Go down
Ranzoku
Ranzoku
Liczba postów : 377

Górska Baza Królewskiej Milicji (były Ruch Oporu) - Page 7 Empty Re: Górska Baza Królewskiej Milicji (były Ruch Oporu)

Wto Lis 05, 2019 3:13 pm
Standardowo po zawitaniu w laboratorium Dexa, nasz blondyn został zaproszony na stalowe łoże, aby znów dać się pociachać ekscentrycznemu doktorowi. Oczywiście wszystko w dobre wierze. Do androida w pokoju dołączył Szesnasty i Popo, lecz tylko tyle pamięta, gdyż znowu został wysłany w objęcia Morfeusza. W Jego głowie tworzyło się mnóstwo wizji, większość dotycząca bieżących zdarzeń oraz fragmenty przeszłości chłopaka, lecz wciąż mocno zamglonej. Widział siebie jak był mały, lecz obrazy bliskich osób są nadal niewyraźne, więc ciężko cokolwiek konkretnego stwierdzić, ale to równie dobrze mogą być zwykłe urojenia, które nie muszą mieć nic wspólnego z rzeczywistością. Oby ta operacja nie trwała zbyt długo, bo już i tak za dużo czasu tu spędzili, a chciał jak najszybciej rozwiązać problem nowego Wszechmogącego. Musi być taki sam jak ten, którego znamy albo bardziej znaliśmy. bo nie ma Jego tutaj w świecie na jakim istniejemy. Wszystko jest skomplikowane, ale takie już uroki uniwersum Dragon Ball. Należy mieć wówczas na uwadze, że mieszkańcy ojczyzny, z której pochodził Kami mogą odmówić współpracy i co wtedy? Nie mogą zabrać wybrańca siłą przecież, więc całą nadzieje w umiejętności perswazji młodego blond Androida. Natenczas jest zdany na łaskę Dex, ale potem będą mogli kontynuować przygodę. O ile nasz protagonista przeżyje te oględziny tudzież tortury na tym stole operacyjnym. Bardzo optymistyczna wizja, co tu dużo mówić.
Haricotto
Haricotto
Admin/Time Patrol
Liczba postów : 2233

Górska Baza Królewskiej Milicji (były Ruch Oporu) - Page 7 Empty Re: Górska Baza Królewskiej Milicji (były Ruch Oporu)

Wto Lis 05, 2019 6:15 pm
MG

Minął jakiś czas i w końcu przyszła pora na wybudzenie Ranzoku. Dex zrobił wszystko to, co trzeba i po chwili blondyn otworzył swoje oczy. Najpierw, jak przez mgłę, ujrzał Dexa, który machał dłonią nad jego twarzą. Zaraz po tym dostrzegł Szesnastego i Mistera Popo.
- Powinny działać. - powiedział Dex, wycierając szmatką pot z czoła.
- Jak się teraz zepsują, to nie wiem... zjem je. - powiedział lekko poirytowany. Miał szczerą nadzieję, że tym razem będą działać tak, jak należy.

Szesnasty pomógł wstać z łóżka blondynowi, a Mister Popo poszedł na stołówkę po coś do jedzenia. Gdy już wszyscy byli w jednym miejscu, usiedli przy stole w pracowni Dexa i zaczęli jeść. Poza Szesnastym, który nie potrzebował jedzenia, by żyć. Był w końcu robotem.
- My nie móc zostawić Ziemia. Ktoś musieć zostać. - zaczął Popo, patrząc to na Szesnastego, to na Ranzoku.
Ranzoku
Ranzoku
Liczba postów : 377

Górska Baza Królewskiej Milicji (były Ruch Oporu) - Page 7 Empty Re: Górska Baza Królewskiej Milicji (były Ruch Oporu)

Czw Lis 07, 2019 7:44 pm
Przykuty do stołu nie mógł za bardzo podjąć konwersacji o dalszych planach, tak też musiał czekać na zakończenie przez Dexa eksperymentu. W końcu mógł otworzyć oczy i zerkać na zebranych tutaj ludzi, lecz przez jakiś czas widok był mglisty. Należało odczekać pewien czas, by móc normalnie kojarzyć i widzieć. Machanie ręką przez kolesia w białym kitlu poskutkowało i mógł podjąć odpowiednie ruchy oraz patrzeć na świat coraz to bardziej wyraźniej. Poczuł w końcu ulgę. - Lepiej, żeby działało, bo będziesz musiał je zjeść w mojej obecności! - Odparł żartobliwie mocno ukrywając zadowolenie z Jego pomocy, ale nie musiał o tym wiedzieć, bo jeszcze by się tym pysznił przez kolejne dekady. Przy pomocy Szesnastego, nasz bohater wstał z trudem, lecz wszystko było stabilne. Nie chwiał się, więc to dobry początek. Popo opuścił pokój i wrócił z posiłkiem, którego brakowało Ranzoku, w końcu nie jadł już... bardzo długo. Czy odczuwał głód jako pół robot? Na pewno nie w takim stopniu jak przeciętny człowiek. Cała trójka przysiadła do stołu i zaczęła delektować się jedzeniem. Prawie jak wesoła rodzinka i do tego bardzo specyficzna. Dwa roboty oraz Czarnoskóry Dżin. Tylko role tak jakby nie pasują, brakuje osoby do sprzątania, tj. kobiety (Hehe). W każdym razie uczta przebiegała w pełnej ciszy, a w pewnym momencie odezwała się najbardziej niespodziewana osoba. Był to Mister Popo, który chyba nad wyraz się martwi o losy Ziemi podczas ich nieobecności. Ktoś musiałby zostać, ale kto? Szesnasty nie puściłby Ranzoku samego, w końcu obowiązuje ich ta obietnica, a Popo nie wyglądał na wojownika i nim nie jest, bo sam nie dawno przyznał, że nie zna żadnych technik, chociaż na dłuższą metę to nie techniki zdobią wojownika tylko ich hart ducha i determinacja. - Rozumiem, najpierw polecimy na miejsce, potem zadecydujemy. Nawet nie wiadomo czy ten statek nadal działa, a bez niego nie osiągniemy celu jaki założyliśmy wcześniej. - Odrzekł, pochłaniając ostatni kawałeczek schaboszczaka jak taki drapieżnik. Bardzo smakuje mu tutejsza kuchnia. Szkoda, że Szesnasty nie skosztował tych pyszności, ale widać iż nie odczuwa głodu. Spojrzał na Szesnastego i Popo, opuszczając ostatecznie pokój Dexa, wówczas machając mu głową na do widzenia. Kiedy wszyscy stali, chłopak spojrzał na Popo i postanowił przejść do działania. - Prowadź Nas, Popo. Nie obawiaj się, zanim ruszymy zdecydujemy o wszystkim. - Ranzoku już wiedział, że to On będzie musiał udać się w potencjalną podróż, jeszcze nie wiedział z kim, ale był pewien, iż to właśnie Szesnasty zostanie. Mogą tylko i wyłącznie ruszyć i podjąć odpowiednie kroki na miejscu.
Haricotto
Haricotto
Admin/Time Patrol
Liczba postów : 2233

Górska Baza Królewskiej Milicji (były Ruch Oporu) - Page 7 Empty Re: Górska Baza Królewskiej Milicji (były Ruch Oporu)

Pią Lis 08, 2019 7:41 pm
MG

Popo skinął głową, a Szesnasty wygląd na zmartwionego. Podróż wymagała rozłączenia, a to było najgorsze. Ale czy naprawdę tego wymagała? Czy Popo nie przesadzał? Emocje mogły przyćmić zdrowy rozsądek. 
- My musieć się udać "na kraniec Ziemi". - zaczął Popo, patrząc to na Ranzoku, to na Szesnastego. Po chwili kontynuował.
- Tam być góry. Bardzo wietrzne. Ciężki klimat. Jeśli statek dalej tam być, to na pewno być w zły stan. My musieć sprawdzić stan i naprawić jeśli trzeba. - i wstał, od razu udając się do wyjścia. 

Kilka chwil później, na zewnątrz...

Mister Popo stał i patrzył się w niebo. Po kilku sekundach, spomiędzy drzew i skał wyłonił się latający dywan. Dżin wskoczył na niego, a ten lekko zafalował. Popo uśmiechnął się i wskazał ręką, by Ranzoku i Szesnasty do niego dołączyli.
- Tak być lepiej. - powiedział krótko, jakby obawiał się, że latanie na własną rękę mogło okazać się zgubne.
- Wy być pewni, że chcieć lecieć teraz? - zapytał jeszcze kontrolnie, nie wiedząc, co dwójce Androidów chodziło po głowie.
_____
Ewentualne z/t - Wzgórza Yunzabit
@Whis
@Whis
No.1 Whis' Fanboy
Liczba postów : 976

Górska Baza Królewskiej Milicji (były Ruch Oporu) - Page 7 Empty Re: Górska Baza Królewskiej Milicji (były Ruch Oporu)

Pią Sty 03, 2020 1:41 pm
MG

Po upadku Armii Czerwonej Wstęgi (761 r.), Ruch Oporu został przekształcony w oficjalną jednostkę Królewskiej Milicji, na czele której stoi Król Furry. Dowództwo pozostało bez zmian. Jedynej zmianie uległy zasady funkcjonowania placówki, która przybrała status oficjalnej, państwowej bazy wojskowej.
Rock
Rock
Liczba postów : 152

Górska Baza Królewskiej Milicji (były Ruch Oporu) - Page 7 Empty Re: Górska Baza Królewskiej Milicji (były Ruch Oporu)

Nie Sty 05, 2020 8:47 pm
___ - Jak zobaczę jeszcze jedne przepalone świece, to zaraz komuś.... Argh... - Rock zmemlała w ustach przekleństwo, podnosząc gwałtownie głowę znad trzewi pojazdu i złapała za szmatę by wytrzeć dłonie. Irytowało ją takie podejście... Samochód pancerny należący do Ruchu Oporu i przerobiony na auto do „zadań specjalnych” prezentował się nieźle – pomysł sam w sobie był świetny, ponieważ szkło pancerne oraz wzmocniona powłoka i ponadprzeciętna wydolność czyniły z niego postrach dróg miejskich. Jednak co z tego, na nic funkcjonalność oraz wytrzymałość, jeśli zapomną o czymś tak banalnym jak wymiana świec i podstawowy przegląd... Teraz wszystkie świece zapłonowe były do wyrzucenia, a opary paliwa przez to mogły uszkodzić katalizator i nieszczęście gotowe! Ugh. Dziewczyna odrzuciła ścierkę na bok, a Mruczka zeskoczyła z półki z narzędziami i miauknęła z wyrzutem, unikając tym samym bycia celem brudnej od smaru szmaty. - Pardon. - Rock zbyt zajęta własnymi myślami, machinalnie tylko przeprosiła i kiwnęła głową, sięgając po klucz do świec. Kot wdrapał się jej na ramię i usadowił wokół szyi, podczas gdy bez mrugnięcia okiem androidka odkręciła wszystkie świeci i za pomocą szczypiec odłożyła ja do przygotowanego wcześniej wiaderka. Złapała za puszkę ze sprężonym powietrzem by wydmuchać wszelkie nieczystości oraz sadzę, po czym zajęła się oliwieniem nowych świec i wkręcaniem ich do silnika. Była to żmudna robota, ale w końcu za coś jej płacą, prawda? Huh, przyjemnie było dla odmiany dostawać zapłatę za swoją pracę... Technicznie nie pamiętała swojej katorżniczej roboty u Armii Czerwonej Wstęgi, ale oni nie dali jej ani grosza za lata trudu. Ba, pewnie zapłatą było to, że dawali jej żyć.
___ - Jeszcze tylko to i mamy przerwę Mruczka. - przypomniała kotce Rock, na co usłyszała zadowolone mruczenie. Sięgnęła po cewki oraz przewody by je zamontować i westchnęła z wysiłkiem podczas mocowania się z kluczem. - Uh, dla-cze-go-to-ta-kie-cięż-kie? - podskakiwała, używając całej swojej wagi i siły, by poruszyć tym paskudnym narzędziem, sapiąc przy każdym wybiciu się z ziemi. W końcu usłyszała wyczekiwane kliknięcie. Nareszcie. Odłożyła narzędzia na bok i przetarła przedramieniem spocone czoło, oddychając głęboko. - Kawał dobrej roboty, co nie? - zwróciła się do kota dziewczyna. - To szóste auto dzisiaj... Ja rozumiem, że wszyscy się cieszą, ale nie powinni zaniedbywać sprzętów. Dobrze, to ja się doprowadzę do porządku i pójdziemy coś zjeść? - Mruczka otarła się o policzek Rock, zeskakując na stół, co dziewczyna uznała za przyzwolenie. Uporządkowała wszystkie narzędzia, posprzątała po sobie, nie chciała przecież, by ktoś natknął się na bałagan po jej zmianie. W przyklejonej do garażu łazience wyszorowała twarz oraz dłonie do czysta, po czym wytarła się niebieskim ręcznikiem. Zdjęła z głowy czapkę i przetarła kolorowe włosy, chcąc ochłodzić trochę głowę. - Fiuuu... Drugą zmianę mamy w laboratorium robotyki... Ale najpierw obiad. - to mówiąc wyciągnęła ramię w stronę kotki, która wskoczyła na swoje miejsce. Obie skierowały się do wyjścia, idąc jednym z rozległych korytarzy w stronę stołówki.
Ranzoku
Ranzoku
Liczba postów : 377

Górska Baza Królewskiej Milicji (były Ruch Oporu) - Page 7 Empty Re: Górska Baza Królewskiej Milicji (były Ruch Oporu)

Nie Sty 05, 2020 11:13 pm
MG MODE

Mechanik, który wykonuje swoja zadanie dbale i skutecznie nie był codziennym widokiem. Rock pochłonięta swoim zapałem do tegoż zadania robiła to dumnie oraz starannie, nie chcąc zawieść oczekiwań innych i przy okazji nie będąc ślepą na czyjeś partactwo. Gdyby osoba, która zapomniała wymienić przepaloną świecę była na miejscu to zostałaby potraktowana kluczem francuskim. Solidny cios tymże nieodłącznym elementem mechanika wbity w głowę mógłby dać mu nieco do zrozumienia, że takich podstawowych rzeczy nie wolno zapominać, no i ewentualnie pozbawić jegomościa życia, ale to tam... szczegóły. Idąc korytarzem do stołówki Rock natknęła się na randomowego mechanika z CC, który właśnie szukał Androidki.
- Przepraszam, że przerywam, ale zostałem poproszony, aby znaleźć niejaką dziewczynę o imieniu Rock. Nie wiesz może, gdzie mogę Ją znaleźć? -
Zapytał, drapiąc się po swoim wąsach, starając się wypaść na mądrego. Chociaż pewnie nie musiał udawać, ale dodawało mu to nieco prestiżu i samooceny. Nosił na swoim kitlu, a dokładniej przy piersi znaczek CC, był on całkiem widoczny.
- Capsule Corp przyda się teraz każda para rąk, a Pan Briefs pochlebnie wyrażał się o Rock. Sprawa dość nagląca. -
Dodał więcej do siebie, widocznie jest coś co wydarzy się w samej siedzibie CC, ale to na razie jest tajemnica, o której nic nie wiedział tenże doktorek. Najwyraźniej wszystko rozstrzygnie się w gronie zaufanych osób Doktora Briefsa. Jak panna Rock zareaguje? Czekajmy zatem.
Rock
Rock
Liczba postów : 152

Górska Baza Królewskiej Milicji (były Ruch Oporu) - Page 7 Empty Re: Górska Baza Królewskiej Milicji (były Ruch Oporu)

Pon Sty 06, 2020 3:01 pm
___Idąc spokojnym krokiem, dziewczyna myślała już tylko o obiedzie. Jeść musiała, to nie tak, że zasilanie i płyny ustrojowe niwelowały uczucie głodu. Poprawiła gogle na czapce, odwróciła ją daszkiem w tył, schowała rękawiczki do kieszeni i poklepała się po udach, sprawdzając, czy wszystko ma. Warto zaznaczyć, że Rock cały czas miała przy sobie swój niezawodny klucz francuski w bocznej kieszeni na udzie kombinezonu. Dostała to cacko gdy rozpoczęła pracę, a otwór klucza nastawnego był regulowany, więc żadna wielkość śrub oraz nasadek nie była jej straszna. I wcale nie używała go tak często do szerzenia przemocy, jedynie do sugestii, a ta potrafiła być wielce przekonująca, choć zdarzyło się paru osobom dostać guza. W drugiej kieszeni miała roboczy scyzoryk i miarkę, a na ramieniu, jak zawsze, Mruczkę. Czarna koteczka wdrapała się na swoje miejsce i ułożyła za karkiem, chowając za krawędzią stroju, owijając wokół szyi androidki niby puchaty kołnierz. Skręcając w następny korytarz, wpadła niemal na nieznajomą postać, która od razu zwróciła się do niej z pewną prośbą.
___ - Hm? Słucham? - przystanęła Rock, gdy zagaił ją mężczyzna. Jej wzrok od razu przykuł znaczek C.C. na białym kitlu. Czyli pracownik laboratorium... Nikt od mechanicznej roboty jak ona. Nie no, nie mogła narzekać, po obiedzie miała włożyć też podobny biały strój i zajmować się delikatną robotyką, więc to nie tak, że pracowała tylko w jednej sferze. Zerknęła na mężczyznę – miał podobny wąsik „na Briefsa”, ale używał chyba za dużo pomady, drapiąc go z namaszczeniem. Szukał kogoś... Jej właśnie. Sprawa dość nagląca, tak? Brzmiało ważnie, choć to nie wystarczyło dziewczynie. Rock potrzebowała jakichś szczegółów, by mieć pewność, że Doktor na pewno wysłał owego jegomościa po jej osobę. Głupio by było, gdyby jakiś niedobitek Armii Czerwonej wlazł na teren Bazy i rozpytywał się o androidkę, albo gdyby sprowadzili ją na teren C.C. bez jego zgody i wiedzy. Za wiele mu zawdzięczała by dać się wplątać w jakieś bezsensowne przepychanki. - Rock, tak? ... Chyba nie kojarzę. Wspominał coś o niej? Wie Pan, kolor włosów, wzrost, jakieś szczegóły? A może kazał jej coś przekazać? - androidka w zamyśleniu splatając ramiona na piersi i jedną dłonią dotykając swojego policzka. Co za szczęście, że czapkę miała obróconą tył na przód, w przeciwnym razie ujrzałby logo C.C. oraz naszywkę z jej imieniem. Jak tu go sprawdzić... Ah, bigno! - Mówi może Panu coś ten kotek? - wskazała kciukiem Mruczkę na swoim karku, która przymknęła oczy a teraz sennie zamruczała, łypiąc okiem na mężczyznę. Kilka lat przesiedziała na ramieniu Briefsa i od jakichś trzech tygodni była z dziewczyną na stałe, więc to wystarczająca wskazówka dla każdego, kto pracował w C.C.
Ranzoku
Ranzoku
Liczba postów : 377

Górska Baza Królewskiej Milicji (były Ruch Oporu) - Page 7 Empty Re: Górska Baza Królewskiej Milicji (były Ruch Oporu)

Pon Sty 06, 2020 5:36 pm
MG MODE

Rock podejrzliwie podeszła do Jegomościa, widocznie coś bardzo się Jej nie podobało, wliczając w to nieogarniętego lekko Pana, który wzbudzał nieco kontrowersji. Facet jednak poczuł się lekko zakłopotany, z twarzy zaczynały spływać pojedyncze krople potu. Upuścił lekko głowę, szyderczo śmiejąc się pod nosem.
- Pieprzyć to! Muszę pozbyć się konkurencji! -
Zza kitla wyjął spluwę i wystrzelił w kierunku Androidki. Czy Kobieta zdoła uniknąć nadchodzącego pocisku? Po pierwszym strzale nabrał nieco pewności i wystrzelił kolejne aż do wyprucia się z naboi. Pociski już bardziej leciały losowo, lecz cel był ten sam. Zabić. Następnie z kieszeni wyciągnął kolejny magazynek starając się jak najszybciej załadować broń dając jednak trochę czasu na reakcję dla Pani Android. Pod wpływem impulsu znaczek CC odpadł poprzez nadmierny ruch. Chyba ktoś odwalił niezłą fuszerkę. Tylko kto? Kto mógłby chcieć śmierci tak niewinnej istoty ludzkiej udoskonalonej mechanicznie? Czy w ogóle znajdziemy odpowiedź na te pytania? Któż to wie. Napastnik celowo próbował uniknąć strzału w koteczka, bo był zbyt słodki na tyle ile potrafił, choć strzelec z Niego to raczej mizerny, naboje jednak wciąż są skuteczne, nieprawdaż? Pewnie po śmierci Rock chętnie by go przygarnął. Hehe.
Gwoli ścisłości dzieli was odległość trzech metrów.
Rock
Rock
Liczba postów : 152

Górska Baza Królewskiej Milicji (były Ruch Oporu) - Page 7 Empty Re: Górska Baza Królewskiej Milicji (były Ruch Oporu)

Pon Sty 06, 2020 6:55 pm
___Nie dowiedziała się zbyt wiele, a szkoda... Choć reakcja jegomościa była jak najbardziej wymowna - jej instynkt trafił bez pudła. Jakiś porwany recydywista nie cierpiący C.C. i mający na pieńku z tamtejszymi geniuszami... A może to po prostu jego ego tak urosło, że przerosło zdrowy rozsądek? Rock zrobiła wielkie oczy na widok broni, po czym odruchowo zasłoniła się lewą, sztuczną ręką – jak oberwie, to się ją naprawi, tyle. Aż podskoczyła, gdy oddał strzał w jej stronę, a trzydzieści centymetrów od jej nogi, w posadzce, pojawiła się osmalona dziura po kuli. Unosiła się z niej delikatna strużka dymu. Oh-oh. Mruczka wbiła pazury w jej ramiona, mrucząc gardłowo, a Rock nie miała czasu zapytać, czy gość ma tak fatalnego cela czy po prostu się zgrywa. Tańczyła przez chwilę, dosłownie skacząc na boki, by nie oberwać z pistoletu i skryła się za ścianą, gdzie korytarz skręcał w bok. Byleby nie dać nafaszerować ołowiem kotki i siebie. Gość chyba nie radził sobie z bronią, bo ręka trzęsła się mu jak osika... I co on niby do niej miał? Jaka konkurencja?! A kij z tym, trzeba było działać, nim w amoku naprawdę zrobi komuś krzywdę. Chciał ją zabić, ale chyba nie do końca radził sobie z bronią palną, emocje wzięły górę... A w emocjach ludzie są w stanie robić różne rzeczy, nieprawdaż..? Mógł odrzucić spluwę i ruszyć na nią z gołymi rękoma, choć to akurat był marny pomysł, zwłaszcza, że od przerobienia na androida, sił jej przybyło.
___Etto... Chyba się nie dogadamy..? - zapytała Rock niepewnie, tylko po to by zaraz wsunąć kciuk i palec wskazując do ust i przenikliwie gwizdnąć – miało to zaalarmować pozostałych pracowników, a przynajmniej miała taką nadzieję, no i zwrócić uwagę drania na nią. Wyskoczyła raptownie zza ściany, gdy tylko mężczyzna sięgnął po magazynek. Przyśpieszyła, skacząc w jego kierunku, ale nim zdążył zareagować, błyskawicznym ruchem zerwała czapkę z głowy. Rzuciła mu ją w twarz, by ograniczyć mu pole widzenia i sięgnęła do kieszeni na udzie, łapiąc za klucz francuski. Ustawiając się bokiem do mężczyzny, byle nie na linii ognia, w pierwszym zamachu chciała uderzyć w lufę, a raczej w jego dłonie trzymające pistolet. Przy odrobinie szczęścia upuści broń. Nie żałowałaby nawet jakby połamała mu te grube palce... Zaraz poderwała ramiona celując narzędziem w jego twarz i może łamiąc nos, a kopniakiem celując w zgięcie kolan, by stracił równowagę. Jakby tego było mało, uderzyłaby po raz trzeci w głowę, nie szczędząc sił na ową samoobronę, gotowa w każdej chwili rąbnąć po raz czwarty i wybić mu zęby. Chciał ją zabić, prawda? Gdyby uciekła, mógłby pobiec za nią, a tym samym naraziłaby innych pracowników Milicji na spotkanie z tym obłąkanym gościem. Próbował pozbawić ją życia... Więc powinien przygotować się na to, że również może stracić swoje, ponieważ Rock nie obawia się bić niekonwencjonalnie.
Ranzoku
Ranzoku
Liczba postów : 377

Górska Baza Królewskiej Milicji (były Ruch Oporu) - Page 7 Empty Re: Górska Baza Królewskiej Milicji (były Ruch Oporu)

Pon Sty 06, 2020 9:44 pm
MG MODE

Wyraźnie widać, że ów napastnik nie specjalizował się w broni palnej, wykonywał tylko rozkazy, ale czyje? Tak czy siak Rock nie chciała się poddać, więc musiała zareagować. Normalna kolej rzeczy. Dziewczę tańczyło pośród wystrzelonych pocisków, może zamiast o karierze mechanika, powinna pomyśleć o tańcu? Każdy z naboi po prostu chybiał. Jeden z nich zrobił dziurę w podłożu, z kolei reszta po prostu nie trafiała, w międzyczasie zdążyła się bezpiecznie oddelegować za ścianę i czekać na odpowiedni moment. Niestety nikt nie usłyszał odgłosu strzelania oraz donośnego gwizdu Rock. Może umiejętnościami nie grzeszył, lecz wiedział, gdzie się zaszyć by móc na spokojnie dopełnić swój obowiązek. Napastnik w gradzie pocisków również nie słyszał słów kobiety, tak też nici z negocjacji. Gdy oszalały Jegomość sięgał po magazynek, Rock postanowiła wykorzystać ten moment, aby pojmać napastnika. Rzut beretem teraz nabrał dosłownego znaczenia, lecz w tym przypadku miał on ograniczyć widoczność "przeciwnika" co zakończyło się sukcesem. Gdy ten próbował odrzucić czapkę i kontynuować ostrzał, Rock była już wystarczająco blisko, by wcielić dalszą część planu w życie. Wykorzystała oręż przykładnego mechanika i uderzyła nim w Jego dłonie. Mężczyzna zawył z bólu i upuścił broń. Kolejny cios chybił minimalnie trafiając go w bark, co było bardzo bolesne, kilka kości na pewno poszło się walić, a nasz nieszczęśnik upadł na plecy. Uderzenie w kolano tylko ułatwiło tenże upadek. Rock już była przygotowana na kolejny cios, lecz przyjemniaczek machał ręką na wszystkie strony, byleby tylko nie zarobić gongu w głowę.
- Dość! Wypełniam tylko rozkazy! -
Chyba całkowicie się poddał, nie spodziewał się takiego oporu ze strony kobiety. Myślał, że wszystko pójdzie jak z płatka, lecz tym razem się przeliczył. Osoba, która zleciła ten atak z pewnością nie spodziewała takiego obrotu spraw, ale czy to naprawdę było zlecenie czy część gry? Jak Rock postąpi wobec niedoszłego zabójcy, który chyba zrozumiał swój błąd?
Rock
Rock
Liczba postów : 152

Górska Baza Królewskiej Milicji (były Ruch Oporu) - Page 7 Empty Re: Górska Baza Królewskiej Milicji (były Ruch Oporu)

Pon Sty 06, 2020 10:36 pm
___Może zagrała trochę za ostro, lecz gdy stawką jest własne życie, każda istota jest zdolna przekroczyć pewne swoiste granice i zapomnieć o strachu. Niemniej, Rock udało się połamać przeciwnikowi kilka palców i gdy tylko upuścił pistolet, kopnęła go tak, by broń odleciała jak najdalej, pod przeciwległą ścianę. Uderzenie w bark mogło złamać mu obojczyk albo nawet któreś z żeber, a gdy mężczyzna leżał podcięty jej kopniakiem, zasłaniając się przed zaufanym kluczem francuskim, dziewczyna mogła tylko westchnąć. Zmrużyła oczy, ciemniejsza tęczówka dokonała czegoś w rodzaju skanu, zapisując cyfrowy obraz mężczyzny w jej mózgu. Na wszelki wypadek... Przerzuciła leniwie broń z jednej ręki do drugiej, patrząc na jegomościa spod łba. Nie zamierzała go dalej katować – nie była mściwa, bo teraz wyglądał doprawdy żałośnie, ale też nie zamierzała drania od tak puścić wolno. Prawdziwe szczęście, że uszła bez szwanku, bo mogło się to faktycznie źle skończyć i dla niej i dla kota. Wciąż z bronią w ręku, złapała mężczyznę za materiał kitla, pomagając mu usiąść na podłodze. Starała się to robić w miarę delikatnie, by nie powiększyć ran które zadała, ale jednocześnie nie zamierzała się z nim za bardzo cackać. Rozplotła pas, który trzymał jej kombinezon ściśnięty w talii i zdjęła go – wzięła ramiona jegomościa, splotła je na jego plecach i związała w przedramionach owym pasem na zgrabny węzeł. Nie chciała ściskać nadgarstków i palców, by bardziej ich nie urazić po swoim ciosie, ale nie mogła go nie związać. Zrobiła krok w tył, oceniając krytycznie swoje dzieło i obeszła jegomościa, zbierając po drodze znaczek C.C. który odpadł mu od ubrania. Przyjrzała mu się, po czym schowała do kieszeni na piersi. Zgarnęła z powrotem czapkę z goglami, wkładając ją ponownie tył na przód i wyciągnęła z kieszeni chusteczkę higieniczną. Przez nią wzięła do ręki pistolet i uważnie obejrzała, wciąż w drugiej dłoni balansując kluczem nastawnym. W końcu podniosła wzrok na mężczyznę.
___I co my teraz z nim zrobimy? - zwróciła się do kotki, która cały czas wiernie pilnowała jej ramienia. Podczas tej afery nastroszyła sierść, a teraz przysiadła z powrotem na jej kołnierzy, łypiąc nieufnie na mężczyznę i mruknęła coś gardłowo. Rock przytaknęła głową. - Zgadzam się w pełni... - przyznała jej androidka beztrosko, po czym zaczęła bujać w dłoni kluczem francuskim. Mężczyzna, o ile nie ujrzał napisu na jej czapce, dalej nie wiedział kogo ma przed sobą. Trudno by się na tym skupił, gdy został kopniakiem sprowadzony do poziomu i następnie skrępowany mocny, roboczym pasem. Teraz ona musiała zadać kilka pytań. - Zrobimy tak... Szukałeś Rock, prawda? - przykucnęła dwa metry przed nim, by ich spojrzenia mogły się spotkać. - Czemu? Ona tu jest tylko zwykłym pracownikiem... Miałeś ją zabić, huh? A nie mogąc znaleźć, uznałeś, że zastrzelenie pierwszej lepszej dziewczyny wystarczy? Też wspominałeś o konkurencji i jak mówisz, wypełniasz ich rozkazy... Powiesz mi coś więcej, czy mam podjąć się amatorskiej trepanacji czaszki za pomocą mojego ulubionego klucza? - zmrużyła powieki. Prawdę mówiąc Rock, brzydziła się niepotrzebną przemocą i tylko adrenalina oraz obawa o życie zmuszała ją do takich wyczynów. Nic mu już nie groziło z jej strony, ale nie musiał o tym wiedzieć. Androidka odkaszlnęła dyplomatycznie, choć jej ton miał lekkość wieka trumny. - Ktokolwiek Cię tu wysłał... Nie powiem, musiał wiedzieć, że nie jesteś zbyt cierpliwy i nie jest z Ciebie strzelec wyborowy, co? Mam wrażenie, że zostałeś wystawiony... Może nawet chciano się Ciebie pozbyć. - dodała z pewnym współczuciem, starając się zagrać mu na ambicji, cały czas trzymając swój klucz w gotowości. Jeśli spróbuje się na nią rzucić, zrobi z jego głowy uchwyt na papier toaletowy, a naprawdę nie miała na to ochoty. - Możesz mi powiedzieć o co chodzi, a wtedy ja zabiorę Cię do laboratorium. Tam Cię połatają i najwyżej posiedzisz trochę w areszcie i za współpracę oraz informacje kara będzie lżejsza... Chyba, że nic nie powiesz, to wtedy będę musiała powiedzieć strażnikom, że byłeś uzbrojony i byłam zmuszona działać w obronie własnej. – to mówiąc zacisnęła dłoń na kluczu francuskim. Blefowała, oczywiście, że tak, ale, gość nie był w pozycji do pertraktowania. Miała tylko nadzieję, że wyciągnie z niego wystarczająco dużo, nim pojawi się jakiś ochroniarz... Właśnie, gdzie oni są?! Nie minęło wcale dużo czasu od pozbycia się RR, a oni już zbyt lekko traktują swoją robotę. Nieładnie...
Ranzoku
Ranzoku
Liczba postów : 377

Górska Baza Królewskiej Milicji (były Ruch Oporu) - Page 7 Empty Re: Górska Baza Królewskiej Milicji (były Ruch Oporu)

Wto Sty 07, 2020 12:57 am
MG MODE

Niezbyt rozgarnięty pan już wiedział, że daleko nie zajdzie, został perfidnie potraktowany przez Amazonkę. Po prowizorycznym opatrunku jegomość próbował się uspokoić, co przychodziło mu z trudem po otrzymaniu takich obrażeń. Zdrową dłonią głaskał się po głowie czując lekkie zakłopotanie, cóż poradzić.
- Tak naprawdę wiedziałem, że to Ty. Chciałem odwrócić jakoś twoją uwagę. Robiłem to dla rodziny. Po prostu zostałem zaszantażowany przez Pana C... -
W momencie, gdy próbował dokończyć zdanie, zaczęło coś mocno pikać. Teraz można było zauważyć, że miał założoną wokół szyi metaliczną obrożę, w której diody świeciły czerwoną barwą. Pisk zaczął się mimowolnie nasilać i stopniowo przyspieszać. Coś bardzo jest jednak nie halo.
Udawany doktorek zaczął się coraz bardziej wierzgać próbując pozbyć się tego urządzenia z głowy. Dalsza cześć pytań pozostała jednak bez odpowiedzi, bo po pewnym czasie pisk ustał i mógł odetchnąć z ulgą... no do czasu. Przez korytarz wbiegło kilku strażników, którzy byli zainteresowani osobą podającą się za przedstawiciela CC. Coś chyba im nie pasowało. Wtedy jeden z nich krzyknął głośno.
- Padnij! -
Nastąpił niewielki wybuch, który niestety pozbawił głowy nieszczęśnika. Krew pokryła ściany korytarza, a na pewno nie był to przyjemny widok. Pozostała część ciała upadła na podłogę, a z kieszeni wypadła jakaś biała karteczka pokryta nieco krwią. Jak to się mogło stać? Czy ktoś ucierpi, no nie licząc już pechowca? Przekonajmy się.
Większości strażników pozostało tylko powiedzieć wymowne 'O kurwa!' po całym tym zajściu.
Rock
Rock
Liczba postów : 152

Górska Baza Królewskiej Milicji (były Ruch Oporu) - Page 7 Empty Re: Górska Baza Królewskiej Milicji (były Ruch Oporu)

Wto Sty 07, 2020 2:33 pm
___Jegomość uspokoił się na tyle by móc coś normalnie powiedzieć, to dobrze. Rock patrzyła podejrzliwie na mężczyznę, który dość niezgrabnie starał się ogarnąć po całym zajściu, siadając i sprawdzając, czy przypadkiem nie rozłożyła go na części pierwsze podczas tej samoobrony. Logiczne, choć aż tak go nie wbiła w ziemię... Powinno się zagoić w przeciągu miesiąca. Dalej nie była pewna czy może pozwolić opaść swojej czujności – mężczyzna wydawał się teraz kompletnie skołowany całym zajściem, nie wiedział co zrobić ani co powiedzieć – albo doskonale udawał. Musiała nałożyć filtr na swoje myśli, by nie dać się ponieść emocjom i trzeźwo podejść do tego, co zacznie mówić. Uniosła brew na wzmiankę o tym, że wiedział, kogo ma przed sobą i wzrok dziewczyny złagodniał, gdy wspomniał o rodzinie i szantażu... Nic dziwnego, że nie potrafił obchodzić się z bronią ani podejść przeciwnika – po prostu nie wiedział jak to zrobić, a został postawiony przed okrutnym wyborem. Poczuła ukłucie żalu, że potraktowała go w ten sposób, lecz w gruncie rzeczy, gdyby nie to, sama leżałaby już tu martwa na środku korytarza, a go pewnie rozstrzelaliby strażnicy. Ba, może gość po prostu zmyśla całą tę bajeczkę, licząc na jej sympatię i uniknięcie kary? Nie była tego taka pewna. Wydawał się szczerze zagubiony, a sposób w jaki próbował się jej pozbyć oraz fakt, że nie obronił się przed jej improwizowaną dywersją świadczył jawnie, że nie ma żadnego przygotowania bojowego ani odpowiednich odruchów. Po prostu, szary obywatel wplątany w jakieś bagno... Oj, to chyba dopiero początek kłopotów związanych z tym tematem. A sprawcą tego całego zamieszania był...
___ - Pan C...? - powtórzyła bezwiednie Rock, wpatrując się w mężczyznę  usilnie i starając zrozumieć, kto miałby na tyle w sobie zawziętości by zaszantażować kogoś śmiercią rodziny i wysłać na misję zabicia androidki. Przecież... To nie miało sensu. Kogo jej osoba mogłaby obchodzić? Technicznie zginęła podczas wypadku w C.C. za rządów RR i została wymazana z akt jako martwy obywatel, to tyle. Briefs i Ruch Oporu nadali jej nowe życie, stworzyli odpowiednią kartę obywatelską i w sumie jest tu legalnym pracownikiem Bazy Królewskiej Milicji... Lecz nie było czasu zaprzątać sobie tym głowy, po oto w jej uszy wdarło się agresywnie natarczywe pikanie. Rock zachwiała się wstając, a zirytowana dźwiękiem Mruczka zeskoczyła z jej ramienia najeżona, chowając się pod ścianą. W oczach mężczyzny pojawiła się obawa... Strach, a gdy zaczął wierzgać, łapiąc za swoją szyję, ujrzała, że spowija ją kawałek metalu z jaskrawą diodą. Schowana pod kołnierzem obroża została niezauważona, do czasu gdy odezwała się alarm dźwiękowy. Jegomość zdawał się dusić ze strachu, wierzgać i tarzać, a Rock w pierwszym odruchu chciała mu pomóc, podejść i sprawdzić co to za ustrojstwo wmontowane w jego ciało... Ale nagle wszystko ucichło i zamarła w bezruchu, niepewna co się działo. Zrobiło się cicho, aż za cicho. Rock zmarszczyła brwi, lewym okiem wpatrując się w obrożę i starając zeskanować przedmiot, lecz oto usłyszała gwałtowny tupot i z drugiego końca korytarza wyłoniło się kilku strażników. Aura, która ich spowijała, patrząc na zaniepokojone wyrazy twarzy i gorączkowe rozglądanie się na boki, jawnie mówiła, że coś im się nie podoba. Ledwie usłyszała krzyk, zrobiła dwa kroki w tył i nagle korytarzem wstrząsnął wybuch.
___Rock szybko zamknęła oczy. Zdążyła odruchowo zasłonić głowę ramionami przed eksplozją, lecz zaraz poczuła na skórze coś ciepłego. Chwilę dzwoniło jej w uszach, acz zaraz to dziwne uczucie minęło... Ale słysząc chóralne przekleństwa od strony strażników, dziewczyna otworzyła powieki, tylko po to by spojrzeć na pozbawione głowy zwłoki. Malowniczy widok, jak z horroru... Dymek i woń spalenizny unosiły się do góry, część ciała, tam gdzie zaczynała się kiedyś szyja została przypalona przy niewielkiej eksplozji. Ciało oczywiście leżało bezwładnie i trudno było pomyśleć, że mężczyzna kilka sekund temu żył i mówił. Krew zabarwiła ściany malunkiem w stylu Pollock'a, podłoga była teraz lepka i sama Rock uniknęła ochlapania posoką... Ugh. Coś podjechało jej do gardła, lecz nie z powodu obrzydzenia, ale dziwnego, lodowatego niepokoju. Musiała oprzeć się o ścianę, bo jej nogi chciały odmówić posłuszeństwa. Oddychała głęboko, jedna dłoń odruchowo skierowała się do kieszeni, lecz natrafiła na pustkę – Rock po stracie pamięci nie mogła wiedzieć, że tam zawsze znajdował się inhalator, który pomagał jej odzyskać kontrolę nad płucami w stresujących chwilach... Teraz zrobiła to sama, bo w końcu nie była już chorowitym człowiekiem, w dodatku zadziwiająco szybko odzyskując animusz. Spojrzała na swoje dłonie... Upaprane posoką, łącznie z kluczem oraz bronią. Będzie musiała solidnie wyczyścić sprzęt, jeśli nie chce by zardzewiał po prysznicu z krwi. Z westchnieniem odłożyła na bok sprzęt, pokręciła energicznie głową i wzięła się pod boki, rozglądając po scenie morderstwa – Mruczka schowała się za wyłomem korytarza, więc uniknęła czerwonego deszczu. Za to wzrok dziewczyny przykuła karteczka leżąca obok nogi denata – schyliła się po nią i rozprostowała, by sprawdzić, czy zawiera jakieś poszlaki.
___ - Jak on się tu dostał? - zapytała strażników, składając papierek na pół i chowając w kieszeni na piersi. W jej głosie nie było jakichś wyrzutów czy złości, że pozwolili mu wejść na teren bazy, jedynie żal. Trup nie odpowie na te pytania i nie była pewna, czy mówił prawdę czy zmyślał... Choć niemiłe podejrzenie mówiło, że był z nią szczery. Dziewczyna, uważając by nie nadepnąć przypadkiem na fragment czaszki czy mózgu, przykucnęła przy torsie. Mogło się wydawać, że ostatnią rzeczą jaką powinna chcieć zrobić delikatna płeć żeńska, to przyglądanie się takim rzeczom, lecz Rock koniecznie chciała wiedzieć, czy z obroży coś nie zostało. A jeśli rozsypała się w pył, czy zostawiła jakieś ślady na ciele, wbite kable w skórę lub inne rzeczy... Głowa wybuchła od środka, więc musiało być tutaj coś innego niż ładunek wybuchowy, chyba, że to technologia jej nieznana. No i... Uaktywniła się na dźwięk głosu mężczyzny, a dokładniej gdy zaczął opowiadać, że został zaszantażowany. Mogła to być kwestia limitu czasowego, albo ktoś go obserwował i widząc, że nie podołał zadaniu i mógł zdradzić niewygodne informacje, pozbył się go... Okrutne. Jeśli ktoś posuwa się do takich rzeczy by się jej pozbyć, co ona takiego zrobiła, by ściągnąć na siebie tego typu niebezpieczeństwo..? Oh, bogowie... - Trzeba go zanieść do laboratorium. Możliwe, że ma gdzieś jakiś podsłuch lub wszczepione inne rzeczy, o ile ten podsłuch właśnie go nie wysadził... - rzuciła Rock w stronę strażników i bezceremonialnie zaczęła przetrząsać kieszenie martwego pseudoktora, szukając jakichś poszlak, portfela z dowodem osobistym oraz innych rzeczy, które wytłumaczyłby tę osobliwą sytuację. - Próbował mnie wybawić z Bazy, ale byłam podejrzliwa i zaczął strzelać. - zaczęła tłumaczyć mężczyznom. - Ktoś polecił mu tu wtargnąć, ale udało mi się go znokautować kluczem niż przyszliście. Zaczął właśnie mówić, że nie robił tego z własnej woli, gdy wpadliście wy i... Kaboom. - zakończyła martwym głosem swoje podsumowanie androidka, przerywając na chwilę czynność sprawdzania ekwipunku i poszlak na martwym ciele. - Powinnam pójść skontaktować się z Doktorem Briefsem.
___Może on będzie wiedział kim jest tajemniczy Pan C. Rock przezwyciężyła dziwne uczucie w piersi, które wrzeszczało jej w ucho, że ten człowiek żył chwilę temu, że oddychał, miał nadzieję i był równie przestraszony co ona... Nie mogła się temu poddać, bo nic wtedy by nie zdziałała. Jeśli to co mówił, to prawda, to jego rodzina gdzieś tam jest i prawdopodobnie jest w ogromnym niebezpieczeństwie, a nie zamierzała tego tak zostawić. Mogła zebrać się i iść od razu do C.C., oczywiście po małym prysznicu. Na obiad nie miała już najmniejszej ochoty.
Ranzoku
Ranzoku
Liczba postów : 377

Górska Baza Królewskiej Milicji (były Ruch Oporu) - Page 7 Empty Re: Górska Baza Królewskiej Milicji (były Ruch Oporu)

Wto Sty 07, 2020 5:24 pm
MG MODE

Przygoda przyjęła dość krwawy obrót, ale tego nikt nie mógł się spodziewać poza samym Mistrzem Gry. Strażnicy nie potrafili się z tym pogodzić, kilkoro z Nich nie było przyzwyczajone do takiego widoku, więc szybko pobiegli do łazienki załatwić... pewną niecierpiąca zwłoki sprawę (hehe, ale suchar). Rock niestety nie mogła otrzymać satysfakcjonujących odpowiedzi, więc musi zadowolić się tym czego sama się zdołała dowiedzieć natenczas. Ten widok jednak też wprawił dziewczynę z zakłopotanie. Z kolei pozostali strażnicy zaczęli niepewnie podchodzić do zwłok. Rock nie pozostała dłużej bierna, więc również postanowiła rozejrzeć się po miejscu zbrodni, przede wszystkim zaciekawiła ją kartka, która po wybuchu zetknęła się z podłożem. Widniał na niej napis, w większości pokryta przez szkarłatną posokę.

Treść liścika. Niestety dalsza zawartość nie mogła zostać odczytana:

Na razie to ten liścik jest jedyną poszlaką (Domyślnie jest to treść tej karteczki co trzymasz przy sobie). Po przeszukaniu, kieszenie nieboszczyka wiały pustką, w jednej z nich było tylko zdjęcie Jego, kobiety i dziecka w wesołej atmosferze na podwórku. Wszyscy byli szczęśliwi. Niestety rzeczywistość bywa okrutna.
Jeden ze strażników opowiadał, że przy wejściu stał z innym strażnikiem, jednak jak wrócił z łazienki to już tego drugiego nie było.
- Wracając na posterunek natknąłem się na tego pana, miał plakietkę i wyglądał na zdenerwowanego. Powiadomiłem pozostałych strażników i tutaj przybiegliśmy. Widocznie za późno. -
Wyraz twarzy tego strażnika pokazywał gniew. Nie spełnił się w tej roli i wini się za to. Cóż, człowiek bywa istotą omylną, a z potrzebami fizjologicznymi nie mógł walczyć.
Reszta strażników ustosunkowała się do prośby Rock i zanieśli go do laboratorium. Po wstępnych oględzinach można dostrzec, że gdzieś pod skórą miał coś wszczepione, mianowicie posiadał bliznę po "operacji" na przedramieniu. Rock wpadła na pomysł spotkania z panem Briefsem, na co jeden ze strażników odpowiedział.
- Ależ Pani! To zbyt niebezpiecznie, abyś udała się sama tam. Ktoś dybie na twoje życie! -
Wtem do zgromadzenia podbiegł jakiś losowy strażnik, który monitorował zewnętrzną część bazy.
- Znalazłem zwłoki. To jeden z naszych. Ktoś poderżnął mu gardło. Sądząc po zaschniętej krwi, miało to miejsce przed kilkoma godzinami! -
Każdy z osobna był zaskoczony tą informacją. Kto mógł dopuścić się takiej zbrodni? Do jakich wniosków dojdzie Rock? Najwyraźniej wszystko było zaplanowane. Pozostaje tylko lepiej przyjrzeć się truchłu nieszczęśnika, który został wplątany w niezłą kabałę. Smutne, że już nigdy nie zobaczy rodziny, o którą tak walczył. Ten dzień jednak nie należał do udanych. Z pewnością.
Rock
Rock
Liczba postów : 152

Górska Baza Królewskiej Milicji (były Ruch Oporu) - Page 7 Empty Re: Górska Baza Królewskiej Milicji (były Ruch Oporu)

Wto Sty 07, 2020 8:37 pm
___Natura ludzka bywa zawodna, ale nauka..? Rzadko. Może dlatego Rock lepiej radziła sobie z silnikami i układami scalonymi niźli innymi ludźmi, nawet jeśli pośrednio miała z nimi jeszcze wiele wspólnego. Nie jest machiną na wskroś, tylko jakieś 63,57% jej ciała jest i to głównie podzespoły regulujące pracę jej organów wewnętrznych. Słabe serduszko dawno by się posypało gdyby nie wspierająca je siatka nanoprzewodów... Uczucia, dusza czy wolna wola, to zostało, choć zdarzało się, że nie wiedziała jak te rzeczy nazwać. Patrząc na jeszcze dymiące po eksplozji zwłoki, dziewczyna czuła wiele rzeczy, które kipiały w niej jak gotująca się woda... Niepokój, obrzydzenie do całej tej sytuacji, lęk oraz rosnącą irytację. Nie mogła trafić na żadną poszlakę, wyglądało na to, że denat pozostanie bezimienną ofiarą Pana C. Za to liścik zawierał nieprzyjemną informację, aż dziewczyna cicho prychnęła, niby rozjuszona kotka. Tchórz. Zamiast stanąć przed nią twarzą w twarz, kimkolwiek jest, szantażował szarego cywila odbierając mu życie oraz rodzinę. Przeczytawszy liścik oraz podnosząc na poziom twarzy rodzinne zdjęcie wyjęte z kieszeni mężczyzny, Rock poczuła kolejny lodowy węzeł na przełyku... A raczej coś, co przypominało zimną furię. Jeszcze gotujące się w niej przed sekundą emocje zniknęły, jak zmrożone lodem. Wyprostowała się i powoli, głęboko odetchnęła. Marudząc, ubolewając i złoszcząc nie pomoże nikomu anie nie polepszy to w żadnej mierze jej sytuacji. Trzeba było się wziąć w garść! Skryła zdjęcie w kieszeni, odwracając głowę do przemawiającego strażnika. Ta informacja z wielu powodów była przydatna, mianowicie - ktoś pomógł z zewnątrz dostać się tutaj mężczyźnie, w dodatku była to osoba, która albo podszywała się pod pracownika bazy albo będąca w stanie znokautować i unieszkodliwić wyszkolonego strażnika Milicji, także... Dlaczego go nie posłali do zabicia dziewczyny a wybrali jakiegoś niewinnego faceta w średnim wieku? Ugh. Nie mieściło się jej to w głowie. Ta gra była wyrachowana i okrutna, jakby Pan C. czerpał przyjemność z poczucia beznadziejności jakie czują szantażowanie przez niego ludzie... A tego nie mogła mu darować.
___ - Co się stało, to się nie odstanie. - Rock poklepała lekko mężczyznę po ramieniu, chcąc trochę złagodzić jego gniew na jego nieprofesjonalność i spojrzała na nieboszczyka z żalem. Strażnikom też się oberwało, w sensie moralnym, i mogą dostać od przełożonych za coś takiego... Miała nadzieję, że nie jakoś okropnie. - To nie był samobójczy atak, on naprawdę nie chciał tego robić... Ale miał trudności by we mnie strzelić z odległości trzech metrów, więc wątpię, by był odpowiedzialny za coś więcej. - dziewczyna wzięła się pod boki, zastanawiając krytycznie co może jeszcze zrobić. Podeszła do niej Mruczka, przyglądając się niepewnie trupowi i obwąchując plamę krwi. Dziewczyna szybko złapała kota i usadowiła na swoim ramieniu, mając nadzieję, że nie przyszło jej do głowy próbować kawałków, ekmh, denata. To byłoby bardzo nieprofesjonalne z jej strony. - Mam wrażenie, że ktokolwiek go tutaj przysłał, wie, że zawiódł. Proszę, miejcie się na baczności, niewykluczone, że może być więcej podobnych „gości”. - zwróciła się do strażnika z powagą i przejęciem w głosie. - Albo wybuchających paczek, fałszywych pracowników czy osób podających się za strażników czy kadrę Milicji... - wyliczała na palcach. - Nie wiem co mogą jeszcze wymyślić. Trzeba być czujnym, a ja... Ja nie będę się rozstawać z tym. - wskazała na klucz francuski, który podniosła z ziemi i oparła o swoje ramię w dość dramatycznym geście. Poczekała, aż strażnicy zbiorą zwłoki do, eeee, kupy i zabiorą do laboratorium, po czym podążyła spokojnym krokiem za nimi, zgarniając pistolet z podłogi i żałując woźnego, który będzie musiał posprzątać krew oraz kilka resztek, które zostały na posadzce... Na miejscu denat został położony na stole a dziewczyna rozebrała go od góry do pasa. Nie, by miała w tym jakąś przyjemność, ale musiała sprawdzić, czy jakaś podobna pułapka nie jest ukryta w jego ciele, a jej uwagę zwróciła blizna na ramieniu. Wyglądała na świeżą... - Rany goją się zazwyczaj maksymalnie dwa tygodnie, tego typu w każdym razie... - wymamrotała do siebie dziewczyna, lecz wszelkie poważniejsze zabiegi musiały chwilę poczekać. Potrzebowała się ogarnąć! Przy zlewie w rogu laboratorium wyczyściła twarz, włosy i ubranie z kropel krwi, po czym odstawiła Mruczkę na biurko. Narzuciła na siebie profesjonalny, biały fartuch, zakasała rękawy, spięła włosy i rozejrzała się w poszukiwaniu jakiegoś innego naukowca czy laboranta... Ugh, dlaczego nie ma ich wtedy, gdy są potrzebni? Położyła na blacie sztuczny znaczek C.C., zdjęcie, liścik oraz pistolet.
___ - Hm... Prawda. Zawsze jest jeszcze komunikator. - musiała przyznać rację strażnikowi. Fakt, nie powiedziała bezpośrednio, że mężczyzna konkretnie miał ją zabić, lecz było to wystarczająco oczywiste. I niepokojące. Ze swojego życia pamiętała tylko ostatnie trzy tygodnie – tyle czasu minęło odkąd się obudziła i... Cały ten czas spędziła w Bazie. Dla świata była martwa, znała szczegóły wypadku oraz swojego poprzedniego życia, acz nie utożsamiała się z nimi dokładnie i... Jak niby mogła komuś narazić się tak bardzo, by zostać celem morderstwa? Nie pamiętała nic a nic za czasów, gdy była tylko człowiekiem i było to w pewnym sensie przekleństwem – w przeciwnym wypadku może by się domyśliła o kogo chodzi... Lecz skoro była tylko na najniższym szczeblu pracowników w C.C., pod rządami RR, jak niby mogła komuś zagrozić? I tym bardziej aż tak się narazić? Ryzykowanie wyprawą nie było dobrym pomysłem, ale nie czułaby się dobrze, gdyby nie skontaktowała się ze swoim mentorem. Był jedyną osobą, którą znała na tyle, by móc zaufać... Uniosła głowę znad zwłok, widząc, że do zgromadzenia dołączyła jeszcze jedna osoba. Po wysłuchaniu gorączkowej relacji, Rock była zaskoczona, choć nie tak bardzo... Liścik wyjaśniał i to, lecz coś się tutaj nie zgadzało. - Nie sądzę, byście go szukali przez kilka godzin, prawda? - zwróciła się androidka do strażników, wskazując ruchem głowy denata. - Odkąd wszedł do środka, a wy zebraliście się by go znaleźć, mogło minąć... Chyba maksymalnie pół godziny, prawda? Nie jest winny tego morderstwa, przynajmniej nie bezpośrednio. W tym czasie też zniknął drugi strażnik z warty... Więc to nie mógł być on, skoro tamten nie żyje już od paru godzin. - Rock zmarszczyła brwi. Nie podobało się jej to, ponieważ nic się tu nie sumowało. - Na jakiej warcie w takim razie stał zabity i co się stało ze strażnikiem, który zniknął podczas Twojej nieobecności? - zwróciła się do mężczyzny, który wcześniej opowiadał o tamtym zajściu. Złożyła ramiona na piersi, czując jak trybiki w mózgu śmigają na najwyższych obrotach. - Niewykluczone, że denat przebrał się za strażnika kilka godzin temu, czekając aż zostawisz go samego, zdjął uniform i założył kitel, szukając mnie po bazie. To chyba najbardziej prawdopodobne wyjaśnienie i najmniej angażujące otoczenie. Jeden trup i jeden zaginiony by stworzyło za duży popłoch... - analiza mogła być błędna, lecz dziewczyna nie zamierzała przestać dochodzić do samego dna tej sprawy. - Sprawdźcie czy gdzieś w koszu na śmieci nie ma upchniętego stroju, a jeśli się mylę, ktoś tutaj może jeszcze być, ktoś kto nie wahał się poderżnąć człowiekowi gardła. Na wszelki wypadek uważajcie na siebie... Proszę, by ktoś z was został tutaj ze mną, a reszta by miała oczy i uszy szeroko otwarte... - Rock nie rozkazywała, ona tylko prosiła, lecz różnica pomiędzy dawnym Ruchem Oporu a RR była taka, że jedni dbali o swoich a drudzy gnębili każdego choć trochę mniej ważnego od siebie. Zwłaszcza, że to, iż nazwano ją Panią było dla niej tylko oznaką grzeczności – cały czas była przekonana, że jest na najniższej pozycji. Prawdę mówiąc, nie miała pojęcia jaką ma tu rangę, ale sądziła, że jedną z najniższych, więc strażnicy siłą rzeczy, byli nad nią... A czy była to prawda? Patrząc na odchodzących mężczyzn w uniformach, jeszcze zawołała za nimi - I jak wpadniecie na jakiegoś laboranta, przyślijcie go tutaj! Potrzebuję pomocy, ale upewnijcie się, że naprawdę tu pracuje, a nie podszywa się pod kogoś!
___… To chyba tyle.
Początek treningu
___Cicho zamknęła drzwi od laboratorium i westchnęła. Klucz nastawny był w kieszeni na udzie w dogodnym miejscu by go złapać, więc... O tyle dobrze, że jakby się działo od razu po niego sięgnie. Miała kilka rzeczy do zrobienia i to pilnie. Po pierwsze, zamierzała odkryć tożsamość nieszczęśnika, któremu wybuchła głowa – w tym celu usiadła do jednego z komputerów, zeskanowała znalezione zdjęcie i ustawiła je jako punkt zbieżny do wyszukiwania informacji. Rock miała nadzieję, że Milicyjna baza danych będzie zawierała jakieś dane o cywilach – nawet imię oraz nazwisko jednej osoby ze zdjęcia dałoby punkt zaczepienia. Niech system przeprowadza diagnostykę pod kątem profilów twarzy, zobaczy, co z tego wyjdzie – w duchu liczyła, że naprawdę się coś znajdzie. Ci ludzie musieli mieć dowody, paszporty, legitymacje, cokolwiek, co by potwierdzało ich tożsamość oraz przynależność do jakiejś grupy. Po drugie, znaczek C.C. oraz broń odłożyła na białą tackę, chcąc je później uważnie przebadać i sprawdzić, czy znajdzie tam coś ciekawego. A myśląc o ciekawostkach, będzie szukała czegoś w charakterze obcego włosa, numeru seryjnego albo jakiejś obcej substancji pokroju okruszków ulubionych słonych paluszków Pana C. Nigdy nie wiadomo do czego mogą doprowadzić lepkie palce i niemycie dłoni. Po trzecie, kartka. Była jeszcze wilgotna od świeżej krwi, ale to dobrze – taką krew łatwiej usunąć. Dziewczyna naszykowała tacę i rozpostarła delikatnie kartkę na gładkiej powierzchni, nalewając do przygotowanej szalki lodowatej wody, która nie pozwoli posoce skrzepnąć. Androidka złapała za garść antyseptycznych wacików i rozpoczęła pracę. Założyła gumowe rękawiczki i bardzo delikatnie, dbając o to, by nie rozmoczyć papieru, zwilżyła plamę, dając po jednej kropli wody. Gdy tylko krew została rozrzedzona, równie ostrożnie zaczęła przykładać wacik do papieru, by ten podziałał jak gąbka i nasiąknął płynem – nie za mocno, by nie rozetrzeć materiału. W ten sposób usuwała posokę, rozrzedzając ją uprzednio, by w miarę możliwości dążyć do oryginalnego koloru papieru, z nadzieją, że odcyfruje resztę notatki. W końcu krew to nie farba, zachowuje się zupełnie inaczej. Była to... Dość standardowa procedura, ale Rock o tym nie wiedziała – robiło po prostu to, co przyszło jej do głowy, jakby instrukcje same pojawiały się jej w myślach. Niezależnie od efektów tej próby, dziewczyna po zakończeniu wymieniła rękawiczki i podeszła do stołu, na którym leżał mężczyzna... Po czwarte, trup.
___ - Myśl Rock, myśl. – ochrzaniła się cicho dziewczyna, by zmobilizować się do działania. Praca z nieboszczykiem nie mogła być trudniejsza od przeglądania wnętrzności auta, prawda? To praktycznie to samo, ale jest więcej przecieków i lepkich substancji. Znów poczuła uścisk w żołądku, ale zignorowała go, nie dając się ponieść panice. Cieszyła się w duchu, że znajduje się w laboratorium z całkiem niezłym sprzętem, bo mogła pozwolić sobie na kilka rzeczy, które w warunkach garażowych nie byłyby możliwe... Nim skalpel i pęseta pójdą w ruch, dziewczyna posłużyła się za rentgenem, który służył do sprawdzania przewodów u maszyn – albo androidów. Widziała setki razy jak to się robi, zwłaszcza, że jej też zrobiono prześwietlenie by sprawdzić, czy wszystko wewnątrz pracuje bez zastrzeżeń... A teraz mogła ujrzeć co kryje się we wnętrzu pacjenta, by potem zająć się jego blizną. Musiała najpierw ocenić, czy coś nie znajduje się w środku, nim przecięła skórę i mięśnie by spróbować to wyjąć... I przecież niewykluczone, że to niejedyny taki fant, który musiała wyjąć, zbadać i może unieszkodliwić.
___Nie jest łatwa praca w Królewskiej Milicji... Jak tylko to ogarnie, to zadzwoni do Briefsa. Mały telewizorek na biurku robił za przyrząd do wideokonferencji, więc jest sposób by się z nim skontaktować... Serio, Rock potrzebowała telefonu. Albo kupić albo samemu taki sklecić, nieważne, byleby mieć coś takiego pod ręką.
Ranzoku
Ranzoku
Liczba postów : 377

Górska Baza Królewskiej Milicji (były Ruch Oporu) - Page 7 Empty Re: Górska Baza Królewskiej Milicji (były Ruch Oporu)

Wto Sty 07, 2020 11:11 pm
MG MODE

Panna Rock doszła do wielu ciekawych wniosków, kilka z nich może być naprawdę trafnych. Co sprawia, że zagadka nabiera wiele sensownych wyjaśnień, lecz czy na pewno? Na razie to są przypuszczenia. Po słowach otuchy wobec strażników, którzy byli niedawno zatrudniani, przeszła do głównej atrakcji. Strażnicy nie pozostali bierni i przez komunikatory ogłosili, żeby podwoić ochronę. Krążą przypuszczenia, że sprawca zabójstwa na pracowniku straży lub nawet sam antagonista może być jeszcze na miejscu. Osiłki stanowczo wysłuchali próśb i starali się do nich dostosować. Na miejsce już została wezwana odpowiednia ekipa sprzątająca, ktoś musiał przecież zająć się tymi ścianami zanim na dłużej stracą swój pierwotny kolor. W międzyczasie jak na detektywa przystało, Rock próbowała wydobyć kolejne informacje od ochrony.
- Myślę, że nie dłużej niż 20 minut. Musiał się wylegitymować, więc mój towarzysz pominął procedurę albo pomógł mu się tu dostać. Tylko dlaczego? W sumie nie był zbyt rozmowny jak normalnie. -
Uzupełnił wypowiedź o kolejne kilka słów. Czyżby ten drugi strażnik już od dłuższego czasu działał pod przykrywką? To dopiero zagwozdka. Być może już pośród sił ochrony będą powstawały pierwsze oznaki podejrzliwości.
- Pani, na miejscu go nie było, bo szybko zerknąłem w miejsce, gdzie ostatni raz się z Nim widziałem. Jakby się rozpłynął w powietrzu. -
Wtem do wypowiedzi dołączył kolejny ze strażników.
- Potwierdzam, osoba z poderżniętym gardłem to twój przyjaciel, a nasz współpracownik. Niestety. -
Rzekł w stronę już wystarczająco wstrząśniętego pracownika ochrony po przeczytaniu krótkiego raportu dostarczonego przez randoma. Ten jednak już upuścił głowę zamykając się w sobie. To musiał być szok. Informację udzieliła ta osoba, która miała obchód na zewnątrz. Widocznie brak straży przy wejściu wzbudził nieco podejrzeń i poszedł się rozejrzeć. Umysł Rock podążał właściwym torem, wszystko powoli nabierało sensu. Jeden ze strażników rozejrzał się szybko po koszach na śmieci, lecz nie znalazł niczego poza resztkami obiadu. Kilkoro z nich postanowiło głębiej przeszukać pobliskie tereny na zewnątrz, lecz to zajmie nieco dłużej.
- Rozkaz, Pani. -
Chyba teraz priorytetem była ochrona mechanika podczas zabiegu. Trzech postanowiła stanąć na czatach tuż przy drzwiach do laboratorium, jeden pobiegł szukać jakiegoś laboranta, a pozostali postanowili rozejrzeć się wewnątrz bazy. Wypadałoby też sprawdzić monitoring, toteż inni się do tego zabrali.
Teraz Rock postanowiła zabrać się za badania, które miały pomóc w zidentyfikowaniu denata. Każdy trop mógłby się nadać. Niestety bezskutecznie, bowiem ktoś się bardzo postarał, żeby nie dać się złapać czy dać jakichkolwiek wskazówek. Brak jakichkolwiek danych o rodzinie denata. Geniusz zła. Na plakietce widniały odciski palców, lecz nie były one w bazie danych, więc tutaj kolejny punkt dla Drużyny zła. Kolejny zabieg już przyniósł pożądane efekty... no nie do końca, ale zawsze coś. Rock sprytnie zdołała zmyć krew z karteczki co pozwoliło na poznanie więcej szczegółów.

Treść liściku, już można z niej wyczytać nieco więcej.:

Czy te informacje wystarczą Rock? Jest motyw, ale teraz trzeba sensownie rozegrać dalszą część planu zdemaskowania antagonisty. Co na pewno nie będzie łatwe. Wprawny umysł Rock mógłby wystarczyć, lecz... do Androidki dołączył jeden z laborantów i to nie byle jaki.
- Witaj chucherko! Słyszałem, że przyda się Ci dodatkowa para rąk! -
Tak, był to Dex, który zajmował się upgradami cyborgów i robotów (wliczając w to Ranzoku, ale nie wiesz tego. To taka ciekawostka. xD) oraz innych zabiegów mechanicznych. Szybko rzucił okiem na pozostałość po denacie. Postanowił nieco się dopytać Pani Mechanik.
- W jakich okolicznościach wybuchł? Strażnicy raczej pokracznie opowiadają rzeczy niezwiązane z ich profesją, więc wolałem się Ciebie dopytać osobiście. -
Sam doktorek czekał na szybkie streszczenie sytuacji. Zanim jednak przyszedł, Rock zdołała spod skóry ofiary wyciągnąć mały czip. Wszystko szło bez żadnych nieudogodnień, żadnych wybuchów ani laserów. Ustrojstwo posiadało pojedynczą diodę, która już nie świeciła.
Dex z zaciekawieniem przyjrzał się urządzeniu.
- To nie ładunek wybuchowy, tylko.... -
Nastała dramatyczna pauza.
- Raz to widziałem. Przypomina mi takie jedno urządzenie, które niwelowało ból osoby po wszczepieniu w ciało ofiary. Chyba w jakiś sposób je uszkodziłaś albo było już uszkodzone. Ciekawe... pochodziło to od nieznanego źródła, więc nie ufałem temu urządzeniu, ale lubię eksperymentować, więc sprawdziłem to. Nie pytaj jak. Hehe. -
Szybka analiza dodała nieco ciekawych informacji. Może warto się bliżej przyjrzeć temu urządzeniu?
Rock
Rock
Liczba postów : 152

Górska Baza Królewskiej Milicji (były Ruch Oporu) - Page 7 Empty Re: Górska Baza Królewskiej Milicji (były Ruch Oporu)

Sro Sty 08, 2020 8:40 pm
Koniec treningu

___Były momenty, gdy Rock naprawdę nie cierpiała mieć racji. Jej słowa co chwila zostawały potwierdzone przez co nowsze informacje, ktoś podchodził by coś sprostować i tylko przyklepywał jej domysły... Oczywiście nie wszystko, lecz kilka rzeczy niebezpiecznie wydedukowała z niechcianą precyzją. To nie było miłe, to wprost bolało i ściskało jej kiszki lodowymi kleszczami. Szczerze, to dałaby wszystko, żeby okazało się, że nie ma racji, że to martwe ciało z poderżniętym gardłem to jakaś kukła. Strażnik żyje, tylko się zapodział, utknął w wychodku czy przysnął w kanciapie nad jakimś świerszczykiem... Cokolwiek, byle nie to. Tylko nie to... Jednak tak łatwo nie było, bo życie było okrutne i zamierzało się teraz z nią bawić w wyrachowaną grę. Rock musiała zacisnąć zęby, policzyć do pięciu, pocieszyć strażników i poprosić ich o wzmożenie czujności. Nie mogła zacząć panikować – mężczyźni może i mieli określone kwalifikacje by pracować w Bazie Królewskiej Milicji – a przynajmniej miała taka nadzieję, ale byli nowi. Mogli nie wiedzieć co ich czeka i nie mogła pozwolić by jej obawy rozszerzył się jak szarańcza wśród straży, podkopując ich morale oraz wątpliwości. Nie chciała pokazywać swoich zmartwień, toteż trzymała nerwy na wodzy, wszelkie gonitwy myśli i niepewność zostawiając głęboko w sobie. Jej niepokój nie osłabł za bardzo gdy podwoili straże i stanęli na warcie przy laboratorium. Zmobilizowało ich do działania zabójstwo jednego z nich. Była wdzięczna, że dostosowali się do jej prośby, przez co mogła zająć się w spokoju pracą i kropka po kropce dochodzić do rozwiązania tej morderczej zagadki.
A zagadka prezentowała się gorzej niż myślała.
___Sprytne, bardzo sprytne... Ktoś musiał mieć sporo wiedzy i środków, by włamać się do bazy danych Milicji by usunąć profil denata i jego rodziny – lub zrobiono to zostało jeszcze wcześniej. Jakby nie patrzeć Ruch Oporo przekształcił się w ową bazę przed kilkoma tygodniami i konwersja danych mogła mieć kilka dziur. Albo zdarzyło się nawet i tak, że wykorzystano do tego zadania mężczyznę, który miał jakieś porachunki z prawem i brak jednoznacznej identyfikacji miał chronić go i jego rodzinę przed konsekwencjami pewnych działań... Lecz teraz utrudniał androidce dojście do sedna tej sprawy. Która z tych opcji była prawdziwa, nie wiedziała, mogła tylko gdybać, lecz pewne było jedno – ta baza danych nic jej nie pomoże. Zebrane odciski palców również nie zostały zidentyfikowane, a ani znaczek C.C. ani broń nic ciekawego nie oferowały. Pokładała swoją nadzieję w kartce, którą powoli, mozolnym i niemal domowym sposobem oczyszczała z nadmiaru krwi. Długie minuty, które poświęcała na żmudą operację, opłaciły się jednak. Między ostrożnym zwilżaniem papieru i jeszcze delikatniejszym zbieraniu rozrzedzonej posoki, odręczne pismo na kartce stawało się czytelniejsze. Dziewczyna nie mogła pośpieszać tego procesu, więc nie szczędziła czasu. Góra wacików w koszu na śmieci rosła, aż dotarła do punktu, w którym już nie była w stanie czegokolwiek naprawić z notatki... Lecz ku jej radości, słowa nie były zanadto rozmazane i po usunięciu nadmiaru czerwieni, dawało się odczytać więcej... W miarę czytania jednak włosy jeżyły się jej na głowie, lecz mogła tylko zacisnąć pięści, posprzątać swoje stanowisko i odczekać aż kartka wyschnie na tyle, że można byłoby ją bezpiecznie zdjąć z tacki. Wprowadzając w życie uspokajające ćwiczenia oddechowe Rock otworzyła drzwi od laboratorium, przekazując strażnikom wieści, że z danych jakie miał na sobie denat wynika, iż agent wroga może tu jeszcze być, podszywając się pod jednego z nich. Może właśnie z nim rozmawiała..? W razie co, klucz miała w kieszeni, więc zamknęła drzwi i skupiła się teraz na samym nieboszczyku. Rentgen nie wykazał niczego nadzwyczajnego, poza kawałkiem metalu, który musiała wyciągnąć z jego ramienia. Za pomocą cieniutkich szczypiec wyjęła dziwny, kilkumilimetrowy prostokącik, wyglądający jak element elektroniki... Bardziej coś komputerowego, sugerując po wzorku uzwojenia na powierzchni. Odłożyła przedmiot do miseczki na stole obok mężczyzny, zdjęła rękawiczki, umyła dłonie i stanęła na środku laboratorium, gorączkowo myśląc.
___Mm? - wymruczała bezwiednie dziewczyna, gdy zwrócił się do niej Dex. Dopiero po chwili zamrugała i ze stołu z nieboszczykiem przeniosła na niego zdumione spojrzenie. Kompletnie nie zarejestrowała, że chwilę temu wszedł do niej przez drzwi. Potrząsnęła głową, unosząc do góry palec wskazujący, by dał jej chwilę na zebranie myśli, po czym nabrała haust powietrza i ze świstem je wypuściła. - Już. Miał na szyi urządzenie, chyba zdalnie sterowane, które odebrało jakiś sygnał i diodą oraz dźwiękiem komunikowało, że dojdzie do wybuchu. Po jakichś piętnastu sekundach od włączenia się, jego głowa wyleciała w powietrze. Co dziwne, nie rozerwała się tak, jakby ładunek wybuchowy miał na szyi, ale raczej jakby nosił go w środku czaszki... - zbyt dobrze zapamiętała fragmenty kości obklejone papką z mózgu, leżące na korytarzu. Aż się wzdrygnęła i odruchowo złożyła ramiona na piersi. Mruczka miauknęła żałośnie ze swojego miejsca na biurku i podeszła drepcząc do dziewczyny, wskakując jej na ramię i Rock była niezmiernie wdzięczna za ten mały objaw otuchy. Milczała przez moment, pozwalając by Dex przyjrzał się nieboszczykowi i wysnuł własne teorie. Był z niego specyficzny człowiek o wielkim umyśle, ale po prostu... Ekscentryczny. Coś chyba w tym jest, że wysokie IQ sprawia, że spojrzenie na świat staje się skrzywione. Jego wzrok w końcu padł na miseczkę z obiektem, które wyjęła z ramienia mężczyzny. Kilka rzeczy zdawało się do siebie pasować... Chip niwelujący uczucie bólu... To najgłupszy pomysł o jakim słyszała. Ból był dobry. Upewniał, że żyjesz i mówił co jeszcze jesteś w stanie znieść, a bez tej bariery łatwo było pójść o krok za daleko... A może o to właśnie chodziło. - Nieznane źródło, huh..? - powtórzyła cicho Rock. Stała przez kilka sekund jak skała, namyślając się, aż w końcu zaczęła się przechadzać od jednej ściany laboratorium do drugiej, a później z powrotem, zmuszając szare komórki do wytężonej pracy. - To ma sens... Cokolwiek miał na szyi, nie przypominało mi to czegoś, co można założyć na ciało, ale raczej wczepić w nie. Może wepchnęli mu też coś do mózgu? - zapytała retorycznie, praktycznie nie widząc postaci Dexa poprzez wszystkie możliwe scenariusze jakie przelatywały jej przez głowę. Myśl Rock, myśl... - Na początku sądziłam, że obroża wysyła tak skoncentrowane drgania i ultradźwięki, że w końcu doprowadza naczynia krwionośne w mózgu do wybuchu... Ale czaszka jest za silna by pękła od czegoś takiego jak balonik z krwią, nawet jeśli jakieś fragmenty obroży były wczepione w ciało i zwiększały drgania. Natomiast, jeśli miał coś w głowie, co było ładunkiem czy doprowadziło do rezonansu owych drgań, mogło przez to z łatwością dojść do wybuchu... - androidka przystanęła na chwilę, by tupnąć lekko stopą w posadzkę i podrapać się stropiona po policzku. Znów miała niebezpiecznie przeczucie i modliła się, żeby nie miała racji, bo rzeczywistość była po prostu... Zabójcza, bestialska i pozbawiona jakichkolwiek oporów, a jej obwody przez to zaraz wysiądą. - Nie mogłam go uszkodzić, uderzyłam go w palce dłoni i bark, trochę za daleko od miejsca uderzenia, a jeśli nawet zepsuł się gdy gość się przewrócił, to tylko oznacza, że był słabej jakości. Hm... Chip mógł blokować impulsy elektryczne w neuroprzekaźnikach, by nie odczuwał bólu i mógł w miarę funkcjonować, pomimo tego, co z nim zrobili. Mógł wysiąść gdy doszło do eksplozji. Wczepili to w niego, by był wstanie podnieść się i strzelać, choć dość nieskładnie. By osiągnąć lepsze efekty umieściliby chip przy największym zgromadzeniu zwojów nerwowych by działał jak najlepiej, bo z przedramienia nie był chyba zbyt efektowny, więc ktoś odwalił amatorską robotę. - sprostowała własne myśli, nie przejmując się za bardzo tym, że myśli na głos i zalewa Dexa falą swoich rozważań. Trudno, raz czy dwa był już tego świadkiem, więc niekoniecznie by go to zdziwiło.
___Rock nie mogła jednak pogodzić się z tą myślą, że Pan C. złapał jakiegoś cywila, przeprowadził na nim te eksperymenty i wysłał takiego z wszczepioną bombą do Bazy Milicji. W dodatku szantażując go, że zabije jego rodzinę i nie dając mu faktycznych szans na przetrwanie... Pewnie gdyby zabił Rock, nie udałoby mu się zaciągnąć jej zwłok do wyjścia, za dużo było tu strażników... A nawet jeśli, to wątpiła by Pan C. puścił jego rodzinę wolno, skoro miał na niego takiego haka a ten okazał się pożyteczny. Niemniej,  w jego rozumowaniu był pewien szkopuł – Rock nie była jednostką bojową. Wszystkie usprawnienia jej ciała miały jedno na celu, optymalnie wzmocnić jej organizm, by, pierwotnie zbyt na to słaby, przeżył. Nawet jeśli dostała replikę ramienia i wmontowano jej blaszki w kręgosłup, to i tak długo by nie pociągnęła. Briefs wyznał jej, że mogli naprawić to, co zniszczył wybuch, lecz jej chorowity organizm po prostu nie był w stanie przetrwać pomimo takiej pomocy i umarłaby i tak, stąd decyzja o zmianie w cyborga. Czy androida? Bardziej gynoida, patrząc na to, że jest dziewczyną... Na jedno wychodzi – nic w jej ciele nie było przystosowane do strzelania, bicia i miotania laserami. Była może trochę silniejsza od statystycznego człowieka, lecz nie na tyle, by było to jakoś okropnie wyróżniające... Być może mogliby coś z tego wyciągnąć i przerobić na swoje, jakby położyli na niej swoje łapska, ale na to nie mogła pozwolić.
___ - Do roboty. - powiedziała nagle do siebie Rock, biorąc naczynie z chipem oraz szykując sprzęt i szkło powiększające. Na tak miniaturowym procesorze zabieg będzie trudny, bo wymagał niestandardowych narzędzi, więc powyjmowała wszystko, co mogłoby się przydać. - Znasz się na tym lepiej, więc mów mi co mam zrobić. Chcę wiedzieć o tym wszystko co wiesz, skąd się wzięło, kto zaczął to wytwarzać, nieznane źródło czy nie, wszelkie poszlaki będą bardzo przydatne. I... - stanęła dwa metry od Dexa, celując w jego pierś czubkiem mikroskopijnej spawarki by skupił na niej uwagę. Oczywiście, że nie zrobiłaby mu krzywdy, był to tylko efekt dramatyczny i potrzebowała jego pełnego zaangażowania w tej chwili. Jej głos miał w sobie teraz ciepło górskiej lawiny podczas śnieżnej zamieci, a koloru tęczówek nie było widać, tak mocno zmrużyła powieki. - On zginął z mojego powodu, wiesz? Ktoś wysłał go, by mnie zabił. Zmuszono go szantażując zabójstwem rodziny, wczepiono w niego te wszystkie świństwa i wepchnięto tu do bazy. - zacisnęła mocniej palce na urządzeniu, a jej dłoń zaczęła lekko drżeć. Jej wściekłość i gorycz była ściętym lodem oceanem, pod którym szalały morskie prądy. - … Pan C. Dlatego też zabito strażnika. Tam leży notatka z rozkazem... J-jestem im potrzebna martwa. Chcą mnie pokroić i nauczyć się jak zrobić androidy by stworzyć własną armię. Myślisz, kto to? Armia Czerwonej Wstęgi? Jakiś ich naśladowca? Głupstwo, jakbym się do tego nadawała ze połową sztucznych wnętrzności... Albo to jakaś zasadzka, albo ktoś jest tak głupi i pewny swego, że zapisał to na papierze bez pomyślunku, że ktoś to znajdzie. Ale sądząc po tym jak zajęli się całą tą sprawą, jestem skłonna uwierzyć w to drugie. T-tylko, że ta osoba musi być też uzbrojona oraz b-bardzo niebezpieczna. - głos Rock załamał się delikatnie. Opuściła głowę, ramiona skuliły się nieznacznie a jedna kropla spadła na posadzkę. Druga znaczyła jej policzek, ale dziewczyna odwróciła się tyłem do Dexa, gorączkowo przecierając twarz, starając się ukryć chwilę słabości i cisnących się do oczu łez. - Po prostu nie chcę by z mojego powodu ktoś więcej zginął. Kimkolwiek ten drań jest, zamierzam go znaleźć, powstrzymać i obić jego zasraną gębę, dlatego... - spojrzała na  mężczyznę w laboratoryjnym kitlu uważnie i przerzucając z dłoni do dłoni narzędzie, odstawiła je w końcu z trzaskiem na stół. - Ile osób wie, że jestem androidem poza Tobą i Briefsem? Wiem, że nikt nie szastał tą informacją na wszystkie strony, ale odkąd się obudziłam, nie wystawiłam nogi poza Bazę i nikogo nie informowałam o moim „stanie”. - powiedziała z mocą, unosząc dłonie i z palców wskazujących i środkowych robiąc widełki by podkreślić to co miała na myśli mówiąc „stan”. - Natomiast wy wychodzicie i wchodzicie. Wątpię, by Briefs zdradził to komuś, co do Ciebie nie mam podejrzeń, ale w jakiś sposób Pan C. dowiedział się kim jestem oraz wpadł na pomysł zrobienia na mnie sekcji i inżynierią wsteczną stworzenia armii robotów z ludzką bazą. Ktoś puścił parę... Albo ktoś włamał się do systemu by pozyskać taką informację. Cokolwiek to było, co się stało to się nie odstanie, ale może tym sposobem uda się namierzyć przeciwnika. A w tym czasie... - dziewczyna przysiadła, pochylając się nad chipem. - Zajmę się tym, a Ty proszę opowiedz mi co wiesz o tych chipach i co myślisz o tej sytuacji.
___Rock została właśnie doprowadzona do wielu sprzecznych uczuć i źle to znosiła, przez co narodziła się w niej dziwna frustracja, że bezimienny przeciwnik wymyka się jej z rąk... Ale nie zamierzała poddawać się tak łatwo. Znajdzie go, uratuje rodzinę tego mężczyzny i wybije zęby draniowi, który wpadł na ten inteligenty pomysł wyzysku innych ludzi.
Ranzoku
Ranzoku
Liczba postów : 377

Górska Baza Królewskiej Milicji (były Ruch Oporu) - Page 7 Empty Re: Górska Baza Królewskiej Milicji (były Ruch Oporu)

Czw Sty 09, 2020 5:34 pm
MG MODE

- Chyba trafiliśmy tutaj na bubel, skoro nie uderzyłaś bezpośrednio tego czipu. Może amatorzy faktycznie zabrali się za ten projekt. -
Skwitował odpowiedź Rock. Podczas swoich testów wszystko działało jak powinno, więc faktycznie trafili na zepsuty element. Pewnie gdyby nie ten łut szczęścia, mogłoby się to zakończyć o wiele, wiele gorzej, lecz też nie do końca wiemy czy ów czip nie miał jakichś dodatkowych właściwości. Po chwili dodał od siebie.
- Być może jakieś słowo wywołało wybuch, skoro nie zadziałał od razu, ale niewykluczone, iż zadziałać miał po jakimś czasie. Ciekawe. Żeby eksplozja objęła sama głowę, to od tej obroży ku czubku głowy musiałaby przepływać nitrogliceryna lub od góry do dołu. Może to urządzenie jest bardziej skomplikowane niż nam się wydaje! Coś musiało produkować ten związek chemiczny. -
Chwycił się za podbródek przyglądając się działaniom Rock. Rozwiązanie może być tuż, tuż. Chyba. Nadeszła kolejna fala pytań, co Dex chwalił mocno. Widać, że wie to i owo.
- Fakt. Czerwona Wstęga dysponowała niezłymi mechanikami, a sam Gero był w końcu geniuszem. Krążą pogłoski, że to właśnie On tworzył androidy od podstaw, więc nie wiem czy Armia RR potrzebowałaby twojego ciała do eksperymentów. Trudno rzec. Co do tego, to nikt inny nie powinien wiedzieć o twoim stanie. Być może dysponował jakimiś kradzionymi zapiskami. Musiałby nastąpić przeciek informacji. -
Dex w żaden sposób nie reagował na atak spawarką, był zbyt zajęty wymyślaniem kolejnych rozwiązań. Próbuje zebrać myśli i ułożyć je w słowa.
- Hmm. Może cały ten zamysł polega na wszczepieniu genu odpowiedzialnego za chorobę o nazwie Analgezja wrodzona w tenże czip? Być może powodzenie na sukces było ograniczone cyframi? Co o tym myślisz? -
Czy było to możliwe. Trudno powiedzieć, sam Dex nie jest specem w dziedzinie chorób, więc to mogą być tylko niecelne przypuszczenia. Ale przecież w tym świecie jest wiele rzeczy nienormalnych i ogólnie niemożliwych. Na urządzeniu, które pada Rock widniał pewien symbol.

Paintowa Wersja, ale powinnaś domyśleć się o co chodzi. xD:

Były to skrzyżowane dwie literki 'C' jak widać na obrazku powyżej o genialnej jakości. Daje to co nieco do myślenia, czyż nie? A skoro było to wyrzeźbione na tym czipie to może oznaczać tylko jedno. Tylko co? W każdym razie tak to wygląda po bliższym zapoznaniu się z wyglądem tegoż mechanizmu. Wymagało to wówczas wprawnego oka, co mogło być kłopotliwe, a Rock zdołała stanąć na wysokości zadania. Pytanie teraz, co dalej? Po krótkiej chwili nastąpiło coś niespodziewanego. Otóż wszelkie światła na terenie bazy został wyłączone, to samo przy pozostałych urządzeniach elektrycznych. Coś poszło nie tak... Ciekawe jak do tego doszło? Co ten Mistrz Gry znowu nawymyślał?
Rock
Rock
Liczba postów : 152

Górska Baza Królewskiej Milicji (były Ruch Oporu) - Page 7 Empty Re: Górska Baza Królewskiej Milicji (były Ruch Oporu)

Pią Sty 10, 2020 12:41 pm
___Nie było czasu się cackać i roztkliwiać nad sobą. Miała coś do zrobienia i to bardzo ważnego. Sytuacja rysowała się nieprzyjemnie, lecz coś w dołku upewniało ją, że to nie pierwszy raz, jak coś takiego czuje. Deja vu..? Mruczka zamiauczała przymilnie na jej ramieniu, ale Rock była zbyt pochłonięta swoimi myślami by przez to się rozproszyć. Czy czuła kiedyś podobne uczucie niepewności o własne życie... Tak, pewnie tak. Skoro żyła pod jarzmem RR, musiała być świadoma, że każdy większy błąd może przybliżyć ją do rozstrzelania. Szkoda tylko, że wtedy od razu wiedziała kto jest jej wrogiem i mogła czynić wszystko co mogła na ich niekorzyść, a teraz... Teraz to była jedna, wielka niewiadoma, którą sama musiała odkryć.
___ - Też myślałam, że jakieś słowo mogło uaktywnić obrożę. - Rock podrapała się po policzku, odpowiadając na sugestię Dexa i przywołała swoje wcześniejsze przemyślenia z chwili, gdy denatowi wybuchła głowa. Wydawało się to teraz... Bardzo dziwne, jak zestawiła to ze wszystkim czego się dowiedzieli. - Biedak zaczął opowiadać, że został zaszantażowany i niemal wyjawił dane odpowiedzialnej za to osoby, ale wtedy mechanizm się włączył. Więc... - dziewczyna nieświadomie uniosła dłoń, po kolei wyliczając możliwe rozwiązania tej zagadki i równie nieuświadomiona weszła w tryb głębokiej dedukcji. - Po pierwsze, mogło to zostać zaprogramowane na hasło dźwiękowe. W tym przypadku dane poufne, by mieć pewność, że nim cokolwiek zdradzi, to zginie. Po drugie, możliwe jest, że ktoś go podsłuchiwał. Słysząc, że chce wyjawić niewygodne informacje jakimś kontrolerem włączył sekwencję wybuchu... Jak myślisz? - zwróciła się do mężczyzny - Pierwsze opcja jest bardziej możliwa. Tutaj jest tyle sprzętu i mechanizmów zakłócających obce sygnały, że mogłoby się to nie sprawdzić, skoro odwalają takie amatorstwo. No i po trzecie, też istnieje szansa, że był tam wmontowany licznik czasowy... - ta opcja była najmniej pragmatyczna, ale jak się okazało jej przeciwnik do końca nie myśli logicznie, więc nie mogła wykluczyć tego przypadku, nawet jeśli po prostu nie pasował do całości. Mogli mieć również ograniczone warunki, zbierając co się dało, lecz nie usprawiedliwiało to, ekhm, fuszerki i amatorstwa. - Co oznacza, że nawet jakby mnie zabił, nie byłby w stanie mnie stąd wynieść, skoro obroża zaraz się uaktywniła, prawda? Strażnicy mówili, że odkąd wszedł i na mnie trafił mogło minąć z dwadzieścia minut, a to zdecydowanie za mało by przeczesać całą Bazę w poszukiwaniu jednej osoby. Hm... W tym przypadku, ktoś tutaj jeszcze z wrogów musiałby krążyć, w celu „odzyskania moich zwłok”, skoro tak były im potrzebne, więc opcja czasowa chyba tu nie pasuje... Na szczęście podwoili straż i mam nadzieję, że tym razem nie dadzą się zaskoczyć. - dodała z pewną nutą smutku, wkradającą się do jej głosu. Nieważne, zmarłym już nie pomoże, ważne jest teraz to, by rozwikłać ową zagadkę. Dziewczyna nachyliła się nad chipem, nakładając na oczy pomarańczowe gogle i mikroskopijnymi szczypcami oglądając maleńki przedmiot ze wszystkich stron. W podobny sposób spróbowała prześwietlić chip, a trzymając go za pomocą pęsety, przyjrzała się mu uważnie. Rzeczywiście, amatorskie to trochę było... Ale mogło być skuteczne, przynajmniej na tyle ile musiało, bez żadnych większych zabezpieczeń życia nosiciela. Ugh. Widocznie moralność była zbyt niska u tych osób i życie ludzkie nie miało większego znaczenia. Odłożyła urządzenie na szkiełko laboratoryjne i przysunęła do niego powiększającą lupę, gdy słowa Dexa zwróciły jej uwagę.
___ - Przeciek informacji... - i przez ten cholerny przeciek życie straciły dwie osoby, albo i więcej, bo w końcu może nie wiedzieć o całej sytuacji. Androdika zmarkotniała nieco, pochylając się nad tym chipem w towarzystwie laboranta. - Ale Gero zaginął, prawda?... Może dlatego chcą skupić się na androidach o ludzkiej bazie? Nie wymaga to oprogramowania ani sztucznej inteligencji, sprzętu też potrzeba mniej, bo po pokonaniu może być u nich z tym ciężko, skoro stracili wpływy i zasoby. To by wyjaśniało to amatorstwo, skoro nie ma geniusza by nimi pokierować, robią większość na „czuja”? - rozprawiała Rock, nie odwracając spojrzenia znad chipu, nad którym pracowała. Niemniej, pilnie chłonęła słowa laboranta, bo w końcu miał więcej wiedzy i doświadczenia od niej, a wszystko co może usłyszeć, mogło się jej przydać. Dosłownie. - A jaka jest szansa na zbadanie wycieku informacji? - jeśli nie da się odnaleźć wroga w jeden sposób, trzeba zbadać inne potencjalne drogi. - Można przeprowadzić diagnostykę systemu by sprawdzić, czy ktoś się nie włamał? Albo czy nikt przypadkiem nie wyniósł papierów z archiwum? - zapytała, zastanawiając się jak po sznurku dojść do kłębka, czyli po wszelakich wskazówkach jak trafić na gniazdo żmij. Cała sprawa mocno się na niej odbiła, co było widać w zachowaniu – zdeterminowana, nie chcąca tracić czasu na niepotrzebne gadulstwo, przejęta... Jej postawa była zmobilizowana, spojrzenie skupione, lecz coś tam w jej oczach mówiło, że dotknęła ją ta sytuacja. Nie była androidem ze swojego wyboru, dano jej w ten sposób nowe życie... A teraz chcą je zabrać. - A może nawet, któryś z inżynierów, tych co byli przy moich usprawnieniach, lubi sobie pójść do baru, chlapnąć czegoś mocniejszego i nieświadomie wygadał się przed kimś ciekawskim? - snuła rozważania jak rasowy detektyw, po czym westchnęła ciężko.
___Z dwojga złego wolała by był to kłopot z systemem. Choćby nie wiadomo jak dobre hakerstwo, takie wchodzenie do systemów zostawia ślady i jeśli znalazłby się specjalista, może by udało się namierzyć skąd się do nich włamano. Opcja, że zawinił tu długi jęzor jakiegoś laboranta była dla niej o tyle niewygodna, że nie radziła sobie z rozmowami z ludźmi. O wiele lepiej dogadywała się z maszynami i Mruczką niż z innymi. No, jeszcze Briefs i inżynierowie tacy jak Dex uszli, choć przy Dexie musiała uważać na swoje ruchy, by przypadkiem nie trafić go łokciem w nos. Biedak chyba jako dziecko nie przepadał za mlekiem i oto są tego skutki... A może i był karłem? Głupio byłoby tak o to zapytać, bo jeszcze wyszłaby na kogoś bez żadnego taktu i dobrego wychowania. Nieważny był wygląd, ale intelekt, a tego miał sporo. Zwrócił jej uwagę, używając specyficznego terminu by odnieść się do owego chipa i dziewczyna odsunęła się na obrotowym krześle i raptownie wstała, zmierzając do gablotki z podręcznikami. Jak to laboratorium, było dobrze wyposażone, choć zajęło jej chwilę znalezienie na półkach tomu, który rozprawiał o chorobach i mutacjach. Sapnęła głucho, podnosząc grubą księgę i w spisie treści znalazła numer odpowiedniej strony. Przewertowała kartki aż trafiła na informację, przeczytała ją i zamyśliła się.
___ - Wrodzona choroba genetyczna, odpowiedzialna za mutację genów regulujących przepływ impulsów bólowych między neuronami. Jeśli faktycznie miał wszczepioną nitroglicerynę w głowę albo cokolwiek innego mogłoby to być konieczne by mógł funkcjonować. – na szczęście jej procesor w mózgu był trochę inny, nienachalny, pracujący idealnie z jej mózgiem oraz nerwami – jedno nie niszczyło drugiego. Zaraz, czy ona nie powiedziała czegoś podobnego trochę wcześniej o blokowaniu receptorów? Czyli jeśli jej podejrzenia były słuszne, ten chip miał za zadanie fałszywie zablokować łącza neuronów, chyba, że... - Chyba, że... Nie jest on trochę za mały na blokowanie wszystkich neuroprzekaźników..? - Rock odłożyła książkę na biurko i podeszła do biurka, unosząc chip pod światło. - Może jest po prostu słabym prototypem, a może miał w jakiś sposób spowodować mutację tego genu i sztucznie wywołać zmiany jak w tej chorobie, by organizm sam z siebie zablokował przekaz o bólu? Ograniczyłoby to robotę, bo blokowanie wiadomości między nerwami wymagałoby konkretnego impulsu o określonej sile.... Czy to jednak miałoby sens? Chipy są urządzeniami mechanicznymi, jedyne co byłyby w stanie zrobić to wysyłać odpowiednie impulsy albo je blokować... Chyba, że wkraczamy w temat bioinżynierii i jakaś niezrozumiała część tego chipa miała to wywołać? Żeby można było zdalnie tak manipulować genetyką potrzeba naprawdę ogromnej wiedzy i zdolności... - dodała, wyciągając znowu bawełniane waciki. Pocięła je na małe kawałeczki i delikatnie oczyściła z krwi i resztek płynów wytwarzanych przez ciało, w nadziei, że po pozbyciu się brudu będzie można lepiej przyjrzeć się zwojom oraz budowie urządzenia. Tylko czy przeciwnik był w stanie zająć się aż tak poważną bioinżynierią, skoro chip, jak powiedział Dex, wygląda amatorsko? To by się nie zgadzało, albo po prostu mógł nie działać tak jak miał. Oczyszczona powierzchnia przyciągnęła jej wzrok dziwnym symbolem na swojej powierzchni. Rock zmarszczyła nagle brwi, przysuwając szkło powiększające do badanego przedmiotu. Hmm... - Widziałeś kiedyś coś takiego? C i c... Jedno czarne, drugie jakby ciemnoczerwone i odwrócone. Przecinają się w połowie, w środku jest trochę miejsca... Wygląda trochę jak jakaś podróba loga Capsule Corporation... - komórki nerwowe androidki nagle zatańczyły sambę i pstryknęła palcami, zdając sobie z czegoś sprawę i wskazała na trupa na stole obok. - Nim do mnie wystrzelił, krzyknął o tym, że musi pozbyć się konkurencji... A technicznie zostałam stworzona przez Doktora Briefsa z waszą pomocą, więc, etto, teoretycznie można mnie traktować jako dzieło C.C.? - trochę ją ta myśl skołowała, gdy spojrzała pytająco na Dexa. Sporo sprzętu jaki w sobie ma zostało wyprodukowanego w tamtym miejscu. - Jest jakaś firma która konkuruje, lub kiedyś stawała w zawody z C.C.? Hm... Chyba trzeba by o to zapytać samego Briefsa... Najlepiej osobiście. - Ciekawe, kto byłby na tyle szalony by stawać w szaranki z C.C., największym dystrybutorem sprzętów na tej planecie – przecież Briefs był geniuszem, stworzył kapsułki Hoi-Poi, mnóstwo narzędzi codziennego użytku i nie miał sobie równych! To, że ktoś podrabia jego logo, czy ma dość podobny symbol, mogło oznaczać, że nieudolnie starają się go naśladować... A może jakiś zawistny pracownik odszedł z korporacji, starając się teraz położyć łapy na sekretach inżynierii, choćby to oznaczało zabicie Rock i wykorzystywanie innych ludzi? Nie wykluczało to jednak tego, że taki pracownik mógł dołączyć do Armii Czerwonej Wstęgi, więc... Eh. Za dużo domysłów, powiedziała sobie dziewczyna, badając uważniej chip. A im więcej będzie wiedziała, tym więcej błędnych teorii uda się jej wykluczyć i wpaść na prawidłowy trop... Ale nie dane było jej przyjrzeć się bardziej owemu chipowi. Nagle światło zgasło, a urządzenia elektryczne w laboratorium przestały świecić. Rock zmarszczyła brwi, a, że trzymała już w dłoni szkiełko z chipem, zamknęła je i wepchnęła do kieszeni kombinezony, by nie zgubić dowodu rzeczowego. Złapała również za swój klucz francuski, trzymając go na wszelki wypadek uniesiony, podczas gdy wolną dłonią starała się znaleźć cokolwiek przydatnego. Lewe oko zamrugało, a sztuczna soczewka zaczęła się obracać, przechodząc na nocne widzenie, a przynajmniej próbując, bo ciemnozielony obraz półmroku jaki miała przed sobą niewiele jej mówił. Była jednak w stanie ocenić gdzie jest Dex, Mruczka, biurko oraz stół z trupem... - Pod stół Dex. - poleciła krótko, przykucając w gotowości pod rzeczonym meblem rodem z prosektorium, mając jednak nadzieję, że to zwykłe spięcie i wyjdzie na przewrażliwioną panikarę... Oby.
Ranzoku
Ranzoku
Liczba postów : 377

Górska Baza Królewskiej Milicji (były Ruch Oporu) - Page 7 Empty Re: Górska Baza Królewskiej Milicji (były Ruch Oporu)

Sob Sty 11, 2020 4:33 pm
MG MODE

Przebieg zabawy w detektywa nabierał rumieńców, wszystko powoli sprowadza się do rozwikłania zagadki, ale sama zagadka jest tylko pierwszym krokiem ku głównemu celu.
- Nie sądzę, że byłby to podsłuch. Wydaje mi się, że gdyby tak było, wybuchłby od razu po wspomnieniu o rodzinie i o tym że jest szantażowany. -
Dex odrzekł. Niczego nie można być pewnym. Nie wiadomo co chodzi po głowie temu złodupcowi. W każdym razie, wystarczyłoby wypełnić nieszczęśnika masą ładunków wybuchowych, ale widocznie chodzi o coś więcej.
- Nie sądzę, żeby zaraz po obaleniu Armii RR, przeszliby do takich ataków. Pewnie najpierw zebraliby siły lub więcej naukowców. To musi być kto inny. Nie jestem jednak w stanie tego potwierdzić. Armia RR nie słynęła z partolenia zleceń. -
W końcu Armia Czerwonej Wstęgi została obalona, większość żołnierzy pokonana. Czyżby przeszli do takich niezaplanowanych zagrań zaraz po tym upadku? Powątpiewamy, ale możliwe że pewien odłam naukowców może nadal nad czymś pracować w swoich laboratoriach gdzieś poukrywanych. To pytanie raczej pozostanie bez odpowiedzi, bo Dex nie może znać przecież wszystkich planów okupantów. Tak czy inaczej kobieta na wieść o przecieku informacji mocno się zaniepokoiła. Któż mógłby palnąć cokolwiek na temat, o którym wiedzieli tylko nieliczni? Pewnie ktoś z tych "nielicznych", bo innej opcji nie widać.
- Nie wiem czy pójdzie to tak łatwo, trzeba byłoby powiadomić naszych informatyków. Żeby wejść do archiwum, trzeba było potężnych ładunków wybuchowych. Ażeby dotrzeć do tego pomieszczenia, potrzeba dłoni głównych naukowców, bo posiadamy czytnik linii papilarnych. Wybuch byśmy usłyszeli, więc pozostaje jedynie druga opcja. -
Dex uważnie słuchał rozważań Rock, lecz na pozostałą część pytań kiwał głową na boki, w znak zaprzeczenia, iż to miałoby miejsce.
Wtem dzięki obserwacjom Rock, można było przejść do dalszych konkretów. Dex uważnie wsłuchał się w opis loga i chwycił dłonią swój podbródek, drugą ręka poprawiając swoje okulary. Rozmyślał i szukał rozwiązania w swojej dużej głowie.
- Chwila! U siebie mam rozpiskę wszystkich firm, z których usług korzystałem i przysiągłbym, że widziałem podobny symbol. Chyba to była jakaś nowa korporacja, o której niewiele wiadomo. Może działa z ukrycia? -
Zapytał siebie, widocznie miał pamięć do symboli, a ten był dość rzadko spotykany. Czy to cokolwiek pomoże? Bardzo możliwe, że Doktor Breifs mógłby wiedzieć co nieco, więc starczyłoby skorzystać z komunikatora i popytać może, lecz niestety elektryczność siadła i nic nie widać. Dex wyjął z kieszeni mała latarkę i zaczął rozglądać się po pomieszczeniu. Poinformował również Rock, że w szufladzie, na którą doktorek rzucał światło, była większa latarka. W międzyczasie na zewnątrz było słychać hałasy. Warto sprawdzić co tam się dzieje, prawda?
Rock
Rock
Liczba postów : 152

Górska Baza Królewskiej Milicji (były Ruch Oporu) - Page 7 Empty Re: Górska Baza Królewskiej Milicji (były Ruch Oporu)

Sob Sty 11, 2020 9:37 pm
___Czyli nie podsłuch. Mogło być to kapkę zbyt zaawansowane jak na sprzęt niezbyt dobrego kalibru i obroża mogła nie być tak wielofunkcyjna. Prawdopodobnie zaprogramowane na hasło dźwiękowe lub, być może, na limit czasowy. Wtedy jednak w życie wchodziła ta opcja, że po bazie krążyła jeszcze jedna osoba zamieszana w działania przeciwko niej... Brr. Miała złe przeczucia, lecz nie mogła dać się obezwładnić panice. Im szybciej odkryje kto za tym stoi, tym szybciej uda się jej zdusić cały konflikt w zarodku, nim poleje się więcej krwi. Rock przysłuchiwała się opinii Dexa, powoli skreślając nieprawidłowe tory dedukcji i robiąc mentalne notatki na co ma zwrócić uwagę. Miał rację. Armia Czerwonej Wstęgi była bardzo dobrze zorganizowana i nawet jeśli brakowało im Doktora Gero, to nie pozwoliliby sobie na taką drugorzędną czy nawet trzeciorzędną akcję. Z resztą, po rozbiciu i pokonaniu na pewno nie skupiliby się na pierwszej lepszej androidce tylko zebraniu popleczników oraz sił. Szturm na bazę Milicji wydawał się w tym przypadku słabym i nieprzemyślanym pomysłem, choć kto wie co chodzi im po głowach, niemniej nie była pewna czy brać to pod uwagę. Przytakiwała tylko, badając to co ma przed sobą, próbując ułożyć puzzle w całość. Kilka tropów okazało się ślepymi korytarzami, więc należało zawrócić i pójść inną drogą. Coś w żołądku nagle szarpnęło ją lodowatym niepokojem, gdy laborant zaczął opowiadać o możliwych sposobach kradzieży cennych danych.
___Uhum. - mruknęła znad szkiełka powiększającego. - Może ktoś zdradził. Chyba, że zabili któregoś z naukowców jak jednego z naszych strażników i odcięli mu rękę. - zauważyła Rock chwaląc się swoim czarnym humorem. Jeśli jednak była to prawda, a nie wisielcze poczucie humoru, najpewniej archiwum Milicji oferowało o wiele ciekawsze projekty niż Rock. Tak samo jak opcja włamania się do systemu... Istniała też możliwość, że na swoje nieszczęście była w ich oczach wyjątkowa i dlatego tak się zawzięli. Ewentualnie pozostawał czynnik ludzki, ale to było trudniejsze do sprawdzenia. Póki co potencjalne tropienie przeciwnika poprzez szukanie śladów włamania zeszło na boczny tor. Skupiając się na zadaniu przed nią, Rock badała chip i odkryła specyficzne na nim logo, które podziałało na pamięć Dexa. Lista korporacji specjalizujących się w takich elektronicznych urządzeniach... Hm. Może stąd mieli te informacje? Dostawcy urządzeń może usłyszeli jak jakiś bardzo gadatliwy inżynier opowiada o tym co działo się w ich laboratoriach? - Mówiłeś, że miałeś kontakt z podobnym chipem z nieznanego źródła. Może jednak okaże się, że ma źródło? - zastanowiła się głośno Rock, stukając palcem o podbródek. - Mógłbyś proszę pójść po tę listę? Jeśli to logo tam będzie, być może uda się znaleźć więcej informacji o tych, którzy wyprodukowali ten chip, wszczepili w niewinnego człowieka i wysłali tutaj. - nie miała wątpliwości, że ta firma była za to odpowiedzialna. Cała ta gadka o konkurencji i tworzeniu armii... Nic dziwnego, że nie weszli na szeroki rynek, skoro ich sprzęty były wadliwe i działali tak pochopnie. Mogli nie dawać sobie rady z logicznym planowaniem... Ale jeśli, jak sugerował Dex, działali z ukrycia, mogli nielegalnie sprowadzać pewne narzędzia i materiały, stąd ich logo było słabo rozpoznawalne i zebranie danych było tak problematyczne.
___Wtem światło zgasło. Dziewczyna uzbroiła się w swój klucz francuski i za poleceniem laboranta wzięła zapasową latarkę, odpalając ją i rozglądając się po pomieszczeniu. Włoski na karku uniosły się sztywno, a Mruczka miauknęła cicho na jej ramieniu, gdy zza drzwi na korytarz dało się słyszeć jakieś hałasy. Rock nie myślała dużo – złapała za pistolet denata i podała go Dexowi, mówiąc, by w razie czego się nie wahał. Zabrzmiało to może groźnie i niewłaściwie, lecz musieli być gotowi na to co mogło się stać – kiedyś była to baza Ruchu Oporu, a Ci byli gotowi na walkę, gdyby RR wkroczyło na ich tereny. Dex pracował tu i za tych czasów, więc wierzyła, że będzie wiedział co robić... A sama dziewczyna nie była pewna skąd ten odruch, ale adrenalina podskoczyła, podsycana jej niepokojem oraz podejrzeniami, że jednak zabójca strażnika gdzieś jeszcze tu krąży. To był jedyny motyw przez który podjęła te działania, a choć miał tylko określony procent realności, był wciąż możliwy. Nie zamierzała czekać na rozwianie swoich wątpliwości ani na ich potwierdzenie, gdy wparuje tu uzbrojony po zęby idiota. Jej lewe oko zakryło się ciemnozielonym filtrem, zupełnie jakby patrzyła przez kolorowe szkiełko, na którym pojawiły się dane. To procesor w mózgu monitorujący jej funkcje życiowe powiedział, że jej zdrowie może być zagrożone jeśli stres będzie się utrzymywał. Dzięki panie oczywisty! Sama to odczuwała, czując szum krwi w uszach i ścisk w żołądku. Poprawiła gogle na głowie, wkładając pod ich opaskę latarkę by mieć wolną drugą dłoń i złapała za krzesło. Przysunęła je do drzwi, gotowa w każdej chwili zablokować oparciem klamkę, lecz najpierw wypadało się rozeznać w sytuacji. Stanęła obok mebla, z kluczem w jednej dłoni oraz lampą stołową w drugiej, łokciem otwierając drzwi i uchylając je na tyle by zobaczyć co dzieje się na korytarzu. Mogłaby je od razu zatarasować, lecz jeśli na zewnątrz laboratorium był jeszcze jakiś strażnik, źle by się czuła zostawiając go tam samego... Chyba, że po prostu okaże się, że to potykający się o siebie strażnicy tworzą ten hałas i naprawdę nic się nie dzieje i tylko ona tak panikuje. Bogowie, by było właśnie tak! Nawet jakby dostała ochrzan od przełożonych, przeżyje i będzie wdzięczna.
Ranzoku
Ranzoku
Liczba postów : 377

Górska Baza Królewskiej Milicji (były Ruch Oporu) - Page 7 Empty Re: Górska Baza Królewskiej Milicji (były Ruch Oporu)

Nie Sty 12, 2020 4:55 pm
MG MODE

Nastała ciemność. Możliwość zarówno dalszych badań jak i ruchów została mocno ograniczona. Na pomoc przychodzi jednak cudowne urządzenie jakim była latarka! Żeby te cudeńko zadziałało potrzeba baterii, jednakże ich użycie jest ograniczone. Co by było jakby teraz właśnie padły baterie w obu latarkach, a najbliższy sklep z tym elementem jest w West City? No smutna historia, to prawda. Rock poleciła udać się do pokoju Dexa, gdzie posiadał on rzekomą rozpiskę osób, z którymi handlował. Z kolei na zewnątrz coś się działo. Teraz wyraźnie słychać krzyki dochodzące z korytarza.
- Pójdę przodem. Podążaj za mną. -
Rzekł Dex przechodząc przez drzwi laboratorium, wychylając zawczasu głowę, aby rozejrzeć się dookoła przy pomocy latareczki. Na zewnątrz zauważono dwójkę strażników, którzy zderzyli się ze sobą, a jeden z nich zaczął krzyczeć. Takie rzeczy. Na czyiś widok? Raczej na brak widoku i na stres związany z tą sytuacją w bazie. Mogli udać się dalej wgłąb do pokoju doktora.
Po krótkim spacerze znaleźli się w pomieszczeniu bez żadnych specjalnych kłopotów. Po za widocznością, rzecz jasna. Na miejscu Dex sięgnął po pewne dokumenty. Po przekartkowaniu kilku stron znalazł rzekomy symbol, a w Nim jeden podpis osoby, z którą robił interesy knypek niegdyś.
- Teraz pamiętam tą osobę. Miał osiwiały wąsik pod nosem. -
Czyż nie brzmi to znajomo? Podpis raczej nie był zbyt widoczny, więc niewiele można było wyczytać, dodatkowo nie jest pewne, że to Jego prawdziwe nazwisko.
W międzyczasie jeden ze strażników dostał się do głównego zasilania i elektryczność na nowo wróciła, aby można było zagościć nieco większych promieni światła na tym terenie. Ciekawe czy coś się stało w laboratorium pod nieobecność Rock i Dexa?
Rock
Rock
Liczba postów : 152

Górska Baza Królewskiej Milicji (były Ruch Oporu) - Page 7 Empty Re: Górska Baza Królewskiej Milicji (były Ruch Oporu)

Pon Sty 13, 2020 2:05 pm
___Dex ośmielił się pierwszy wychylić nos z laboratorium w celu udania się do swojego biura a Rock zaraz za nim, wciąż bojowo ściskając lampę w dłoni... Adrenalina buzowała, lecz zaraz opadła, gdyż czynnik stresogenny okazał się być bardzo marny. Źródłem hałasu i krzyków była dwójka strażników przed pomieszczeniem, obijająca się o siebie jak dwóch ślepych idiotów w ciemni... Na ten widok wywróciła oczami, odstawiła lampę, krzesło i zaświeciła w stronę mężczyzn. Cud, że się przypadkiem nie pozabijali. Aż ucieszyła się z tego, że podała Dexowi broń denata, gdyby oddała ją któremuś ze strażników mogliby z laboratorium usłyszeć kilka wystrzałów. Liczba trupów zwiększyłaby się, a to ostatnia rzecz jakiej Rock chciała być świadkiem. Czy oni naprawdę przeszli trening by dostać się do Milicji? Niby był niedawno nowy nabór, skoro pracowali tu od krótkiego czasu, ale chyba aż tak nie zaniżyli kryteriów, prawda..? Albo brakowało im wprawy, albo rzeczywiście mieli trudności ze zgraniem się i komunikacją między sobą. Hm... Może warto będzie to potem omówić z Dexem? Niech każdy strażnik ma komunikator z nadajnikiem? Chyba, że już zostało to wprowadzone i tylko nie jest zbyt dobrze używane w pracy...
___ - Jeśli tak będziecie krzyczeć, przyprawicie kogoś o zawał. - powiedziała androidka przyciszonym głosem, świecąc w ich stronę latarką, po czym wskazała drzwi laboratorium. - Pilnujcie, by nikt do naszego powrotu tam nie wszedł, zaraz wracamy. Poznacie nas po latarkach, chyba, że włączą awaryjne zasilanie. - stwierdziła krótko, idąc ciemnym korytarzem za Dexem. Mruczka miauknęła cichutko z jej ramienia, wkładając zimny nos za kołnierz dziewczyny i ocierając puchatą główką o jej policzek. Drobne, choć miłe pocieszenie. Dziewczyna pogłaskała koteczkę i milczeniu szła za laborantem, zastanawiając się co jeszcze może zrobić, by panika nie dała za wygraną. Obawiała się tego co mogło się stać, dłoń zacisnęła na kluczu, niepewna co do tego co się dzieje. Jej wiedza o świecie była dość normalna, jak na kogoś z amnezją – fakty ogólne oraz prawa świata miała wdrukowane w głowę – jedynie prywatne wspomnienia, dotyczące jej życia zniknęły. Była teraz zupełnie inną osobą... A może nie? Ile wyniosła nieświadomie z Aiko? Czy ich charaktery i podejście do świata pokrywają się? Stała się inna? Nie potrafiła sobie na to odpowiedzieć i wolała nie szukać na siłę odpowiedzi, bo poczuła ukłucie bólu w skroni, jak zawsze, gdy szperała w swojej pamięci. Odetchnęła z ulgą, gdy znaleźli się przed gabinetem Dexa i weszli do środka. Mężczyzna od razu podszedł do biurka z podwyższanym krzesłem pasującym idealnie do jego postury, gdzie dorwał się do dokumentów i zaczął je przeglądać, kartkując grube pliki. W końcu znalazł to co miał i podsunął Rock znalezioną stronę. Rzeczywiście, symbol się zgadzał... Podpis był dość nieczytelny, nawet jeśli dziewczyna zbliżyła do niego latarkę, próbując go rozczytać. - Hm... Co Ci sprzedał i kiedy? I gdzie? Kto dostarczył paczkę, jakaś firma transportowa, robot czy on sam? - starała się go dopytać, by wiedzieć z kim może mieć do czynienia... Osiwiały wąsik pod nosem. I już? To tyle? Jedyną informacją jaką uzyskała to stan zarostu jegomościa, który sprzedał Dexowi urządzenia z identycznym logo. Rock miała wrażenie, że opadają jej ramiona, lecz tylko westchnęła bezgłośnie. Nie była to wina Dexa, że pamięć go zawodzi – był inżynierem, jego pamięć miała skupiać się na układach scalonych i żyroskopach a nie wyglądzie ludzkich twarzy i tym podobnych rzeczy. Trzeba będzie znaleźć inny sznurek i spróbować za nim pójść, by dowiedzieć się co tu się dzieje. Jej pierwsza myśl, nim podjęła się oględzin zwłok wydawała się teraz najrozsądniejsza, a mianowicie, zasięgnąć rady kogoś bezpośrednio związanego z rynkiem i o wiele bardziej doświadczonego w kwestii mechaniki.
___ - Może Doktor Briefs będzie miał więcej informacji na ten temat. - stwierdziła. - Jak tylko uporamy się z brakiem zasilania, postaram się do niego zadzwonić i przedstawić sytuację... Dex. - Rock nagle zamarła, zdając sobie z czegoś sprawę. - Czy nasze kodery oraz systemy zabezpieczające są podpięte do głównego źródła zasilania czy mają osobną prądnice? - co ważniejsze rzeczy powinny być niezależne od energii, która rozchodzi się po całej Bazie, lecz kto wie jak to wygląda w praktyce. - Jak na przykład te, które blokują drzwi archiwum..? - jeśli tak, to potencjalny szpieg nie potrzebowałby obciętej dłoni laboranta by się do pilnie strzeżonych informacji dostać. Dziewczyna zamyśliła się, lecz w tej chwili lampa nad ich głowami zamrugała i rozbłysło światło. Kryzys prądu zażegnany, lecz Rock dalej pozostawała niespokojna. - Wracajmy. - poprosiła, wskazując głową korytarz i drogę prowadzącą z powrotem do laboratorium. Musiała pilnie zadzwonić.
Ranzoku
Ranzoku
Liczba postów : 377

Górska Baza Królewskiej Milicji (były Ruch Oporu) - Page 7 Empty Re: Górska Baza Królewskiej Milicji (były Ruch Oporu)

Pon Sty 13, 2020 8:05 pm
MG MODE

Jasność nastała i wszystko wróciło do normalności. Latarki już mogły zostać pochowane i można cieszyć pełnym oświetleniem.
- To był ten przyrząd do niwelowania bólu, o którym Ci mówiłem złotko. Załatwiłem kopię sobie. Pamiętam jeszcze, że proponował mi pracę u Nich. Jako że nie miałem pewności co do prawdziwości Jego słów, bo w sumie nigdy nie słyszałem o tej korporacji to zwyczajnie odmówiłem. Staruszek ten wyrażał się w samych superlatywach o tejże firmie. Sam wynalazek dostałem może jakiś miesiąc temu. Paczkę dostarczył ten koleś z wąsem. Wszystko działo się tutaj, bo prosiłem strażników, by go wpuścili, a wiedzą, że lubię eksperymentować. Gość się przedstawił jako Chicago. -
Odpowiedział Dex dość wyczerpująco. Teraz w sumie nie mieli już punktu zaczepienia, możliwość rozwikłania zagadki z minuty na minutę przez brak odpowiednich informacji. Zadzwonienie do Briefsa byłoby dobrym pomysłem, a temu Dex nie zaprzeczał.
- Jest podpięte do głównego zasilania, ale przecież, gdyby nie było prądu, nikt nie byłby w stanie tego otworzyć. Nawet my jako właściciele. -
Po kilku szybkich pytaniach oraz odpowiedziach grupa mechaników postanowiła ruszyć z powrotem do Laboratorium. Jednakowoż gdzieś na korytarzu strażnicy znaleźli coś albo raczej kogoś, kto mógłby dysponować ciekawymi informacjami. Dwóch rosłych pracowników ochrony przy pomocy kajdan uziemili jakiegoś typa w stroju ninjy. Pewnie to ten z Grochowa, ale tego trzeba się dowiedzieć. Po bliższym przyjrzeniu się niedoszłemu Shinobi, który również posiadał stalową obrożę, a przecież gdzieś ów wihajster wcześniej widziała Rock. Po ściągnięciu maski wyglądał na jakiegoś młodzieńca z czarnym kolorem włosów, był również krótko obcięty. Posiadał również bliznę rozpościerającą się przez usta oraz lewe oko. Jak potoczy się przesłuchanie i czy w ogóle do niego dojdzie? Wiadomo wówczas, że czas był dość istotny w takiej sytuacji.
Sponsored content

Górska Baza Królewskiej Milicji (były Ruch Oporu) - Page 7 Empty Re: Górska Baza Królewskiej Milicji (były Ruch Oporu)

Powrót do góry
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach