Go down
@Whis
@Whis
No.1 Whis' Fanboy
Liczba postów : 976

Teren przed chatą Empty Teren przed chatą

Pon Lut 13, 2017 3:16 pm
Najbliższe tereny wokół chaty. Praktycznie wszędzie rośnie trawa, z kilkoma wyjątkami w postaci udeptanej ziemi. Znaleźć tu można ławkę, która postawiona jest przed głównym wejściem, huśtawkę zrobioną z opony od traktora, która na łańcuchach przywieszona jest do drzewa, a także niewielki ogródek, w którym obecnie nic nie ma.
Haricotto
Haricotto
Admin/Time Patrol
Liczba postów : 2233

Teren przed chatą Empty Re: Teren przed chatą

Wto Lut 14, 2017 10:52 am
Saiyanin leciał powoli, rozglądając się za odpowiednim miejscem do zapuszczenia korzeni. Nie chciał mieszkać w domu przyjaciółki. Zbyt wiele wspomnień, ciężko byłoby tam wytrzymać. Logicznym wiec posunięciem było znalezienie sobie nowego domu.
Przemierzając przestworza i patrolując teren dookoła, Haricotto w końcu napotkał na drodze swych oczu drewnianą chatę. Wyglądała całkiem przyzwoicie, w dodatku wybudowana była na lekkim podwyższeniu i miała ogromny taras. Zatrzymał się w powietrzu, chwilę obserwując budynek jak i okolicę. Nie wypatrzył nikogo, więc będąc pewnym swoich możliwości, zbliżył się nieco do tarasu. Wisiał tuż nad nim, rzucając jeszcze raz spojrzenie na teren dookoła budynku. Przyjął, że to miejsce jest opuszczone. W sumie, nic dziwnego, na planecie panuje wojna, więc nikt nie wyjeżdża na wakacje, a tym bardziej że nikt nie ma takiej możliwości.
- Subarashii... - wyszeptał, uśmiechając się zadziornie. Rozstawił swoje ręce na boki, po czym zamknął swoje oczy, unosząc głowę lekko do góry, pozwalając by promienie słoneczne ogrzały jego twarz.
- To właśnie tutaj ziści się mój plan... Moja obietnica... Moje marzenie. - po czym opuścił głowę i otworzył oczy, patrząc na swój nowy dom. Następnie klasnął raz dłońmi i zaczął się głośno śmiać, kontynuując klaskanie. Bił sam sobie brawo. Czy było to dziwne? Z pewnością, jednakże był to jeden ze sposobów motywowania samego siebie. Jak to mówią, jeśli wygląda głupio, ale działa, to wcale nie jest takie głupie.
Gdy w końcu skończył bić brawo sam sobie, odwrócił się w drugą stronę.
- Czas znaleźć kogoś, kto pomoże mi w osiągnięciu mojego celu. - uśmiechnął się wrednie, unosząc kącik ust do góry, po czym wystartował, zostawiając za sobą białą smugę, która stopniowo zanikała.

z/t
Ryu
Ryu
Maskotka
Liczba postów : 339

Teren przed chatą Empty Re: Teren przed chatą

Nie Kwi 02, 2017 6:33 pm
Lecieli tak w sumie nie wiadomo dokładnie ile czasu, ale jedno było pewne. Niedługo będę na miejscu. Ryu był bardzo ciekawy, czym dokładnie będzie to miejsce które miało być bezpieczniejsze dla samego chłopaka od ich dotychczasowej pozycji. Zainteresowały go także słowa samego Haricotto. Zaczął się zastanawiać, jaka będzie to przysługa. Mogło być to wszystko. Chłopak nie znał na tyle dobrze Saiyanina, więc nie wiedział czego by mogła dotyczyć ta przysługa. No, ale co by to nie było, Ryu nie powinien marudzić, ponieważ to właśnie mężczyzna mu udzielił pomocy. Oczywiście są rzeczy, których Ziemianin nie mógłby zrobić. Na przykład zabicie niewinnych osób. Lecz, na pewno nie będzie to tego rodzaju przysługa. Lecieli dosyć szybko. Chłopak był zaskoczony, ponieważ myślał, że będzie spowalniał Saiyanina, ale najwidoczniej się mylił. To dobrze. Zostanie zaoszczędzone sporo czasu, jaki mogliby stracić na samą podróż.
- Mam w sumie chyba dużo czasu, więc czemu by nie zapytać go o parę rzeczy?
Pomyślał, po czym zabrał głos.
- Haricotto. Mam do ciebie parę pytań. Mówiłeś mi, że należysz do rasy Saiyan. Zauważyłem, że ty, Tensa i ta ruda dziewczyna posiadacie ogony. Czy wszyscy przedstawiciele twojej rasy także je posiadają, czy jesteście wyjątkowi? Podczas twojej ostatniej walki z Tensą, wasza dwójka przybrała złotowłose formy. Co to było? Oczywiście nie nalegam abyś mi odpowiedział, ale po prostu nigdy się z czymś takim nie spotkałem i jest to dla mnie nowość.
Czekając na odpowiedź, mógł dostrzec pojawiający się punkt w oddali. Lecąc dalej, w końcu dostrzegł pewną chatę. Gdy Ryu bardziej się jej przyjrzał, zobaczył także dość duży taras. Paręnaście osób z pewnością mogło się spokojnie tam zmieścić. Prawdopodobnie to właśnie miało być tym bezpieczniejszym miejscem. Nasz bohater miał się o tym za chwilę przekonać.
Haricotto
Haricotto
Admin/Time Patrol
Liczba postów : 2233

Teren przed chatą Empty Re: Teren przed chatą

Nie Kwi 02, 2017 7:39 pm
Przypuszczenia na temat długiej i mozolnej podróży okazały się błędne. Już po jakimś czasie, obaj wojownicy znaleźli się tam, gdzie powinni się znaleźć. Haricotto wylądował przed chatą, którą znalazł jakiś czas temu. Była opuszczona, więc postanowił ją sobie przygarnąć. Planetą targała wojna, więc nawet jeśli właściciel postanowiły wrócić, nie zrobiłby tego prędko, a gdyby już znalazł się na miejscu, musiałby obejść się smakiem. Budynek ma teraz nowego właściciela. Termin "prawo dżungli" pasował tutaj idealnie.
Saiyanin nie odpowiedział od razu na pytania Ziemianina. Gdy już obaj mieli swoje nogi na miękkiej, nieco zarośniętej trawie, Haricotto zaczął iść, prowadząc obok siebie Ryu. Ze złamaną nogą z pewnością chodzi się ciężko, więc niezbędnym było podparcie ze strony drugiej osoby. Prowadząc Ryu, obaj mężczyźnie kierowali się do chaty.
- Tak. Jestem Saiyaninem. Z tego co się orientuję, to Tensa nie jest czystej krwi. Nie jestem pewien, to czysty traf. Aymi natomiast jest mieszańcem w stu procentach. Prawdziwi Saiyanie rodzą się z ciemnymi włosami. Od węglowej czerni, to bardzo ciemnego brązu, którego wypatrzenie świadczy o spostrzegawczym oku. Czerwone włosy idealnie potwierdzają fakt, że jedno z jej rodziców nie było Saiyaninem. I tak, każdy z nas posiada ogon. - tu przerwał, ponieważ dotarli pod same drzwi wejciowe. Fasolka złapał za klamkę i otworzył je na oścież. Jednakże, jeszcze nie postawił kroku ku wnętrzu domu. Zerknął kątem oka na Ryu, po czym uśmiechnął się lekko, zadziornie, jak to miał w zwyczaju.
- Ta złota forma, to transformacja w Super Saiyanina. Saiyanie to rasa wojowników, nasze ciała skonstruowane są tak, by ciągle się doskonalić. Super Saiyanin podnosi siłę. Kiedy pierwszy raz się przeminiłem, czułem się jakby cały świat padł mi do stóp. Tensa miała to samo, jej reakcja mówi sama za siebie, heh. - zaśmiał się cicho pod nosem, po czym pokręcił głową, zastanawiając się, gdzie obecnie znajduje się Tensa. Miał tylko nadzieję, że Aymi jest z nią bezpieczna. Dziwnie się przywiązał do młodej dzikuski. Czyżby to wszystko spowodowane było tym, że uraczyła go uściskiem? Możliwe.
Ryu
Ryu
Maskotka
Liczba postów : 339

Teren przed chatą Empty Re: Teren przed chatą

Nie Kwi 02, 2017 8:51 pm
Przypuszczenia, że ich celem była ta chatka, okazały się jak najbardziej trafne. Po chwili obydwaj znaleźli się na ziemi. Zaczęli iść w kierunku chatki. Cóż nie było to zbyt przyjemne dla Ryu, ponieważ odczuwał ból, podczas chodzenia. Nie ma, co się dziwić, przecież jego prawa noga jest złamana. Na szczęście pomaga mu Haricotto, więc tak źle nie jest. Gdyby nie jego nieoceniona pomoc, pewnie sam by nie mógł się tu dostać. Saiyanin nie odpowiedział na pytania chłopaka od razu, więc Ziemianin na początku myślał, że mu po prostu nie odpowie, ale kolejny raz się mylił. Cóż, nie było to ważne. Ważnym było to, co postanowił powiedzieć Haricotto.
- Rozumiem. Czyli Saiyanie mogą się krzyżować z innymi rasami. Czyli Tensa może być mieszańcem tak jak powiedział, lecz nie jest tego pewny. Aymi. Więc tak ma na imię ta ruda dziewczyna. Tylko nadal zastanawia mnie fakt, czemu nie chciała się przedstawić. Pewnie Saiyanie mają możliwość krzyżowania się z ludźmi. To by wyjaśniało, czemu Aymi wygląda jak zwyczajna dziewczyna i posiada małpi ogon. Haricotto ma ogon i z tego, co powiedział każdy przedstawiciel jego gatunku go posiada plus, mogą się krzyżować. To oczywiste. Aymi jest w połowie Saiyanką.  Super Saiyan? Ciekawa nazwa. Więc ta transformacja musi być bardzo przydatna, skoro podnosi ich siłę. Ci Saiyanie to naprawdę interesująca rasa. Nie dosyć, że ich ciała są stworzone tak, aby cały czas się rozwijać pod względem siły, to jeszcze potrafią od razu znacznie zwiększyć swoją moc, dzięki takiej transformacji. Przede mną chyba naprawdę długa droga, aby przewyższyć, Haricotto. Przewyższyć… Dobrze będzie jak go dogonię. Bo jak na razie, to chyba jestem daleko w tyle i nie zanosi się na to bym go dogonił.
Gdy wojownik skończył opowiadać, Ryu postanowił zabrać głos.
- To bardzo interesujące, co mówisz. Nie sądziłem, że może istnieć rasa, która jest tak naprawdę stworzona aby walczyć i udoskonalać się. Interesującym faktem jest też to, że przypominacie ludzi i możecie się z nimi rozmnażać.  Naprawdę jestem pełen podziwu dla twojej rasy, że aż tak bardzo potraficie zwiększać swoją moc dzięki takiej transformacji. Sam chciałbym móc posiadać taką moc jak ty, aby zniszczyć to przeklęte RR…  – Przerwał, po czym spojrzał na Haricotto, a w jego oczach można było ujrzeć nienawiść. Nie była ona kierowana w stronę Saiyanina, a właśnie w stronę RR. Po chwili znowu odezwał się – Ale nie mam… - Po czym spojrzał w ziemię i kontynuował – Gdybym był tylko silniejszy…
Po tych ostatnich słowach zamilkł. Czekał na reakcję Haricotto.
Haricotto
Haricotto
Admin/Time Patrol
Liczba postów : 2233

Teren przed chatą Empty Re: Teren przed chatą

Nie Kwi 02, 2017 9:10 pm
Wciąż stali przed wejściem do domu. Haricotto wysłuchał słów Ryu. Wyraźnie był zainteresowany jego rasą i tym, jaką mocą może dysponować Saiyanin. Nic dziwnego, zadawanie pytań na temat rzeczy, o których nic się nie wie, jest oznaką inteligencji. Oznaką chęci poszerzenia swojej wiedzy i swoich horyzontów. Haricotto to szanował. Sam był ciekawy w jaki sposób działa kultura Ziemian. Babcia opowiadała mu, jak wyglądał wcześniej sytuacja na planecie i wszystko wskazywało na to, że była to istna sielanka. Sielanka, której Fasolka nigdy nie zaznał, a do której dążył.
Gdy na tapetę wjechał temat Armii Czerwonej Wstęgi, czarnowłosy jakby zamarł. Od razu przed jego oczami pojawiła się scena, w której stracił przyjaciółkę. Spojrzał wtedy na Ryu i dostrzegł w jego oczach nienawiść. Nienawiść, która przemielona była z żalem, ponieważ chłopak nie był wystarczająco silny. Haricotto znał to dobrze, można powiedzieć, że aż za bardzo.
Patrzył tak jeszcze przez chwilę na Ziemianina, po czym uśmiechnął się lekko, nie złośliwie. Chciał dodać młodemu otuchy, że jeszcze będzie dobrze i że wszystko się ułoży. Oczywiście, nie powiedział tego tymi słowami.
- Będziesz silniejszy. Zaufaj mi. - i skinął głową, automatycznie zabierając swoje spojrzenie z Ryu. Dostrzegał to teraz jak nigdy wcześniej. Łączyło go o wiele więcej z tym chłopakiem, niż sam na początku przypuszczał.
- Ale najpierw musisz nabrać sił, by dotrzymać mi kroku w walce.
Pewnym krokiem wszedł do środka.

z/t
Haricotto
Haricotto
Admin/Time Patrol
Liczba postów : 2233

Teren przed chatą Empty Re: Teren przed chatą

Wto Kwi 04, 2017 10:59 pm
Haricotto wyskoczył przez okno prowadzące na taras. Zostawił Ryu samego w domu, ale nie zostawił go na pastwę znużenia. W piwnicy znajdował się odpowiedni sprzęt treningowy, który być może nie podniesie znacząco jego formy, ale na pewno pozwoli ją utrzymać w odpowiednim stanie.
W końcu wylądował przed chatą. Trawa nie była skoszona od dawna, więc sięgała aż do kostek. Na szczęście, obuwie sięgało samych kolan, więc dyskomfort spowodowany łaskotaniem przez źdbła trawy po skórze był niemożliwy.
Mężczyzna wyciągnął swoje ręce przed siebie i spojrzał na swe otwarte dłonie. Kilka razy zamknął i otworzył na zmianę. W jego głowie ciągle chodziła myśl o opanowaniu legendarnego poziomu. Ciągły pobór energii był uporczywą sprawą, która podczas walki mogła okazać się zdradliwa. Między innymi dlatego właśnie nie chciał walczyć z Jirrim na sto procent, choć głównym, prawdziwym powodem był Zenkai. Przyjdzie czas na rewanż, prawdziwy. I gdy ten czas nadejdzie, Changeling zostanie zgnieciony jak robak. To tylko przenośna, ponieważ Saiyanin nawet polubił rogacza, mimo że nie znał go za dobrze.
- Super Saiyanin, co? Gdy osiągnąłem tę formę czułem się jak bóg. Cudowne uczucie. Piękna moc, jednakże dużo dając, sporo zabiera. Ciekawe, czy jest sposób, by pozbyć się tego napięcia, jakie wywołuje ta przemiana? Na pewno utrzymanie transformacji nie jest trudne. Muszę tylko wykombinować, jak tego dokonać. Niech no pomyślę... - skubnął się palcami po swoim podbródku, cicho mrucząc pod nosem.
I nagle, jakoby strzala Amora go trafiła, doznał olśnienia. Przebywając w swojej podstawowej formie nie traci energii, jeśli nic nie robi. Co jeśli można to zastosować w przypadku Super Saiyanina? Kto powiedział, że będąc przemienionym należy tylko walczyć? Haricotto zacisnął swoje pięści tak mocno, że jeszcze chwila i popłynęłaby z nich krew.
- Wszystko rozumiem. - powiedział do siebie na głos, po czym stanął w rozkroku. Zamknął swoje oczy i napiął nieznacznie mięśnie, po czym wedle własnej woli, uwolnił swoją energię Ki, która zaczęła unosić i kołysać na boki kosmyki jego włosów. Nabrał powietrza w płuca, po czym wypuścił je, a razem z nim dał upust swoim emocjom. Od jego stóp aż po samą głowę szaleć zaczęła złota aura, która pięknie naświetlała jego sylwetkę i najbliższą okolicę. Włosy przybrały złoty kolor, wciąż falując, jednakże tym razem szybciej, będąc pospieszane przez niecierpliwą aurę.
Haricotto czuł się niesamowicie. Energia przepływała przez jego ciało, napawając go nadzieją i motywacją. To było to uczucie, w którym czujemy się tak, jakbyśmy stali na szczycie świata, jakbyśmy byli jego pępkiem, byli najważniejsi, najpiękniejsi, najidealniejsi. Spojrzał na swoje dłonie, w końcu otwierając swoje oczy.
- Utsukushī*. - powiedział spokojnie, napawając się pięknem i wyjątkowością tej chwili.

I wtedy przestało coś grać. Saiyanin poczuł, jak energia go opuszcza. Proces był wolny, jednak odczuwalny przy odpowiednim skupieniu.
- Zaczęło się. - pomyślał sobie, po czym zmarszczył swoje brwi. Miał jednak pomysł, który mógł wypróbować. Jeśli się nie powiedzie, zostanie mu jeszcze plan b.
Nie tracąc więc czasu, pozbył się swojej aury, wciąż zostając przemienionym w blondwłosego Super Saiyanina. Przykucnął i przysiadł na trawie, siadając po turecku. Oparł swoje łokcie na kolanach, prawy na prawym, lewy na lewym. Połączył swoje palce, szeroko je rozstawiając i rozpoczął medytację. Zamknął oczy.

Czarny obraz. Dookoła nic. Ciemno wszędzie, głucho wszędzie... I nagle jest on. Siedzi po turecku, zupełnie tak samo jak w prawdziwym świecie. Energia również z niego upływała, co było widoczne pod postacią, jakby to powiedziec, parowania z jego ciała. Białe dymki unosiły się powoli, przypominając deszcz, który po zderzeniu z glebą przeobraża się później w parę wodną. Wszystko sprawiało wrażenie puszczonego w slow motion, jednakże działo się w czasie rzeczywistym.
Musiał wyobrazić sobie, że przebywa w swojej bazowej formie. Musiał przyzwyczaić swoje ciało do tego napięcia, tej sensacji. Podczas przemiany nie oddychał spokojnie, bardziej nerwowo, a ciało miał napięte jak plandeka na żuku. Zaczał brać głębokie wdechy i wydechy, starając się zapanować nad swoim podekscytowanym ciałem i wrzącą krwią. Oddechy miał niespokojne, jakby samo pobieranie powietrza sprawiało mu problemy. Mięśnie wciąż były napięte, więc skupił większą uwagę na nich. Chciał je rozluźnić, odpręzyć się. Wrócił ponownie do uspokojenia oddechu, ponieważ odprężenie ciała rozpoczyna się od unormowania oddechu.
Nagle coś poczuł, jakby ulgę. Kamień spadający z serca - to było dobre porównanie. Jego mięśnie jakby zmalały, nie będąc ciągle naprężone. Oddech się uspokoił. Wcześniej pobierał powietrze nosem i wypuszczał ustami, teraz był w stanie robić obie czynności nosem, normując swoje wewnętrzne ciśnienie. Czuł ulgę. Zdecydowanie... Czuł... Ulgę...

Energia jednak wciąż uciekała, wolniej, jednak nie zaprzestała całkowicie. Para swpoloniła swoje ruchy, praktycznie zatrzymując się. Przycinała się, jak utwór muzyczny, raz ulatniając się, a raz zastygając w powietrzu. Coś było na rzeczy.
Nadszedł czas na zapanowanie nad energią, która płynęła w żyłach razem z krwią. Haricotto zaczął się pocić. Chciał zapanować nad kierunkiem, w którym poruszała się jego moc. Chciał ją zatrzymać w sobie, zamknąć, by nie uciekała, tak jak w przypadku bazowej formy. Musiała zostać zablokowana, by krążyła po ciele, odnawiając miejsca i wypełniając ją sobą na nowo. Cały ten system musiał zadziałać jak prąd, który wychodzi z akumulatora i wraca do niego, jednocześnie go rozładowując i ładując od nowa. Tak właśnie musiało to działać i do tego właśnie dążył Haricotto. Mimo, że nie wiedział jak działa akumulator, porównanie jest wręcz idealne zważywszy na sytuację.
Fasolka robił coś takiego pierwszy raz w życiu. Jego treningi zawsze polegały na brutalnej sile i przekraczaniu swoich możliwości do upadłego. Teraz jedyne co robił, to próbował zapanować nad czymś, czego do końca nie znał. Wiedział jednak, że musi to zrobić.
Energia znajdująca się w jego ciele żyła własnym życiem, co chwilę przypominając o sobie i chcąc się ulotnić, by osłabić swojego gospodarza. Kluczem do zwycięstwa było ujażmienie jej i sprawienie, by była posłuszna.
Haricotto czuł się coraz słabiej, a pot zalewał jego czoło. Ubranie zaczynało się przyklejać do jego ciała, a słońce nieubłagalnie strzelało w niego swoimi gorącymi promieniami. Od czasu do czasu przechodziły go zimne dreszcze, dając mu chwilowe ukojenie od ciepłego słońca.
- Ki jest tylko mocą umysłu. Umysł jest mój. Ja jestem sobą. Jestem moim umysłem. Jestem moją Ki. - powiedział do siebie pod nosem, po czym otworzył szybko swoje oczy i uwolnił swoją energię, która rozszalała otoczyła jego ciało. Włosy poruszane były jak na wietrze, a Saiyanin odczuł ogromne ciepło.
To zdanie, te kilka słów sprawiło, że uwierzył w to, co robił i... energia w końcu go posłuchała. Czyżby kluczem było uwierzyć w siebie? Wszakże ktoś, kto w siebie wierzy, zawsze zdoła zrobić więcej niż ktoś, komu brak pewności siebie. Ponownie pozbywając się swojej aury, lecz zostając pod postacią Super Saiyanina, Fasolka wstał na proste nogi, po czym wypuścił z siebie powietrze. Zrobił to z ulgą. Czuł się mocny, jednak panował w stu procentach nad swoim ciałem. To było jego ciało i będzie zawsze robiło to, czego on będzie chciał.
- Moc Umysłu... Ki. - wyszeptał do siebie, po czym uśmiechnął się lekko, przeczesując swoje blond włosy dłonią. Nie widział siebie, ale kiedy zdjął z siebie aurę po raz drugi, jego włosy jakby wyblakły, przybierając nieco lżejszy odcień żółci. Wydawały się też lżejsze, mniej najeżone, bardziej czyste i zwiewne. Kolejny krok bliżej ostatecznego piękna.
Czuł się zwyczajnie, jednak o wiele mocniej. Musi przywyknąć i pamiętać, by nie schodzić z tej formy przez dłuższy czas. Organizm można oszukać na wiele sposobów.
Sielankę przerwało okropne i przeraźliwie głośne burczenie jego brzucha, które sprawiło, że całe ciało wojownika się zatrzęsło. Momentalnie złapał dłonią za brzuch i pogłaskał go.
- No już, już. Czas coś zjeść... Nie zrobiłem prawie nic, a czuję się jakby przebiegł dookoła planety. - odwrócił się na pięcie i wrócił z powrotem do swojej chaty.

*piękne
Haricotto
Haricotto
Admin/Time Patrol
Liczba postów : 2233

Teren przed chatą Empty Re: Teren przed chatą

Czw Kwi 06, 2017 10:00 pm
Ponownie przed chatą. Haricotto wylądował miękko, po czym odwrócił się w stronę domu. Czekał na Ryu mając skrzyżowane ręce na klatce piersiowej. Gdy ten w końcu dołączył, oczywiście po lekkim i bezpiecznym lądowaniu, by nie uszkodzić bardziej swojej nogi, Saiyanin skinął do niego głową. Jego mina nie była już tak wredna, jak jeszcze przed chwilą wewnątrz budynku. Uśmiechał się delikatnie, jednak wciąż wyczuwalna była pewność siebie.
- Ryu... - zaczął - Aby poprawnie wykonać falę uderzeniową, należy zebrać w swoim całym ciele energię, po czym skierować ją do swoich dłoni. Działa to na podobnej zasadzie, co Ki Blast, tyle tylko, że potrzeba do tego większej energii. Rozumiesz? - zapytał, przechylając głowę w bok i obdarzając chłopaka pytającym spojrzeniem. Machnął zaraz ręką i pokiwał głową na boki, okazując dezaprobatę.
- Gadanie, gadaniem. Nie ma to jak praktyka. Patrz na mnie, a potem powtórz wszystkie kroki. - Haricotto odsunął się w bok, po czym upewniwszy się, że Ryu go obserwuje, stanął w rozkroku, jedną nogę mając wysuniętą do przodu, a drugą cofniętą do tyłu.

[You must be registered and logged in to see this link.]

Zmrużył swoje oczy i rozłożył obie ręce na boki. Prawą zaczął powoli  przesuwać po kole do góry, a lewą w dół, a kiedy znalazły się na tej samej lini, jedna pod drugą, prawą opuścił, a lewą uniósł, by ostatecznie ich nadgarstki się ze sobą połączyły.
- Ka... - wyszeptał, swoje złączone dłonie teraz rozdzielając, jednak wciąż trzymając blisko siebie. Następnie przyłożył swoje dłonie do prawego boku, pochylając się nieco do przodu.
- Me... - ponownie wyszeptał, a pomiędzy jego dłońmi pojawiła się błękitna kula energii, która stopniowo zaczęła rosnąć.
- Ha... Me... - dopowiedział kolejne słowa mantry, a energia zaczęła szaleć pomiędzy jego rękami, chcąc się z nich wyrwać, jednakże kraty stworzone z palców skrzętnie jej to uniemożliwiały. Zerknął na Ryu, po czym skinął porozumiewawczo głową. Natychmiastowo szarpnął swoimi rękami, wyciągając je przed siebie.
- HAAAA!!! - błękitna kula energii jakby zastygła przed nimi na sekundę, lecz zaraz ze zdwojoną mocą wystrzeliła, a spora fala energetyczna ruszyła w stronę gór, które było widać w oddali, mknąc jak szalona. Wiatr spowodowany jej natychmiastowym strzałem poruszał złotymi włosami Saiyanina, a ten uśmiechał się, będąc z siebie zadowolonym.

Zobrazowanie ruchu rąk:

Haricotto wrócił do normalnej pozycji, patrząc na Ryu. Klasnął w dłonie dwa razy, nie żeby bić brawo, a żeby ponaglić młodego wojownika.
- Twoja kolej, Ryu! - powiedział weselej, mrużąc tajemniczo swoje oczy.
Ryu
Ryu
Maskotka
Liczba postów : 339

Teren przed chatą Empty Re: Teren przed chatą

Czw Kwi 06, 2017 11:27 pm
Gdy Ryu wylądował przed chatą, Haricotto już na niego czekał. Saiyanin zaczął tłumaczyć jak powinno się wykonać falę Kamehameha, a Ziemianin słuchał go bardzo uważnie.
- Rozumiem.
Odpowiedział na pytanie wojownika. Po chwili Saiyan stwierdził, że pokaże naszemu bohaterowi w praktyce jak powinno się wykonać ten, atak energetyczny. Ryu zaczął mu się dokładnie przyglądać tak, aby nic mu nie umknęło. Był maksymalnie skupiony, ponieważ bardzo chciał się tego nauczyć. Po przybraniu odpowiedniej pozycji, zaczął wykonywać ruch swoimi rękoma, a już po chwili zaczął wypowiadać pierwsze słowa. Gdy tak je wypowiadał w jego złączonych dłoniach pojawiała się błękitna kula, która cały czas się powiększała. Wypowiedział ostatnie słowa, a z jego rąk został wystrzelony potężny niebieski promień, który mknął w stronę gór.  Po chwili zadowolony Haricotto patrzył na Ziemianina i klasnął dwa razy swoimi dłońmi. Teraz nadeszła kolej Ryu.
- Hmm… Chyba powinienem się do niego zwracać per mistrzu. Jedynie jak dotąd wuj mnie trenował, ale jego nie nazywałem w taki sposób. Wydaje mi się, że jednak wypadałoby, abym się tak do nie zwracał. - Pomyślał, po czym powiedział - Postaram się wykonać to jak najlepiej, Sensei.

Nauka techniki Kamehameha


Na początku, musiał przybrać odpowiednią pozycję. Najpierw stanął w rozkroku, a następnie cofnął do tyłu swoją lewą nogę, ponieważ była ona sprawna, a wydawało mu się, że będzie musiał się porządnie zaprzeć, aby nie wyrwało go z butów podczas wykonywania tego ataku. Rozłożył obie ręce na boki, a następnie zamknął oczy.
- ''Aby poprawnie wykonać falę uderzeniową, należy zebrać w swoim całym ciele energię, po czym skierować ją do swoich dłoni. Działa to na podobnej zasadzie, co Ki Blast, tyle tylko, że potrzeba do tego większej energii.’’ – Zacytował w głowie słowa Haricotto, po czym kontynuował – Rozumiem. Czas się skoncentrować.
Pomyślał. Zaczął się koncentrować. Całą zebraną energię w swoim ciele, zaczął powoli przesyłać do swoich obu rak. Gdy czuł, że są one gotowe, rozpoczął cały ruch. Otworzył oczy, dalej będąc skoncentrowanym, a następnie zaczął swoją prawą rękę przenosić do góry, jakby po niewidzialnym kole. Lewą ręką zrobił taki sam ruch, ale od dołu. Po chwili obie ręce znalazły się na jednej linii, opuścił prawą, a lewą podniósł, aby ich nadgarstki się ze sobą połączyły.
- Ka… - Wypowiedział pierwsze słowo, lekko rozdzielił ręce, lecz nadal trzymał je blisko siebie. Powoli przyłożył swoje dłonie do prawego boku, pochylając się odrobinę do przodu.
- Me… - Ponownie wypowiedział kolejne słowo, po czym zaczął sobie wyobrażać niebieską kulę która powstaje, między jego dłońmi. Po chwili pojawiła się tam, gdzie to sobie wyobrażał.
- Ha… - Dodał kolejne słowo mantry, a powstała kula, zaczęła powoli nabierać coraz większych kształtów.
- Me… - Wypowiedział następne słowo, a energia która się tam znajdowała zaczęła szaleć tak, jakby chciała uciec z rąk Ryu, ale ułożenie rąk pozwalało chłopakowi na utrzymanie jej w swoim, aktualnym położeniu.  Następnie natychmiastowo szarpnął rękoma, wyciągając je przed siebie.
- HAAAA!!!! – Wykrzyczał ostatnie słowo. Kula energii nie poruszyła się, ale już po sekundzie z rąk Ryu wystrzeliła potężna, niebieska, fala energetyczna, a powstały wiatr poruszał  jego stojącymi włosami, oraz jego ubraniem. Mknęła w tą samą stronę co ta, stworzona przez Haricotto. Po wszystkim wrócił do normalnej pozycji i zwrócił się do swojego mistrza, czekając na odpowiedź.
- Co o tym sądzisz Sensei?


Ostatnio zmieniony przez Ryu dnia Sob Kwi 08, 2017 9:29 pm, w całości zmieniany 1 raz
Haricotto
Haricotto
Admin/Time Patrol
Liczba postów : 2233

Teren przed chatą Empty Re: Teren przed chatą

Sob Kwi 08, 2017 4:55 pm
Czas nauki rzopoczęty! Haricotto obserwował swojego młodego kolegę, jak ten szykuje się do wykonania Fali Uderzeniowej Boskiego Miszcza. To przypomniało mu, jak za młodzieńczych lat, sam pobierał nauki u swojego mistrza. To dzięki niemu udało mu się zbiec z Vegety i rozpocząć nowe życie na Ziemi. Szkoda tylko, że to wszystko poszło na marne, ponieważ sytuacje tych planet są bardzo do siebie zbliżone. Jedna i druga planeta, obie są targane działania wojennymi. W przypadku tej błękitnej, Haricotto może mieć jednak coś do powiedzenia. Nie ogranicza go żadna przynależność. Nie jest niczyim pionkiem. Jest sam sobie żaglem i sterem.
Z tego całego zamyślenia, wybiły go słowa Ryu.
- Sensei? - powtórzył w swojej głowie, trochę się dziwiąc. Jeszcze niczego go nie nauczył, a już odzywa się do niego z takim szacunkiem? Saiyaninowi się to spodobało. Nie przypuszczał nigdy wcześniej, że zostanie czyimś mistrzem i nauczycielem. Podejrzewał tylko, że będzie musiał pokazać Aymi to i owo, ale nigdy nie brał pod uwagę, że będzie miał własnego ucznia. To było coś! Haricotto uśmiechnął się i skinął do niego głową, oczekując rezultatów.
I zaczęło się. Ryu powtarzał każdy krok, jaki został mu pokazany. Na pierwszy rzut oka, wszystko wyglądało w porządku. Cała sztuczka polegała na skupieniu i uwolnieniu swojej energii Ki. Gdy w końcu przyszło do wystrzału, Haricotto spojrzał twardym spojrzeniem na Ryu. Energia co prawda wystrzeliła, ale nie była ona tak potężna, jak Ziemianin mógł się spodziewać.
Zaraz po tym, jak wystrzelona fala zniknęła, Saiyanin skrzyżował swoje ręce na klatce piersiowej, zmrużył swoje powieki i patrzył na chłopaka, przeszywając go swoimi błękitnymi oczami. Nie odzywał się przez dłuższą chwilę. Myślał. Dumał. Zastanawiał się.
- Jeszcze raz. - powiedział po jakimś czasie, opuszczając swoje ręce i obchodząc Ryu dookoła.
- Trening czyni mistrza.
Ryu
Ryu
Maskotka
Liczba postów : 339

Teren przed chatą Empty Re: Teren przed chatą

Sob Kwi 08, 2017 6:45 pm
Gdy Ryu udało się wykonać Falę uderzeniową jego nauczyciel stwierdził, że chłopak powinen to powtórzyć, więc uczeń postanowił posłuchać swojego mistrza.
- Dobrze Sensei.
Powiedział. Za pierwszym podejściem, promień nie był tak potężny jak myślał, że będzie, pewnie dlatego, ponieważ był to jego pierwszy raz. Po chwili przystąpił do ponownego wykonania Fali Uderzeniowej Kame.

Zaczął od przybrania tej samem pozycji, co za pierwszym razem. Stał w rozkroku, lewą nogę wycofał do tyłu. Swoje obie ręce rozłożył na boki, a potem zaczął kumulować w ciele energię, mając zamknięte oczy.  Zaczął przesyłać energię do swoich rąk.  Najpierw do lewej, a potem do prawej. Otworzył oczy, po czym zaczął wykonywać ruch rękoma. Prawą przeniósł na górę, a lewą na dół i gdy znajdowały się na tej samej linii, prawą opuścił , a lewą podniósł, aby ich nadgarstki znów się połączyły. Cały czas nie zapominał o koncentracji.
- Ka… - Wypowiedział pierwszą część mantry, a następnie lekko rozdzielając dłonie, ale zachowując bliski dystans między nimi, przyłożył je do prawego boku. Następnie pochylił się trochę do przodu.
- Me… - Wypowiadając to słowo, wyobraził sobie kulę tak jak wcześniej, a między jego dłońmi pojawiła się niebieska kula energii. Nie była ona pokaźnych rozmiarów, ale za chwilę to się miało zmienić.
- Ha... Me… – Powiedział, a powstała kula zaczęła się powiększać. Gdy nabrała już odpowiedniej wielkości, znów chciała się wyrwać chłopakowi z rąk, ale ułożenie rąk naszego bohatera skrzętnie jej to uniemożliwiało. Ostatnim krokiem było szarpnięcie rękoma wyciągając je przed siebie.  Tak właśnie zrobił.
- HAAA!!!! – Wykrzyczał, a kula już po chwili zmieniła się w niebieski promień, który mknął przed siebie. Powstały wiatr wywołał taki sam efekt jak poprzednio. Po wszystkim Ryu wrócił do swojej normalnej pozycji. Spojrzał na Haricotto, lecz się nie odzywał. Najwidoczniej czekał, na to co powie jego mistrz.
Haricotto
Haricotto
Admin/Time Patrol
Liczba postów : 2233

Teren przed chatą Empty Re: Teren przed chatą

Nie Kwi 09, 2017 3:00 pm
- Subarashii... - powiedział Haricotto, unosząc dumnie głowę do góry. Uśmiechał się lekko, bardziej z nutką tajemniczości. Klasnął raz w dłonie, po czym podszedł do Ryu i poklepał go po ramieniu.
- Dobra robota. Minie jeszcze trochę czasu zanim opanujesz tę technikę całkowicie. Nawet ja nie wykrzesałem jej całego potencjału. - skinął głową, po czym zabrał swoją rękę z ramienia chłopaka i odsunął się od niego.
- Musimy coś zrobić z Twoją nogą. Nie możesz ze mną walczyć w takim stanie. Sama się raczej nie zrośnie. Potrzebujesz lekarza. Wiesz gdzie można jakiegoś znaleźć? - zapytał, odwracając się do Ziemianina. Dłonie trzymał za swoimi plecami w taki sposób, że obie pięści się ze sobą stykały. Miał nawet pomysł, by osobiście polecieć po lekarza i sprowadzić go tutaj, by zajął się złamaną kością.
Sytuacja była beznadziejna. Jeśli szybko jego noga się nie zrośnie, w dodatku tak jak powinna, to będzie miał problemy w przyszłości. Plan Uzdrowienia Ziemi nie mógł sobie pozwolić na coś takiego. Czasu było coraz mniej, a rzeczy do wykonania wciąż przybywało.
Ryu
Ryu
Maskotka
Liczba postów : 339

Teren przed chatą Empty Re: Teren przed chatą

Nie Kwi 09, 2017 6:11 pm
To był już koniec nauki, Fali uderzeniowej Kame. W tym momencie Ryu sobie coś uświadomił. Przypomniał sobie, że ten staruszek, który znajdował się wtedy na tej wyspie miał na imię Kame. Najprawdopodobniej, to właśnie u niego, Haricotto pobierał nauki skoro ten atak energetyczny nosi właśnie taką nazwę. Saiyanin w tym momencie pochwalił naszego bohatera, po czym chłopak się uśmiechnął.  Będzie musiał jeszcze sporo pracować nad tą techniką skoro sam, Haricotto nie wykrzesał z niej całej mocy, jaka w niej drzemie. W tym momencie padła kwestia nogi Ryu. Trzeba było znaleźć lekarze, ale gdzie takowy mógł się znajdować? Po chwili namysłu, uczeń zabrał głos.
- Są dwa wyjścia.  Jednym z nich jest polecenie do wieży niejakiego Korina która znajduje się na zachód, od wyspy staruszka Kame. Posiada on magiczne fasolki które, potrafią wyleczyć wszelkie obrażenia w jednej chwili. Tensa poleciała po te fasolki, ale ostatnim razem gdy spotkaliśmy się na wyspie nie zapytałem jej o nie. Być może ma parę, ale nie wiem gdzie jej teraz szukać. Drugim wyjściem jest szpital ''Wukong’’. Znajduje się on w West City. Pomimo okupacji RR nie został on zamknięty.  Będzie tam znajdowało się pełno lekarzy.
Zamilkł, czekając na odpowiedź.
Haricotto
Haricotto
Admin/Time Patrol
Liczba postów : 2233

Teren przed chatą Empty Re: Teren przed chatą

Nie Kwi 09, 2017 9:27 pm
Haricotto spojrzał na Ryu, słysząc jego głos. Magiczne fasolki albo szpital. Tensa miała je niby mieć, ale nikt nie wie, gdzie się podziewa. Zabrała ze sobą Aymi i obie przepadły. Szpital "Wukong" wydawał się być najrozsądniejszym wyborem. Z jednej strony porwanie lekarza nie powinno być trudne, z drugiej natomiast budynek był okupowany przez Armię Czerwonej Wstęgi. Saiyanin skubnął się palcami po podbórku i zamyślił się na chwilę.
- Ja mogę mieć problemy, jeśli udam się do szpitala. Ta cała armia na pewno ma rozwieszoną gdzieś moją podobiznę. Nie przeszedłbym nawet przez bramę, a już zaczęliby mnie atakować. - tu przerwał na moment, odchodząc od Ryu na kilka metrów. Stanął przodem do chaty, krzyżując swoje ręce na klacie i ostro dumając.
- Hmm... Musiałbyś udać się tam sam. Chyba nie jesteś poszukiwany? - zapytał, po czym ponownie stanął do niego przodem.
- Jeśli wykurowałbyś swoją nogę, moglibyśmy trenować z pełnym rozmachem. Zastanów się nad tym, ja muszę się gdzieś udać. Muszę pomyśleć. Pobyć sam... Wybacz. - rzucił na koniec, po czym odbił się od Ziemianina i odszedł na kilka kroków. Zatrzymał się i przekręciwszy swoją głowę w bok, dopowiedział:
- Możesz odpocząć w chacie. Zawsze możesz też tu wrócić. Czuj się jak u siebie, Ryu. - po czym uniósł rękę i uśmiechając się, zasalutował młodemu szybko i odleciał, zostawiając za sobą białą smugę.
Haricotto musiał udać się w miejsce, gdzie nie będzie nikogo. Musiał pobyć chwilę sam ze sobą i przemyśleć pewne sprawy.

z/t
Ryu
Ryu
Maskotka
Liczba postów : 339

Teren przed chatą Empty Re: Teren przed chatą

Nie Kwi 09, 2017 10:14 pm
Ryu czekał chwilę, aż jego mistrz odpowie. Widać było, że musiał dokładnie przemyśleć całą tą sprawę.  Z jego słów chłopak właśnie się dowiedział, że Haricotto musiał poważnie zaszkodzić Czerwonej Wstędze. Bo inaczej nie można było wyjaśnić faktu, iż stwierdził, że jego podobizny mogą być już gdzieś rozwieszone.
- Nie.
Odpowiedział na pytanie, ale nie był tego do końca pewny. Jakiś czas temu przecież zaatakował bazę wypadową RR, ale niestety musiał z niej uciekać, ponieważ był wtedy za słaby, aby ją zniszczyć. Być może nie jest poszukiwany przez AC. Lecz jeżeli tego nie sprawdzi, to się nie dowie. Złotowłosy będzie musiał najwidoczniej przemyśleć parę spraw w samotności.
- Rozumiem.
Rzekł. Nie miał mu tego za złe. Każdy ma takie chwilę, że musi poukładać sobie wszystko w głowie. Poza tym ,na razie i tak nie mogą trenować z pełnym rozmachem, jak to ujął Saiyanin. Mężczyzna odleciał zostawiając Ryu samego. Nie zdążył on mu podziękować za nauczenie go, tej techniki. Cóż z pewnością jeszcze będzie miał sposobność, się z nim widzieć.  Jedyne co pozostało w tym momencie naszemu bohaterowi, to udać się do West City. Uniósł się w powietrze i zaczął lecieć przed siebie.


[z/t]
Haricotto
Haricotto
Admin/Time Patrol
Liczba postów : 2233

Teren przed chatą Empty Re: Teren przed chatą

Pon Maj 29, 2017 9:59 pm
Długo w jego głowie chodziła myśl o tym, jak to dał się łatwo podejść robotowi. Czyżby spowodowane to było tym faktem, że był on stworzony na podobieństwo jego przyjaciółki? czy może faktycznie był zbyt wolny, by wybrnąć z walki bez szwanku? Mimo że nie miał problemów z pokonaniem mechanicznego przeciwnika, wciąż miał w myślach moment, w którym ostrze wroga wbiło się w jego korpus. To nie było przyjemne. W gruncie rzeczy to był ten moment, w którym dotarło do Haricotto, że wcale nie jest taki "super" jak mu się na początku zdawało. Złota moc nie była niczym specjalnym.
W głowie miał już zalążek tego, co chciał zrobić, jednakże nie miał w ogóle pojęcia, czy to ma jakąkolwiek szansę powodzenia. Leciał tak i zastanawiał się, mając ręce skrzyżowane na wysokości swojej klatki piersiowej.
- Muszę zwiększyć przepływ energii w moim ciele. Jej szybkość i jej agresywność. Musi płonąć, a nie tylko tam być... hmmm... - zastanawiał się, szukając mostu, który połączyły jego wszystkie myśli i wskazał mu ostateczną drogę ku rozwiązaniu problemu.
Wylądował. Nie był pewien gdzie dokładnie. To nie miało znaczenia. Ziemia nie jest aż tak dużą planeta, by ktoś kto potrafi latać mógł się zgubić.
Stanął w rozkroku, dłonią dotykając się po swoim ciele. Chciał sprawdzić, jak spore jest przecięcie na klacie. Krew co jakiś czas spływała strużkami, a jedyny powód dla którego nie zginął, to bycie Saiyaninem. Wychowywanie się na dzikich terenach planety o trudnych warunkach atmosferycznych potrafi niesamowicie zahartować ciało. Niemniej jednak, należało zatamować krwawienie. Dlatego też Saiyanin zerwał swoją zieloną koszulę i podarł ją w taki sposób, że jej strzępki idealnie nadawały się na bandaż. 
- Dobra... Czas na próbę generalną. - jak powiedział tak zrobił, po chwili stając już w lekkim rozkroku i na ugiętych kolanach. Dłonie trzymał przy sobie, zaciśnięte i twarde jak skała. Zamknął swoje oczy, a kiedy po kilku sekundach skupienia je otworzył, jego ciało momentalnie spowite zostało złotą, spokojną aurą, a włosy jego najeżyły się bardziej i przybrały ten sam kolor co aura nimi poruszająca.
- Super Saiyanin, co? - spojrzał na swoje dłonie, które teraz otworzył i kilka razy zamknął, na zmianę. Z jednej strony był zadowolony, że okiełznał moc, którą nie każdy Saiyanin mógł posiąść albo nawet zobaczyć, ale z drugiej... Czuł potrzebę samodoskonalenia się. Chciał przekraczać granicę i wyznaczać nowe trendy, jak głupio by to nie brzmiało. Nie był jedynym Super Wojownikiem, w końcu Tensa także potrafiła przeminiać się w złotowłosą istotę. Poniekąd dzięki Haricottowi, bo to w trakcie ich walki miało to miejsce.

[You must be registered and logged in to see this link.]

Znów zacisnął swoje dłonie, tak mocno, że popłynęła z nich krew. Nieliczne krople skapały na glebę. Napiął swoje mięśnie, po czym pochylił się, jakby chciał złapać lepszy środek ciężkości, by jego waga była rozłożona idealnie na dwie nogi.
- Hhhhhaaaaaaaaaa... - zaczął pomrukiwać, a z każdą sekundą ten pomruk zamieniał się w coś głośniejszego i głośniejszego, aż w końcu zwykły szept zamienił się w potężny ryk, zupełnie jakby Oozaru ujawniło się tuż obok! Haricotto czuł jak jego energia rośnie, ale nie było to coś, czego nie odczuwał już wcześniej. Ziemia pod jego nogami zaczynała drżeć pod wpływem uwalnianej KI. Małe kamyczki zaczynały unosić się ku górze w powolnym tempie, unoszone przez szalejącą aurę Saiyanina, która w tej chwili przypominała płomień, który tyle co polany został benzyną.
Haricotto mocno zaciskał swoje zęby, wykrzywiając się mimowolnie w grymasie niezadowolenia. Zaciskał tam mocno swoje dłonie i napinał swoje mięśnie, że jego obie ręce drżały niemiłosiernie. Nie przestawał! Czuł jak jego mięśnie zaczynają sztywnieć, a żyły wychodzić na wierzch. Można powiedzieć, że Fasolka ukazał swoje "okablowanie". Każda ręka, noga, a nawet czoło, upiększone zostało przez pulsujące żyłki, chcące pokazać się światu.
I nagle ziemia się pod nim zawaliła, a on zapadł się w nią po kostki. Dookoła niego pojawił się spory kratek, a on sam stał na jego środku. Aura wiła się w jedną, to w drugą stronę, szukając jakby momentu by całkowicie ucieć od tej szalenczej próby zwiększenia energii swojego gospodarza. Niebo przyciemniało, albo przynajmniej tak zdawało się Saiyaninowi. Aura była tak gęsta i tak szalala we wszystkie strony, że widocznośc była ograniczona. Na szczęście nie musiał patrzeć przed siebie, dlatego jego wzork wbity był w glebę, mimo że mentalnie znajdował się w zupełnie innym miejscu.
Do jego głowy zaczynały napływać obrazy z przeszłości. Wszyscy ci, których stracił a także wszyscy ci, o których wolność, życie i szczęście poprzysiągł walczyć. Nie mógł sobie pozwolić, by przez nieuwagę znó ktoś mógł zrobić krzywdę jemu czy jego przyjaciołom. Może nie powiedział im tego wprost, ale zdążył się przywiązać do Aymi, Ryu i poniekąd do Tensy. Tylko oni mu zostali na tym łez padole, wiec musiał się upewnić, że nie przegra dla nich. Już nie wchodziło w grę zwycięstwo. Haricotto nie po to walczył. On walczył po to, by nie przegrać, by zrobić wszystko co w jego mocy, by uchylić kawałek nieba najbliższym.
Już nie krzyczał. Znów wydawał dziwne pomruki, hamując w sobie krzyk tuż na granicy zębów. Te mu zgrzytały strasznie, chcąc dać upust złości i emocjom w postaci krzyku. Saiyanin nie poddawał się. Wciąż stał w jednym miejscu, tym razem jeszcze głębiej wkopując się w ziemi. Jego energia wybuchła, a aura powiększyła swoje rozmiary, co sprawiło, że krater w którym stał powiększył swoją średnicę. Ziemia zatrzęsła się jeszcze mocniej. Zwierzęta uciekały w popłochu, oddalając się jak najdalej od miejsca transformacji.
Mięśnie bolały go strasznie, ponieważ przyjęły większe rozmiary niż na normalnym poziomie, czy podczas przemiany w Super Saiyanina. Czuł KI, która się w nich kumulowała. Wręcz odbijała się od mięśnia do mięśnia, chcąc się ulotnić, ale silna wola Haricotto nie pozwalała im na to. W końcu mógł dać upust swoim emocjom. Wydarł się wniebogłosy, rozstawiając swoje ręce na boki i uwalniając jeszcze więcej swojej mocy.
- HHHAAAAAAAA!!! - nastąpił błysk, który powinien oślepić nawet tego, który ubrane by miał okulary słoneczne, a kiedy wszystko wróciło do normy, kiedy kamienie zaczęły w końcu upadać, na środku krateru dumnie stał on, Super Saiyanin który przekroczył granice Super Saiyanina! Nieco dłuższe włosy, które jeszcze bardziej się jeżyły, większe ciało, gotowe przyjąć więcej obrażeń i większa, gęstsza aura, szalejąca i kręcąca się nerwowo.
Mięśnie Haricotto były teraz dwukrotnie większe niż normalnie. Jego szyja była nieco grubsza, to normalne, zważywszy na nagły przyrost masy mięśniowej. Nie były one jednak aż tak duże. Przypominały bardziej te, którymi mógł pochwalić się Changeling Jirri po swojej przemianie.
Fasolka spojrzał na swoją otwartą dłoń, uprzednio wyciągając ją przed siebie. Czuł się... inaczej. Nie wiedział czy jest silniejszy, jednakże zdecydowanie czuł więcej energii, która krążyła po jego ciele bez chwili przerwy.
- To jest to... Super Saiyanin przekraczający granice zwykłego Super Saiyanina! - powiedział głośno i dumnie, a na jego twarzy zagościł uśmiech, który zwiastował narodziny nowego wojownika - Ascended Super Saiyanin. Nowego wojownika, który nigdy nie był pewniejszy siebie niż w tym właśnie momencie. Czy słusznie? Czas pokaże.
Haricotto
Haricotto
Admin/Time Patrol
Liczba postów : 2233

Teren przed chatą Empty Re: Teren przed chatą

Sro Maj 31, 2017 9:48 pm
Trening statystyk~

Mężczyzna zapatrzył się na błękitne niebo, po którym przemieszczały się gęste, białe chmury i zamyślił się przez chwilę, po czym otwartymi dłońmi poklepał się po policzkach, ocucając się z ponownego zamyślenia.
- Ta planeta jest taka piękna. Szkoda, że tak zepsuta. - westchnął, uderzając zaciśniętą pięścią w otwartą dłoń, po czym wyprowadził błyskawicznie, jak na jego tempo, kilka kopniaków w powietrze. Zaraz po nich, kilkukrotnie zamachnął się pięściami, symulując blok, jakby przed kimś lub czymś się zasłaniał.
- Nie pozwolę by to skażenie wciąż się rozrastało! - powiedział głośniej, warcząc jak zwierze. Nie podobał mu się obecny stan planety. Było mu z tym źle i był rozdarty wewnętrznie. Postanowił, że stanie się silniejszy, więc zamierzał to zrobić. Trening sam się nie zrobi, więc...
Wyciągnął przed siebie dłonie i krzyżując je w palcach, wyciągnął jeszcze bardziej, co sprawiło, że jego palce głośno strzeliły, drżąc przez kilka sekund Uśmiechnięty Haricotto od razu zacisnął swoje pięści, po czym wyprowadził jedną ręką atak, drugą zaś trzymając przy swoim biodrze. I tak kilka razy na zmianę, by rozruszać zastane kości. Gdy już jego stawy rozruszały się na tyle, że mógł swobodniej się poruszać, zaczął ustawiać swoje ręce do czegoś, co miało przypomnieć blok. Jedna dłoń była przy biodrze, a druga dłoń tuż nad głową, z napiętym przedramieniem, mięśniem do zewnątrz, by w razie mocnego ataku nie uszkodzić sobie kości (dlatego ta skierowana było do wewnątrz, just in case).
Następnie stanął w większym rozkroku i wyciągnął przed siebie obie ręce, każda dłoń na wysokości barku. Ugiął swoje kolana maksymalnie, praktycznie swoim tyłkiem dotykając gleby. Czuł jak jego mięśnie ud się naprężają, jak krąży w nich krew i jak coraz szybciej opuszcza je siła. To nazywane było jako "horses stance", czyli w wolnym tłumaczeniu - koński przysiad. Była niezmiernie cięższa rzecz do wykonania. Na pierwszy rzut oka wydaje się banalne, jednakże... po chwili przebywania w tej pozycji, zaczynają boleć wszystkie mięśnie nóg.
Nadszedł czas na zmianę, dlatego Haricotto płynnie przeszedł z jednej pozycji w drugą. Tym razem zamachnął się obiema rękami - prawą w przód, drugą w tył - i przeskoczył z obu nóg na jedną. Stał na prawej nodze, zaś lewa uniesiona była ku górze, zgięta w kolanie i obciągnięta w stopie. Prawa ręka wyciągnięta była za ramię i uniesiona nieco w górę, a lewa zaciśnięta w pięść wisiała nad kolanem lewej nogi.
Z tej pozycji Saiyanin wybił się do góry, uginając uprzednio swoje prawe kolaną i odbiając się zgrabnie stopą od twardej powierzchni. Zrobił salto w przód, po czym spadając w dół, zaczął wymieniać ciosy w powietrzu, przecinając je. Prawe i lewe proste jak i sierpowe były tu na porządku dziennym. Ataki zza głowy czy wyprowadzone od boku także miały swoje zastosowanie. Gorzej było z nogami, ponieważ nie było czasu na ich użycie. Dopiero podczas drugiego wybicia (i opadania też), nogi grały pierwsze skrzypce. Low kicki i kopniaki w wyobrażoną przeponę przeciwnika wymieniały się wzajemnie, również tnąc z szybkością niewidzialne powietrze.
Gdy znów poczuł pod sobą twardą glebę, zaczął robić fikołki, które kończyły się kilkoma saltami w powietrzu podczas jednego podejścia.
Niby był zadowolony z przekroczenia granic Super Saiyanina, ale... Nie mógł spocząć na laurach. Musiał wciąż hartować siebie i swoją energię, by ta nigdy go nie zawiodła. Będąc przy hartowaniu, Fasolka spokojnie podszedł do głazu, który wygodnie się tutaj znalazł. Stanął przed w nim w lekkim rozkroku i położył na nim dłoń zewnętrzną stroną do twardej skały. Uniósł ją powoli, po czym zupełnie bez wysiłku, jak gdyby wszystkie jego mięśnie przestały działać, jak szmaciana lalka, opuścił ją w dół. Dłoń spadając nabrała prędkości i impakt związany z uderzeniem w twardą skałę zwiększył się. Haricotto poczuł dziwny ból, który zniknął po sekundzie. Do niszczeni różnych rzeczy zawsze używał siły swoich mięśni, więc teraz trening wzmocnienia swoich kości wydawał się być na miejscu. To ćwiczenie należało powtórzyć wiele razy, by ból przy uderzeniach stopniowo zanikał i by kość sama się zahartowała. W ten sposób, w przyszłości przy uderzaniu twardych rzeczy uczucie bólu i dyskomfortu zostanie zniwelowanie. Drugą część dłoni, tą wewnętrzną, należało potraktować tak samo. W tym przypadku ta część hartowała się sama od dziecka, ponieważ to właśnie ona była najczęściej używana. Tutaj praca wymagała troszkę mnie zaangażowania.
Na koniec treningu wojownik postanowił zrobić pompki. Te najzwyklejsze, by po prostu odhaczyć jeszcze jedno ćwiczenie i udać się na utęskniony odpoczynek.
Haricotto
Haricotto
Admin/Time Patrol
Liczba postów : 2233

Teren przed chatą Empty Re: Teren przed chatą

Sro Cze 21, 2017 6:41 pm
Nadszedł kolejny dzień. Kolejny dzień, w którym jedynym priorytetem wypoczętego Haricotto był trening. Wyszedł ze swojej chaty, po czym rozpoczął lekką rozgrzewkę. Skrętoskłony, przysiady, aż po pompki, dopiero wtedy był rozgrzany i rozciągnięty, by przeprowadzić odpowiedni trening sztuki walki. Zatrzymał się jednak w bezruchu na moment, spoglądając gdzieś przed siebie, gdzieś w dal. Pomyślał sobie o Aymi i o reszcie, zastanawiał się, co teraz robią i czy w ogóle jeszcze kiedykolwiek ich zobaczy. Nie martwił się o Tense, ani tym bardziej o Ryu. Wiedział, że co by się nie działo, będą w stanie sobie poradzić. Jedynie Aymi chodziła mu po głowie. Czuł, że między nim a nią nawiązała się jakaś specjalna, dziwna więź. To dziwne, bo przecież zanim ją spotkał, miał gdzieś innych ludzi, ciągle szukając drogi do doprowadzenia swoje zemsty.
Czyżby znów miał się zmienić? Wszystko na to wskazywało...

Nie przedłużając, rozpoczął swój trening, ciągle mając w głowie myśl, że to on będzie najlepszy!

START TRENINGU - 21.06.2017 18:40
Haricotto
Haricotto
Admin/Time Patrol
Liczba postów : 2233

Teren przed chatą Empty Re: Teren przed chatą

Czw Cze 22, 2017 10:23 pm
KONIEC TRENINGU - 22.06.2017 22:24

Koniec treningu w końcu nadszedł. Haricotto leżał z rozłożonymi rękoma na boki, nabierając łapczywie powietrza w płuca i powoli je wypuszczając, by unormować swój organizm. Chwilę tak leżał, obserwując przesuwające się po niebie gęste chmury. Naszła go ochota na jedzenie, ponieważ jedna z nich przypominała mu kremówkę. Momentalnie się zerwał, po czym podreptał do chaty. Jego cel był jeden - wrzucić coś na ząb.
Gdy już najadł się do syta, postanowił odszukać jednego ze swoich towarzyszy. Miał zamiar po prostu lecieć przed siebie z nadzieją, że natknie się na kogoś znajomego. Nie był to plan najwyższych lotów, jednakże na tę chwilę taki wymagany nie był. Odbił się nogami od drewnianego tarasu i poszybował przed siebie, lecąc leniwie i rozglądając się za ewentualnymi znajomymi osobami.

z/t
Rock
Rock
Liczba postów : 152

Teren przed chatą Empty Re: Teren przed chatą

Wto Sie 01, 2017 3:49 pm
Robiło się coraz ciemniej. Słońce zachodziło zaskakująco szybko, do tego gęsto rozsiane drzewa utrudniały rozpoznanie terenu. Aiko westchnęła. W obliczu tego co się niedawno zdarzyło, jakoś nie zwracała uwagi na czas - po południu wyjechała z miasta, potem znalazła się w górach. Spotkanie z Fabu i walka z żołnierzami minęła jej szybko, choć pożegnanie jakoś się dłużyło... No i teraz, wracając, zgubiła drogę. Ile godzin mogło minąć? Nie była pewna, ale ta przygoda trwała dłużej niż mogła podejrzewać, skoro widoczność robiła się ograniczona. Światło słoneczne przybrało wieczorną barwę ciepłej pomarańczy i sądząc po górzystym terenie, za niedługi czas niebo zajmie noc. Musiała znaleźć drogę do miasta, ewentualnie jakieś miejsce by się schować przed nocą. Potwory, dzikie zwierzęta albo żołnierze Armii tylko czyhali w ciemności aż nierozważnie przymknie oczy... Brr. Nie, żeby była strachliwa - Rock starała się myśleć logicznie. Zawsze może spróbować wdrapać się na drzewo i modlić w duchu, by żaden dziki kot nie uznał jej za godną przekąszenia.
Drzewa przerzedziły się i nagle znalazła się przed domem. Niewątpliwie był to dom, a raczej chata, z rodzaju tych jakie ludzie budują w górach w charakterze domku zimowego. Zaskoczona dziewczyna zatrzymała się, podziwiając budynek. Trawa, choć gęsta, w kilku miejscach była wydeptana - znak, że miejsce nie jest opuszczone..? Może. Równie dobrze ziemia mogła być uboga w składniki odżywcze lub ktoś na nią wylał jakiś związek i roślinność odmawiała na niej wzrostu.
Za dużo myślała...
Oparła skuter o ławkę przed chatą, Mruczka mruknęła cicho z ramienia Aiko, gdy ta rozglądała się w około. Miejsce to było ponad godzinę drogi od zniszczonej wioski, nie wspominając o tym, że na korzystnej powierzchni jechała skuterem. Hm... Spojrzała na huśtawkę i uśmiechnęła się mimowolnie. Miała taką za domem gdy była mała, lubiła się na niej bujać z bratem, często kłócili się, które z nich wzniesie się wyżej. Serce znów ją zakuło, lecz nie tylko przez nostalgię. Podświadomie chciała zapytać chorobę, co tak długo, ale po co kusić los... Przysiadła obok na ławeczce, czując jak pierś robi się ciężka i żebra są nagle za małe dla jej płuc. Kotka miauknęła ostrzegawczo, gdy pojawiły się kłopoty z oddychaniem. Mądre stworzenie. Rock wyciągnęła z kieszeni inhalator i nieco drżącą dłonią włożyła do pojemniczka tabletkę i głębokimi oddechami potraktowała płuca lekiem. Wdech, wydech, wdech, wydech... Po dłuższej chwili wszystko minęło, od tak, jakby nigdy się nie pojawiło, ale Rock wiedziała, że to tylko tymczasowa przerwa. Od takich rzeczy nie sposób się uwolnić.
Powstała, otrzepała spodnie, po chwili zastanowienia wzięła skuter i nacisnęła klamkę. Ku jej zaskoczeniu, drzwi były otwarte, więc nic nie stało na przeszkodzie, schronić się w chatce przed nadciągającą nocą.

zt
Haricotto
Haricotto
Admin/Time Patrol
Liczba postów : 2233

Teren przed chatą Empty Re: Teren przed chatą

Czw Sie 10, 2017 5:13 pm
Minał rok. Czas bardzo szybko płynał. Haricotto stał się silniejszy, ale wciaż nie był zadowolony ze swojej mocy. Ciekawiło go, czy były jakieś sposoby na szybkie i łatwe zdobycie mocy, ale z drugiej strony, to byłoby oszustwem. Sam chciał zdobyć moc, która mógłby się chwalić, że to on, bez niczyjej pomocy, był w stanie dojść do takiego poziomu.

Ten dzień był niebywale leniwy. Żar lał się z nieba, a wiatru nie było wcale. Jedna wielka duchota, na której szło siekierę zawiesić. Tego dnia chęci do treningu były mniejsze, z wiadomych powodów, jednakże Haricotto zmusił się i ruszył swoje cztery litery by coś ze soba zrobić. Wielkrotnie przez jego myśli przebiegła Rock i szczerze powiedziawszy, miał nadzieję, że znów ja za niedługo zobaczy. Tak samo Ryu i Ay, podziewali się gdzieś, gdzie Saiyanin nie miał pojęcia. Może byli w chatce? Może gdzieś w lesie? Może walczyli z żołnierzami RR? Fasolka nie miał bladego pojęcia. Od ostatniej drzemki zgubił rachubę. Nie tracac więcej czasu, rzucił się w wir treningu.

[Start treningu - 10.08.2017 - 17:13]

Haricotto
Haricotto
Admin/Time Patrol
Liczba postów : 2233

Teren przed chatą Empty Re: Teren przed chatą

Nie Sie 13, 2017 9:22 pm
Haricotto postanowił zrobił sobie przerwę. Będąc spoconym od intensywności swojego treningu, usiadł sobie pod drzewem w cieniu przez nie rzucanym. Oparł się i uniósł swoją głowę ku górze. Obserwował jak chmury leniwie przesuwają się po niebie, podróżując po globie. Uśmiechnął się delikatnie, po czym oparł swoją głowę o pień drzewa. Nie trzeba było długo czekać, a zmęczenie i sen zaczęły grać pierwsze skrzypce. Powieki Fasolki zrobiły się momentalnie ciężkie, a on sam nawet nie zawalczył, wchodząc w świat snów i marzeń.
Śniło mu się, że znalazł się w miejscu całkowicie zrobionym z jedzenia. Drzewa były zrobione z pieczywa, a zamiast owoców rosły na nich ciepłe, świerze bułeczki. Łąki zrobione były z makaronu, który był cieplutki i gotowy do jedzenia. Trawa była posypką kokosową, zaś chmury zrobione były w puszytego budyniu. W rzece zamiast wody płynęła lemoniada. Wszystko było takie idealne. Haricotto z uśmiechem siedział na drzewie i wcinał świerzuteńkie bułki, biorąc ich na raz tyle, że ledwo mógł ruszać szczęką.
Minął jakiś czas. Saiyanin się obudził, a dokładniej zostal obudzony przez głośne burczenie jego brzucha. Taki piękny sen musiał mieć też wpływ na jego żołądek, skoro momentalnie się odezwał, by go wypełnić. Nie tracąc więcej czasu, Haricotto udał się do chatki, by zjeść coś, co zaspokoi jego wilczy apetyt.

[Koniec treningu - 13.08.2017 (teoretycznie koniec był 11.08) - 21:21]
Haricotto
Haricotto
Admin/Time Patrol
Liczba postów : 2233

Teren przed chatą Empty Re: Teren przed chatą

Wto Sie 15, 2017 4:49 pm
Przerwa Saiyanina nie trwała zbyt długo. Gdy tylko załatwił to, co miał załatwić, postanowił zabić czas dodatkowym treningiem. Robił standardowo to, co zawsze w takich sytuacjach. Na początku musiał się na nowo rozgrzać, ponieważ po przerwie jego rozgrzane ciało zwróciło do poprzedniego, zastanego stanu. Tak się już działo i nic nie mógł na to poradzić.
Podczas treningów wyobrażał sobie dawnych przeciwników, przyjaciół i mentorów. Motywował się także tym, że starał się zostać najsilniejszym Saiyaninem, jaki kiedykolwiek chodził po deskach teatru zwanego Wszechświatem. Nie mógł sobie pozwolić, by ktokolwiek był od niego silniejszy. Musiał także przekazać swoją wiedzę innym, którzy tego od niego oczekiwali i spoglądali na niego z podziwiem.

[Start treningu - 08.15.2017 - 16:49]
Haricotto
Haricotto
Admin/Time Patrol
Liczba postów : 2233

Teren przed chatą Empty Re: Teren przed chatą

Czw Sie 17, 2017 9:04 pm
Czas mijał, a Saiyanin ciągle trenował. Aktualnie znajdował się w powietrzu, kontynuując swoją walkę z niewidzialnym przeciwnikiem. Przecinał dłońmi powietrze, wyobrażając sobie, że uderza właśnie w twarz i korpus swojego oponentna.
W końcu wylądował. Przetarł koszulką swoje spocone czoło i zdjął ją, ciskając ją gdzieś w bok, po czym przymknął swoje oczy. Był maksymalnie skupiony. W chwili gdy jego powieki znów się otworzyły, jego ciało spowite zostało złotą aurą, która szalała wokół jego ciała, targana energią, która wypełniała ciało Saiyanina. Jego włosy przybrały kolor złoty, a oczy błękitny. Spojrzał na swoje dłonie, które ociekały złotą poświatą, po czym zacisnął je w pięści i uniósł jedną z nihc ku górze.
- Muszę się stać jeszcze silniejszy. - powiedział cicho pod nosem, po czym ponownie wrócił do swojej normalnej postaci. Opuścił rękę i udał się pod drzewo, zażyć odrobiny odpoczynku.

[Koniec treningu - 17.08.2017 (teoretycznie 16.08.2017] - 21:05]
Aymi
Aymi
Liczba postów : 1103

Teren przed chatą Empty Re: Teren przed chatą

Czw Sie 17, 2017 9:45 pm
Po roku spędzonym na różnorakich zajęciach Ay była silniejsza. Nie tylko fizycznie, ale poniekąd też psychicznie. Nie zmieniało to jednak jej dotychczasowego podejścia do życia. Owszem, trenowała pod okiem ojca niemal codziennie, resztę czasu spędzając na samokształceniu, bądź zabawach z Shiro. Nadal pozostawała jednak dzieckiem i miała swoje na swój sposób złożone myślenie.
Noc spędziła na dachu, gdyż tam było chłodniej. U jej boku pozostawał wierny kot, który swoją obecnością odganiał koszmary. Dzień już właściwie trwał, ale obudziło ją nie słońce a coś z drugiej strony chaty. Przetarła zaspane powieki, siadając na równiutkim i nieco pochylonym dachu, a po chwili przyglądała się z zainteresowaniem poczynaniom bruneta, którego nazywała ojcem. W prawdzie nie używała tego zwrotu zbyt często, ale jednak stosunek do mężczyzny pozostawał niezmienny.
Haricotto wylądował, ocierając twarz z potu, a po chwili zdjął koszulę i rzucił ją na bok. Płomiennowłosa przekrzywiła lekko głowę, obserwując przemianę w Super Saiyanina. Sama nieraz już próbowała przybrać tę formę, nigdy jej jednak nie wychodziło i nie miała pojęcia dlaczego. Gdy włosy Fasolki stały się na powrót czarne, a on sam usiadł pod drzewem, dziewczyna wstała, przebiegła po dachu i skoczyła na najbliższą z gałęzi. Długo jej nie zajęło przejście między konarami, by znaleźć się nad brunetem. Zahaczyła ogonem o jedną z grubszych gałęzi i opuściła się w dół, puszczając luźno ręce.
- Hej, tatku, co robisz? - spytała, uśmiechając się pogodnie. Dobrze wiedziała, że trenował, ale jakoś nie wiedziała, jak inaczej zacząć rozmowę.

[start treningu: 17.08 godz.: 21:45]
Sponsored content

Teren przed chatą Empty Re: Teren przed chatą

Powrót do góry
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach