Go down
Nihilius Imperius
Nihilius Imperius
Liczba postów : 436

Zniszczone miasto - Page 4 Empty Re: Zniszczone miasto

Nie Mar 03, 2019 1:35 pm
Ze spokojem słuchał tego co miał mu do powiedzenia, ale to co się stało to go nie zdziwiło. Widział jak obserwował przez kulę wydarzenia i wielki wybuch, a także przemianę Szarego Majina w coś innego. W końcu ten się odwrócił i uśmiechnął po czym skinął mu głową i powiedział, że przecież plan został wykonany, i podszedł do Shalotto.
- Przecież wiem.
Odpowiedział krótko. Okularnik mówił, że zasiali terror i teraz ma kontrolę nad Majinem co ma własną armie. Tego nie wiedział. Teraz zrozumiał, czemu postanowił zrobić taką wymianę.
- Własną armię? Teraz rozumiem.
Co prawda chociaż posłuży się to ich celowi to jednak, niezbyt mu się to podobało, bowiem to On planował mieć własną armię i frakcję. Dlatego i tak uważał, że strata Cumbera nie była dla niego warta. Dla Fu owszem była, ale nie dla Nihiliusa. Widział jak ten zasklepiał rany saiyana. Ciekawa rzecz. Możliwe, ze magia. Potem powiedział coś o Friezie. Nie znał typka zbytnio, ale chyba o Nim słyszał wcześniej. Nie znał oczywiście, aż do tej pory, gdy mu tamci żołnierze o tym powiedzieli. Lecz był mały szkopuł. Może się połapać.
- Zapomniałeś chyba o dwójce tamtych żołnierzy. Jeden oberwał od Cumbera, ale mógł przeżyć, a drugi to cóż. Cholera go wie. Więc nie powiedziałbym, że się nie połapie. Obyś się nie mylił.
Potem mu powiedział, że jak wypluje saiyana to straci moc, a to byłoby głupie. Co do zapatrzonej w Siebie rasy, to się nie zgadzał.
- Pamiętaj, że członkowie tej rasy, są często szaleńcami. Nie każdy z nich jest zapatrzony w Siebie. Chyba, że On akurat taki jest.
Odpowiedział odnośnie tej rasy. Fu starał się coś tam gadać na ten temat, ale w jego planie była masa dziur, które trzeba łatać. Głaskał kulkę jak jakieś dziecko. Widać cieszył się z udanego planu. W końcu też powiedział coś o otwartości i czy tak nie jest zabawniej.
- Może i jest. Ale pamiętaj, że Moim głównym celem będzie stworzenie własnej frakcji. Własnego Imperium i Stworzenie Religii poświęconej Mnie. Ten cały szaraczek może i będzie Tobie służył, ale Imperium, wciąż będzie jego i to On będzie władcą. Oczywiście na początek tak jest lepiej. Ale to dlatego, że nie jestem dostatecznie silny. Dlatego wolałem Cumbera, który byłby idealnym generałem moich wojsk. Mam nadzieję, że to zrozumiałe.
Dodał z uśmiechem. Co prawda ich plany się pokrywały, ale nie zawsze będą ze Sobą zgodni. Chłopaka nie interesowała władza, czy oddanie i lojalność. Imperiusa owszem. Gdy ten zachichotał jak mała dziewczynka, to nawet Nihilius się uśmiechnął, bo go to rozbawiło. W końcu poczuł dotyk na ramieniu i okularnik schylił się do niego, po czym wyszeptał mu do ucha, że niedługo zobaczy owoc ich prac i puścił oczko. Krwistooki kiwnął głową, że zrozumiał. W końcu powiedział, że musi ich opuścić, bo pewien kamień potrzebuje zostać zmieniony w rzeźbę. Chyba się domyślał o co mu chodziło. Odezwał się Shalotto, który powiedział, że czasem odnosi wrażenie, że nie ma żadnego planu i jest wariatem, na co się zaśmiał.
- Jeśli działa bez planu, to musi mieć niebywałe szczęście, że wszystko mu się udaje. Z resztą. W tym szaleństwie jest metoda, ale trudno Mi się nie zgodzić. A teraz chodź.
Dodał rozbawiony i położył mu rękę na ramieniu po czym za pomocą kai kai, przeniósł ich w pobliże skamieniałego Brollego.

Po krótkiej chwili obaj znaleźli się na miejscu.
- Ciekawi Mnie, czy o to mu chodziło.
Dodał, a następnie popatrzył się na saiyana.
- Jak się trzymasz?
Zapytał Shalotto. Mimo to stracił na czas nieokreślony Cumbera. Ciekawiło go to jakie emocje teraz odczuwał. Możliwe, że aż tak go to nie ruszyło bo to w końcu, był saiyan, ale kto wie.
- Nie martw się. Kiedyś uwolnię Cumbera. Nie zrezygnowałem z tego, by uczynić go Moim generałem. Dlatego na czas nieokreślony jest niestety wyłączony z życia.
Dodał, że tego legendarnego po prostu nie będzie jakiś czas i tyle. Prędzej czy później go uwolni jakoś.
- Z resztą ostrzegałem go. Że też tak łatwo dał się wszamać. Smutne. Mimo wszystko nauczył Mnie techniki i wyglądał na lojalną osobę chociaż lekko gburowatą.
Dodał końcówkę i się z Niej zaśmiał. Mimo to potem popatrzył się na Shalotto.
- Przemyślałeś Moją ofertę, by do mnie dołączyć? Cumbera nie ma, a samemu raczej Sobie nie poradzisz. Znaleźć tego całego Anticala, oraz stać się silniejszym. Teraz może i jesteś silniejszy ode Mnie, ale ja dopiero zacząłem Swoją drogę.
Starał się ponownie przekonać wojownika. Tym razem jednak musiał widzieć, że Imperius go nie okłamywał.
- Wymagam tylko wiary we Mnie jako Boga, oddania i lojalności. Wykonywania Moich rozkazów. Jak widać jestem dobrym i sprawiedliwym liderem. Ale tylko dla Swoich.
Po czym jego oczy się zaświeciły na krwisty kolor.
- Wrogów i tych co mi się przeciwstawią będę traktował znacznie gorzej. Będą błagać o śmierć, której nie otrzymają! Spotka ich coś znacznie gorszego od śmierci.
Po czym ponownie się uspokoił tak, ze nawet ogoniasty mógł wyczuwać lekką zmianę.
- Za to Swoich będę traktował bardzo dobrze, co było widać po tym jak traktowałem chociażby Cumbera. Z resztą dzięki Mnie z czasem będzie można wiele zyskać. Nie zabijam od tak za mały błąd Swoich wojaków niczym inni przywódcy.
Skrzyżował dłonie za plecami.
- Co prawda nie jestem dobrą istotą, bo nie cofnę się przed niczym, by zyskać to co chcę, ale to się tyczy tylko Tych co we Mnie nie wierzą, lub Mi nie służą. Oraz nie chcą ze mną działać i współpracować. Czemu mam być wobec takich dobry? Czemu mam się o wszystkich martwić?
Zapytał retorycznie. W końcu jednakże ponownie popatrzył się na Shalotto, będąc ciekawym jego wyboru.
- Jaka jest Twoja decyzja? Uznałem, że jesteś godzien być jednym z moich bardziej zaufanych podwładnych, widząc Twoją reakcję, gdy Cumber mi groził, a jego sługusy, Mi zagradzały drogę.
Ciekawiło go to co wybierze. Jeśli się nie zgodzi to trudno, ale skoro był teraz sam, a Nihilius nie był raczej taki zły, i z resztą go już zdążył poznać to kto wie.
- Po za tym sądzę. Że Saiyanie potrzebują lidera. Przywódcy. Moje Imperium będzie dobrze traktować wszystkich. Niezależnie od rasy czy płci. O ile są lojalni wobec Mnie. Dlatego mógłbyś rządzić Saiyanami w Moim imieniu. Jeśli nie lubisz czegoś takiego, to wciąż zostaje normalna oferta, by do mnie dołączyć.
Dodał na koniec. Przydałby mu się pierwszy podwładny. Tym bardziej, lojalny. A z tego co widział Shalotto taki był. Zasługuje, by do Niego dołączyć.
Haricotto
Haricotto
Admin/Time Patrol
Liczba postów : 2233

Zniszczone miasto - Page 4 Empty Re: Zniszczone miasto

Wto Mar 05, 2019 9:52 pm
MG

Shalotto bez sprzeciwu udał się z Nihiliusem. Po chwili znaleźli się tuż obok posągu Broly'ego. Był trochę przykurzony i zasypany piaskiem, głównie nogi i jedna ręka, ale wciąż większość jego ciała wystawała.
Saiyanin nie odzywał się, słuchając słów Imperiusa. Co chwilę kątem oka zerkał na skamieniałego wojownika. To było smutne, to, co się z nim stało.
Gdy Nihilius skończył, młodzieniec westchnął cicho i spojrzał mu w oczy. Na jego twarzy namalował się delikatny uśmiech.
- W sumie... Nie mam nic innego do roboty. Nie mam dokąd wrócić, moja wioska została zniszczona przez Anticala i Broly'ego... Właściwie to nigdy nie mogłem się odnaleźć wśród moich braci, więc... - tu urwał, ostatni raz rzucając okiem na saiyański posąg.
- Niech będzie. Zostanę z tobą. Królem nie chcę być, to nie moja brożka, ale do czasu pojawienia się odpowiedniej osoby, mogę zostać tymczasowym liderem. - skinął głową i zaśmiał się cicho pod nosem.

- Co z nim robimy? - zapytał, wskazując palcem na leżącego i zakurzonego Broly'ego.
- Widziałem jak walczy. Cumber był mocny, ale ten... To inna liga. - zmrużył gniewnie oczy, przypominając sobie tamte chwile.
Nihilius Imperius
Nihilius Imperius
Liczba postów : 436

Zniszczone miasto - Page 4 Empty Re: Zniszczone miasto

Sro Mar 06, 2019 3:46 pm
Krwistooki słuchał tego co miał do powiedzenia Shalotto, a dosłowniej to po prostu czekał na jego decyzję. W sumie raczej wybór, był prosty. Co prawda Imperius może wyglądać strasznie, ale dla Swoich nie jest taki groźny, o ile są mu lojalni. Patrzył się w oczy saiyana. Dowiedział się, że i tak nie ma dokąd wrócić, a jego wioska została zniszczona przez jakiegoś Anticala i Brollego. Najwidoczniej ten cały Antical również musiał być silny, skoro walczył z drugim legendarnym saiyanem. Nie mógł się nigdy odnaleźć wśród braci, ale nie dodał czemu, a On nie nalegał. W końcu się zgodził i dodał, że nie chce być królem, ale do czasu, aż kogoś nie znajdzie to może być liderem. Tak jak się spodziewał, nie będzie chciał przewodzić, i miał nadzieje, że ten do niego dołączy. Na szczęście tak też się stało. Idealnie. Miał właśnie jednego z pierwszych podwładnych. Położył mu rękę na ramieniu i popatrzył się na Niego poważnie.
- Nie martw się. Może na takiego nie wyglądam, ale potrafię zadbać o Swoich. Moja frakcja od tej pory będzie Twoim nowym domem. Nie dosłownie zważywszy na to, że na razie nic prawie nie mamy.
Zaśmiał się z tego i zdjął rękę z ramienia ogoniastego i popatrzył się na posąg, gdy usłyszał pytanie. Schował ręce za plecami i patrzył się na kamyczek. Podobno był silny.
- Pamiętaj, że Cumber nie używał całej Swojej mocy. Możliwe, że są na podobnym poziomie, ale ciężko stwierdzić, gdyż nie widziałem pełni mocy żadnego z nich.
Westchnął. Najchętniej uczyniłby go tak jak Cumbera jednym z liderów Swojej armii. Osób które Swoją brawurą i odwagą prowadziliby innych. Pamiętajmy, że nie każdy generał rządzi innymi. Po prostu mieliby prowadzić do walki innych. Być jego broniami ostatecznymi. Niestety to raczej mało możliwe. Mieć taką dwójkę u Swojego boku. Piękne. Ale mrożonek na razie był w środeczku majina, a drugi głazem. Jeden na razie nie zamierzał mu służyć, a drugi podobno był szalony i mógłby go zabić przy pierwszej okazji.
- Pewien okularnik wspominał coś o kamieniu i rzeźbie. Kto wie czy nie chce czegoś z tym zrobić.
Stwierdził. Co prawda nie był tego w stu procentach pewien, ale mogło tak być.
- Najchętniej widziałbym Brollego i Cumbera w Swoich szeregach, ale na razie to niemożliwe. Chociaż z czasem kto wie.
Dodał. W sumie nie trudno było się domyślić, że tak zamierzał i miał taką nadzieję. Popatrzył się też w końcu na wojownika.
- Głównym problemem zostaje dwójka saiyan która poszła zbierać innych. Gdy zobaczą, że nie ma ich lidera to pewnie się zbuntują. Mnie nie będę słuchać. Nie od razu. Dlatego jeśli pokonasz ich najsilniejszego i wzbudzisz w nich szacunek, a także ich przekonasz to powinni się Ciebie usłuchać. Najważniejsze, byś miał u nich posłuch i, by byli gotowi za Tobą podążać. Chociaż chwilowo.
Przynajmniej tak sądził. Jeśli nie będą chcieli to ich zmiażdży. Jak okażą się silniejsi to zwieje. Ale u małp często tak bywa, że słuchają się silniejszego. Jeśli Shalotto będzie miał u nich posłuch, to powinni się posłuchać nowego króla Sadal.
- Posąg na razie zostawmy i poczekajmy chwilę na Fu. Tymczasem proponuje Ci zacząć trenować, bądź inaczej spędzić czas, a ja za to przejrzę rzeczy, które niedawno zdobyliśmy.
Jak powiedział tak też zrobił, i usiadł w siadzie skrzyżnym i wywalił wszystkie Swoje dokumenty. Najpierw zaczął je segregować względem przydatności, działania i tych podobnych kategoriach, oraz je wszystkie przeglądał mając nadzieję, że trafi w nich na coś przydatnego. Na coś mocnego, coś co może tamtym umknęło, a co ważniejsze, na coś co mu się przyda. Im więcej przydatnych informacji czy projektów tym lepiej. Miał nadzieję, że było warto, a nawet jeśli nie to przynajmniej tym samym potrenuje umysł jak i nauczy się pewnie nowych i przydatnych rzeczy. Nad tym wszystkim w końcu pracowały najbardziej tęgie mózgi prawda? Dlatego jak najszybciej zabrał się do roboty.
Haricotto
Haricotto
Admin/Time Patrol
Liczba postów : 2233

Zniszczone miasto - Page 4 Empty Re: Zniszczone miasto

Nie Mar 10, 2019 11:34 am
MG

- Powinni mnie posłuchać. W końcu byłem u boku Cumbera. - rzucił, ciągle patrząc na posąg Broly'ego. Podszedł do niego i przykucnął przy nim, sunąc dłonią po jego głowie. Był twardy, jak najprawdziwsza skała!
- Faktycznie kamień... - powiedział pod nosem, podnosząc się do góry. Zerknął kątem oka na Nihiliusa, po czym znów spojrzał na skamieniałego Saiyanina.
- Ciekawe jak będzie go chciał ożywić... Pamiętam, że został opluty. Hmm... - zmrużył oczy, skubiąc się dłonią po podbródku. Nic nie przychodziło mu do głowy, mimo że mocno się starał. Widocznie mieli do czynienia z magią, ponieważ nic innego nie mogło tego wytłumaczyć. Już miał odwrócić się na pięcie i zabrać się za trening, kiedy...

- Wróciłem, chłopcy! Patrzcie, kogo przyprowadziłem! - rozbrzmiał głos Fu. Nihilius i Shalotto odwrócili swoje głowy do tyłu i ujrzeli znajomego gościa w towarzystwie obcego mężczyzny. Był wysoki, dobrze zbudowany i wyglądał groźnie. Odziany był w niebieskie ubranie, pod którym nałożony miał czerwony kombinezon. Z tyłu zwisała biała peleryna. Na jego pasie widniało logo Łamaczy Czasu.

Spoiler:

- Dabura, Król Demonów i mój słodki wujaszek! Jest mi winny przysługę... - uśmiechnął się tajemniczo, klepiąc wyższego od siebie mężczyznę po ramieniu. Ten tylko spojrzał na Fu kątem oka i westchnął cicho.
- Za dużo gadasz, Fu. - skwitował, podchodząc od razu do posągu Broly'ego. Całkowicie zignorował Nihiliusa i Shalotto, jakby w ogóle ich tam nie było.
- Ciekawe... - wyszeptał, kładąc dłoń na klatce piersiowej Broly'ego.
- To jak? Dasz radę go odmienić? - zapytał, pochylając się nad nim. Zaraz spojrzał na Nihiliusa uśmiechnął się zadziornie i szturchnął go łokciem.
Nihilius Imperius
Nihilius Imperius
Liczba postów : 436

Zniszczone miasto - Page 4 Empty Re: Zniszczone miasto

Nie Mar 10, 2019 2:49 pm
Imperius spokojnie Sobie przeglądał dokumenty i obserwował co robił Shalotto. Nie chciał, by ten przypadkiem rozwalił kamulec. Przy okazji mówił, że powinni go posłuchać, bo był u boku Cumbera. Żeby się tylko nie zdziwił. Saiyanie słuchają najsilniejszy, i to, ze młodzieniec, był przy jego boku nic to nie oznaczało.
- Powątpiewam, by Ich to obchodziło, ale bądźmy dobrej myśli.
Krótko skwitował, dalej sprawdzając informacje. Ogoniasty stwierdził, że to jest faktycznie kamień. No co On nie powie. Myślał, że to z tektury. A tu proszę! Jednak kamień. Dalej sprawdzał dokumenty. Po przejrzeniu wszystkich dowiedział się, że większość to teoria i nieudane projekty oraz eksperymenty, będą mu służyć za źródło wiedzy, to jest fakt, ale oprócz tego inaczej tego nie wykorzysta. Mimo to znalazł dziewięć dosyć przydatnych dokumentów, oraz cztery przydatne i eksperymentalne rzeczy. Niestety jednorazowe, ale od czego jest inżynieria odwrotna! Te dokumenty to był nowy model działa ki na dłoń, która była potężniejsza i szybsza niż jej poprzednik, nowy model scoutera, który nie wybuchał jeśli moc była za duża, lecz po prostu przestawał liczyć i pokazywał literę X. Wytrzymalszy i rozciągliwy pancerz, który był łatwiejszy w odbudowie po uszkodzeniu, lepszy kombinezon, który pomagał się ruszać znacznie lepiej, specjalna kapsułka będąca idealna do przechowywania wszystkiego, od jedzenia, które zachowywało świeżość, poprzez pojazdy i całe bazy, głównie te które nie miały czegoś takiego wbudowanego. Czyli jeśli, by się chciało zabrać coś co nie miało technologii zmiany w kapsułkę to było idealne. Specjalny kombinezon do oddychania czy to w wodzie, czy pustce kosmicznej, kombinezon który doskonale działał w ekstremalnych temperaturach, czy to mroźnych czy gorących. Nowy model pojazdu do przemieszczania się po wodzie i lądzie, w stylu poduszkowca, oraz nowy model kapsuły kosmicznej. Razem dziewięć przydatnych planów. Reszta to tylko teoria, które pomogą mu parę rzeczy zrozumieć, ale to tyle. Oraz czwórka przydatnych rzeczy jednorazowego użytku. Głównie planował je rozebrać na części, by się nauczyć je tworzyć, więc nie miał zamiaru z nich korzystać. Mocą na razie tego nie stworzy. Kiedyś myślał, że stworzył bolę i bomby dymne, przy tym, gdy był sam na sam z Cumberem, ale mu się po prostu zdawało. Tak czy inaczej te rzeczy to jakiś pył osłabiający ciało, paraliżujący dym, trucizna, która mogła doprowadzić do śmierci słabszych osobników, była w formie pastylki, oraz serum prawdomówności. Nie wiedział, czy faktycznie tak działało, ale podobno tak. Może być przydatne. Posegregował wszystko i schował do kapsułki, tak samo tamte rzeczy, by tego nie zgubić, używając segregatora który znalazł w laboratorium i obserwował saiyana. Ten się zastanawiał, jak będzie go chciał Fu ożywić i, że został opluty. Coś chyba kojarzył, że to była jedna z możliwości demonów, ale nie był tego pewien. Chyba nie każdy to potrafił. W końcu też dane mu było usłyszeć głos Swojego kompana, który był szczęśliwy i powiedział, by zobaczyli kogo przyprowadził. Imperius odwrócił się i widział, że był to wysoki osobnik wyglądający na demona, w dosyć ciekawym wdzianku. Miał na nim znak nieskończoności. Jeden z jego ulubionych znaków, ale nieważne. Tak czy inaczej, ten gość kogoś mu przypominał. Gdy tylko usłyszał jego imię i tytuł to już wiedział. Dabura. Król Demonów. Jako Makaioshin go kojarzył, ale to w sumie tyle. Słodki wujaszek winny przysługę. Ten tylko mu odpowiedział wzdychając, że za dużo gada i jest to ciekawe. Olał saiyana jak i Boga, ale go to nie obchodziło i również go zignorował. Fu się zapytał czy da radę go odmienić, następnie szturchnął łokciem Imperiusa. Ten tylko się nachylił i wyszeptał pytanie.
- On Ciebie zna? Czyżbyś doprowadził do paradoksu czasowego? Czy po prostu jest On z innej linii czasowej? Gdyż Dabura z tej linii czasowej raczej nie powinien Ciebie znać prawda?
Zapytał cicho zaciekawiony. W sumie miał gdzieś czy demon go usłyszy czy też nie, ale jednak po co ma zbyt dużo wiedzieć. Po za tym był aktualnie słabszy od Niego niestety, ale siłą Imperiusa były pomysły i knowania nie mięśnie.
- Po za tym. Chyba byłbyś nieźle zaskoczony, gdybyś tutaj przyszedł, a posąg byłby rozwalony, nie?
Dodał tym razem żartobliwie i również go szturchnął łokciem, śmiejąc się cicho Zastanawiał się nad tym, ale uznał, że to nie ma sensu i pewnie Fu będzie chciał go i tak wskrzesić, więc tego posągu nie ruszał. Ale i tak wiedział, co zamierza zrobić. Pokazywało to, że jednak czasem potrafi przewidzieć plany okularnika.
Haricotto
Haricotto
Admin/Time Patrol
Liczba postów : 2233

Zniszczone miasto - Page 4 Empty Re: Zniszczone miasto

Czw Mar 14, 2019 1:37 pm
MG

- Dlaczego miałby mnie nie znać? Łamacze Czasu podróżują razem. To nie jest Dabura z tego świata. Tamten to przydupas Babidiego. - tu na moment przerwał, patrząc na klęczącego przy posągu Daburę. Wzruszył ramionami, po czym od niechcenia dodał:
- Nawet mi go nie żal. - ponownie wzruszył ramionami.
- Gdybyś go rozwalił, to tylko byś sobie zaszkodził. - wyszczerzył swoje zęby, przykucając zaraz przy swoim wujaszku.
- I jak? - zapytał, obejmując Daburę ręką jak dobrego przyjaciela. Ten tylko spojrzał na niego kątem oka, a Fu natychmiastowo zabrał swoje ramię, uśmiechając się zadziornie.
- Dotknij mnie jeszcze raz, a podzielisz los tego Saiyanina. - burknął Dabura, zabierając dłoń z klatki piersiowej Broly'ego. Wstał i przez chwilę tak patrzył na posąg. Spojrzał zaraz na Shalotto, ale nie odezwał się. Ręką pociągnął Fu za ramię, odsuwając go od kamienia. Ten upadł na tyłek, klnąc coś pod nosem ze złości.
Dabura poruszał ustami, zbierając ślinę. Nagle splunął na Broly'ego, a miejsce, w którym wylądowała ciecz zostało "roztopione". Efekt rozprzestrzeniał się we wszystkich kierunkach, aż w końcu po kamieniu nie było śladu.
- Przez kilka godzin będzie nieprzytomny. - zerknął na Fu, po czym podszedł do niego i spojrzał mu prosto w oczy.
- Zabierz mnie stąd. Moja robota skończona. Wszyscy cię ostrzegaliśmy. Igrasz z ogniem, chłopcze. - wyszeptał do siostrzeńca. Odwrócił się przez ramię i popatrzył na Nihiliusa i Shalotto. Jego spojrzenie było zimne. Bez słowa odwrócił głowę i zaraz on, jak i Fu, znaleźli się w powietrzu.
- Miejcie oko na Brolaska. W razie czego... uciekajcie. - puścił oczko do dwójki wojowników, po czym zniknął razem z Daburą.

Shalotto przykucnął przy Brolym, ale zaraz podskoczył jak poparzony. Nieprzytomny Saiyanin poruszył się niespodziewanie, jednak dalej pozostając w objęciach błogiego snu.
Nihilius Imperius
Nihilius Imperius
Liczba postów : 436

Zniszczone miasto - Page 4 Empty Re: Zniszczone miasto

Czw Mar 14, 2019 5:07 pm
Spokojnie słuchał rozgadanego Fu i tego co miał ciekawego do powiedzenia. Zapytał go, czemu Jego wujek miałby go nie znać i wspomniał coś o łamaczach czasu. Pierwsze słyszał o tej organizacji, ale sama nazwa wskazywała na powiązania z czasem. Nie wiedział tylko czy trafił, a jeśli trafił to co dokładniej robili. Czy zmieniali czas, czy starali się coś zniszczyć, podbić, czy może kraść. Cholera ich wie. Ale wolał nie pytać. Nie przy tym demonie. Fu dodał, że ta organizacja podróżuje razem, więc pewnie i teraz było podobnie, i cóż. Możliwe, że Fu do nich należy. Czyli to jest Dabura z zupełnie innej linii czasowej. Warto wiedzieć. Dodał, że ten demon z tego świata, to przydupas jakiegoś Babidiego. Coś mu chyba świtało to imię. A no tak! Jego kompan wspominał przecież, że to był jeden z tych silniejszych czarnoksiężników, ale więcej wolał nie mówić. Dziwne, że demon się nie obraził za nazwanie jego drugiego przydupasem, ale najwidoczniej uznał, że to się go nie tyczyło. Nieważne. Mimo to chyba go nie znali z innego okresu w czasie. To dobrze. Woli nie mieć wrogów z innych okresów czasu. Z resztą wcale nie był pewien, czy znajdował się w innych czasach. Zważywszy na to, że był z innego wymiaru nie powiązanego zupełnie z tym, to nie powinien być też związany z innymi liniami czasowymi niż ta jako jedyna. Z resztą nieistotne. Odpowiedział, że nie byłoby mu żal i tylko by Sobie zaszkodził. Szkoda. Okularnik podszedł do Swojego wujaszka i objął go ramieniem zadając pytanie. Ten tylko spojrzał na niego wilkiem i powiedział, że jak go jeszcze raz dotknie to podzieli los tamtego saiyana. Aż zachichotał, bo go mimo wszystko to rozbawiło. Młodzieniec został pociągnięty za ramię i upadł na tyłek, coś tam mamrocząc pod nosem, a przywódca demonów napluł na skałę. To sprawiło, że przekleństwo kamienia, jak Sobie to sam nazwał, zaczęło pękać. Ogień zwalczaj ogniem. Dosyć szybko się to rozprzestrzeniło niczym wirus, a jego oczom ukazał się Brolly w pełnej Swojej okazałości. Niestety podobno był szaleńcem, więc zamiast być wdzięcznym to pewnie będzie chciał go zabić. Tym bardziej, że znał Shalotto, a cholera wie co o nim myślał. Pewnie to, że jest nikim. Westchnął. Jeśli nie zostaną zaatakowani to będzie już coś. Dalej miał nadzieję, że uda mu się go pozyskać jako generała, a przy okazji Króla Saiyan, ale szczerze w to wątpił. Był stanowczo za słaby, a nawet jakby był silniejszy to raczej nic z tego. Miał nadzieję, że jednak będzie mógł się z nim dogadać. Chętnie, by go widział wśród Swoich. Stracił Cumbera, to miał przynajmniej nadzieję, że go ogarnie. Tym bardziej przed Fu. Dabura dodał, że przez kilka godzin będzie nieprzytomny, i by jego siostrzeniec czy tam bratanek uważał bo igra z ogniem i wszyscy go ostrzegali. Czyli było ich więcej i nawet Oni obawiali się legendarnego wojownika. Szkoda. Bo to jeszcze bardziej zmniejsza jego szanse, ale nie przejmował się. Nawet szaleniec może do Ciebie dołączyć o ile nie jest pozbawiony mózgu i zna tylko zabijanie. Miał nadzieję, że tak nie jest, ale w razie czego był gotowy zabrać Shalotto i Siebie z tego miejsca jak najszybciej. Okularnik powiedział, by mieli na Niego oko, i jak coś to mają uciekać po czym odleciał z wujaszkiem. Świetnie. To tym bardziej mu pokazuje, że z jego planu nici. Ale może będzie mógł jakoś na Niego wpływać powoli. Ma czas. Co prawda saiyanie znają tylko pojęcie siły, ale nawet Oni są w stanie za kimś podążać nawet słabszym chociaż to rzadkość. Po za tym. Mało kto od legendarnego wojownika może być silniejszy. Cicho się zaśmiał, gdy widział jak jego wojownik poskoczył niczym oparzony. Pokazał mu gestem, by lepiej się od Niego odsunął.
- Lepiej nie bądź w pobliżu. Gdy się obudzi to może Ciebie uznać za wroga i zmiażdżyć w góra sekundę. Niby cie zna, ale cholera wie czy z widzenia oraz czy pamięta, a także czy w ogóle go obchodzisz. Skoro jesteś moim podwładnym to nie mogę pozwolić Ci zginąć dlatego nie utrudniaj mi naszego możliwego... natarcia na z góry upatrzone pozycje.
Dodał pół żartem i pół serio, po czym usiadł w odpowiedniej odległości. Ani za daleko, ani za blisko. Na tyle daleko, by w miarę możliwości, zabrać Shalotto i stąd uciec. Mimo to nie czuł strachu. Był dosyć dumny. Wiedział, że jak pokaże słabość Brollemu, to już z góry odpadnie, a tak kto wie. To wszystko jest ryzykowne, ale tak naprawdę, z ryzykownych sytuacji można otrzymać największą nagrodę. Przy okazji zaczął Sobie segregować zdobyte rzeczy.
- Potrzebujesz czegoś? Lepszy scouter, pancerz, bądź broń? Może coś tutaj jest.
Zapytał go. Pewnie nic nie potrzebował, ale i tak zapyta. Miał w sumie tego sporo, ale większość to podstawowe rzeczy niestety. Mimo to będą dobre dla zwyczajnych saiyan i nie tylko.
Haricotto
Haricotto
Admin/Time Patrol
Liczba postów : 2233

Zniszczone miasto - Page 4 Empty Re: Zniszczone miasto

Sro Mar 20, 2019 7:44 pm
MG

Shalotto wstał na nogi i otrzepał swoje ubranie. Spojrzał na Nihiliusa, uśmiechnął się delikatnie i pokręcił głową na boki.
- Nie trzeba. Nowy pancerz jest zbędny, a scoutera wcale nie potrzebuję. - skinął głową porozumiewawczo i uśmiechnął się ponownie.
Nachylił się znów nad Brolym by go dokładniej obejrzeć. Podrapał się zaraz po głowie i zmrużył lekko oczy.
- Trochę przypomina Cumbera. Co nie? - zapytał, zerkając na Nihiliusa. Zaraz jednak wzruszył rękami, odwrócił się na pięcie i odszedł na kilka kroków. Zatrzymał się i przykucnął. Spoglądał w kierunku swojej wioski, w której Broly i Antical urządzili masakrę.
Poderwał się nagle i odwracając się do Imperiusa, oznajmił:
- Polecę do domu. Może jednak coś się ostało i będzie przydatne. Niebawem wrócę. - machnął ręką i odbił się od powierzchni ziemi, zostawiając Nihiliusa samego z Brolym.

Na niebie pojawiły się dwie znajome kapsuły, które wcześniej użyte zostały przez dwójkę Saiyan. Za nimi leciały kolejne trzy. Czyżby udało im się kogoś znaleźć?
Pięć kapsuł kosmicznych kierowało się w stronę miejsca, z którego oryginalnie dwie z nich wystartowały.
_____
Koniec przygody. 4 punkty.
Nihilius Imperius
Nihilius Imperius
Liczba postów : 436

Zniszczone miasto - Page 4 Empty Re: Zniszczone miasto

Czw Mar 21, 2019 3:51 pm
Obserwował młodzieńca, by przypadkiem ten czegoś nie zrąbał i nie obudził śpiącego niedźwiedzia. Dosłownie i w przenośni, bo zanim się obejrzy, to zostanie rozerwany na strzępy, tak że nie będzie co ratować, ani nawet zbierać. Gdy usłyszał słowa, że niczego nie potrzebuje to kiwnął głową. Tego się spodziewał, że nie będzie niczego potrzebował. Potrafi wyczuwać energię zapewne bez tego. Będzie kiedyś musiał się od Niego tego nauczyć, ale nie teraz. Coś czuł, że nie jest jeszcze gotowy. Przynajmniej na razie.
- Tak sądziłem.
Odpowiedział krótko i dalej starał się ogarnąć to co miał. Zaraz ponownie usłyszał jego głos i zapytał, że chyba trochę przypomina Cumbera. Nihilius, aż się cicho zaśmiał. Chyba na pełnej wielkości wyglądaliby jak bracia. Mimo to ten wzruszył ramionami i gdzieś się udał. Widział jak spogląda w konkretne miejsce. Powiedział, że poleci do domu bo może coś się ostało i znajdzie coś przydatnego dodając, że zaraz wróci. Kiwnął głową, że usłyszał, ale sam miejsca nie opuszczał. Mimo wszystko miał zamiar zrekrutować leżącego. Co prawda szansa na to była nikła, ale może uda mu się posadzić w nim przysłowiowe nasionko, które z czasem wykiełkuję w drzewo wiary. Warto próbować. O ile nie jest bardziej morderczy od mrożonki, a i taka szansa była. Zaraz też zobaczył na niebie dwie kapsuły. Najwidoczniej tamte mały powracały. Nieźle się zdziwią, gdy nie zobaczą Swojego lidera. Przy okazji leciały za nimi kolejne trzy. Czyli jednak kogoś znaleźli, ale za wiele się nie spodziewał. Niestety, Ci podążali za osobą, która już była we wnętrzu szaraczka, więc niestety jest całkiem możliwe, że nie będą chcieli mu służyć, ani podążać za Shalotto i będzie musiał ich przymusić, albo nawet zlikwidować. Nie wiedział, czy są silniejsi od Niego czy nie, ale wiedział, że nie można obniżyć gardy, bo straci życie. Mimo to nie kłopotał się tym. Myślał jak rozwiązać tę sytuację, ale bardziej się przejmował leżącym gorylem, aniżeli szympansami. Może, są tam tacy, którzy są warci, by należeć do Jego Imperium i być wyznawcami Jego Religii, ale tak czy inaczej najważniejszy, był właśnie ten śpioch. Jeśli, by udało mu się go pozyskać to naprawdę wiele, by zyskał, a nawet jeśli nie uda mu się, ale właśnie stworzy jakiekolwiek podwaliny pod to, to i tak będzie to warte. Tymczasem postanowił się zająć czymś innym. Zbiorami!

OOC:
Nihilius Imperius
Nihilius Imperius
Liczba postów : 436

Zniszczone miasto - Page 4 Empty Re: Zniszczone miasto

Pią Mar 22, 2019 3:51 pm
Pierwszym co zrobił to było właśnie przegląd dokumentów i ich segregacja. Po przednio robił wszystko pobieżnie i na szybko, więc nie można było uznać, że cokolwiek w tym wypadku robił na poważnie. Raczej poprzednio po prostu chciał się połapać, w tym co miał i taki był zamysł, teraz jednakże miał to zamiar zrobić normalnie. Najpierw postanowił zrobić ogólne kategorie na dane dokumenty. Dla przykładu dzielił je na główne tematy typu, biologia, fizyka, chemia, inżynieria, czy też pokroju kosmosu i wojny. Dokumentów była masa, bo zbierał praktycznie wszystko. Przy okazji miał jeszcze dane z urządzeń przenośnych i wszelkie dane, które były na komputerach a nie zostały wykasowane, to skopiował, a że robił to wszystko na raz, to trochę tego miał. Niestety nie miał żadnego odpowiedniego urządzenie elektrycznego, by to odpalić, więc zostawały zwyczajne dokumenty papierowe, aniżeli dane. Nie przejmował się, bo prędzej czy później, będzie miał do tego dostęp, a i tak przecież nie zrobiłby wszystkiego na raz, to byłoby głupie i nie miałby tyle czasu na to wszystko, także i tak musiałby to robić partiami. Dlatego zacznie właśnie od tradycyjnego papieru. Musiał tylko uważać, by się nie zniszczyło. Ba. Z czasem je zamierzał skopiować, ale było tego tyle, że nie będzie robił tego sam. Myślał, że zdobył jakieś kopie tego samego poprzednio, ale jednak tak nie było. Całkiem możliwe, że to co trzymał, było właśnie kopią, a nie oryginałem, ale nie był tego pewien. Z resztą nie robiło to, aż takiej różnicy. W końcu musieli coś zabrać, gdy uciekali, a i tak czasu było za mało, by zabrać wszystko, więc udało mu się ogarnąć to czego reszta nie zabrała. Praktycznie zabrał wszystko, bo walka trochę trwała, i nie ostał się, ani jeden dokument, fiolka, urządzenie przenośnie, czy jakieś inne elektroniczne, którego, by nie zabrał. Jedyne co zostawił to komputery, chociaż one nie były ważne, skoro dane z nich pobrał, ale też takie większe jak kapsuła lecznicza. Niestety nie można było mieć wszystkiego. Ale nie było to jakaś wielka strata. Da radę i bez tego. Po pewnym czasie pogrupował wszystko w tak zwane główne kategorie, i było tego mnóstwo. Oczywiście korzystał z pomocy segregatora, a raczej segregatorów w gwoli ścisłości. Mimo to, nie był to koniec, bowiem to niestety był tylko początek. Saiyan dalej Sobie smacznie spał, więc czas miał. Zamierzał go wykorzystać jak tylko najlepiej mógł, nie tracąc ani chwili. Przygotował się więc, do kolejnej części tego zadania.

OOC:
Nihilius Imperius
Nihilius Imperius
Liczba postów : 436

Zniszczone miasto - Page 4 Empty Re: Zniszczone miasto

Sob Mar 23, 2019 3:53 pm
Gdy tylko skończył robić główne kategorie i grupować dokumenty, które były w jego posiadaniu, to był powiem gotowy, do dalszego działania z nimi, a mianowicie kolejnym co miał zamiar zrobić, to była dalsza segregacja, lecz nad podkategorie. Dla przykładu kategorię zwaną biologią, dzielił na genetykę, anatomię, ekologię, czy też nawet biochemię, i wiele innych tutaj nie wymienionych podgrup. Oczywiście każdą inną również tak dzielił. Najważniejsze było właśnie to, by na początek miał wszystko dobrze posegregowane. By nie zgubił się w tym co ma, a oprócz tego, wiedział co i gdzie się znajduję, by mógł dosyć szybko znaleźć to co chciał, a przy okazji wiedziałby co do czego należy i jeśli będzie chciał to wykorzystać, to nie będzie z tym zbytnio problemu. Może większość tego, by nie robiła, ale On taki nie jest. Woli mieć wszystko czarno na białym, i już gotowe, tym bardziej, że i tak w tym czasie wolnym wiele nie zrobi, a nie lubi go marnować na coś niepotrzebnego, przy okazji Jego ciało odpoczywa, a umysł trenuje, więc są same plusy czyż nie? Właśnie dlatego postanowił dobrze wykorzystać ten czas kiedy Brolly jeszcze spał. Po za tym nie był tylko wojownikiem, ale też mechanikiem. Naukowcem, wynalazcą, a do tego planował być czarownikiem. Co prawda strasznie jego rozwój, będzie przez to spowolniony, ale miał czas. Był w końcu Bogiem. Co jak co, ale czasu nieśmiertelnym osobom, a przynajmniej długowiecznym, w ogóle nie brakuje. Dlatego to nie był wcale problem, i nie musiał się martwić. Był inny problem. Na przykład to, że mógł zginąć przez kogoś, ale dlatego też uczył się technik, które miały mu ocalić tyłek jeśli będzie taka konieczność. Bariera, kai kai, bukujutsu, i inne. To wszystko miało na celu, załatwienie mu przeżycia i ucieczkę, by w pełni wykorzystał Swoją długowieczność i, wciąż rósł w siłę. Taki był na razie główny plan, i tego się zamierzał trzymać. Swój umysłowy trening, wciąż kontynuował, ale niedługo i go zakończy. Po za tym całkiem możliwe, że jeszcze chwila i śpiący saiyan się obudzi. Wtedy to dopiero będzie ciekawie.

OOC:
Nihilius Imperius
Nihilius Imperius
Liczba postów : 436

Zniszczone miasto - Page 4 Empty Re: Zniszczone miasto

Nie Mar 24, 2019 7:36 pm
Korzystając z ostatniego danego mu wolnego czasu, miał zamiar dalej dzielić to wszystko na podgrupy. Chciał to mieć jak najszybciej z głowy, a przy okazji jego umysł miał darmowy trening. Będzie łatwiej mu spamiętywać, czy myśleć i coś segregować. Z czasem to się przyda. Może niekoniecznie teraz, ale pamiętajmy, że Bóg zawsze musi myśleć o wszystkim. Zarówno przeszłości, teraźniejszości, ale głównie z racji czasu i długowieczności, o przyszłości. Tak było i tym razem. Ten trening, oraz w sumie to co robił było bardziej z myślą o czasach i sytuacjach, które dopiero nastąpią. Mimo to wiedział, że nie powinien zajmować się tylko jedną rzeczą i normalnie, by tego nie robił, ale zważywszy na to, że musi patrzeć i obserwować tego saiyana, być przy nim, gdy ten się obudzi to niestety jest to aktualnie jedyna rzecz, którą jest w stanie zrobić. Nie przeszkadzało mu to, aż tak. Prędzej czy później i tak musiałby się zająć tymi dokumentami, więc zważywszy na to, że teraz miał wolny czas, to bez problemowo mógł to wykorzystać, by robić cokolwiek. Potem, gdy będzie miał więcej czasu i możliwości, to pomyśli nad wzrostem własnej siły i energii. Oczywiście był to, wciąż jakiś trening nie tylko umysłowy, bo męczył też Swoje ciało, ale nie przesadzajmy na ten temat. Zanim się obejrzał, już wszystko było skończone i posegregowane. Teraz ktokolwiek, kto by chciał znaleźć coś w dokumentach, będzie mógł to zrobić bezproblemowo. To nie było istotne. Ważne, że On się odnajdzie i nie będzie musiał tracić dużej ilości czasu na zbędne poszukiwania. Teraz tylko będzie musiał się kierować kategorią, wybrać grupy, oraz podgrupy i wkrótce, będzie mógł znaleźć to co aktualnie potrzebuje lub poszukuje. Schował to wszystko w bezpieczne miejsce i rozejrzał się po okolicy. Brolly, wciąż spał, ale czuł, że to nie potrwa już długo. Chociaż kto wie. Może zaraz przybędzie Shalotto, saiyanie, albo Fu. W ostateczności będzie sam na sam na legendarnego. Już teraz, jeśli ten, by się na niego rzucił, to powinien być w stanie uciec w bezpieczne miejsce, a potem na inną planetę. Do tego miał jeszcze barierę. Mimo to wierzył, ze będzie mógł się z nim jakoś dogadać i pozyskać go dla Swoich sił. Los oraz jego umiejętności o tym zadecydują. Teraz pozostaje tylko czekać i być gotowym na każdą możliwość.

OOC:
Guts
Guts
Liczba postów : 695

Zniszczone miasto - Page 4 Empty Re: Zniszczone miasto

Pią Mar 29, 2019 4:32 pm
MG Mode ON!

Jak wielki potencjał może mieć ten śpiący mięśniak? Jak ogromną siłą może władać? Jak kontrolować coś, co jest opisywane jako "niepohamowany szał"? Na te i inne pytania odpowiedź możemy znaleźć w ciągu najbliższych dni, godzin, może nawet minut. A może jednak nie? Może ten wielkolud będzie sobie smacznie spał do czasu, aż przestaną się nim interesować? A może już teraz zostanie całkowicie olany? Cóż, nikt nie zna odpowiedzi. No, przynajmniej nie teraz, racja?
Fu nie wracał, Shalotto też gdzieś wsiąkł, a minuty mijały. Powoli narastała nieprzyjemna atmosfera, która spowodowana była tą ciszą i obecnością szalonego Saiyanina. Śpiącego, szalonego Saiyanina... Poruszył się! Delikatnie ruszył palcami u prawej dłoni! Nie oznaczało to nic nadzwyczajnego, śpiący ludzie często tak robią, gdy powoli wracają do "żywych".  No właśnie, dlatego to mogło być takie przerażające. Fakt, że Brolly może w każdej chwili się przebudzić, a nikogo wokół tutaj nie było był raczej... Słowo "niepokojący" to całkiem spore niedopowiedzenie. Wiecie, o co chodzi.
Wreszcie ktoś się pojawił i tym kimś jedyny w swoim rodzaju - Shalotto!
-Jestem!- Machnął ręką na ponowne powitanie -Niestety, nic nie znalazłem. Co z naszym kolegą? Nadal śpi?- Wylądował i skinieniem głowy wskazał na Brolly'ego.
Nihilius Imperius
Nihilius Imperius
Liczba postów : 436

Zniszczone miasto - Page 4 Empty Re: Zniszczone miasto

Pią Mar 29, 2019 8:33 pm
Niestety nie miał innego wyboru jak czekać. Na szczęście przez większość czasu miał co robić, więc nawet nie zauważył jak szybko mu ten czas minął. Trzeba pamiętać, że był mimo wszystko Bogiem, a jego rasa trochę inaczej odczuwa upływający czas. Dla nich upłynięcie milenium to jest jak krótka drzemka. Zdarzają się tacy co nawet tyle potrafią spać, bądź medytować. Osobiście nie lubił tracić czasu nawet będąc długowieczną istotą, w końcu nigdy niewiadomo co się stanie. Cisza mu również nieprzeszkadzała, ale był wciąż w pełnej gotowości do ucieczki. Czujny i nie opuszczał gardy nawet chwilowo. W końcu gdy goryl się przebudzi i od razu postanowi jednak zaatakować, to nie będzie zbyt fajnie. Mimo wszystko miał nadzieję chociaż się z nim dogadać, a może nawet zdobyć u niego przysługę. Gdyby nie oni to, wciąż byłby posągiem, a nawet saiyanie wiedzą co to wdzięczność prawda? Przynajmniej miał taką nadzieję. Niby honorowi i dumni wojownicy, ale wielu to też barbarzyńcy i zwyczajne maszynki do mielenia mięsa, czy też inaczej do zabijania. Tak zwana żywa broń. Dosłownie i w przenośni. Dlatego nie wiedział czego się po nim spodziewać. Niby podobno, był normalny i nagle mu odwaliło, czy coś o ile dobrze pamiętał słowa Shalotto. Zauważył wreszcie ruch. Nic dziwnego, mimo wszystko podczas snu istoty żywe się delikatnie poruszają, ale w tym wypadku wolał uważać. Kto wie. Może już się obudził tylko nasłuchiwał, więc miał też zamiar uważać na słowa. Tak na wszelki wypadek. Nie chce skończyć jako plama na tej skale, a miał jeszcze sporo do zrobienia. Jeszcze pozostawał jeden problem. Problem saiyańskich kapsuł, które wylądowały gdzieś dalej. Wciąż czekał i jego kompan Fu nie powracał, Brolly dalej spał, a nie może go tak zostawić, bo kto wie co zrobi jeśli się obudzi. Z resztą to nawet dobrze się składa bo jego podwładny będzie mu wszystko wytłumaczyć, gdy wróci. Jak to śmiertelnicy mówią, że o wilku mowa, a wilk u bram, tak i tutaj to powiedzenie trafiło bowiem zjawił się jego pierwszy sługa z zapytaniem. Również machnął mu dłonią na przywitanie. Na razie musi korzystać z tego co ma i nie może wybrzydzać. Kiedyś na powitanie będą klękać, by pokazać szacunek, ale znając życie jeszcze nie teraz. Na razie. Mimo wszystko był Bogiem i Władcą. Powiedzmy. Jeden podwładny to zawsze coś! Powiedział, że nic nie znalazł i zapytał odnośnie Brollego. Ten tylko na Niego spojrzał i odrzekł.
- Poruszył się, więc kto wie. Wciąż mam nadzieję go przekabacić do naszej frakcji. Ty go znałeś prawda? Może uda Ci się go przekonać.
Powiedział do Niego i chociaż szczerze w to wątpił, to jednak zawsze warto spróbować. Tyle dobrego, że go znał i gdy Shalotto zasłaniał go własnym ciałem przed Cumberem to wiedział, że będzie lojalnym i godnym zaufania oraz skorym do poświęceń. Trafiło mu się nieźle. Tak samo pewnie byłoby i teraz, ale wolał go nie stracić. Z resztą był jeszcze jeden problem.
- Twoi znajomi wrócili i najwidoczniej znaleźli parę osób. Jest ich około piątka. Będzie ciekawie zważywszy na to, że nie ma Cumbera. Niestety będzie trzeba ich przekonać.
Uśmiechnął się do Swojego podkomendnego.
- Sprawdź ich położenie. Musimy być gotowi jeśli będą tutaj zmierzać. Niezbyt chcę, by zdenerwowali Brollego.
Powiedział patrząc się na wciąż śpiącego goryla. Teraz była trudna sytuacja. Nie mógł go tak zostawić, ale pozostawał problem taki, że saiyanie wrócili, Cumber został wchłonięty, a Fu wsiąkł. Na dodatek są przy uśpionym wulkanie. Powiedzmy. Ale jak wiadomo, największe zyski, są wtedy, gdy najwięcej się ryzykuje i najciężej jest je zdobyć.
Guts
Guts
Liczba postów : 695

Zniszczone miasto - Page 4 Empty Re: Zniszczone miasto

Czw Kwi 11, 2019 2:19 pm
MG Mode ON!

Shalotto przystąpił z nogi na nogę, obrzucił śpiącego Brolly'ego wzrokiem i podrapał się po brodzie.
-Racja, znałem, ale nie jestem pewien czy on byłby skory do jakichkolwiek rozmów. Zawsze warto spróbować.-
Póki co było względnie spokojnie, Brolly już nie wykonywał zbędnych ruchów. Shalotto wyprostował się, gdy usłyszał polecenie Nihiliusa. Przytaknął kilka razy i wysłuchał wypowiedzi swojego władcy do końca.
-Jasne, robi się.-
Odszedł kawałek dalej, by móc w spokoju się skupić na dokładnym określeniu obecnej pozycji przybyłych Saiyan. Zajęło mu to kilka sekund, podczas których Shinjin mógł przemyśleć swoje następne posunięcie.
W końcu wrócił i stanął obok Nihiliusa.
-Saiyanie znajdują się jakieś 30 minut drogi od nas i powoli się zbliżają. Powinno się udać z nimi dogadać, tak myślę.-
Spojrzał w kierunku, w którym ostatni raz widziano kapsuły. Ewidentnie czekał na dalsze rozkazy.
Nihilius Imperius
Nihilius Imperius
Liczba postów : 436

Zniszczone miasto - Page 4 Empty Re: Zniszczone miasto

Czw Kwi 11, 2019 4:17 pm
Krwistooki obserwował teren jak i leżącego osobnika, a przy okazji słuchał tego co miał mu do powiedzenia jego saiyański podwładny. Dowiedział się, że niby znał, ale tak nie do końca. Nie dziwiło go to. Z tą rasą bywa różnie, chociaż nie tracił nadziei, na pozyskanie wartościowego wojownika. Co prawda wątpił, że ten od razu się zgodzi, ale pamiętajmy, że wbrew pozorom istoty humanoidalne i stadne, oraz socjalne często podążają za kimś, bądź za ideałami tego kogoś. Ogoniaści nie są wcale tacy inni. Niby lubią uchodzić za samotne wilki, ale prawda jest taka, że potrzebują rywali, przyjaciół wrogów, oraz najlepiej jak najmniej myślenia. Mimo to mieli Swoich przywódców, więc nie jest niemożliwe, by w tym wypadku było inaczej. Byli tacy co podążali tylko za silnymi, jeszcze inni z szacunku, dlatego szansa będzie zawsze, tylko musi dobrze trafić i przekonać. Kosmiczni Wojownicy potrzebują też jakiegoś celu, kogoś komu będą mogli przywalić, a On takich też potrzebował. Na razie saiyan spał, ale pytanie jak długo będzie spał. Shalotto wyprostowany słuchał jego polecenia. Podobało mu się to, bo okazywał mu szacunek. Widać, że jego starania nie poszły na marne. Czas tylko pokaże czy chłopak okaże się dobrym i lojalnym pomocnikiem. Jak powiedział tak zrobił i odszedł, by skupić się pewnie na wyczuwaniu ich. Jakkolwiek to działało. Miał parę sekund na myślenie. Mógł zostawić Brollego, ale to, by było głupie. Mógł też wysłać samego wojownika, ale to byłoby ryzykowne. Mogą też czekać tutaj na nich. Gdy ten wrócił, to wysłuchał go do końca i postanowił zdecydować. Trzydzieści minut to niewiele, ale zarazem wiele. Zależy jak na to się spojrzy.
- Zważywszy na to, że jesteś saiyanem, to Ty im przekażesz wieści o Cumberze, jak nie uwierzą no to trudno, będą musieli czekać na Fu. Przekaż też, że teraz ja tu rządzę, a Nimi rządzisz Ty jako Mój namiestnik.
Po czym wziął jeden scouter i rzucił go prosto w jego stronę.
- Użyj tego do komunikacji ze mną jeśli zajdzie taka potrzeba. Jeśli wyzwą Cie na pojedynek to Im powiedz, że mogą wystawić tylko jednego do walki. W końcu to saiyański zwyczaj. Jeśli będą chcieli się ze mną spotkać, to Mi to przekaż.
Zaśmiał się cicho.
- Przekaż też, że Brolly żyje i teraz śpi, więc lepiej, by mu nie przeszkadzali, a jestem pewien, że jak będą wszyscy tutaj i coś odwalą, to będziemy cierpieć.
Ostatnie dodał z uśmiechem, chociaż raczej nikomu nie byłoby do śmiechu.
- Jeśli nic się nie da z nimi zrobić to przekaż Mi to, a ja postaram się coś wymyślić. Przygotuj się do drogi i wyrusz kiedy uznasz to za stosowne, lecz nie później niż zostanie im 10 minut drogi do Nas.
Uważał, że to najlepszy wybór na ten czas. Nie mógł teraz się ruszyć bo musiał pilnować uśpionego wulkanu. Śpiącej bomby, co raczej Shalotto doskonale wiedział. Specjalnie mu dał urządzenie komunikacyjne na wszelki wypadek. Uprzednio też wykorzystał chwilę i poinstruował go, jak ma wykorzystać to, jak do Niego zadzwonić, odpowiedzieć, zrobić zdjęcie, nagrać film i inne takie przydatne funkcje. Dopiero, gdy był gotowy to go puścił i postanowił na razie czekać.
- Jeśli coś będzie nie tak, to po prostu wróć do Mnie. To jest rozkaz, więc nie próbuj głupio i bezsensownie z nimi walczyć chyba, że będziesz dużo silniejszy. Ale możliwe, że nie będzie to konieczne. Jeśli też chcesz to od razu pokaż jak silny jesteś. Sposób załatwienia tej sprawy pozostawiam Tobie. Liczę na Ciebie.
To też był test, bo chciał zobaczyć jak On Sobie z tym wszystkim poradzi, jeśli coś nie pyknie to wtedy On wkroczy do akcji. Ale i tak to była poboczna rzecz do zrobienia. Nic wielkiego. A przecież jako władca nie może się zajmować wszystkim osobiście prawda? Tylko tymi najważniejszymi rzeczami. Nie martwił się zbytnio bo i tak nie powinni zabić członka Swojej rasy tak łatwo, tym bardziej, gdy było ich tak mało. Mimo to i tak postanowił stać w takiej odległości, by widzieć i legendarnego śpiocha, oraz słyszeć możliwe odgłosy walki, gdyby do niej doszło. Ciekawiło go to, co będzie dalej z tą całą sprawą. Jak do Niego dołączą to zawsze będzie to mały zastrzyk, ale bardziej mu zależało na Tym co teraz spał. Może jakoś go przekona. Pamiętajmy, że gdyby nie On i Fu to dalej byłby posągiem.
Guts
Guts
Liczba postów : 695

Zniszczone miasto - Page 4 Empty Re: Zniszczone miasto

Czw Kwi 11, 2019 5:02 pm
MG Mode ON!

Shalotto skinął głową kilkukrotnie i złapał scouter. Obejrzał go w dłoniach, obrócił kilka razy i z powrotem zwrócił całą swoją uwagę na swojego szefa. Wysłuchał go do końca i w międzyczasie założył urządzenie na prawe oko. Odezwał się dopiero, gdy skończyli naukę korzystania z tej typowej Saiyańskiej zabawki.
-Robi się, szefie. Jestem gotowy, więc wyruszam natychmiast. Powiadomię cię, gdy dojdę z nimi do jakiegoś porozumienia.-
Zrobił tak, jak powiedział i wzleciał do góry, a potem wystrzelił jak z procy w stronę, z której wyczuwał energię pobratymców. I tak oto zaczęło się czekanie...

Brolly przez cały czas się nie ruszał za bardzo. Jedynie jego klatka piersiowa miarowo wznosiła się i opadała, ale to było normalne. Wiecie, oddychanie, takie rzeczy. W końcu Shalotto się odezwał.
-Szefie? Ci Saiyanie mają podzielone zdania, co do twojego autorytetu. Trójka z nich zgodziła się na odpowiadanie pode mną, a tym samym pod tobą, ale reszta jest oporna. Twierdzą, że nie będzie nimi rządził ktoś, kto nie zaskarbił sobie ich szacunku. Masz jakieś konkretne rozkazy, co do tej sytuacji czy mam sam sobie z nimi sam poradzić?-
Tymczasem Brolly poruszył delikatnie nosem i zmarszczył nos. Nagle się wyprostował w pozycji półleżącej i... kichnął. Pociągnął kilka razy nosem i padł jak kłoda. Kichnięcie podczas snu. Zdarza się. Cóż, przynajmniej nadal wszyscy żyli.
Nihilius Imperius
Nihilius Imperius
Liczba postów : 436

Zniszczone miasto - Page 4 Empty Re: Zniszczone miasto

Czw Kwi 11, 2019 7:59 pm
Gdy tylko Shalotto wszystko zrozumiał i poleciał w ich stronę, to przy okazji obserwował jego energię oraz członków jego rasy scouterem. Tak na wszelki wypadek, przy okazji oceniając nim jakie miałby szanse w starciu z nimi. Z tego co widział było znośnie, więc powinien Sobie dać radę chyba, że to urządzenie go zawodzi i zwodzi na raz. Dobrze, że chłopak szybko się przygotował do drogi, i wyruszył prawie, że natychmiast. Im wcześniej tym lepiej. Pamiętał jak kiedyś z nim walczył pierwszy raz. Wtedy był silniejszy od Niego, ale teraz musiało być inaczej. Sporo czasu minęło i był znacznie silniejszy niż wcześniej. Jego podwładny pewnie też, ale nie wiedział czy urósł, aż tak szybko w siłę. Miał w sumie nadzieję, że tak. Był w końcu inny od tych małpiastych. Znał pojęcie lojalności i wierności nie tylko sile i potężniejszym od Siebie, a pamiętał jak chciał go uratować przed Cumberem, a Nihil takich rzeczy nie zapomina. Można mówić, że jest zły i nie martwiłby się cała zniszczoną galaktyką, gdyby było mu to na rękę, ale jeśli ktoś mu wiernie i lojalnie służył to mógł liczyć na wiele. Dla przykładu nie zostanie poświęcony w jakimś dziwnym rytuale, ani nie będzie wysłany na misję samobójcza. Zawsze coś nie? A tak na serio to zwyczajnie dbał o Swoich i ich szanował. Przynajmniej tych co należeli do rdzenia jego frakcji oraz o fanatyków. Każdy Bóg potrzebuje wyznawców. Kimże jest jeśli ich nie ma? Na pewno nie Bogiem! Ale na to przyjdzie czas. Najbardziej go bolała utrata Cumbera. Fu zniknął gdzieś, cholera wie gdzie. Jak to On. Raz jest. Raz go nie ma. I tak w kółko. A co do saiyana to jak się niedługo nie obudzi to zamrozi go tak jak zamrożony był tamten. Woli nie ryzykować, a nie chce zostawić go samemu Sobie, bo to ryzykowne i nie po to był uwalniany z posągu, by nawet nie wiedzieć komu to zawdzięcza! Na razie pozostało mu czekanie. Przy okazji spędził ten czas na rozmyślaniu i planowaniu. Ogólnym knowaniom i obserwowaniu Brollego. Ten cały czas spał.

W końcu odezwał się w komunikatorze Jego podwładny. Powiedział, ze Saiyanie mają podzielone zdania co do jego rządzenia. Trójka z nich się zgodziła co i tak było dużą ilością, a reszta niezbyt chce, bo nie chcą służyć pod osobą, która nie ma ich szacunku. Na razie. Gdy zapytał o rozkazy to nawet nie musiał się długo zastanawiać. Wiedział dokładnie co należy zrobić.
- Przewidziałem to. Dobra robota, i tak jest znacznie lepiej niż sądziłem. Na razie powiedz, że musisz wrócić. W końcu musisz przypilnować za Mnie, Naszą śpiącą królewnę. Ja się zajmę resztą. Jeśli coś będzie nie tak z Nim to mnie powiadom, a Ja się od razu tutaj przeteleportuje.
I zakończył rozmowę po wydaniu rozkazu. Zanim jednakże się ruszył to zauważył ruch nosa śpiącego, oraz to, że nagle się wyprostował. Miał zamknięte oczy, więc myślał już, że ten zacznie lunatykować co byłoby problemem. Na szczęście tylko kichnął głośno niczym jakieś tornado, wciągnął gile i padł. Dobrze, że nie narobił w galoty, bo nie miał zamiaru go przebierać. Jak tylko energia Shalotto była w odpowiedniej odległości to ruszył się również w jego kierunku, wciąż nie tracąc legendarnego z oczu. Gdy się minęli to kiwnął mu głową i wyruszył przed Siebie. Cała ta droga nie zajęła mu zbyt dużo czasu. Wydawało mu się, jakby był szybszy. Ciekawe. Gdy tylko widział gromadkę saiyan to zatrzymał się w górze niczym Bóg patrzący na wszystko uważnym, srogim, lecz sprawiedliwym wzrokiem. Od razu nie przemówił, bowiem nie było takiej potrzeby. Musiał pokazać, że to nie On ich potrzebują lecz Oni go.
- Jestem Nihilius Imperius. Bóg oraz Imperator w jednym. Słyszałem, że część z Was postanowiła do Mnie dołączyć. To świetnie. Rozdzielcie się, bowiem chcę wiedzieć, kto zasługuje na mały podarunek ode Mnie i przy okazji powiedzcie co zdecydowaliście.
Mówił to z dumą i wyższością w głosie jakby to właśnie przemawiał Bóg do raz śmiertelnych, ale nie zachowywał się tak jakby uważał ich za podrzędne rasy. Raczej za istoty, które są zagubione i potrzebują wskazania drogi i pomocy. Wyglądał strasznie, ale zapewne jednocześnie majestatycznie. Oczywiście tak mu się tylko wydawało, bo saiyanie mogą mieć wywalone w takie rzeczy, ale pierwsze wrażenie musi być jak najlepsze.
- Jak zapewne wiecie Shalotto jest Moim podwładnym a przy okazji Królem Planety Sadala. Poprzednio był nim Cumber, który został pochłonięty przez Majina. Zamierzam go uratować i wyrwać z jego objęć, gdy tylko stanę się znacznie potężniejszy!
Zacisnął pięść z gniewem w oczach. Musiał też grać kogoś kto dba o Swoich.
Co ciekawe, wciąż miał na Sobie pancerz bojowy jak i scouter, więc przypominał Boską Istotę, która szanowała technologie, a przy tym wyglądała na wojownika. Gdy mu też powiedzieli kto do Niego dołączył to najpierw się upewnił co mają na Sobie i jeśli nie dostrzegł na ich uszach scouterów, to rzucił tej trójce własne. Pozyskał ich całkiem dużą ilość podczas rabunku znaczy ratowania technologii. Jeśli je posiadali to cóż. Po prostu powiedział, że dostaną resztę potem.
-To pierwszy mój dar. Urządzenie komunikacyjne i do pomiarów energii. Będzie nam łatwiej się porozumieć, może je znacie lub nie. Shalotto potem Wam pokaże jak się Nimi posługiwać. Tym czasem wiedzcie, że Brolly żyje, ale na razie śpi, a jak wiadomo nie chcemy na razie by szalał, więc ktoś już przy Nim czuwa.
Rozejrzał się po wszystkich i po małej przerwie kontynuuował.
- Słyszałem, że nie chcecie do Mnie dołączyć bowiem nie zaskarbiłem Sobie Waszego szacunku. Pytam Was, jak niby miałbym go pozyskać. Mam Wam coś udowodnić w walce? Pokonać Was? Nie wiem czy wiecie, ale to Ja jestem jedyną nadzieją tej planety. Czemu? Bowiem istnieje wiele możliwości, by kogoś wskrzesić, a oprócz tego zamierzam Wam dać cel. Czyż nie tego pragną również saiyanie? Celu walki? By nie była ona bezcelowa?
Zapytał retorycznie, ale nie spodziewał się inteligentnej wypowiedzi.
- Daję Wam wybór bowiem z czasem nie każdy będzie miał taką możliwość. Teraz dopiero zaczynam, ale po pewnym czasie wszyscy będą do Mnie i Mojej frakcji lgnąć jak ćmy do ognia. Także Ci którzy dołączyli pierwsi to raczej wiadomo, że będą mieli wyższe pozycje i status społeczny. Czy też nie tego chcą saiyanie? Ba. Moi wojownicy będą najsilniejsi w całym kosmosie, a przynajmniej do tego będę zmierzał. Czy też nie tego chcecie?
Na razie nie dodawał, jaki jest ich główny cel, bo nie chciał, by nagle się zgubili i zgłupieli. Nie wiedział czy to prości saiyanie, czy Ci bardziej inteligentni. Zależy na jakich trafił. Może Swoimi słowami jeszcze kogoś przekona, a nawet jeśli nie to innych utwierdzi w przekonaniu, że to ich najlepszy wybór.
- Jestem Waszą jedyną nadzieją na ponowne powstanie i stanie się wielkimi i potężnymi wojownikami Potężnego Imperium i Wspaniałego Boga.
Może i wydawał się arogancki, ale mówił to z takim przekonaniem w głosie, jakby to już było pewne i tylko potrzebował więcej czasu. Tak naprawdę mógłby gadać i gadać, ale wiedział, a raczej domyślał się, że będzie zapewne musiał Im spuścić łomot, ale i tak wolał powiedzieć to co ma do powiedzenia korzystając z tego, że miał przewagę i momentum. Przy okazji pokazywał im, że to właśnie Oni go potrzebują, a nie jest na odwrót. I nie kłamał. Byli tylko miłym, małym dodatkiem, a jeśli się nie zgodzą w ogóle, to nie będzie o Nich zabiegał. Nawet On uważał, że po prostu daje Im doskonała ofertę, możliwości, oraz cel.
- Jaki jest Wasz wybór? Jeśli się zgadzacie to uklęknijcie i przysięgnijcie Mi wierność, lojalność i posłuszeństwo, bowiem będę Waszym Władcą jak i Bogiem. Mogę tylko dodać, że dbam o Swoich co widać na przykładzie Shalotto, a i Cumber nie mógł powiedzieć o Mnie złego słowa. Szkoda tylko, że nie słuchał Moich rad.
Zapytał ciekawy tego co reszta zdecydowała.


Ostatnio zmieniony przez Nihilius Imperius dnia Nie Kwi 14, 2019 1:53 pm, w całości zmieniany 1 raz
Guts
Guts
Liczba postów : 695

Zniszczone miasto - Page 4 Empty Re: Zniszczone miasto

Pią Kwi 12, 2019 4:16 pm
MG Mode ON!

Shalotto wysłuchał komunikatu swojego władcy i wyruszy. W milczeniu machnął mu ręką na powitanie i usiadł sobie niedaleko Brolly'ego. Czyli co? Czas wielkich pertraktacji, nie? Odpowiedź brzmi "Tak"! Zaczynajmy!
Saiyańskie głowy obróciły się w kierunku lewitującego Shinjina. Jeden z wyższych groźnie rzucił "Czego?!" i zaczął wygrażać dłonią bogowi, ale został uspokojony przez dwóch innych. Wysłuchali pierwszej wypowiedzi Nihiliusa i po krótkiej chwili pomruków zrobili tak, jak im nakazał i podzielili się. Ponownie największy z nich postanowił wygrażać w jakiś sposób przybyszowi i splunął w stronę odchodzących Saiyan, a potem skrzyżował ramiona na wysokości klatki piersiowej.
-I co nam niby chcesz zaoferować? Puste słowa? Żałosne! Nie będę służyć pod kimś takim. Ruszcie się! Chcecie walczyć dla kogoś takiego? Jesteście porażką!-
Agresywny Saiyanin stał obok trochę niższego, ubranego w zbroję wojownika. Pozostała trójka stała zbita w kupkę po lewicy Nihiliusa. Obserwowali słowne starcie jego i tego wielkoluda. Jego słowa widocznie nimi zachwiały i byli gotowi do ewentualnego odwrócenia się od Shinjina. Mimo to złapali scoutery i dokładnie je obejrzeli.
-Chcesz nas przekonać cudacznymi zabawkami? Zresztą, co z ciebie za bóg, skoro nosisz zbroję? Boisz się śmierci? Nie dam ci się tak łatwo zmanipulować. Niech przemówią twoje czyny, nie puste słowa.-
Machnął prawą dłonią za siebie i zacisnął lewą przed twarzą. Był w bojowym nastroju, a jego słowa coraz bardziej szarpały decyzję "zwolenników" Imperiusa. Jeden z nich podał swój scouter Saiyaninowi obok i zrobił kilka kroków w stronę "opozycji". Wielkolud uśmiechnął się na ten widok.
-Jakie pozycje? Jaki status społeczny? Jaką mamy pewność, że ten obcy mówi to wszystko szczerze? Skąd mamy wiedzieć, że nas nie okłamuje? Może akurat próbuje wykorzystać okazję, jaką dał mu los? Sądzicie, że poważnie ktoś tak losowy jak on wyprowadzi nas na szczyt? Sami słyszeliście! Nie potrafi uratować Cumbera, bo musi stać się silniejszy. Każdy z nas tak może powiedzieć! Czy ktoś uczyni z nas potężną rasę? Sprawi, że Sadala stanie się wielka? Wątpię.-
Dwójka ze scouterami popatrzyła po sobie i postanowiła zaczekać na odpowiedź Shinjina. Musi dobrze ważyć słowa, bo od tego zależy przyszłość jego religii.
Nihilius Imperius
Nihilius Imperius
Liczba postów : 436

Zniszczone miasto - Page 4 Empty Re: Zniszczone miasto

Pią Kwi 12, 2019 6:20 pm
Krwistooki, gdy się tylko znalazł to trafił na pierwszy mały problem, wielkoluda  który zaczął do Niego gadać i mu wygrażać. Wyglądał niczym małpka na drutach, tańcząca wedle wiatru. Słuchał uważnie Jego słów i obserwował zachowanie innych mimo to wyglądał na rozbawionego. Było nawet lepiej niż sądził! W sumie nic go nie zaskoczyło, oprócz tego, że ta cała sprawa wydawała się podejrzanie łatwa. Był tylko jeden krzykacz, a reszta strasznie niezdecydowana. Goryl oprócz tego, że od razu zaczął się rzucać to mówił, że co niby może Im zaoferować. Puste słowa i nic więcej i oczywiście musiał dogadać Swoim, że są porażką. To zabawne, że tymi małpami można było tak łatwo manipulować. Lepiej dla Niego. Jego rywal to potrafił, to On będzie w tym jeszcze znacznie lepszy. Już teraz odgrywał scenkę potyczek słownych i możliwe siłowych, a oprócz tego łapał każde Jego słowo, by móc je odwrócić przeciwko niemu. W końcu też powiedział, że chce ich przekupić cudacznymi zabawkami i co to za bóg skoro nosi zbroję. Bo boi się śmierci? I dodał, że nie da się łatwo zmanipulować, i powinny przemówić czyny, a nie puste słowa. Jeden nawet dał Siebie przekonać i oddał scouter. Oczywiście to było nic, bowiem dosyć szybko wrócą. Coś w stylu, albo wszyscy, albo nikt. W oddali też widział dwójkę saiyan, którzy byli poprzednio z Shalotto i służyli pod Cumberem. Przynajmniej tak mu się wydawało, że Ich widzi. W każdym bądź razie zaczął gadać o pozycji i statusie społecznym i skąd mają mieć pewność, że mówi szczerze i ich nie okłamuje, a tylko się stara wykorzystać okazję. Nie wierzył też, że ktoś taki jak On całkowicie nieznany może ich wyprowadzić na sam szczyt i nie potrafił uratować Cumbera, i że każdy tak może powiedzieć i sprawi, że zrobi z rasy saiyan jak i Sadala potęgę. Najpierw się po wszystkim roześmiał pokazując tym samym, że się go nie boi, a przy tym był całkowicie spokojny. Taki spokój pewnie zaczął się udzielać też innym. W końcu jednakże zaczął potyczkę słowną. Wiedział co ma zrobić.
- Oni Są porażką? A jednak Ty również tutaj jesteś. Czy nie czyni to z Ciebie jeszcze większej porażki? Tak łatwo Ci przychodzi obrażać własną rasę?
Powiedział wolno i wyraźnie pokazując mu, że wcale nie był inny, a do tego pokazywał jego kompanom, że przecież obraził ich zupełnie bezpodstawnie.
- Cudaczne zabawki? Dokładnie tak. Przecież niedawno mówiłeś, że to tylko puste słowa. Jednak dołączyły do tego wszystkiego zabawki, a jeśli i je mogę dać, to czemu miałbym na tym poprzestać? Dosyć szybko zmieniłeś zdanie. Co do zbroi. Nie. Nie boję się śmierci, w końcu zawszę mogę powrócić! Śmierć może zatrzymać boga. Ale nie zatrzyma Nihiliusa Imperiusa!
Roześmiał się jakby usłyszał świetny żart.
- Oczywiście kiedyś zamierzam uczynić i to całe ciało nieśmiertelnym. Nawet wszechświat nie jest nieśmiertelny. Ale pewnie nie wiesz o tym co? Noszę zbroję bo niedawno walczyłem. Jeśli jestem tak dobry w słowach to pomyśl jaki jestem dobry w pięściach. Jest wielu bożków i chyba ktoś musi chronić Moich wyznawców przed Nimi prawda? Zwykłe pionki zostawiłbym innym.
Powiedział mówiąc tym samym, że nawet jako Bóg nie stronił od walki, tym bardziej z równymi Sobie i pokazywał, że nie był tchórzem. Saiyanie w końcu szanują siłę i odwagę.
- Pamiętaj, że nie jestem tylko Bogiem, ale też i Imperatorem. Władcą. Oni też walczą, tylko na równych Sobie, nie z losowymi osobami, bo tak.
Dodał dodatkowo. W końcu znając życie będzie walczył nie raz.
- A skąd Mają mieć pewność, że to Ty mówisz szczerze? Że nie chcesz ich zwieść i tym samym zaprzepaścić ich szansy. Skąd jest niby pewne to, że to Ty ich nie okłamujesz? No właśnie. Taka sama jak u Mnie. Możecie Mi nie wierzyć, albo możecie Mi uwierzyć tak jak zrobił to Shalotto i Cumber.
Na chwilę się zatrzymał, by nie dać im za dużo informacji, bo bał się, że wielkoludowi mózg wybuchnie.
- Mogę mieć wiele okazji i niekoniecznie Was. Nie tylko Ja skorzystam z Waszej służby, ale za to i Wy skorzystacie z Mojej opieki. Raczej normalne prawda? A co do wyprowadzenia na szczyt. Jest wiele możliwości czy to poprzez technologię, trening czy inne sposoby.
Ponownie dał im czas na przetworzenie informacji po czym kontynuował.
- Nie ratowałem Cumbera, bo to była Jego walka. Uszanowałem jego decyzję, a On nie posłuchał Mojej rady. Został zaabsorbowany przez Majina. Pewnie nie wiecie co to za rasa, ale dzięki tej umiejętności pochłaniają Was, waszą moc i zdolności. Nie ma ratunku. Przynajmniej nie przed Tym. Tym bardziej, że sądziłem, że da radę bez problemu. Niestety był nieuważny.
I ponownie się zatrzymał, na razie tylko odpowiadał, ale niedługo przejdzie do kontrofensywy.
-Każdy może tak powiedzieć? To powiedz tak. Masz pewność, że jesteś w stanie tego dokonać? Uczynić ich rasę potężna tak samo jak i Sadal? Pamiętaj, że ja wspominałem o Imperium. Wy będziecie jedną z wielu ras, więc to jest dosyć proste, że będziecie potężniejsi o ile dołączycie jako pierwsi. Ale jeśli Ty jesteś w stanie im to zapewnić to droga wolna. Jestem ciekaw tylko, jak zamierzasz to zrobić. Może się Swoimi pomysłami z Nami podzielisz.
Powiedział na koniec z małym uśmieszkiem na twarzy, ale jednak nie chciał zrobić z Niego całkowicie wroga.
- Oczywiście rozumiem Cie saiyanie. Szanuje to co mówisz, tym bardziej, że mówisz mądrze chociaż złym tonem. Martwisz się o Swoją rasę i planetę. W głębi serca poszukujesz Osoby która mogłaby Ci w tym pomóc, ale się bronisz. Właśnie Ją jednakże znalazłeś. Jak wspominałem. Jestem Waszą Jedyną nadzieją. I doskonale o tym wiesz. Po prostu próbujesz się upewnić, że tak jest.
To była technika manipulacyjna z cyklu najpierw będę stanowczy, ale pozwolę Ci na zachowanie twarzy, by nie zrobić z Ciebie wroga. W końcu chciał go przekonać do Siebie, a nie zabić. Co do giganta to nawet jak wcale tak nie myślał, to psychika śmiertelnych jest dosyć dziwna, i może nawet w to uwierzyć właśnie teraz. Zasiał w nim ziarenko niepewności. Manipulacja? Może. A może jednak nie? Tak czy inaczej tymi słowami, chciał uspokoić wielkoluda i pokazać mu, że Nihilius nie jest wrogiem, ale też był na tyle stanowczy, by wiedział, że nie może Sobie na za wiele pozwalać, tym bardziej tak go traktować. Trzeba być surowym i stanowczym, ale jednocześnie dobrym liderem. Nawet jeśli On był wcieleniem zła. Czarną dziurą udającą białą. To nie było istotne. W końcu taki był dla wrogów. Dlatego lepiej dla Nich, by byli jego podwładnymi, aniżeli nieprzyjaciółmi.
- Mam pytanie. Czy Ciebie Cumber słuchał?
Zapytał go całkiem szczerze, ale bardziej to pytanie retoryczne.
- Tak sądziłem. Mnie jednakże słuchał. Ba. Nawet nauczył Mnie własnej techniki. To chyba już czyni ze Mnie osobę, która więcej dokonała. Czy nauczyłby totalnie losowej osoby jednej ze Swoich technik? Powątpiewam. Oczywiście nie musisz Mi wierzyć. Niezbyt Mnie to obchodzi. W końcu powinny przemówić czyny prawda?
I w tym momencie z niczego stworzył złote jabłko, które zaczął jeść na ich oczach, a następnie stworzył krwiste wino w szklance, które wypił.
- To chyba również czyni ze Mnie osobę lepszą niż losową prawda? Potrafisz zrobić to co Ja? Wątpię. Nie zamierzam robić za zaopatrzeniowca, ale na początek możesz Mi uwierzyć, że przynajmniej nie poginiecie z głodu. Nie żeby to był problem. W końcu to dopiero początek Moich zdolności. Poczekaj, aż zacznę Tworzyć całe planety.
Zaśmiał się i poważnie się na Nich popatrzył.
- To prawda, że jestem początkowym Bogiem, ale to również i Ja mam największe możliwości. Czy Shalotto dołączyłby do Mnie, gdybym nie był w stanie Mu czegoś odpowiedniego zaoferować? Nawet Cumbera byłem w stanie przekonać. Nie jestem tak silny jak On. Ale kto od razu jest? Jako Bóg mam możliwości kreowania rzeczywistości Jak i długie życie, ale to tyle.
Zatrzymał się na chwilę, a następnie uwolnił całą Swoją moc. Wokół Niego wydostawała się mroczna energia.
- Dlatego zamierzam stać się nieśmiertelny i wszechpotężny. Nie tylko Wy pójdziecie na szczyt, ale i Ja! To dopiero początek Mojej drogi. Nie sądzisz, że dzięki temu będziecie w stanie więcej ugrać?
Po paru chwilach wszystko się uspokoiło, ale i ponownie dodał.
- Oczywiście zawsze możesz sprawdzić Moją siłę tak jak zrobił to Shalotto. Wątpię, by Ciebie coś innego przekonało. Nie boję się walki i już mam na Swoim koncie zabicie elitarnego. Ta zbroja i scouter należały właśnie do Niego. Już nie należą jak widać. Najwyżej pokonam Cie tak jak pokonałem Shalotto. Z resztą uważam, że pewnie jakbyście walczyli to wygrałby z Tobą, ale kto wie. Tylko musisz wiedzieć wojowniku, że samą siła niewiele zdziałasz. Jeśli tak by było to saiyanie już dawno, by królowali. A powiedz Mi. Czemu tak nie jest? Czyżby było jeszcze coś ważniejszego od samej siły? Jeśli tak to czy masz to? Z resztą bardziej Mnie ciekawi jedno...
Popatrzył się na Nich z dumynm uśmiechem na twarzy.
- Czy to Wy zasługujecie, by Mi służyć? Powiedzmy Sobie szczerze. W końcu planuję stworzyć Imperium związane z wielu ras nie tylko jednej, wielką religię. Czy zasługujecie na to by być Moją pięścią. Moim gniewem?
Tym razem był w pełnej ofensywie i jeśli wszystko dobrze pójdzie to albo będzie musiał walczyć starodawnie, albo to saiyanie zaczną się zastanawiać, czy to nie Oni prędzej wykorzystują okazję. Z resztą pokazał im wiele. Wybuchem energii to, że jest silny. Mając na Sobie pancerz, to że potrafi walczyć. Słowami to, że jest dosyć inteligentny i sprytny. Gniewem, że legendarny został zjedzony, to że dba o Swoich. Scouterami, że ma dostęp do technologii, a oprócz tego pokazał Boskie Moce. Stworzenie czegoś z niczego! Ciekawiło go teraz to co odpowie i co zrobi reszta. Jeśli będzie trzeba to pokaże mu Swoją siłę i chociaż nie był najsilniejszy we wszechświecie to jednak od ostatniego czasu stał się znacznie potężniejszym i miał parę asów w rękawie. W końcu wygrał już na silniejszego od Siebie. Czyli Swojego pierwszego podwładnego. Z resztą szanował wielkoluda. Tacy najbardziej są agresywni, ale jeśli przychodzi co do czego, to są bardzo lojalni. Sądził, że to właśnie On razem z Shalotto będą Jego najwierniejszymi sługami. Przynajmniej na ten czas.


Ostatnio zmieniony przez Nihilius Imperius dnia Nie Kwi 14, 2019 1:53 pm, w całości zmieniany 1 raz
Guts
Guts
Liczba postów : 695

Zniszczone miasto - Page 4 Empty Re: Zniszczone miasto

Sob Kwi 13, 2019 9:56 pm
MG Mode ON!

Wielkolud mruknął cicho i zacisnął pięści na bicepsach. Zadrżał lekko i uniósł kącik ust w szelmowskim uśmiechu.
-Zostałem tutaj sprowadzony i mam zamiar uratować swoich braci od popełnienia straszliwego błędu. Nie, to nie czyni ze mnie porażki.-
Złapał lewą ręką za miejsce złączenia prawego barku i szyi, a potem odchylił głowę w lewo. Najwyraźniej nie miał zamiaru poddawać walki.
-Te cudaczne zabawki to wciąż puste słowa. Nijak mają się do tego, co nam obiecujesz. A może jednak to szczyt twojej hojności?-
Kolejny raz splunął, tym razem ze siebie. Jego towarzysz obok odsunął się, by uniknąć spotkania ze śliną i poklepał wielkoluda po plecach powtarzając "Spokojnie".
-Czyli zwyczajnie nie chcesz stracić ciała, tak? A mimo to chcesz nas chronić, racja? Jak chcesz to zrobić? Dopiero wtedy, gdy twoje ciało stanie się niezniszczalne? A co do tego czasu? Będziesz siedział w ukryciu? Hmph! Zazwyczaj ci, co dobrze obracają słowami nie znają się na walce, bo wolą wyłgać się z takich sytuacji. Albo zmanipulować innych.-
Wypowiadając ostatnie zdanie skierował swój wzrok na "poddanych" Nihiliusa.
-Władcą czego dokładnie? Skoro jesteśmy pierwszymi, to niby jaką władzę posiadasz?-
Poddani Imperiusa popatrzyli po sobie i zaczęli szeptać. Uważne ucho mogło wyłapać kilka zdań, między innymi "Ma rację", "Co robimy?" i "Zaufamy mu?"
-Stąd, że ja nie robię tego, aby coś zyskać. Ty chcesz mieć poddanych. Chcesz spełniać swoje megalomańskie zachcianki. A ja? Czy ja zbieram armię? Czy ja dążę do jakiegoś celu? Nie. Ja tylko chcę dla swoich braci jak najlepiej.-
Spojrzał spode łba na Imperiusa. Jego wzrok był pełen determinacji i chęci walki. Niekoniecznie takiej fizycznej.
-Bla, bla, bla. Sami możemy trenować i sami możemy pozyskać technologię. W ten czy inny sposób. Nie potrzebujemy pomocy jakiegoś obcego.-
Wysłuchał streszczonej wersji tego, co stało się z Cumberem, przytaknął kilka razy i starł pot z nosa. Nie miał jak zaprzeczyć, ni potwierdzić tej wersji wydarzeń, więc był zmuszony ją zaakceptować. Na szczęście, słowna walka została wznowiona.
-A ty masz pewność, że możesz tego dokonać, co? Łatwo składać puste obietnice i kłamać, nie? Ja też mógłbym obiecywać im owoce na Sadal, ale tego nie zrobię, bo nie mam w nawyku okłamywać własnych braci.-
Parsknął, gdy usłyszał, że Nihilius jest ich jedyną nadzieją. Odwrócił się i rzucił do swojego kompana "Ta, jasne", a potem wrócił do kontynuowania walki.
-Czy Cumber mnie słuchał? Nie. Ale ciebie też nie, skoro nie posłuchał twojej rady.-
Uśmiechnął się szeroko, bo Imperius sam stworzył przed nim taką okazję do ataku, z której tylko głupiec by nie skorzystał.
-Pokaż tę technikę. Dalej, zaprezentuj nam ją!-
Przerwał wypowiedź Shinjina głośnym klaśnięciem. "Poddani" ciągle zastanawiali się nad ostatecznym wyborem stron, a ta sytuacja tylko im to utrudniała. Obietnice Nihiliusa były bardzo kuszące, ale co jeśli sprawdzi się wszystko, o czym mówił wielkolud? Właśnie te myśli głównie zaprzątały ich głowy. Cóż, przynajmniej przez większą część tej batalii, bo teraz całkowicie wyłączyli myślenie i zaczęli z niedowierzaniem spoglądać na jabłko i wino stworzone przez długowłosego. Opozycja również była zaskoczona. Gdybyście się przysłuchali, to usłyszelibyście szepty mówiące "Ale jak?". Wszyscy oniemieli i skupili się na twarzy Shinjina. Zrobili zwarty krok do tyłu, gdy ukazał im swą moc, ale ten odruch był prawdopodobnie spowodowany szokiem. Czyżby właśnie wygrał? Wielkolud uklęknął na jedno kolano, a zaskoczony wzrok reszty Saiyan za nim powędrował.
-Udowodniłeś, że jednak nie jesteś oszustem. Wybacz mi brak zaufania... Panie.-
Opuścił głowę, a w jego ślady na kolana padła pozostała czwórka. Tym pokazem mocy udowodnił im, że być może jest w stanie im zagwarantować wielką przyszłość. Że dzięki niemu osiągną bardzo wiele. W końcu był pierwszym, który tworzył przedmioty z niczego! Przynajmniej według myślenia tutejszych Saiyan. Gratulacje, Shinjinie. Właśnie wygrałeś walkę i pozyskałeś pięciu nowych żołnierzy do swojego imperium.

KONIEC PRZYGODY
___________________________________
Dostajesz 4 punkty. PW z nimi możesz wysłać do dowolnego MG.
Nihilius Imperius
Nihilius Imperius
Liczba postów : 436

Zniszczone miasto - Page 4 Empty Re: Zniszczone miasto

Sob Kwi 13, 2019 11:37 pm
Chłopak spokojnie czekał na odpowiedź. Nie bał się walki na słowa, bo był w tym niesamowity, ale musiał przyznać, że wielkolud nie jest wcale taki zły. Tego się nie spodziewał po saiyanie, ale nie było to całkowicie po za jego wyobrażeniem i był na to gotów. W końcu słyszał, że saiyanie z Sadal są bardziej cywilizowani i najwidoczniej sprytni od tych z Vegety. Co prawda tych z Vegety jeszcze nie poznał, ale prędzej czy później pewnie to zrobi. Na razie słuchał dalszych słów saiyańskiej opozycji. Chciał niby uratować braci od popełnienia straszliwego błędu, tak samo dodał, że te zabawki to dalej, są puste słowa lub szczyt jego hojności.
- Coś co istnieje nie może być pustym słowem. Szczyt hojności nie. Raczej początek.
Tamten splunął za Siebie na co jego towarzysz zrobił unik, a potem zaczął go uspokajać. Niestety nie zrozumiał zupełnie jego słów. Nie chciał tracić ciała, ale to raczej normalne. Kto normalny chce. I zastanawiał się jak chce to niby zrobić, gdy ciało stanie się niezniszczalne? Czy będzie się chciał ukrywać lub uciec od walki?
- Kto normalny chciałby utracić ciało. Moja rasa nie jest nieśmiertelna. Ja mam o wiele większe ambicje niż Moi "bracia i siostry". Do tego potrzebuje nieśmiertelnego ciała, czas mi nie straszny. Co do walki. Jeśli chcesz to wiedzieć to zapytaj się Shalotto. To z nim walczyłem. Zapytaj też dwójki, która Cie tutaj sprowadziła o ile tutaj, są bo coś ich nie widzę. To co mam na Sobie również się samo nie zdobyło.
Następnie słuchał odnośnie władzy jaką niby posiadał na co się mężczyzna zaśmiał.
- Zapomniałeś o Shalotto.
Poprawił go. Mimo wszystko to już zawsze ktoś. Potem mu wypomniano, że to głównie dlatego, by spełnić Swoje megalomańskie zachcianki. Że też saiyan zna takie trudne słowa. Ale bardzo się mylił pod koniec, ale jeszcze mu na to nie odpowiedział tylko się uśmiechnął.
- Przynajmniej jestem szczery.
Dodał krótko z rozbrajającą szczerością. Dodał też, że sami mogą trenować i pozyskać technologię, co go rozbawiło.
- Na razie nie widzę tej technologii u Was, to już Moje zabawki są lepsze.
Powiedział i dalej słuchał tego co mówił. Gdy dodał coś o pewności tego dokonania i kłamania to ponownie był rozbawiony.
- Jaka pewność, że kłamię. Oczywiście łatwo składać obietnice. Dlatego składam te łatwe do spełnienia.
Dodał ponownie szczerze i z pewnością w głosie. W końcu nie obiecywał im wody na pustyni. Nie był głupcem, by składać obietnice bez pokrycia. Gdy wspomniał o Cumberze to również go poprawił.
- Słuchanie rozkazów, a słuchanie rad to, są dwie różne rzeczy. To nie był rozkaz. To była rada. To czy jej posłucha to jego wybór. Wyszło jak wyszło niestety. Ale kiedyś go uwolnię. Prędzej czy później.
Jeśli myślał, że ten atak będzie dla Niego problemem to się mylił. W końcu też pokazał Swoją moc tworzenia czegoś z niczego niedowiarkowi. Gdy widział w ich oczach zdziwienie, oraz zaskoczenie w ich czynach, to mu się to podobało. Chociaż nie spodziewał się, że aż tak to na nich podziała. Ale jak tak teraz o tym pomyśli mocniej, to ma to sens. W końcu On żył z tą mocą i to było dla niego coś normalnego jak oddychanie tak samo jego rasy, ale dla śmiertelnych? To musiało być coś dziwnego i magicznego. Aż zrobili krok do tyłu z tego niedowierzania. Miał nadzieję, że im nie zniszczył umysłów i nie oszaleją. W końcu też tak jak się spodziewał to właśnie wielkolud czyli największy niedowiarek klęknął na jedno kolano i przeprosił za brak zaufania nazywając go Panem. Wiedział, że tak będzie z prostej przyczyny. Ci co najbardziej nie wierzą w kogoś, jak już zostaną przekonani to stają się właśnie najwierniejsi lub najbardziej, są za opcją w, którą wcześniej tak trudno było im uwierzyć. Całą reszta również padłą na kolana. Najwidoczniej zostali całkowicie przekonani. Przynajmniej na razie. Wylądował na Ziemi i wolnym, lecz dostojnym krokiem podchodził do klęczącego saiyana. Jako Bóg miał doskonałą pamięć, tym bardziej, że był też wynalazcą, więc przynajmniej będzie mu łatwo pamiętać ich imiona. Gdy podszedł do Niego to położył mu dłoń na prawym ramieniu.
- Jak wcześniej mówiłem, rozumiem czemu tak uważałeś. W końcu jak powiedziałeś, chcesz tylko chronić własnych braci. Moim zdaniem to dobra cecha jakich mało. Nie chowam urazy wobec Swoich, dlatego nie musisz się tym przejmować. Nie mam czego Ci wybaczać. Trzeba uważać na oszustów i nie wolno wierzyć od razu, dlatego też mam nadzieję, że Wam udowodniłem, że nie kłamię. Moje ambicje są wielkie jak zauważyliście. Dlatego to dopiero początek Mojej a w tym i Waszej drogi. Początki są zawsze najtrudniejsze.
Uśmiechnął się do jednego z pierwszych zapewne Swoich wyznawców. Chciał tymi słowami pokazać Mu oraz zgromadzonym, że po pierwsze nie chowa urazy odnośnie głupich rzeczy, a po drugie nie jest taki zły na jakiego wygląda. Jako Bóg musi też pokazać Swoją dobroć Swoim wyznawcom oraz wielkie serce, a także wybaczenie czy miłosierdzie. Całkowicie normalne. Mało kto wierzy w Boga, który jest zły również dla Swoich sług. Dobry, ale surowy. Zabrał rękę z ramienia po wypowiedzianych słowach i spojrzał się na resztę.
- Podobno nie dążycie do żadnego celu. Pewnie większość z Was chce tylko przeżyć i dobrze żyć. Ale czy inni Wam na to pozwolą? Popatrzcie co się stało z Waszą planetą. To co się stało z innymi planetami. Jeśli rasa jest zbyt słaba to kończy jako niewolnik, jedzenie lub jest całkowicie unicestwiona. To, że Ty chcesz ich chronić to nie oznacza to, że dasz radę. W tym wszechświecie króluje potęga i spryt. Im cywilizacja jest silniejsza, tym mniejsza szansa, że zostanie zniszczona. Teraz rozumiesz? Tylko jak będziecie silni, albo będziecie mieli opiekuna, to będziecie w stanie zagwarantować przetrwanie Waszej rasy. Waszych braci i sióstr. Jak będziecie tacy słabi i w małych grupkach, to prędzej czy później marnie skończycie. Chyba w te słowa raczej łatwo uwierzyć jeśli logicznie się o tym pomyśli prawda?
Dodał z uśmiechem na twarzy i kontynuował.
- W Moim Imperium wszystkie rasy będą równe i żadna nie będzie gorsza. W końcu niektórzy są słabsi, ale bardziej się przydają w innych sprawach prawda? Najważniejsze jest to, by wspólnie działali dla dobra Imperium i Ich Boga. Płeć. Rasa. To jest nieważne. Tak długo jak widać starania, oraz przydatność i oddanie dla dobra Imperium, tak długo coś tak głupiego jak rasa czy płeć nie powinna być istotna.
Zrobił parę kroków dalej i spojrzał na Nich.
- Głownie oczekuje lojalności, zaufania, wiary, działania dla dobra Imperium, wierności, służby Mnie, i innym takim podobnym rzeczom. Nie zamierzam wysyłać Was na pewną śmierć. Uważam to za głupotę i czysty idiotyzm. Z resztą już wcześniej mówiłem o planach, więc raczej jest jasne czego oczekuje i czego wymagam. Uprzedzam tylko, że zdrajcy marnie skończą, a śmierć będzie dla nich prędzej nagrodą, aniżeli karą. Służcie mi lojalnie i z oddaniem, a czekają Was nagrody i dobre życie. Zdradźcie mnie, a pożałujecie, że da się istnieć w tym świecie.
Patrzył się na nich poważnie dając do zrozumienia, że te słowa są bardzo ważne, a przy okazji i tak nie chciał mówić wszystkiego, bowiem sami Sobie dodadzą czego od nich wymaga, a jeśli nie, to będzie bez problemu mógł dodać coś.
- Nie obiecuję, że wszyscy przeżyją, ale kto wie, śmierć to jest coś co da się pokonać. Mimo to musicie uważać na Siebie, by głupio nie zginąć, i by wiedzieć, że nie zamierzam mydlić oczu, że każdy przeżyje z łatwością. Ale na pewno w Mojej służbie macie na to znacznie większe szanse, niż jakbyście byli sami.
Oprócz tego miał jeszcze wiele do dodania, ale postanowił, że i tak na razie nie ma sensu, a i tak pewnie są znudzeni jego gadaniną jak to saiyanie. W końcu popatrzył się na wielkoluda.
- Twoje imię?
Gdy je usłyszał to kiwnął głową i zadał to samo pytanie innym.
- Jak się nazywacie?
Zapamiętał ich imiona bo pamiętajmy, że bogowie mieli niesamowicie dobrą, wręcz fotograficzną pamięć. Niestety. Z resztą i tak było ich mało. Więc to nie był dla Niego żaden problem. Gdy dostał ich imiona to dopiero potem postanowił, że to będzie czas na wydanie rozkazów.
- Ta moc którą tutaj widzicie to jeszcze nic. Z czasem jak będę potężniejszy, to będę w stanie tworzyć całe planety i potężne artefakty. Na razie muszę się zadowolić tym co mam. Ale to dopiero początek. Początek Nowej Ery. Naszej Ery.
Dodał na koniec z aroganckim uśmiechem wymierzonym przeciwko całemu kosmosowi i zaświatom. Takim też oto sposobem pozyskał pięciu podwładnych. Już miał ich szóstkę. Na razie to nic, ale każdy jakoś zaczynał. A jak często wspominał. Jego ambicje były ogromne. Większy niż całe Stworzenie.
Nihilius Imperius
Nihilius Imperius
Liczba postów : 436

Zniszczone miasto - Page 4 Empty Re: Zniszczone miasto

Nie Kwi 14, 2019 12:10 am
Postanowił, że teraz jest czas na wydanie pierwszych rozkazów.
- Na razie służycie pode Mną, a tym samym pod Shalotto. Jeśli będziecie mieli jakiś problem możecie mu przekazać, albo i Mnie jeśli będę pod ręką. Sądzę, że nadaję się na Waszego lidera, ale jeśli się z tym nie zgadzacie to musicie to załatwić między Sobą. Tylko bez głupich urazów czy kłótni. Jest Nas na razie garstka, więc musicie współpracować.
Gdy zakończył to wszystko to mogli usłyszeć głośne słowo.
- Powstańcie.
Powiedział, by nie musieli ciągle klęczeć. Już wystarczy tego złego. Co prawda lubił taki szacunek i poddaństwo, co nie było niczym dziwnym dla Boga. Rozdał im scoutery, tym którzy nie mieli, ten który zwrócił też go otrzymał, bo jak mówił nie chował urazy o jakieś duperele. Trzeba patrzeć na większy obraz. Oprócz tego dał im pancerze. Bo rabunku miał tego masę gdzie schował w kapsułkach, więc wszystko Im rozdał, a następnie włączył scouter, tak że nawet Shalotto będzie go słyszał.
- Moim pierwszym rozkazem jest przeszukanie Planety Sadala. Musimy zbadać ją i użyć tego co tutaj mamy dla Własnych celów. Macie przeszukać cała planetę głównie w poszukiwaniu pozostałych przy życiu saiyan, a następnie przekonaniu ich do dołączenia, tak samo wszelkie miejsca z surowcami, czy przedmiotami o potężnej mocy, zwierzynie, i wszelkim innych ważnym dla istnienia Imperium rzeczach, macie powiadomić lidera grupy. Ty Shalotto dowodzisz tą całą operacją.
Potem popatrzył na wielkoluda.
- Ty Camdenie natomiast zostajesz Jego zastępcą. Musimy zdobyć tę planetę dla Siebie dopóki nie przybyły tu inne siły. Jeśli coś będzie ponad Wasze siły to nie próbuje się głupio o to starać tylko powiadomcie liderów. Pamiętajcie, by na scouterze mapować teren i tym samym zrobimy razem wielką mapę. Podzielcie się cztery grupy. Shalotto i jego zastępca są w osobnych, bo sądzę, że dadzą radę, pozostali tworzą dwie grupki po dwie osoby.
Dał im chwilkę na przetworzenie informacji.
- Na razie główny cel to zwiad, i pozyskanie tego co się da i jest możliwe, uzyskanie informacji na temat członków Waszej rasy, samej planety, oraz oznaczanie miejsca zagrożeń. W skrócie badacie planetę i zapisujecie co gdzie jest. Imperium bez surowców, zapasów, mieszkańców, armii, to jest nic. Liczę na Was. Ja tymczasem zajmę się Naszą śpiącą królewną. Jeśli traficie na coś z czym nie dacie Sobie rady nawet ze wsparciem to zróbcie zdjęcie i Mnie powiadomcie. Mam coś jeszcze w zanadrzu a mianowicie możliwość teleportowania się, więc nie jest problemem dla Mnie skakanie po wielu miejscach. Shalotto udaj się do Nich, a Wy czekajcie na Niego. Uzgodnijcie resztę szczegółów między Sobą, a także plan i dobrze wykorzystajcie to co dałem Wam. Znając życie całej planety szybko nie zbadacie bo jest Was za mało, więc po prostu się skupcie wokół tego miejsca, i jak to zrobicie, to możecie iść dalej.
Tutaj na mapie wskazał gdzie był Brolly i tym samym zrobił okrąg.
- Jeśli dacie radę więcej to wiadomo możecie dalej badać, ale bądźcie gotowi, że w miarę potrzeby będę kazał zakończyć zwiad i potem zobaczymy co dalej. Na razie zobaczymy co będzie z Brollym. Wykonać.
I nagle zniknął z ich oczu. To również musiało ich zaskoczyć. W końcu był i go nie ma. Wcale nie gorsza technika od mocy tworzenia. Znalazł się przy Shalotto do którego kiwnął głową po czym dał mu dowodzić tym oddziałem. Wydał pierwszy i prosty rozkaz jakim był zwyczajny zwiad. Moze coś znajdą przydatnego, może pozyskają nowych żołnierzy. Kto tam wie. Na razie muszą zadbać o tę planetę i zdobyć ją. Uczyni z niej bazę wypadową. Nie ma Cumbera niestety, a szkoda. Miał nadzieję, że Brolly do Niego dołączy, ale niestety nie był tego taki pewien. Westchnął. Trudno. Przynajmniej postara się nie robić z Niego wroga, a nawet jak nie dołączy to przynajmniej może nie będzie wrogi. Z resztą kto wie. Może jednak miło się zdziwi? Niestety samego Fu nigdzie nie było widać, ale trudno. Da radę bez Niego. Problemem była tylko ta śpiąca bomba. Mimo to jeszcze ma sporo czasu, który zamierza wykorzystać na trening tym razem jego pozostałych zdolności związanych z byciem wynalazcą. Oczywiście do tego będzie miał własnych naukowców, ale i tak ma zamiar stworzyć coś unikatowego i niespotykanego, a kto lepiej tego nie zrobi jak Sam Bóg? No właśnie. Chwila odpoczynku i zabiera się do roboty.

OOC:


Ostatnio zmieniony przez Nihilius Imperius dnia Nie Kwi 14, 2019 1:53 pm, w całości zmieniany 1 raz
Guts
Guts
Liczba postów : 695

Zniszczone miasto - Page 4 Empty Re: Zniszczone miasto

Nie Kwi 14, 2019 1:10 am
NPC Mode ON!

Słuchali go w milczeniu, ciągle klęcząc z pochylonymi głowami. Największy z nich wszystkich lekko się wzdrygnął, gdy poczuł dotyk na ramieniu, ale szybko się opanował. Wreszcie, gdy przyszedł czas podania imienia, to bez wahania odparł:
-Camden, Panie.-
A za jego przykładem przybyły następne imiona: Vulkan, Despo, Buffalo i Friz. Wszyscy cierpliwie czekali na rozkazy. Jaki będzie twój następny krok, drogi Imperatorze?
Żołnierze szybko zrozumieli rozkazy swojego szefa i zabrali się do ich wykonania. Camden, z początku zaskoczony, podziękował swojemu Panu za taki awans i wyruszył. Teleportacja ich władcy wszystkich zaskoczyła, ale szybko się pozbierali. Tymczasem Brolly wciąż smacznie spał...
Nihilius Imperius
Nihilius Imperius
Liczba postów : 436

Zniszczone miasto - Page 4 Empty Re: Zniszczone miasto

Pon Kwi 15, 2019 3:19 pm
Zanim zacznie robić to co planował to najpierw musi wreszcie być w stanie dokonać pierwszej, i według niego najważniejszej rzeczy. Inżynierii wstecznej. Uważał, że jest to najbardziej przydatna umiejętność, którą powinien posiadać każdy wynalazca. W końcu bez niej jak chcesz, być wstanie skopiować technologię, czy urządzenie, poznać to jak to wszystko razem wewnątrz działa, a następnie wykorzystać to we własnych badaniach i urządzeniach? Albo przynajmniej dzięki temu móc stworzyć coś bez planów, mając do dyspozycji tylko właśnie jedną rzecz. Jedno urządzenie. Oczywiście miał też wiele projektów, dzięki którym będzie mógł stworzyć coś więcej. Coś co tamci naukowcy wymyślili, ale zamierzal się tylko na nich wzorować i miał zamiar je ulepszyć, ale to później. Tak czy inaczej zamierzał wykorzystać inżynierię wsteczną na eksperymentalnych rzeczach, które również udało mu się ocalić przed pewnym zniszczeniem. Tylko nie teraz. Nie był pewien jeszcze tego co potrafił, bo będzie to robil prawie, że pierwszy raz. To co robił wcześniej to było nic. Nie chciał przez jeden błąd stracić możliwości na coś przydatnego. Tym bardziej pamiętajmy, że był Bogiem. Jak już raz coś zrobi i będzie wiedział jak to działa, to będzie mógł to z czasem stworzyć używając czystej mocy Tworzenia, którą posiadała tylko Jego Boska rasa. Czyż nie jest to idealne połączenie? Technologia, Ki. Do tego planował jeszcze nauczyć się Magii i zaklęć. Co prawda do tego potrzebował nauczyciela, a Fu najwidoczniej niezbyt się nadawał na Niego lub po prostu nie chcial, a inni czarnoksiężnicy. Cóż. Musi uważać, by nie skończyć bardzo źle przypadkowo. Ten słynny Babidi i inni będą problematyczni, a niezbyt im ufał. Musi coś wymyśleć.

Na razie jednakże postara się osiągnąć pewność odnośnie inżynierii wstecznej. W tym celu zaczął rozbierać najróżniejsze rzeczy. Zważywszy, że był w pobliżu miasta to przechodził się i zbierał rózne rzeczy. Był tutaj wcześniej to i tak wiedział, gdzie się co znajduje. Poprzednio rozbierał rzeczy, ale aż tak mocno się nie przypatrywał im. Tym razem postanowił to zrobić bardziej profesjonalnie. Nie oddalał się zbytnio, bo kto wie co będzie z Brollym. I tak wiele się nie spodziewał, wątpił, że do Niego dołączy ot tak, a kto wie, czy nie jest szaleńcem, ale może się uda pozyskać w nim chociaż sojusznika, albo osobę, która nie zniszczy jego armii ot tak. Zawsze coś. W końcu dziwne, by było jakby ten się go słuchał. Warto też dodać, że poznał poziom mocy Swoich żolnierzy i Shalotto. Jego pierwszy i główny podwładny miał moc zbliżoną do Niego, za to tamci mieli moc, aż dwukrotnie większą. Westchnął. Ale to i tak tylko początek. Uważał, że ma ogromny potencjał. Znacznie większy od Nich, więc z czasem ich przerośnie. Według Niego Shalotto również miał dosyć spory potencjał, po Camdenie też się spodziewał wiele. Jak będzie to się okaże, ale zważywszy na to, że byli pierwszymi, którzy dołączyli to Na pewno będą mieli łatwiej niż Ci co będą dołączać masowo. Nie kłamał, że każdy będzie równy, w końcu będzie się liczyło to jak się starają i co robią dla Imperium i Niego Samego.

Po zebraniu wszelkich rzeczy, które potrzebował poszedł trochę dalej, by nie przeszkadzać Brollemu w spaniu i go nie obudzić, ale był na tyle blisko, by chociaż widzieć Jego ciało w oddali. Tak na wszelki wypadek. Miał nadzieję, że się niedługo obudzi, bo ma trochę związane ręce i nogi, a nie chce, by mu potem Fu gadał nad uchem, co to się nie stało. Tym bardziej, że ten chomik na kawie gdzieś zniknął i nawet niewiadomo czy znajdował się w tej linii czasowej czy w innej. Mimo to i tak wierzył, że jest oryginalny i Jedyny w Swoim rodzaju, więc nie powinien istnieć w innych czasach. Z resztą to nie istotne na razie. Musi się zająć czymś znacznie ważniejszym. Był bowiem wreszcie gotowy do działania. Zaczął rozbierać zupełnie niepotrzebne rzeczy i urządzenia, ale za to takie, które były podstawą. Ba. Jeśli mieli jakieś narzędzia czy bronie białe to je również przerobił na materiały. Tak mu dobrze to szło, że wszystko rozbierał w drobny mak, przez co miał dosyć sporo żelaza, stali i innych metalów, trochę drewna, drutów i wszelkiej maści elektroniki. Przyda się na potem, to było bardziej niż pewne. Tak dobrze mu to szło, że praktycznie zebrał wszysto co mógł i rozebrał wszystkie rzeczy, które się znajdowały w tym miejscu i dało się je przemienić na coś bardziej użytecznego. Z czasem miał coraz więcej metalu, drewna, czy elektroniki. Dopiero, gdy wszystko co dało się rozebrać i przerobić, było w częściach i surowcach, to od razu je pochował do kapsułek, z zamiarem użycia ich kiedyś. Powoli mu się kończyło miejce, ale dobrze, że zabrał je z poprzedniej planety, dlatego nie będzie jeszcze z tym, aż takiego problemu. Gorzej potem. Ale na szczęście miał przecież pewien projekt. Niestety, gdy co jakiś czas chodził i przeszukiwał miejsce to ze zdziwieniem zauważył, że pozostały takie rzeczy, których się nie opłacało przetwarzać. Dopiero wtedy wrócił na Swoje miejsce.

OOC:
Sponsored content

Zniszczone miasto - Page 4 Empty Re: Zniszczone miasto

Powrót do góry
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach