Go down
@Whis
@Whis
No.1 Whis' Fanboy
Liczba postów : 976

Zniszczone miasto - Page 3 Empty Re: Zniszczone miasto

Czw Gru 20, 2018 10:31 pm
MG

Fu siedział sobie na kamiieniu. Trzymał w dłoni kryształową kulę. Pojawiały się na niej różne obrazy. Kiedy Nihilius zbliżył się do niego, Fu natychmiast "zniknął" kulę, jakby został przyłapany na czymś, czego robić nie powinien.
- Ekhm... Co chciałeś? - zapytał lekko speszony. Kiedy Nihilius wspomniał coś o nauce techniki, okularnik wstał z kamienia, przeszedł obok swojego towarzysza i zatrzymał się na chwilę, stojąc plecami do niego.
- To mówisz, że chciałbyś się nauczyć... - tu przerwał, natychmiastowo odwracając swoją głowę do Imperiusa. Jego oczy zabłyszczały się jasnym światłem.
- Eye Beam? - zapytał, a blask wydobywający się z jego oczu natychmiastowo sprawił, że ziemia pod nogami Shinjina eksplodowała, przez co ten stracił równowagę i mało nie upadł. Cumber widząc to uśmiechnął się. Jak widać, każde niepowodzenie Fu czy Nihiliusa, będzie dla niego czymś wspaniałym, co ukoi jego poszarpaną duszę.
Wzniecony kurz powoli opadał, a Fu śmiał się radośnie, jakby zrobił najlepszy dowcip w całym swoim życiu. Shalotto uśmiechnął się i kiwnął głową mówiąc, że to było nawet zabawne.
- Jasne, nauczę Cię, ale najpierw sam spróbuj przekierować energię do oczu. - rzucił Fu, opierając swe ręce na swoich biodrach.
Nihilius Imperius
Nihilius Imperius
Liczba postów : 436

Zniszczone miasto - Page 3 Empty Re: Zniszczone miasto

Nie Gru 23, 2018 11:38 am
Krwistooki był na tyle blisko, gdy podchodził do reszty, że bez problemowo widział siedzącego Fu który trzymał w dłoniach kryształową kulę i coś w niej sprawdzał. Niestety nie widział co to było, tym bardziej, że zachowywał się podejrzanie, ale jego sprawka. Tym bardziej, gdy odpowiedział speszony, pytając co takiego chciał. Westchnął. Zastanawiał się co ten kombinował. Oczywiście nawet nie musiał mu odpowiadać na to pytanie, bo ten wstał i przeszedł dalej zatrzymując się w pobliżu i stojąc do Imperiusa plecami. Ten spodziewał się czegoś głupiego z jego strony. Tak dobrze go znał, że to mogło być wszystko. Zaczął najpierw niewinnie, ale widać było, że grał na czas. Niestety chociaż spodziewał się, że coś zrobi to jednak nie był na tyle szybki, ani nie miał tak szybkiego czasu reakcji, by na jego poczynanie zareagować. Zaczął bowiem od mówienia ni to do Siebie ni do Nihiliusa, by nagle przekręcić łeb i walnąć w jego stronę pocisk Ki z oczu. Ziemia wybuchła pod stopami chłopaka i ten prawie stracił równowagę. Tyle dobrego, że spodziewał się, że tamten coś zrobi. Tylko co innego spodziewać się, a co innego zareagować. Tego nie dał rady. Udało mu się utrzymać równowagę. Kątem oka widział jak Cumber się uśmiechał i tak samo Shalotto, za to Fu śmiał się do rozpuku. Jak tak dalej pójdzie to pęknie. Mimo to też cicho się zaśmiał. Śmiech bywał zaraźliwy. Kiedyś się odegra na tym żartownisiu! Najlepiej teraz, o ile da radę. W końcu pewnie nie będzie się spodziewał. Ale na razie najpierw musi się tego nauczyć. Pokiwał głową po wysłuchaniu go, że go rozumie i starał się to zrobić. Spodziewał się, że nie jest to jakaś szczególnie trudna technika. Podobnie działały pociski ki, tylko że w tamtym wypadku energie się kierowało do dłoni i wystrzeliwało, a tutaj kierowałeś ją do oczu. Było to trochę bardziej niebezpieczne, ale po ponownej nauce ki blastów, miał już doświadczenie, więc i nauka tej techniki powinna mu pójść lepiej. Starał się zrobić to co Fu i powoli kierował technikę do oczu. Na razie tylko przekierowywał, ale jeśli będzie dobrze to też miał zamiar się odegrać i wystrzelić w ziemię pod kamieniem stojącym niedaleko młodzika. Starał się tak strzelić, by ten kamień poleciał i trafił go w tyłek. Nic mu nie będzie, a się odegra! Oczywiście jak się nie uda to będzie próbował dalej. Tyle dobrego, że mniejwięcej wiedział na czym to polega.
Haricotto
Haricotto
Admin/Time Patrol
Liczba postów : 2233

Zniszczone miasto - Page 3 Empty Re: Zniszczone miasto

Czw Gru 27, 2018 9:32 pm
MG

Fu obserwował Nihiliusa, czując, że będzie chciał się odegrać. Niemniej jednak, wszystko przemawiało za przewagą Fu, który opanowaną miał tę technikę i bez problemu, w każdej chwili, o każdej godzinie, mógł ją wykorzystać.
Nihilius próbował przekierować energię do oczu, ale nie udawało mu się to. Na pewno nie za pierwszym razem. Fu, widząc to, podszedł do niego nieco bliżej i skupił energię w swoich oczach, które zaczęły błyskać jaskrawym kolorem. Nie wystrzelił jednak.
- Musisz to zrobić jak w przypadku tworzenia Ki Blasta. Skieruj energię w jeden punkt, skup się tylko na nim, a kiedy będziesz gotowy, energicznie otwórz oczy tak szeroko, jak tylko możesz. To pomoga przy wystrzale. Raz żem se oczy prawie wypalił, jak mnie tatko szkolił, bo zapomniałem o tym szczególe. - zaśmiał się pod nosem, po czym skierował Imperiusa tak, by patrzył w miejsce, w którym nikogo nie ma. Niekontrolowany wystrzał może wyrządzić krzywdę, a skoro zbierali pobratymców, głupio byłoby ich postrzelić już na starcie.
- No, tak jak Ci mówiłem. - po czym wystrzelił energią z oczu, a ta rozbiła się natychmiast kilka metrów dalej, mieląc ziemię i wywalając ją do góry.
- Tak masz zrobić. - skwitował.
Nihilius Imperius
Nihilius Imperius
Liczba postów : 436

Zniszczone miasto - Page 3 Empty Re: Zniszczone miasto

Czw Gru 27, 2018 10:06 pm
Początkowo mu to nie szło, ale nie przejmował się tym. W końcu trening czyni mistrza prawda? A to nie była jakaś super trudna i skomplikowana niewiadomo jak technika. Niestety nawet jak nie była ciężka to i tak mu się nie udawała. Przynajmniej nie od razu. Dalej się nieudanymi próbami nie zrażał, ale czuł coś dziwnego w oczach. Dziwne ciepło. Miał nadzieję, że nie zniszczy Sobie wzroku, bo skoro pociski ki wybuchają w dłoniach, to czemu eye blast miałby nie wybuchnąć mu w oczach? No właśnie. Dlatego też przerwał to co robił, by jego oczy mógłby Sobie odpocząć. W tym samym czasie akurat przyszedł do niego Fu który ciągle go obserwował i wyglądało to tak jakby się czegoś z jego strony obawiał. Ciekawe czego. No cholera jasna wie. Na pewno nie odegrania się. Z resztą nieważne. Teraz mu zależało głównie na tym, by technika mu się udała, a On sam, by dał radę ją opanować. Dzięki temu będzie miał kolejną rzecz która będzie w stanie mu pomóc jeśli będzie trzeba. Przynajmniej tak sądził. Fu ponownie zebrał energię w oczach. Tym razem Imperius był gotowy odskoczyć, ale jednak nic się takiego nie stało. Ba. Powiedział mu to co już wiedział. Że było to podobne do ki blasta. Musi zebrać energię w jednym miejscu i nagle ją wystrzelić. Mimo to dodał coś o czym zapomniał, albo nie zrozumiał. Miał szybko zamknąć i otworzyć oczy. Teraz rozumiał. To polegało trochę na czymś innym niż sam pocisk ki, chociaż to zależy. W końcu ktoś może ruszyć dłonią, i wtedy można rzecz, że polega na tym samym. Tym bardziej, dodał ważną rzecz i coś co sam odczuł. Można Sobie wypalić oczy jak się nie jest uważnym. Gdyby tak zrobił to cóż. Nie byłoby zbyt fajnie.
- Dzięki.
Powiedział krótko i kontynuował opanowywanie tej techniki. Tym razem zrobił tak jak mu doradzono. Ponownie zebrał energię w Swoich oczach, a następnie skierował ją na pobliski cel. W tym wypadku jakąś skałę czy coś innego i postarał się tak zrobić jak poradził mu młodzieniec. Zamknął oczy i bardzo szybko je otworzył. Niczym, by to było mrugnięcie oczami. W końcu jeśli ktoś podczas walki zamknie oczy to może zginąć. To jest bardzo niebezpieczne i jest to pierwsza rzecz której uczą przy pojedynkach. By nie zamykać oczu. Miał nadzieję, że tym razem mu się uda. W końcu powoli trzeba stąd spadać jak nikogo więcej nie ma.
- Eye Beam!
Coś mu się oczy zaświeciły, ale nic się nie stało dlatego spróbował czegoś innego. Zrobił to samo i wypowiedział inne słowa.
- Eye Blast!
Prawie mu się udało! Odczuwał dużą różnice. Pomylił nazwę techniki. Wiadomo, że to nie nazwa pozwala na używanie technik, ale tak jak było to opisane w niektórych książkach ludzkich o magii i nie tylko. Słowa mają moc. Wypowiadanie ich faktycznie pomaga. Dlatego zrobił to co wcześniej i ponownie użył innych słów.
- Kiai Gan!
Mając nadzieję, że tym razem się uda.
Haricotto
Haricotto
Admin/Time Patrol
Liczba postów : 2233

