Go down
Kenzuran
Kenzuran
Liczba postów : 516

Teren przed budynkiem - Page 9 Empty Re: Teren przed budynkiem

Czw Sty 30, 2020 1:00 am
Kenzuran stojąc w wielkim kraterze, gdzie wokół jego osoby raz na jakiś czas przemykały wyładowania elektryczne, wreszcie wybuchła z niego ta ukrywana przez dłuższy czas energia. Poważnie spoglądając na swojego przeciwnika, mógł za chwilę usłyszeć następujące słowa, które miały stwierdzić, że "prawie" go dogonił jeśli chodziło tutaj o siłę poziomy mocy. Po zaniknięciu wielkiego kłębu dymu, Nihiliusowi oraz Maou i nieznanemu przybyszowi ukazała się ów ta postura Saiyanina
Spoiler:
. Cały podrapany, w niektórych miejscach można było dostrzec zaschniętą już krew, gdzie niegdzie były widoczne świeża rany oraz stare blizny na plecach Wojownika.

Złotowłosy wyskakują z wielkiego krateru, po jego transformacji, spojrzał jeszcze głębiej w oczy swojemu oponentowi, a potem szybko wznosząc się na jego wysokość, krzyknął do pozostałych:
-NIKT MA SIĘ NIE WTRĄCAĆ, SAM WYPATROSZĘ TEGO ROBAKA, HYAAAAA!! - krzycząc to, wykorzystał swoje struny głosowe by stworzyć jeszcze potężniejszy podmuch niż przedtem. Miał on na celu powstrzymać wszystkie osoby, które znajdowały się za nim, by nie wchodziły mu w drogę, teraz to była sprawa osobista. Tak naprawdę Mężczyzna z utraconym ogonem nie chciał pozwolić by ktoś jeszcze cierpiał z jego powodu, ponieważ nadal obwiniał się że nie był wystarczająco silny. Teraz jednak Błękitnooki osiągnął to co jego dawny towarzysz Guts, Super Saiyanina drugiego poziomu. Wyruszając bardzo szybko w stronę fałszerza, jego pierwszy ciosem miał być podbródkowy, by wybić wysoko przeciwnika ku górze. Nie miał zamiaru za bardzo zniszczyć tej planety, dlatego musiał zważać gdzie celują swoją ofiarą. Lecąc za pieprzonym śmieciem, przeniósł się bardo szybko nad niego i łącząc obydwie dłonie w tak zwany "młot", walnął nim bardzo mocno swój cel, tym samym posyłając złego rodaka ku gruntowi. Jeśli atak się powiedzie, Syn Kellana nie będzie długo wyczekiwał i łącząc obydwie ręce swoimi kciukami, zacznie zbierać sporą ilość energię ki, by raz na zawsze wszystko to rozstrzygnąć. Wreszcie kiedy Brat Klen po niedługim czasie, skumulował solidną ilość swojej mocy w złączonych dłoniach, wykrzyknął następujące słowa:
-BUSTER CANNON! - niebieski sporawej wielkości promień Ki pomknął ku glebie, gdzie oczywiście miał leżeć rozbity nieprawdziwy Shalloto.

Kenzuran miał tylko jedno zadanie, wykończyć go jak najszybciej, gdyż nie znał jeszcze nowo poznanej mocy, musiał szybko działać! Oczywiście jeśli technika dosięgnie jego wroga, ten nie będzie czekał i szybko podleci do Imperiusa, mówiąc mu następująco:
-Zabierz stąd wszystkich, musicie uratować Guru i przestrzec go przed tym śmieciem, NIE TRAĆCIE CZASU! - mówiąc to, dziko machnął ręką i wylądował w miejscu, gdzie miał jeszcze leżeć oczywiście ich wspólny oponent. Złotowłosy naprawdę chciał z nim walczyć sam, za to że został obrażony nie któryś już raz z rzędu. Wiedział, że na pewno kolejni wrogowie będą mu wypominać jego słabość, a on dzięki ich obelgom, będzie stawał się silniejszy, bo doskonale przypominaj sobie  co niegdyś jego Matka mówiła. Dawno temu zapomniał o tym, słuchał tyko intencji jakie niegdyś tłumaczył mu jego Ojciec oraz Siostra, ale teraz jego Rodzicielka przejęła górę i będzie wyznaczał własny kurs swoich kolejnych ruchów. Nie będzie już więcej gardził mieszańcami, przestanie być oschły wobec innych osób, gdyby był naprawdę jak jego inni rodacy bez serca, na pewno nigdy by nie znalazł pomocy u tamtego Indianina oraz u Kamiego i pozostałych osób, które mu pomogły. U Szesnastki ma nadal dług, dlatego ma nadzieję że jeżeli zakończy żywot fałszerza, powróci na Ziemie i będzie miał okazję się z nim spotkać, by go ostrzec o perfekcyjnym androidzie.

OOC:
SSJ2 + Buster Cannon = -680 KI
Shade
Shade
Liczba postów : 311

Teren przed budynkiem - Page 9 Empty Re: Teren przed budynkiem

Czw Sty 30, 2020 9:28 pm
Shade przybył tu gotowy do walki, aby zachować się jak godny przedstawiciel rasy małpiastej o jakże pięknej i legendarnej nazwie Sayanin, Sayajin, zwał jak zwał, był napalony na napierdalankę jak piętnastolatek na widok pierwszej nagiej kobiety. Ale mówiąc kolokwialnie, chuj bombi strzelił, świąt nie będzie. Pan Krzykacz po wcześniejszych, jakże dramatycznych i napiętych okrzykach o swym zwodzie nad walką drużynową i swoich przysiąg, stwierdził, że będzie walczył z gościem który wycierał nim glebę, co wywnioskował po różnicy w ich wyglądzie, zupełnie Sam!. -A sobie walcz jak chcesz, najwyżej cię zabiję, mam to gdzieś- Po czym wyłączył swoją transformację, usiadł na ziemi i zaczął dopingować... -Skuj mu to drące ryło nieznajomy GHAAAAAAAAAAAAAAAAAAA- Po czym pomachał kilka razy dłońmi w powietrze. Zamierzał obserwować ciekawą walkę i śmiać się podczas niej.

Occ: Wyłączam SSJ i obserwuje walkę
Maou
Maou
Liczba postów : 70

Teren przed budynkiem - Page 9 Empty Re: Teren przed budynkiem

Pią Sty 31, 2020 10:53 pm
Maou po zabraniu Ki stracił przytomność, lekko opadając na ziemię.
Trening Wewnętrzny, kończę drugi trening na Styczeń:

Maou wreszcie wybudził się z otumanienia. Patrzył na walkę Kenzurana nie mając zbyt dużo sił. Postanowił trochę poobserwować, bo jego siła całkowicie została zmieszana z błotem. W tej walce mało co potrafił zrobić. Jednak bardzo się starał dołożyć swój grosz do puli tysięcznego zakładu. Może ten jeden grosz mógłby przesądzić o wyniku, lub mógł niewiele wnieść. Jednak trzeba pamiętać, że jeśli żebrak odda grosza ze swoich trzech, to znaczy więcej niż tysiąc Milionera.
Maou czuł się własnie jak taka nic nie znacząca pluskwa, która grała na małych stawkach, ale poświęcała się ile mogła...
@Whis
@Whis
No.1 Whis' Fanboy
Liczba postów : 976

Teren przed budynkiem - Page 9 Empty Re: Teren przed budynkiem

Nie Lut 02, 2020 2:49 pm
MG

Podczas okrzyków Kenzurana, fałszywy Shalotto transformował się na poziom Super Saiyanina. Złote barwa pokryła jego czarne włosy, a aura szalała dookoła jego ciała. Patrzył uważnie na to, jak Kenzuran zbliża się w jego stronę. Nie bronił się. Chciał poczuć, czy Saiyanin zrobił się mocniejszy?

Wylądował na ziemi po kilku ciosach. Kenzuran szykował swoją technikę, wisząc w powietrzu hen, hen, wysoko. Nie-Shalotto uśmiechnął się delikatnie, i stanął pewniej na glebie. Złota aura znów spowiła jego ciało, jednak tym razem wyglądała na bardziej agresywną.
Buster Cannon został wystrzelony i pomknął czym prędzej na fałszywego Shalotta. Nastąpiłą eksplozja, która zmiotła z powierzchni ziemi głazy i drzewa. Ziemia popękała do tego stopnia, że wielka pręga pęknięć dosięgła góry Saichoro. Cały dom, cała platforma, na której stał Sether i pozostali, zaczęła się mocno trząść. Po chwili kołysanie ustało.

Wielka chmura dymu zaczęła opadać, podobnie jak pomniejsze kamyczki, które z początku wystrzelone zostały ku niebu. Eksplozja stworzyła krater, do którego leniwie wlewała się woda, powolutku go zalewając. Po środku dziury stał on, brat Shalotta. Jego aura była agresywna, tak samo jak aura Kenzurana. Jedna jak i druga miała roztańczone wyładowania elektryczne. Złote kosmyki były bardziej najeżone i jakby zaostrzone. Saiyanin uśmiechał się.

Spoiler:

- W końcu... wreszcie mogę poszaleć na maksa. - powiedział, nie kryjąc swojego zadowolenia.
- Ore no namae wa Jiburetto da.* - pierwszy raz się przedstawił, zdradzając swoje imię. Czyżby to było, w pewnym sensie, oznaką szacunku dla silnego przeciwnika?
- Moete kita zo!** - krzyknął, uwalniając podmuch energii ki, która zmiotła pozostałości chmury dymu.
Energia Gibleta wzrosła parokrotnie. Odbił się z hukiem od podłogi, rozbryzgując wodę, która zdążyła wpłynąć do krateru. Leciał na swojej pełnej prędkości i w końcu doleciał do Kenzurana. Zamarkował cios prawą ręką w jego twarz, specjalnie ją omijając, by zaraz prawym łokciem trafić prosto w nos Saiyanina. Krew się rozprysła, a Giblet obrócił wokół własnej osi i kopnięciem lewej nogi trafił prosto w bok Kenzurana, zginając w pół jego ciało i posyłając go na ziemię.
- Nie bój się. Nie obchodzisz mnie Ty, ani ci Nameczanie. Szukam jedynie rozrywki. - powiedział patrząc na Kenzurana, ale słowa kierował do Nihiliusa, który wszystko obserwował.
_____
*Mam na imię Giblet.
**Podjarałem się!
Sether
Sether
Liczba postów : 136

Teren przed budynkiem - Page 9 Empty Re: Teren przed budynkiem

Nie Lut 02, 2020 3:11 pm
Teraz gdy walka przybierała naprawdę wielki obrót spraw, gdy energię wszystkich wojowników, były prawie, że widoczne i każdy zdawał się dawać z siebie wszystko co miał, Sether podczas głębokiej medytacji, którą chciał odciąć się od grona tych wszystkich pseudo wojowników, zaśmiecających swoją obecnością planetę Namek, nie mógł zostać obojętny. Wyleciał zza domu czym prędzej w górę, tak by mieć wszystkich na oku. Był zły, w środku jak nigdy dotąd jeszcze kipiał z wściekłości do wszystkich tych śmieci, którzy nie byli nameczanami. Dlaczego stąpali po tej pięknej ziemi? Dlaczego oddychali nameczańskim powietrzem? Raz jeszcze postanowił zwrócić się o pomoc do dwóch, najsilniejszych nameczan, chociaż... tak naprawdę póki co mógł odwiedzić tylko jednego, po stronie Guru. To był potężny nameczański Mag, który z pewnością mógł mu pomóc! Teraz zaś wystrzelił w jego kierunku, musiał wiedzieć, gdzie się znajduje, lub móc wyczuć jego energię. Chciał prosić go o pomoc. Jeżeli szaleńczy saiyanin nie szukał śmierci nameczan, a tylko rozrywki... Mógł zostawić na chwilę Guru. Chociaż... Guru umierał i chyba każdy to widział. Tylko nikt nie wiedział co będzie dalej.

z.t -> ?
Kenzuran
Kenzuran
Liczba postów : 516

Teren przed budynkiem - Page 9 Empty Re: Teren przed budynkiem

Nie Lut 02, 2020 3:19 pm
Kenzuran wyczekując, aż wreszcie chmura dymu opadnie, mógł dostrzec przeciwnika, który jako tako jakoś sobie poradził i przeciwstawił się promieniowi Buster Cannona. Za chwilę Złotowłosy mógł odczuć na swoim ciele delikatnie ciarki, gdyż tym razem to nie-shallot wystrzelił potężnych podmuch energii ze swojego ciała, najwyraźniej zapowiadało się gorące przedstawienie. Niebieskooki patrzył uważnie, gdyż za chwilę dostrzegł to o co On walczył bardzo długo, jego wróg także wszedł na Super Saiyanina drugiego poziomu, nie podobało mu się to. Wojownik jako, że był dość nisko nad swoim oponentem, mógł za chwilę usłyszeć jakieś mamrotanie, a potem nawet....jego imię. Mężczyzna z utraconym ogonem wiedział, że jego cel nazywa się Giblet, czyli on był Bratem Shallota? Naprawdę chyba byli podobni do siebie, to było fascynujące, najwyraźniej byli bliźniakami. Młody Saiyanin przybrał pozycję do dalszej walki, ale nawet nie zauważył jak bardzo szybko obok niego pojawił się jego oponenta i dostając perfidnie w swój nos, odczuł że farba uszła mu dwoma dziurkami, które także służyły do wypuszczania powietrza. Syn Kellana za chwilę chciał postarać się skontrować kolejny cios, lecz dostał kopnięcie na bok swojego ciała, zostając posłanym na Nameczańskę glebę. Brat Klen zaciskając zęby, starał się zapanować nad lotem i robiąc kilka obrotów podczas ruchu, twardo wylądował na powierzchni planety.

Łapiąc solidne oddechy, Kenzuran tylko poważnie się uśmiechnął do Gibleta i przemówił do niego:
-CZYTASZ MI W MYŚLACH! Już myślałem, że się zanudzę na tej planecie! - zakrzyknął do oponenta i podskakując w miejscu, zrobił sobie szybko rozgrzewkę. Wreszcie wypuszczając powietrze z ust i przecierając swój pokrwawiony nos, Złotowłosy był gotowy na poważne wyzwanie. Kątem oka dostrzegł, że na trawie usiadł sobie jakiś bojownik, którego włosy były czerwono-czarne? Najwyraźniej bożek nawet brał do armii mieszańców, był po prostu amatorem i nie rozumiał że Halfy są po części bojowe, a po części do niczego. Wojownik starał się teraz nie zajmować myślami jakimś brudnym ścierwem, ponieważ przed nim znajdował się prawdziwy cel, Giblet. Niebieskooki bardzo szybko wzniósł się na wysokość swojego przeciwnika i lewitując tak chwilę przed nim, rzekł w jego stronę:
-Lubię zazwyczaj gadać siłą swoich pięści, ale powiedz mi jedną rzecz....Skoro szukasz rozgrywki, to po co porwałeś Shallota?I jeśli naprawdę szukasz wyzwania jak ja, udaj się z nami na Ziemie, tam będzie czekał ktoś silniejszy od nas...PERFEKCYJNY ANDROID! - miał zamiar jako tako wytłumaczyć swojemu wrogowi, że On nie jest tak silny, w tej chwili delikatnie zaniżał swoją wartość siłową. Niebieskooki znów przez chwilę miał swoją dumę w dupie, a potem wydzierając swoje struny głosowe na maksymalną częstotliwość, stworzył potężny wybuch mocy w powietrzu.


-DOŚĆ PIERDOLENIA, WALCZMY! IKUZOOOOOOOOOOO - nie czekając nawet na jakikolwiek ruch ze strony swojego celu, miał zamiar zamachnąć się na żołądek swojego wroga. Jeśli Giblet otrzyma cios, nie będzie się spodziewał kolejnego ataku, który ma być na lewy policzek, ponieważ za chwilę Mężczyzna z utraconym ogonem zrobi obrót w powietrzu i będzie zamierzał użyć swojego zgięcia przy kolanie, by zadać cios w bark przeciwnika. Ma nadzieję, że jeśli te trzy ataki się załączą, wzleci szybko do góry i potem bardzo szybko lecąc w dół, wysunie jedną nogę do przodu, gdzie druga będzie zgięta i porządnym kopem na tors jego wroga, przebije jego ciało przez kilka tutejszych nameczańskich gór. Taką kombinacje ma zamiar wykonać Syn Kellana, po czym jeśli przeciwnik będzie jeszcze w pół przytomny, uda się na szybko do Nihiliusa. Jeśli Bratu Klen uda się podlecieć do Imperiusa, powie następujące słowa:
-Ciężko mi to mówić, ale faktycznie by się on nam przydał, tylko że sprawa wygląda tak że szuka rozgrywki. Jeśli będziecie widzieli, że przegrywam, wynoście się stąd albo walczcie razem ze mną, nie obchodzi mnie to! - mówiąc to dosyć w negatywnym świetle, za chwilę Kenzuran miał zamiar ponownie się udać w stronę górek, które zostały doszczętnie zmiecione przez wbijające się ciało Gibleta. Złotowłosy nie wiedział ile ta walka może potrwać, ale odczuwał ekscytacje i najpewniej będzie chciał walczyć samotnie, najwyżej zginie z honorem jeśli będzie trzeba.

OOC:
-80 Ki
Nihilius Imperius
Nihilius Imperius
Liczba postów : 436

Teren przed budynkiem - Page 9 Empty Re: Teren przed budynkiem

Nie Lut 02, 2020 4:11 pm
Po paru chwilach, wszystko się unormowało, a Kenzuran ostatecznie wbił na drugi poziom Swojej przemiany. Był teraz cholernie silny. Nawet silniejszy niż brat Shallota. Będzie ciekawie. Jeśli tamten nie miał w zanadrzu drugiego poziomu przemiany, to walka się dosyć szybko zakończy. Mimo wszystko czuł, że niestety ma. Był bardzo pewny Siebie i nie wyglądało to wcale, a wcale jak blef. Po tym, gdy dym zniknął, to wreszcie dojrzał małpiastego. Już miał wystrzelić z oczu dwie wiązki laserowe, ale nie zdążył nawet tego zrobić. Czemu nie? Akurat w tym czasie ten geniusz powiedział, że mają się nie wtrącać i sam wypatroszy tego robaka. Imperius nie wiedział co z tym wszystkim zrobić. Najpierw taka super przemowa, że tamten typek jest sam, a oni działają wspólnie i dlatego wygrają, a teraz, gdy tylko stał się silniejszy, bo uzyskał nową przemianę to nagle zmienił zdanie? Już jednak woli walczyć sam? Westchnął, ale nie wtrącił się do tej walki. I tak był zbyt słaby. Mimo to nawet, gdy nie walczył to knuł. Wystarczy, że przeczekają, aż przybędzie Brolly. Wtedy On sam rozwaliłby tego nieznajomego. Oczywiście niestety Kenzuran musiał się wydrzeć jakby go obdzierali ze skóry, stworzył podmuch, rzucił się na wroga napierdzielając gdzie popadnie. W tym czasie odezwał się Shade, który powiedział, że niech Sobie walczy i najwyżej zginie, a On ma to gdzieś. nawet zaczął dopingować nieznanego osobnika i mówić, by tamten skuł mu ryj, i wydarł się niczym tam ty małpiasty, zapewne go udając. Lekko się zaśmiał i poklepał przeklętego po ramieniu.
- Niestety nie możesz go dopingować. To właśnie On pobił Swojego brata Shallota, jak i Camdena, i zapewne tylko On wie, gdzie się teraz znajdują. Z resztą po Kenzuranie, będzie nasza kolej.
Westchnął. Nie musiał chyba kończyć. Przeklęty się raczej domyśli. W końcu jego słowa nie oznaczały niczego innego jak to, że muszą go pojmać żywego, bo ma bardzo ważne informacje na temat zaginionych. Co jakiś czas Shade się śmiał i oczywiście wcześniej wyłączył złotowłosą formę. Widział też, że leżący niedaleko Akuma się obudził.
- Śpiąca królewna już wstała?
Powiedział żartobliwie. Nawet nie wiedział co o tym sądzić. Gościu usnął w czasie trwania walki. Przecież jakby, go ktoś dorwał to demon, by się obudził dopiero w zaświatach. Miał szczęście, że i tak robił za pomoc i nawet nie był istotny dla przeciwnika.

Wracając do walki. Mimo to tamten się tym zupełnie nie przejął i wylądował. Widział jak w powietrzu saiya-jin formował jakąś technikę. Uważnie to obserwował. Buster Cannon. Tak brzmiała nazwa tej techniki. Poleciała prosto na dół. Wiedział czym się to zakończy. I tak jak się spodziewał. Nastąpiła wielka eksplozja rozwalająca pobliskie drzewa czy kamienie, powierzchnia popękała, a pęknięcia dosięgły góry Saichoro. Nie powinni tutaj walczyć, ale to też wina Sethera, że gdzieś nagle zniknął jak był potrzebny. Pamiętajmy, że Kenzuran jak i ten typek im pomogli z ich Nameczańskim problemem, że reszta zwiała. Z tego co widział, więzień dalej spał. I dobrze. Potem z nim pogada. Platforma Guru się zaczęła trząść, ale nic się takiego nie stało. Tyle dobrego. W tym czasie gwałtownie poziom mocy przeciwnika się zwiększył. Wiedział, że tak będzie. Gdy chmura dymu upadła to nawet nie był zaskoczony tylko westchnął. To było bardziej niż pewne, że również ma drugi poziom transformacji. Zastanawiał się co tutaj zrobić. Kiepska sytuacja. Przy okazji zauważył, że energia Ki Sethera zaczęła się oddalać. Jego wyraz twarzy się zmienił. Nie podobało mu się to w ogóle i z całą pewnością to Sobie zapamięta. Widział wyładowania elektryczne. Gość powiedział, że wreszcie może poszaleć na maksa. Ale On za to wiedział, że niestety, ale był silniejszy od tego z kim walczył, więc długo to nie potrwa. Jego kompan odpowiedział, że chyba mu czyta w myślach, bo myślał, że się tutaj zanudzi. I zaczął robić sobie rozgrzewkę. Teraz tego nie rozumiał w ogóle. Rywal wreszcie się przedstawił. Niestety tylko osobie z którą walczył, więc to olał. Ale imię i tak zapamiętał. Giblet. Dodał, że się podjarał i uwolnił podmuch ki. Ruszył na małpiatkę i przywalił mu tak mocno w nos, że aż krew poleciała. Dodał, żeby się nie bał, bo nie obchodzi go, ani też nameczanie go nie obchodzą, chciał tylko rozrywki. W teorii łatwo to załatwić. Postanowił wreszcie się odezwać.
- Nie boje się. W każdej chwili mógłbym zwiać, albo zrobić coś innego i walka, by się zakończyła.
Wzruszył ramionami, jakby faktycznie to była prawda. I co ciekawe tak było. Miał pewnego asa w rękawie.
- Jeśli szukasz rozrywki to dołącz do Mnie. Mam takiego pecha, że trafiam co i rusz na silnych wojowników. Mój jeden podwładny jest wciąż silniejszy niż Ty na tej formie, powinien się tutaj niedługo zjawić.
Dodał z lekkim uśmieszkiem na twarzy.
- Najlepiej też zmienić miejsce walki. Te nie jest raczej odpowiednie do takiego pojedynku.
Zaproponował zmianę miejsce lokacji, jeśli ten dalej będzie chciał walczyć.
- Mogę też Cie wysłać na Ziemie, gdzie jest masa silnych wojowników, ale niestety długo tam nie pożyjesz jeśli ich zaatakujesz. Wtedy nie będziesz miał rozrywki tylko śmierć. A jak zginiesz to już Sobie z silniejszymi nie powalczysz.
Powiedział, patrząc się poważnie na Gibleta.
- Co o tym sądzisz? Twój brat raczej bez powodu do Mnie nie dołączył. Mogę Ci zapewnić masę silnych przeciwników, a i możesz zawsze potrenować z moimi podwładnymi. To raczej dobra propozycja. Jeszcze tylko powiedz gdzie jest Shallot i Camden, muszę ich odnaleźć.
Zaproponował ponownie, by do niego dołączył, a przy okazji zapytał o zaginionych. Gdzieś muszą być. Tylko gdzie? W teorii była mała szansa, że Giblet się zgodzi. Jak nie dla Imperiusa, to po to, by walczyć z silnymi wojownikami, a Nihilius paru takich miał. Z resztą jego wrogowie, byli również bardzo silni. To bardzo dobra propozycja dla tego, kto szukał rozrywki prawda?

Ponownie się odezwał saiya-jin. Pierwsza część, była bardzo typowa. Lubi gadać za pomocą pięści. Nic dziwnego. Trochę ubogie słownictwo, ale nie wnika. Mimo to druga część nawet go ciekawiła. Czemu porwał Shallota. I jeśli szuka wyzwania to niech uda się z nimi na Ziemie, bo tam będzie czekał na nich ten cały perfekcyjny android. Ciągle o nim wspominał Uśmiechnął się. Całkiem możliwe, że niedługo nawet odkryję kryjówkę Gero i tego całego perfekcyjnego androida. Zastanawiał się co wtedy zrobić. Jakby udało mu się dorwać doktorka i pozyskać androida dla Swoich celów to, byłoby to po prostu piękne. Musi się poważnie nad tym zastanowić i wtedy zadecyduje. Niestety słuch Imperiusa, będzie jeszcze cierpiał. Szympans się wydarł, że pora na walkę i rzucił się na wroga starając się go trafić. Po wszystkim to do niego się odezwał jego znajomy. Nawet gadał z sensem co go zaskoczyło. Powiedział, że faktycznie, by nam się przydał. Z tym się zgadzał w stu procentach. Chyba pierwszy raz się z nim zgodził, a to jakiś cud. Dodał, ze jak będzie przegrywał to niech się wycofają, albo walczą razem z nim ramię w ramie, i go to nie obchodzi. Kiwnął głową i popatrzył się na podwładnych, a następnie Gibleta. Wreszcie podleciał trochę bliżej, ale nie przesadził z tą odległością. Był gotowy zwiać w każdym momencie.
- Szukasz rozrywki prawda? Ze Mną będziesz miał jej aż nadto. Popatrz. Czyż nie jesteś tego świetnym przykładem? Co i rusz trafiam na Tobie podobnych. Mam też wielu silnych w Swojej armii, więc będą mogli z Tobą walczyć dla zabawy.
Ponownie starał się przekonać brata Shallota, by do nich dołączył, a w zamian zaproponował masę rozrywki.
- Mam ogromne ambicje. Ze Mną nie będziesz się nudził. Mam też masę potężnych wrogów. Przydałby Mi się ktoś taki jak Ty. Kolejny silny wojownik. Jeśli naprawdę szukasz rozrywki, to właśnie u Mnie ją znajdziesz. Samemu, będzie Ci znacznie ciężej. Co o tym sądzisz?
Może nie był zbyt silny, ale chyba nie było lepszego od niego w knuciu. Jego słowa słodkie niczym miód, a propozycje niczym u diabła. To była właśnie jego prawdziwa siła, z którą niewielu się mogło równać. Dodajmy do tego jeszcze spryt, inteligencje czy pomysłowość. Był też wielkim liderem, a jego plany nawet z bardzo silnymi mogły się wciąż równać. Sądził, że jego propozycja to jest naprawdę coś co warto przemyśleć. Tak też powinno być w tym przypadku. Miał nadzieję, że Giblet się zgodzi, odnajdą Shallota i Camdena, a następnie się zajmą resztą. Sądził, że lepszej propozycji nie ma, i jeśli ten młodzieniec naprawdę się nie zgodzi i ją odrzuci, to nie wie nawet co może lepszego zaproponować. Dlatego specjalnie go obserwował, jego psychikę, mentalność, to co chciał i to co potrzebował. Dzięki temu wszystkiemu stworzył właśnie taką propozycję. Niedługo wszystko się okaże czy to wypali. Oby. Pozyska kolejnego silnego wojownika i będzie w stanie łatwiej Sobie poradzić na Ziemi i z możliwym zagrożeniem w postaci Cella. Z resztą przy okazji nawet Daimao, będzie mógł złożyć wizytę. Uśmiechnął się na tę myśl. Teraz tylko czekał na to jaka będzie jego decyzja. Czy przyjmie propozycje Boga. Czy podpisze cyrograf z diabłem. Aż nie mógł się doczekać tego co odpowie.
Shade
Shade
Liczba postów : 311

Teren przed budynkiem - Page 9 Empty Re: Teren przed budynkiem

Nie Lut 02, 2020 9:22 pm
Shade przez cały dotychczasowy czas oddawał się w pełni swoim kibicowskim zapędom, krzyczał głośno, wykonywał obelżywe gesty, śmiał się i przewracał na ziemię, aż w końcu zatrzymał go Nihilius przypominając mu, że jak ten nieznany mu typek walczący z także nieznajomym, to będą następni. Jego odpowiedź na to stwierdzenie wyglądała tak: Zaśmiał się jakby usłyszał świetny dowcip... Ale ostatecznie wzruszył ramionami i zaprzestał swojego wspierania innych. Potem to już szybko poleciało, dwójka walczących rozmawiała w czasie wymieniania uprzejmości fizycznych, a jego szef, ahhh, ten jakże charyzmatyczny bóg z wspaniałym głosem, wielkimi jajami i peleryną dłuższą niż przyrodzenie niejednego kusił kolesia który porwał Shalloto i Camdena. Na wieść o tych dwóch, mina Już-Nie-Przeklętego-Ale-On-O-Tym-Nie-Wie stała się po raz pierwszy nieco bardziej poważna. Bądź co bądź to Shallo był tym który go ,,zwerbował'', a także zapewnił go, że znajdzie w tej organizacji swój dom i szanse na drugie bycie. Można powiedzieć, że czuł sympatię to brata tego walczącego Giligila czy jak on się tam nazywał. Przy okazji parę razy poprzeklinał cicho na brak możliwości walki z nim! W końcu przybył tu nabuzowany i chuj! Panie adminie, składam zażalenie, Minusowe Kenzuranowi Uwielbiam pana hihi. Na samym końcu, odezwał się nagle. -Co do silniejszych od ciebie na Ziemii, mogę to potwierdzić... Spotkałem tam kilka osób które zgniotłyby cię jak robaka, taki już jest ten świat, ekscytujące nieprawdaż?-
Maou
Maou
Liczba postów : 70

Teren przed budynkiem - Page 9 Empty Re: Teren przed budynkiem

Pon Lut 03, 2020 10:59 am
Maou otworzył oczy na pytanie czy "śpiąca królewna już wstała". Popatrzył się w kierunku Nihiliusa i potaknął głową. Jego ciało opadło na ziemie, a chłopak wpatrywał się w czyste niebo. Praktycznie od początku akcji nie miał co ze sobą zrobić i jak spożytkować swoją energię.
Wszystko w jego środku buzowało, a roboty nie było. Czuł się jakby był w jakimkolwiek Urzędzie lub BAAAA, nawet sejmie. Gdzie jedynie co można robić to manicure pedicure, chlać kawę litrami i plotkować o pierdołach i o tym co się wcześniej widziało.
Maou z nudów przewrócił się na drugi bok, drapiąc się po zadzie. W tej chwili przeżywał kryzys egzystencjalny. Czuł się jak mrówka będąca tłem dwóch silniejszych graczy. Kenzurana i Nihila.
Chłopak znów przewrócił się na inny bok, bo dostałby odleżyn tylko na jednej.
Zrobił to ponownie...
I ponownie...
W pewnym momencie na ziemi kręcił się już jak bęben pralki, a wokół niego można było zauważyć drobne pęcherzyki powietrza jakby Vanish.
Maou podskoczył jak oparzony z uśmiechem na ustach. Skierował swój wzrok na Nihila doznając olśnienia.
- Nihilusie byłbyś w stanie prze-teleportować mi tu kogoś słabszego odemnie? Będę się z nim napierda*ć! Nie zabiję go, ale wycisnę z niego soki  jakby w niego pier***Ł TIR.
Chłopak założył ręce na biodrach i czekał na jego odpowiedz.
Po wypowiedzeniu tych zdań, usiadł sobie na ziemi. Odpoczywał próbując zregenerować swoją Manę. Stwierdził, że nie zaatakuje razem z Kenzuranem, ale skupi się na odnowie Energii.
OCC::
@Whis
@Whis
No.1 Whis' Fanboy
Liczba postów : 976

Teren przed budynkiem - Page 9 Empty Re: Teren przed budynkiem

Wto Lut 04, 2020 9:56 pm
MG

Giblet pokręcił głową przecząco.
- Nie ja porwałem Shalotta. - uśmiechnął się zadziornie, przygotowując się na kolejny atak Kenzurana. Pierwszy nadlatujący cios zablokował swoim prawym kolanem, od razu wykonując atak. Otwarta dłoń przyłożona do klaty Kenzurana wystrzeliła potężne Kiai, które wyrzuciło wojownika w tył na kilkanaście metrów. Giblet podążył za swoim celem, okładając pięściami jego tułów i twarz. Siłę tych uderzeń było słychać na dole, gdzie walkę obserwował Shade.
Zadając cios za ciosem, nie dając chwili wytchnienia, ultra szybkie ruchy Gibleta rozmazywały się przed oczami Kenzurana. Na zakończenie ataku, brat Shalotta otworzył szeroko swoje usta i wystrzelił z nich zielony promień energii. Trafił nim prosto w sam środek klatki piersiowej Blade'a. Eksplozja rozprzestrzeniła się na całe ciało i odrzuciła go z impetem.

Spoiler:

Kenzuran runął na dół, a że spadał pod skosem, przerył kawałek gleby, sunąc po niej kilka metrów. Na klacie miał mnóstwo ran i zadrapań, z których wypływała krew. Długie spodnie Saiyanina zamieniły się w krótkie spodenki, których nogawki ktoś obciął niechlujnie tępymi nożyczkami, gdzie jedna była dłuższa od drugiej.

- Spasuję. - odpowiedział na słowa Nihiliusa.
- Prędzej umrę, niż zostanę czyimś pachołkiem. - dodał od razu, wycierając krew z dłoni w swoje spodnie.
- Ale za jedno muszę Ci podziękować. Z pewnością wybiorę się na Ziemię, jak już znudzi mi się zabawa z Twoim przydupasem. - uśmiechnął się zadziornie i pokazał "okejkę".
- Dużo gadasz, więc chyba się nudzisz. Może też chcesz zaszaleć? - zapytał, uśmiechając się wrednie. Nagle w jego dłoni pojawiła się biała, jaskrawa kula energii. Rzucił ją w górę, tuż nad swoją głowę, a ta eksplodowała jeszcze jaśniejszym światłem. Zwiększyła swoją objętość, imitując księżyc.

Spoiler:

Wszyscy obserwujący walkę doskonale widzieli jaskrawe światło. Shade, będący w swojej podstawowej formie, poczuł jak krew w jego żyłach zaczyna się gotować. Jego ogon zaczął się nerwowo ruszać, a mięśnie napinać. Przemieniał się właśnie w Oozaru, krwiożerczą, bezmyślną bestię!

Spoiler:
Nihilius Imperius
Nihilius Imperius
Liczba postów : 436

Teren przed budynkiem - Page 9 Empty Re: Teren przed budynkiem

Sro Lut 05, 2020 4:16 pm
Aktualnie czekał na odpowiedź i obserwował wszystko to co się działo. Odezwał się Shade przy okazji dodając, że faktycznie na Ziemi jest masa silnych osób, które spotkał, a które, by go zgniotły. To bardzo ciekawe. Najwidoczniej wpadł na nich, jak się rozdzielili. Niestety jak zwykle, nie miał żadnych informacji. Czyżby musiał stworzyć własną siatkę szpiegowską, bo na Swoich nie da się liczyć? Całkiem możliwe. Dlatego Imperius nikomu nie ufał. Sether, to tylko udowodnił, gdy ich zostawił bez słowa. Oczywiście może być tak, że poszedł po pomoc, uznając, że i tak nie dadzą rady, ale bardziej strzelał w to, że poszedł po kogoś, by zajął się Guru. Jak na razie Nameczaninowi przez pewne powody nie ufał. Shade, jak na razie był godny zaufania, przynajmniej na ten czas. Zobaczy się jak będzie z resztą. Gdy usłyszał słowa Akumy to się lekko zaśmiał i klepnął go w plecy. Niestety siła była taka, że zapewne straci równowagę i upadnie na powierzchnie. Oczywiście może mu się uda utrzymać, ale taka też istniała możliwość. On znał jego imię, ale Nihilius jego imienia nie.
- Jak się nazywasz? Moje imię znasz, więc nie muszę się przedstawiać.
Dodał na koniec. Co do przeteleportowania to uznał to za żart, bo jakby tak było to już dawno, by kogoś złapał, mimo wszystko i tak odpowiedział.
- Spokojnie, Twoja telekineza może być użyteczna.
I tak zapewne będzie. Przynajmniej miał taką nadzieję. Ewidentnie koleś dopiero zaczynał, ale jest szansa, że przerośnie Shinjina. Niestety bogowie, bardzo wolno rośli w siłę. A może tylko Imperius miał taki problem? Pewnie dlatego, że jest zarówno wojownikiem, jak i magiem oraz mechanikiem. W teorii rośnie tylko w jednej trzeciej tak szybko ja reszta. Ale tak to już bywa.

Giblet odpowiedział przy okazji na pytanie małpy mówiąc, że nie porwał Shallota. Nie dziwiło go to, ale i tak uważał, że kłamał i nie działał sam. Z całą pewnością wiedział, gdzie się znajduje jego brat. Tak czy owak doszło do zwarcia między dwoma wojownikami bez problemowo zablokował wszystkie ataki i przykładając otwartą dłoń do klatki piersiowej rywala, użył kiai i odrzucił go na parę metrów. Od razu zanim się udał i zaczął go okładać czym tylko mógł. Niestety Kenzuran miał problem. Szkoda, że rzucił się sam, nie czekając na rozkaz od Nihiliusa, który przygotował już specjalny plan na pozbycie się tej małpy. Był tak szybki, że Bóg nawet go nie dostrzegał, więc uznał, że to nie ma sensu i przygotowywał Swój plan. Niestety Saiya-jin miał pecha, bowiem ich przeciwnik otworzył usta i użył techniki Brollego i wypuścił z ust zielony promień energii, trafiajac go prosto w tułów. Eksplozja była tak wielka, że gościa z blizną odrzuciło, i niewiele było widać.Tak jak też się Giblet odmówił, i że prędzej umrze niż będzie czyimś pachołkiem. Ale podziękował mu, że tam się z pewnością wybierze. I dobrze. Ale niestety ma pecha bo nie da rady.
- Twoja strata. Najwyżej będziesz mi służył po śmierci.
Wzruszył ramionami. Ich wróg jeszcze na koniec dodał, że dużo gada, więc chyba się nudzi. Ta końcówka z tym pytaniem, że może też chce zaszaleć go lekko zaskoczyła. Widział, że w jego dłoni pojawiła się dziwna, biała i jaskrawa kula energii. Rzucił ją w górę, i ta eksplodowała oślepiającym światłem, że aż musiał odwrócić wzrok. Nie znał tej techniki. Przynajmniej początkowo. Dopiero, gdy się powiększył to coś mu to przypominało. Wtem zobaczył dziwne zachowanie Shade'a. Na początku nie wiedział, co to mogło być. Dopiero, gdy zobaczył pierwsze oznaki przemiany w Oozaru, to ogarnął co się właśnie stało. Ta kula imitowała fale księżyca! Szybko odezwał się do demona.
- Użyj Swojej telekinezy na Jego ogonie! Jeśli się nie uda to znajdź sposób, by go odciąć!
Wykrzyczał. Ogólnie chodziło o to, by było mu łatwiej go odciąć. Czemu akurat ogon? Bowiem na całe jego cielsko nie da rady. Raczej nie jest wystarczająco silny, ale jeśli chodziło o jedną część ciała, to była to zupełnie inna historia. Imperius powinien dać radę, ale jeśli nie da. To zostaje jeszcze demon. Jako shinjin, wiedział doskonale czemu i jakim sposobem przemieniali się w wielkie goryle. Nie spodziewał się, że mają taką technikę. Mimo wszystko miało to sens, więc go to nie zaskoczyło. Od razu postanowił zareagować i przeniósł się teleportacją, za przeklętego. Teleportacja trwała tylko jedną setną sekundy, więc korzystając z tej chwili, użył Swojego ki Sworda i wykonał cięcie. Miał nadzieję, że jego nowy kompan napręży ogon dostatecznie mocno, że uda się go odciąć. Jeśli nie to będzie ciężko. Gdyby jakimś sposobem, się to nie udało to starał się zniszczyć imitację księżyca, używając Swojego Kiai Gan. Jeśli zniszczenie tego czegoś nic nie dało to starał się złapać go za cokolwiek, a następnie przenieść na Sadalę. Przeklęty był silniejszy od niego to fakt, ale jako Oozaru, nie był, aż tak silny jak na złotowłosej formie. Powinni być w miarę na równym poziomie, więc zarówno pierwszy plan, albo i drugi, powinien wypalić. Gorzej jak nic nie wypali. Ale będzie się tym martwił dopiero wtedy, gdy tak się stanie. Były, aż trzy plany, z których dwa pierwsze powinien móc wykonać w chwilę. Coś raczej zadziała. Najwyżej Shade, będzie bez ogona. Lepsze to niż śmierć prawda? A bez złotowłosej formy, Giblet rozwaliłby jego formę Oozaru, prędzej czy później. Lepiej nie ryzykować. Miał nadzieję, że cokolwiek się uda z tego co planował.
Kenzuran
Kenzuran
Liczba postów : 516

Teren przed budynkiem - Page 9 Empty Re: Teren przed budynkiem

Sro Lut 05, 2020 11:27 pm
Kenzuran nie spodziewał się tak szybkiej reakcji ze strony swojego napastnika. Jego cała kombinacja poszła na marne, kiedy jego pierwszy cios został zablokowany przez kolano jego przeciwnika, który za chwilę pokazał co jeszcze potrafi. Zostając odrzuconym w tył, zaczął odczuwać jak bardzo szybkie uderzenia trafiają w jego klatkę piersiową, przypominała mu się walka z Gutsem, któremu praktycznie nie dal rady i gdyby nie Imperiusa, już dawno by wąchał kwiatki od spodu. Nie spodziewający się niczego Złotowłosy, zobaczył za chwilę że Giblet rozdziawił swoje usta i wystrzelił ze swojej buzi zielony promień ki, który idealnie trafił w jego tors, odrzucają go bardzo mocno w tył. Niebieskooki lecąc w dół nieopanowanym lotem, porządnie się rozbił o tutejszy Nameczański grunt, jeszcze jeżdżąc po nim przez kilka metrów. Gdyby nie adrenalina, która była pobudzona w Wojowniku, ten ból na pewno byłby intensywniejszy, ale tak to starał się o nim zbytnio nie myśleć. Teraz tylko Mężczyzna z utraconym ogonem spoglądał się ku górze, powoli zbierając swoje ciałko z gleby, żeby tak ciągle nie leżeć. Łapiąc chwilę oddechu, najwyraźniej Nihilius i Giblet rozmawiali między sobą, ale nie słyszał za bardzo o czym, byli wysoko w przestworzach. Syn Kellana wreszcie dostrzegł, że ich oponent stworzył jakąś białą kulę i.....On ją znał.

Brat Klen wiedział co dokładnie planuje zrobić, ale po co to robił? Przecież był na poziomie Super Saiyanina drugiego poziomu, czemu chciał wchodzić w stan Oozaru? Kenzuranowi nagle się przypomniało, że jakiś nowy gość od bożka przecież przybył i wyglądał jak saiyanin, zapewne był mieszańcem i mógł mieć ogon! Złotowłosy wszystko zrozumiał, kiedy to podleciał do swojego koleżki i temu się nagle zaczęło coś dziać. Niebieskooki domyślał się, że na nim to nie będzie działać, dlatego też wybijając się w górę, odleciał na dość sporą odległość i lewitując po prawicy Gibleta, rzekł w jego stronę:
-Przestań bić jak moja zaginiona Siostra i pokaż co naprawdę potrafisz.... - mówiąc to, przybrał pozycję i był gotowy do dalszej walki ze swoim przeciwnikiem. Mężczyzna z utraconym ogonem nie przejmował się przemianą jakiegoś nieznanego mu gościa, to już był problem bladej twarzy, nie jego.
-Powiedz mi tylko jedno....skoro jesteś tak potężną osobą, Giblet....wtedy kiedy ci ratowałem dupsko....kto cie tak sponiewierał....Jeśli jestem wystarczająco silny, pomogę ci się zemścić na tym kimś, kto ci to zrobił. Potrzebuje zdobyć siły, Nameczanie mieli mi w tym pomóc, tak jak mi tłumaczył ten rogacz, ale na razie nie dotrzymał słowa! - zaciskają zęby, wreszcie machnął dziko ramionami i stworzył wybuch swoją aurę, otaczając się przy okazyjnie złotą poświatą mocy.

Nie zastanawiając się ani chwili dłużej, wyruszył w stronę swojego wroga i miał zamiar trafić go w jego prawy policzek, a następnie miał kilka szybkich pięści posłać w stronę torsu oraz splotu słonecznego Gibleta, tak by poczuł co to jest moc Super Saiyan-jina dwa. Następnie miał uderzyć swoim czołem o czoło oponenta, żeby delikatnie go ogłuszyć, a za chwilę zniżyć szybkim ruchem swój lot, łapiąc go w okolicy jego kostki, porządnie go rozkręcić i posłać w stronę tutejszej powierzchni planety. Jeśli to wszystko się powiedzie, Syn Kellana poleci za swoim wyrzuconym celem, napierając na niego różną kombinacją ataków, by jeszcze bardziej go przyprzeć do muru, by ten wreszcie się poddał i wycofał, ale zapewne tak nie będzie. Brat Klen wreszcie, kiedy oczywiście przybije przeciwnika do gleby, będzie raz za razem napierał swoimi zaciśniętymi dłońmi o całe ciało Gibleta, jeśli ten będzie leżał na ziemi, tak by poczuł cały impet tych wszystkich szybkich pięści. Na zakończenie tej szybkiej serii ciosów, jednym prawym porządnym sierpowym atakiem, Kenzuran ma zamiar trafić na wprost twarzy swojego wroga, jeszcze bardziej wbijając go w grunt planety, tak by się zrobił porządny krater. Następnie, jeśli to wszystko mu się powiedzie, wyskoczy ze zrobionej przez siebie dziury i rzuci następujące słowa:
-Jeśli mi powiesz kto ci spuścił wtedy taki porządny łomot, z chęcią ci pomogę dokonać zemsty na tej osobie, może dzięki temu stanę się silniejszy, chyba że ty znasz kilka sposobów na to jak jeszcze mogę urosnąć w moc! - zacisnął swoje pięści i ustawił się w pozycję do dalszej walki.

OOC:
-80 Ki
Maou
Maou
Liczba postów : 70

Teren przed budynkiem - Page 9 Empty Re: Teren przed budynkiem

Pią Lut 07, 2020 1:25 pm
Maou obserwował mimikę swojego towarzysza. Nieoczekiwanie zaśmiał się z jego słów. Jednak to co stało się potem...
Nie wiadomo kiedy Nihil był już bardzo blisko jego i ręka poleciała na plecy Maou. Nasz bohater z przerażeniem na twarzy zdążył tylko wykrzyczeć
- O cho....
Jego ciało zatoczyło łuk z szelestem pędu powietrza. Głowa niemal natychmiastowo po zetknięciu z ziemią, zanurzyła się pod nią. Następnie jego ciało do wysokości kroku. Zostawiając jedynie nogi, które drgały jakby "pływał żabką". Ruchy powoli przyśpieszały, a Maou zanurzał się coraz bardziej w jamistej ziemi. W akompaniamencie cichych odgłosów "tap tap tap."
Wreszcie po jakimś czasie wyskoczył obok Nihila z zapadającej się dziury. Miał na sobie z bóg wie skąd czerwoną pelerynę i papierową maskę kręta z balu przebierańców na twarzy. Zrobił jeszcze ostentacyjny podskok i lewitowanie niczym SUPERMAN.
-Tyrytytyty Człowiek Kret Maou Konkuro, zdobywca dziewiczych serc, bo zawsze dokopię się im między nogi.
Mówiąc to, jego ręka zarysowała tęcze w powietrzu, kończąc ją idealnie z ostatkiem Zdania...
Reszty wypowiedzi Nihila nie pamiętał, bo jego wzrok zaszedł krwią i osunął się na ziemię.
Na szczęście obudził się w idealnym momencie. Na widok pięknej białej kuli. Jego mimika przybrała Azjatyckie barwy, wraz z jego wypowiedzią
- Ochhh... KAWAAAAIII
Ręce ściśnięte blisko klatki piersiowej i noga podlatująca pod tyłek jak u małej dziewczynki... Mógłby nacieszyć się tym jeszcze, gdyby nie dostał rozkazu.
Natychmiast jego ręce wylądowały przed nim, a w powietrzu można było zobaczyć drobne wyładowania elektryczne. Maou skupiał się na dyndającym ogonie, ale nie był w stanie nim poruszyć, bo źle się za to zabierał...
Zmieniając postawę na bardziej apodyktyczną, z ręką wysuniętą przed sobą... Zaciskał palce jakby zechciał kogoś udusić. Moc w nim była wielka, a jego oddech Darka von Vejdra było słychać z daleka. Takim oto sposobem użył wreszcie swojej Telekinezy próbując wyprostować Ogon Ozaru.

OCC: Telekineza na Ogonie Ozaru.

Gdy już poprzednia sprawa była załatwiona, zwrócił się w kierunku przeciwnika pociągająca za sznurki Bestii. Mówiąc głośno do Samca alfa, stworzyciela całego chaosu.
- Ty masz choć odrobinę Honoru?! Pokazujesz swoją przeogromną siłę i aby nam jeszcze zepsuć szyki, zmieniasz jednego z nas w Ozaru. Bombardujesz każdą naszą wolę i Atak. Z początku wydawałeś się mi Dumny i honorowy, a teraz co robisz?! Pastwisz się nad Barankami!
Maou zrobił krótką pauzę chcąc zwrócić jego uwagę na siebie. Nie dając mu dojść do głosu dopowiedział:
-Myślę, że zdołałeś z nami walczyć przez to, że masz więcej siły, ale jakbyś miał ją porównywalną, to nie dałbyś nam rady. Po prostu jest tu zbyt wielka różnica mocy. Jak na Dumną Rasę, chyba jesteś z nich najgorszy, bo nie zejdziesz do naszego poziomu. Nie wiem, Zrań się czy coś i daj nam kilka ataków bez twojej obrony, to będziemy się bawić dalej.
Tutaj dał dłuższą Pauze.
-A może się Boisz jak Kurczak?! Tssskkk, jesteś naprawdę największym tchórzem swej rasy...

OCC: Wjazd na Dumę xD
@Whis
@Whis
No.1 Whis' Fanboy
Liczba postów : 976

Teren przed budynkiem - Page 9 Empty Re: Teren przed budynkiem

Nie Lut 09, 2020 2:47 pm
MG

Shade przemienił się w Oozaru. Zawył głośno i wystrzelił ze swojego pyska energię, która uderzyła w glebę i przeorała sporo terenu. Trzęsienie ziemi ruszyło wieżą Saichoro, która od wcześniejszego ataku Kenzurana została uszkodzona. Półka skalna zawaliła się i chata Guru runęła na glebę.
- Szkoda. Może przeżył. - wyszeptał Giblet, czując mimo wszystko pewien respekt do Nameczanina. Nie był mocny, co cenił najbardziej, ale był bardzo mądry i przydatny.

Kenzuran podleciał do Gibleta, chcąc by pokazał mu swoją prawdziwą siłę. Powiedział coś jeszcze, ale Saiyanin wcale tego nie słuchał. 
Rozpoczął kolejny atak. Pierwszy cios został zablokowany. Giblet złapał jego pięść i mocno ją ścisnął. Słychać było jak kości dłoni nachodzą na siebie i strzelają. 
Brat Shalotta zrobił to, co chciał Blade. Zostawiwszy po sobie powidok, teleportował się za niego. Uderzył go w sam środek pleców i posłał mu serię szybkich, dokładnych ciosów. Omijał kręgosłup, nie chcąc go złamać. Nie zatrzymywał się, nie przestawał, spełniał życzenie Kenzurana.
- Nikt mnie nie sponiewierał. To była gra. - krzyknął, uderzając otwartą dłonią, jej bokiem, o kark Kenzurana, zadając mu potworny ból.

Maou użył swojej telekinezy, by zatrzymać ogon Oozaru. Ten jednak był tak żwawy, że nie była to prosta sprawa. Strzelał z pyska pociskami, które rozbijały się dookoła, zamieniając niebieską przyrodę Namek w brązowe, brzydkie pobojowisko.
W końcu się udało i ogon Shade'a został usztywniony. Wciąż jednak ruszał się żwawo, kręcił na boki i wymachiwał rękami, uderzając zewnętrzną częścią dłoni w Nihiliusa.
Koniec końców, udało się go odciąć, ale szkody zostały już wyrządzone.

Giblet zwrócił uwagę na Maou, który coś do niego krzyczał. Saiyanin spojrzał na niego i zostawił w powietrzu Kenzurana. Wystrzelił jak z procy w kierunku Maou. Wjechał butem na jego twarz i przycisnął ją do gleby. Podniósł stopę i uderzył kolejny raz, wbijając głowę mężczyzny głębiej.
- Co tam pierdzisz pod nosem? - zapytał, przykładając dłoń do ucha i nasłuchując. Odpowiedziała cisza. Maou stracił przytomność.
- Tak myślałem. - skwitował, ciągle stojąc na jego ciele. Nie zamierzał się ruszyć.

Shade wrócił do pierwotnej formy. Nihilius był gdzieś blisko niego. Kenzuran wisiał gdzieś w powietrzu. Maou leżał pod nogami Gibleta.
Nihilius Imperius
Nihilius Imperius
Liczba postów : 436

Teren przed budynkiem - Page 9 Empty Re: Teren przed budynkiem

Nie Lut 09, 2020 4:01 pm
Nie spodziewał się, że jego lekkie klepnięcie sprawi, że Akuma wyląduje na Ziemi. Ba, wylądował łbem niczym struś, i widać było tylko jego nogi.  Po chwili wyskoczył z dziury i miał na Sobie nie wiadomo skąd dziwny ubiór. Czerwona peleryna i maska kreta. Pewnie dotyczyło to tego zanurzenia się w ziemi. Podskoczył i zaczął lewitować, nazwał się człowiek kret Maou Konkuro. Czyżby to było jego imię i nazwisko? Całkiem możliwe. Wreszcie je poznał. Dziwnie byłoby się zwracać do niego per demonie. Nazwał się zdobywcą dziewiczych serc, bo zawsze im się dokopie między nogi. Nawet się z tego lekko zaśmiał. Gdy pojawiła się dziwna, świecąca kula, to usłyszał dziwne słowa od Maou, których w ogóle nie zrozumiał. Tak czy inaczej był i tak zbyt zajęty, by o tym myśleć.

Słyszał, że Kenzuran obrażał przeciwnika i coś wspomniał o siostrze. Ciekawe, czyli miał rodzeństwo. Ale usłyszał też jedną bardzo ciekawą kwestię. Giblet podobno został nieźle pobity i Kenzuran go uratował. Zaproponował mu też możliwość zemsty. To go bardzo zaskoczyło. Nie sądził, że ktoś ich przeciwnika tak mocno zranił. Udawał? Czy może faktycznie potrzebował pomocy. Jeśli to drugie, to może jednak uda się z nim dogadać. To się okaże. Niestety teraz były słowa o nim i został nazwany rogaczem oraz wspomniał, że Guru miał mu uwolnić potencjał, bo mu to obiecał, a złamał słowo. Imperius się zirytował, ale na razie był za daleko, by cokolwiek powiedzieć na ten temat. Potem o tym wspomni. Widział kątem oka, jak saiyajin użył Swojej złotej aury i rzucił się na rywala, ciosy były tak szybkie, że ich nie dostrzegał, więc po prostu to olał. I kontynuował to co robił. Ponownie zapytał o to kto, mu to zrobił i dodał, że pomoże mu się zemścić. Tak czy inaczej shinjin zajął się innymi sprawami. Akurat leciał, by odciąć przeklętemu ogon. Niestety mieli ogromnego pecha. Shade zawył i wystrzelił z pyska falę energii, która rozwaliła glebę. Z powodu trzęsienia ziemi, w końcu wieża runęła. Imperius był teraz mocno zaskoczony. Obawiał się, że to wszystko strasznie zmieniło jego plany. Nie miał nawet pojęcia czy Saichoro jest żywy czy martwy, tak samo jego strażnicy. Przypomniał Sobie, że przecież był tam dzieciak Sethera. Powinien być w stanie go ocalić. Przynajmniej miał taką nadzieję, że tak zrobił. Niestety nie był tego pewien i dlatego też starał się wyczuć ich energię ki. Ki dzieciaka wyczuł, ale Guru już nie. Mimo wszystko była szansa, że przeżył bo wcześniej i tak jego ki nie wyczuwał. Mógł zostać ocalony, ale nie był tego pewien. Westchnął. Wszystko przez tego przeklętego Gibleta. Powoli działał mu na nerwy. Przy okazji warto dodać, że powiedział szkoda i dodał, że może przeżył. Oby. Widział kątem oka, że ich wojownik zaatakował Kenzurana. Oczywiście ciosów nie widział, więc to olał. Dodał, ze nikt go nie sponiewierał i to była tylko gra. Szkoda. Imperius od razu zareagował, gdy doszło do przemiany Shade'a w wielką małpę i rozkazał Akumie, wykorzystać swoją wrodzoną moc telekinezy, by łatwiej było odciąć ogon. Ten to zrobił i widział nawet małe wyładowania elektryczne. Niestety nie wszystko poszło tak jak Sobie tego planował.  Oozaru ciągle strzelał z pyska i rozwalał okolice. Wreszcie jednak ogon został mocno usztywniony. Nihilius wreszcie tam doleciał. Niestety oberwał dłonią od małpy, bo wciąż był żwawy, ale nic takiego mu się nie stało. Był silniejszy niż na takiego wyglądał. Wreszcie użył Swojego ki sworda i odciął ogon goryla. Przeklęty wrócił do Swojej dawnej formy. Od razu postanowił wyjaśnić mu całą sytuację. Wtem wpadł mu do głowy pewien pomysł. Przecież małpy potrzebują emocji, by się móc przemienić. Z tego co się orientował, i z tego co mu opowiadano. Więc postanowił to wykorzystać.
- Mam złe wieści. Giblet używając techniki, zamienił Cie w wielką małpę zwaną Oozaru. Straciłeś nad Sobą kontrolę, i rozwaliłeś nie tylko całą okolicę, ale i doprowadziłeś do zawalenia się wieży Guru. Niestety nie wyczuwam jego Ki, więc jest całkiem to możliwe, że przez niego go zabiłeś.
Powiedział mu wszystko zgodnie z prawdą i westchnął. Użył Swojego kiai gan, na kuli, tak na wszelki wypadek.
A tak przy okazji straciłeś ogon. To był jedyny sposób, by Ciebie powstrzymać przed dalszymi zniszczeniami. Wybacz.
Wypowiedział te słowa z nieukrywanym współczuciem i położył mu rękę na ramieniu. Zastanawiał się, czy mógł mu odtworzyć ogon. Dlatego sprawdził, czy da się go wyleczyć i odtworzyć, więc użył na nim leczenia. Jeśli się nie udało to trudno.
- Pójdę sprawdzić czy przeżył. Ty pomóż Kenzuranowi w miarę Swoich możliwości.
Po wszystkim miał zamiar udać się do zawalonego domostwa. Zanim to zrobił to wykrzyczał do walczącego.
- Lecę sprawdzić co z Guru! Shade Ci pomoże w walce!
Gdy skończył krzyczeć to postanowił, ze uda się sprawdzić co z ogórkiem. Niestety to nie był koniec.

Maou zaczął denerwować Gibleta, wspominając, że ten nie ma honoru, bo pokazał ogromną siłę, a i tak im przeszkadza, zamieniając jednego z nich w Oozaru i bombardował ich wolę. Dodał, że wydawał się dumny i honorowy, ale teraz taki nie jest, bo się nad nimi pastwił. Z czym się zgadzał. Niestety wiedział, że szympans, źle na to zareaguje. Był gotowy w razie potrzeby mu pomóc. Dodał też, że daje im radę tylko dlatego, że jest silniejszy, a jakby miał tyle samo mocy to, by przegrał. No i obraził go i dodał, że niech zejdzie do ich poziomu, albo się zrani, albo da się zaatakować. Z tym też się zgadzał, chociaż osobiście również, by wykorzystał to, że ma większą moc, więc nigdy nie winił ich rywala. Nie był hipokrytą. Maou zakończył to tym, że chyba, że jest kurczakiem i się boi, nazywając go tchórzem. Odważne słowa, niestety skończy się to tragicznie. Zanim zdążył zareagować to Saiya-jin bardzo szybko się zjawił przy akumie i wjechał mu butem w twarz i przycisnął do gleby, a potem dobił, pytając co tam pierdzi pod nosem, i przyłożył dłoń do ucha. Niestety demon się nie odzywał. Był lekki problem, ale to nie było nic, z czym Sobie nie poradzi. Użył kai kai, i znalazł się za plecami ich wroga i użył kiai, by go zrzucić z Maou, po czym wziął jego cielsko i samemu zwiał. Nie powinien się tego spodziewać, i nawet go nie wyczuje. Takie było założenie. Po tym wszystkim widząc, że jest nieprzytomny to zabrał mu pozostałą ki jak i część mocy magicznej, bo mu się i tak nie przyda. Położył jego ciało w bezpiecznym miejscu, a następnie poleciał do nameczańskiego więźnia. Był dalej nieprzytomny, ale na wszelki wypadek, utworzył łańcuch i go, bardzo mocno związał. Po tym wszystkim poszedł sprawdzić co się stało z Guru. Starał się go uwolnić ze zniszczonego domostwa i wyleczyć jeśli będzie trzeba. I tak na niewiele się przyda, więc będzie robił za typowego wspierającego.
Kenzuran
Kenzuran
Liczba postów : 516

Teren przed budynkiem - Page 9 Empty Re: Teren przed budynkiem

Nie Lut 09, 2020 4:30 pm
Kenzuran myślał, że znowu wszystko pójdzie zgodnie z planem, niestety nie wyszło tak jak się tego spodziewał. Znów jego pięść została powstrzymana, a On sam odczuł jak jego pięść jest zaciskana. Złotowłosemu się to nie podobało, wreszcie uważał że są na tym poziomie, nie możliwe było dla niego by ktoś był od niego silniejszy! Niebieskooki delikatnie warknął pod nosem, za chwilę widząc że jego wróg całkowicie zniknął z przed jego osoby, a za chwilę mogąc czuć nieprzyjemne ciosy na swoich plecach. Za chwilę usłyszał słowa ze strony Gibleta, który określił to tylko "Grą", a potem zadał jeszcze porządniejszy cios w jego kark, co naprawdę spowodowało jeszcze bardziej intensywniejszy ból i upadek na ziemie. Mężczyzna z utraconym ogonem, gdy to rozbił się o tutejszą glebę, odkaszlnął trochę krwi, ale szybko przecierając ją dłonią, za chwilę pozbieraj się z ziemi i wstał na wyprostowane nogi. Syn Kellana powoli się zatracał, nie wiedział co ma poradzić, posiadali te same transformacje, powinni być na równi, więc czemu jego przeciwnik był lepszy. Brat Klen oddychając ciężko, widział że dzikie OOzaru siało chaos i zniszczenie, a zarazem wieża Guru za chwilę przestała istnieć, a nawet Nameczanie najwyraźniej nie chcieli się wtrącać w tą walkę. Młody Saiyanin wybił się wysoko w powietrze i odczuwając jeszcze pulsując ból na swoim karku, ułożył jedną dłoń na drugiej, zbierając energię.

Łuna mocy otoczyła ciało Kenzurana, przybierając fioletowych kolorów, już go nic tutaj nie obchodziło! Złotowłosy wiedząc, że wieża tutejszego Najstarszego Mędrca została zniszczona, nie dostanie to czego mu obiecał ten cały Imperius. Sycząc przez zaciśnięte zęby, chciał się tylko stać silniejszy, osiągnął tą transformację, którą miał Guts, ale co z tego jak nie mógł komuś dorównać, skoro także jego wróg posiadał tą formę. Musiał spiąć się na swoje największe szczeble swoich możliwości, wreszcie był czystokrwistym Saiyan-jinem z potężnej rasy wojowników! Kumulując swoją moc jeszcze przez chwilę, jego ciało jeszcze bardziej się napięło, wiedział że zapewne można byłoby użyć tych całych smoczych kul do spełnienia jakiegoś życzenia, ale on nie miał zamiaru kierować się skrótami, to wszystkie treningi i potyczki z przeciwnościami losu go wzmacniały. Złotowłosy wreszcie zbierając wystarczająco energii, nie miał zamiaru czekać dłużej, chciał całkowicie spopielić Gibleta, nie patrzył teraz na otoczenie, jego furia wystarczająco na to wskazywała. Zobaczył za chwilę, że blada twarz pojawia się swoją umiejętnością za Gibletem i chyba próbowała użyć jakiejś techniki by zrzucić ze swojego towarzysza przeciwnika. Teraz Niebieskooki, gdyby zobaczył że Imperiusiowi technika zza pleców mu wyszła, jeszcze był bardziej pewniejszy siebie niż przedtem. Nie czekając ani chwili dłużej, wreszcie Wojownik zakrzyknął do swojego oponenta:
-TO KONIEC TWOICH GŁUPICH GIEREK, GALICK GUUUUUUUUUUUUUN, FIREEEEEEEEEEEEEEEE! - potężna fioletowa łuna mocy pomknęła w stronę odepchniętego Gibleta, który w sumie miał oberwać ponownie w swoje plecy. Oczywiście fiolety promień energii przeleciał nad głową Nihiliusa oraz leżącego na ziemi Maou, bo praktycznie nie odrzucili go tak daleko. Mężczyzna z utraconym ogonem miał zamiar wykończyć raz na zawsze tego potwora, kończąc jego życie całkowite. Zawsze może spróbować ponownie zebrać energię na kolejny "Finałoway Błysk", ale czy to będzie opłacalne? Syn Kellana nie był tego pewny, ale ma nadzieję, że działo Garlicka zadziała odpowiednio na jego przeciwniku:

OOC:
-280 KI
Shade
Shade
Liczba postów : 311

Teren przed budynkiem - Page 9 Empty Re: Teren przed budynkiem

Pon Lut 10, 2020 9:52 pm
Wszystko było takie... Czarne, nie wiedział co się z nim dzieje. Ostatnim co zarejestrował swymi pięknymi oczętami było to, że Kibel Giblet wyrzucił w powietrze jakąś kulkę która pobudziła mu krew w żyłach... A potem była jedynie ciemność. Jakby ktoś zamknął go związanego w klatce, z zasłoniętymi oczami. Po prostu siedział sam ze sobą w jakiejś ciemni przez nie wiadomo ile i w cholerę mu się to nie podobało. Biorąc pod uwagę jego niestabilność, nawiedzały go koszmary, krzyki i inne tego typu niefajne wspomnienia, aż w końcu... Świetliste drzwi otworzyły się z ciemnej nicości, a więzienie zniknęło, przeszedł przez przejście i znalazł się... Z powrotem na Namek, ale nie do końca takim jaki powinien być. Wokół niego, a także daleko od jego obecnej lokalizacji, wszystko zostało zdezelowane, jak twarz prostytutki po cumshocie. - Co się tutaj ku*wa stało??- Zdziwiony rozejrzał się, aż ktoś stanął przed nim, spoglądając na niego z góry, co nie było zbyt trudne skoro z jakiegoś powodu klęczkował. Nie kto inny jak Nihilius imperius, bóg przemówił do niego, nie przynosząc dobrych wieści. W normalnej sytuacji zażartowałby coś w stylu, że co z niego za najwyższy skoro zamiast dobrych wieści o bo ja wiem np: zostaniu jego ulubionym popierdolcem, mówi mu to... co mu powiedział. Uświadomił go, że własnymi rękoma prawdopodobnie zabił Guru. Reszta o jego ogonie czy[początkowo] ingerencji Kibleta przeszła od jednego ucha, a potem poprzez drugie wyleciało i nie wróciło. Już-nie-Przeklęty[Ale o tym nie wie nadal] Półprzytomny wstał na nogi i rozejrzał się nieprzytomnie... A jego wzrok padł na zawalony dom Guru. Tak jak mówił Nihil, Ki starszego rozpłynęło się w powierzchni. Sayanin z mutacją wyglądu przetarł oczy, jakby nie mogąc w to uwierzyć i ruszył biegiem w stronę ruin, ignorując dalszą część wypowiedzi bożka, co przypomina demona!!.  Stuku stuku... Stuku stuku puku puku... JEBUT I CHUJ! Wleciał w pogorzelisko i zaczął gołymi łapami odgarniać wszystko na bok szukając zielonego staruszka. Czynił to niestrudzenie i z zawziętością godną pługu orającego ziemię. W końcu... Znalazł go!!! chwycił za poły rozerwanego nieco ubrania które miał i wyszarpał go na powierzchnię.

[Muzyczka z pierwszych słów]
Jego twarz, pomarszczona jak cholera, wyrażała absolutny spokój osoby pogodzonej ze wszystkim, zamknięte oczy sugerowały, że uznał on, że nadszedł czas aby opuścił ten padół łez i ustąpił miejsca komuś młodszemu... znacznie młodszemu zapewne. Krew ciekła z skroni, na którą zwalił się pewnie niezły ciężar. -NIE NIE NIE NIE NIE!! PRZESTAŃ UDAWAĆ CHOLERNY STARUCHU!!!- Warknął Cień mocno potrząsając nie ruszającym się truchłem najstarszego nameczanina jakiego przyszło mu poznać. Nic to nie dało... ogromne cielsko wyślizgnęło się z jego zimnych, trzęsących się palców i ponownie opadło na podłoże z brzdękiem. Nawet nie zauważył, że z jego własnych[Shade] oczodołów zaczęły wypływać łzy. Przypomniał sobie ich spotkanie, to właśnie ten mądry staruszek wyjaśnił mu, jaka jest przyczyna jego strasznego stanu, który powoli pogrążał go coraz bardziej w otchłań najciemniejszej dziury w piekle... Kiedyś, zanim opuścił po raz pierwszy planetę Ziemia, dokonał kilku brutalnych, szalonych morderstw, podczas których jego świadomość siedziała zamknięta w ciemnicy, tak jak teraz. Wkrótce jego słone łzy przepłynęły drogę policzkową i spadły na poszarpany, najnowszy krzyk czułkowej mody. To dzięki niemu zrozumiał, że musi się pozbyć z siebie tego ,,namiaru i klątwy'' za wszelką cenę, inaczej zmieni się w to, co mu zaprogramowano... Obiecał sobie, że kiedyś mu się za to odwdzięczy... I to zrobił... Zabijając go własnymi rękoma. Było to piekielnie paskudne dla niego, osoby która mimo zawahań psychicznych, była człowiekiem słowa.

Przypomniał sobie... Kiedyś był wojowniczym, honorowym obrońcą swojej planety Xenon!. Był tam znany jako ,, Święty Sayanin z północy'' który opiekował się pozostałościami uniwersalnego społeczeństwa, które zostało zdziesiątkowane przez potwora znanego tam jako  Cesarz Akuma z Street Fightera, który niszczył silnych i niewolił słabych. To właśnie za jego sprawą przeniósł się do tego świata, ale nadal nie wiedział kto mu nagmerał w wspomnieniach. Chociaż coś powoli zaczęło trybić w jego pokręconym czerepie...

[Wspomnienie]
Kiedy się obudził, znajdował się w jakimś pomalowanym na czerwono, ciemnym pomieszczeniu, w którym dało się dostrzec co i jak dzięki purpurowym płomieniom zamkniętym w wiszących na suficie kagańcach. Ktoś wyłonił się z ciemności! Blady staruszek o niebieskiej skórze, czarno-czerwonym ubiorze i uśmiechu pogodnego człowieka, a do tego oczach przypominających te Shade, mianowicie miał czarne twardówki i czerwone oczy, choć Shade miał jedno oko innego koloru. Kolejny dziadek wśród jego znajomych podszedł bliżej... I pogłaskał go po policzku jak jakiś pedał!!! Czy to jakiś dziadek Fuu czy ki CHUJ!. Młodym małpiastym wstrząsnął porządny dreszcz, jakby coś zaczęło w nim wiercić. Krzyczał i krzyczał, ale bez względu na to, jak bardzo się starał, nie mógł zerwać łańcuchów! Ale nie poddawał się, walczył szaleńczo, rzucał jak tylko mógł, cierpiąc coraz większe katusze, zupełnie jakby jego dusza próbowała zostać zastąpiona czyjąś inną, lub co najmniej jakby ktoś siłowo go programował jak robota. A ten Demon nad demonami, prawdopodobnie, śmiał się przy tym cały czas okrutnie i jedną ręką wykonywał gest jakby dyrygowania melodią!

[muzyczka w słowach]
- WDYCHAJ MOJEGO DZWONA ROZWYDRZONA SUKO GHAAAAAAAAAAAAA-

Stało się! Włosy Shade nieco się wydłużyły i przybrały legendarny, złoty kolor w następstwie, płynnym ruchem wyrwał się z niewoli, wykręcił w mgnieniu oka, w powietrzu i sprzedał swojemu krzywdzicielowi taaaaaaaaak soczystego kopniaka w czerep!, no normalnie trzasnęło, jakby laska wykręciła chłopakowi takiego liścia, ŻE JEGO GŁOWA KRĘCIŁA SIĘ JAK LICZNIK OD WODY!!!!! Dziadzio zaczął obracać się wokół własnej osi, a jego fryzurka zwirchnęła mu się, gdy przemienił się w wentylator! Świeżo uwolniony Sayanin z innego wymiaru rozłożył ręce i rozpiździł mu całą budowlę odkrywając że znajdował się w jakimś świecie z czarnym księżycem i zielonym niebem. Nie było czasu zastanowienia, gdyż Koleś który go próbował załatwić nagle zapiszczał przeraźliwie, bramy się otworzyły znikąd, od tak, a z nich wyskoczyło dziesięciu drabów...

- Brzydcy jak stare gówno po zimie... Te dwie przynajmniej mają cycki, więc to chyba nie faceci-

Rozpoczął walkę o swoją wolność!!! Rzucili się na niego wszyscy na raz, wydając z siebie bezrozumne krzyki bojowe w stylu BAAAAAAAAAACHHHH!!! Cofnął się nieco i... wyrzucił swoje szalejące pięści w każdym kierunku, skutecznie trafiając oponentów w czoła. Odlecieli w siną dal, ale to  nie znaczyło, że zostali pokonani jednym uderzeniem. Cień rozdzielił swój naturalny pomrok[cień] na pięć różnych, z czego cztery zamieniły się w jego podobizny, kropka w kropkę wyglądające jak on. Ruszyli do natarcia bez zawahania, prawdziwy Shade dopadł dwójkę najsilniejszych, dwunogiego, ludzkiego pająka-humanoida i grubaska z trzema kolcami na czole. W powietrzu obrócił się wokół własnej osi i przydzwonił z swego kulasa jak mistrz Chuck z teksasu. Kreatura straciła grunt spod krzywych nóg i wyruszyła na spotkanie czołowe z swoim panem, który próbował się zamaskować na niebie. Tymczasem puszysty próbował wziąć go w śmiercionośny uścisk... Więc zrobił to samoooo!!! przemieścił się za niego, chwycił za szyję i przerzucił przy okazji wyłamując mu kręgi szylne, a potem dla pewności dokończył sprawę zgniatając czachę obcasem sportowego buta.  Imprezka dopiero się rozkręcała, gdyż stary czarodziej diabełek wysłał na niego tysiąc sługusów, które zajęły mu chwilę. Jak się nimi zaopiekował? Jak matka gdy nie wyniosę śmieci, czyli mokrym pasem po ryju znaczy, różnie, niektórych rozdarł na strzępy, innym ukręcił łby, innych zmiótł z powierzchni ziemi KII!!...

[Koniec wspomnienia]
Niestety dalsza część pozostawała nieznana, wciąż nie wróciły do niego wszystkie wspomnienia! Ale dzięki temu wiedział w końcu kim jest, skąd się wziął, a także jakim był człowiekiem przed ,,upadkiem moralnym''. Tak naprawdę nie był Psycholem który potrafił tylko zabijać, ale Psycholem który miał zasady !!!! A teraz własnymi rękoma pozbawił życia osoby której był winny wielki dług, który prawdopodobnie nie zostanie spłacony...

Shade zacisnął ręce z całych sił, aż knykcie prawie mu popękały, a zęby zwarły się ze sobą z zawziętością wściekłego ogara który rozszarpywał z swymi braćmi zdobycz. W oczach rozbłysnął istny piekielny ogień osoby, która została zmuszona do popełnienia niewybaczalnego przez siebie czynu. A potem!

- Ha....Ha. Hahaha... HAHHAHAH... TO NIE JEST KURWA ŚMIESZNE!-

Lekko podniesiony, szalony, gwałtowny śmiech przeciął zimne powietrze jak nóż rzeźnicki masło. Stanął on wyprostowany i dumny, jak wspaniały, wielki żołnierz, który pozostał z tyłu aby ubezpieczyć ucieczkę swoich ziomali. Zadarł głowę wysoko w górę i zaczął wydawać dźwięki, tak głośne i intensywne, że ziemia zaczęła się trząść.

-HAAAAAAAAA-

Zacisnął łapki jeszcze mocniej, jak Cotto na młodziutkich, dużych, różowych cycuszkach, z pięknymi brodawkami, a z nieba wystrzeliła błyskawica znikąd, tak zwane ,,boskie pierdolnięcie''  i zderzyła się prosto z czołem starszego, ale odmłodzonego Sayana, który zaczął niekontrolowanie unosić kolejne fragmenty zniszczonej budowli, aż w końcu podniosło nawet Guru. Nagle skulił się w sobie, jakby chciał zamienić się w jeża, aż rozpostarł ramiona, hen wysoko! Okoliczny wodospad połączony z pobliską górą zaczął płynąć do góry nogami, pod wpływem niekontrolowanej mocy, która zdrowo rozprzestrzeniała się na każdy zakamarek całej planety, w ostatnim krzyku rozpaczy, który uwolnił istną apokalipsę skoku mocy, a szczególnie tą powstałą w porównaniu z innymi[ Gibleti Blady po kolei wchodzili na transy chyba, nie od razu z base na SSJ2]

- Ty Szm*to!!! Zmusiłeś mnie do zabicia dobrego człowieka, KTÓRY POMÓGŁ MI W NIEWYOBRAŻALNYM STOPNIU... MOIMI WŁASNYMI RĘKOMA!!!!!!. Nawet jeśli moje ciało zostanie rozerwane na strzępy, krew spalona a dusza rozerwana!!!... Nawet jeśli trafię do najgorszego miejsca w piekle bez możliwości ucieczki!!!... UCIEKNĘ STAMTĄD I BĘDĘ CIĘ TROPIŁ, CHOĆBY ZAJĘŁO MI TO WIĘCEJ NIŻ TEN DURNY ŚWIAT BĘDZIE ISTNIAŁ... A GDY CIĘ DOPADNĘ... ODPŁACĘ SIĘ... KĄPIĄC W TWOJEJ KRWII!!! OMAE WA MOU...SHINDEIRU!!!!  -

Czarno-czerwone, kolcowane włosy zmieniły barwę na tą czystego słońca, oprócz kilku kosmyków które pozostały jakby zanurzone w świeżej krwi, czerwono srebrne oczy zamigotały na morski odcień, wkomponowując się w czarną otchłań twardówek. Ryk wściekłości dzikiego zwierzęcia zadudnił potrząsając planetą... Gdy Przeklęty Sayanin z przeszłości ruszył do ataku !!!!! Mógł nie wyglądać na tak wściekłego jak ten typek co dotychczas walczył z kibelkiem, ale z pewnością przerastał go pokładami gniewu i szaleństwa. Tamten zachował jeszcze jakąś intuicję i szczątkową inteligencję, ale Shade kompletnie stracił wszelkie zahamowania, zmieniając się w dziką bestię która jechała na czystym instynkcie, a jego diabelsko wyglądająca facjata  mówiła jedno... VENGENCE WILL BE MINE BITCH!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!

Occ:
GHAAAAAAAA

SSJ 2 Odpalam kochani hihihihihi JAK JA KOCHAM TO FORUM I WAS HEHEHE Pojebau mnie troszkę dzisiaj, przepraszam za przekleństwa i ewentualne błędy Razz


Ostatnio zmieniony przez Shade dnia Czw Lut 13, 2020 11:45 am, w całości zmieniany 8 razy
Sether
Sether
Liczba postów : 136

Teren przed budynkiem - Page 9 Empty Re: Teren przed budynkiem

Pon Lut 10, 2020 10:06 pm
Faktycznie, Sether potrzebował tej chwili by się wyżalić i dać upust swoim emocjom. To mu naprawdę pomogło i gdy znajdowali się już w powietrzu, wszystko wróciło do normy, lecieli ramię w ramię. Wszystko byłoby dobrze gdyby nie kolejne słowa Saxo, wzbudziły duży niepokój... Ze słów wynikało, że nameczanin przyjmował do wiadomości swoją porażkę, ale jak to? Był najpotężniejszym z nameczaninów na tej planecie... Mógł przegrać? Sether okrężną drogą czym prędzej podleciał do budynku Saichoro, wyciszając swoją energię do minimum. Czekał tylko na jakikolwiek znak, nawet na sekundę zawahania gdy zobaczą Saxo czy coś podobnego i czym prędzej poleciał po Saichoro... To głupie, lecz przez moment pomyślał, że Guru jest zbyt wielki by dał radę go przenieść lecz... na miejscu został przecież klon Laptora! Pomoże mu! Zróbmy to, tak! Teraz!
Maou
Maou
Liczba postów : 70

Teren przed budynkiem - Page 9 Empty Re: Teren przed budynkiem

Wto Lut 11, 2020 5:06 pm
Maou Prowadził walkę z wiatrakami. Ogon Ozaru latał jak Ch*j w piź*ie prosty*tki, a bohater nie mógł go nawet dwoma rękoma utrzymać, ba nawet za użyciem całej mocy telekinetycznej. Czuł się jakby ktoś na siłę zabrał go na ujeżdżanie byka, choć wolał zdecydowanie na misjonarza.
W głowie Maou nawet wymyślił wierszyk sytuacyjny.
Wokół niego trawka się zieleni, Pi*da przeciwnik się czerwieni. (Ze złości)
Drąg Ozaru nie jest twardy jak sosna, sprawa to nie jest Radosna.
Na około niego krzyków Aria, a Blady wpierdol jak zawsze ogarnia.
Nihil przecinaj mu pałę, przysporzysz se tym chwałę.
Będzie po tym spokojny jak Trusia, a w dupie nie będzie miał czucia.

Chłopak z całych sił trzyma mu ogon. Maou wije się z emocjonalnego bólu jak Glizdogon. Sprawa ta go całkowicie przerasta Chol*ra jasna. Jak zaraz Nihil ataku nie wykona, To jak Ch*j Maou tu skona. Przeciwnik jego jest nietęgi, aż na czole ma potu tęgi. Wreszcie cios został wykonany a przeciwnik pokonany. Chłopak na ziemie szybko upadł,  aż się ze szczęścia wzruszał.
[...]
Pokazywał swą dominację w Mowie, aby przeciwnik popadł w fobie... Chciał go wyprowadzić z równowagi, dając kąśliwe uwagi. Wjazd na dumie zawsze w cenie,  skuteczny szalenie.
Jednak mu się sprawa nie udała, nawet nie zarzucił kawała. Stracił przytomność jak Cfel, bo widział tylko Biel.
If you know what I mean.
Tak, chodzi o światło w tunelu, jakby się na-wpierdzielał sfermentowanego chmielu. tsk jak js  auotr pizsac teog posta.
@Whis
@Whis
No.1 Whis' Fanboy
Liczba postów : 976

Teren przed budynkiem - Page 9 Empty Re: Teren przed budynkiem

Czw Lut 13, 2020 12:05 pm
MG

Nihilius oszukiwał i odrzucił Gibleta Kiaiem. Ten pofrunął jakiś metr do przodu, lądując na swoich nogach bez większych problemów. Uśmiechnął się zadziornie, doceniając zagrywkę. Kenzuran szykował swój promień energii. W tym samym czasie na miejsce przybył Sether w towarzystwie Saxo. Ci, którzy czuli energię ki, od razu wiedzieli, że drugi Nameczanin "byle komu się nie kłania".

Spoiler:

Sether i Nihilius spotkali się nad ciałem Saichoro. Oddychał, ledwo. Klon Sethera leżał pod gruzem.

Kenzuran w końcu wystrzelił Gallick Gun, a ten pomknął w stronę Gibleta. Saiyanin czując zagrożenie, pokrył swoje ciało złotą aurą, której towarzyszyły wyładowania elektryczne. Wyciągnął dłonie i po krótkim siłowaniu się z energią, wypchnął ją do góry, ku niebu. Fioletowa łuna zniknęła zaraz całkowicie, lecąc gdzieś w kosmos. Dłonie Gibleta były poparzone i poranione. Nie wyglądał na zadowolonego.

Shade w tym czasie przemienił się w Super Saiyanina drugiego poziomu.

Do akcji wkroczył Saxo, który wykorzystał swoją telekinezę. Jedną dłoń skierował w stronę rozszalałego Shade'a, a drugą w stronę Gibleta. Zacisnął je w pięści, a Saiyanie poczuli, jak niewidzialna siła łapie ich i uniemożliwia im jakikolwiek ruch. Ich złote aury zgasły jak zdmuchnięte świecie.
- Uspokójcie się. - powiedział spokojnie, nie puszczając ich. Jego ręce się trzęsły, więc to nie była łatwa sztuka. Utrzymanie dwóch małp w ryzach sporo go kosztowało.
- Dość już narobiliście. Wynoście się z mojej planety. Wszyscy. - dodał po chwili, patrząc to na jednego, to na drugiego.
Maou zaczął się wybudzać.
Kenzuran
Kenzuran
Liczba postów : 516

Teren przed budynkiem - Page 9 Empty Re: Teren przed budynkiem

Czw Lut 13, 2020 1:18 pm
Kenzuran widząc jak jego promień leciał w kierunku Gibleta, który prawidłowo został odrzucony przez Imperiusa, starał się go powstrzymać dłońmi! Złotowłosy nie mógł w to uwierzyć, w ogóle mu się to nie podobało, ale za chwilę na plac bitwy przybyli Nameczanie, najwyraźniej zrozumieli że trzeba pomóc z tutejszym zagrożeniem. Niebieskooki za bardzo nie wiedział co się tam dzieję, ale dostrzegł że jeden z zielonych tutejszych osobników wykonał jakiś dziwny ruch, który chyba najprawdopodobniej chyba powstrzymał ich wspólnego przeciwnika oraz nieznajomego mieszańca. Wojownik nadal nie mógł uwierzyć, że kolejna brudna małpa osiągnęła tą formę co On i to na dodatek praktycznie w tych samym odłamie czasu i na domiar tego, podczas tej potyczki. Mężczyzna z utraconym ogonem oraz jego pół rodak musieli poczuć utratę czegoś, dlatego tak silne emocje obudziły się u nich , że po prostu to się stało i koniec. Syn Kellana nie miał zamiaru dłużej tego przeciągać, więc zbliżył się do Namka, który miał obydwa ramiona rozłożone, bo wykonywał najwyraźniej jakąś umiejętność, rzekł w jego stronę:
-Nie wiem czy to będzie takie łatwe Nameczaninie, po prostu czegoś powiedzenie.

Nasza rasa jest uparta i kocha walczyć, ale jedynie wrogiem jest tamten w niebieskim uniformie, to jego staraliśmy się powstrzymać...
- powiedział i miał zamiar skrzyżować ramiona na swoim torsie, choć tego nie zrobił. Stanął teraz bliżej, obok konkretnie Saxo i przybrał pozycję do walki, będąc przygotowanym na wyrwanie się Gibleta, jeśli jest do tego zdolny.
-niech twój rodak nie opuszcza gardy, dużo problemów nam przysporzył Giblet, ponieważ musicie znać imię kogoś kto odpowiada za te wszystkie szkody! - mówiąc to, wypuścił powietrze z ust i jeszcze dokładnie poprawił swoją pozycję bojową. Brat Klen wolał być przygotowany na wszystko, miał w planie zapasową umiejętność, ale użyje jej tylko wtedy kiedy to będzie konieczne. Nie miał zamiaru schodzić z Super Saiyanina 2 poziomu, nie wiedział co się może jeszcze wydarzyć.
Nihilius Imperius
Nihilius Imperius
Liczba postów : 436

Teren przed budynkiem - Page 9 Empty Re: Teren przed budynkiem

Czw Lut 13, 2020 3:14 pm
Gdy tylko mu się udało odepchnąć Gibleta za pomocą kiai, to był zadowolony, niestety w tym samym momencie wyczuł stały wzrost energii i słowa Kenzurana mówiące o tym, że to koniec tych głupich gierek i wykrzyczał kolejną nazwę techniki. Galick Gun. Ledwo zdążył zareagować i fala świsnęła mu tuż nad głową, aż mu się zrobiło gorąco. Ten szympans był szalony! Prawie go trafił. Ślepy był czy co!?
"- Ślepa małpa!"
Wykrzyczał w myślach. Imperius był tym zirytowany, ale co mógł zrobić, wykorzystał chwilę i się wycofał. Widział tylko tyle, że Giblet złapał fioletową falę w obie ręce i się z nią siłował, by po chwili wyrzucić ją do góry, mając przy tym osmalone ręce i będąc niezadowolonym. Oczywiście wcześniej odłożył Maou, i powiedział wszystko Shade'owi.

Co do przeklętego. Najpierw oczywiście używając wulgaryzmu zapytał co tutaj się wydarzyło co oczywiście mu opowiedział. Zanim nawet zdążył udać się dalej to zauważył dziwną zmianę w nim. Jakby odpłynął. Nie przyjął tego zbyt dobrze. I to doskonale wiedział. Imperius był cwany i miało to na celu wywołanie emocji i ogromnego gniewu co mu da jeszcze większą moc. Nagle wyczuł dwie zbliżające się energię. Jedną znał, bo to był ten nameczanin co go opuścił, i przybył z kimś innym. Od razu mu się to nie podobało. Może to zaszkodzić jego planom, nawet jeśli chciał dobrze. W co wątpił. Obydwaj podlecieli do ruin, bo oczywiście wcześniej jego polecenie zostało olane, ale zrozumiał to. Tak działają emocje, i mu to nawet odpowiadało, że poszedł to zobaczyć na własne oczy. Aktualnie wszystko szło zgodnie z planem. Dotarli na miejsce i próbowali odnaleźć starego korniszona. W końcu znaleźli ciało starca. Saiyajin oczywiście zwariował i zaczął krzyczeć. Miał tylko nadzieję, że nie uszkodzi Guru jeszcze bardziej. Wciąż był mu potrzebny. Na szczęście zostawił go w spokoju. Jego czujny wzrok zauważył oddech, więc sam odetchnął z ulgą. Plan nie był zagrożony. Na razie. Sam saiya-jin na pewien czas się wyłączył, więc go zostawił w jego myślach. Zauważył też Sethera jak i nowego ogórka. Niewiele myśląc, dotknął ciała Saichoro i przeteleportował go i siebie do Maou. Jeśli jego dawny kompan, będzie chciał podejść to używa kiai, by mu to uniemożliwić. Nie ufał mu w ogóle. Nie powinien być szybszy niż setna sekundy. Gdy był już dostatecznie daleko, co nie powinno być ciężkie patrząc na to, że wiele nie potrzebował do ucieczki to od razu ustabilizował życie Guru. Zarówno Sether, inny korniszon, jak i reszta mogli widzieć, że Imperius położył na nim Swoje dłonie, a czarna energia otuliła jego ciało. Ci co mogli wyczuć jego ki, albo chociaż nie byli ślepi, to zauważyliby, że jego działanie ustabilizowało żywot najstarszego. Tak na wszelki wypadek. Następnie utworzył portal na ziemi, a raczej na pierwszym piętrze wieży muskułów. Przy okazji wyjął jeden z pozostałych scouterów i założył go na ucho Akumie, następnie wziął jego ciało i odebrał mu resztkę energii, ale również i jego życie ustabilizował, a następnie przerzucił go w miarę delikatnie przez portal, po czym go zamknął. Lepiej nie było ryzykować jego żywotem niepotrzebnie. W tym samym czasie próbował skontaktować się z Brollym.
- Gdzie jesteś? Jesteś Mi bardzo potrzebny. Obawiam się, że cała sytuacja ulegnie zmianie.
Wypowiedział szeptem. Był na tyle daleko, że nawet słuch nameczan nie powinien im wiele dać. Czekał na dalszy rozwój wypadków i na pojawienie się jego najpotężniejszego wojownika.

W tym samym czasie Shade'owi całkowicie odwaliło. Zaczął się histerycznie śmiać mówiąc przy tym, że to wcale nie jest śmieszne. Czyżby jednak jego plan nie wypalił? Nie dobrze. Może całkowicie uszkodził jego psychikę. Co prawda sam, by zobaczył ruiny, ale nie spodziewałby się tego, że to on zrobił. Ciekawe co Sobie myślał. W końcu wyłączył się na tak długi czas. Po pewnym czasie śmiech ustał, a jego czujny wzrok zauważył dziwne zachowanie. Wyprostował się i stanął na baczność niczym żołnierz. Zaczął się drzeć niczym Kenzuran, a ziemia się trzęsła. Czyżby jednak!? Jego pomysł wypalił!? Dosyć szybko się o tym przekonał. Jego wojownik zacisnął mocno dłonie i znikąd wystrzeliła błyskawica, która walnęła małpiastego prosto w czoło. Czegoś takiego się nie spodziewał. Wokół niego unosiły się kawałki budowli. Dobrze, że zabrał najstarszego stamtąd i się ulotnił. Skulił się w Sobie i wyprostował, uwalniając przy tym ogromny skok energii. Skok był znacznie większy niż u innych i odczuł go. Teraz Przeklęty był znacznie silniejszy od Imperiusa. Westchnął. To pech, że tyle osób staje się od niego silniejszym, czy może szczęście, że ma dobrych podwładnych? To się dopiero okaże. Jak na razie był bardzo nieufny do Sethera, ale nie zaatakował go i wyleczył Saichoro, pokazując, że wciąż ma dobre zamiary. Dopóki oni tego nie zmienią. Uważnie obserwował oczywiście obu nameczaninów. W każdym razie Shade krzyczał, że zmusił go do zabicia osoby, która mu pomogła i to jego własnymi rękoma. Można było wywnioskować z jego krzyku, że nieważne co się stanie z małpiastym, to dorwie Gibleta wszędzie, po czym się na niego rzucił.

Postanowił zareagować i wykrzyczał.
- Ustabilizowałem stan Saichoro!
Wydarł się głośno. Chciał też tym samym ogarnąć Shade'a, ale i poinformować ogórki, że ich lider żyje, i to on go uleczył. W akcji widział tego nowego. Za pomocą dobrze mu znanej telekinezy. Był bardzo zaskoczony. Nie spodziewał się, że ją potrafił. Głównie dlatego, że nie słyszał o tym, by było takie zaklęcie, czy umiejętność magiczna, a sami nameczanie też nie powinni z tego korzystać. Z tego co się orientował jako jeden ze stwórców, to tylko rasa diabłów to potrafiła. Bardzo, bardzo dziwne. Będzie musiał go o to zapytać, o ile uda im się dogadać. Niestety w to powątpiewał, bowiem nieznajomy nie tylko kazał się im uspokoić, ale też się stąd wynosić. Wszystkim. Nihiliusowi bardzo się to nie podobało, dlatego wykrzyczał w jego kierunku.
- Czy oznacza to koniec naszej umowy!?
Zapytał głośno. W zależności od tej odpowiedzi całkiem możliwe, że będzie zależało to co się stanie z całą rasą Nameczan. Imperius bowiem, z ich sojusznika stanie się wrogiem, a wtedy nikt na tym nie zyska. Ba. Będzie gotowy współpracować z Naraką, ale najpierw wykończy wszystkich wrogów używając do tego Swojej armii. Przy okazji Kenzuran zaczął gadać, że to nie będzie takie łatwe i ich rasa jest uparta i kocha walczyć. Dodał dobrze, że wrogiem jest Giblet i go starali się powstrzymać i to on odpowiada za te szkody. Jednak potrafił myśleć jeśli tylko chciał. Niestety chyba stanie się wrogiem większości Nameczan. Mimo to postara się ich pochwycić żywcem, ale jeśli nie dołączą do niego to będzie zmuszony ich zabić. Patrzył się poważnie na nieznanego mu nameczanina oraz Sethera i miejsce gdzie leżał jego dzieciak. O nim również pamiętał. Bardzo ciekawiło go to co się wydarzy. Jeśli to koniec umowy, to od razu dojdzie do walki między nimi, a zieloni zrobią Sobie potężnego wroga, który nie będzie się bawił. Teraz pytanie czy ten typek, będzie na tyle inteligentny, by dogadać się z Imperiusem. Całkiem możliwe, że Guru się obudzi, bo nawet go wyleczył, pokazując tym samym, że chce się dogadać. Pytanie jak na to odpowie tamten.
Sether
Sether
Liczba postów : 136

Teren przed budynkiem - Page 9 Empty Re: Teren przed budynkiem

Pią Lut 14, 2020 3:43 pm
Gdy tylko doleciał na miejsce zakradł się jak chciał do domu Saichoro i tutaj zastał Nihiliusa, którzy znajdowali się pod ciałem Guru. Już wcześniej dziko szalały w nim emocje, nie chciał nikogo na tej planecie... Czym prędzej ruszył w kierunku Guru. Jeżeli oboje znajdowali się przy ciele, ten z większą prędkością da radę dotrzeć do Guru, jednakże, jeżeli oboje "spotkali się" przy Guru na wyciągnięcie ręki i Nihilius zdązy teleportować Saichoro na "dostatecznie daleko", wyczuwa energię Saichoro, była słaba, więc nie wiadomo czy w ogóle się to uda, jeśli tak, leci w to miejsce. Może zdąży. Innego planu nie miał, nie mógł mieć... Bo niby jak?

Jeżeli Nihiliusowi udaje się to co zaplanował i krzyczy o stanie Saichoro, Sether nie daje wiary jego słowom zwracając się do swojego kompana:
- Nie słuchaj go! Cały czas się tu pojawiają i knują przeciwko nam! - Sam czym prędzej wystrzelił w kierunku Nihiliusa, żeby wymierzyć na nim sprawiedliwość. Jego charakterem, niby spokojnym i dobrym, nagle zawładnęła chęć odzyskania Saichoro, a ponieważ równie mocno nie chciał żadnych ugód z tym Demonem, zmuszony był odpowiedzieć agresją i siłą spróbować go przekonać do oddania Guru. Widział tylko taką opcję.
Shade
Shade
Liczba postów : 311

Teren przed budynkiem - Page 9 Empty Re: Teren przed budynkiem

Pią Lut 14, 2020 5:28 pm
Shade, tak jak przez chwilę pomyślał Nihilius, wyglądał jakby stracił wszelkie zdrowie psychiczne i zaczął zachowywać się jak kompletny świr. Nie było to do końca kłamstwo, ale też i nie prawda. Sayanin po prostu przeszedł w stan ,, polegania na czystym instynkcie'' tzn: zamiast marnować czas na przemyślanie swoich akcji i tego typu, po prostu przełączył się na reagowanie na wszystkie bodźce natychmiastowo i tak też poruszał swoim ciałem. Z dzikim spojrzeniem i krzykiem ruszył na Kibleta aby stawić mu czoła w walce w pierwszej linii, gdy coś się wydarzyło. Pojawił się jakiś nameczan jeden z drugim, a ten silniejszy chwycił Cienia i Gibleta... W jakąś telekinezę czy inne PSI gówno. Zaczął krzyczeć BAAAAAAH won z mojej planety dranie. W międzyczasie Nihilius krzyknął, że Guru jest cały! To zaskoczyło i nieco uspokoiło rozszalałego Sayana z innego wymiaru, który jednak chciał się o tym przekonać, ale na razie nie mógł tego zrobić, gdyż ten ogóras próbował go zatrzymać!. Zacisnął zęby w środku i zaczął powoli, systematycznie wyprowadzać swoją aurę w każdym kierunku, wypychając pole unieruchomiające go w dalszym kroku, nie spieszył się, czekał na dogodny moment. Kątem oka dojrzał tego czułka o imieniu Sether czy jakoś tak, który chyba zamierzał atakować Imperiusa czy w ogóle przeprowadzić ofensywę. Tak rozszerzając telekinetyczną moc swojego ciemiężyciela, zebrał się w sobie i dołożył mocną dawkę mocy i ruszając całym ciałem starał się wyrwać z swego uwięzienia. Jeśli mu się to uda, popędzi niczym jastrząb aby stanąć na drodzę Setherowi i go powstrzymać, z użyciem siły jeśli będzie musiał.  Nie zapomniał także o zbadaniu poziomu mocy wszystkich otaczających go osób

Occ:

Czyli krótko i na temat: Staram się uwolnić, powstrzymać Sethera i wyczuć PL wszystkich w temacie, czy to graczy, czy NPC

-80 Ki z powodu SSJ2
@Whis
@Whis
No.1 Whis' Fanboy
Liczba postów : 976

Teren przed budynkiem - Page 9 Empty Re: Teren przed budynkiem

Nie Lut 16, 2020 3:00 pm
MG

Broly milczał. Czy był w drodze? Możliwe. Saxo ciągle trzymał Shade'a i Gibleta. Obaj się wiercili, ale ten drugi robił coś jeszcze.
- Puszczaj mnie, plebsie! - warknął, czując coraz bardziej, jak jego siły spadają przez stres związany z transformacją.

Nihilius teleportował się z Saichoro, tłumacząc, że go uratował. Było to w pewnym sensie prawdą, ponieważ uleczył powierzchowne rany. Inna sprawa, że Nameczanin był już stary, a starości wyleczyć się nie dało.

Kenzuran znalazł się obok Saxo, a ten jedynie na niego spojrzał. Nie miał ochoty na rozmowę, zwłaszcza, że musiał skupić się na utrzymaniu dwóch szalonych małp, z czego jedna była wyjątkowo agresywna.
Przez wytrącenie z równowagi, czyli przez słowa Kenzurana, zdenerwowany Shade wyrwał się i poleciał prosto w stronę Sethera, który zmierzał na Nihiliusa. Czy jeden przetnie drogę drugiemu? Czy dojdzie do walki?
- Cholera, nie zdołam go powstrzymać! - warknął Saxo, puszczając Shade'a, który coraz bardziej się oddalał. Trzymał jeszcze Gibleta, więc zajął się nim. Podlatując do niego, z całej siły wykopał go do tyłu, stopę wbijając w jego klatkę piersiową. Następnie wykonał kolisty ruch ręką i podobnie jak Nihilius, otworzył portal, przez który przeleciał Giblet. Natychmiast go zamknął, ponieważ więzy telekinezy przestały działać i Saiyanin mógłby powrócić.
Nie zwlekając dłużej, Saxo obrał za cel Shade'a. Wystrzelił jak z procy, modląc się, żeby zdążył. Kropla potu spływała po jego skroni.

Siachoro był świadomy i słyszał wszystko. Uchylił swe powieki, chcąc cokolwiek zobaczyć. Otworzył usta i wyszeptał cicho.
- Prze... przestańcie, proszę... - chciał unieść dłoń ku górze, ale nie dał rady. Był wycieńczony. Nie przez obrażenia, a przez podeszły wiek.
_____
Maou: z/t -> Wieża Muskułów, koniec przygody, standard punktów.
Giblet: z/t - ?
Sponsored content

Teren przed budynkiem - Page 9 Empty Re: Teren przed budynkiem

Powrót do góry
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach