Staruszek podbiegł, upadł na kolana i podniósł głowę potwora.
-Oj! Maluchu! Już! Już! Nie przemęczaj się, to dopiero twoje pierwsze kroczki!- Fabu wyciągnął dłoń i dotknął policzka łysola.
-T..tat...usiek.- Wypowiedział swoje pierwsze słowa.
Wszyscy przez chwilę zamarli. Nie wiedzieli co powiedzieć, aż nagle z krzykiem radości odezwał się zwariowany naukowiec.
-O tak! To jest to czego się nie spodziewałem! Jesteś niesamowity Fabu! Tak jestem „TATUSIEK”, a to...- Pokazał palcem na swego pomocnika i miał już go przedstawić, ale potworek sam wypowiedział imię.
-To...to. Niedorozwój... Czerwony...- Pokazał na niego palcem.
-To-to niemożliwe. On nas przez te wszystkie lata słyszał!- Młodszy człowiek wyglądał jakby chciał uciec, nie z powodu, ze stwór mówi. Zareagował tak, jak usłyszał słowo "czerwony". Na całe jego szczęście staruszek nie zareagował na to, nawet nie patrzył na swego pomagiera, był zafascynowany jego nowym "synkiem".
Minął tydzień. Fabu uczył się bardzo szybko, aż za szybko dla dwójki naukowców. Oni nie mogli uwierzyć, że stworzenie, które ukradli z jednego z laboratoriów Doktora Gero jednak nie jest takim całym „niewypałem”, oraz opanował sztukę pisanie i mówienia w siedem dni. Jego „tata”, był nim ciągle zachwycony, opowiadał mu wiele naukowych rzeczy, czasami ciągle nawijał i tracił wątki, przez co przechodził na tematy typu „Jajka na twardo”. Za to pomocnik Toto, przychodził coraz rzadziej i przyglądał się naszej krzyżówce dość podejrzanie.
Siódmego dnia Tatusiek oraz synek usłyszeli głośne krzyki za ich metalowymi drzwiami. Staruszek spojrzał z przerażeniem w ich stronę, po czym dodał.
-Zostań tu na chwilę.- Wybiegł.
Za drzwiami Fabu mógł usłyszeć krzyki, strzały oraz nawet jeden wybuch.
Nie musiał czekać długo, aż Bertolo wrócił cały brudny na twarzy. Wydyszał do siebie tylko dwa słowa.
-Pieprzony... zdrajca...-
-Tato, co się stało?- Powiedziała bestia bez większych emocji, która nie rozumiała oco chodzi.
-Posłuchaj mnie Fabu.- Złapał go za rękę, poprowadził go do drugiego pokoju do którego stworzenie nie miało wstępu. Nie było w nim nic takiego ciekawego, poza tym, że na środku miało jakieś tory, który prowadził w głab jakiejś ciemnej kopalni, a na torach stał wózek.
-Chciałem ci tyle pokazać! Chciałem ci tyle przekazać! Ale nie mam czasu! Wiem, że możesz być cholernie silny! Będziesz moim mesjaszem nienawiści i pomścisz mnie! Przez te badania z tym zdrajcą Toto wykryliśmy, że masz wielki potencjał do ewolucji.-
I do pokoju obok wbiegła jakaś grupka, po czym można było usłyszeć głos byłego pomocnika starego naukowca. -Wychodźcie! Ty i ten niedorozwój! Za to, że was zdradziłem pozwolono mi wrócić! Znowu będę żył w dostatku! Tylko muszę was zgarnąć i przyprowadzić.- Łysy jegomość wsadził swoją ostatnią nadzieje do wózka, ale po chwili Toto wraz z uzbrojonymi ludźmi w czerwieni wpadli do drugiego pokoju. Wycelowali w nich bronią, byli gotowy do wystrzelenia salwy pocisków.
-Bertolo, chodz z nami po dobroci wraz z tym „czymś”.- Wyciągnął do niego dłoń, jakby chciał mu zaoferować pomoc w tej ciężkiej dla niego chwili. Lecz to było pewne, że jak z nimi pójdzie to zostanie zabity.
-Wiesz, że nie dotrzymają słowa? Wezmą tylko Fabu i tylko jego.- Wycofał się krok do tyłu, przez co popchnął leciutko wózek, który zaczął powoli nabierać prędkości.
-Zatrzymać go! A ty stary pierniku jesteś głupcem!-
Zołnierze zrobili krok, ale po chwili się zatrzymali, kiedy zobaczyli w ręki Naukowca zapalnik. W jego oczach błysnął ogień. Był gotowy się wysadzić, nie chciał oddać kogoś którego pokochał oraz dbał o niego przez tyle lat. Już nigdy nie pozwoli, by ktoś skrzywdził osobę którą kocha na jego oczach.
-Cofnąć się, albo zostaniemy tutaj wszyscy razem wysadzeni! Chcecie tego?! Chcecie?! Fabu! Żyj i mnie pomścij! Zniszcz Czerwoną...- I w tym momencie pewien sprawny strzelec trafił naukowca w dłoń. Ryknął niemiłosiernie z bólu. Upadł na kolana, detonator upadł.
-Szybko! Dorwać tego debila i to monstrum!- Rozkazał zdrajca, a jego „ludzie” rzucili się w bieg.
-Tato?- Powiedział potwór przekręcając głowę w geście niezrozumienia.
On tylko uśmiechnął się do niego, a z jego kącika ust zaczęła płynąć krew. Złapał za zapalnik i wcisnął, nadal wpatrując się w Fabu z nadzieją w oczach.
Wózek przez impet wybuchu zaczął coraz to szybciej jechać. Teraz wokół stworzenia była znowu ciemność, jak na początku.
Nie wiedział ile minęło, kiedy wyjechał z tunelu. Ale kiedy wyjechał był onieśmielony tym co zobaczył. Widział drzewa, takie same które mu Bertolo pokazywał na obrazkach w książeczkach. Wysiadł z wagonika, podszedł do jednego i dotknął go.
-Drzewo.- Wypowiedział te słowa z zachwytem. Spojrzał w dól, przykucnął i dotknął ziemi.
-Ziemia i trawa. Tak jak Tata opisywała.- Słowo „Tata”, nie było dla niego jakieś specjalne. Nazywał go tak po prostu bez wielkich emocji, można to porównać do przezwiska.
Spojrzał na wyjście z kopalni. Wiedział, że nic go tam nie czeka. Poczuł, że musi iść byle gdzie, ale żeby po prostu iść dalej i się nie zatrzymywać.
Naukowiec Bertolo chciał zrobić z niego broń, która zniszczy Dr. Gero i całą Czerwoną Armię, nie miał zbyt wielu czasu by tego zrobic i zakodować w nim nienawiść do tych ludzi. Przez co raczej nie uda mu się wypełnić woli "taty", ale może kiedyś zrozumie to i będzie chciał coś z tym zrobić.
Podniósł się, rozejrzał się dookoła i ruszył w losowym kierunku. Nie wiedział jaka droga czeka przed nim, ale był zaciekawiony tą niewiedzą. Bez żadnego wielkiego przygotowania został wystawiony na świat. Zbyt wcześnie został wyciągnięty spod skrzydeł Łysego Naukowca. Czekają na niego nowi ludzie, stworzenia, oraz przygody, które nauczą go wiele dobra oraz złego, albo zakończą jego żywot wcześniej niż nam się zdaję.
Pierwsze spotkanie, początki prawdziwego życia.
Szedł tak bardzo długo, az wreszcie zobaczył na niebie biały dym. Podążał za nim wzrokiem aż wreszcie dojrzał zabudowania z drewna. Jaszczur wtedy był dość bardzo zainteresowany światem, dlatego postanowił pójść tam zobaczyć co się dzieje. Oczywiście byli tam ludzie, którzy przerazili się na jego widok, ale nie wszyscy. Była tam jedna dziewczyna o imieniu Rock. Była dość do niego niepewna, ale nie postanowiła uciec czy też zaatakować, a po prostu porozmawiać. Wyjaśniła mu przy okazji wiele rzeczy, których nasz potwór nie rozumiał. To był trzeci człowiek z którym miał okazje rozmawiać dłużej oraz to był drugi, który nie patrzył na niego z góry bądź też jak na jakiegoś potwora. Nie wiedząc czemu polubił tą dziewczynę. Można by rzec, że to jest jego pierwszy przyjaciel od urodzenia.
Następnie pojawili się żołnierze z którymi Fabu zawalczył. To była jego pierwsza walka. Nie wiedział, że jest aż tak silny, był za silny jak na rodzaj ludzki. Wtedy to już zrodziło się w nim przekonanie, że ludzie są słabsi, więc trzeba uważać na nich. Po pokonaniu ich wraz z tubylcami wyruszył w podróż. Ruszyli gdzieś do lasu, a przez to, ze im pomógł postanowili przyzwolić im dołączyć do podróży. Można powiedzieć, że dali mu nowe miejsce.
Następnie pojawili się żołnierze z którymi Fabu zawalczył. To była jego pierwsza walka. Nie wiedział, że jest aż tak silny, był za silny jak na rodzaj ludzki. Wtedy to już zrodziło się w nim przekonanie, że ludzie są słabsi, więc trzeba uważać na nich. Po pokonaniu ich wraz z tubylcami wyruszył w podróż. Ruszyli gdzieś do lasu, a przez to, ze im pomógł postanowili przyzwolić im dołączyć do podróży. Można powiedzieć, że dali mu nowe miejsce.
Nie ten sam jeszczur.
Po roku podróży, zamieszkania w wiosce jednego plemienia pod wieżą Korina, nasz Fabu rozwinął się. Już wiedział wszystko co trzeba, nikt nie musiał mu tłumaczyć co i jak działa na tym świecie. Był już w stu procentach sobą. Pomagał w wiosce tak jak tylko mógł oraz na miarę swoich sił. Poznał po drodze z jakiś dwóch ludzi, którzy byli dużo silniejsi od zwykłych ludzi, obiecali sobie kiedyś sparing.
Pewnego dnia pojawił się statek. Oczywiście Fabu postanowił wyruszyć tam z jednym wysłannikiem od plemienia.
Byli tam tacy „Ryboludzie” oraz inni, którzy najwyraźniej też tam przybyli po tym jak się dowiedzieli, że ktoś przyleciał na ich planetę. Przybysze prosili o pomoc w postaci energii, by pomóc im uratować ich planetę. To był szczytny cel, jak się mogło wydawać. Jaszczur chętnie na to przystał. Ale po pewnym sprawach postanowił odlecieć trochę. Kiedy się zatrzymał okazało się, że jeden z obcych przyleciał za nim. Na początku nie wydawało mu się to dziwne, wyjaśnił to sobie w głowie, że chcieli by dotrzymał słowa, które złożył że im pomoże. Lecz nagle poczuł coś w sobie. To był ten czas kiedy musiał przejść kolejną ewolucję.
Pre-Semiperfect Form!
Po przemianie, która zmieniła nie tylko jego wygląd ale też w pewnym sensie charakter, nasz już nie jaszczurowy bohater, a smoczy, poczuł, że coś mu tutaj nie pasuje w tym wszystkim. Poleciał znowu do tego statku, gdzie wszyscy oddawali energie, a zaraz po nich oddał Fabu.
Wszyscy oddali swoją ki, byli słabsi, wszystko wydawało się dobrze, ale wyszło, że to wszystko było kłamstwem. Chcieli tą energię dla siebie, dla swoich własnych celów. Oczywiście działo się dużo innych rzeczy, których w tamtym momencie smok nie zrozumiał. Postanowił ruszyć do walki, wraz z swoją nową formą oraz siłą. Los chciał, że się przeliczył z tym wszystkim. Chciał się ograniczać by nie zabić swoich przeciwników, ale mu się to nie udało. Po jednym uderzeniu spowodował śmierć swojego wroga. Coś w niego trafiło, a wręcz trzasnęło jak o ścianę. To nie była pięść, noga czy też energia, to były emocje. Coś w nim pękło. Ten który uważał, że każdy zasługuje na życie właśnie je komuś odebrał. Załamał się. Wszystko co się działo dookoła niego znikło. Był tylko on i to martwe ciało, które przed chwilą jeszcze żyło. Nie pamiętał kiedy, ale zniknął z pola walki, może nawet odpełzł niczym robak, nie wiadomo. Ukrył się w jednej z jaskiń, chyba niedźwiedzia. Skulił się w najmroczniejszych miejscach pieczary i tak leżał. Nie potrzebował pić, jeść, był formą życia która nie potrzebowała takich rzeczy w gruncie rzeczy. Był sam ze sobą nie wiadomo ile. Obwiniał się, walczył z samym sobą, z tym kim był, z tym kim obawiał się stać. Zaczął przechodzić wewnętrzne załamanie. Czy wyjdzie do jaskini? Czy uda mu się z tego wyjść? Tego nie wiadomo.
Pewnego dnia pojawił się statek. Oczywiście Fabu postanowił wyruszyć tam z jednym wysłannikiem od plemienia.
Byli tam tacy „Ryboludzie” oraz inni, którzy najwyraźniej też tam przybyli po tym jak się dowiedzieli, że ktoś przyleciał na ich planetę. Przybysze prosili o pomoc w postaci energii, by pomóc im uratować ich planetę. To był szczytny cel, jak się mogło wydawać. Jaszczur chętnie na to przystał. Ale po pewnym sprawach postanowił odlecieć trochę. Kiedy się zatrzymał okazało się, że jeden z obcych przyleciał za nim. Na początku nie wydawało mu się to dziwne, wyjaśnił to sobie w głowie, że chcieli by dotrzymał słowa, które złożył że im pomoże. Lecz nagle poczuł coś w sobie. To był ten czas kiedy musiał przejść kolejną ewolucję.
Pre-Semiperfect Form!
Po przemianie, która zmieniła nie tylko jego wygląd ale też w pewnym sensie charakter, nasz już nie jaszczurowy bohater, a smoczy, poczuł, że coś mu tutaj nie pasuje w tym wszystkim. Poleciał znowu do tego statku, gdzie wszyscy oddawali energie, a zaraz po nich oddał Fabu.
Wszyscy oddali swoją ki, byli słabsi, wszystko wydawało się dobrze, ale wyszło, że to wszystko było kłamstwem. Chcieli tą energię dla siebie, dla swoich własnych celów. Oczywiście działo się dużo innych rzeczy, których w tamtym momencie smok nie zrozumiał. Postanowił ruszyć do walki, wraz z swoją nową formą oraz siłą. Los chciał, że się przeliczył z tym wszystkim. Chciał się ograniczać by nie zabić swoich przeciwników, ale mu się to nie udało. Po jednym uderzeniu spowodował śmierć swojego wroga. Coś w niego trafiło, a wręcz trzasnęło jak o ścianę. To nie była pięść, noga czy też energia, to były emocje. Coś w nim pękło. Ten który uważał, że każdy zasługuje na życie właśnie je komuś odebrał. Załamał się. Wszystko co się działo dookoła niego znikło. Był tylko on i to martwe ciało, które przed chwilą jeszcze żyło. Nie pamiętał kiedy, ale zniknął z pola walki, może nawet odpełzł niczym robak, nie wiadomo. Ukrył się w jednej z jaskiń, chyba niedźwiedzia. Skulił się w najmroczniejszych miejscach pieczary i tak leżał. Nie potrzebował pić, jeść, był formą życia która nie potrzebowała takich rzeczy w gruncie rzeczy. Był sam ze sobą nie wiadomo ile. Obwiniał się, walczył z samym sobą, z tym kim był, z tym kim obawiał się stać. Zaczął przechodzić wewnętrzne załamanie. Czy wyjdzie do jaskini? Czy uda mu się z tego wyjść? Tego nie wiadomo.
Techniki startowe:
Ki Blast [Kiko]
Flight [Bukujutsu]
Wybrane:
Nameczańaskie: Eye Lasers [Kōsengan], Hyper Explosive Demon Wave [Chōbakuretsumaha], Makosen [Makōsen], Hellzone Grenade [Makūhōidan], Special Beam Cannon [Makankōsappō].
Changelingów: Whirlwind Blow [Iki Wo Hakifuki Tobasu], Death Beam [Desubīmu], Death Wave [Daichiretsuzan], Death Saucer [Tsuibi Kienzan], Death Ball [Desu Bōru].
Wrodzone umiejętności:
- Nameczańskie:- Regeneracja - Umiejętność pozwalająca na samoleczenie się. 15% zdrowia co dwa posty fabularne. Dodatkowo w przypadku toczonej walki +5% zdrowia co turę. W przypadku w którym postać nie wykonuje żadnych misji, przygód czyli nią nie gramy jej życie i energia odnawia się na poziomie +8%/h. Odtwarzanie kończyn jest natychmiastowe, bez ubytku energii.
- Changelingów: - Większy potencjał - co drugi trening statystyk postać otrzymuje dodatkowo 2 punkty do statystyk.
Planeta/Miejsce zamieszkania:
Ziemia
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach
|
|