Zniszczone miasto - Page 3 Empty Re: Zniszczone miasto

Pon Gru 31, 2018 11:05 am
MG

Nie szło Nihiliusowi. Co się dziwić? Nie od razu West City zbudowano. Powolutku się ziemniaczki gotują. Fu obserwował go i kręcił głową na boki, ale nie chciał już nic mówić. Częścią nauki jest też to, że uczeń sam musi wpaść na pewne rzeczy, musi je zrozumieć.
Po kilku próbach, które spełzły na niczym, w końcu mu się udało. Cumber zerknął kątem oka przy niespodziewanej eksplozji, ale nic nie powiedział, wracając do swojej medytacji, czy cokolwiek to było. Dwójka Saiyan już dawno straciła interes całym zajściem, a jedynie Shalotto wykazywał jakieś oznaki zainteresowania. Fu oczywiście, kiedy Imperiusowi się udało, wyglądał tak, jakby miał zaraz dostać orgazmu. Trząsł się z radości i uśmiechał się tak szeroko, że wszystkie jego kły były tak widoczne jak nigdy wcześniej.
- No i elegancko. - powiedział krótko, podchodząc do Nihiliusa i klepiąc go mocno w plecy.
- Poćwicz jeszcze chwilę, żeby się zaznajomić z techniką. Ja muszę skoczyć w... pewne miejsce. Niedługo wracam. Bądźcie grzeczni, hihi. - uśmiechnął się tajemniczo, poprawił swoje okulary, od których zwłowrogo odbiło się światło słoneczne, po czym oddalił się na kilka kroków i zniknął.
Nihilius najpierw ujrzał cień zakrywający jego własny. Zaraz sam znalazł się w cieniu. Gdy odwrócił głowę, Cumber stał tuż za nim, patrząc na niego złowrogo z góry.

AKCEPTACJA TECHNIKI
Nihilius Imperius
Nihilius Imperius
Liczba postów : 436

Zniszczone miasto - Page 3 Empty Re: Zniszczone miasto

Pon Gru 31, 2018 11:55 am
Przez pewien czas nie szło mu to zbyt dobrze, ale jednak co nie co wiedział sam. Że działa to niczym ki blast, energia musi być dostarczona do oczu, a potem wystrzelona. Co najwyżej Fu, dodał, by Sobie oczu nie wypalił i by gwałtownie je otworzył. Zawsze coś. Wreszcie po pewnej chwili mu się udało. Nie rozumiał tylko zachowania młodzieńca i tego co mu się nie podobało. No nic. Postanowił nawet nie pytać. Nie ma sensu. Cumber zerkał na nich po pewnej eksplozji której się nie spodziewał, ale co zrobić. Sam wrócił do tego co robił. Reszta już dawno się znudziła. Tylko Shalotto obserwował to wszystko z zainteresowaniem. Pewnie dlatego, że powoli się przekonywał do Imperiusa i dołączenia do Niego. Siła przekonuje saiyan. To się wie nie od dziś. Gdy mu się tylko udało to jego tymczasowy nauczyciel wyglądał tak jakby właśnie doszedł. Chyba był z Siebie dumny, że kogoś czegoś nauczył. Niestety Nihilius w tym wypadku musiał liczyć na innych. Przynajmniej na razie. Słyszał słowa Fu który jeszcze mówił, by ten poćwiczył, a On sam musi lecieć w pewne miejsce i, by byli grzeczni. Nawet nie zdążył nic do niego powiedzieć oraz podziękować, i tylko się zamachnął, by go rąbnąć w plecy na odchodne, ale ten zniknął i była dupa.
- Dzięki.
Zdążył tylko powiedzieć za nim zniknął, ale trafić go nie trafił. Sam zaś, przed jego zniknięciem to uderzenie lekkie poczuł. No trudno. Teraz pozostaje zostać z tą ferajną. Niestety był jeden malutki i niebezpieczny problem. Zauważył wielki i górujący nad Sobą cień.
"- O problemie mowa."
Pomyślał i westchnął cicho i popatrzył się do góry, gdzie też dojrzał Cumbera który wyglądał na lekko wkurzonego. O ile nie zawsze tak wyglądał. Sam odsunął się kawałek, by mieć wygląd na całą Jego postać. Tak to przynajmniej wyglądało dla innych, gdy Bóg na Niego spoglądał. Prawda była też taka, że na wszelki wypadek nabrał odległości, by wycofać się teleportacją, ale raczej tego nie planował. Tylko w ostateczności. Z dumą i odwagą spoglądał na Legendarnego Saiyana.
- Czy coś ode Mnie chcesz, Cumberze?
Zapytał normalnie, bez wywyższania się, ani uległości. Dobrze to wszystko wyważając. W końcu nie chciał, ani pokazać słabości, ani bardziej denerwować tego gościa. Po za tym i tak był wcześniej dla Niego miły. Nie był wredny niczym Fu. Dobrze go traktował. Rozumiałby zemstę na młodzieńcu, ale na Nim? Co prawda lepiej uważać i dmuchać na zimne. Chociaż jeśli faktycznie mężczyzna będzie korzystał z braku Swojego kata i Pana, po to, by się mścić na tym Który go dobrze traktował, to byłoby bardzo słabe z Jego strony. Oczywiście, nie był tego pewien. Tylko strzelał. Zakładał najgorsze, ale mógł się mylić. W każdym razie, jeśli dawny mrożonek, będzie chciał go zaatakować, to Bóg wycofa się teleportacją, gdzieś w bardziej bezpieczne miejsce.
Haricotto
Haricotto
Admin/Time Patrol
Liczba postów : 2233

Zniszczone miasto - Page 3 Empty Re: Zniszczone miasto

Pon Gru 31, 2018 3:46 pm
MG

Cumber patrzył z góry na Nihiliusa. Nie odpowiedział na zapytanie. Marszczył gniewnie brwi, przebijając spojrzeniem Shinjina. Kiedy ten mniejszy się cofnął, ten większy zrobił krok w jego kierunku. Tuż za Imperiusem stanęła dwójka Saiyan, zagradzając mu drogę. Saiyanka ułożyła dłonie na biodrach, a Saiyanin skrzyżował ręce na wysokości klatki piersiowej.
Shalotto nie do końca rozumiał co się działo. Kiedy już się domyślił, poderwał się nerwowo na nogi, stając pomiędzy Cumberem i Nihiliusem. Spojrzał w górę, na twarz Saiyanina.
- Co Ty chcesz zrobić? - zapytał.
- Razem z tamtym śmieciem mnie zniewolili. To jedyna okazja, by pozbyć się chociaż jednego. - warknął, po czym rzucił spojrzeniem na dwójkę torującą drogę z drugiej strony. Skinęli do siebie głowami. 
- I co teraz, panie boże? Nie ma Twojego kolegi. Co zrobisz? - zapytał Cumber, kładąc dłoń na ramieniu Shalotto, chcąc go przesunąć w bok. Chłopak stał jednak twardo, nie dając się przesunąć. Prawda była taka, że gdyby Cumber chciał, jednym palcem zdmuchnąłby młodzieńca.
- Nie możesz go zabić! - powiedział głośniej młody wojownik, zapierając się nogami.
Nihilius Imperius
Nihilius Imperius
Liczba postów : 436

Zniszczone miasto - Page 3 Empty Re: Zniszczone miasto

Pon Gru 31, 2018 5:23 pm
Wiedział, że to wszystko nie wróżyło mu dobrze. Gdy tylko Fu się ulotnił specjalnie, bądź też nie, to Cumber niczym gruby dinozaur spuszczony ze smyczy był gotowy wszamać Boga na raz. Na jego nieszczęście był dalej za słaby. Stanowczo za słaby. Właśnie tego się obawiał. Słabości. Swojej słabości która może go kosztować jego wszystkie plany i życie. Nie śpieszyło mu się do piekła, nawet jeśli stamtąd wróci. To nie było wcale takie proste. Wolał tego uniknąć jeśli się uda. Jeśli nie będzie miał możliwości to cóż będzie problem. Całe szczęście, że ogarnął wcześniej jak się używało kai kai. Jeśli będzie w stanie to ucieknie właśnie tak. Na razie normalnie się wycofywał, lecz drogę zagrodziła mu dwójka saiyan. Bez słowa. Najwidoczniej to planowali wcześniej. Imperius wyglądał na spokojnego, ale wewnątrz był straszliwe zły. Spodziewał się Mrożonka i tego co będzie chciał zrobić, gdy zostaną sam na sam, ale nie tego, że tak łatwo dołączy do niego tamta dwójka. Popatrzył się na nich złowieszczo, by wywrzeć na nich wpływ.
- Bezsensowne działania. Zagrodzenie Mojej drogi nic Wam nie da.
Powiedział do tamtej dwójki, ale zamiast iść do tyłu to szedł w wolny bok i powoli się wycofywał w stronę posągu z Brollym. Zemści się na tej dwójce, gdy będą sami. Będą Cierpieć. Skończą tragicznie. Ale jeszcze nie teraz. Nie spocznie dopóki ta bezczelna dwójka nie zapłaci za Swoje zbrodnie! Już miał coś dalej mówić, gdy nagle Shalotto się ocknął i wyglądało to tak jakby nie wiedział co się wokół nich dzieje. Zdziwił się. Najwidoczniej nie był w zmowie. Zemsta dlatego nie będzie go dotyczyła. Jeszcze bardziej się zdziwił, gdy ten zagrodził drogę i stanął pomiędzy nimi. Na Jego twarzy można było zauważyć zaskoczenie jak i lekkie zakłopotanie. Tego nie przewidział. W końcu się odezwał legendarny mówiąc coś, że razem z tamtym go zniewolili i, że to jedyna okazja, by się pozbyć chociaż jednego. Gdy tamten rzucił spojrzenie na pozostałą dwójkę i Ci tylko skinęli głowami to przyśpieszył Swoje kroki w bok, by powoli i systematycznie się od nich oddalić. Gdy usłyszał słowa o Panu Bogu to, aż zaśmiał się. Tak samo, że nie ma Jego kolegi i co z tym zrobi. Zauważył jak ten kładzie dłoń na ramieniu młodzika, ale ten nie dawał się przesunąć. Musiał powiedzieć, że lekko go to ruszyło. Zawsze cenił lojalność i w tym saiyanie to dostrzegał. Tak samo jego słowa, że nie może go zabić. Westchnął cicho.
- Shalotto...
Powiedział do młodzieńca. Co jak co, ale tego się nie spodziewał. Mimo to naprawdę doceniał i był wdzięczny. To go tylko utwierdziło w przekonaniu, że warto, by było go pozyskać dla Siebie.
- Doceniam. Mimo to daj spokój. Nie dasz mu rady.
W sumie mówił prawdę. Może to dziwne, ale faktycznie lojalność i poświęcenie doceniał nawet jeśli był zły. I tak ciągle się wycofywał. Kątem oka, wciąż patrzył na pozostałą dwójkę saiyan, a drugim okiem na głównego wroga. Będąc gotowym w każdej chwili użyć teleportacji, i wycofać się za posąg. Przynajmniej tam. Może to jakoś spowolni jego atak.
- Odpuść. Nie trać niepotrzebnie Swojego życia. Cumberze, to Mnie chcesz, więc mam nadzieję, że przynajmniej młodzieńcowi odpuścisz. I tak nic Ci nie zrobi co zapewne doskonale Sam wiesz.
Doceniał tę odwagę czy też brawurę, ale jednak faktycznie skoro nic nie zrobi to po co ma tracić życie.
- Po pierwsze mylisz się. Nie zniewoliliśmy. On Cie zniewolił. Był wredny. Ja jakoś nie byłem. Ba nawet Ci nic nie rozkazywałem. Dałem Ci nawet możliwość. Nic więcej. Nie byłeś niewolnikiem. Nie byłeś przeze Mnie źle traktowany.
Ciągle się wycofywał, gdy to mówił i patrzył na resztę, wciąż będąc gotowym do użycia techniki.
- Teraz jesteś taki odważny, bo jesteś znacznie silniejszy ode Mnie i masz Swoich przydupasów. Poczekaj, aż będę silniejszy. Wtedy zobaczysz co potrafi Pan Bóg.
Uśmiechnął się wrednie.
- Ciekawe czy wtedy też byłbyś taki odważny. Czy może gdybyś był słabszy to uznałbyś, że Moje warunki są dobre? Bo są. Nie byłbyś źle traktowany. O czym doskonale wiesz. Ci co wierzą we Mnie i, są Moimi podwładnymi mają ze Mną dobrze.
Mówił w sumie prawdę. Wiedział, że jak będzie zły dla Swoich to będzie tylko stratny na tym.
- Dlatego mówię po raz ostatni. Dobrze Ciebie traktowałem. Jako towarzysza. Nie jako niewolnika. Nie jesteś zniewolony przeze mnie tylko przez Fu. Z Nim Sobie gadaj na ten temat. Gdyby to ode Mnie zależało, to bym nic od Ciebie nie chciał. Fu miał taki pomysł i go szanuję. Po za tym gdyby nie On to tkwiłbyś dalej w lodowcu.
Powoli kierował się coraz szybciej w stronę posągu saiyana.
- Pamiętaj kto Ciebie dobrze traktował, a nie jak niewolnika. Pamiętaj kto Ci dał całkiem dobrą propozycję, a nie niewolnictwo.
W każdej chwili był gotowy użyć szybkiego kai kaia zważywszy na to, że kątem oka patrzył się w tamtą stronę oraz obserwował małpiastych. Tacy mądrzy bo mają przewagę liczebną, i legendarny goryl jest wielokrotnie silniejszy. Gdyby tak nie było, to by Mu nie podskakiwał. W skrócie. Był gotowy zwiać, jak tylko zauważył, że nie ma innego wyboru. Pytanie tylko kto będzie szybszy. Saiya-jin, czy technika.
Haricotto
Haricotto
Admin/Time Patrol
Liczba postów : 2233

Zniszczone miasto - Page 3 Empty Re: Zniszczone miasto

Czw Sty 03, 2019 7:36 pm
MG

Cumber trzymał swoją dłoń na ramieniu Shalotto, który nie zamierzał się ruszyć. Jakie były jego pobudki? Nikt nie wie. Dopóki nie wypowie ich na głos, dopóty będzie to tajemnicą. 
Dwójka Saiyan widząc złowrogie spojrzenie Nihiliusa, zupełnie nic, ale to nic, sobie z tego nie zrobiła. Nawet nie wzruszyli rękami, brewka im nie "tykła", spłynęło to po nich, jak po przysłowiowej kaczce.
- Popełniasz błąd, gnojku. - powiedział Cumber, starając się zachować zimną krew. Gdy w końcu odezwał się Nihilius, Cumber zerknął na niego kątem oka. Dał mu się wypowiedzieć, głównie przez to, że nie miał innego wyjścia. Shalotto stał mu na drodze, a nie chciał krzywdzić swojego pobratymca, mimo że ten wykazywał oznaki niesubordynacji.
- Ngghh... To Ty popełniasz błąd, Cumberze! - warknął Shalotto, trzymając obiema dłońmi napierająca na niego rękę.

Nikt z nich nie wiedział, że Fu obserwował ich z daleka. Nie słyszał oczywiście ich słów, ale doskonale widział całe zajście, używając wyczarowanej przez siebie lunety.
- Hihihi. - zaśmiał się pod nosem, szczerząc swoje zębiska.

Cumber obdarowywał Nihiliusa zimnym spojrzeniem. Nie był takim idiotą, na jakiego wcześniej kreował go Fu. Wbrew pozorom, potrafił logicznie myśleć. Do pewnego stopnia, wszakże dopiero co, wyszedł z lodowego więzienia, w którym tkwił setki lat.
- W takim razie... - zaczął, zwalniając jednocześnie uścisk na ramieniu Shalotto.
- Jeśli zależy Ci na moim szacunku, pomóż mi się go pozbyć. - patrzył Imperiusowi prosto w oczy. Shalotto zwolnił swój uścisk, będąc w szoku przez to, co usłyszał. Został trochę przesunięty, ale zaraz się opamiętał. Pozostała dwójka Saiyan spojrzała na siebie, po czym na towarzystwo i znów na siebie. Byli równie zaszokowani, co młody Saiyanin przed sekundą.
- Nie daj sobie wmówić, że ten drań Cię szanuje. To wszystko tylko gra. - dodał jeszcze, zabierając swoją rękę i wypuszczając tym samym Shalotto.
Nihilius Imperius
Nihilius Imperius
Liczba postów : 436

Zniszczone miasto - Page 3 Empty Re: Zniszczone miasto

Czw Sty 03, 2019 8:39 pm
Wciąż robił powolne kroki. Wiedział, że nie ma niestety wyboru. Wróg ma przewagę liczebną. Popełni jeden zły błąd, jeden zły krok i to dosłownie i to wszystko może źle się skończyć. Jego wróg pewnie go nie doceniał. Nawet jeśli nie był głupi, to wiedział, że ze Swoją szybkością bardzo szybko dorwie Boga zanim ten zwieje. Mimo to nie doceniał inteligencji i sprytu Swojego przeciwnika, a nie jego siły i możliwości. Bo był słaby. Stanowczo za słaby, a na pewno słabszy od legendarnego saiyana, który mógł go zgnieść niczym robaka. Znając życie to kolejny eksperyment Fu i ma teraz dobrą zabawę. Drań się zapewne śmiał w niebogłosy. Najgorsze było to, że śmiał się Jego kosztem. Oczywiście, wciąż się wycofywał. Najlepsze jest to, że jakby chciał zwiać to zwiałby na inną planetę już teraz. Już wcześniej, gdy zagadał Swojego przeciwnika. Mimo to wciąć tego nie robił. Więc co takiego kombinował. Tego nie wie pewnie nikt. Nagle jednakże stało się coś nieoczekiwanego i stworzył Sobie lusterko w którym zaczął się przeglądać. A tak naprawdę dodał Sobie możliwość lepszego widoku zza plecy i nie tylko, gdyby ktoś chciał go zajść. Oprócz tego stworzył niepostrzeżenie pod płaszczem parę boli do rzucania, a tak po prawdzie to przy ręce, ale Sobie je schował, gdy druga dłoń trzymała lustro i odwracała uwagę. Oczywiście inna dłoń, była schowana pod płaszczem, ale po co mają się tym interesować. Miał około sześć boli. Miał nadzieję, że tyle starczy. Były niewidoczne i stworzenie lustra powinno odwrócić ich uwagę. Dodał do tego parę granatów dymnych. Czytanie książek popłaca. Oczywiście nie wiedział na ile, są dobre i jak działają, ale teraz nie miał zbytnio wyboru. Bierze to co jest. Przy okazji słuchał Swoich wrogów. Widział też, jak tamci to olali. Cóż ich sprawa. Kiedyś będą żyli w strachu przed jego zemstą. Każdy mówił, że inny popełnia błąd. Prawda jest taka, że oboje popełniają błąd, a zarazem tego nie robią. W końcu usłyszał kolejne słowa goryla który starał się przekonać młodego, by zmienił zdanie i pomógł mu się go pozbyć. Tak samo, że to wszystko gra i tak naprawdę go nie szanuję.
- Możecie Sobie wierzyć w co chcecie. Szanuję Shalotto za lojalność i gotowość do poświęcenia. W końcu stara się Ciebie powstrzymać. Co prawda uważam to za głupie i brawurowe, ale szanuję. Może na takiego nie wyglądam, ale cenie Sobie takie rzeczy jak lojalność, oddanie czy fanatyzm. Ba. Nawet szanuje Ciebie Cumberze. Nie szanuję tylko Twoich przydupasów.
Powiedział to i tym samym nic więcej odnośnie tego nie dodał. Po co ma się bronić skoro nie potrzebował się bronić? Broni się tylko ten kto się czegoś obawia. Skoro powiedział raz, a porządnie to znaczy, że albo był zajebiście dobrym aktorem, albo faktycznie tak myślał.
- Po za tym źle zapytałeś bo szanowanie to jedno. Szanować kogoś można ot tak, ale mogłeś powiedzieć, że staram się go wykorzystać czy coś. Chociaż nie ma takiej potrzeby, skoro w każdej chwili byłem w stanie zwiać na inną planetę, o czym dobrze wiesz Cumber. Bo wiesz prawda? Że w tej chwili właśnie mogłem zniknąć i się pojawić daleko od Ciebie? Powodzenia z kosmiczną pustką.
Zaśmiał się wrednie. Mrożonek myślał, że jest taki cwany, ale nie jest. I mu to udowodni.
- Shalotto nie pchaj tego muła bo i tak jest zbyt uparty. To głupiego robota. Równie dobrze możesz próbować pchać posąg Brolliego. Wyjdzie na to samo.
Dodał żartobliwie, chociaż pewnie nikomu teraz nie było po drodze z żartami. On za to nie mógł się powstrzymać. Oczywiście robił to głównie dlatego bo miał Swoje powody i cele. Przy okazji zrobił coś co czytał, że to są jakieś strzałki usypiające i również je szybko schował. Wiedzę czerpał z książek i własnego doświadczenia jako niedoszłego wynalazcy i naukowca.
- Cumberze. Czemu chcesz mnie zabić? Co Ci niby takiego zrobiłem. Kontroluje Cie? Nie jesteś mi potrzebny i nigdy nie byłeś. Nie mam po co Cie wykorzystywać. Oczywiście jeśli chciałbyś dołączyć Sam z Siebie to czemu nie. Ale nie jestem tak głupi, by kontrolować Ciebie wiedząc, że mnie zdradzisz. Nie obraź się, ale wole Shalotto od Ciebie. Przynajmniej mogę się spodziewać, że Mi nie wbije noża w mój Boski tyłek, gdy będę się tego najmniej spodziewał. Zdrajców nienawidzę i Nimi gardzę.
Zapytał z ciekawości i w sumie interesowała go jego reakcja jak i odpowiedź.
- Sam wiesz Cumberze, że jak mówiłem dobrze Ciebie traktowałem i tylko towarzyszyłem Fu. Prędzej czy później Sam się byś uwolnił i uwolnisz, więc po co miałbym z Ciebie robić Sobie wroga? Jeśli się mylę, albo kłamię to Mi to udowodnij.
Wiedział, że pewnie nie miałby zamiaru mu niczego udowadniać bo doskonale wiedział, że Imperius miał rację.
- Także sam widzisz. Nie masz najmniejszego powodu mnie zabijać. Po prostu chcesz, by Fu miał o jednego kolegę mniej bo go nienawidzisz. Nienawiść do Niego przerzucasz na mnie. Czy to robi z Ciebie kogoś lepszego od Niego? Bo mi się wydaje, że jesteś przez to gorszy. To tak jakbym ja z zemsty do Twoich przydupasów chciał karać innych tylko dlatego, że ich znają, albo się z nimi kumplują. To głupota.
Pewnie nie przemówi mu do rozsądku, ale zawsze warto spróbować. Westchnął. Jeśli będzie miał okazję to po prostu ucieknie dalej. Na razie planował uwolnić Brollego dla samej zabawy. Uwolnić poprzez śmierć. Samemu nie da rady, więc przyda mu się pomoc drugiego legendarnego wojownika. Ryzykowne, ale genialne. Albo szalone. Z resztą nieważne. Na razie wykorzystywał okazję, by się jakoś przygotować. Kto wie, może obejdzie się bez walki? W co średnio wierzył.
Haricotto
Haricotto
Admin/Time Patrol
Liczba postów : 2233

Zniszczone miasto - Page 3 Empty Re: Zniszczone miasto

Sob Sty 05, 2019 8:09 pm
MG

Cumber westchnął ciężko i zasłonił dłonią swoją twarz. Chwilę tak stał, nie wiedząc, co dokładnie powiedzieć. Wyraził się jasno, a jego słowa zostały zinterpretowane zupełnie inaczej. Zabrał dłoń sprzed oczu, westchnął ponownie i rzucił Nihiliusowi lekko poirytowane spojrzenie.
- Mówiłem do Ciebie. - palcem wskazującym wycelował na Shinjina. Kilka razy nim pomachał, żeby mieć pewność, że palec jest dostatecznie widoczny. Zerknął zaraz w bok, krzyżując ręce na klatce piersiowej. 
- A to o mnie mówią, że jestem niekumaty... - powiedział pod nosem, a słyszał to jedynie Shalotto. Chłopak był totalnie zdezorientowany, podobnie zresztą jak jego towarzysze, którzy zachodzili drogę Imperiusowi z drugiej strony.
- Jeśli chcesz mojego szacunku, albo czegoś na wzór szacunku, pomóż mi pozbyć się Fu. - powtórzył, patrząc znów prosto w oczy Nihiliusa. 
Nie żartował. Po jego spojrzeniu widać było, że jest śmiertelnie poważny. Zmarszczone brwi i czoło wskazywało na złość, jaka rozbijała się wewnątrz Cumbera. Złość i gniew, którym tak bardzo chciał dać upust i uwolnić się spod kontroli Fu. 

Fu patrzył z daleka przez wyczarowaną lunetę. Nie miał pojęcia, co się działo, a może jednak miał? Uśmiechał się zadziornie, tak, jakby wszystko szło zgodnie z jego planem. Ale jak to możliwe? Czyżby sam zaplanował taki obrót zdarzeń? Usiadł po turecku, wciąż obserwując całe zajście.

- No... więc jak będzie? - zapytał Cumber, dodając po chwili.
- On udaje. Nikogo nie szanuje. Nawet nie masz pojęcia do czego doprowadził, zanim mnie uwięził w bryle lodu. - Saiyanin splunął w bok, zaciskając gniewnie swoją pięść. Shalotto opuścił swoje dłonie, które wcześniej uniesione miał na boki, by zastawić drogę. 
- Cumber... - wyszeptał, zerkając na niego z troską.
Nihilius Imperius
Nihilius Imperius
Liczba postów : 436

Zniszczone miasto - Page 3 Empty Re: Zniszczone miasto

Nie Sty 06, 2019 12:04 am
Wciąż zastanawiał się co takiego powinien zrobić i jak rozwiązać tą całą sprawę. Najpierw myślał, że chodziło o Niego trochę inaczej. Wiadomo. Paranoja, arogancja oraz pycha robią Swoje. Jednak się okazało, że źle zrozumiał saiyana. To pytanie było skierowane do Niego odnośnie Fu, a nie do Shalotto na temat Nihiliusa. Gdy Cumber wskazał na Niego palcem i mówił, że to było do Niego to dopiero wtedy, ogarnął o co chodzi. Mimo to był strasznie zdziwiony. Puścił też mimo uszu to co mówił, że podobno to On jest niekumaty. Aczkolwiek uznał to za niezły żart. Lepszym żartem było walka na Fu który był pewnie silniejszy od Cumbera nawet. Tak mu podpowiadał instynkt. Potem powiedział o szacunku i od razu zmienił na coś na wzór szacunku. Szczerze powiedziawszy w dupie miał jego szacunek. Tym bardziej, gdy usłyszał o cenie. Aż się głośno zaśmiał.
- Cumberze, Ty chyba nie rozumiesz. Pozbyć się Fu? Czy instynkt nie mówi Ci czegoś więcej? Że jest znacznie potężniejszy niż pokazuje? Jestem skłonny stwierdzić, że jest silniejszy od Ciebie. Tylko tego nie pokazuje. Ukrywa to.
Ciekawiło go to czy tego nie dostrzegał. Mimo to widział, że jest poważny. Tylko nie wie czym to grozi. Mimo to wiedział, że prędzej czy później się uwolni. Po za tym pozbyć nie znaczy zabić. Z resztą wpadł mu do głowy pewien ciekawy pomysł. Aktorstwo! Pogada z Fu i po prostu będą mogli zagrać, że go uwalnia, gdy nie będzie potrzebny, albo coś. Mimo to najpierw wyglądało tak, jakby poważnie nad tym wszystkim myślał. Tak samo, gdy zapytał jak będzie, dodając, że Fu nikogo i tak nie szanuje.
- Mam to gdzieś czy mnie szanuje czy nie. Nie zabił mnie, a mógł. Musi mieć wobec mnie jakieś plany. Może eksperymentuje cholera wie. Po za tym myślisz, że będzie tak łatwo się go pozbyć? Tym bardziej z Moją siłą?
Chociaż, gdy usłyszał dalsze słowa to poważnie się zastanowił. Najwidoczniej Fu niezbyt dobrze go traktował.
- Niech zgadnę. On sprawił, że taki się stałeś zanim Cie uwięził? Co takiego zrobił? W sumie powinniśmy wiedzieć jak najwięcej o Nim. O ile to nie jest dla Ciebie problemem. Jeśli jest to zapomnij o tym pytaniu.
Zapytał, ale nie spodziewał się odpowiedzi. Zaczął chodzić w tą i w tą, wciąż się zastanawiając. Po za tym to, że akurat teraz tamten młokos zniknął to było coś podejrzanego. Może ich obserwować, chyba, że naprawdę poszedł gdzieś. Mimo to wreszcie zaczął udawać. Pokazywać, że gra. Oczywiście gestami, by młokos wiedział, że ten wie, że jest obserwowany. A jak nie jest to trudno. Dlatego uniósł rękę do góry i pokazał środkowy palec w niebo, a następnie udał, że dotyka się polika. Po prostu pewnymi gestami miał mu zakomunikować, że wie, że pewnie jest obserwowany.
- I nie dziwi Was to, że tak nagle Fu zniknął? Gdzie jest? Co może porabiać, czy może Nas obserwować?
Dodał z lekkim uśmiechem. To był tylko jego strzał, ale jego wewnętrzna paranoja mu podpowiadała, że się nie mylił. W końcu po dłuższym i udawanym zastanowieniu które jego towarzysz powinien poznać, że Imperius coś kombinuje, co innego saiyanie. W końcu obaj z Fu byli wynalazcami i naukowcami. Rozumieją się znacznie lepiej, aniżeli jakby Nimi obaj nie byli.
- Jak niby miałbym Ci pomóc?
W końcu zapytał. Jeśli jego kompan dalej nie będzie ogarniał to już nie wie co robić. W sumie udawał w Obie strony. Ma własne plany. Na razie może coś tam pomóc legendarnemu, ale jeśli miałby wybierać to woli współpracować z Fu i z nim będzie musiał jakoś pogadać. Nawet wie jak. Od Czego ma Boskie zdolności tworzenia?
Haricotto
Haricotto
Admin/Time Patrol
Liczba postów : 2233

Zniszczone miasto - Page 3 Empty Re: Zniszczone miasto

Pon Sty 07, 2019 8:33 pm
MG

Shalotto stanął przy Cumberze. W oczach młodzieńca było widać żal i współczucie, mimo że nie wiedział do końca, co przytrafiło się Cumberowi w przeszłości.
- Wcale nie jest taki potężny. - zaczął Saiyanin, totalnie olewając współczującego mężczyznę. Co więcej, trącił go barkiem. Cumber i Shalotto pochodzili z dwóch różnych odłamów rasy Saiyan. Gdyby spotkali się podczas wojny, stanęliby po przeciwnych stronach barykady. Jeden wiedział, co to współczucie, miłość, przyjaźń czy lojalność, drugi zaś znał tylko definicje, ale nie potrafił się z nimi utożsamiać. Liczyła się tylko walka i zwycięstwo. Po trupach zwłaszcza.
- Jego moc bojowa jest spora, ale to sztuczki magiczne, jakimi się posługuje, sprawiają, że jest taki niebezpieczny. W uczciwej walce, jeden na jeden, pokonałbym go bez transformacji w Super Saiyanina. - powiedział gniewnie, unosząc na wysokość twarzy zaciśniętą pięść, która aż drżała. Shalotto na wzmiankę o Super mocy aż się wzdrygnął. 
- Myślisz, że gdyby nie te jego sztuczki, to skończyłbym w bryle lodu? Zanim mnie tam zamknął, w tej oto dłoni... - przerwał, otwierając zaciśniętą pięść.
- ... trzymałem jego głowę. - zmarszczył swoje brwi i zaciskał zęby, a zaraz zamknął dłoń z powrotem w pięść o mocnym uścisku.
- Nie dziwi mnie nic. On nie jest normalny. Zachowuje się jak wariat, a wmawia wszystkim, że to ja mam nierówno pod sufitem! Musisz go zagadać, rozproszyć, najlepiej wtedy, kiedy będzie miała miejsce jakaś bitwa. W zgiełku walki i z rozszalałymi energiami Ki, nawet się nie zorientuje, że do niego zmierzam. - wyprostował się, krzyżując ręce na klatce piersiowej.
Nihilius Imperius
Nihilius Imperius
Liczba postów : 436

Zniszczone miasto - Page 3 Empty Re: Zniszczone miasto

Pon Sty 07, 2019 9:09 pm
Słuchał tego co miał do powiedzenia legendarny super saiyan mimo to miał to tak naprawdę gdzieś. Doskonale wiedział jaki jest Cumber. Nie jest taki jak Shalotto, i nie wie nawet zapewne co to lojalność. Jest typowym saiyanem dla którego liczy się niesienie śmierci, bólu i cierpienia, walka, chędożenie, spanie, żarcie, zwycięstwo i duma. Resztę mają gdzieś. Dlatego jak ma kogoś wybrać to woli wybrać Fu który jest szaleńcem i może go zdradzić, ale może też być pomocny. Mimo to myślą podobnie. Jak będzie z nimi to wyjdzie w praniu, ale na razie sprawa jest ciężka. Dlatego też zastanawiał się co powinien zrobić i wszystko mu mówiło, by nie ufał Cumberowi. Najpierw zginie Fu. Potem On. Dlatego też ciężko mu było zdradzić młodzieńca, i uważał, że to niepotrzebnie. Znacznie więcej może dokonać z tym szalonym wynalazcą, aniżeli legendarną mrożonką. Bardziej nie ufał właśnie wojownikowi, aniżeli osobie z którą współpracował, ale kto wie, może coś mu się uda. Mniej więcej wiedział co powinien zareagować, ale nie może się zgodzić za szybko bo tamten nabierze podejrzeń i będzie źle. Trzeba iść powoli. I tak nie będą mu ufać, był tego pewien. Ale On nie ufał Im. Spokojnie słuchał tego co miał do powiedzenia. Podobno wcale nie jest taki potężny. A On był innego zdania. Ba był prawie pewien, że tamten się myli i jego kat, był bardzo potężny. No nieważne. Sztuczki magiczne. To jest bardzo ciekawe. W sumie Sam chciałby poznać magię. Może ten byłby w stanie go co nie co nauczyć. W uczciwej walce pokonałby go bez przemieniania się. No tak. Chyba Saiyanie potrafią się przemieniać w złotowłose i bardzo potężne formy. Mają ich parę poziomów. Nie widział żadnego w akcji mimo to. Słuchał dalej z uwagą jego słów. Gadał, że już trzymał jego łeb w dłoniach i gdyby nie sztuczki to by nie skończył w lodzie. Pytanie było takie czy zasługiwał, by tam skończyć. W końcu i tak był niebezpieczny. I kto wie czy nie równie stuknięty co jego wróg. Uznał, że to będzie dobra zabawa, bo to nie jego broszka. Kto wygra ten wygra. Tylko jak zrobić to tak, by na końcu to On się okazał zwycięzcą. W końcu wysłuchał jego ostatnich słów, mówiących, że tamten jest wariatem. Może. Ale w tym szaleństwie jest metoda. I jego kompan wbrew pozorom postępuje logicznie. Powiedzmy. Może na to nie wygląda. Miał go niby zagadać, rozproszyć. Podczas bitwy. Ciekawe. Możliwe. Ale jednak On sam planował coś innego. Udawał, że walczy z myślami, by wreszcie zapytać.
- Jaką mam pewność, że gdy pokonasz Fu, to nie skończę tak jak On?
Miał pełne prawo wiedzieć. Chociaż sądził, że nawet jak ten mu obieca, to wyjdzie na to, że nie może ryzykować i, że i tak współpracował z jego wrogiem, to zasługuje na ten sam los. Nie tracił gardy i był gotowy do ucieczki. Dyplomacja jest fajna, i było jasne, że Fu którego teraz nie było coś kombinował. Tym bardziej znał niejako przyszłość przynajmniej z paru linii czasowych. Więc musi coś ogarnąć. Ba. Może się bawił z tym gościem co go zdradził, czyli legendarnym i wiedział, że Nihiliusa stara się przekonać. Cholera wie. Mimo to było to logiczne. Wcale, by się nie zdziwił, gdyby tamten i tak wszystko wiedział, bo znał po części przyszłość. Musi uważać na każdy ruch. Jak zwykle. Westchnął.
Haricotto
Haricotto
Admin/Time Patrol
Liczba postów : 2233

Zniszczone miasto - Page 3 Empty Re: Zniszczone miasto

Sro Sty 09, 2019 8:44 pm
MG

Cumber spojrzał na Nihiliusa, gdy ten zadał pytanie. Chwilę tak patrzył na niego w ciszy.
- Ponieważ, jak sam powiedziałeś... - zaczął, nie urywając kontaktu wzrokowego. Wiatr poruszał jego czarnymi kosmykami włosów. Ponownie nastała chwila ciszy, podczas której wszyscy w napięciu oczekiwali dalszych słów Saiyanina.
- Byłeś w porządku w stosunku do mnie. - dopowiedział, ale widać po nim było, że te słowa ciężko przechodziły przez jego usta.

Dwójka Saiyan spojrzała na siebie, po czym oddalili się o krok. Zaczęli sobie coś szeptać na ucho, ale nikt nie zwracał na nich uwagi. Cumber nie skupiał się na nich, Shalotto był pomiędzy Cumberem a Nihiliusem, a ten drugi stał odwrócony plecami.

Nagle za wielkim Saiyaninem pojawił się Fu, głośno oznajmiając swój powrót. Uśmiechał się jak zwykle szeroko, teraz nawet bardziej niż do tej pory.
- Jak tam, dzieciaczki? Tęskniliście za tatusiem? Już jestem. - powiedział, kończąc zdanie oschle i bezpośrednio patrząc na Cumbera.
Nihilius Imperius
Nihilius Imperius
Liczba postów : 436

Zniszczone miasto - Page 3 Empty Re: Zniszczone miasto

Sro Sty 09, 2019 11:09 pm
Musiał przyznać, że się zdziwił tym co powiedział saiyan-jin. Nie spodziewał się takich słów z Jego ust. Potwierdzenia tego co mówił. Był tym zaskoczony. I to nieźle. Mimo to nic nie odpowiedział. W sumie najlepsze jest to, że wcale nie powiedział, że Mu pomoże. Tylko co Niby takiego miałby zrobić, więc wybór będzie tylko Jego. Aż nie wie co zrobić. Z jednej strony mrożonek i może wygranie jego szacunku. Z drugiej szalony Fu który, wcale nie jest taki zły. Nie był pewien, czy jest zdolny do zdrady. Możliwe, że jest. Imperius jest z natury paranoikiem, więc i tak ma kłopoty z zaufaniem, więc nie zdziwiłby się otrzymać miecz w plecy, gdyby przestał być potrzebny. Mimo to ceni lojalność i jeśli Fu nic takiego nie zrobi to byłoby zupełnie inaczej między nimi. Tylko pytanie co zrobić tej całej sprawie. Kogo wybrać. Da się jakoś z tego wyboru wyjść obronną ręką? Czy może wybrać obu, albo przynajmniej nikogo nie urazić? Pewnie nie. Cholera nie cierpiał czegoś takiego. Trudno tu coś wymyślić. Legendarny szczerze nienawidził Swojego Pana, a tamten cóż. Wcale sprawy nie ułatwiał. Najgorzej. W końcu to przez niego było jak było. Nie żeby mu się dziwił. Co prawda sam wolał zdobyć lojalność inaczej. Może i był zły, ale wiedział, że jak taki będzie dla podwładnych to marnie skończy. A to wolał uniknąć. Dobrze, że nie dał i tak całej odpowiedzi. Nie okłamał go, że na pewno mu pomoże. Tamte przydupasy zaczęły między Sobą rozmawiać, ale ich miał w sumie w pędzlu. Wreszcie zjawił się szalony naukowiec. Z przytupem się przywitał. Nawet się roześmiał i odpowiedział żartem.
- Najlepsze jest to, że nawet się nie narodziłeś. Chyba.
Przynajmniej tak mu się zdawało. I odczuł jeszcze jedno, ale nie był tego pewien. Zdawało mu się tak jakby Fu patrzył na Cumbera rzucając oschle, wręcz z mrozem ostatnie zdanie. Czyżby coś rozumiał? Pewnie i tak wszystko obserwował. Jak tak, to na pewno wiedział, że Nihilius nie zgodził się i grał na czas. Mimo to musiał coś jeszcze ogarnąć. Tak, by nie każdy się połapał. Jak się połapią to trudno, ale wybada grunt. Nagle lekko walnął się w głowę, tak jakby Sobie coś przypomniał, co wcześniej zapomniał. Miał to być taki gest. Następnie Swoje słowa skierował do nowo przybyłego.
- Telepatią Mi przekazałeś, że byłeś na jakimś przedstawieniu. Jak było?
Zapytał z uśmiechem, jakby pytał kumpla, jak spędził czas. Fu jest na tyle mądry, że powinien to ogarnąć. Nawet jak reszta to ogarnie to co z tego. Będą tylko wiedzieć, że On ich obserwował, a sam Nihilius nawet nie zdradził tego co planował mrożonek. Jeszcze.
Haricotto
Haricotto
Admin/Time Patrol
Liczba postów : 2233

Zniszczone miasto - Page 3 Empty Re: Zniszczone miasto

Nie Sty 13, 2019 12:47 pm
MG

Cumber zerknął kątem oka na Fu. Nie miał pojęcia, czy ten coś wiedział, czy może jak zwykle zachowywał się dziwnie. Nie dało się powiedzieć, że Fu miał równo pod sufitem, co to, to nie.
- Bardzo. - rzucił oschle Saiyanin, odwracając się na pięcie. Stanął plecami do Fu i Nihiliusa. Shalotto podszedł do niego, chcąc o coś zapytać.
Fu zwrócił się do Imperiusa, uśmiechając się szeroko, od ucha do ucha. Wzruszył ramionami, zatrzymując się zaraz obok niego.
- Tak sobie. Oczekiwałem widowiska, a skończyło się na czczym gadaniu. - puścił oczko do Shinjina, po czym wyminął go i skierował się do dwójki Saiyan.
- Ej, wy. Mam dla was komunikat. Udacie się w kosmos i poszukacie żywych Saiyan. Jesteście słabi, więc tylko do tego się nadajecie. Cumber? - zapytał, odwracając głowę w jego stronę. Dwójka Saiyan wyraźnie była poirytowana tym, w jaki sposób odnosił się do nich Fu.
- Idźcie. Jeszcze przyjdzie nasz czas. - skinął głową, pozwalając im na odlot. Zmieszani i zdenerwowani, skinęli głową porozumiewawczo w odpowiedzi. Rzucili pogardliwe spojrzenie na białowłosego i odbili się od powierzchni, kierując się w bliżej nieokreślonym kierunku. Prawdopodobnie po kapsuły lub statek.
- Czas wybrać się na No. 79, nieprawdaż? - Fu zerknął na Nihiliusa, uśmiechając się tajemniczo.
Nihilius Imperius
Nihilius Imperius
Liczba postów : 436

Zniszczone miasto - Page 3 Empty Re: Zniszczone miasto

Nie Sty 13, 2019 2:13 pm
Spokojnie Sobie obserwował teren oraz saiyańskich osobników. Wydawało mu się to, jakby cały nastrój oraz atmosfera się zmieniła na bardziej zimną. Sam legendarny nie wiedział w końcu czy Fu ich obserwował czy też nie. Mimo to mu się zdawało, że prawie na pewno ich obserwował. Od czego miał głupią kulę. Nie był pewien tylko czy ich słyszał, ale w sumie miał to gdzieś. Nie obchodziło go to, czy jego kompan go szanował czy też nie. Bardziej go obchodziło to, czy jest lojalny i go nie zdradzi, ani mu nie wbije miecza w plecy. Co prawda szczerze uważał, że On jest szaleńcem, ale nie zdrajcą. Co prawda nie będzie ufał całkowicie, bo jest paranoikiem, ale zobaczy się w trakcie. Osobiście nie zdradza wiernych mu ludzi, bo o takich ciężko. Oczywiście co innego niepotrzebne mu, fałszywe pionki po których nie spodziewa się lojalności czy wierności, albo niby sojusznicy gotowi go wykiwać. Cumber niezbyt się cieszył i odpowiedział równie oschle co tamten. No nic. Spodziewał się tego. Niezbyt ufał temu saiyanowi, ale może się mylić. Stanął do nich plecami, a Shalotto poszedł z nimi porozmawiać. W sumie tylko jego było mu żal. Szanował go i w sumie przez to, że ryzykował życiem, to nawet miał nadzieję, że nie zginie głupio. Tamtą dwójkę przydupasów miał w pędzlu. Wreszcie odezwał się do niego jego towarzysz doli i niedoli, mówiąc, że przedstawienie było nudne i przegadane, puszczając mu oczko.
"- Wiedziałem."
Pomyślał Sobie. Teraz był pewien, że ich obserwował. Cholera wie co planował i czy ich słyszał.
- Poszedłeś na nudne przedstawienie.
Dodał żartem. Potem został wyminięty, a białowłosy poszedł do małpiastych. Rozkazał im udać się w kosmos i poszukać reszty saiyan. Czyli zrobił dokładnie to co mu doradził Nihilius. Najwidoczniej uznał to za lepszy plan niż użycie saiyan to podbicia gadów. I tak też było. U gadów łatwo wywołać wojnę domową jeśli tylko wie się jak. Tylko trzeba znaleźć odpowiedni pionek którym można, by było zarządzać z cienia. Oczywiście przy tym ich obraził. Cumber powiedział, by odeszli i, że jeszcze nadejdzie ich czas. Głupcy. Jeszce mówią głośno co planują zrobić. Westchnął. Dobrze, że ich tylko zagadał. Nie planował wykiwać Fu. Jeśli już prędzej wykiwa ich, jeśli będzie trzeba. Oni byli tylko częścią jego planu który miał na celu stworzenie fundamentów jego rozwoju, religii oraz państwa. W sumie zastanawiało go to jak powinien zacząć, i uznał, że Jego religia w której byłby wyznawany w całym wszechświecie, byłaby dobrym początkiem. Potem stworzenie państwa byłoby dosyć łatwe, ale na to przyjdzie jeszcze czas. Postanowił jeszcze do nich rzucić zanim odeszli daleko i gdy go słyszeli.
- Pamiętajcie, by krzewić o Mnie religię! Z góry dzięki!
Pomachał do nich z uśmieszkiem na ustach. Pewnie i tak zostanie olany. Saiyanie nie wiedzą co to religia. Ale co innego inne rasy. Tacy ziemianie dla przykładu, albo rasy rozumne. No nic. Gdy Fu odezwał się, że chyba czas się udać na planetkę gadów to odrzekł.
- Najwyższy czas. Dobrze zrobiłeś, że wysłałeś ich po większą armię. Moim zdaniem jeśli chcemy nimi zawładnąć, albo zrobić chaos to wojna domowa jest lepszym rozwiązaniem. Każdy wie jak gady się dogadują z małpami. Zresztą  taka armia saiyan przyda się  do podbijania planet.
Zaśmiał się złowieszczo. Ale w końcu spojrzał na rozmówcę poważnie.
- W ogóle co Ty takiego planujesz? Zamierzasz mi to zdradzić? Moje plany doskonale znasz. Znasz mnie za dobrze z innych linii czasowych. O ile faktycznie w nich istnieje. Chociaż szczerze wolałbym istnieć tylko w jednej. Nie lubię problemów związanych z paradoksami czasowymi.
Dodał. Był ciekaw co takiego wymyślił. Był to zwykły test? Eksperyment? Starał się jak najbardziej namieszać? Pewnie, gdyby się nie zjawił to najpierw bawiłby się w zaświatach. Oczywiście w każdej chwili może tam wrócić dzięki kai kai. Tak samo tutaj jeśli będzie trzeba. Niedługo będzie mógł się pojawić na kolejnej planecie co będzie mu tylko na rękę. Jedną walkę miał za sobą. Mimo to był pewien, że kolejna walka również nadejdzie prędzej czy później. Rósł w siłę znacznie wolniej niż reszta, był tego pewien. Może pora jednak zamiast w ki, pójść w magię? To nie byłoby takie głupie. W końcu zadał ostatnie pytanie.
- Gdybym chciał poznać magię, nauczyć się jej. Co powinienem zrobić? Gdzie szukać informacji na jej temat?
Zapytał. Zazdrościł mu znajomości magicznych sztuczek, i wiedział, że by mu się przydały. Woli to bardziej, niż bycie po prostu wojownikiem. To nie w jego stylu.
Haricotto
Haricotto
Admin/Time Patrol
Liczba postów : 2233

Zniszczone miasto - Page 3 Empty Re: Zniszczone miasto

Nie Sty 13, 2019 3:07 pm
MG

- Czy zamierzam Ci zdradzić moje plany? Złociutki, gdybym to zrobił, nie byłoby zabawy, nieprawdaż? - zapytał, patrząc Nihiliusowi prosto w oczy. Zatrzymał się przy nim i poklepał go po ramieniu, uśmiechając się zadziornie.
- Dowiesz się w swoim czasie. - skinął głową. Cumber przechylił głowę w bok, rzucając wymowne spojrzenie Imperiusowi, które przywodziło na myśl "a nie mówiłem?". Zaraz znów patrzył przed siebie, mrucząc coś pod nosem do Shalotto, który zmęczony tym ciągłym staniem, usiadł sobie na wystającym z podłoża kamieniu. 
- Ciekawe co robi Antical...? To wszystko przez niego, ta cała masakra... - westchnął cicho, nie wiedząc do końca, co myśleć o całym zajściu. Cumber wtedy zrobił coś nieoczekiwanego. Mianowicie... położył dłoń na ramieniu młodzieńca, chcąc go wesprzeć w jakiś sposób. Ten moment trwał zaledwie chwilę, ale musiał znaczyć wiele dla pocieszanego Shalotto.

- Magia, mówisz? Moja mamuśka się w tym lubuje, ale raczej Ci nie pomoże. Jest trochę... wredna. I trochę... zimna. Wyrachowana. Prędzej pomogłaby Ci w tym Putine i ten drugi... no, jak on miał? Nieważne! - klepnął Shinjina w plecy, śmiejąc się rubasznie i pokazując swoje kły.
- Magia jest fajna. Znam kilka sztuczek. Myślisz, że jak zniewoliłem tamtego osiłka? - zapytał, przykładając dłoń do ust, a drugą ręką, kciukiem dokładniej, wskazując na stojącego kilka metrów od nich Cumbera.
Nihilius Imperius
Nihilius Imperius
Liczba postów : 436

Zniszczone miasto - Page 3 Empty Re: Zniszczone miasto

Nie Sty 13, 2019 3:39 pm
Słuchał tego co miał mu do powiedzenia białowłosy i jak zwykle nic się nie dowiedział. Na pewno nie rzutowało to na zaufanie. Tak samo te słowa, że nie byłoby zabawy, gdyby to zrobił przez co pokręcił oczami. Tak samo słowa, że się dowie w Swoim czasie. Zazwyczaj mówiły to osoby które coś ukrywały. Co On kombinuje. Do czego mu był potrzebny On. Tego niestety nie wiedział. A chciał się dowiedzieć. Jeszcze Cumber mu rzucił wymowne spojrzenie, że miał rację, a ten na to tylko westchnął. Między młotem, a kowadłem. I tak źle. I tak niedobrze. A był chciwy i nie lubił wyborów. W końcu On nie grał według zasad. Ponieważ to On ustawiał reguły. Z tego co widział Shalotto i Cumber lecą z nimi najwidoczniej. Czyżby jednak, wciąż planował użyć małp do władania gadami? To nie było takie dobre posunięcie. Przynajmniej takie miał zdanie. Co ciekawe usłyszał słowa Shalotto o jakimś Anticalu. Podobno to się stało wszystko przez Niego. Co jeszcze ciekawsze legendarny położył Swoją rękę na jego ramieniu! No to już była zaprawdę magia! Tego się nie spodziewał. Mrożonek pocieszający kogoś. Ciekawie. Że też młodzieniec nie pomyślał o tym, by zapytać takiego Fu, czy ten może coś odkryć odnośnie tego kogo szuka. No nic. Wreszcie były słowa na temat magii co go bardzo ciekawiło, więc z uwagą ich słuchał. Powiedział coś o jego mamuśce i od razu dodał, że ta i tak pewnie mu nie pomoże. W końcu dobrze ją znał, więc pewnie i tak było. Mimo to była dobra wskazówka. Wujek Demigra. Mama znająca się na magii. Znając życie jeśli zapyta kogokolwiek, to się dowie co to za rodzinka. Prędzej pomogłaby mu jakaś Putine i inny.
- Ten drugi? Hmm. Jest znany u Makaioshinów?
Zapytał z ciekawości. Może ten drugi, byłby skory do współpracy i zostania jego nauczycielem magii. Poczuł też klepnięcie i usłyszał śmiech Swojego rozmówcy. Dla niego to jednak było ważne. Może mu się to przydać. Tym bardziej, gdy mówił, że magia jest fajna i zna kilka sztuczek oraz powiedział coś na temat Cumbera. Ta. Ten mu opowiadał o tym.
- Ciekawe! Opowiadaj!
Powiedział, chociaż tak naprawdę Cumber mu wcześniej opowiadał. Mimo to był ciekaw tej historii z drugiej perspektywy.
- Zawsze mnie do niej bardziej ciągnęło. Skoro znasz parę sztuczek to mam nadzieje, że mi je pokażesz lub nauczysz. Wtedy jeśli ja będę w Królestwie Makaoishinów u tego drugiego jak się uda i się czegoś nauczę to się odwdzięczę.
Zaśmiał się. W sumie mówił prawdę. Jakby faktycznie się nauczył i mógł kogoś nauczyć, to by się z Nim tym podzielił.
- Chyba, że jest to niemożliwe i lepiej, by było znaleźć nauczyciela magii. Co o tym sądzisz?
Zapytał go o zdanie. W końcu Swoją wiedzę pewnie znał od matki. Może warto, by było poszukać kogoś kto, byłby skory go nauczyć. Na pewno nie byłoby to za darmo, ale pewnie, by się dogadał. Bardzo mu na tym zależało i czuł, że miałby o wiele łatwiej, znając tajniki mocy magicznych.
- W sumie słyszałem, że kiedyś istnieli czarnoksiężnicy. Chyba nawet u Makaioshinów kogoś mamy. Ten drugi obok Putine. Jak się zwie? Może On by został moim nauczycielem. Pewnie sam na tym, by skorzystał, ale czego się nie robi dla wiedzy! Bowiem wiedza to potęga!
Wiedzy, potęgi, mocy. Jak zwal tak zwał. W końcu wiedza to potęga. Ciekawe czy saiyani ogarniali o czym oni mówili. W końcu rozmawiało dwóch bogów, ze sobą, więc możliwe, że nie. Jak ktoś kiedyś z nich trafi do piekła to będzie warto coś z tym zrobić.
Haricotto
Haricotto
Admin/Time Patrol
Liczba postów : 2233

Zniszczone miasto - Page 3 Empty Re: Zniszczone miasto

Wto Sty 15, 2019 7:50 pm
MG

Fu prychnął głośno, kiedy Nihilius powiedział, że wiedza to potęga. Szturchnął łokciem w jego bok, po czym z uśmiechem na twarzy odparł:
- Nawet nie masz pojęcia! - puścił oczko, zaraz poprawiając swoje okulary na nosie.
- Czarnoksiężnicy istnieją cały czas. Najbardziej znany jest Babidi, ale gdzieś zniknął i nikt nie wie, gdzie się ukrywa. Co do tamtego... drugiego... nie pamiętam jego imienia. Taki niski jegomość, chyba nawet był łysy. Ah, nie mówmy o nim teraz! Mamy planetę do odwiedzenia! - urwał, trochę unikając jednoznacznej odpowiedzi. Odsunął się od Shinjina i skierował się w stronę Cumbera i Shalotto. Stanął nad tym drugim, patrząc na niego i uśmiechając się tajemniczo. Kątem oka spojrzał na Cumbera, a kiedy ujrzał, że ten patrzy się na niego, uśmiech malujący się jeszcze przed sekundą na licach Fu, wykrzywił się w drugą stronę. Dwójka stała i przez kilka sekunda wpatrywała się w siebie. Nie było tego widać, ale między jednym, a drugim ciągle narastało napięcie. Chcąc przerwać chwilę ciszy i niezbyt komfortowego patrzenia na siebie, okularnik klepnął młodego Saiyanina w ramię. Shalotto odwrócił głowę i widząc stojącego nad sobą Fu, natychmiast podniósł się na nogi, racząc żartownisia pytającym spojrzeniem.
- Panowie. Gotowi na wyprawę? Czas podbić sobie królestwo i zdobyć pare statków! - z udawanym, niemniej jednak, wielkim uśmiechem, klepnął zarówno Cumbera i Shalotto w plecy. Ten pierwszy wyglądał tak, jakby miał zaraz eksplodować ze złości. Shalotto uśmiechnął się lekko, czując się lekko nieswojo.
- No! Ikuzo! - krzyknął, po czym pstryknął palcami, a tuż za Nihiliusem pojawił się portal o błękitnym kolorze. Wyglądał jak tafla wody. Prowadził na No. 79.
Nihilius Imperius
Nihilius Imperius
Liczba postów : 436

Zniszczone miasto - Page 3 Empty Re: Zniszczone miasto

Wto Sty 15, 2019 9:00 pm
Słuchał tego co miał mu do powiedzenia mniej rozgadany, lecz o wiele bardziej szalony kompan. Ten tylko szturchnął go łokciem i w sumie powiedział co wiedział. Mimo to uznał to jako zgodę z tym co On sam powiedział. Wiedza to potęga. W końcu jednakże zaczął mówić coś przydatnego. O czarnoksiężnikach. Jakiś Babidi który gdzieś zaginął. Był i nie ma. Potem wspomniał coś o drugim, ale dosyć szybko urwał temat. Nihilius na to wszystko prychnął. Tym bardziej, że Fu olał go odnośnie nauki magii. Czyli jednym słowem, nie chciał, by ten również nauczył się magicznych sztuczek. Przez to, tym bardziej chciał je poznać, i uważał nawet, że powinien, albo musi je poznać. To, że rozgadany Fu urywał nagle temat i nic nie mówił, to znaczyło to jedno. Jest to coś bardzo ważnego o czym nie chce zdradzać informacji. Jak tam Sobie chce. Sam się tego dowie. Nie wierzył w to, że w Królestwie Makaioshinów, nie było ani jednego czarnoksiężnika. Było to dla Niego niemożliwe. Matka jego towarzysza. Ale nawet ją ktoś musiał nauczyć. Pytanie kto. I pewnie i tak nikt nie będzie chciał mu nic zdradzić. Ba. Zwyczajnie zapytał o to, gdzie może zdobyć informacje na ten temat, a i tak został olany. Fu najwidoczniej planował coś związanego z tymi sztuczkami, a nawet jeśli nie, to znaczy, że i tak niezbyt mu to odpowiada, by Imperius je poznał, co mu się nie podobało. Mimo to przestał kontynuować temat. Prędzej czy później znów zapyta, a jak nie to poszuka informacji na własną rękę. Spojrzał się na Cumbera i Shalotto oraz na Fu, ale nikt nie wiedział co mu takiego może chodzić po głowie. Z resztą następnie młodzieniec poszedł do saiyan, i na legendarnego się zaczął patrzeć. A raczej obaj na Siebie zerkali i wyglądało to tak jakby jeden drugiego chciał skrzywdzić wzrokiem. W końcu chłopak rąbnął siedzącego małpiastego w ramię, po czym ten z pytającym wzrokiem wstał. Wreszcie się odezwał, czy są gotowi na wyprawę, i że pora Sobie podbić królestwo i zdobyć parę statków. Wciąż uważał, że wojna domowa to znacznie lepsze rozwiązanie, niż używanie jaskiniowców. Saiyanie powinni podbijać resztę planet, ale co On tam wie. Na dodatek klepnął w plecy dwójkę małp. Cumber wyglądał tak jakby miał się zamienić w rybę rozdymke i wybuchnąć, a Shalotto cóż. Wyglądał tak jakby zjadł coś niedobrego. No nic. Fu pstryknął palcami. Gdy Nihilius się odwrócił to zauważył za Sobą portal, przypominający wodę. Lustro. Taflę. Postanowił dać dobry przykład i dumnie przez niego przeszedł.

OOC:


Ostatnio zmieniony przez Nihilius Imperius dnia Nie Sty 20, 2019 1:32 pm, w całości zmieniany 1 raz
Haricotto
Haricotto
Admin/Time Patrol
Liczba postów : 2233

Zniszczone miasto - Page 3 Empty Re: Zniszczone miasto

Nie Sty 20, 2019 10:56 am
MG

Cała czwórka przeszła przez stworzony przez Fu portal. Zanim jednak to zrobili, ujrzeli dwie kapsuły startujące gdzieś w oddali. Dwójka Saiyan wykonała pierwszą część rozkazu Cumbera. 
Gdy wszyscy przeszli przez magiczne przejście, wylądowali na zupełnie innej planecie. Znaleźli się w miejscu, które wyglądało jak jedno, wielkie pobojowisko. Tu i ówdzie leżały części pancerzy, szkła od scouterów, a nawet kilka kości się znalazło. Było to cmentarzysko, gdzie spoczywali polegli w walce żołnierze. Niestety, zostali porzuceni po śmierci, a wszystko, co miało tu miejsce, zapomniane.

- Piękne, prawda? - zapytał Fu, rozkładając szeroko i wysoko ręce. Uśmiechał się tajemniczo, odwracając się zaraz twarzą do Nihiliusa, Cumbera i Shalotto.
- Zrobimy dokładnie to samo, co Król Cold zrobił tutaj. - klasnął w dłonie i potarł jedną o drugą, knując jak zwykle.
Shalotto wyszedł przed szereg i przykucnął przy zniszczonej zbroi. Podniósł ją, a ta dosłownie rozsypała się na kawałeczki.
- Podobną nosił Antical... - wyszeptał, zaciskając zaraz ze złości swoją pięść. Darzył Saiyanina specyficznym uczuciem. Chciał wierzyć w to, co mówił, ale nie miał pewności, że to była prawda. Wszystko wskazywało na to, że go oszukał, a Shalotto udzielając mu pomocy, przyczynił się do masakry na Sadali. Cumber stanął obok młodzieńca, patrząc na niego z góry. Nie powiedział nic. Nie musiał. 

z/t
_____
Napisz na No. 79.
Nihilius Imperius
Nihilius Imperius
Liczba postów : 436

Zniszczone miasto - Page 3 Empty Re: Zniszczone miasto

Sro Lut 27, 2019 11:20 pm
Zbierał to co mógł i wręcz, wyczyścił całe laboratorium ze wszystkiego. Niestety wielu rzeczy nie dane mu było zabrać, więc był w lekkiej dupie, ale co nie co zgarnął. Fu się obijał i widział jak zerkał na niewidzialny zegarek. Mógł go założyć, albo znaleźć Sobie twórcze zajęcie jeśli, aż tak mu się nudziło. Przy okazji ziewał. To było zaraźliwie i z tego wszystkiego On również zaczął ziewać. Cholerny Fu. Pewnie robił to specjalnie. To, że mu nie zależało, to przynajmniej mógł szukać wejścia do prawdziwej lokacji, a nie tej fałszywki. Niestety był pozostawiony sam Sobie, jak zwykle. Westchnął. Słabo. Bardzo słabo. Gdy już zebrał wszystko, to już miał zamiar powiedzieć, że pora stąd spadać, gdy nagle stało się coś niespodziewanego. Był tak ogromny wybuch, że prawie mu bębenki poszły, tak jak te ściany, które powoli się rozpadały na jego oczach. Czyli trzeba stąd spadać szybciej niż sądził. Jego towarzysz patrzył się tylko na kulę i się uśmiechnął. Najwidoczniej coś poszło zgodnie z Jego planem. I to dosyć mocno. Gdy powiedział, że muszą spadać, bo z tej bazy zostanie tylko popiół, to już chciał mu odpowiedzieć, by ten powiedział coś czego nie wie, lecz nie zdążył. Podbiegł do Niego i otworzył portal. Widział w nim Sadale. Żadna nowość. Od razu powiedziano mu, że wracają na Sadale i lepiej, by zabrał wszystkie Swoje rzeczy. Na szczęście zrobił to wcześniej i wszystko miał przy Sobie. Został poklepany po ramieniu, gdy ten gadał. Już miał coś powiedzieć na temat dwójki saiyan, gdy właśnie jeden z nich wpadł. Bez kompana. Powiedział tylko, że Cumber przegrał. Imperiusa to w ogóle nie zaskoczyło. Westchnął. Tak samo, gdy jego towarzysz powiedział, że właśnie tak miało być puszczając oczko. Nie powiedział nic i wepchnął młodego saiyana do portalu, po czym sam w Niego wskoczył, nie zamierzając zostać tam ani odrobiny dłużej. Czuł bowiem zbliżającą się falę śmierci.

Po sekundzie znalazł się w dobrze mu znanym miejscu na planetce. Westchnął i zdjął maskę. Trochę mu było szkoda, tych rzeczy, które zostały w bazie, a co ważniejsze Cumbera, który mimo wszystko nauczył go techniki. Chciał zrobić z Niego Swojego podwładnego. Wszystko na marne. Mimo to tak jak się spodziewał. Po pierwsze pewnie był nieuważny i dał się podejść jakimś głupim trickiem tej glutowatej rasy i był zbyt pewny Siebie i się bawił z przeciwnikiem. Typowe. Ma nauczkę na przyszłość. Strzelał, że raczej nie przegrał w walce, tylko został zaabsorbowany. Bo to było częste wśród tej rasy i był to zapewne najłatwiejsze i pewnie jedyny sposób, by tamten mógł zwyciężyć. Inaczej walka trwałaby dłużej, albo krócej jak mrożonek przestałby się bawić z wrogiem. Poklepał Shalotto po ramieniu, bo ten to najbardziej przeżył i westchnął.
- Szkoda. Cumber to był dobry dzieciak. Myślałem, że jednak do Mnie z czasem dołączy z własnej woli.
Powiedział po czym podszedł do kolegi.
- Rozumiem, że taki był Twój plan od Samego początku. Chciałeś, by ten go zeżarł. Strzelam, że planujesz zmienić zabawkę i teraz kontrolować szaraczka.
Oczywiście nie był pewien, po co i czy to był dobry pomysł, ale był prawie pewien, że właśnie to planował jego towarzysz.
- Czyli tyle czasu, by uwięzić go w lodowcu, oraz go z Niego uwolnić, tylko po to, by go zeżarł Majin? Było warto?
Zapytał z ciekawości. Nie miał pojęcia co ten planował, i wiedział, że się większości nie dowie. Nihil Novi.
- Rozumiem, że chciałeś się pozbyć Cumbera, by ten się nie zbuntował i zamierzasz kontrolować szaraczka. Nie boisz się, że On Ci się zbuntuje? Wypluje Twojego dawnego miniona, i się wyrwie spod kontroli.
Ponownie westchnął. Taka strata. Ale na pewno ten to planował Od samego początku. Tylko po co i jaki był jego cel.
- Mówiłeś wcześniej, że chcesz użyć mrożonki do wzbudzenia strachu i kontrolowania innych, a teraz oddałeś go glutowi. Nagła zmiana planów?
Zapytał ponownie. Nie zarzucał mu kłamstwa, ale wiadomo jak to wyglądało i doskonale pamiętał co mówił wcześniej.
- Planujesz się podzielić dalszą częścią planu? Skoro teraz nie mamy Twojego Cumbera, tylko w sumie nic? Szaraczka nie liczę, bo na razie nie widzę byś go kontrolował.
Uśmiechnął się wrednie po przyjacielsku. Został okłamany, ale to żadna nowość. Raczej norma. Sam też nie do końca mówił prawdę, ale zawsze może mu dogryźć dla zgrywów.
Haricotto
Haricotto
Admin/Time Patrol
Liczba postów : 2233

Zniszczone miasto - Page 3 Empty Re: Zniszczone miasto

Nie Mar 03, 2019 12:23 pm
MG

Fu uśmiechnął się delikatnie, obserwując przez szklaną kulę wydarzenia na No. 79. Westchnął cicho, sunąc dłonią po powierzchni kuli, na której pokazywało się nowe oblicze Laptora. Wyglądało to tak, jakby chciał go pogłaskać. Odwrócił się zaraz do Nihiliusa i uśmiechnął się.
- Przecież plan został wykonany. - skinął głowa, podchodząc do Shalotto, który siedział na głazie i starał się jakoś opatrzyć swoje rany.
- Zasialiśmy terror na No. 79 i kontrolujemy innych. Mam kontrolę nad Cumberem, który jest częścią Majina, który ma własną armię. - na moment przerwał, sunąc dłonią po ranach Shalotto, a te powoli się zasklepiały.
- Freezer dowie się o zniszczeniach, ale nigdy nie połapie się, że to nasza sprawka. Za wszystko będzie winił tamtego Majina. - zabrał dłoń z bicepsa Saiyanina i wstał, odwracając się twarzą do Nihiliusa.
- Nawet jeśli wypluje Cumbera, to straci jego siłę. To jednak jest wątpliwe, biorąc pod uwagę, jak bardzo dumną i zapatrzoną w siebie jest rasa Majinów. - zerknął na kulę, ponownie ją głaszcząc, jakby chciał w ten sposób przekazać, że zadowolony jest ze swojego nowego nabytku.
- Owszem, mogliśmy to załatwić w bardziej otwarty sposób, ale... czy tak nie jest ciekawiej? - zapytał, unosząc jedną brew do góry. Na jego twarzy malował się ten tajemniczy uśmiech. Czerpał ogromną radość z tego, że wszystko układało się po jego myśli. Zachichotał po chwili jak mała dziewczynka, a na jego twarzy pojawił się delikatny rumieniec. Poklepał Nihiliusa po ramieniu i nachylił się do jego ucha, szepcząc cicho.
- Niedługo zobaczysz owoce naszej pracy. - i puścił do niego oczko, oddalając się na kilka metrów.
- Muszę was opuścić na chwilę. Pewien kamień oczekuje przeobrażenia w rzeźbę. - skinął głową, ręką niechlujnie zasalutował i odleciał.

- Czasami odnoszę wrażenie, że to wariat i tak na serio nie ma żadnego planu. - skomentował Shalotto, trzymając się za ramię i patrząc, jak Fu znika na horyzoncie.
Nihilius i Shalotto zostali sami.
Sponsored content

Zniszczone miasto - Page 3 Empty Re: Zniszczone miasto

Powrót do góry
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach